Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Białko soi zapobiega przerzutom raka jelita grubego

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy odkryli, że białko z soi, lunazyna, może zapobiec tworzeniu przerzutów raka jelita grubego, zwłaszcza w sytuacji, gdy wytworzyła się chemooporność (Cancer Letters).

Lunazyna wiąże się z receptorami metastatycznych komórek raka jelita grubego i uniemożliwia im przyczepianie do tkanki wątroby. Gdy stosowaliśmy lunazynę w połączeniu z chemioterapeutykiem oksaliplatyną, stwierdziliśmy 6-krotny spadek liczby miejsc powstawania nowych guzów – wyjaśnia Elvira de Mejia z University of Illinois. W innym badaniu akademicy wykazali, że lunazyna nasila apoptozę przerzutujących komórek raka jelita grubego.

De Meija uważa, że niemal wszystkie zgony na raka jelita grubego następują w wyniku przerzutów do wątroby. W tym studium wykazaliśmy, że lunazyna może penetrować komórki rakowe, powodować ich śmierć oraz oddziaływać na przynajmniej jeden typ receptora w komórkach gotowych do przerzutowania – podkreśla dr Vermont P. Dia, główny autor studium.

Gdy receptor zostaje zablokowany, nowe naczynia krwionośne nie mogą powstawać i się różnicować, co zapobiega rozprzestrzenianiu raka. W badaniach na modelu mysim zwierzęta podzielono na 4 grupy: kontrolną i 3 eksperymentalne (jednej podawano zastrzyk z lunazyny, drugiej oksaliplatynę, a trzeciej jedno i drugie). Po 28 dniach badano wątrobę, by stwierdzić, do jakiego stopnia narząd został zajęty przez chorobę.

Grupa, której podawano samą lunazynę, miała o 50% mniej miejsc metastatycznych. Jeszcze bardziej ekscytujące rezultaty wystąpiły w grupie otrzymującej zarówno lunazynę, jak i oksaliplatynę – doliczono się tylko 5 miejsc powstawania nowych guzów, w porównaniu do 28 w grupie kontrolnej – podkreśla de Mejia. Dia dodaje, że udało się to osiągnąć dzięki ilości lunazyny występującej w zaledwie 25 g białek sojowych dziennie.

Dwie szklanki mleka sojowego dziennie zapewniają mniej więcej połowę dawki lunazyny ze studium. Poszczególne produkty różnią się dokładnymi stężeniami, ale Amerykanie podkreślają, że warto by było stworzyć preparat wzbogacany tą albuminą. Można by go wykorzystywać w ramach profilaktyki.

Lunazyna należy do albumin 2S, które występują w nasionach roślin oleistych, np. soi. Albuminy 2S zawierają sporo cysteiny i metioniny, dlatego stanowią dla zarodków bogate źródło azotu i siarki. Chronią też ziarna roślin przed patogenami, np. wzrostem grzybów. Zwykle składają się z 2 podjednostek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wspomniano jedynie, że lunazyna z mleka sojowego może się nie wchłaniać lub wchłaniać się w skrajnie małej ilości, może też zostać zdenaturowana w przewodzie pokarmowym i utracić swą funkcję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wspomniano jedynie, że lunazyna z mleka sojowego może się nie wchłaniać lub wchłaniać się w skrajnie małej ilości, może też zostać zdenaturowana w przewodzie pokarmowym i utracić swą funkcję.

Dokładnie. Szkoda, że nie skoncentrowano się bardziej na metodach podawania. Na samym końcu dokumentu doczytałam właśnie, że w kolejnym etapie badań naukowcy zamierzają zrezygnować z iniekcji i spróbować, jak sprawdzi się rozwiązanie z lunazyną podawaną zwierzętom razem z paszą. Wtedy ma się okazać, jak trawienie i wchłanianie wpłynie na skuteczność białka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze względu na ważkość informacji, zainteresowani działaniem lunazyny, lepiej niech nie czekają na efekty doświadczeń nad jej wchłanianiem z przewodu pokarmowego:

(...) udało się to osiągnąć dzięki ilości lunazyny występującej w zaledwie 25 g białek sojowych dziennie.

to raptem ok. 80g ziaren soi. Skutki uboczne tej terapii: nieistotne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze względu na ważkość informacji, zainteresowani działaniem lunazyny, lepiej niech nie czekają na efekty doświadczeń nad jej wchłanianiem z przewodu pokarmowego:to raptem ok. 80g ziaren soi. Skutki uboczne tej terapii: nieistotne.

Na razie podawali to białko myszom, my jesteśmy trochę więksi, więc pewnie dawka dla ludzi zostanie odpowiednio przeskalowana :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to. Poruszyłaś, Aniu, bardzo ważny aspekt tego typu badań. W przypadku leków to jeszcze pół biedy, bo w próbach klinicznych prędzej czy później wszystko wyjdzie, ale ledwie parę dni temu znalazłem artykuł o suplemencie diety, którego producent chwalił się, że jego produkt zabija rzekomo 800 gatunków bakterii. Nie wspomniano jedynie, że zalecane jest przyjmowanie ok. 30 kropli dziennie, a działanie bakteriobójcze uzyskano przy stężeniu odpowiadającym przyjmowaniu 90 g środka dziennie (i to przy założeniu jego stuprocentowej biodostępności, realna biodostępnośc wynosi tymczasem kilka procent, więc dawkę trzeba by podnieść jeszcze razy kilkadziesiąt) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... dawka dla ludzi zostanie odpowiednio przeskalowana :)

Faktycznie !!!

A wtedy dawka fitoestrogenów sojowych mogłaby mężczyznom dobrze namieszać  :P

 

znalazłem artykuł o suplemencie diety, którego producent chwalił się, że jego produkt zabija rzekomo 800 gatunków bakterii.

Tak skutecznie nieskuteczne jest srebro koloidalne. Zgadłem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to. Poruszyłaś, Aniu, bardzo ważny aspekt tego typu badań. W przypadku leków to jeszcze pół biedy, bo w próbach klinicznych prędzej czy później wszystko wyjdzie, ale ledwie parę dni temu znalazłem artykuł o suplemencie diety, którego producent chwalił się, że jego produkt zabija rzekomo 800 gatunków bakterii. Nie wspomniano jedynie, że zalecane jest przyjmowanie ok. 30 kropli dziennie, a działanie bakteriobójcze uzyskano przy stężeniu odpowiadającym przyjmowaniu 90 g środka dziennie (i to przy założeniu jego stuprocentowej biodostępności, realna biodostępnośc wynosi tymczasem kilka procent, więc dawkę trzeba by podnieść jeszcze razy kilkadziesiąt) :)

Tak mi się jeszcze z myszami skojarzyło, że jakiś czas temu pojawiły się w mediach doniesienia, że mogą nie być dobrym modelem w badaniach dotyczących ludzi:

http://www.scienceagogo.com/news/20110807232555data_trunc_sys.shtml

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się, poruszyłaś kolejny poważny problem - nie bez powodu przed rozpoczęciem badań klinicznych na ludziach przeważnie wymagane jest przeprowadzenie testów na kilku gatunkach zwierząt.

 

Akurat w przypadku opisywanego eksperymentu nie byłbym jednak taki pewny, czy funkcjonowanie układu odpornościowego człowieka współczesnego rzeczywiście przypomina bardziej odporność dzikiej myszy, szwendającej się po śmietnikach, niż myszy laboratoryjnej, żyjącej w superczystym otoczeniu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do citrosepu, to...

Ludzie chorzy na boreliozę często stosują kilka dni przed badaniem PCR RT po kilkadziesiąt kropli z nadzieją, że specyfik ten rozbije cysty, w których chronią się krętki bb.

Oczywiście oficjalnie stosuje się motronidazol, ale citrosept też cieszy się powodzeniem, tyle czy słusznie ludzie bezpodstawinie traktują to jako wspomagacz przy którym zwiększa się szansa na pozytywny wynik - jesli oczywiście istnieje zakażenie w organizmie...

Czytając kopalnię wiedzy, sporo rzeczy się "prostuje" a nawet całkowicie zmienia - oczywiście trzyma  dystans do pewnych rzeczy.

 

Kolega mikroos dobrze prawi na tym forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Georg-Speyer-Haus oraz Uniwersytetu Goethego we Frankfurcie odkryli mechanizm, który wyjaśnia, dlaczego tylko część komórek raka jelita grubego reaguje na chemioterapię. Okazuje się, że umierająca komórka nowotworowa wysyła do komórek sąsiadujących ostatnią informację, w której zawarta jest instrukcja, jak chronić się przed śmiercią. W ten sposób dochodzi do przeprogramowania szlaków sygnałowych sąsiadujących komórek tak, że stają się one oporne na chemioterapię.
      Gdy komórka raka jelita grubego ginie pod wpływem chemioterapeutyków, uwalnia molekułę ATP, która odgrywa tutaj rolę posłańca. ATP przyłącza się do receptorów purynowych P2X4 na powierzchni otaczających komórek. To zaś aktywuje ważny ratunkowy szlak sygnałowy, który pomaga komórkom przetrwać i czyni je opornymi na leczenie. Niemieccy naukowcy dowiedli również, że jeśli zostanie zakłócona komunikacja pomiędzy umierającą komórką, a jej sąsiadami, zwiększa się efektywność chemioterapii i guzy, które były początkowo na nią oporne, stają się wrażliwe.
      Nasze badania pokazały, że pomimo wieloletnich udanych badań, wciąż istnieją nieznane nam mechanizmy, które pokazują jak perfidnie komórki guza nowotworowego potrafią unikać chemioterapii. Odkrycie to jest jednocześnie obiecującym punktem wyjścia do badań nad terapią kombinowaną w celu zwiększenia wrażliwości zaawansowanego raka jelita grubego na standardowe leczenie, mówi główny autor badań, doktor Mark Schmitt.
      Profesor Florian Greten, dyrektor Georg-Speyer-Haus dodaje, że naukowcy byli zaskoczeni faktem, iż komórki nowotworowe opracowały mechanizm komunikacji, w którym nawet umierające komórki odgrywają rolę w zapewnieniu przeżycia guzowi atakowanemu przez leki. Naukowcy mają nadzieję, że opracowanie sposobów na przerwanie tej komunikacji znakomicie poprawi wyniki leczenia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół badawczy Liver4Life z Zurichu dokonał rzeczy, którą jeszcze niedawno moglibyśmy śmiało zaliczyć do kategorii fantastyki naukowej. Uszkodzona wątroba, która nie nadawała się do przeszczepu, została podłączona na 3 dni do maszyny, wyleczona, a następnie przeszczepiona pacjentowi, który swoją wątrobę stracił w wyniku nowotworu. Teraz, rok po operacji, pacjent czuje się świetnie.
      Zespół z Zurichu dysponuje wyjątkową zbudowaną przez siebie maszyną perfuzyjną. Naśladuje ona ludzkie ciało tak bardzo, jak to obecnie możliwe. Pompa zastępuje serce, a natleniacz płuca, jednostka do dializy pełni rolę nerek. Ponadto przez wątrobę przepuszczane są liczne hormony i składniki odżywcze, spełniające rolę jelit i trzustki. Sama maszyna porusza wątrobą tak, jak czyni to przepona w czasie oddychania.
      Już w styczniu 2020 roku informowaliśmy, że maszyna pozwala na utrzymanie ludzkiej wątroby przy życiu przez 7 dni, co był olbrzymim postępem. Już wówczas zauważono, że stan organów w maszynie może ulec poprawie.
      Teraz eksperci z Liver4Life dokonali kolejnego olbrzymiego postępu. Podłączyli do swojej maszyny wątrobę, która ze względu na zły stan, została zdyskwalifikowana jako organ nadający się do przeszczepu. Wątrobę leczono przez 3 dni. Tutaj warto przypomnieć, że obecnie zalecenia dla transplantologów mówią, że wątroba do przeszczepu może przebywać poza ludzkim organizmem do 12 godzin. Organy przechowuje się w lodzie lub w komercyjne dostępnych maszynach perfuzyjnych.
      Po 3 dniach stan wątroby poprawił się i zaproponowano ją jednemu z oczekujących na przeszczep pacjentów. Ten się zgodził i w maju 2021 roku otrzymał nową wątrobę. Opuścił szpital kilka dni po operacji i do dzisiaj czuje się świetnie. Jestem bardzo wdzięczny. Z powodu szybko rozrastającego się nowotworu miałem niewielką szansę na otrzymanie w odpowiednim czasie organu, komentuje pacjent.
      Nasz eksperyment dowiódł, że możliwe jest leczenie wątroby w maszynie perfuzyjnej i zwiększenie tym samym liczby organów dostępnych do przeszczepów, mówi profesor Pierre-Alain Clavien, dyrektor Wydziału Chirurgii Wewnętrznej i Transplantologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Zurichu. A profesor Mark Tibbitt z Wydziału Inżynierii Makromolekularnej na ETH Zurich dodaje: Zastosowane przez nas multidyscyplinarne podejście do rozwiązywania złożonych problemów biomedycznych to przyszłość medycyny. Pozwoli to nam szybciej opracowywać nowe techniki leczenia.
      Teraz zespół Liver4Life planuje przeprowadzenia podobnych procedur na innych pacjentach. Chce w ten sposób wykazać, że procedura jest wiarygodna i bezpieczna. Dzięki ich pracy w przyszłości przeszczepy wątroby, które są obecnie procedurami pilnymi, wykonywanymi w miarę pojawiania się narządów, będą mogły być planowane z wyprzedzeniem. Jednocześnie specjaliści pracują nad udoskonaleniem swojej maszyny perfuzyjnej. Poszukiwane są też nowe metody leczenia wątroby poza organizmem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wątroba ma unikatowe możliwości regeneracji po uszkodzeniu. Jednak dotychczas nie było jasne, czy możliwości te nie zmniejszają się wraz z wiekiem. Doktor Olaf Bergmann z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie stanął na czele międzynarodowego zespołu naukowego, który miał zająć się tą kwestią. W trakcie badań naukowcy wykazali, że starzenie się nie wpływa na zdolności regeneracyjne wątroby i są one tak duże, że niezależnie od naszego wieku, wątroba przez całe życia ma średnio... 3 lata.
      Wątroba jest odpowiedzialna za oczyszczanie organizmu z toksyn. Jako że przez cały czas ma z nimi do czynienia, prawdopodobnie bez przerwy ulega uszkodzeniom. By zaradzić temu problemowi, organ ten ma unikatowe właściwości regeneracyjne. A jako że zdolności regeneracyjne całego naszego organizmu zmniejszają się wraz z wiekiem, naukowcy chcieli sprawdzić, czy to samo dotyczy wątroby.
      Zespół złożony z biologów, fizyków, matematyków i lekarzy przeanalizował wątroby wielu osób, które zmarły pomiędzy wiekiem 20 a 84 lat. Naukowcy ze zdumieniem zauważyli, że komórki wątroby wszystkich zmarłych były mniej więcej w tym samym wieku. Niezależnie od tego, czy masz 20 lat czy 84, twoja wątroba zawsze ma średnio nieco poniżej 3 lat, mówi doktor Bergmann.
      Naukowcy mówią tutaj o średnim wieku wątroby, gdyż nie wszystkie komórki są tak młode. Pewna grupa komórek może żyć nawet do 10 lat zanim się odnowi. Ta populacja zawiera więcej DNA niż inne komórki. Większość komórek w naszym organizmie zawiera 2 zestawy chromosomów. Istnieją jednak komórki, które z wiekiem akumulują więcej materiału genetycznego. W końcu zawierają one 4, 8 czy nawet więcej zestawów chromosomów.
      Gdy porównaliśmy typowe komórki wątroby z tymi, zawierającymi więcej DNA, odkryliśmy różnice w procesie ich odnowy. O ile typowe komórki odnawiają się raz w roku, komórki zawierające więcej materiału genetyczne mogą żyć nawet przez dekadę. Z wiekiem odsetek komórek bogatszych w materiał genetyczny rośnie. Sądzimy, że jest to mechanizm obronny chroniący nas przed akumulacją szkodliwych mutacji, mówi Bergmann. Uczony chciałby zbadać, czy podobny mechanizm istnieje u osób cierpiących na chroniczne choroby wątroby, które czasem prowadzą do nowotworów.
      Podczas określania wieku komórek naukowcy wykorzystali metodę radiowęglową. Jednak nie taką, jaka stosowana jest np. w archeologii, gdyż ze względu na długi czas połowicznego rozpadu nie nadaje się ona do określenia wieku komórek żywego, czy też niedawno zmarłego, organizmu. Z pomocą przyszły jednak testy broni jądrowej prowadzonej w latach 50. XX wieku. W ich wyniku do atmosfery trafiły olbrzymie ilości C14, które zostały zaabsorbowane przez organizmy żywe. W roku 1963 wprowadzono zakaz naziemnych testów broni jądrowej i od tego czasu ilość C14 w atmosferze spada. A ilość C14 w atmosferze bardzo dobrze koreluje z ilością C14 w naszych organizmach. Mimo że są to śladowe ilości, nieszkodliwe dla zdrowia, możemy je wykryć i zmierzyć w tkankach. Porównując zaś ilość radiowęgla w atmosferze i komórkach, możemy określić wiek komórek, wyjaśniają naukowcy.
      Grupa Bergmanna zajmuje się też problemem regeneracji innych organów, jak mózg i serce. Obecnie naukowcy badają, czy u osób z chronicznymi chorobami serca pojawiają się nowe komórki. Badanie procesu regeneracji komórek bezpośrednio na ludzkim organizmie jest bardzo trudne z technicznego punktu widzenia. Daje nam jednak unikatowy wgląd w komórkowe i molekularne mechanizmy regeneracji organów, podsumowuje doktor Bergmann.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rozległe anatomiczne resekcje wątroby wykonywane laparoskopowo mogą stać się standardem postępowania w chirurgii nowotworów wątroby – uważają specjaliści Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM, którzy zdecydowali się 8 marca 2021 roku wykorzystać nigdy wcześniej nie stosowaną w Polsce laparoskopową operację usunięcia prawych segmentów marskiej wątroby u pacjenta z rzadkim agresywnym nowotworem tego narządu.
      Marskość wątroby stanowi nieodwracalne uszkodzenie tego narządu oraz może prowadzić do powstania nowotworów wątroby, w tym nowotworów o typie raka wątrobowokomórkowego, których jest zdecydowana większość, a także agresywnych postaci łączących cechy raka wątrobowokomórkowego i raka dróg żółciowych. Taka sytuacja znacznie ogranicza możliwości leczenia, sprawiając, że usunięcie fragmentu narządu staje się zabiegiem szczególnie skomplikowanym.
      Marskość wątroby, nawet na etapie zachowanej funkcji narządu, jest związana ze znacznym ograniczeniem rezerwy czynnościowej i możliwości regeneracyjnych. Towarzyszące marskości nadciśnienie wrotne i zaburzenia krzepnięcia zwiększają ryzyko krwawień, zarówno śród- jak i pooperacyjnych – mówi prof. Michał Grąt z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby CSK UCK WUM, który wraz z współpracownikami podjął się wykonania zabiegu, dodając jednocześnie, że pomimo niebezpieczeństw związanych z tego typu nowotworem usunięcie fragmentu wątroby z guzem oraz transplantacja wątroby stanowią jedyne potencjalnie radykalne metody leczenia.
      Pacjent, którego zdecydowano się poddać tej pionierskiej w Polsce metodzie leczenia, zwanej laparoskopową operacją prawostronnej hemihepatektomii, borykał się z rzadkim agresywnym nowotworem wątroby o cechach raka wątrobowokomórkowego i raka dróg żółciowych (combined hepatocellular/cholangiocellular carcinoma) z masami nowotworowymi wypełniającymi prawą gałąź żyły wrotnej i jej odgałęzienia.
      W przypadku naszego pacjenta przeszczepienie wątroby było niemożliwe ze względu na szereg przeciwskazań, takich jak: typ histologiczny nowotworu (komponenta raka dróg żółciowych), obecność mas nowotworowych w układzie wrotnym oraz bardzo wysokie stężenie alfafetoproteiny w surowicy. Z uwagi na znacznie zwiększone ryzyko powikłań pooperacyjnych dla rozległych resekcji wątroby wykonywanych w marskości, zastosowanie dostępu małoinwazyjnego stało się niezwykle korzystne dla zminimalizowania ryzyka – wyjaśnił prof. Michał Grąt. Przebieg pooperacyjny był niepowikłany, chory szybko powrócił do przedoperacyjnego poziomu sprawności i opuścił Klinikę w 8. dobie po operacji.
      Prawostronne hemihepatektomie, czyli anatomiczne resekcje prawych segmentów wątroby, należą do najbardziej rozległych i najtrudniejszych technicznie laparoskopowych operacji z zakresu chirurgii wątroby i są obarczone najwyższym ryzykiem powikłań, szczególnie krwawień i pooperacyjnej niewydolności wątroby. W przypadku chorych z marskością wątroby, operacje te wykonywane są jedynie w nielicznych i najbardziej wyspecjalizowanych ośrodkach zajmujących się chirurgią wątroby i dróg żółciowych na świecie.
      Laparoskopia zmniejsza uraz operacyjny, a także krwawienie śródoperacyjne i ból, poprawia proces rehabilitacji po operacji, oraz prowadzi do szybszego powrotu czynności przewodu pokarmowego. Ze względu na duży stopień trudności laparoskopowych resekcji wątroby głównym czynnikiem ograniczającym zastosowanie tego dostępu są umiejętności i doświadczenie zespołu chirurgicznego oraz anestezjologicznego. Rozwój programu laparoskopowych dużych anatomicznych resekcji wątroby w naszej Klinice powoduje, że zastosowanie tej metody leczenia staje się dostępne dla większości chorych z resekcyjnymi nowotworami wątroby – uważa prof. Michał Grąt.
      Zabieg wykonał zespół w składzie: prof. Michał Grąt (operator), dr Maciej Krasnodębski, dr Marcin Morawski, dr Konrad Kobryń oraz dr Marta Dec (anestezjolog).
      Rozwojem programu rozległych laparoskopowych resekcji wątroby zainteresowałem się przed 2 laty podczas stażu w Klinice Chirurgicznej w Heidelbergu. Zespół pod kierownictwem prof. Buchlera wykonywał tam różnorodne laparoskopowe i robotowe operacje onkologiczne w obrębie jamy brzusznej. Po pierwszych przygotowaniach, polegających na wykonywaniu mniej rozległych resekcji wątroby metodą laparoskopową, prof. Krzysztof Zieniewicz zaakceptował rozpoczęcie programu rozległych resekcji anatomicznych. Wsparcie Pana Profesora umożliwiło nam przezwyciężenie szeregu trudności naturalnie występujących przy wprowadzaniu trudnych i ryzykownych operacji
      – mówi prof. Michał Grąt.
      Od września 2020 r. do chwili obecnej prof. Michał Grąt i współpracownicy wykonali w Klinice Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby CSK UCK WUM, kierowanej przez prof. Krzysztofa Zieniewicza, kilkanaście laparoskopowych rozległych anatomicznych resekcji wątroby z powodu pierwotnych i wtórnych nowotworów tego narządu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjalna maszyna pozwala na utrzymanie przy życiu ludzkiej wątroby przez 7 dni. Co więcej, wydaje się, że urządzenie poprawia jakość wątroby. Jego skonstruowanie daje nadzieję, że uda się zwiększyć liczbę przeszczepów wątroby.
      Jednym z poważnych problemów jest krótki czas życia wątroby poza organizmem. Standardowe zalecenia mówią o konieczności wszczepienia organu w ciągu 12 godzin od pobrania. W ubiegłym roku informowaliśmy, że specjaliści z Harvard Medical School schłodzili wątroby do -4 stopni i utrzymali je przy życiu przez 1,5 doby.
      Teraz dowiadujemy się, że Pierre-Alain Clavien ijego koledzy z Uniwersytetu w Zurichu wykorzystali maszynę do utrzymania wątroby przy życiu przez 7 dni. Organy nie tylko przetrwały, ale poprawiło się ich funkcjonowanie, co objawiało się spadkiem ilości składników związanych ze zranieniem czy stanem zapalnych.
      Specjalna maszyna dostarcza do wątroby tlen i składniki odżywcze oraz utrzymuje w niej ciśnienie podobne do tego, jakie panuje wewnątrz ciała. Oczyszcza też organ z produktów ubocznych metabolizmu komórkowego.
      Prace nad specjalnym urządzeniem trwały przez cztery lata. Wykorzystywano podczas nich świńskie wątroby. Teraz, podczas ostatniej serii eksperymentów, przetestowano je przy użyciu 10 ludzkich wątrób, które były zbyt uszkodzone, by wykorzystać je do transplantacji. Sześć z tych wątrób przetrwało przez tydzień.
      Jak informują naukowcy, wydaje się, że wątroby działają. Ich komórki przeprowadzają podstawowe funkcje życiowe, takie jak utrzymywanie odpowiedniego poziomu energetycznego i produkcja białek.
      Zauważono jednocześnie, że organy uległy skurczeniu. Po 7 dniach sześć wątrób, które przetrwały, miały zaledwie 25% oryginalnych rozmiarów. Autorzy badań mówią, że ma to związek z ustąpieniem opuchlizny.
      Nowe badania przynoszą sporą nadzieję, jednak naukowcy muszą jeszcze udowodnić, że tak długo utrzymywaną przy życiu wątrobę można przeszczepić i że będzie ona prawidłowo działała.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...