Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Przed czterema miesiącami informowaliśmy o badaniach przeprowadzonych przez prestiżowy Cornell University, z których wynikało, że gaz łupkowy zanieczyszcza atmosferę gazami cieplarnianymi bardziej niż węgiel. Teraz uczeni z innej znanej uczelni - Carnegie Mellon University - przygotowali raport, który przeczy ustaleniom ich kolegów z Cornell.

W artykule opublikowanym w Environmentla Research Letters czytamy, że emisja gazów cieplarnianych z gazu uzyskiwanego z łupków z formacji Marcellus jest o 3% większa od emisji z konwencjonalnego gazu, a wartość ta mieści się w zakresie dopuszczalnego błędu w badaniach.

Problem z określeniem wpływu wydobycia i wykorzystania gazu łupkowego na środowisko polega na zbyt małej ilości dostępnych danych. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) przygotowała propozycję, zgodnie z którą firmy zajmujące się eksploatacją gazu łupkowego miałyby zostać zobowiązane do zbierania danych na temat całkowitej emisji do środowiska - od początku jego wydobycia do momentu, gdy zostanie wykorzystany przez odbiorcę końcowego.

Obecnie wiadomo, że podczas spalania gazu emisja dwutlenku węgla jest o 50% mniejsza niż podczas spalania węgla. Wielką niewiadomą jest jednak emisja, do której dochodzi przed spaleniem gazu. W procesie jego wydobycia wykorzystuje się dużo wody i energii oraz dochodzi do uwolnienia metanu do atmosfery.

Uczeni z Carnegie Mellon, którzy zajęli się tym problemem, szacują jednak, że cały proces eksploatacji i wykorzystania gazu łupkowego z formacji Marcellus przyczynia się do zanieczyszczenia środowiska w takim samym stopniu, co eksploatacja i wykorzystanie gazu konwencjonalnego.

Naukowcy rozpoczęli swoje badania już od etapu przygotowań do wydobycia. Ocenili wpływ na środowisko wszelkich działań podejmowanych jeszcze zanim rozpocznie się wiercenie studni, a zatem szacowali np. wpływ budowy dróg dojazdowych. Szacowali też, co dzieje się podczas hydraulicznego kruszenia skał czy przetwarzania gazu, zanim zostanie on wykorzystany. W końcu doszli do wniosku, że przygotowanie, wydobycie, przetwarzanie, dystrybucja i spalanie gazu łupkowego nie stwarzają większego zagrożenia niż te same działania podejmowane z gazem ziemnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda jak by eksperci chcięli siać dezinformację :) Problem z gazem łupkowym nie leży w zanieczyszczeniu generowanym podczas spalania tylko podczas wydobycia tzj wypłukiwania z użyciem wody z dodatkiem chemikaliów ułatwiających jego rozpuszczenie w wodzie. Podczas tego procesu dochodzi do zanieczyszczenia wód gruntowych roztworem stosowanym do wydobycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda jak by eksperci chcięli siać dezinformację :) Problem z gazem łupkowym nie leży w zanieczyszczeniu generowanym podczas spalania tylko podczas wydobycia tzj wypłukiwania z użyciem wody z dodatkiem chemikaliów ułatwiających jego rozpuszczenie w wodzie. Podczas tego procesu dochodzi do zanieczyszczenia wód gruntowych roztworem stosowanym do wydobycia.

 

Pierwsze słyszę aby gaz ziemny dało się wydobywać rozpuszczając go w wodzie... Woda jest stosowana do kruszenia skał a środki chemiczne stosowane do tego to przeważnie proste sole nieorganiczne które mają poprawić zwilżalność skał przez wodę, a tym samym ułatwić wypychanie gazu ze szczelin. W dodatku dodawanie związków o budowie jonowej zwiększających polarność wody w ogólnym przypadku ZMNIEJSZA rozpuszczalność węglowodorów w niej.

Rozpuszczalność metanu w wodzie to jakieś 3,5 mg/100cm3 - czyli raczej nie dużo, jakikolwiek proces który zakładałby ekstrakcję gazu ziemnego z takiego rozcieńczenia byłby z góry nie opłacalny. Bo ilość energii zużywanej na samo przetłoczenie takiej ilości wody byłaby dużo większa niż ilość otrzymanego tą metodą gazu ziemnego.

 

Poza tym jak dla mnie wody znajdujące się 3,5-5,5 km pod ziemią to raczej wody podziemne, a nie gruntowe.

Najgłębsze ujęcie wody w Polsce jest podobno nieco poniżej 300 metrów. Żeby się dostać do tych chemikaliów które tak bardzo zatruwają środowisko trzeba by było zejść jeszcze przynajmniej z te 3 kilometry. Jeżeli chodzi o transport wody i zanieczyszczeń przez nią, to ta droga w momencie gdy przeciska się ona przez skały zajmie jej pewnie z kilka tysięcy lat w czasie których woda ta wzbogaci się o te składniki z których są zbudowane skały, a pozostawi w nich to co niosła ze sobą a było "obcego".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teorie o szkodliwości/nieszkodliwości gazu łupkowego na wodę  zweryfikuje praktyka i oby nie na naszej pięknej ziemii, a w gwoli sprostowania jedno z ujęć wody w mieście Łodzi sięga 900m.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przypomina mi to kampanię oczerniania producentów masła przez producentów margaryny i vice versa. wszyscy podpierali się "niezależnymi ekspertami" i "rzetelnymi" badaniami. trwało to czas jakiś, aż nagle ucichło. myślę, że i tu w końcu będzie podobnie, gdy Rosjanie pogodzą się w końcu z częściową stratą rynku. najwyżej podniosą cenę i tak wyjdą na swoje.

 

wg mnie powinniśmy stworzyć instalacje, wykształcić kadrę, ale samo wydobycie utrzymywać tylko na minimalnym poziomie technologicznym. mając taki argument w ręku, zawsze łatwiej prowadzić rozmowy w sprawie nowych kontraktów i cen, a w razie spadku ciśnienia w rurociągu od naszych wschodnich przyjaciół, w ciągu kilku dni uzupełnić braki w sieci zwiększonym wydobyciem własnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ken Busseler, chemik z Woods Hole Oceanographic Institute, poinformował o wynikach badań nad wpływem katastrofy elektrowni atomowej w Fukushimie na pobliskie środowisko oceaniczne. W miesiąc po katastrofie w oceanie w miejscu zrzutu wody z elektrowni stwierdzono, że stężenie cezu-137 jest o 45 000 000 razy większe niż normalnie. Jednak w związku z ruchem wód szybko zaczęło ono spadać. W lipcu, cztery miesiące po wypadku, stężenie przekraczało normę już „tylko“ 10 000 razy.
      Najnowsze analizy wykazują, że woda nie stanowi już zagrożenia dla ludzi i zwierząt. Jednak, jak ostrzega Busseler, osady morskie mogą być groźne przez wiele dziesięcioleci. Uczonego martwi jeszcze coś. Od lipca poziom cezu-137 w wodzie utrzymuje się na niemal stałym poziomie. Jego zdaniem, skażona woda wciąż wpływa do oceanu. To najprawdopodobniej woda, która wcześniej wsiąkła w grunt. Wraz z osadami dennymi będzie ona przez długie lata stanowiła zagrożenie.
      Firma TEPCO, operator elektrowni w Fukushimie, ujawniła, że w grunt mogło wsiąknąć nawet 45 ton wody skażonej strontem. Pierwiastek ten koncentruje się w kościach i wywołuje ich nowotwory. Zagrożeniem dla człowieka mogą być zatem małe ryby, które są spożywane wraz z ośćmi.
      Jak pamiętamy, morska woda była wykorzystywana do awaryjnego chłodzenia reaktorów po katastrofie. Mniej skażoną wodę odprowadzano bezpośrednio do oceanu, by zrobić w zbiornikach miejsce na wodę bardziej skażoną. Jednak jej część również wyciekła.
      FIrma TEPCO od czasu wypadku regularnie bada próbki wody. Buesseler i inni naukowcy przygotowali właśnie analizę tych danych. Szczególne obawy budzi cez-137, którego okres połowicznego rozpadu wynosi aż 30 lat. Dla Japończyków, to nie pierwsze zagrożenie tego typu. ZSRR od lat 50. ubiegłego wieku pozbywał się odpadów nuklearnych wrzucając je do oceanu. W latach 60. duże ilości cezu-137 pochodzącego z sowieckiej armii, zostały zatopione niedaleko Japonii. Prowadzone w 2010 roku badania wykazały, że jego koncentracja spadała już do 1,5 Bq/m3. Tymczasem wyciek z Fukushimy spowodował koncentrację rzędu 68 milionów Bq/m3. Nigdy wcześniej takie ilości pierwiastków radioaktywnych nie były obecne w oceanie.
      Naukowcy wzywają do przeprowadzenia badań osadów morskich. Jest to ważne także i z tego powodu, że w japońskiej kuchni dużą rolę odgrywają owoce morza. Tymczasem żyjące przy dnie zwierzęta mogą być przez dziesięciolecia wystawione na zwiększone dawki promieniowania, co w efekcie może zagrozić ludziom.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Obecnie stosowana metoda pozyskiwania gazu łupkowego znacząco zwiększa zanieczyszczenie wody pitnej metanem. Kruszenie hydrauliczne polega na wpompowywaniu w skały mieszaniny wody, środków chemicznych i piasku. Pozwala to na pozyskanie metanu ze skał. Jednak rosnąca popularność tej metody (szacuje się, że do roku 2035 aż 47% gazu wydobywanego w USA będzie pozyskiwane tą metodą), rodzi coraz większe obawy o jej wpływ na środowisko. Właściciele domów położonych w pobliżu miejsc wydobycia skarżą się, że woda pitna zostaje zanieczyszczona metanem lub wodą używaną podczas kruszenia.
      Biogeochemik Robert Jackson i jego koledzy z Duke University, przeprowadzili badania zawartości metanu w 60 studniach głębinowych w Pennsylvanii i stanie Nowy Jork.
      Odkryli, że koncentracja metanu w 34 studniach położonych w odległości ponad 1 kilometra od miejsc wydobycia gazu łupkowego wynosiła około 1,1 miligrama na litr wody. Tymczasem w 26 studniach zlokalizowanych nie dalej niż 1 km od miejsca wydobycia stężenie metanu wynosiło średnio 19,2 miligrama na litr. Analizy węgla zawartego w metanie wykazały, że jest to ten sam gaz, który jest wydobywany podczas kruszenia hydraulicznego.
      W USA dopuszczalna ilość metanu w wodzie pitnej nie jest ściśle regulowana. Urzędowe zalecenia mówią o potrzebie oczyszczania wody z metanu, gdy jej poziom waha się od 10 do 28 miligramów na litr.
      Naukowcy przyznają, że nie wiedzą, w jaki sposób gaz z miejsc wydobycia przedostaje się do wody pitnej.
      Robert Howarth z Cornell University mówi, że badania prowadzone na Duke są pierwszymi, które w obiektywny, naukowy sposób wykazały zwiększenie koncentracji metanu w wodzie pitnej wskutek wydobycia gazu łupkowego. Jego zdaniem jest to powód, by zastanowić się nad dopuszczalnością metody kruszenia hydraulicznego.
      Badania Jacksona z pewnością zostaną wykorzystane w najbliższym czasie. Do 30 czerwca obowiązuje, wydane przez byłego gubernatora stanu Nowy Jork, moratorium na wykorzystanie kruszenia hydraulicznego w odwiertach horyzontalnych, w których używa się ponad 300 000 litrów płynu. Przed podjęciem decyzji o ewentualnym utrzymaniu moratorium władze przedstawią własne badania dotyczące wpływu tej metody na środowisko naturalne.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Oritsunagumono (dosł. "rzeczy złożone i połączone) to wyjątkowa kolekcja origami. Takayuki Hori wykorzystał przezroczyste arkusze, by pokazać, jak zanieczyszczenia zagrażają przedstawicielom japońskiej fauny przybrzeżnej. Najpierw nadrukowano na nich fragmenty szkieletu oraz obiekty często połykane przez zwierzęta, a następnie złożono, nadając odpowiednie kształty.
      Niektórzy nazywają kolekcję rentgenowskim origami, bo modele wyglądają na przygotowane z wywołanej przez radiologa kliszy. Kości są czarne lub utrzymane w odcieniach szarości, podczas gdy połknięte przedmioty mają jaskrawe barwy. Na wystawie nad każdym trójwymiarowym modelem na ścianie wisi oprawiona rozrysowana siatka do złożenia (co nieco przypomina siatki sześcianów czy innych wielościanów). Oritsunagumono robi spore wrażenie dzięki wysiłkom oświetleniowca. Modele stoją na postumencie, w którym jarzy się tylko ścianka wchodząca w kontakt ze zwierzęciem. To jedyne źródło światła w pomieszczeniu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gaz naturalny jest postrzegany jako paliwo bardziej przyjazne środowisku niż węgiel. Biorąc bowiem pod uwagę wartość energetyczną metanu, głównego składnika naturalnego gazu, ma skutkować mniejszą niż w przypadku węgla emisją CO2 do atmosfery. Stąd też, m.in., rosnące zainteresowanie gazem łupkowym. I stąd też olbrzymia burza, jaką wywołały badania uczonych z Cornell University, które zostaną opublikowane w najbliższym numerze pisma Climate Change.
      Uczeni z Cornell dowodzą bowiem, że w perspektywie 20 lat gaz łupkowy może przynieść środowisku więcej szkody niż spalanie węgla. Tradycyjne źródła gazu też są zagrożeniem, ale szczególnie niebezpieczny ma być właśnie gaz łupkowy, który w najbliższej przyszłości stanie się głównym źródłem gazu wydobywanego w USA.
      Gaz łupkowy bardziej zanieczyści atmosferę z powodu wykorzystywanych metod produkcji, które już podczas wydobycia prowadzą do emisji metanu do atmosfery. Jak uważa biogeochemik Robert Howarth i jego koledzy, od 0,6 do 3,2% gazu łupkowego trafia do atmosfery podczas procesu wydobycia. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że zawiera on metan, gaz znacznie silniej wpływający na globalne ocieplenie niż dwutlenek węgla.
      Badania zespołu Howartha już zostały skrytykowane przez firmy zajmujące się wydobyciem gazu. Badania są niewiarygodne i pełne sprzeczności. Ich główny autor jest biologiem ewolucyjnym i aktywistą organizacji sprzeciwiających się wydobyciu gazu naturalnego, a jako taki nie jest wiarygodny - mówi Russell Jones, doradca ekonomiczny American Petroleum Institute.
      Niezależni eksperci zgadzają się, że badania są co najmniej kontrowersyjne, a jednym z największych problemów jest przyjęcie 20-letniego horyzontu czasowego. To prawda, że metan ma ponad 70-krotnie silniejszy wpływ na ocieplenie niż dwutlenek węgla - mówią. Jednak, dodają, trzeba pamiętać, że metan rozpada się w atmosferze. Po 100 latach jest on tylko 25-krotnie silniejszy, podczas gdy dwutlenek węgla utrzymuje się przez setki lub tysiące lat.
      Inni eksperci nie są jednak aż tak krytyczni. Zauważają, że główna krytyka związana jest z... relacjami prasowymi, wyciągającymi z raportu najbardziej sensacyjne stwierdzenia. Alan Krupnick z Resources for the Future stwierdza, że badania nie mówią o tym, że gaz naturalny jest gorszy. „Zaprezentowano tam wyniki symulacji dla dwóch okresów - 20-letniego i 100-letniego" - mówi. Zwraca też uwagę, że w okresie 100-letnim gaz łupkowy nadal jest bardziej szkodliwy niż spalanie węgla, co rzeczywiście każe stawiać pod znakiem zapytania ekologiczne argumenty wysuwane przez jego zwolenników.
      Zdaniem krytyków badań, Howarth nie powinien porównywać dżuli, a kilowatogodziny wyprodukowanej energii. Jeśli by to zrobił, badania wykazałyby, że gaz łupkowy jest bardziej ekologiczny. Zgadzają się jednak z uczonym z Cornell, iż konieczne są badania pól wydobycia gazu. Niektóre z nich są podziurawione jak szer szwajcarski, a przez nieużywane otwory do atmosfery może trafiać metan.
      Sam Howarth przyznaje, że konkretne dane to poważna słabość jego badań. Zgadzam się z tym, że dane nie są takie, jakie powinny być. Ale mam nadzieję, że ten raport wymusi na przemyśle wydobywczym, by w końcu udostępnił swoje dane, których obecnie nie chce ujawnić. Dzięki temu każdy z nas będzie dysponował lepszym materiałem niż to, co udało mi się uzyskać.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...