Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zakaz prewencyjnego filtrowania ruchu P2P

Rekomendowane odpowiedzi

Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie wolno żądać od dostawców internetu prewencyjego filtrowania ruchu P2P. Zdaniem sędziów, działania takie naruszają kilka unijnych dyrektyw.

Decyzja taka została wydana w związku z procesem, jaki belgijska organizacja SABAM wytoczyła Scarlet, której klienci pobierali pirackie materiały. Sąd w Brukseli nakazał Scarlet zainstalowanie filtrów monitorujących ruch w firmowej sieci.

Firma odwołała się do Trybunału Sprawiedliwości, powołując się na zapisy dyrektywy nt. handlu elektronicznego oraz podstawowe prawa człowieka. Trybunał w całości uznał argumentację przedsiębiorstwa.

Powołując się na dyrektywy 2000/31/EC, 2001/29/EC, 2004/48/EC, 95/46/EC i 2002/58/EC Trybunał orzekł, że zabraniają one nakładania na dostawców internetu obowiązku instalowania systemu, który filtruje całą komunikację elektroniczną, w szczególności P2P, który odnosi się do wszystkich użytkowników, który jest działąniem prewencyjnym, którego koszt obciąża w całości ISP oraz który jest założony na czas nieokreślony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze! Już się czytać nie chce tych bzdur o prawach autorskich. Pseudo artyści myślą, że po wyjściu na scenę i wydukaniu kilku sylab będą wiecznie na tym zarabiać. Moim zdaniem po 1 roku od sprzedaży pierwszej płyty prawa autorskie do tego powinny nie obowiązywać, kto miał kupić to już kupił, a kto nie to pewnie nawet nie będzie tego ściągał, bo jak już pisałem pseudo artystów jest 99%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli jeśli uznam, że Twój samochód nie jest szczególnie ładny, to przez pierwszy rok od Twojego zakupu mam prawo go Tobie ukraść, bo jesteś pseudo kierowcą (sic!) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Genialna analogia, rozumiem że potrafisz kraść samochody bez zabierania ich właścicielowi? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi tylko o fizyczne zabranie? Tylko to jest kradzieżą? Kurcze, to o co żołądkują się ci wszyscy pracownicy, którym pracodawca nie wypłacił pensji?

 

Sam wyrok jest bzdurny. Poszukam jednak jego tekstu, bo wyrok narusza podstawowe wolności. Może nie chodzi tutaj o zakaz filtrowania, a o zakaz nakazywania filtrowania? Bo teraz wychodzi na to, że Trybunał zabronił firmie zaoferowania usługi dostępu do internetu w sytuacji, w której firma zobowiąże się wobec swoich klientów, że będzie przycinała P2P po to, by WWW, FTP czy inne protokoły chodziły sprawniej. Firma ma prawo coś takiego zaoferować, a klient ma prawo z oferty skorzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że wystarczająco wyraźnie jest to określone: „prewencyjego filtrowania ruchu P2P”. Przy okazji nie mylmy praw autorskich osobistych i majątkowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do opisanej tutaj sytuacji bardziej pasuje takie porównanie:

"Kupuje facet samochód od producenta, złodziej mu kradnie samochód więc facet idzie do sądu, że winny jest dostawca samochodu albo producent zamka (w końcu zamek nie spełnił zadania i 'pomógł' ukraść samochód), w końcu ich łatwiej dorwać i jak by sprzedali auto którego nie da się ukraść (dobrze zabezpieczone) to by go nie ukradziono".

Takie porównanie moim zdaniem bardziej pasuje do sytuacji nakazywania filtrowania ruchu P2P dostawny netu, bo przypadkiem jakiś klient może być piratem. Sieci P2P mają złą sławę, ale ostatnio ich charakter nieco się zmienia. Jednak z tym jednym rokiem obowiązywania ochrony praw autorskich to bym nie przesadzał. Niektórzy piszą dzieła popularne i rozchwytywane dziesięcioleciami. Jak ktoś jest marnym artystą i nie warto kupować jego twórczości, to tym bardziej nie warto tej twórczości kraść a skoro ją kradną to znaczy że jest coś warta, doszło do "zbrodni" i kara się należy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi tylko o fizyczne zabranie? Tylko to jest kradzieżą? Kurcze, to o co żołądkują się ci wszyscy pracownicy, którym pracodawca nie wypłacił pensji?

 

Sam wyrok jest bzdurny. Poszukam jednak jego tekstu, bo wyrok narusza podstawowe wolności. Może nie chodzi tutaj o zakaz filtrowania, a o zakaz nakazywania filtrowania? Bo teraz wychodzi na to, że Trybunał zabronił firmie zaoferowania usługi dostępu do internetu w sytuacji, w której firma zobowiąże się wobec swoich klientów, że będzie przycinała P2P po to, by WWW, FTP czy inne protokoły chodziły sprawniej. Firma ma prawo coś takiego zaoferować, a klient ma prawo z oferty skorzystać.

 

nawet nie wiem czy to komentować, Twój tok myślenia jest, no cóż, dosyć 'prostoliniowy'. Skoro rzeczony pracodawca NIE WYPŁACIŁ pensji pracownikowi to pracownik tejże pensji niestety NIE POSIADA. W przypadku ściągnięcia 'płyty' z nielegalnego źródła, tak zwany 'artysta' jak i 100 tysięcy jego fanów jednocześnie posiadają w dalszym ciągu tę płyte, czy to w formie fizycznej czy tez elektronicznej.

 

Pozdrawiam.

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale artysta, podobnie jak pracownik, nie posiada zapłaty za swoją pracę. A po to artysta tworzy, a pracownik pracuje, by posiadać zapłatę. Stolarz nie idzie do pracy po to, by codziennie nową szafę przynosić do domu (pamięasz czasy, gdy firmy płaciły ludziom towarami, które sami produkowali?), a po to, by przynosić pieniądze. Artysta nie nagrywa płyty po to, by ją posiadać, a po to, by mieć z tego pieniądze.

Jeśli korzysta się z czyjejś pracy, to po prostu należy za to płacić. I tyle. Nawet jeśli nie jest to zapłata bezpośrednio za towar/usługę. Chodzisz po chodnikach w mieście i za to płacisz w podatkach. Wykonawca chodnika otrzymał za pracę pieniądze.

Oczywiście nikt nikomu nie zabrania pracować za darmo (no, z pewnymi wyjątkami). Ale o ile pracujący nie wyraził zgody, by za prace nie otrzymywać wynagrodzenia, to jeśli korzystamy z jego pracy, należy mu za to zapłacić.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spór w tym temacie dotyczy słusznych założeń, o kradzieży z jednej strony - ale z drugiej należy pamiętać o tym, że prawo i sądy działają w dużej liczbie przypadków "na usługach" machiny producenckiej. Z takich sytuacji wynikają kary za "kradzież" kilkudziesięciu utworów w wysokościach tysięcy lub milionów dolarów. Ludzkie bywa w sądach mniej warte niż kilkadziesiąt piosenek. Czy osoby które są tak święcie przekonane o tym, że wszyscy pobierający kradną zdają sobie z tego sprawę ? Mało kto zastanawia się jak bardzo oddaliły się prawa autorskie od swoich pierwotnych założeń i jak bardzo wytwórnie próbują nam wmówić, że działają na korzyść artystów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało kto zastanawia się jak bardzo oddaliły się prawa autorskie od swoich pierwotnych założeń i jak bardzo wytwórnie próbują nam wmówić, że działają na korzyść artystów.

 

Jedyna legalna droga walki z tym nieludzkim wyzyskiem konsumentów i twórców (jeśli dobrze zrozumiałem oni też są ofiarami systemu) to bojkot. Piractwo to pasożytowanie na innych konsumentach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedyna legalna droga walki z tym nieludzkim wyzyskiem konsumentów i twórców (jeśli dobrze zrozumiałem oni też są ofiarami systemu) to bojkot. Piractwo to pasożytowanie na innych konsumentach.

Nie zgadzam się z ostatnim zdaniem. To jest sposób argumentowania wytwórni, że piractwo prowadzi do spadku dochodów wydawców. Jednak niektóre raporty i statystyki sprzedaży pokazały, że to co mówią ustami swych rzeczników niektóre wydawnictwa mija się mocno z prawdą.

Natomiast co do legalnej walki - prawo jest upośledzone w kwestii ochrony praw autorskich. Ostatnie próby dalszego zaostrzenia prawa w ramach tajnych porozumień pokazują, że jest wręcz chęć ograniczania dozwolonego prawa użytku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet jeżeli piractwo pomaga firmom fonografcznym, to nie oznacza to jeszcze, że dzieje się tak w każdym przypadku, a tym bardziej nie oznacza to, że dozwolone jest rozporządzanie czyjąś własnością wedle własnego uznania tylko dlatego, że uważa się to za nieszkodliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się - nie oznacza i na pewno nie dzieje się tak w każdym przypadku. Jednak jeżeli zarzucamy demagogię osobom, które piracą dostrzegajmy również demagogię w wypowiedziach firm fonograficznych, tudzież innych producentów.

Warto dostrzegać wady rozwiązań prawnych zapisanych w kodeksie, jak również próby zarabiania na "piractwie" prze różne kancelarie "prawnicze" wysyłające listy gdzie popadnie z groźbą procesu i możliwością ugody, bo "pewnie ktoś się przestraszy i zapłaci".

Mam nadzieję, że to forum jest chyba neutralne światopoglądowo w sporze prawa wydawców - prawa zwykłych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oki, w porządku. Ale nawet gdyby w każdym przypadku było to korzystne dla firm, to niczego to nie usprawiedliwia. Jeśli u kogoś na podwórku stoi rdzewiejący samochód i korzystnie byłoby, żeby tam nie stał, to nie możesz wejść i go usunąć. Nie można zagłaskiwać kotka na śmierć. O tym, co jest dla X-a korzystne decyduje tylko X. W przeciwym razie mamy dyktaturę i zamordyzm, bo w imię "dobra" ludzi można np. zabronić im tłusto jeść.

Jeśli ktoś nie chce udosŧępniać swoich utworów bezplatnie, mimo, że dzięki temu mógłby w przyszłości zarobić miliony, to jest jego sprawa. Jego utwór, jego strata. I nikomu nic do tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zanim ludzie dorosną do pełnej wolności, to miną epoki geologiczne. Ale nie o tym powiem, wtrącę się do Waszej dyskusji, by Wam uświadomić że nie tylko artysta jest stroną w tym konflikcie. Pamiętajcie, że większość wojny antypirackiej jest inicjatywą wielkich firm nagraniowych, wydawców, dystrybutorów i całego tego systemu poprzedniej epoki, który jest przerażony internetem, bo myślał że kura znosząca złote jaja nigdy mu nie ucieknie.

 

Ja nie popieram piractwa, sam mam w tym interes by piractwo mnie nie pozbawiało potencjalnych zysków - ale po stronie tych wielkich firm także nie mam zamiaru stawać i godzić się na ich - właśnie ICH - despotyczność i zamordyzm, bo nie potrafią się dostosować do nowej rzeczywistości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Pamiętajcie, że większość wojny antypirackiej jest inicjatywą wielkich firm nagraniowych, wydawców, dystrybutorów i całego tego systemu poprzedniej epoki, który jest przerażony internetem, bo myślał że kura znosząca złote jaja nigdy mu nie ucieknie

No dobrze, ale co z tego? Czy ten argument sprawia, że rozporządzanie nieswoją własnością staje się czymś dobrym? I co jest właściwie takiego złego w tym, że firma broni swoich interesów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, ale co z tego? Czy ten argument sprawia, że rozporządzanie nieswoją własnością staje się czymś dobrym? I co jest właściwie takiego złego w tym, że firma broni swoich interesów?

 

Bo jej interes jest sprzeczny z moim. Nie rozumiem dlaczego wielokrotnie zapłacone dobra kultury mają tak długo być chronione. Skrócenie okresu byłoby mile widziane. Jeśli twórca nie zdążył zarobić na swoim utworze w 10-20 lat to już chyba nie zarobi. Jeśli twórca zarabia na swoim przeboju 10-20 lat to już chyba zarobił dość. Przy dzisiejszym podejściu możemy sobie tylko pogratulować, że nie są znani spadkobiercy wynalazcy koła bo cienko byśmy piszczeli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Bo jej interes jest sprzeczny z moim.

Czyli jeśli Twój interes jest sprzeczny z moim, to mogę Ciebie pobić albo np. ukraść kopię Twojego raportu, bo mam taką ochotę?

Nie rozumiem dlaczego wielokrotnie zapłacone dobra kultury mają tak długo być chronione.

No tak, a oprócz tego powinniśmy zalegalizować kradzież samochodów, które wyprodukowano w liczbie co najmniej 10 tysięcy.

Skrócenie okresu byłoby mile widziane. Jeśli twórca nie zdążył zarobić na swoim utworze w 10-20 lat to już chyba nie zarobi.

A co to znaczy "zdążył zarobić"? Jeśli miał dobry pomysł, to tak długo, jak ktoś chce tego słuchać, artysta ma prawo do zarobku - to dla mnie oczywiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co to znaczy "zdążył zarobić"? Jeśli miał dobry pomysł, to tak długo, jak ktoś chce tego słuchać, artysta ma prawo do zarobku - to dla mnie oczywiste.

 

Mówimy utworach - rzeczach których kopiowanie "nic" nie kosztuje. Widzę bardzo poważną w dzisiejszym systemie pozwalającym ssać głupie społeczeństwo najpierw przez twórcę i wydawnictwo a potem dzieci i wnuki. Krótki okres ochrony może być rozwiązaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu właśnie tkwi największy błąd - w myśleniu, że to nic nie kosztuje. Ale niestety muszę Ciebie zasmucić, bo kosztuje - ot choćby artysta zarabia na każdym odtworzeniu jego utworu w radiu. Jak nie masz muzyki na dysku, to włączasz radio, a artysta ma z tego pieniądze. Więc proszę, nie wmawiaj ludziom nieprawdy :)

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Hiddenem, chodzi wytwórnie, i wielki biznes generalnie.

Obecnie sytuacja zatoczyła wielkie koło, kiedyś u zarania praw autorskich pierwotni wydawcy wywalczyli sobie prawa do drukowanych utworów - od tego momentu drukowanie, powielanie, dystrybucja i reklama która po drodze stała się istotnym elementem machiny wydawniczej stały się głównym graczem - pośrednikiem między autorem a konsumentem. Dodajmy - pośrednikiem, który wyciąga znacznie więcej pieniędzy od konsumenta niż dostaje artysta.

Obecnie mamy taką sytuację, że coraz więcej artystów, może publikować lub sprzedawać (w wersjach elektronicznych) swoją twórczość w internecie. Mam nadzieję, że takie postępowanie stanie się bardziej popularne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tu właśnie tkwi największy błąd - w myśleniu, że to nic nie kosztuje. Ale niestety muszę Ciebie zasmucić, bo kosztuje - ot choćby artysta zarabia na każdym odtworzeniu jego utworu w radiu. Jak nie masz muzyki na dysku, to włączasz radio, a artysta ma z tego pieniądze. Więc proszę, nie wmawiaj ludziom nieprawdy :)

 

Jak nie włącza radia to artysta nadal zarabia pieniądze. Nie mieszaj faktu włączenia/niewłączenia radia z zarabianiem. Poza tym zdaje się że odtwarzanie w radiu muzyki danego artysty podlega różnym umowom i nie zawsze każde odtworzenie wiąże się z tantiemami. Ale to temat na inną dyskusję.

Na szczęści póki co można sobie z radia (najłatwiej internetowego) nagrywać na użytek własny i to jest sposób na legalne zdobycie muzyki do dozwolonego użytku osobistego dla siebie, rodziny i przyjaciół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu właśnie tkwi największy błąd - w myśleniu, że to nic nie kosztuje. Ale niestety muszę Ciebie zasmucić, bo kosztuje - ot choćby artysta zarabia na każdym odtworzeniu jego utworu w radiu. Jak nie masz muzyki na dysku, to włączasz radio, a artysta ma z tego pieniądze. Więc proszę, nie wmawiaj ludziom nieprawdy :)

 

1) Nie wiem jak Ciebie, ale mnie ściąganie z neta nic kosztuje. - jaki zatem błąd w myśleniu?

 

2) Nie obchodzi mnie ile artysta zarabia na emisji utworu - to sprawa między nim a producentem. Jak producent chce może mu dać pół królestwa i córkę.

 

3) Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapłaci za płytę 100 tys. złotych. Zatem płyta nie jest tyle warta. Jednak sprzedawana po 50 zeta za sztukę jest - przynosi artystom wielokrotność tej kwoty - nie sądzisz, że ktoś wydymał durne społeczeństwo ?

 

4) Nie akceptuję kradzieży, ale uważam, że stworzono mechanizm pozwalający ciągnąć nieuzasadnione zyski. Dlatego skrócenie czasu ochrony uważam za rozsądne podejście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówimy utworach - rzeczach których kopiowanie "nic" nie kosztuje. Widzę bardzo poważną w dzisiejszym systemie pozwalającym ssać głupie społeczeństwo najpierw przez twórcę i wydawnictwo a potem dzieci i wnuki. Krótki okres ochrony może być rozwiązaniem.

A jak ktoś zapoznał się z historią praw autorskich to wie, że na przestrzeni ok 200 lat to ssanie znacznie się rozciągnęło. Ok 1800 roku twórca mógł przedłużyć okres ochrony swojego dzieła na lat 14, jeżeli uznał to za warte zachodu, a potem na kolejne 14 lat. W tamtych czasach postęp nie był tak szybki jak obecnie. W tej chwili ochrona obowiązuje na 75 lat a do tego biznes rozrywkowy wysuwa projekty aby ten okres przedłużyć. Funkcjonuje jeszcze dozwolony użytek, ale niektórym i to jest solą w oku.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Filtr stworzony na Uniwersytecie w Exeter może rozłożyć plastikowe mikrowłókna, które trafiają do wody podczas prania ubrań. Inteligentny filtr je wychwytuje i za pomocą zestawu enzymów rozkłada do 2 produktów: kwasu tereftalowego i glikolu etylenowego. W wysokich stężeniach związki te mogą być toksyczne, ale ilość wody wykorzystywana w czasie prania wystarczy do rozcieńczenia ich do bezpiecznego poziomu.
      Filtr opracowało 10 studentów z różnych kierunków. By rozpocząć produkcję filtra i jego montowanie w urządzeniach, grupa PETexe współpracuje z partnerami przemysłowymi, np. firmą Miele.
      Syntetyczne włókna, takie jak poliester czy nylon, stanowią sporą część materiałów ubraniowych. Mikrowłókna uwalnianie w czasie każdego prania spływają do oceanu. Przez to znajdują się w wodzie z kranu, jedzeniu, które spożywamy, a nawet w powietrzu, którym oddychamy. Nasz inteligentny filtr, zaprojektowany tak, by pasował do odpływu pralek, wychwytuje ok. 75% tych włókien i je rozkłada - wyjaśnia Rachael Quintin-Baxendale.
      Quintin-Baxendale dodaje, że rozłożenie w ten sposób większych kawałków plastiku zajęłoby dużo czasu, ale mikrowłókna są tak drobne, że mamy nadzieję rozłożyć je w pełni pomiędzy praniami. Obecnie eksperymentujemy z różnymi stężeniami enzymów, aby znaleźć optymalne warunki do tego procesu.
      Lydia Pike opowiada, że polimerem najczęściej wykorzystywanym w ubraniach jest poli(tereftalan etylenu), PET. Podstawowym enzymem stosowanym przez nas do rozłożenia go jest PETaza.
      Oprócz tego studenci pracują nad aplikacją, która pozwoli ludziom monitorować proces i zarządzać filtrem. Dzięki niej możliwe też będzie udostępnianie danych; członkowie PETexe wykorzystają je do poprawienia wydajności enzymów.
      Choć na obecnym etapie skupiamy się na pralkach, możliwe, że działające na podobnych zasadach filtry znajdą zastosowanie w fabrykach materiałów i w stacjach uzdatniania wody.
      Projekt jest wspierany i sponsorowany przez różne podmioty, w tym Google'a. Filtr uzyskiwany za pomocą drukarki 3D został stworzony na listopadowy iGEM (International Genetically Engineered Machine), czyli konkurs z dziedziny biologii syntetycznej organizowany przez MIT. PETexe ma jednak nadzieję, że pomysł uda się dalej rozwinąć...

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.
      Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.
      Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...