Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Znalezione w Patagonii skamieniałości liści, kwiatów, owocostanu i pączków zidentyfikowano ostatecznie jako należące do rośliny z rodzaju Eucalyptus sprzed 51,9 mln lat. To najstarsze makroskamieniałości o potwierdzonej przynależności do tego rodzaju, a zarazem jedyny eukaliptus uznany za występujący kiedyś naturalnie poza Australazją.

Zespół z Uniwersytetu Cornella, którego artykuł ukazał się w piśmie PLoS ONE, stwierdził, że skamieniałość reprezentuje podrodzaj Symphyomyrtus. Paleontolodzy odkryli w skamieniałości szereg cech eukaliptusów, w tym długie, cienkie liście z gładkimi krawędziami, kropki na liściach odpowiadające gruczołom wydzielniczym oraz ślady na owocach po opadłych działkach kielicha i płatkach.

Naukowcy podkreślają, że ewolucja rodzaju Eucalyptus była słabo udokumentowana w zapisie kopalnym, tym cenniejsze wydają się więc ostatnie ustalenia. Paru badaczy twierdziło, że udało im się zidentyfikować skamieniałości eukaliptusów z Ameryki Południowej, ale twierdzenia te nie przetrwały naukowej weryfikacji.

Na skamieniałości natrafiono na stanowisku Laguna del Hunco w prowincji Chubut. Pierwsze okazy znaleźli tu geolodzy prowadzący w 1932 r. prace rozpoznawcze związane z wydobyciem ropy, jednak ważne skamieniałości odkryli dopiero w 2009 r. naukowcy z Argentyny i USA. Pączki dostarczyły ważnych informacji, które pozwoliły na zaliczenie skamieniałości w poczet przedstawicieli rodzaju Eucalyptus – ujawnia dr Elizabeth Hermsen.

Dzięki odpowiedniemu oprogramowaniu i analizom morfologicznym udało się odtworzyć i uzupełnić drzewo filogenetyczne rodzaju Eucalyptus.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Queensland University of Technology (QUT) odkryli, że rośliny odgrywają ważną rolę w jonizacji powietrza.
      Doktorzy Rohan Jayaratne i Xuan Ling przeprowadzili eksperymenty w 6 miejscach wokół Brisbane. Stwierdzili, że stężenie anionów i kationów w powietrzu było na terenach gęsto zadrzewionych 2-krotnie wyższe niż na otwartych obszarach porośniętych trawą, np. parkach.
      Jayaratne wyjaśnia, że w atmosferze znajdują się śladowe ilości gazu radonu, który w czasie rozpadu emituje promieniowanie alfa o małej przenikliwości, ale o dużej zdolności jonizującej. Za powstawanie jonów odpowiada też promieniowanie kosmiczne.
      Radon to produkt rozpadu radu, który naturalnie występuje w skałach i minerałach. Ponieważ rad występuje w skałach, a radon jest rozpuszczalny w wodzie, w wodach gruntowych występuje szczególnie dużo tego pierwiastka. Drzewa działają jak pompy radonu. Najpierw za pomocą korzeni pobierają wodę z Rn, a potem przeprowadzają transpirację [czynne parowanie wody z nadziemnych części roślin]. Szczególnie dobrymi pompami radonu są drzewa z głębokim systemem korzeniowym, np. eukaliptusy.
      Australijczycy wyliczyli, że w lesie eukaliptusowym, gdy wskaźnik transpiracji jest najwyższy, drzewa odpowiadają za 37% radonu w powietrzu.
      Naukowcy przypominają, że cząstki naładowane z większym prawdopodobieństwem odkładają się w płucach niż cząsteczki nienaładowane. Nie sądzimy, że jony są niebezpieczne - zagrożenie stwarzają zanieczyszczenia. Jeśli w powietrzu nie ma groźnych cząsteczek, które mogłyby się przyłączyć do jonów, nie ma ryzyka utraty zdrowia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W osadach piaskowca w Argentynie odkryto dwie czaszki niewielkiego zwierzęcia wielkości ryjówki, które pozwalają rozpocząć wypełnianie obejmującej 60 mln lat luki w ewolucji południowoamerykańskich ssaków. Żyjąc ok. 100 mln lat temu na początku późnej kredy, Cronopio dentiacutus dzielił Ziemię z dinozaurami. Należał do Dryolestoidea - wymarłego kladu mezozoicznych ssaków, daleko spokrewnionego z torbaczami i łożyskowcami. Artykuł doktora Guillerma Rougiera z University of Louisville i jego zespołu ukazał się w piśmie Nature.
      C. dentiacutus mierzył od 10 do 15 cm i był owadożerny. Miał pokaźne kły, wąski pysk oraz krótką, zaokrągloną czaszkę. Rougier twierdzi, że wyglądał całkiem jak Scrat, czyli fikcyjna wiewiórka szablozębna z "Epoki lodowcowej". To pierwsza (w dodatku kompletna) czaszka dryolestoida.
      Rougier, Sebastián Apesteguía z Universidad Maimónides i Leandro C. Gaetano zlokalizowali skamieniałości w 2006 r. Bardzo szybko zdali sobie sprawę z wagi patagońskiego odkrycia, ponieważ czaszki ssaków są bardzo kruche, małe i rzadko znajdowane. Wydobywanie tych dwóch egzemplarzy ze skały zajęło parę lat. W oparciu o wiek skał i dlatego, że mieliśmy czaszki, wiedzieliśmy, że to coś istotnego. Zazwyczaj znajdujemy zęby lub fragmenty kości z tego okresu. Większość informacji o wczesnych ssakach zgromadziliśmy dzięki szkliwu, ponieważ to najtwardsza substancja w naszym ciele, która dobrze znosi upływ czasu - wyjaśnia Rougier.
      Dzięki zębom i fragmentom szczęk już od jakiegoś czasu wiadomo było, że na południowych kontynentach żyły endemiczne grupy ssaków. Dzięki skamieniałościom z Patagonii będzie można zrozumieć genealogię wczesnych ssaków południowoamerykańskich oraz ich ewentualne pokrewieństwo ze ssakami z północy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zagrożony kot andyjski (Leopardus jacobitus) -jeden z najsłabiej poznanych kotów świata - nie występuje, jak się właśnie okazało, tylko w Andach. Gatunek ten zauważono również w Patagonii.
      Dotychczas sądzono, że zwierzę zamieszkuje tylko niektóre obszary Peru, Argentyny, Boliwii i Chile, występując na wysokościach powyżej 3000 m.n.p.m.
      Jednak opublikowane w CATNews wyniki badań przeprowadzonych przez uczonych nowojorskiego Wildlife Conservation Society pracuących pod kierunkiem Andresa Novaro dowodzą, że ten tajemniczy kot mieszka też w Patagonii i to na wysokości zaledwie 650 m.n.p.m. Wstępne badania genetyczne wykazały również, że populacja patagońska jest populacją nową i mamy do czynienia z osobną linią ewolucyjną.
      Poszukiwania kota andyjskiego w Patagonii rozpoczęły się od pojedynczej fotografii, na której widać dwa osobniki u podnóża argentyńskich Andów. W latach 2007-2009 uczeni przeszukali 31 000 kilometrów kwadratowych terenu w prowincjach Mendoza i Neuquen. Znaleźli odchody, czaszki i skórę, a przynależność tych resztek do gatunku kota andyjskiego potwierdziły badania DNA. Rozmowy z okolicznymi mieszkańcami potwierdziły występowanie tego zwierzęcia.
      Rozszerzenie zasięgu występowania kota andyjskiego zbiegło się w czasie ze znanym nauce rozszerzeniem występowania podobnego do królika gryzonia o nazwie wiskacza, o którym wiadomo, że jest głównym pożywieniem kota andyjskiego.
      O samym kocie andyjskim wiadomo bardzo mało. Jest to niewielkie zwierzę o długości ciała około pół metra (bez ogona). Długość ogona to około 40 centymetrów. Na przykładzie jedynego zważonego osobnika wiadomo, że koty mogą ważyć 4 kilogramy. Jego umaszczenie jest srebrno-szare i białe. Wszystkie wiadomości pochodzą z bardzo nielicznych obserwacji i skór spotykanych u kłusowników. Do roku 1998 jedynym dowodem na istnienie tego gatunku były 2 fotografie.
      Do czasu odkrycia populacji w Patagonii uważano, że na wolności żyje nie więcej niż 2500 dorosłych osobników. Nie jest znany żaden przypadek kota andyjskiego żyjącego w niewoli.
      Kotu andyjskiemu zagraża wiele niebezpieczeństw. Pada on ofiarą pasterzy twierdzących, że poluje na kozy, zabijają go kłusownicy, którzy dzięki budowie nowych dróg mogą łatwo dostać się na niedostępne wcześniej tereny. Jako, że dotychczas koty żyły tylko w wysokich partiach gór, naturalnymi barierami dla nich były doliny zamieszkane przez ludzi, które prowadziły do znacznej fragmentacji populacji. Ocenia się, że w górach żadna populacja nie liczy więcej niż 250 dorosłych osobników.
      Kot andyjski, jako zwierzę małe i bardzo słabo poznane, nie przyciąga takiej uwagi, jak jego więksi kuzyni. Starania o skuteczną ochronę tego gatunku dopiero się rozpoczynają. Pojawienie się nowej populacji w Patagonii daje nadzieję na jego przetrwanie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzięki doskonale zachowanej skamielinie rośliny znalezionej w Patagonii naukowcom udało się zdobyć więcej informacji na temat pojawienia się i rozprzestrzenienia rodziny astrowatych (Asteraceae). Należą do niej znane i lubiane rośliny uprawne, np. sałata czy karczoch, popularne kwiaty, m.in. słoneczniki, stokrotki, chabry lub nagietki, a także ok. 23 tys. dzikich gatunków. Współcześnie występują one na wszystkich kontynentach poza Antarktydą, a szczególnie upodobały sobie klimat umiarkowany i większe wysokości w tropikach.
      O astrowatych nie można było dotąd zbyt wiele powiedzieć (polegano głównie na danych genetycznych), ponieważ znaleziono stosunkowo mało skamielin. Zespół doktor Viviany Barredy z Museo Argentino de Ciencias Naturales potwierdził, że Asteraceae pojawiły się na południowym superkontynencie Gondwanie ok. 50 mln lat temu. W regionie, który stał się dzisiejszą Patagonią, królował w owym czasie łagodny klimat subtropikalny: temperatury oscylowały wokół 19 stopni Celsjusza i było wilgotno. Warunki sprzyjały ewolucji większej liczby odmian astrowatych.
      Makroskamielina z Ameryki Południowej reprezentuje wczesny etap różnicowania Asteraceae. Dr Tod Stuessy z Uniwersytetu Wiedeńskiego, który napisał komentarz do artykułu opublikowanego przez naukowców na łamach Science, podkreśla, że jeśli nawet badacze zaakceptują tezę, że astrowate pochodzą z Ameryki Południowej, nadal nie wiadomo, jakim sposobem rodzina szybko skolonizowała całą planetę i stała się tak niesamowicie zróżnicowana.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W południowym Chile zniknęło duże zasilane wodami topniejących lodowców jezioro. Naukowcy spekulują, że musiała się pojawić spora szczelina, przez którą woda wypłynęła.
      Zbiornik znajdował się w Bernardo O'Higgins National Park, zlokalizowanym w okolicach Cieśniny Magellana. Jego brak został odnotowany przez pracowników chilijskich służb leśnych (Chile's National Forestry Corporation, CONAF), którzy co miesiąc patrolują podległe sobie obszary. Pod koniec maja zauważyli, że jezioro wyschło. Wkrótce zostanie tam wysłana ekipa geologów i naukowców innych specjalności, których zadaniem będzie ustalenie, co dokładnie zaszło. Jezioro było tam jeszcze w marcu, a teraz został po nim krater o głębokości 30 metrów i kilka kawałków lodu, które zazwyczaj unosiły się na powierzchni wody.
      Nie wiadomo, czemu w dnie zbiornika miałyby się pojawić szczeliny, ponieważ ostatnimi czasy nie odnotowano trzęsień ziemi. Wyschło nie tylko jezioro, ale także wypływająca z niego rzeka. Obecnie bardziej przypomina ona strugę.
      Zdjęcia jeziora przed i po wyschnięciu można zobaczyć np. na stronie internetowej serwisu Canada.com.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...