Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Uczeni z Imperial College London dokonali najdokładniejszych pomiarów elektronu w historii i dowiedzieli się, że jest on niemal idealną sferą. Eksperyment, który trwał ponad dekadę wykazał, że odchylenie od idealnej sfery wynosi w przypadku elektronu 0.000000000000000000000000001 cm. To oznacza, że jeśli powiększylibyśmy elektron do rozmiarów Układu Słonecznego, to odchylenie od ideału nie przekroczy grubości ludzkiego włosa.

Fizycy z ICL badali elektrony fluorku iterbu. Za pomocą niezwykle precyzyjnego lasera mierzyli ich ruch. Gdyby elektrony nie były idealnymi sferami, zauważonoby chybotanie elektronu w czasie ruchu, a niczego takiego nie odnotowano.

Teraz Brytyjczycy chcą dokonać jeszcze bardziej precyzyjnych pomiarów. Ich badania są bardzo istotne, gdyż pozwalają na poszerzenie naszej wiedzy o antymaterii. Ta bowiem powinna zachowywać się identycznie, jak zwykła materia. Odpowiednikiem elektronu w antymaterii jest pozytron. Badając elektron dowiadujemy się jak wygląda i jak zachowuje się pozytron, a zatem dowiadujemy się, jak różnią się materia i antymateria.

Gdyby elektron nie był idealną sferą, oznaczałoby to, ze materia i antymateria różnią się znacznie bardziej, niż dotychczas sądzono, a to z kolei pozwoliłoby wyjaśnić, dlaczego antymateria zniknęła z wszechświata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli, elektron z grubsza rzecz biorąc wygląda tak jak piłeczka od ping-ponga. Ta piłeczka wykonana jest, jak wiadomo, z celuloidu. A z czego "wykonany" jest elektron? Elektron wg współczesnej wiedzy jest cząstką elementarną i nie ma struktury wewnętrznej. Myślę, ze w tych badaniach chodziło raczej nie o sferyczność elektronu jako takiego, ale o "kształt" pola elektrycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Badając elektron dowiadujemy się jak wygląda i jak zachowuje się pozytron, a zatem dowiadujemy się, jak różnią się materia i antymateria.

Przecież to zdanie nie ma logicznego sensu.

Badamy elektron i dowiadujemy jak się zachowuje pozytron - ponieważ zakładamy że są identyczne(pomijając ładunek).

Jeśli założyliśmy identyczność to nie możemy przecież poznać różnic.

To tak jakby ktoś napisał:

Zmierzyłem masę kilograma złota, dzięki temu dowiedziałem się jaką masę ma kilogram srebra. I dlatego wiem jak różni się masa 1 kg złota od masy 1 kg srebra.

Przecież to bez sensu.

W oryginale jest inaczej:

Understanding the shape of the electron could help researchers understand how positrons behave and how antimatter and matter might differ.

Zrozumienie kształtu elektronu może pomóc badaczom zrozumieć zachowanie pozytronu i jak może się różnić antymateria od materii.

Fizycy z ICL badali elektrony fluorku iterbu. Za pomocą niezwykle precyzyjnego lasera mierzyli ich ruch.

Możnaby coś napisać jak udało im się osiągnąć taką precyzję. Zasada nieoznaczoności Heisenberga powoduje to powstanie wielu różnych sprzężeń które raczej uniemożliwiają uzyskanie takiej precyzji.

Laser(czyli fotony) ma wpływ na energię, masę, pęd i prędkość elektronu. Zatem zmienia się wszystko co tylko może się zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam te wzniosłe nagłówki ... i nawet słowa nie ma o tym o czym naprawdę jest chwalony artykuł. Mianowicie jedyne co udało im się dowieść eksperymentalnie, to poprawienie górnego ograniczenia na elektryczny moment dipolowy elektronu:

http://physicsworld.com/cws/article/news/46085

Natomiast chyba nie ma wątpliwości że elektron ma też własności kierunkowe: spin i związany magnetyczny moment dipolowy - czyli trochę różni się od idealnej sfery ...

Miło jednak że mówią o kształcie elektronu - czyli że nie jest tylko idealnym matematycznym punktem jak wielu automatycznie zakłada, tylko jednak jest tam jakiś 'kształt' konfiguracji pola, m.in. sklejający bez osobliwości pole elektryczne aż do środka elektronu ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy artykuł... inne źródła na które natrafiałem pisały, że elektron nie ma żadnej struktury bo jest po prostu punktem.

 

Najbardziej mnie tu jednak zaszokowało to, że ma on jakiekolwiek odchylenie idealnej sfery. Czy może to oznaczać, że jest on zbudowany z jeszcze mniejszych cząsteczek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego z mniejszych cząstek? Jest po prostu konfiguracją pola ...

Z jakichś powodów ładunek jest skwantowany (np. jako wiąz topologiczny) - wewnątrz sfery ładunek jest całkowitą wielokrotnością ładunku elementarnego.

Czyli jeśli mamy sferę w której jest najmniejszy możliwy ujemny ładunek, taka konfiguracja pola pozostanie stabilna dopóki nie spotka się z przeciwnym odpowiednikiem - jest to właśnie elektron: najniżej energetyczna konfiguracja pola (m.in. elektrycznego) o najmniejszym możliwym ładunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no a co powiesz o ułamkowych wartościach ładunku kwarków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest cecha modelu a nie prawdziwej fizyki - nie zaobserwowano cząstki o niecałkowitym ładunku ...

http://en.wikipedia.org/wiki/Oil_drop_experiment

... i to modelu z którym jest pełno problemów, jak niemożność wytłumaczenie spinu protonu ('proton spin crisis') czy to że na elektryczny moment dipolowy protonu też są silne ograniczenia, co trudno sobie wyobrazić dla dwóch plusików i minusika :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@thikim: nie zgodzę się. Zakładamy identyczność, ale wiemy, że przynajmniej jedną cechą się różnią. To z kolei może mieć daleko idące konsekwencje, które możemy poznać w przyszłości. Kto wie, ile tak naprawdę jest różnic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

np. jako wiąz topologiczny

 

Zapewne to wyrażenie ma jakiś swój angielski, znacznie lepiej googlowalny odpowiednik? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Webby, tłumaczy się to na 'topological constrain', albo raczej 'topological charge' osobliwości topologicznej - chodzi o to że mając np. pole wektorowe, jak weźmiemy pętlę(/sferę) to wzdłuż niej pole musi wykonać całkowitą ilość obrotów (nawinięć na sferę) - tzw. indeks Conleya, staje się on wiązem topologicznym konfiguracji pola dookoła punktu i daje kwantyzację (całkowite wielokrotności) spinu(2D)/ładunku(3D):

http://demonstrations.wolfram.com/SeparationOfTopologicalSingularities/

Jest to charakterystyczne dla modeli solitonowych cząstek - np. skyrmionowych: mezonów, barionów, ale zdarzają się też dla np. elektronów, jak prof. Fabera:

http://arxiv.org/PS_cache/hep-th/pdf/9910/9910221v4.pdf

W którym w każdym punkcie przestrzeni mamy wektor jednostkowy (ze sfery 2D), ale ta sfera w modelu jest równikiem sfery 3D, tylko że wyjście z równika kosztuje energię (potencjalną pola) - daje cząstkom masę.

Teraz jeśli mamy najprostszą konfigurację typu ładunku - 'jeż': wszystkie wektory kierują się na zewnątrz punktu, topologia zmusza pole do wyjścia z równika i 'sklejenia się' w jednym z 2 biegunów sfery 3D, wybierając znak +/- spinu oraz dając cząstce energię spoczynkową, która dzięki niezmienniczości lorentzowskiej staje się masą inercjalną tego solitonu. Dalej pokazane jest że dynamika pola kierunków daje efektywnie oddziaływanie elektromagnetyczne takich elektronów.

To 'wyjście z równika' kosztem energii potencjalnej (typu Higgsa) odpowiada temu że nie da się skleić pola elektrycznego ładunku do jego centrum - potrzebna jest jakaś deformacja oddziaływania EM.

W tym modelu spin nie ma fizycznego kierunku, nie ma miejsce na wewnętrzny zegar cząstki konieczny dla falowej natury z mechaniki kwantowej ( http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,404014 ), dostajemy tylko solitony typu elektronu ...

Można to naprawić np. przechodzą na pole elipsoid - dorzucając oprócz tej głównej osi, dodatkowe osie prostopadłe do niej, dostając jeden dodatkowy stopień swobody, którego obrót odpowiada kwantowej fazie, pozwalając na falową naturę cząstek. W takim polu konfiguracja próżni pilnuje już zarówno kwantowania ładunku(wewnątrz sfery) jak i spinu(wewnątrz pętli). Tym razem rodzina solitonów dość dobrze oddaje całą menażerię cząstek (nie więcej) - dostajemy 3 struktury o spinie 1/2, które budują odpowiednio neutrina, leptony, mezony, bariony, jądra z oczekiwanymi własnościami elektromagnetycznymi, gradacją mas i rozpadami. Do elektromagnetyzmu jako dynamika próżni dochodzi mechanika kwantowa (oraz grawitacja dla 4D elipsoid). Tu są obrazki:

http://www.scienceforums.net/topic/54811-ellipsoid-field-solitons-particle-menagerie-correspondence/page__view__findpost__p__590130

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej mnie tu jednak zaszokowało to, że ma on jakiekolwiek odchylenie idealnej sfery.

 

Może wraz ze wzrostem dokładności badań (jak się dokładnie przeprowadzane, niestety nie mam pojęcia) może się okaże, że to odchylenie jest jeszcze mniejsze? O ile zakładam, iż naukowcy mają jakieś super triki do sprawdzania takich rzeczy, to zastanawia mnie, na ile są wstanie przy pomocy tak podatnych na cokolwiek materiałów badań pojedyncze elektrony...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale z tego co rozumiem, jeśli jest to ładunek którego budowa wypełnia jakąś fizyczną przestrzeń, można go jeszcze podzielić na mniejsze ładunki które będą zajmowały mniejszy fragment przestrzeni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żadne doświadczenie nigdy nie wykazało istnienia struktury wewnętrznej elektronu. Wyobrażenia na temat tego mogą pomagać w zrozumieniu/poprawianiu teorii, ale nie powinno się ich traktować zbyt mechanicznie. Skale w jakich mogłyby występować jakieś struktury wewnętrzne są nieosiągalne dla ludzkiej aparatury. Brakuje nam jeszcze około 12 rzędów wielkości żeby sprawdzić czy elektron jest np. drgająca 1-wymiarową struną jak głosi teoria superstrun czy może czymś wiernie opisanym przez model solitonowy jak przekonuje Jarek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Webby, w takim razie jakie jest pole elektryczne w samym środku elektronu?

Współczesna fizyka nawet nie próbuje odpowiadać na takie pytania - zasłana się np. zasadą nieoznaczoności ... ale ta zasada tylko ogranicza możliwości bezpośredniego pomiaru, nic natomiast nie mówi o obiektywnej fizyce.

Modele solitonowe to właśnie np. poszukiwanie fizycznego przedłużenia tego pola do środka - np. wiemy że czyste pole elektromagnetyczne nie jest w stanie poradzić sobie z osobliwością typu ładunku, więc potrzebne jest pewne rozszerzenie tego pola:

- które w próżni efektywnie zachowuje się jak elektromagnetyzm(+grawitacja),

- jest w stanie sensownie sklejać osobliwości typu ładunku/spinu (np. deformując EM w oddziaływanie słabe/silne),

- najlepiej żeby pole samo w sobie tłumaczyło skwantowanie tych liczb (np. jako ładunek topologiczny),

- wtedy nie potrzebne by były dodatkowe (a jednak oddziaływające z polami) abstrakty dla cząstek - pole samo w sobie pozwalałoby na pewną menażerię stabilnych konfiguracji - cząstki zdefiniowane ich liczbami kwantowymi (jak wiązy topologiczne),

- ta wymuszona deformacja daje im energię spoczynkową, która dzięki lorenzowskiej niezmienniczości staje się też masą inercjalną ...

 

Nazwiesz takie modele mechaniczne, ja powiem że jeśli chciałoby się je w praktyce używać to dalej nie znasz w pełni parametrów zdarzeń - po prostu trzeba założyć pewien Feynmanowski/Boltzmannowski zespół po możliwych scenariuszach - diagramach Feynmana.

Z drugiej strony perturbacyjne QFT operuje tylko na takich abstrakcyjnych scenariuszach, na efektywnych parametrach opisujących możliwe np. rozpady cząstek - modele solitonowe to właśnie poszukiwanie konkretnych konfiguracji pola odpowiadających takim rozpadom, zderzeniom - co tak naprawdę się dzieje za tym abstrakcyjnym opisem.

Proszę nie porównuj tego z bajkami o strunach w kilkunastu wymiarach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Innymi słowy, elektron jest idiopatyczny :). Co oznacza, jak mówił dr House, że jesteśmy idiotami i nie znamy [przyczyny - w odniesieniu do chorób, o których mowił House] natury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale jest nawet dużo gorzej - nie tylko nie znamy, ale przyjęte jest że z definicji jest to ponad nasze zdolności poznawcze, więc samo szukanie jest już wręcz nie do pomyślenia ... jesteśmy kreacjonistami ??? możemy tylko medytować nad cudownością kwantowego transcendentalizmu elektronu 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Doktor Agnieszka Dziurda z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN stoi na czele międzynarodowego zespołu naukowego, który w CERN prowadzi badania nad oscylacjami cząstek pomiędzy światem materii i antymaterii. Co prawda materia i antymateria wydają się swoimi przeciwieństwami, jednak istnieją cząstki, które raz zachowują się jak należące do świata materii, a raz antymaterii. Grupa doktor Dziurdy zmierzyła właśnie ekstremalne tempo oscylacji takich cząstek.
      Naukowcy wzięli na warsztat mezony Bs0 i za pomocą detektora LHCb z niespotykaną dotychczas dokładnością zbadali ich oscylacje. Nie byli pierwszymi, którzy podjęli się tego zadania. Już w 2006 roku w amerykańskim Fermilab mierzono to zjawisko. Nam udało się teraz poprawić dokładność pierwotnego pomiaru aż o dwa rzędy wielkości, chwali się doktor Dziurda.
      Materia widzialna jest złożona głównie z kwarków górnych, dolnych, elektronów i neutrin elektronowych. Na przykład jądra atomów zbudowane są z protonów (składających się z 2 kwarków górnych i 1 kwarka dolnego) oraz neutronów (1 kwark górny i 2 kwarki dolne). Model Standardowy klasyfikuje kwark górny, dolny, elektron i neutrino elektronowe jako cząstki jednej generacji. Istnieją jeszcze dwie inne generacje, z cząstkami o podobnych właściwościach, ale coraz bardziej masywnych.
      Kwarki nie występują swobodnie. Łączą się z innymi kwarkami. A najprostsze takie połączenie tworzy mezon, złożony z par kwark-antykwark. Mezony mogą przenosić ładunek elektryczny, lecz nie muszą. Te pozbawione ładunku elektrycznego, określane jako neutralne, wykazują frapującą cechę: oscylują między postacią materialną a antymaterialną. My skupiliśmy się na analizie częstotliwości oscylacji neutralnych mezonów zawierających kwark piękny b z trzeciej generacji i kwark dziwny s z drugiej, oznaczonych jako Bs0, mówi doktor Dziurda.
      Mezony są niestabilne i rozpadają się w czasie pikosekund. Jedna pikosekunda to 0,000000000001. Jednak zgodnie z zasadami mechaniki kwantowej, produkty rozpadu neutralnych mezonów są różne, w zależności od tego, czy w momencie rozpadu znajdowały się w świecie materii czy antymaterii. Zatem dopiero po zarejestrowaniu i zidentyfikowaniu produktów rozpadu danego mezonu mogliśmy ustalić, czy rozpadł się on jako reprezentant świata materii, czy antymaterii. Połączenie tej wiedzy z informacją o naturze cząstki w momencie produkcji pozwoliło nam na pomiar częstotliwości oscylacji, stwierdza polska uczona.
      Zespół Dziurdy przeanalizował mezony Bs0 powstałe w latach 2015–2018 w Wielkim Zderzaczu Hadronów jako wynik zderzeń proton-proton o łącznej energii 13 TeV (teraelektronowoltów). Badania wykazały, że mezony te oscylują pomiędzy materią i antymaterią 3 tryliony razy na sekundę. To aż 300-krotnie szybciej niż oscylacje typowego cezowego zegara atomowego.
      Badania takie nie tylko potwierdzają przewidywania mechaniki kwantowej, ale pozwalają zawęzić też obszar poszukiwania nieznanych cząstek spoza Modelu Standardowego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy udało się zrekonstruować w laboratorium falową naturę elektronu, jego funkcję falową Blocha. Dokonali tego naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara (UCSB), a ich praca może znaleźć zastosowanie w projektowaniu kolejnych generacji urządzeń elektronicznych i optoelektronicznych.
      Elektrony zachowują się jednocześnie jak cząstki oraz jak fala. Ich falowa natura opisywane jest przez naukowców za pomocą obiektów matematycznych zwanych funkcjami falowymi. Funkcje te zawierają zarówno składowe rzeczywiste, jak i urojone. Z tego też powodu funkcji falowej Blocha elektronu nie można bezpośrednio zmierzyć. Można jednak obserwować powiązane z nią właściwości. Fizycy od dawna próbują zrozumieć, w jaki sposób falowa natura elektronów poruszających się przez sieć krystaliczną atomów, nadaje tej sieci właściwości elektroniczne i optyczne. Zrozumienie tego zjawiska pozwoli nam projektowanie urządzeń lepiej wykorzystujących falową naturę elektronu.
      Naukowcy z Santa Barbara wykorzystali silny laser na swobodnych elektronach, który posłuży im do uzyskanie oscylującego pola elektrycznego w półprzewodniku, arsenu galu. Jednocześnie za pomocą lasera podczerwonego o niskiej częstotliwości wzbudzali jego elektrony. Wzbudzone elektrony pozostawiały po sobie „dziury” o ładunku dodatnim. Jak wyjaśnia Mark Sherwin, w arsenku galu dziury te występują w dwóch odmianach – lekkiej i ciężkiej – i zachowują się jak cząstki o różnych masach.
      Para elektron-dziura tworzy kwazicząstkę zwaną ekscytonem. Fizycy z UCSB odkryli, że jeśli utworzy się elektrony i dziury w odpowiednim momencie oscylacji pola elektrycznego, to oba elementy składowe ekscytonów najpierw oddalają się od siebie, następnie zwalniają, zatrzymują się, zaczynają przyspieszać w swoim kierunku, dochodzi do ich zderzenia i rekombinacji. W czasie rekombinacji emitują impuls światła – zwany wstęgą boczną – o charakterystycznej energii. Emisja ta zawiera informacje o funkcji falowej elektronów, w tym o ich fazach.
      Jako, że światło i ciężkie dziury przyspieszają w różnym tempie w polu elektrycznym ich funkcje falowe Blocha mają różne fazy przed rekombinacją z elektronami. Dzięki tej różnicy fazy dochodzi do interferencji ich funkcji falowych i emisji, którą można mierzyć. Interferencja ta determinuje też polaryzację wstęgi bocznej. Może ona być kołowa lub eliptyczna.
      Autorzy eksperymentu zapewniają, że sam prosty stosunek pomiędzy interferencją a polaryzacją, który można zmierzyć, jest wystarczającym warunkiem łączącym teorię mechaniki kwantowej ze zjawiskami zachodzącymi w rzeczywistości. Ten jeden parametr w pełni opisuje funkcję falową Blocha dziury uzyskanej w arsenku galu. Uzyskujemy tę wartość mierząc polaryzację wstęgi bocznej, a następnie rekonstruując funkcję falową, która może się różnić w zależności od kąta propagacji dziury w krysztale, dodaje Seamus O'Hara.
      Do czego takie badania mogą się przydać? Dotychczas naukowcy musieli polegać na teoriach zawierających wiele słabo poznanych elementów. Skoro teraz możemy dokładnie zrekonstruować funkcję falową Blocha dla różnych materiałów, możemy to wykorzystać przy projektowaniu i budowie laserów, czujników i niektórych elementów komputerów kwantowych, wyjaśniają naukowcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Troje astronomów, poszukując źródeł atomów antyhelu, które zostały zarejestrowane przez Alpha Magnetic Spectrometer (AMS-02) znajdujący się na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wpadło na ślad 14 gwiazd zbudowanych z antymaterii – antygwiazd.
      Simon Dupourque, Luigi Tibaldo oraz Peter von Ballmoos z Uniwersytetu w Tuluzie znaleźli antygwiazdy w archiwalnych danych Fermi Gamma-ray Telescope. Koncepcja istnienia antygwiazd jest pomysłem kontrowersyjnym, jeśli jednak one istnieją to powinny być widoczne dzięki słabemu sygnałowi promieniowania gamma, który największą moc osiąga przy energii 70 MeV. Sygnał ten pochodzić ma z cząstek materii opadających na gwiazdę i przez nią anihilowanych.
      Antyhel-4 uzyskano po raz pierwszy w 2011 roku podczas zderzeń cząstek w Relativistic Heavy Ion Collider w Brookhaven National Laboratory. Wówczas naukowcy doszli do wniosku, że jeśli pierwiastek ten zostanie wykryty w przestrzeni kosmicznej, będzie to oznaczało, że pochodzi on z fuzji we wnętrzu antygwiazd.
      W 2018 roku AMS-02 wykrył w promieniowaniu kosmicznym 8 atomów antyhelu: sześć atomów antyhelu-3 oraz dwa antyhelu-4. Wówczas jednak uznano, że atomy te powstały w wyniku oddziaływania promieniowania kosmicznego na materię międzygwiezdną, w wyniku czego powstała antymateria.
      Jednak kolejne analizy zasiały wątpliwość co do pochodzenia antyhelu. Stwierdzono bowiem, że im więcej nukleonów w jądrze pierwiastka antymaterii, tym trudniej takiemu pierwiastkowi uformować się w wyniku oddziaływania promieniowania kosmicznego. Naukowcy obliczyli wówczas, że prawdopodobieństwo, by antyhel-3 powstał w wyniku oddziaływania promieni kosmicznych jest 50-krotnie mniejsze niż powstanie jąder zarejestrowanych przez AMS, a powstanie antyhelu-4 w wyniku oddziaływania promieniowania kosmicznego jest aż 105 mniejsze niż jąder, które zarejestrowano na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
      Po tych badaniach naukowcy skupili się więc na poszukiwaniu źródła antyhelu, w tym w stronę mało wiarygodnie brzmiącego wyjaśnienia, mówiącego, że pierwiastek ten powstał w antygwiazdach.
      Zgodnie z obowiązującymi teoriami, podczas Wielkiego Wybuchu powinno powstać tyle samo materii i antymaterii. Następnie powinno dojść do ich anihilacji i powstania wszechświata, który będzie pełen promieniowania, a pozbawiony będzie materii. Żyjemy jednak we wszechświecie zdominowanym przez materię, a to oznacza, że podczas Wielkiego Wybuchu musiało powstać więcej materii niż antymaterii. Problem ten wciąż stanowi nierozwiązaną zagadkę.
      Większość naukowców od dekad twierdzi, że obecnie we wszechświecie antymateria niemal nie występuje, z wyjątkiem niewielkich ilości powstających w wyniku zderzeń materii, mówi Tibaldo. Jednak odkrycie antyhelu w przestrzeni kosmicznej może podważać to przekonanie. Może bowiem oznaczać, że istnieją antygwiazdy.
      Wspomnianych 14 potencjalnych antygwiazd zostało zidentyfikowanych w katalogu obejmującym 5878 źródeł promieniowania gamma zarejestrowanych w ciągu 10 lat przez Fermi Gamma-ray Telescope. Na podstawie tych danych Dupourque, Tibaldo i von Ballmoos wyliczyli pewne cechy, które powinny mieć antygwiazdy obecne w Drodze Mlecznej.
      Naukowcy stwierdzają, że jeśli antygwiazdy utworzył się w dysku galaktyki obok zwyczajnych gwiazd, to powinna istnieć 1 antygwiazda na 400 000 zwykłych gwiazd. Jeśli jednak antygwiazdy są gwiazdami pierwotnymi i powstały we wczesnym wszechświecie w czasie, gdy Droga Mleczna dopiero się tworzyła, co oznacza, że znajdują się w najstarszych regionach naszej galaktyki – w galaktycznym halo – to mogą stanowić nawet 20% wszystkich gwiazd.
      Jeśli przyjmiemy, że antymateria została uwięziona w antygwiazdach, to mamy tutaj prawdopodobne wyjaśnienie, dlaczego nie doszło do anihilacji. Szczególnie, jeśli antygwiazdy istnieją w regionach, gdzie zwykła materia występuje rzadko, w takich jak galaktyczne halo, mówi von Ballmoos.
      Oczywiście trzeba też przyjąć, że zarejestrowanych 14 kandydatów na antygwiazdy to coś zupełnie innego. Dlatego też Dupourque, Tibaldo i von Ballmoos sugerują, że następnym krokiem badań może być sprawdzenie, czy tych 14 źródeł emituje też sygnały w innych zakresach, które mogłyby świadczyć o tym, że są to np. aktywne jądra galaktyk czy pulsary.
      Autorzy badań opublikowali ich wyniki na łamach Physical Review D.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rozwiązaniem problemu pomiędzy szybkością działania komputerów kwantowych a koherencją kubitów może być zastosowanie dziur, twierdzą australijscy naukowcy. To zaś może prowadzić do powstania kubitów nadających się do zastosowania w minikomputerach kwantowych.
      Jedną z metod stworzenia kubitu – kwantowego bitu – jest wykorzystanie spinu elektronu. Aby uczynić komputer kwantowy tak szybkim, jak to tylko możliwe, chcielibyśmy mieć możliwość manipulowania spinami wyłącznie za pomocą pola elektrycznego, dostarczanego za pomocą standardowych elektrod.
      Zwykle spiny nie reagują na pole elektryczne, jednak z niektórych materiałach spiny wchodzi w niebezpośrednie interakcje z polem elektrycznym. Mamy tutaj do czynienia z tzw. sprzężeniem spinowo-orbitalnym. Eksperci zajmujący się tym tematem obawiają się jednak, że gdy taka interakcja jest zbyt silna, wszelkie korzyści z tego zjawiska zostaną utracone, gdyż dojdzie do dekoherencji i utraty kwantowej informacji.
      Jeśli elektrony zaczynają wchodzić w interakcje z polami kwantowymi, które im aplikujemy w laboratorium, są też wystawione na niepożądane zmienne pola elektryczne, które istnieją w każdym materiale. Potocznie nazywamy to „szumem”. Ten szum może zniszczyć delikatną informację kwantową, mówi główny autor badań, profesor Dimi Culcer z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii.
      Nasze badania pokazują jednak, że takie obawy są nieuzasadnione. Nasze teoretyczne badania wykazały, że problem można rozwiązać wykorzystując dziury – które można opisać jako brak elektronu – zachowujące się jak elektrony z ładunkiem dodatnim, wyjaśnia uczony.
      Dzięki wykorzystaniu dziur kwantowy bit może być odporny na fluktuacje pochodzące z tła. Co więcej, okazało się, że punkt, w którym kubit jest najmniej wrażliwy na taki szum, jest jednocześnie punktem, w którym działa on najszybciej. Z naszych badań wynika, że w każdym kwantowym bicie utworzonym z dziur istnieje taki punkt. Stanowi to podstawę do przeprowadzenia odpowiednich eksperymentów laboratoryjnych, dodaje profesor Culcer.
      Jeśli w laboratorium uda się osiągnąć te punkty, będzie można rozpocząć eksperymenty z utrzymywaniem kubitów najdłużej jak to możliwe. Będzie to też stanowiło punkt wyjścia do skalowania kubitów tak, by można było je stosować w minikomputerach.
      Wiele wskazuje na to, że takie eksperymenty mogą zakończyć się powodzeniem. Profesor Joe Salfi z University of British Columbia przypomina bowiem: Nasze niedawne eksperymenty z kubitami utworzonymi z dziur wykazały, że w ich wypadku czas koherencji jest dłuższy, niż się spodziewaliśmy. Teraz widzimy, że nasze obserwacje mają solidne podstawy teoretyczne. To bardzo dobry prognostyk na przyszłość.
      Praca Australijczyków została opublikowana na łamach npj Quantum Information.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy pracujący przy eksperymencie ALPHA prowadzonym w CERN-ie są pierwszymi, którym udało się schłodzić antymaterię za pomocą lasera. Osiągnięcie otwiera drogę do lepszego poznania wewnętrznej struktury antywodoru i zbadania, w jaki sposób zachowuje się on pod wpływem grawitacji.
      Antywodór to najprostsza forma atomowej antymaterii. Teraz, gdy mamy możliwość ich chłodzenia, naukowcy będą mogli przeprowadzić porównania atomów antywodoru z atomami wodoru, dzięki czemu poznamy różnice pomiędzy atomami antymaterii i materii. Znalezienie takich ewentualnych różnic pozwoli na lepsze zrozumienie, dlaczego wszechświat jest stworzony z materii.
      To zupełnie zmienia reguły gry odnośnie badań spektroskopowych i grawitacyjnych i może rzucić nawet światło na badania nad antymaterią, takie jak tworzenie molekuł antymaterii i rozwój interferometrii antyatomowej, mówi rzecznik prasowy eksperymentu ALPHA, Jeffrey Hangst. Jeszcze przed dekadą laserowe chłodzenie antymaterii należało do dziedziny science-fiction.
      W eksperymencie ALPHA atomy antywodoru powstają dzięki antyprotonom uzyskiwanym w Antiproton Decelerator. Są one łączone z pozytonami, których źródłem jest sód-22. Zwykle tak uzyskane atomy antywodoru są więzione w pułapce magnetycznej, co zapobiega ich kontaktowi z materią i anihilacji. W pułapce tej najczęściej prowadzone są badania spektroskopowe, podczas których mierzona jest reakcja antyatomów na wpływ fali elektromagnetycznej – światła laserowego lub mikrofal. Jednak precyzja takich pomiarów jest ograniczona przez energię kinetyczną, czyli temperaturę, antyatomów.
      Tutaj właśnie pojawia się potrzeba schłodzenia. Technika laserowego chłodzenia atomów polega na oświetlaniu ich laserem o energii fotonów nieco mniejszej niż energia przejść między poziomami energetycznymi dla danego pierwiastka. Fotony są absorbowane przez atomy, które wchodzą na wyższy poziom energetyczny. A wchodzą dzięki temu, że deficyt energii fotonu potrzebny do przejścia pomiędzy poziomami uzupełniają z własnej energii kinetycznej. Następnie atomy emitują fotony o energii dokładnie dopasowanej do różnicy energii poziomów atomu i spontanicznie powracają do stanu pierwotnego. Jako, że energia emitowanego fotonu jest nieco wyższa od energii fotonu zaabsorbowanego, wielokrotnie powtarzany cykl absorpcji-emisji prowadzi do schłodzenia atomu.
      Podczas najnowszych eksperymentów naukowcy z ALPHA przez kilkanaście godzin chłodzili laserem chmurę atomów antywodoru. Po tym czasie stwierdzili, że średnia energia kinetyczna atomów obniżyła się ponad 10-krotnie. Wiele z atomów osiągnęło energię poniżej mikroelektronowolta, co odpowiada temperaturze około 0,012 kelwina. Następnie antywodór poddano badaniom spektroskopowym i stwierdzono, że dzięki schłodzeniu osiągnięto niemal 4-krotnie węższą linię spektralną niż przy badaniach prowadzonych bez chłodzenia laserowego.
      Przez wiele lat naukowcy mieli problemy z laserowym chłodzeniem wodoru, więc sama myśl o chłodzeniu antywodoru była szaleństwem. Teraz możemy marzyć o jeszcze większych szaleństwach z udziałem antymaterii, mówi Makoto Fujiwara, który zaproponował, by przeprowadzić powyższy eksperyment.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...