Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

HTC myśli o własnym systemie operacyjnym

Rekomendowane odpowiedzi

HTC nie wyklucza posiadania własnego systemu operacyjnego. Takie stanowisko może być reakcją na kupno Motoroli przez Google'a.

Cher Wang, współzałożycielka i przewodnicząca Rady Nadzorczej HTC, powiedziała w wywiadzie dla Economic Observer of China, że pojawił się pomysł zakupu systemu operacyjnego i jest on dyskutowany. Zastrzegła przy tym, że jej firma nie będzie działała pod wpływem impulsu.

Gdy Google kupiło Motorola Mobility stało się jasne, że decyzja ta będzie miała też negatywne strony dla wyszukiwarkowego giganta. Co prawda firma zyskała duże portfolio patentowe, dzięki czemu może bronić się przed pozwami, jednak z drugiej strony stała się konkurentem dla swoich najważniejszych partnerów na rynku smartfonów.

HTC to producent popularnych urządzeń, który jednak jest całkowicie zależy od Androida oraz, w znacznie mniejszym zakresie, od Windows Phone. Firma nie posiada, w przeciwieństwie np. do Samsunga, własnego systemu operacyjnego, musi więc współpracować z twórcami takiego oprogramowania. Dotychczas sprzedawała przede wszystkim urządzenia wykorzystujące system Android. Od kiedy jednak Google - przejmując Motorolę - stał się konkurentem HTC na rynku urządzeń, sytuacja tajwańskiej firmy znacząco się zmieniła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie panika akurat to takie śmieszne ostrzeżenie googla przez htc, śmieszne bo z serii tych co to złapał kozak Tatarzyna. Tak naprawdę jedynym odbiorcą tej informacji jest Google. HTC mówi nie fikaj bo jak coś to zawołam kolegów. Tylko ze htc ma u tych kolegów można powiedzieć wpier..ol obiecany i krzyczy ze zawoła a nie zawoła bo by sobie sam przywalił. HTC ma alternatywę w postaci WinPhone tylko ze ta alternatywa jest g..o warta a swój system to już dla htc samobójstwo bo sprzedaje aparaciki dla tego ze są z androidem a nie dla tego ze to htc. Swój system to waśnie ci koledzy którzy by htc pałą wtłukli na dzień dobry. Wypuści by jakiegoś bubla i co ? Gdzie developerzy i "reszta cudów" htc to nie apple żeby takie jazdy uskuteczniać poza tym to nawet "nie te czasy". Za wąscy w uszach są. Wypuszcza swój system którego nie wypromują w krótkim czasie jak jest androl czy nawet WP? Nie sadze. To jak sobie w stopę strzelić. Lepiej htc jest sprzedawać androida niż kombinować. Bo to raz kosztuje a dwa nie gwarantuje sukcesu.

To jest generalnie raczej kabaret niż panika nokia i m$ czyli dwóch smartfonowych śpiochów połączyło siły i Google po Motorole pobiegło a htc nie wie co zrobić.

A co o samsunga to ma swój system i co ? Ja nawet nie wiem jak się nazywa a nie kupie czegoś takiego, a wg mnie podstawa zysku samsunga to androidy. I mieć sobie ma ale androida tłucze i androl się sprzedaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własnego nie zrobią, ale mogą kupić webOS-a lub pomyśleć coś o MeeGo. Ponadto... może to być też zachęta dla Samsunga to podobnego ostrzeżenia Googla i postraszenia ich Badą i WP7. Tak czy inaczej, będzie ciekawe. Zobaczymy, jak to się rozwinie, bo w najbliższych miesiącach takie HTC czy Samsung będą musieli zareagowac na dil Google'a i Motoroli, a MS z Nokią muszą zacząć pokazywać jakie są efekty ich współpracy. Sądzę, że jakieś wyraźne trendy zarysują się do końca 2012 roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do ms to wypuszcza waśnie aktualizacje WM nazywa się mango.

Co do MeeGo to jako maemo na noki coś w tym widziałem ale jako MeeGo przestałem. Poza tym musieli by dokupić pewnie garść patentów noki lub prawa do nich.

Co do webOSa no to generalnie htc musiało by palma łyknąć w zasadzie w całości a to zrobił juz HP. Bo Symbian tez jest pokłosiem palma i się na nim też przejechali niektórzy. Problem jest taki ze jak bym był prezesem htc to nie miał bym czego kupić...

HTC i Samsung zarabia na androizie krocie i stoi za tym i Google i developerzy tu jest na rynku dynamika a rezygnowanie z niej było by głupotą. szczególnie ze to jedyna realna alternatywa dla iOSa,dzielenie zagregowanego rynku to po pierwsze robienie dobrze apple a po drugie granie na własną bramkę bo to jest niszczenie całej androidowej synergii wynikającej z wsparcia googla developerów i powszechności systemu. Po prostu wygenerowanie takiej relacji nakładów do efektów jest dla htc nieosiągalne inaczej niż androidem. Tak naprawdę trochę się obudzili z ręką w nocniku i straszą. Nie tworzenie konkurencyjnego systemu to ich błąd ale poszli na strumyk łatwych pieniędzy który może podeschnąć i straszą żeby się tak nie stało. Na androidzie nawet M$ zarabia. Wg mnie ani htc ani samsung ani obydwie firmy w sytuacji kiedy Google zacznie wypuszczać andro-motorole nie odnoszą skutków bo google popyt na androfony zaspokoi sam jak się na niego obrażą i zaczną tworzyć własną nisze to się mogą w niej pogrzebać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogą jeszcze pójść w open source, x11 + gtkplus + freesmartphone.org + debian/gentoo/SHR. Raj dla developerów. Zobaczcie ile powstało aplikacji na nokię n900 (Maemo - taki prawie debian) mimo, że nokia wypuściła tylko jeden (warty uwagi) telefon pod tą platformę.

 

Chyba czas wyciągnąć z szuflady i zupgrejdować OpenMoko (http://projects.goldelico.com/p/gta04-main/) ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak gravisrs wle na dowolny system z sdk mogę z palca wypluć z 30 aplikacji, przeliczne walut, kalkulator i inne pierdoły tu się ilość nie liczy bo dopiero przy wiekszej ilości zaczyna w jakośc przchodzić.

Androl ma znacznie więcej a pobrań ze hoho to ciągnie developerów.

Wg mnie na inne systemy jak win andro i ios nie ma o pisać. I htc musiał by sie bardzo natrudzić żeby nie skończyć z kilkoma tysiącami aplikacji napisanymi przez rożnych pasjonatów nie koniecznie nawet htc tylko innych rzeczy np nauka alfabetu morsea napisana prze jakiegoś krótkofalowca na system htc bo akurat taki miał.

To też jest marketing w takim sensie z firmy wydają kocie na rożne swoje aplikacje i to jest taka kula śniegowa, jak htc ze swoim systemem nie przekona ze jest 4rtym graczem na rynku to nim nie zostanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ujawniło swoją pilnie strzeżoną tajemnicę. Koncern, jako pierwszy dostawca chmury obliczeniowej i – prawdopodobnie – pierwszy wielki właściciel centrów bazodanowych, zdradził ile wody do chłodzenia zużywają jego centra obliczeniowe. Dotychczas szczegóły dotyczące zużycia wody były traktowane jak tajemnica handlowa.
      Firma poinformowała właśnie, że w ubiegłym roku jej centra bazodanowe na całym świecie zużyły 16,3 miliarda litrów wody. Czy to dużo czy mało? Google wyjaśnia, że to tyle, ile zużywanych jest rocznie na utrzymanie 29 pól golfowych na południowym zachodzie USA. To też tyle, ile wynosi roczne domowe zużycie 446 000 Polaków.
      Najwięcej, bo 3 miliardy litrów rocznie zużywa centrum bazodanowe w Council Bluffs w stanie Iowa. Na drugim miejscu, ze zużyciem wynoszącym 2,5 miliarda litrów, znajduje się centrum w Mayes County w Oklahomie. Firma zapowiada, że więcej szczegółów na temat zużycia wody przez jej poszczególne centra bazodanowe na świecie zdradzi w 2023 Environmental Report i kolejnych dorocznych podsumowaniach.
      Wcześniej Google nie podawało informacji dotyczących poszczególnych centrów, obawiając się zdradzenia w ten sposób ich mocy obliczeniowej. Od kiedy jednak zdywersyfikowaliśmy nasze portfolio odnośnie lokalizacji i technologii chłodzenia, zużycie wody w konkretnym miejscu jest w mniejszym stopniu powiązane z mocą obliczeniową, mówi Ben Townsend, odpowiedzialny w Google'u za infrastrukturę i strategię zarządzania wodą.
      Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Google'a do zmiany strategii zmusił spór pomiędzy gazetą The Oregonian a miastem The Dalles. Dziennikarze chcieli wiedzieć, ile wody zużywają lokalne centra bazodanowe Google'a. Miasto odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową. Gazeta zwróciła się więc do jednego z prokuratorów okręgowych, który po rozważeniu sprawy stanął po jej stronie i nakazał ujawnienie danych. Miasto, któremu Google obiecało pokrycie kosztów obsługi prawnej, odwołało się od tej decyzji do sądu. Później jednak koncern zmienił zdanie i poprosił władze miasta o zawarcie ugody z gazetą. Po roku przepychanek lokalni mieszkańcy dowiedzieli się, że Google odpowiada za aż 25% zużycia wody w mieście.
      Na podstawie dotychczas ujawnionych przez Google'a danych eksperci obliczają, że efektywność zużycia wody w centrach bazodanowych firmy wynosi 1,1 litra na kilowatogodzinę zużytej energii. To znacznie mniej niż średnia dla całego amerykańskiego przemysłu wynosząca 1,8 l/kWh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawnikom Google'a nie udało się doprowadzić do odrzucenia przez sąd pozwu związanego z nielegalnym gromadzeniem danych użytkowników przez koncern. Sędzia Lucy Koh uznała, że Google nie poinformował użytkowników, iż zbiera ich dane również wtedy, gdy wykorzystują w przeglądarce tryb anonimowy.
      Powodzi domagają się od Google'a i konglomeratu Alphabet co najmniej 5 miliardów dolarów odszkodowania. Twierdzą, że Google potajemnie zbierał dane za pośrednictwem Google Analytics, Google Ad Managera, pluginów oraz innych programów, w tym aplikacji mobilnych. Przedstawiciele Google'a nie skomentowali jeszcze postanowienia sądu. Jednak już wcześniej mówili, że pozew jest bezpodstawny, gdyż za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia okno incognito w przeglądarce, jest informowany, że witryny mogą zbierać informacje na temat jego działań.
      Sędzia Koh już wielokrotnie rozstrzygała spory, w które były zaangażowane wielkie koncerny IT. Znana jest ze swojego krytycznego podejścia do tego, w jaki sposób koncerny traktują prywatność użytkowników. Tym razem na decyzję sędzi o zezwoleniu na dalsze prowadzenie procesu przeciwko Google'owi mogła wpłynąć odpowiedź prawników firmy. Gdy sędzia Koh zapytała przedstawicieli Google'a, co koncern robi np. z danymi, które użytkownicy odwiedzający witrynę jej sądu wprowadzają w okienku wyszukiwarki witryny, ci odpowiedzieli, że dane te są przetwarzane zgodnie z zasadami, na jakie zgodzili się administratorzy sądowej witryny.
      Na odpowiedź tę natychmiast zwrócili uwagę prawnicy strony pozywającej. Ich zdaniem podważa ona twierdzenia Google'a, że użytkownicy świadomie zgadzają się na zbieranie i przetwarzanie danych. Wygląda na to, że Google spodziewa się, iż użytkownicy będą w stanie zidentyfikować oraz zrozumieć skrypty i technologie stosowane przez Google'a, gdy nawet prawnicy Google'a, wyposażeni w zaawansowane narzędzia i olbrzymie zasoby, nie są w stanie tego zrobić, stwierdzili.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ciągu ostatnich kilku miesięcy pojawiły się dziesiątki szkodliwych aplikacji dla Androida. Niektóre z nich trafiły do oficjalnego sklepu Play. Aplikacje zostały zarażone szkodliwym oprogramowaniem z rodziny Joker. Atakuje ono użytkowników Androida od końca 2016 roku, jednak obecnie stało się jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla tego systemu.
      Po zainstalowaniu Joker zapisuje użytkownika do drogich usług subskrypcyjnych, kradnie treści SMS-ów, listę kontaktów oraz informacje o urządzeniu. Już w lipcu eksperci donosili, że znaleźli szkodliwy program w 11 aplikacjach, które zostały pobrane ze sklepu Play około 500 000 razy.
      W ubiegłym tygodniu firma Zscaler poinformowała o odkryciu w Play 17 aplikacji zarażonych Jokerem. Zostały one pobrane 120 000 razy, a przestępcy stopniowo wgrywali aplikacje do sklepu przez cały wrzesień. Z kolei firma Zimperium doniosła o znalezieniu 64 nowych odmian Jokera, z których większość znajduje się w aplikacjach obecnych w sklepach firm trzecich.
      Joker to jedna z największych rodzin szkodliwego kodu atakującego Androida. Mimo że rodzina ta jest znana, wciąż udaje się wprowadzać zarażone szkodliwym kodem aplikacje do sklepu Google'a. Jest to możliwe, dzięki dokonywaniu ciągłych zmian w kodzie oraz s sposobie jego działania.
      Jednym z kluczowych elementów sukcesu Jokera jest sposób jego działania. Szkodliwe aplikacje to odmiany znanych prawdziwych aplikacji. Gdy są wgrywane do Play czy innego sklepu, nie zawierają szkodliwego kodu. Jest w nich głęboko ukryty i zamaskowany niewielki fragment kodu, który po kilku godzinach czy dniach od wgrania, pobiera z sieci prawdziwy szkodliwy kod i umieszcza go w aplikacji.
      Szkodliwy kod trafia i będzie trafiał do oficjalnych sklepów z aplikacjami. To użytkownik powinien zachować ostrożność. Przede wszystkim należy zwracać uwagę na to, co się instaluje i czy rzeczywiście potrzebujemy danego oprogramowania. Warto też odinstalowywać aplikacje, których od dawna nie używaliśmy. Oraz, tam gdzie to możliwe, wykorzystywać tylko aplikacje znanych dewelperów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed sądem federalnym w San Jose złożono pozew zbiorowy przeciwko Google'owi. Autorzy pozwu oskarżają wyszukiwarkowego giganta o to, że zbiera informacje o internautach mimo iż używają oni trybu prywatnego przeglądarki. Uważają, że Google powinien zapłacić co najmniej 5 miliardów dolarów grzywny.
      Zdaniem autorów pozwu problem dotyczy milionów osób, a za każde naruszenie odpowiednich ustaw federalnych oraz stanowych koncern powinien zapłacić co najmniej 5000 USD użytkownikowi, którego prawa zostały naruszone.
      W pozwie czytamy, że Google zbiera dane za pomocą Google Analytics, Google Ad Managera i innych aplikacji oraz dodatków, niezależnie od tego, czy użytkownik klikał na reklamy Google'a. Google nie może w sposóby skryty i nieautoryzowany gromadzić danych na temat każdego Amerykanina, który posiada komputer lub telefon, piszą autorzy pozwu.
      Do zarzutów odniósł się Jose Castaneda, rzecznik prasowy koncernu. Za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia przeglądarkę w trybie prywatnym, jest jasno informowany, że przeglądane witryny mogą śledzić jego poczynania, stwierdził.
      Specjaliści ds. bezpieczeństwa od dawna zwracają uwagę, że użytkownicy uznają tryb prywatny za całkowicie zabezpieczony przez śledzeniem, jednak w rzeczywistości takie firmy jak Google są w stanie nadal zbierać dane o użytkowniku i, łącząc je z danymi z publicznego trybu surfowania, doprecyzowywać informacje na temat internautów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google podsumowało jedną z najbardziej długotrwałych wojen, jaką stoczyło ze szkodliwym oprogramowaniem. W ciągu ostatnich trzech lat firma usunęła ponad 1700 aplikacji zarażonych różnymi odmianami szkodliwego kodu o nazwie Bread (Joker).
      Jego twórcy byli wyjątkowo uparci. Zwykle autorzy szkodliwego kodu przestają go wgrywać do Play Store gdy tylko zostanie on wykryty przez Google'a. Przestępcy stojący za Bread'em nie poddali się tak łatwo. Działali przez ponad trzy lata i co tydzień przygotowywali nową wersję szkodliwego kodu.
      Przez te trzy lata stosowali tę samą technikę – wprowadzali w kodzie serię niewielkich zmian, licząc na to, że uda się oszukać stosowane przez Google'a mechanizmy obronne. Zwykle się nie udawało, ale czasami przestępcy odnosili sukces. Na przykład we wrześniu ubiegłego roku ekspert ds. bezpieczeństwa, Aleksejs Kurpins znalazł w Play Store 24 różne aplikacje zarażone Jokerem. W październiku inny ekspert znalazł kolejną aplikację, a kilka dni później Trend Micro poinformował o odkryciu kolejnych 29 kolejnych zarażonych programów. Później znajdowano kolejne, w tym arkusze kalkulacyjne Google Docs.
      Jednak w większości wypadków mechanizmy Google'a działały dobrze i zablokowały ponad 1700 aplikacji, które miały zostać umieszczone w Play Store. Jak dowiadujemy się z wpisu na oficjalnym blogu, w pewnym momencie hakerzy użyli niemal każdej znanej techniki, by ukryć kod. Zwykle przestępcy posługiwali się jednorazowo 3–4 wariantami szkodliwego kodu. Jednak pewnego dnia próbowali wgrać aplikacja zarażone w sumie 23 odmianami kodu.
      Najbardziej skuteczną techniką zastosowaną przez twórców szkodliwego kodu było wgranie najpierw czystej aplikacji do Play Store, a następnie rozbudowywanie jej za pomocą aktualizacji zawierających już szkodliwy kod. Przestępcy nie ograniczali się jedynie do tego. Umieszczali na YouTube filmy z recenzjami, które miały zachęcić internautów do instalowania szkodliwych aplikacji.
      Jak informuje Google, twórcy Breada działali dla korzyści finansowych. Pierwsze wersje ich szkodliwego kodu miały za zadanie wysyłać SMS-y premium, z których przestępcy czerpali korzyści. Gdy Google zaostrzył reguły dotyczące korzystania przez androidowe aplikacje z SMS-ów, przestępcy przerzucili się na WAP fraud. Telefon ofiary łączył się za pomocą protokołu WAP i dokonywał opłat, którymi obciążany był rachunek telefoniczny. Ten typ ataku był popularny na na przełomie pierwszego i drugiego dziesięciolecia bieżącego wieku. Później praktycznie przestał być stosowany. Nagle, w roku 2017, wystąpił prawdziwy wysyp szkodliwego kodu, który znowu korzystał z tej techniki. Jak twierdzi Google, twórcy Breada byli najbardziej upartą i wytrwałą grupą przestępczą, która używała WAP fraud.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...