Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kłusownicy wybiją konie Przewalskiego z Czarnobyla?

Rekomendowane odpowiedzi

Krytycznie zagrożony koń Przewalskiego (Equus przewalskii) ze strefy zamkniętej w Czarnobylu może wyginąć wskutek działań kłusowników. Naukowcy ujawniają, że ludzie zabijają więcej tych niezwykle rzadkich zwierząt, niż się ich rodzi.

W latach 1998 i 1999 w strefie uwolniono 31 koni Przewalskiego z miejscowego zoo i rezerwatu. Jak tłumaczą specjaliści z SSSIE EcoCentre (State Specialised Scientific & Industrial Enterprise "Chornobyl Radioecological Centre"), miały one zwiększyć tutejszą bioróżnorodność.

Prof. Tim Mousseau z Uniwersytetu Południowej Karoliny, który prowadzi badania w strefie zamkniętej, potwierdza, że ostatnimi czasy populacja koni Przewalskiego staje się coraz mniejsza. Tłumaczy to biedą okolicznych mieszkańców, dla których łatwo dostępne końskie mięso może stanowić dużą pokusę. Ponadto amerykański biolog podważa zasadność reintrodukcji cennego gatunku na skażonym obszarze.

Przed atakami kłusowników czarnobylskie E. przewalskii radziły sobie nadzwyczaj dobrze. Jak wyliczyli autorzy raportu, który ukazał się na łamach Biuletynu Moskiewskiego Stowarzyszenia Naturalistów, między 1998 a 2007 r. w strefie urodziło się 86 koni Przewalskiego. W 2003 r. w okolicach Czarnobyla żyło 65 osobników, jednak w ciągu kolejnych 4 lat liczebność populacji spadła prawie o połowę.

Igor Chizhevsky z EcoCentre potwierdza, że znaleziono kilka ciał koni Przewalskiego zabitych przez kłusowników. Naukowcy obawiają się zmniejszenia różnorodności genetycznej stada i chowu wsobnego. Nie wiadomo, ile dokładnie koni żyje obecnie w strefie, ponieważ od 3 lat nich ich nie zliczał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość simian raticus

Koninę zjeśc, a kobyłę wydoić! Rozmnożyć na ranczo koniowate!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ostatnim czasie ukazały się dwa istotne badania dotyczące potencjalnych skutków zdrowotnych awarii w Czarnobylu. Autorzy jednego z badań nie znaleźli dowodów na to, by wystawienie na promieniowanie rodziców skutkowało zmianami genetycznymi u dzieci. Z kolei autorzy drugiego ze studiów udokumentowali zmiany genetyczne w guzach nowotworowych u ludzi z nowotworem tarczycy, którzy jako dzieci lub w życiu płodowym zostali wystawieni na promieniowanie z uszkodzonej elektrowni.
      Badania nad wpływem promieniowania na ludzkie zdrowie są prowadzone od czasu zrzucenia bomb atomowych na Hiroshimę i Nagasaki. Ponownie bardziej intensywnie zajęto się tą kwestią po awarii w Czarnobylu, a nstępnie w Fukushimie, mówi Stephen J. Chanock, dyrektor Wydziału Epidemiologii i Genetyki Nowotworów (DCEG) w amerykańskim Narodowym Instytucie Raka. W ostatnim czasie postęp w technologiach sekwencjonowania DNA pozwolił nam na zbadanie tych ważnych kwestii.
      W wyniku awarii w Czarnobylu miliony ludzi zostały narażone na kontakt z radioaktywnymi zanieczyszczeniami. Autorzy obu wspomnianych badań przeanalizowali próbki pobrane przed laty od mieszkańców Ukrainy.
      Autorzy pierwszego z nich chcieli dowiedzieć się, czy kontakt z promieniowaniem jonizującym z Czarnobyla doprowadził do pojawienia się zmian genetycznych, które zostały przekazane z rodziców na dzieci. W tym celu doktor Chanock i jego zespół przeanalizowali genomy 130 osób urodzonych w latach 1987–2002 oraz 105 par ich rodziców. Rodzice ci to osoby, z których co najmniej jedno albo brało udział w likwidacji skutków katastrofy, albo też było ewakuowane, gdyż mieszkało w pobliżu miejsca wypadku. Naukowcy szukali u ich dzieci mutacji de novo. To typ zmian genetycznych, które pojawiają się losowo w komórkach rozrodczych i mogą być przekazywane dzieciom, ale które nie występują u rodziców.
      Badania nie wykazały obecności zwiększonej liczby mutacji de novo u dzieci urodzonych pomiędzy 46. tygodniem a 15. rokiem po tym, jak ich rodzice zostali narażeni na promieniowanie z Czarnobyla. U dzieci takich rodziców liczba mutacji de novo nie była większa niż w całej populacji. Stwierdzono zatem, że wystawienie na działanie promieniowania jonizującego nie miało w tym przypadku zauważalnego wpływu na zdrowie kolejnych pokoleń. To bardzo dobra wiadomość dla osób, które żyły w okolicach Fukushimy w czasie wycieku. Wiadomo, że poziom promieniowania był tam niższy niż promieniowania z Czarnobyla, mówi Chanock.
      Autorzy drugich badań przeanalizowali zaś zmiany genetyczne w guzach raka tarczycy u 359 osób, które jako dzieci lub w życiu płodowym zostały narażone na promieniowanie z Czarnobyla. Wyniki analiz porównano z analizą u 81 osób, które urodziły się ponad 9 miesięcy po wypadku. Zwiększone ryzyko rozwoju raka tarczycy było bowiem jedną z najpoważniejszych obaw związanych z wypadkiem.
      Energia promieniowania jonizującego rozrywa wiązania chemiczne w DNA, prowadząc do różnego typu uszkodzeń. Najpierw autorzy wspomnianych badań zauważyli w guzach tarczycy szczególny rodzaj uszkodzeń DNA. Związek pomiędzy tym rodzajem uszkodzeń a wystawieniem na promieniowanie jonizujące był tym silniejszy, im młodsze było dziecko wystawione na promieniowanie. Następnie badacze zidentyfikowali kluczowe geny, zmiany w których prowadzą do rozwoju nowotworów. Tego typu geny zostały zidentyfikowane w przypadku 95% guzów. Niemal wszystkie zmiany dotyczyły genów z tego samego szlaku sygnałowego zwanego kinazy aktywowane mitogenami (MAPK).
      Zestaw genów zmienionych pod wpływem promieniowania jonizującego jest podobny do genów, o których wiemy, iż zmiany w nich prowadzą do rozwoju nowotworu tarczycy. Jednak badacze zauważyli w tym przypadku zmianę w rozkładzie typów mutacji. W przypadku promieniowania jonizującego z Czarnobyla, nowotwór tarczycy, który rozwinął się w wyniku wystawienia w dzieciństwie na wyższe dawki promieniowania z większym prawdopodobieństwem rozwija się w wyniku fuzji genów. Tymczasem u ludzi, którzy nie byli wystawieni na promieniowanie jonizujące lub byli wystawieni na niskie dawki promieniowania, dochodziło do mutacji punktowych.
      Najbardziej ekscytującym elementem naszych badań była możliwość powiązania charakterystyk genetycznych guza z informacją o dawce promieniowania, czyli czynnikiem ryzyka wystąpienia nowotworu, mówi Lindsay M. Morton, zastępca Wydziału Epidemiologii Radiacji w DCEG. Uczona podkreśla, że przeprowadzenie badań było możliwe dzięki utworzeniu przed około 20 laty Chernobyl Tissue Bank, który umożliwił wykorzystanie najnowocześniejszych technik do zbadania tkanek pobranych przez laty od mieszkańców Ukrainy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ukraina stara się, by Czarnobyl został ogłoszony miejscem Światowego Dziedzictwa UNESCO. Oficjalna propozycja, by część strefy Czarnobylskiej (Strefa Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej) stała się światowym dziedzictwem ma pojawić się w marcu. UNESCO zapewne nie podejmie decyzji przed rokiem 2023.
      Zgodnie z obowiązującymi zasadami miano Światowego Dziedzictwa może otrzymać miejsce, które cechuje się „wybitnymi uniwersalnymi wartościami” i spełnia co najmniej jeden z 10 innych warunków, takich jak „reprezentowanie mistrzowskiego dzieła ludzkiego geniuszu”, „noszenie unikatowego lub co najmniej wyjątkowego świadectwa [...] cywilizacji, która zniknęła” czy też „bycie wyjątkowym przykładem budynku, architektury, technologii lub krajobrazu stanowiącym znaczący etap w historii człowieka”.
      Władze Ukrainy mówią, że uznanie zony za Światowe Dziedzictwo zarówno pobudzi turystykę jak i pomoże ją regulować. W ubiegłym roku Czarnobyl odwiedziła rekordowa liczba 124 000 turystów. Ten wzrost miał częściowo związek z popularnym mini-serialem „Czarnobyl” HBO.
      Poziom promieniowania wokół Czarnobyla jest na tyle duży, że ludzie będą mogli mieszkać tam bezpiecznie dopiero za 24 000 lat. Organizatorzy wycieczek zapewniają jednak, że krótki pobyt tam jest bezpieczny, a podczas wizyty turyści przyjmują mniejszą dawką promieniowania niż w czasie prześwietlenia klatki piersiowej.
      Przedsiębiorstwa korzystające z ruchu turystycznego mają też nadzieję, że pozytywna decyzja UNESCO skłoni władze do wyremontowania opuszczonej infrastruktury.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Parku Narodowym Wirunga we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga powstał pododdział psów do tropienia kłusowników zabijających słonie. W zeszłym tygodniu bloodhoundy wzięły udział w pierwszej akcji. Zakończyła się sukcesem, bo odnaleziono nielegalną broń.
      Władze parku zdecydowały się na zatrudnienie czworonogów, ponieważ w ostatnim czasie kłusownictwo znacznie się nasiliło. Do zadań specjalnych wytrenowano grupę 5 psów. Wspomogą one 300 strażników. We wdrożeniu psiego programu pomagali specjaliści ze Szwajcarii oraz niemieccy policjanci.
      Dzień próby nadszedł 1 marca, gdy na obrzeżach parku strażnicy natknęli się na ciało słonia z odciętymi ciosami. Bloodhoundy podjęły trop i po 7 km dotarły do wioski rybackiej. Oddział znalazł kłusowników, którzy porzuciwszy broń, próbowali uciekać, wzniecając najpierw pożar. Roczne szkolenie sprawiło więc, że zarówno psy, jak i ludzie stali zgranym, a co najważniejsze, bardzo skutecznym zespołem przeciw kłusownikom.
      Psy stanowią część większego projektu finansowanego przez Unią Europejską. Ma on wzmocnić ochronę fauny Parku Wirunga, który jest silnie zinfiltrowany przez uzbrojone bandy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      WWF i Międzynarodowa Fundacja Nosorożca twierdzą, że prawdopodobnie kłusownicy zabili ostatniego nosorożca jawajskiego w Wietnamie (zwierzęciu odcięto róg). Kiedyś gatunek ten występował od Indonezji, przez południowo-wschodnią Azję, po Indie i Chiny. Dziś jest on klasyfikowany jako krytycznie zagrożony. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że w ogrodach zoologicznych nie hoduje się ani jednego osobnika Rhinoceros sondaicus.
      Specjaliści twierdzą, że raport nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ od 2008 r. w Wietnamie widziano zaledwie jednego nosorożca jawajskiego. To przykre, że mimo znacznych środków, jakie zainwestowano w ochronę wietnamskich nosorożców, wysiłki zmierzające do ocalenia tego wyjątkowego zwierzęcia nie powiodły się. Wietnam utracił część swojego naturalnego dziedzictwa - uważa Tran Thi Minh Hien z wietnamskiej filii WWF.
      Autorzy raportu pt. "Wyginięcie wietnamskiego nosorożca jawajskiego" twierdzą, że analizy genetyczne próbek kału, które zebrano w latach 2009-2010 na terenie Parku Narodowego Cat Tien, wykazały, że należały one do jednego osobnika. Tuż po zakończeniu spisu ekolodzy odkryli, że nosorożec został zabity. Wg nich, odpowiadają za to kłusownicy - zwierzę zostało postrzelone w nogę i odcięto mu róg.
      Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody także opublikowała w tym roku raport, z którego wynika, że nosorożce białe z Afryki przeżywają ciężkie chwile, ponieważ znacznie wzrosła liczba zwierząt zabijanych przez kłusowników. Specjaliści twierdzą, że jest to skutkiem popytu ze strony producentów azjatyckich medykamentów.
      Wyróżnia się 3 podgatunki nosorożca jawajskiego, do dziś przetrwały 2 z nich. Okaz z Wietnamu reprezentował podgatunek Rhinoceros sondaicus annamiticus, który kiedyś zamieszkiwał Wietnam, Laos, Kambodżę i wschodnią Tajlandię. Drugi podgatunek Rhinoceros sondaicus sondaicus - niegdyś widywany od Tajlandii, przez Malezję, po Jawę i Sumatrę (Indonezja) - występuje dziś wyłącznie w Parku Narodowym Ujung Kulon na zachodnim krańcu Jawy.
      Osobnik wietnamski był ostatnim znanym przedstawicielem podgatunku Rhinoceros sondaicus annamiticus, a zarazem ostatnim nosorożcem jawajskim zamieszkującym kontynent. Na szczęście dla Rhinoceros sondaicus sondaicus sytuacja w Indonezji wygląda zgoła inaczej. Dzięki wspólnym wysiłkom władz rezerwatów i organizacji ds. ochrony nosorożców od 10 lat kłusownicy nie zabili ani jednego zwierzęcia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Bangladeszu powstają 300-osobowe siły specjalne do ochrony krytycznie zagrożonego tygrysa bengalskiego (Panthera tigris tigris).
      Siły zostaną rozmieszczone głównie wokół lasów namorzynowych Parku Narodowego Sundarban, gdzie żyje ok. 400 tygrysów. Decyzję podjęto w kilka miesięcy po aresztowaniu kłusownika z trzema tygrysimi skórami i dużą ilości kości (to jedno z największych przechwyceń w ciągu kilkudziesięciu lat). Przed tym wydarzeniem kłusownictwa nie uznawano za główne zagrożenie dla przyszłości tych dużych kotów w Bangladeszu, teraz jednak zrodziło się podejrzenie, że na terenie Parku działa zorganizowana grupa przestępcza.
      Ustanowienie nowych sił leśnych odkładano od bardzo dawna. Kłusownicy stosują coraz przemyślniejsze i zaawansowane technicznie rozwiązania, dlatego nie można już było dalej zwlekać. Służby leśne za nimi nie nadążały, musiał więc powstać Oddział Kontroli Przestępstw Przeciw Dzikiej Przyrodzie. Większość pieniędzy na jego utworzenie pochodzi z pożyczki Banku Światowego w wysokości 36 mln dol. Odpowiednio przeszkoleni i wyposażeni ludzie zajmą się nie tylko tygrysami, ale i innymi chronionymi gatunkami zwierząt.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...