Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Wyginął przez zwierzęta, których nie mógł zabijać

Rekomendowane odpowiedzi

Wilk workowaty (Thylacinus cynocephalus) został całkowicie wytępiony do 1936 roku, ponieważ Europejczycy uznali go za szkodnika atakującego owce. Marie Attard z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii wykazała, że zwierzę miało za słabą żuchwę, by móc to naprawdę robić. Maksymalnie jego ofiary miały wielkość oposa.

Nasze badanie zademonstrowało, że dość słaba żuchwa wilka workowatego ograniczała jego łupy do mniejszych, bardziej zwinnych zwierząt. To niezwykła cecha jak na dużego drapieżnika, biorąc pod uwagę znaczną masę ciała (30 kg) i mięsożerność. Odnośnie do zdolności chwytania ofiary tak dużej jak owca, najnowsze odkrycia sugerują, że sprawę mocno rozdmuchano.

Fakt, że wilk nie radził sobie z większą zdobyczą, mógł przypieczętować jego tragiczny los i przyspieszyć wyginięcie. Kiedyś gatunek ten występował w całej Australii i Nowej Gwinei, ale do czasów przybycia Europejczyków zachował się już wyłącznie na Tasmanii. Jego habitaty dalej się kurczyły, zaczynało brakować jedzenia, a w dodatku ludziom płacono za jego zabijanie. Rząd Tasmanii zapewnił zwierzęciu ochronę dopiero w lipcu 1936 r., czyli na 2 miesiące przed śmiercią ostatniego T. cynocephalus (samicy) w zoo w Hobart.

Australijczycy wykorzystali symulacje komputerowe, by zobrazować naprężenia powstające w czaszce m.in. podczas gryzienia, rozrywania i ciągnięcia. Stworzyli modele dotyczące wilka workowatego oraz dwóch największych żyjących nadal w Australazji drapieżników-torbaczy: diabła tasmańskiego i niełaza wielkiego.

W porównaniu do innych torbaczy, podczas duszenia i gryzienia czaszka wilka workowatego podlegała o wiele większym naprężeniom. Możemy być dość pewni, że wilk musiał współzawodniczyć z innymi drapieżnikami-torbaczami o mniejsze ssaki, takie jak jamraje, walabie i oposy. Zwłaszcza wśród dużych drapieżników im bardziej wyspecjalizowany staje się gatunek, tym bardziej podatny jest na wyginięcie – podsumowuje dr Stephen Wroe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U nas natomiast PZŁ opowiada jak to domowe kanapowce masowo zabijają w lasach sarny i jelenie, co ma usprawiedliwiać strzelanie do psów i ich właścicieli przez członków PZŁ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wtrącę trochę w bok od tematu, ale o tych kanapowcach. Ogólnie zgadzam się, że PZŁ nie powinien kłaść nacisku na odstrzał kanapowców (albo w ogóle tego nie robić) .... jednak pochodzę z okolic, w których w pewnym okresie czasu bezpańskie psy lub też dołączające do nich gospodarskie psy (było to na wsi) poruszając się wieczorami, nocami i porankami w watahach zagryzały koty, łasice, lisy, sarny, piżmaki. Jak brakowało zwierzyny to i kurami i innymi zwierzętami hodowlanymi nie pogardziły.  Bezdomne i bezpańskie psy powinny być wyłapywane. Jeśli brak pieniędzy na ich utrzymanie to lepiej je uśpić (jest to bardziej humanitarne niż pod przykrywką humanitaryzmu pozwalanie na ich przetrzymywanie w warunkach często opłakanych).

 

Lubię koty i psy .... dlatego skręca mnie jak widzę te biedne zwierzaki hodowane w miastach. Te pieski upasione przez babcie do granic kalectwa. Koty hodowane w małych mieszkaniach i tuczone. Dlatego ja na razie nie mam zwierzaka bo nie mam warunków (moim zdaniem - bo inni mając gorsze warunki hodują) do jego utrzymania. Pewnie większość z was się ze mną nie zgodzi, ale ja inaczej postrzegam życie w zgodzie z naturą i dbanie o naturę. Trzeba to robić dobrze lub sobie dać spokój z udawaniem "eko" tylko dlatego, że temat jest na topie.

 

Wracając do tematu .... biorąc pod uwagę kiedy wilk workowaty wyginął może warto poszukać jakichś szczątków i na podstawie DNA odtworzyć gatunek. Byłby to wielki eksperyment dla genetyki i mógł by być korzystny ekologicznie - tak mi się skojarzył teraz artykuł o odtwarzaniu się populacji rysia w USA, bo odtworzono populację wilka, który z kolei ukrócił rozrost populacji kojotów. Zależności w przyrodzie są bardzo ciekawe. Ciekawe jak wyginięcie wilka workowatego wpłynęło na miejsca jego występowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wilk_workowaty

Jak widzisz, taką próbę podjęto. Ale to było już ze siedem lat temu, teraz zaś nic jakoś o tym nie słychać. Niestety, łatwiej chyba przyjdzie sklonować mamuta...

A tu stronka o wilku workowatym dla zainteresowanych:

http://www.naturalworlds.org/thylacine/naturalhistory/alleged_mainland_sightings_1.htm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2019 r. podczas ekspedycji speleologicznej do Sima de Marcenejas w północnej Hiszpanii odkryto czaszkę, na której widnieją ślady urazów - prawdopodobnie odniesionych w czasie walki - oraz, jak przypuszczają naukowcy, oponiaka. To pierwszy znany nam przypadek starożytnego oponiaka z Półwyspu Iberyjskiego. Artykuł hiszpańskiego zespołu na ten temat ukazał się w piśmie Virtual Archaeology Review.
      Czaszka datuje się na III-V w. n.e. (258-409 r.). Należała do mężczyzny, który w chwili śmierci miał ok. 30-40 lat.
      Czaszkę odkryli w lutym 2019 r. speleolodzy z grup Gaem, Takomano, Geoda, Flash i A.E.Get. Po przeanalizowaniu zebranego materiału zdecydowano, by drugi zespół eksploracyjny zajął się jej zlokalizowaniem i wydobyciem. Na miejscu okazało się, że leży ona w niewielkim zbiorniku wodnym.
      Po przetransportowaniu do Centro Nacional de Investigación sobre la Evolución Humana (CENIEH) czaszką zajęli się specjaliści z Laboratorio de Conservación y Restauración. Celem badań było ustalenie, na jakie choroby mógł cierpieć zmarły. Przeprowadzono m.in. mikrotomografię (CMT). Jak podkreślają naukowcy, zasadniczo CMT pozwoliła na wirtualną autopsję. Dzięki uzyskanym zdjęciom można było stworzyć model 3D.
      Wykryto 4 urazy (ślady gojenia wskazują, że powstały przed śmiercią). Trzy znajdowały się po zewnętrznej stronie czaszki, a jeden wewnątrz. Co istotne, zewnętrzne były zlokalizowane na górze głowy, powyżej linii kapeluszowej. Umiejscowienie takie nie jest typowe dla urazów spowodowanych przez wypadki, można więc wnioskować, że zadano je celowo w czasie walki. Najpoważniejsze obrażenie (L2) wykazuje cechy urazu zadanego za pomocą tępego narzędzia. Uraz L3 powstał zaś w wyniku uderzenia ostrym narzędziem. L4 mógł zostać natomiast wywołany narzędziem tępym lub ostrym.
      Czwarta zmiana znajduje się wewnątrz czaszki. Po przeanalizowaniu jej cech i porównaniu z różnymi procesami chorobowymi, w tym z infekcją, chorobami metabolicznymi bądź genetycznymi oraz nowotworami, uczeni doszli do wniosku, że prawdopodobnie ma ona związek z oponiakiem.
      [...] Odkrycie to daje nam wgląd w stan zdrowia dawnych populacji i rodzi fundamentalne pytanie o zdolność jednostki do przeżycia różnych chorób/zdarzeń i późniejszą jakość życia - podkreśla główny autor artykułu Daniel Rodríguez-Iglesias.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wilk workowaty to jedno z najbardziej znanych wymarłych zwierząt. Ten żyjący na Tasmanii drapieżnik został uznany przez Europejczyków za szkodnika i był intensywnie tępiony. Do tego stopnia, że ostatni potwierdzony zabity na wolności wilk zginął w 1930 roku, a ostatni znany przedstawiciel tego gatunku zmarł w zoo na Tasmanii w 1936 roku. Od tamtego czasu nie schwytano, nie zabito, ani nie potwierdzono spotkania żadnego wilka workowatego.
      Międzynarodowa grupa naukowa z Australii, Czech i USA przeprowadziła modelowanie komputerowe, z którego wynika, że w rzeczywistości wilk workowaty mógł żyć jeszcze w latach 80. XX wieku, a być może przetrwał nawet do końca wieku.
      Naukowcy oparli się w swojej pracy na 1237 doniesieniach o spotkaniu wilka workowatego lub jego śladów. Doniesienia te pochodziły z okresu od 1910 roku do czasów obecnych. Pod uwagę wzięto informacje z rządowych archiwów, opublikowanych raportów, doniesień prasowych, zbiorów muzealnych, korespondencji czy zeznań świadków. Każdą z obserwacji datowano, oznaczono miejsce jej dokonania, oceniono jej jakość oraz przypisano do odpowiedniej kategorii, np. „zauważony przez eksperta”, „zauważono ślady”. Na wspominane 1237 wpisów składało się m.in. 99 dowodów fizycznych oraz 429 doniesień ekspertów (tropicieli, rdzennych mieszkańców, naukowców, urzędników).
      Stworzone przez naukowców modele statystyczne wskazały, że mediana wyginięcia wilka workowatego przypada na lata 1999–2008, z najbardziej prawdopodobnym czasem zakończenia istnienia gatunku do końca lat 90. ubiegłego wieku. Badania wskazują, że jest bardzo mało prawdopodobne, by wilk workowaty wciąż występował na Ziemi – jak chcieliby tego entuzjaści gatunku, wciąż mający nadzieję, że przetrwał. Jednocześnie jednak sugerują, że żył on o kilkadziesiąt lat dłużej, niż dotychczas sądzono. Jak zauważyli autorzy badań, średnia roczna liczba obserwacji wilka pozostawała stała aż do końca lat 90. Zaczęła się zmniejszać po roku 2000.
      Los ostatnich wolno żyjących przedstawicieli danego gatunku rzadko jest znany ludziom. Szczególnie jest to prawdziwe dla wilka workowatego, który w przeszłości był szeroko rozpowszechniony na Tasmanii, ale żył w niewielkim zagęszczeniu. Ostatni członkowie tego gatunku prawdopodobnie wiedzieli, że spotkanie z człowiekiem może skończyć się dla nich tragicznie, dlatego tym bardziej unikali interakcji, czytamy w artykule Resolving when (and where) the Thylacine went extinct.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W niewielkim XIV-wecznym kościele Santa Luciella ai Librai w Neapolu oglądać można tajemniczą „czaszkę z uszami”. Jej wygląd przypomina czaszkę z rzymskiej mozaiki przedstawiającej Koło Fortuny, na której widzimy bogactwo i biedę zamieniające się miejscami, ulotność ludzkiego życia i wciąż bliską śmierć. Czaszka to wyraźne nawiązanie do motta „memento mori”. A fakt, że posiada „uszy” od lat fascynuje ludzi. Teraz włoskim naukowcom się rozwiązać jej tajemnicę.
      Niezwykła czaszka znajduje się w hypogeum, podziemnym pomieszczeniu grzebalnym, do którego można zejść po schodach z zakrystii. Tam, na kamiennych półkach, znajdują się liczne czaszki, w tym ta najbardziej niezwykła – z uszami.
      Badania metodą radiowęglową wykazały, że czaszka pochodzi z lat 1631–1668, a dzięki analizom antropologicznym wiemy, że należała ona do dorosłego mężczyzny. Do dzisiaj zachowała się mózgoczaszka i kości nosowe. Brakuje zaś reszty twarzoczaszki.
      Jednak z części, która się zachowała, widzimy, że mężczyzna nie rozwijał się prawidłowo. Na czaszce nie widać szwu strzałkowego, zidentyfikowano natomiast gąbczaste obszary zmian porotycznych sklepienia czaszki (hyperostosis porotica), które wskazują na niedobory w organizmie, głównie pierwiastków i witamin.
      Co jednak z najbardziej interesującą cechą czaszki, jej „uszami”? Okazało się, że to kości skroniowe, które wypchnięto na zewnątrz. Wyglądają jak uszy, dlatego też przez długi czas sądzono, że czaszka zmumifikowała się z uszami. Nadawało jej to niezwykły niesamowity wygląd.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      National Film and Sound Archive of Australia (NFSA) zaprezentowało po raz pierwszy zrekonstruowane cyfrowo nagranie przedstawiające wilka workowatego. To ostatni znany zachowany film z tym zwierzęciem. Powstał w 1935 r.
      Specjaliści z NFSA podkreślają, że zachowały się nieliczne źródła filmowe dot. wilka workowatego. Łącznie dają one nieco ponad 3 min czarno-białego, niemego nagrania. Wszystkie przedstawiają wilki tasmańskie w niewoli. Wykonano je w 2 miejscach: Beaumaris Zoo w Hobart i London Zoo. Teraz pula nagrań Thylacinus cynocephalus powiększa się o kolejne 21 sekund.
      Nagranie ujawnione przez NFSA w rozdzielczości 4K pochodzi z filmu podróżniczego Tasmania the Wonderland, nakręconego prawdopodobnie przez Sidneya Cooka.
      Na filmiku widać Benjamina z Beaumaris Zoo (zamknięto je w 1937 r.), który krąży po swoim wybiegu. Opiekun Arthur Reid i współpracownik stukają w siatkę, by sprowokować samca do działania.
      Nieznany narrator wspomina, że zwierzę jest rzadkie. To jedyny profesjonalnie wyprodukowany dźwiękowy film, który pokazano publiczności, gdy okaz nadal żył w niewoli.
      Wg NFSA, Tasmania the Wonderland zostało nakręcone przez Sidneya Cooka (1873-1937) z Brisbane. Zachowało się ok. 9 min filmu podróżniczego. Niestety, materiał jest niekompletny, nie ma też napisów końcowych.
      Dzięki potwierdzeniu roku 1935 r. jako daty nakręcenia wiadomo, że film powstał ponad 12 miesięcy po wcześniejszym ostatnim potwierdzonym nagraniu wilka workowatego z grudnia 1933 r. Datę powstania filmu ustalono, bo w "dzienniku z podróży" pojawiają się doroczny Dzień Regat na rzece Derwent (6 lutego) oraz parowiec Tacoma Star, który zacumował w Hobart 22 marca 1935 r.
      Ostatni żyjący w niewoli wilk workowaty przeżył jeszcze 18 miesięcy po nakręceniu filmu.
      Podczas wizyty na Tasmanii na początku 1935 r. Cook mógł liczyć na wsparcie lokalnego rządu przy produkcji filmu dźwiękowego, który planował wyświetlić na kontynencie dzięki swojej rozbudowanej sieci kontaktów.
      Przybył do Hobart 17 stycznia 1935 r. Po wyspie podróżował przez kolejne 3 miesiące, uwieczniając różne miejsca, w tym Hobart i Launceston, część zachodniego wybrzeża, a także Devonport, Burnie i Scottsdale.
      Miejscowe gazety wskazywały, że od lat brakowało dobrego filmu promocyjnego o wyspie. Powrót Cooka po 11 latach od nakręcenia jego poprzedniego tasmańskiego filmu z podróży uznano więc za wiadomość godną opisania. Niestety, w zbiorach NFSA zachowała się tylko część dotycząca Hobart i okolic.
      The Age donosiło, że Cook wyświetlał swój (nienazwany) tasmański film na Narodowej Wystawie Królewskiej w Brisbane we wrześniu 1935 r.
      Ponieważ wilki workowate żyły także w innych zoo, specjaliści z NFSA mają nadzieję, że uda się znaleźć następne nagrania z innych kolekcji.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W wełnie merynosów zidentyfikowano związek, który wabi muchy Lucilia cuprina. To przełom, gdyż muszyce, choroby spowodowane żerowaniem larw, stanowią w Australii duży problem. L. cuprina, australijskie owcze muchy mięsne, składają jaja na skórze zwierząt. Rozwijające się tam larwy sprzyjają zakażeniom, które niekiedy prowadzą nawet do śmierci. Teraz będzie można pomyśleć o hodowli owiec opornych na ataki much.
      Pracami kierowali naukowcy z Uniwersytetu Australii Zachodniej. Artykuł na temat odkrycia opublikowano na łamach Medical and Veterinary Entomology.
      Opisywane badanie jest krokiem we właściwym kierunku, ku czystszemu, bardziej ekologicznemu i etycznemu podejściu do walki z muszycą [wcześniej hodowcy posługiwali się np. diazinonem] - opowiada prof. Phil Vercoe.
      Jeśli przyszłe badania pokażą, że zapach wełny jest dziedziczny, związki, które zidentyfikowaliśmy, mogą wskazać skuteczniejszy sposób hodowli owiec opornych na muszycę.
      To ważna kwestia dla przemysłu, ponieważ na tej drodze dałoby się poprawić produktywność i dobrostan owiec oraz ograniczyć koszty muszycy, które zgodnie z oszacowaniami sięgają 280 mln dolarów rocznie.
      Dr Johan Greeff z Departamentu Przemysłu Podstawowego i Rozwoju Regionalnego dodaje, że odkrycie może doprowadzić do opracowania prostego testu bazującego na wykrywaniu pewnych związków lotnych z owczej wełny. Dzięki temu będzie się dało stwierdzić, czy konkretny osobnik przyciąga L. cuprina.
      Nasze badanie jasno pokazuje, że u merynosów występują indywidualne różnice w chemicznym składzie wełny. Wełna owiec atrakcyjnych dla much zawiera lotne związki, które nie występują w wełnie zwierząt nieatrakcyjnych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...