Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Strabon miał rację, Pireus był wyspą

Rekomendowane odpowiedzi

Francusko-grecki zespół archeologów potwierdził hipotezę starożytnego geografa Strabona, który spekulował, że Pireus, port Aten, był w przeszłości wyspą. Z badań uczonych pracujących pod kierunkiem Jeana-Philippe'a Goirana wynika, że pomiędzy 4800 a 3400 rokiem p.n.e. Pireus od lądu oddzielała woda. Tym samym potwierdziła się hipoteza, którą w I wieku n.e. postawił Strabon.

Pireus oddalony był wówczas około siedmiu kilometrów od Aten. W V wieku p.n.e połączono go z Atenami drogą chronioną przez wysokie kamienne mury, które zapewniały bezpieczną podróż.

Dotychczas nikt nie próbował zweryfikować twierdzeń Strabona. Archeolodzy z Francji i Grecji pobrali próbki osadów z równiny Kifisos, która znajduje się pomiędzy Atenami i Pireusem. Dzięki nim określili cztery główne okresy formowania się wybrzeża w okolicach Pireusu.

Pierwszy z nich to lata 6700-5500 p.n.e, kiedy to poziom Morza Śródziemnego był znacznie niższy niż obecnie. Wówczas Pireus miał lądowe połączenie z resztą kontynentu. W latach 4800-3400 p.n.e. poziom wód rósł i Pireus stał się wyspą. Od roku 2800 p.n.e. notuje się wolniejszy wzrost poziomu wody oraz nanoszenie coraz większej ilości osadów przez rzeki. Oba te zjawiska zbudowały równinę Kifisos. Powstała laguna. W czasie, gdy budowała się potęga Aten, laguna nadal istniała, dlatego też starożytni inżynierowie musieli zdecydować o nawiezieniu materiału pod budowę drogi.

Nie wiadomo, co skłoniło Strabona, żyjącego przecież 3500 lat po tym, jak Pireus przestał być wyspą, do wysunięcia teorii o jego przeszłości. Być może opierał się na wcześniejszych, nieznanych nam obecnie dokumentach pisanych. Niewykluczone jednak, że wnioski wysunął na podstawie osobistych badań wyglądu wybrzeży w okolicach Aten.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grecja to bardzo popularne miejsce wśród polskich turystów. Najchętniej wybieranymi miastami przez naszych rodaków są Santorini, Korfu oraz Kreta, acz warto pamiętać, że tam dolecieć można jedynie samolotem. Wiele ciekawych miejsc w Grecji znajduje się jednak także w części kontynentalnej, do której możesz dojechać samochodem. O czym warto pamiętać przed wybraniem się w podróż? Sprawdźmy!
      Dlaczego warto pojechać samochodem do Grecji?
      Podróż samochodem do Grecji będzie dobrym rozwiązaniem dla osób, które boją się latać lub chcą po drodze zwiedzić także inne państwa i ich atrakcje. Choć jazda autem do tego kraju sama w sobie trwa długo, to po drodze można zajechać do Słowacji, Serbii, Macedonii lub Węgier. Warto w tych miejscach zatrzymać się na nocleg i zwiedzić najatrakcyjniejsze miasta.
      Jak dojechać autem do Grecji?
      Ze stolicy Polski, Warszawy, do Grecji dojedziesz dwoma trasami. Wybierając krótszą trasę, na podróż poświęcisz około 21 godzin. Jadąc przez Czechy, potrwa ona do 2-3 godziny dłużej. Wszystko zależy jednak także od innych elementów – aktualnych remontów, korków, prędkości jazdy czy ilości postojów, na jakie się zdecydujesz. Trasy mogą wyglądać następująco:
      Czechy – Słowacja – Węgry – Serbia – Macedonia – Grecja, Słowacja – Węgry – Serbia – Macedonia – Grecja. Jeśli ciekawią Cię przykładowe trasy, którymi konkretnie warto się poruszać, przeczytaj w tym poradniku, na jak długą podróż będziesz musiał się przygotować, wyruszając z konkretnego miasta.
      Przejeżdżając przez wyżej wymienione kraje, trzeba będzie też kupić winietę. Możesz tego dokonać online, co ułatwia organizację podróży. Są w tym wypadku jednak wyjątki, czyli Serbia oraz Macedonia. Tam opłatę za przejazd autostradą opłacisz wyłącznie na bramkach.
      Ile kosztuje podróż samochodem do Grecji?
      Koszt podróży zależy głównie od samochodu (pojemności silnika), stylu jazdy, osiąganych prędkości oraz kosztów paliwa. Zakładając, że wybierasz się autem z silnikiem 1,6 litra i wyruszasz z Warszawy do Aten (2300 kilometrów), zapłacisz do 2000 zł w jedną stronę. Pamiętaj, że koszty paliwa mogą być inne każdego dnia, dlatego też dobrze zapoznać się z aktualnymi cenami na stacjach i obliczyć potrzebny budżet.
      Podróż do Grecji samochodem – co warto zobaczyć?
      Jadąc do Grecji autem, warto dobrze wszystko zaplanować, aby skorzystać z różnych atrakcji po drodze i zobaczyć ciekawe miejsca. Dzięki temu przed dotarciem do celu zapewnisz sobie interesujący urlop.
      Jakie przystanki warto zrobić?
      Bratysława (Słowacja) – urocze stare miasto z wąskimi uliczkami i kawiarniami jest zachwycające, a do tego warto też zajrzeć do katedry św. Marcina. Koszyce (Słowacja) – katedra św. Elżbiety, starówka i panorama Koszyc to miejsca, których nie warto pomijać. Budapeszt (Węgry) – w dzielnicy Peszt zajrzyj na Plac Bohaterów i obejrzyj Parlament, a w Budzie zachwyci Cię Góra Gellerta, Zamek Królewski oraz Punkt Widokowy. Skopje (Macedonia) – atrakcjami, które warto zobaczyć, są na pewno Kamienny Most, Twierdza oraz stary bazar. Ubezpieczenie do Grecji
      Wyjeżdżając do Grecji, pamiętaj o ważnym ubezpieczeniu OC. Warto też zaopatrzyć się w AC, które gwarantuje szerszy zakres ochrony. Dobrym pomysłem będzie też ubezpieczenie turystyczne lub karta EKUZ, dzięki której otrzymasz bezpłatną pomoc na takich samych zasadach, co mieszkańcom Grecji. Do tego warto zdecydować się na ubezpieczenie sprzętu sportowego - jakie wybrać? To zależy od zakresu ochrony, której potrzebujesz. Każde towarzystwo ubezpieczeniowe określa, jaki sprzęt może być nim objęty i kiedy wypłacone zostanie odszkodowanie.
      Przepisy drogowe w Grecji – co warto wiedzieć?
      Otrzymanie mandatu na wakacjach nie należy do najprzyjemniejszych i może skutecznie zepsuć wakacje. Dlatego też, zanim wyruszysz samochodem do Grecji, zapoznaj się z podstawowymi przepisami drogowymi, które tam obowiązują. Warto wiedzieć, że na terenie całego państwa obowiązuje ograniczenie prędkości:
      do 50 km/h w terenie zabudowanym, do 90 km/h na terenie niezabudowanym, do 110 km/h na drogach ekspresowych, do 130 km/h na autostradach. Każda osoba w samochodzie musi zapiąć pasy bezpieczeństwa. Do tego w Grecji nie ma obowiązku jazdy w ciągu dnia z włączonymi światłami mijania. Występuje on w nocy i w momencie, gdy warunki na drodze nie są wystarczająco dobre. Ponadto w Twoim bagażniku powinna znaleźć się apteczka, trójkąt ostrzegawczy oraz gaśnica. Polskie prawo jazdy jest oczywiście honorowane.
      Co warto zobaczyć w Grecji?
      Gdy już dojedziesz na miejsce, Twoim obowiązkowym punktem docelowym powinny być Ateny. Stolica Grecji oferuje mnóstwo ciekawych atrakcji, w tym Akropol Ateński, na którym znajdziesz dobrze zachowane świątynie Partenon, Erechtejon, Propyleje, a także Teatr Dionizosa i Odeon Heroda Atticusa. Warto zajrzeć także do Starożytnej Agory i na Plac Syntagma.
      Innym miastem wartym odwiedzenia są Saloniki, czyli druga największa metropolia Grecji. Promenada nadmorska, która się tam znajduje, ma niemal 5 kilometrów. Do tego dobrym pomysłem jest także przejażdżka do Meteorów, czyli 13 klasztorów znajdujących się nad Równiną Tesalską.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedawno Centralna Rada Archeologiczna Ministerstwa Kultury i Sportu Grecji wyraziła zgodę na zwiedzanie ponad 120 zabytków i stanowisk archeologicznych z psami. Dotąd można tam było wchodzić wyłącznie z psami-przewodnikami. Na razie nie ujawniono, kiedy nowe zasady wejdą w życie.
      W komunikacie Ministerstwa podkreślono, że zwierząt nie będzie wolno wprowadzać do przybytków z dużym ruchem turystycznym, ze specyficznym dostępem, gdzie wejście mogłoby być dla czworonogów trudne, a także do obiektów z mozaikami podłogowymi.
      Pupila nie zabierzemy więc np. na Akropol w Atenach, do pałacu w Konssos czy Delf. Minister Lina Mendoni dodała, że będą one za to mile widziane np. w Werginie czy w Mykenach.
      Decyzja ta jest pierwszym, ale bardzo ważnym krokiem w kierunku przybliżenia greckich przepisów regulujących dostęp do zabytków do zasad wdrożonych w innych państwach europejskich - powiedziała Mendoni.
      Psy będą musiały być prowadzone na krótkiej smyczy (maksymalnie 1-metrowej). Właściciele powinni mieć ze sobą książeczkę zdrowia pupila. Będą również zobowiązani do sprzątania po swoim czworonogu. Większe psy będą musiały nosić kaganiec. Mniejsze można wnosić w transporterkach lub torbach dla zwierząt.
      Ministerstwo poinformowało, że oprócz tego przy wejściach do 110 zabytków zostaną zainstalowane klatki, w których będzie można pozostawić zwierzę na czas zwiedzania.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najdroższa przyprawa świata, szafran, jest uprawiana od ponad 3000 lat. Uprawiano ją w Grecji, Persji i innych krajach basenu Morza Śródziemnego. Obecnie 90% światowej produkcji pochodzi z Iranu. Nic też dziwnego, że Iran – czyli dawna Persja – jest uważany za najbardziej prawdopodobne miejsce udomowienia szafranu uprawnego (Crocus sativus), zwanego też krokusem uprawnym. Jednak najnowsze badania wskazują, że roślinę tę po raz pierwszy udomowiono w starożytnej Grecji.
      Zarówno przedstawienia w sztuce starożytnej, jak i dowody genetyczne wskazują, że szafran został udomowiony w starożytnej Grecji około roku 1700 p.n.e. lub wcześniej, mówi Ludwig Mann, doktorant z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie.
      Rodzaj Crocus zawiera około 250 gatunków roślin, które spotkamy w Europie centralnej i południowej, na północy Afryki po zachodnie Chiny. Gatunki te, w przeciwieństwie do szafranu udomowionego, rozmnażają się w stanie dzikim. Wiemy, że ludzie po raz pierwszy użyli barwnika z dzikich krokusów przed około 50 tys. laty, wykorzystując go w rysunkach naskalnych. W sumeryjskich, asyryjskich i babilońskich tekstach znajdziemy zaś opisy użycia dzikiego szafranu w medycynie.
      W przeciwieństwie do szafranu dzikiego ten udomowiony nie rozmnaża się samodzielnie. By go rozprzestrzenić, konieczne jest ręczne rozdzielanie cebulek. Proces ten jak pierwszy opisał grecki filozof Teofras z Eresos, który żył w IV i III wieku przed naszą erą.
      Stwierdzenie, gdzie i kiedy szafran został udomowiony, nie jest łatwe. Gatunek ten posiada trzy kopie każdego chromosomu oraz bardzo rozbudowany genom zawierający bardzo duży odsetek trudnych do sekwencjonowania powtarzalnych fragmentów DNA, wyjaśnia główny autor badań, doktorant Seyyedeh-Sanam Kazemi-Shahandashti egipskiego Uniwersytetu Sohag. Nie dysponujemy też żadnymi krokusami zachowanymi z czasów starożytnych. Dlatego też szukaliśmy przedstawień szafranu w starożytnej sztuce. Mieliśmy nadzieję, że wskażą nam one konkretne miejsce udomowienia, dodaje.
      Zdaniem badaczy, udomowiony szafran jako pierwsza przedstawiła w sztuce kultura minojska. Jednym z nich są gęste pola krokusów widoczne na fresku „Zbieracze szafranu” pochodzącego z Santorini z około 1600 roku p.n.e. Fresk sugeruje, że szafran był już wówczas uprawiany. Z kolei na fresku „Adoranci”, również z Santorini, widzimy kwiaty o długich ciemnoczerwonych słupkach na ciemnofioletowych płatkach. To typowy wygląd udomowionego szafranu. Tak samo wyglądające kwiaty widzimy na ceramice i ubraniach z Grecji epoki brązu. Co więcej, w piśmie linearnym B zidentyfikowano ideogram będący stylizowanym szafranem. Z kolei na ścianach egipskich grobowców z XV i XIV wieku uwidoczniono posłów z Krety składających trybut w postaci tkanin barwionych szafranem.
      Przedstawienia w sztuce są zgodne z badaniami genetycznymi, które wskazują, że występujący wyłącznie w Grecji i na Krecie gatunek Crocus cartwrightianus to najbliższy dziki krewny domowego szafranu.
      Badacze uważają, że szafran z jego wyjątkowymi trzema kopiami chromosomów mógł powstać naturalnie z C. cartwrightianus lub połączenia tego gatunku z jakimś innym. Grecy zaczęli go uprawiać, gdyż zauważyli, że ma lepsze właściwości od gatunków dzikich.
      Uczeni mają zamiar kontynuować swoje badania. Jak bowiem zauważył doktor Tony Heitkam, wszystkie osobniki szafranu uprawnego to klony roślin pochodzących ze starożytnej Grecji. A mimo to różnią się one właściwościami, zależnie od regionu uprawy. Rozpoczynamy poszukiwanie molekularnych przyczyn tych różnic, w tym różnic epigenetycznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mimo że czas wielkich odkryć geograficznych mamy dawno za sobą to – jak się okazuje – i w XXI wieku zdarza się napotkać nieznany dotychczas ląd. Takiego odkrycia dokonała właśnie ekspedycja naukowa z Uniwersytetu Kopenhaskiego. Uczeni badali północne obszary Granlandii i niespodziewanie dla samych siebie trafili na najbardziej na północ wysuniętą wyspę na Ziemi.
      Duńscy naukowcy wybrali się w lipcu na – jak sądzili – najbardziej na północ wysuniętą wyspę, Oodaaq. Ich zadaniem było zebranie próbek, na podstawie których chcieli lepiej poznać warunki panujące na tym terenie. Byliśmy pewni, że wyspa, na której się znajdujemy to Oodaaq, najbardziej na północ wysuniętą wyspą na kuli ziemskiej. Ale gdy opublikowałem w mediach społecznościowych zdjęcia z ekspedycji wraz z koordynatami, rzuciła się na mnie grupa amerykańskich łowców wysp, którzy stwierdzili, że to nie może być prawda, mówi kierownik wyprawy, Morten Rach z Wydziału Nauk Geograficznych i Zarządzania Zasobami Naturalnymi Uniwersytetu w Kopenhadze.
      „Łowcy wysp” to podróżnicy, których hobby jest poszukiwanie nieznanych wysp. Ich komentarza skłoniły Rascha i jego zespół do skontaktowania się z ekspertem z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego. Po badaniach ekspert stwierdził, że w urządzeniach GPS, którymi posługiwali się uczeni z Kopenhagi był błąd. Sądzili, że stoją na Oodaaq, a tymczasem znajdowali się się na nieznanej dotychczas wyspie, położonej o 780 metrów na północ od Oodaaq. Spostrzeżenia eksperta potwierdzono odczytując wskazania GPS śmigłowca, który zawiózł naukowców na wyspę. Nienazwana jeszcze wyspa ma wymiary około 30 x 60 metrów.
      Morten Rasch mówi, że wyspa składa się głównie ze szlamu i żwiru. Zdaniem naukowca, mogła powstać podczas dużego sztormu, który wypchnął materiał z dna, tworząc wyspę. Nikt nie wie, jak długo będzie istniała. Być może zniknie przy kolejnym dużym sztormie, stwierdził naukowiec.
      Pojawienie się wyspy tymczasowo powiększyło terytorium Danii, kraju, do którego należy Grenlandia. Wkrótce terytorium królestwa może się zmniejszyć.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pierwsze dowody na to, że Grecy myli ręce pochodzą z 2 poł. II tysiąclecia p.n.e. – ustalili badacze z Polski i Kanady. Mykeńczycy, ówcześni mieszkańcy Grecji lądowej, używali do tego celu szerokich mis, co było początkowo związane z rytuałami religijnymi.
      W innych zaawansowanych kulturach Morza Śródziemnego – np. w Mezopotamii czy Egipcie – zwyczaj mycia rąk jest dobrze udokumentowany zarówno w źródłach pisanych, jak i w ikonografii. W przypadku Grecji najstarsze tego typu informacje pochodzą z eposów Homera, które powstały dopiero w 1 poł. I tysiąclecia p.n.e.
      Dlatego dwóch badaczy – dr Bartłomiej Lis z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN oraz dr Trevor Van Damme z Uniwersytetu w Victorii (Kanada) – postanowiło spojrzeć dalej w przeszłość i poszukać dowodów na tę praktyczną czynność wśród Mykeńczyków, czyli mieszkańców Grecji lądowej w 2 poł. II tysiącleciu p.n.e.
      Dzięki szeroko zakrojonym badaniom udało się im znaleźć dowody na pierwsze wykorzystanie naczyń do mycia rąk w Grecji. Artykuł na ten temat opublikowano właśnie w najnowszym numerze czasopisma Journal of Mediterranean Archaeology.
      Naukowcy prześledzili nieliczne źródła pisane – tabliczki zapisane pismem linearnym B, a także przedstawienia na malowidłach i pieczęciach, szukając przesłanek pozwalających na identyfikację zwyczaju mycia rąk.
      Istotnie, niektóre ze spisów inwentarzowych zawierały informacje o naczyniach przeznaczonych do mycia rąk, a nieliczne ideogramy (graficzne znaki) ukazujące w uproszczony sposób naczynia lub ich całe zestawy przypominały naczynia znane z Egiptu czy Mezopotamii – opowiada PAP dr Lis.
      Natomiast unikatowe przedstawienie na sarkofagu z Hagia Triada zostało na nowo zinterpretowane przez badaczy jako rytualne mycie rąk po złożeniu ofiary z byka. Zdobiony malowidłami kamienny sarkofag znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie na wyspie Kreta.
      Naukowcy przeanalizowali również inne zabytki. Przyjrzeli się naczyniom określanym jako lekane albo kalathos, które początkowo wykonywane były z brązu, a z biegiem czasu ich imitacje wykonane z gliny stawały się coraz bardziej powszechne.
      Jak opisują dr Lis i Van Damme, są to naczynia szeroko otwarte, często sporych rozmiarów, o dość wąskim dnie, wyposażone w dwa uchwyty.
      Wiele elementów wskazuje, iż jedyną ich zawartością była woda. Są to na przykład dekoracje niektórych naczyń glinianych ze scenami figuralnymi, które umieszczone są wewnątrz naczynia. Byłyby niewidoczne w przypadku jakiejkolwiek nieprzezroczystej zawartości. Jednak najważniejszym argumentem były ślady faktycznego użytkowania tych naczyń – a właściwie… ich brak. Jedyne ślady zaobserwowano na zewnętrznej stronie dna i związane są z przesuwaniem naczynia – precyzuje dr Lis.
      Badacze dodają, że wewnątrz naczyń brak jest jakichkolwiek śladów wskazujących na mieszanie, czy czerpanie zawartości z użyciem innych przedmiotów, np. łyżek czy czerpaków. Dodatkowo – jak podkreślają naukowcy – kształt naczynia idealnie nadaje się zarówno do zaczerpywania wody rękoma, jak i zbierania spadającej z góry wody w przypadku mycia przez polewanie rąk z użyciem dzbana.
      W jakich sytuacjach zatem Mykeńczycy myli ręce? Wydaje się że początkowo była to czynność rytualna, związana ze składaniem ofiary lub obrzędami pogrzebowymi, czy też dokonywana w kontekście elitarnych bankietów. Natomiast po upadku pałaców ok. 1200 roku p.n.e. i związanych z tym przemianami społecznymi zwyczaj ten upowszechnia się z wykorzystaniem tańszych naczyń glinianych, i mówiąc kolokwialnie, trafia pod strzechy. Nie oznacza to jednak że wcześniej rąk nie myto na co dzień – najprawdopodobniej nie używano do tego specjalnego naczynia – podkreśla dr Lis.
      Badania były możliwe dzięki grantowi Narodowego Centrum Nauki oraz stypendiów Ione Mylonas Shear oraz Jacob Hirsch Fellowship American School of Classical Studies at Athens.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...