Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Od kilkudziesięciu lat wiadomo, że wszechświat rozszerza się i robi to z coraz większą prędkością. Obowiązujące obecnie teorie mówią, że za zjawisko to odpowiedzialna jest ciemna energia.

Tymczasem Massimo Villata z obserwatorium astronomicznego w Turynie uważa, że rozszerzanie się wszechświata spowodowane jest oddziaływaniem materii i antymaterii. Jego zdaniem odpychają się one od siebie, tworząc rodzaj antygrawitacji, dzięki której z teorii możemy pozbyć się ciemnej energii.

Villata wyprowadza swoje rozważania z dwóch założeń. Pierwsze to stwierdzenie, że materia i antymateria mają dodatnią masę i gęstość energetyczną. Takie założenie oznacza, że skoro cząsteczki mają masę i antycząsteczki też ją mają, to z pewnością cząsteczki przyciągają cząsteczki, a antycząsteczki przyciągają antycząsteczki.

Jednak aby wyjaśnić interakcje zachodzące pomiędzy cząsteczkami i antycząsteczkami Villata korzysta z drugiego założenia. Brzmi ono, że ogólna teoria względności działa tak samo niezależnie od symetrii CPT. Oznacza to, że prawa rządzące cząsteczkami w polu czasoprzestrzennym są tak samo ważne, niezależnie od tego, jak wygląda symetria CPT (ładunku, położenia i czasu). Jeśli zatem odwrócimy równanie ogólnej teorii względności odnoszące się do CPT czy to dla samej cząsteczki czy dla pola czasoprzestrzennego, w którym się porusza, to uzyskamy zmianę znaku przy wartości grawitacji, co wskazuje na występowanie antygrawitacji.

Villata obrazuje to słynnym jabłkiem Newtona. Gdyby antyjabłko spadło na antyZiemię, to oba te obiekty przyciągałyby się i antyNewton zostałby trafiony w głowę. Tymczasem antyjabłko nie mogłoby spaść na zwykłą Ziemię, która jest zbudowana z zwykłej materii. Antyjabłko odleciałoby z Ziemi, gdyż doszłoby do zmiany wartości znaku grawitacji pomiędzy nimi. Jeśli zatem, twierdzi Villata, ogólna teoria względności jest niezmienna względem CPT to antygrawitacja powoduje, że cząsteczki i antycząsteczki ciągle się od siebie odpychają. W większej skali objawia się to rozszerzaniem wszechświata, gdyż materia i antymateria odpychają się od siebie.

Villata poradził sobie również z pytaniem, dlaczego nie dochodzi do anihilacji materii i antymaterii. uważa on, że są one od siebie zbyt oddalone. Znajdują się bowiem w olbrzymich przestrzeniach pomiędzy gromadami galaktyk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dużo tej antymaterii w/g tego modelu powinno znajdować się we wszechświecie? Czy nie wydaje się logiczne, że zachowywałaby się względem siebie identycznie do materii i w efekcie tworzyła ciała niebieskie które można by fizycznie zaobserwować?

 

Czy też model zakłada, że jest jej znacznie więcej niż materii i to dzięki jej siłom odpychania możliwe jest tworzenie naszych gromad galaktyk? Czy może teoria posuwa się jeszcze dalej i stwierdza, że grawitacja to efekt oddziaływania tej antymaterii na naszą materię?

 

Być może materia znajduje się w przeciwnej fazie do antymaterii i jej oddziaływanie przejawia się jedynie jako siła rozszerzająca naszą fazę wszechświata? Zdaje mi się, że gdzieś o tym czytałem... tylko czym to się różni w gruncie rzeczy od ciemnej energii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoria o ciemnej energii przypomina mi trochę nie aż tak dawną teorie układu słonecznego opartą na epicyklach. Matematycznie się może i zgadza ale równie dobrze może być dowolne inne zjawisko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do ilości antymaterii we wszechświecie, to panuje ogólne przekonanie, że po wielkim wybuchu nastąpiła anihilacja większości antymaterii. Ale gdyby się tak jednak nie stało i materia i antymateria zostałyby od siebie odepchnięte, mogłoby się okazać, że np połowa wszechświata zbudowana jest z materii, a druga połowa z antymaterii.

 

Naukowcy uważają, że antymateria zachowuje się identycznie jak nasza materia, czyli np antywodór ma takie same właściwości chemiczne i fizyczne jak wodór (antywodór udało się wytworzyć i utrzymać przez 1/6 sekundy, nie wiem czy udało się potwierdzić chociaż w pewnym stopniu podobieństwo antywodoru do wodoru).

 

Jeżeli jednak antymateria rzeczywiście ma identyczne właściwości, to powinna bez problemu być w stanie tworzyć gwiazdy, planety i całe galaktyki. Być może pewna cześć obserwowanych przez nas gwiazd i galaktyk składa się właśnie z antymaterii? Oczywiście nie mielibyśmy tego ani jak potwierdzić ani wykluczyć (chyba, że udałoby się np obalić twierdzenie, że antymateria zachowuje się dokładnie tak jak materia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoria o ciemnej energii przypomina mi trochę nie aż tak dawną teorie układu słonecznego opartą na epicyklach. Matematycznie się może i zgadza ale równie dobrze może być dowolne inne zjawisko.

 

Mnie to bardziej przypomina Flogiston. Nie mamy pełnego obrazu więc kombinujemy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jak taka antymateria działa na normalne światło? Mówię normalne, bo jeżeli materia jest w stanie zaginać światło (przyciągać), to może antymateria je odpycha? A może istnieje coś takiego jak antyświatło (antyfotony)? Wtedy antyfotony emitowane przez antymaterie (np. antygwiazdę) nigdy nie mogłoby zostać przez nas zauważone, bo my, zbudowani z materii, odpychalibyśmy takie antyfotony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli jednak antymateria działa odpychająco na fotony i jest pomiędzy galaktykami to powinniśmy łatwo zauważyć wywoływane przez nią zmiany pozycji dalekich gromad galaktyk na niebie, a o czymś takim jeszcze nie słyszałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Od kilkudziesięciu lat wiadomo, że wszechświat rozszerza się i robi to z coraz większą prędkością.

 

Nie wiecie czy jest jakieś wyjaśnienie na to, że tak na prawdę patrzymy na przeszłość tych coraz dalszych (czyli coraz bardziej w przeszłość) galaktyk? Więc może wcale galaktyki nie oddalają się coraz szybciej tylko właśnie coraz wolniej, skoro te, które widzimy miliardy lat wstecz oddalają się szybciej a te nam bardziej współczesne wolniej. Chyba, że są jakieś lepsze dowody rozszerzanie się wszechświata niż przesunięcie ku czerwieni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiecie czy jest jakieś wyjaśnienie na to, że tak na prawdę patrzymy na przeszłość tych coraz dalszych (czyli coraz bardziej w przeszłość) galaktyk? Więc może wcale galaktyki nie oddalają się coraz szybciej tylko właśnie coraz wolniej, skoro te, które widzimy miliardy lat wstecz oddalają się szybciej a te nam bardziej współczesne wolniej. Chyba, że są jakieś lepsze dowody rozszerzanie się wszechświata niż przesunięcie ku czerwieni?

 

To, że patrzymy coraz bardziej w przeszłość nie jest wynikiem przyspieszającego oddalania się galaktyk, tylko coraz dokładniejszych teleskopów. Galaktyki nie oddalają się z prędkościami większymi niż prędkość światła (a musiałyby się tak szybko oddalać, żebyśmy widzieli dany obiekt coraz bardziej w przeszłość). Podejrzewam, że nie jest to nawet prędkość zbliżona do prędkości światła ;).

 

Aktualnie chyba nie ma innego dowodu na to, że wszechświat się rozszerza niż przesunięcie widma ku czerwieni oraz zależność wielkości przesunięcia od odległości (im dalej tym większe przesunięcie -> większa szybkość oddalania się od nas).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może trochę źle sformułowałem pytanie. Chodziło mi o to, że parząc na coraz dalsze obiekty w przestrzeni patrzymy jednocześnie na coraz bliższe w czasie wielkiemu wybuchowi, oczywiście nie liczę na to, że możemy zobaczyć jednocześnie tan sam obiekt w różnych momentach czasu. Więc skoro patrzymy na obiekty z różnych momentów rozwoju wszechświata, to czy jest brane pod uwagę, że te które wydają się oddalać szybciej są wcześniejsze od tych, które oddalają się wolniej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy według tej teorii może dojść do anihilacji materii z antymaterią? Pytam gdyż analogiczna wydaje mi się sytuacja kiedy chcemy zbliżyć do siebie dwa magnesy tymi samymi biegunami. Kiedy będą od siebie daleko będzie to łatwe,ale kiedy zbliżamy je do siebie to siła z jaką się odpychają uniemożliwi ich złączenie.Tak więc jeżeli antymateria z materią się odpychają to jak może dojść do anihilacji? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i mamy rozwiązany dylemat rzekomej nierównej ilości materii i antymaterii we wczesnym stadium wszechświata. Jeśli bowiem Villata ma rację, to w owym stadium powstały równe ilości materii i antymaterii, a nie doszło do ich anihilacji, bo się wzajemnie odpychały. Tak więc w kosmosie być może istnieją ciała niebieskie zbudowane z antymaterii, lecz (dopuki do nich nie dotrzemy) nie ma sposobu by to stwierdzić. Przy okazji: antyfotony nie istnieją, fale elektromagnetyczne emitowane zarówno przez materię, jak i antymaterię są identyczne. Anihilacja materi i antymaterii jest możliwa - siły grawitacji, czy w tym wypadku antygrawitacji między cząstkami są bardzo małe, a siły przyciągania elektrostatycznego znacznie większe, tak więc elektron zetknie się i anihiluje z pozytonem, proton z antyprotonem. Neutrony i antyneutrony, oraz obojętne atomy z antyatomami też maogą się połącyć, jeśli zderzą się z odpowiednią (nie tak znów dużą) prędkością. Ciekawe jak by wyglądało zderzenie "antymeteorytu" z "materialną" planetą. Przypuszczam, że nie był by to nuklearny wybuch, a raczej "nuklearny superpożar", bo anihilacja następowała by tylko na granicy między antymaterialnę chmurą odparowanego bolidu i materialnym otoczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest tylko jeden problem w tej teorii. Ta antygrawitacja dla antymaterii. Jak uzyskamy jakąś większą ilość antymaterii to się przekonamy czy lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg teorii super strun, materia to drgania strun w innych wymiarach które się z jakiegoś powodu zapadły do małych rozmiarów. A jeśli te drgające struny są tymi właśnie wymiarami, które wciąż się zapadają? Oddziaływania pomiędzy cząsteczkami trzyma materię "w kupie" ale w skali kosmicznej to ciągłe zapadanie się wymiarów jest obserwowane jako rozszerzanie się wszechświata. Innymi słowy materia ma coraz mniejsze rozmiary, ale nie sposób to zmierzyć bo jednostki miary oparte na materii również się zmniejszają. Co więcej, Wielki Wybuch nie przypominałby wybuchu np bomby z materią rozchodzącą się promieniście od jakiegoś centrum, ale to zjawisko zachodziłoby w całej objętości wszechświata (mniej-więcej równomiernie + fluktuacje kwantowe) . Ta "teoryjka" powoduje, że materia nie jest już aktorem a czasoprzestrzeń sceną, ale są przejawem istnienia i wzajemnie oddziałujących ze sobą wymiarów. Wielki Wybuch był "tylko" przejściem fazowym pomiędzy jedną a inną formą oddziaływania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg teorii super strun, materia to drgania strun w innych wymiarach które się z jakiegoś powodu zapadły do małych rozmiarów(...)

 

Ale jak ta teoria wyjaśniałaby obserwowalne przesunięcie ku czerwieni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak ta teoria wyjaśniałaby obserwowalne przesunięcie ku czerwieni?

Masz rację - nie wyjaśniałaby, wg tej teorii wszystkie punkty oddalały by się od siebie z podobną prędkością (w każdym bądź razie nie proporcjonalną do odległości tak jak to można zaobserwować).

No chyba że ta mierzona prędkość jest błędna, bo kwanty promieniowania elektromagnetycznego również podlegają podobnym zmianom, ponieważ same też są tymi wymiarami. Jeśli teoria superstrun jest prawdziwa to nasz wszechświat ma 10 lub 26 wymiarów. Te wymiary nie mogą być w naszym wszechświecie wytworem czysto wirtualnym, ale muszą mieć jakąś "namacalną" postać. Wg mnie istnieje taka sama ilość wzajemnych oddziaływań bo same oddziaływania są przejawem przemieszczania się jednych wymiarów w innych wymiarach. Np. cząstka naładowana elektrycznie poruszając się w "naszej" przestrzeni wytwarza pole magnetyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

troche ta teoria jest bez sensu, skoro materia hamuje rozszerzanie sie wszechswiata, wiec byloby analogicznie z antymeteria, wiec wypadkowy efekt powinnien sie raczej niwelowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już były pytania o to ostatnio, choć chyba temat ten nie był do końca poruszony w ten sposób:

 

Skoro widzimy galaktyki oddalone o 14 mld lat świetlnych, to 14 mld lat temu były oddalone od nas o 14 mld lat świetlnych... Interesuję się astronomią od dziecka i rozumiem wiele rzeczy z teorii zagadnień atronomii i fizyki, a to pytanie pojawiło się u mnie niedawno po latach zgłębiania tego tematu.

 

Jeśli 14 mld lat temu te galaktyki były oddalone od nas o 14 mld lat świetlnych, to chyba wszechświat był wtedy już ogromny, a nie raczkował? Czytam i czytam i cały czas widzę teorie o tym, że wszechświat cały czas się rozszerza, więc zaraz po wielkim wybuchu, te 14 mld lat temu, powinien być mały, a z mojego podejścia widzę, że już wtedy musiał mieć taką objętość, że teraz obserwowane galaktyki były tak oddalone. Rozumiem, że opieramy się o to, że zaraz po wybuchu miało miejsce nienaturalnie szybkie rozszerzanie, zwane inflacją. Ale nadal coś mi mówi, że to nie wygląda tak jak powinno - jak dla mnie te 14 mld lat temu wszechświat był już raczej po inflacji i był nader duży i rozwinięty, skoro były już w nim całkiem ukształtowane galaktyki i to tak odległe od nas.

 

Nie chcę zaprzeczać całej teorii, ale moim zdaniem jeśli wielki wybuch miał miejsce, to trochę wsześniej, skoro obserwujemy takie rezultaty. Dla mnie jest pewne, że czasoprzestrzeń jest relatywnym pojęciem dla nas, ale operując naszymi wskaźnikami, to raczej wszechświat jest starszy, albo też teoria wielkiego wybuchu traci trochę sens.

 

Może się mylę, ale nie znajduję nic na wytłumaczenie tego, co widzimy, więc może ktoś mnie oświeci?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po pierwsze bledne jest stwierdzenie, że 'wielki wybuch miał miejsce', a

po drugie co to znaczy ze wszechswiat 'raczkowal', 'byl ogromny'?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po pierwsze bledne jest stwierdzenie, że 'wielki wybuch miał miejsce', a

po drugie co to znaczy ze wszechswiat 'raczkowal', 'byl ogromny'?

 

Służę odpowiedzią!

 

Ad 1. Raczkował, tzn. pełzał sobie na kolankach w kosmicznym przedszkolu z innymi małymi wszechświacikami, siusiając w międzyczasie w pieluszki i popijając mleczko z cycka.

 

Ad 2. Coś ogromnego to wedle ogólnie przyjętych zasad i norm coś większego, niż coś dużego.

 

Jakby co, to chętnie odpowiem na kolejne bezsensowne pytania, polecam się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Doktor Agnieszka Dziurda z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN stoi na czele międzynarodowego zespołu naukowego, który w CERN prowadzi badania nad oscylacjami cząstek pomiędzy światem materii i antymaterii. Co prawda materia i antymateria wydają się swoimi przeciwieństwami, jednak istnieją cząstki, które raz zachowują się jak należące do świata materii, a raz antymaterii. Grupa doktor Dziurdy zmierzyła właśnie ekstremalne tempo oscylacji takich cząstek.
      Naukowcy wzięli na warsztat mezony Bs0 i za pomocą detektora LHCb z niespotykaną dotychczas dokładnością zbadali ich oscylacje. Nie byli pierwszymi, którzy podjęli się tego zadania. Już w 2006 roku w amerykańskim Fermilab mierzono to zjawisko. Nam udało się teraz poprawić dokładność pierwotnego pomiaru aż o dwa rzędy wielkości, chwali się doktor Dziurda.
      Materia widzialna jest złożona głównie z kwarków górnych, dolnych, elektronów i neutrin elektronowych. Na przykład jądra atomów zbudowane są z protonów (składających się z 2 kwarków górnych i 1 kwarka dolnego) oraz neutronów (1 kwark górny i 2 kwarki dolne). Model Standardowy klasyfikuje kwark górny, dolny, elektron i neutrino elektronowe jako cząstki jednej generacji. Istnieją jeszcze dwie inne generacje, z cząstkami o podobnych właściwościach, ale coraz bardziej masywnych.
      Kwarki nie występują swobodnie. Łączą się z innymi kwarkami. A najprostsze takie połączenie tworzy mezon, złożony z par kwark-antykwark. Mezony mogą przenosić ładunek elektryczny, lecz nie muszą. Te pozbawione ładunku elektrycznego, określane jako neutralne, wykazują frapującą cechę: oscylują między postacią materialną a antymaterialną. My skupiliśmy się na analizie częstotliwości oscylacji neutralnych mezonów zawierających kwark piękny b z trzeciej generacji i kwark dziwny s z drugiej, oznaczonych jako Bs0, mówi doktor Dziurda.
      Mezony są niestabilne i rozpadają się w czasie pikosekund. Jedna pikosekunda to 0,000000000001. Jednak zgodnie z zasadami mechaniki kwantowej, produkty rozpadu neutralnych mezonów są różne, w zależności od tego, czy w momencie rozpadu znajdowały się w świecie materii czy antymaterii. Zatem dopiero po zarejestrowaniu i zidentyfikowaniu produktów rozpadu danego mezonu mogliśmy ustalić, czy rozpadł się on jako reprezentant świata materii, czy antymaterii. Połączenie tej wiedzy z informacją o naturze cząstki w momencie produkcji pozwoliło nam na pomiar częstotliwości oscylacji, stwierdza polska uczona.
      Zespół Dziurdy przeanalizował mezony Bs0 powstałe w latach 2015–2018 w Wielkim Zderzaczu Hadronów jako wynik zderzeń proton-proton o łącznej energii 13 TeV (teraelektronowoltów). Badania wykazały, że mezony te oscylują pomiędzy materią i antymaterią 3 tryliony razy na sekundę. To aż 300-krotnie szybciej niż oscylacje typowego cezowego zegara atomowego.
      Badania takie nie tylko potwierdzają przewidywania mechaniki kwantowej, ale pozwalają zawęzić też obszar poszukiwania nieznanych cząstek spoza Modelu Standardowego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zgodnie ze słynnym paradoksem bliźniąt, osoba poruszająca się z dużą prędkością, starzeje się wolniej niż jej brat-bliźniak. Podobnie ma się sprawa na Ziemi i innych dużych obiektach, które zaginają czasoprzestrzeń spowalniając upływ czasu. Jeśli jedno z bliźniąt będzie mieszkało nad morzem, a drugie na szczycie Mount Everest, gdzie grawitacja Ziemi oddziałuje nieco słabiej, będą starzały się w różnym tempie. Taka różnica została zresztą potwierdzona w eksperymencie, w którym jeden zegar atomowy umieszczono na poziomie morza, a drugi na szczycie góry.
      Teraz fizykom udało się zmierzyć różnice w upływie czasu w milimetrowej skali. Jun Ye z JILA w stanie Kolorado, wybitny badacz atomowych zegarów sieci optycznej, zmierzył różnice pomiędzy górną a dolną częścią chmury atomów o wysokości milimetra. To krok naprzód w kierunku badania teorii względności i mechaniki kwantowej, których obecnie nie potrafimy połączyć w jedną całość.
      Podczas swojego eksperymentu Ye wykorzystał optyczny zegar atomowy zbudowany z chmury 100 000 atomów strontu. Zegar wzbudzany był laserem. Przy odpowiedniej, bardzo precyzyjnej częstotliwości pracy lasera, elektrony krążące wokół każdego z jąder atomowych zajmowały wyższy poziom energetyczny. Jako, że tylko konkretna częstotliwość pracy lasera powodowały odpowiednie wzbudzenie elektronów, systemu można był użyć do niezwykle precyzyjnych pomiarów czasu. Można go porównać do zegara z wahadłem, gdzie rolę wahadła pełnią oscylacje światła lasera.
      Gdy naukowcy porównali częstotliwość „tykania zegara” na w górnej i dolnej części chmury, okazało się, że czas pomiędzy poszczególnymi przejściami jest na górze o 0,00000000000000001% krótszy niż na dole.
      Taki a nie inny sposób zaprojektowania eksperymentu pozwolił na usunięcie z pomiarów wielu zakłóceń. Na chmurę atomów wpływać może bowiem pole elektryczne, pole magnetyczne, ciepło otoczenia czy sam laser. Jednak niezależnie od tych wszystkich czynników różnica w częstotliwości pomiędzy górą a dołem chmury pozostawała taka sama. Autorzy badań mówią, że to krok w kierunku zunifikowania ogólnej teorii względności i mechaniki kwantowej.
      Teoria względności opisuje czasoprzestrzeń, w której obiekty mają dobrze zdefiniowane właściwości i przemieszczają się pomiędzy punktami przestrzeni w zdefiniowany sposób. Z kolei w mechanice kwantowej obiekt może znajdować się w superpozycji, czyli przyjmować jednocześnie różne właściwości lub też może nagle przeskoczyć do innej lokalizacji. Obie teorie dobrze opisują właściwe sobie rzeczywistości, ale nie przystają do siebie nawzajem. Jeśli bowiem rozważymy masywny obiekt, jak np. planetę, to – zgodnie z ogólną teorią względności – będzie on zaginał czasoprzestrzeń. Jeśli teraz zastosujemy do niego mechanikę kwantową, czyli umieścimy ten obiekt w superpozycji, zatem jednocześnie będzie się on znajdował w dwóch różnych miejscach, to rodzi się pytanie, czy również geometria czasoprzestrzeni znajdzie się w superpozycji. Niemożność zunifikowania obu tych teorii, które na początku XX wieku zrewolucjonizowały fizykę, to wciąż poważny problem dla nauki. Oznacza bowiem, że nie jesteśmy w stanie w pełni opisać rzeczywistości.
      Zegary atomowe to bardzo obiecujące systemy do badania tego problemu. Odmierzają bowiem czas, który w szczególnej teorii względności jest czwartą współrzędną czasoprzestrzeni, a jednocześnie przejścia pomiędzy poziomami energetycznymi elektronów są możliwe dzięki zjawiskom kwantowym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Troje astronomów, poszukując źródeł atomów antyhelu, które zostały zarejestrowane przez Alpha Magnetic Spectrometer (AMS-02) znajdujący się na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wpadło na ślad 14 gwiazd zbudowanych z antymaterii – antygwiazd.
      Simon Dupourque, Luigi Tibaldo oraz Peter von Ballmoos z Uniwersytetu w Tuluzie znaleźli antygwiazdy w archiwalnych danych Fermi Gamma-ray Telescope. Koncepcja istnienia antygwiazd jest pomysłem kontrowersyjnym, jeśli jednak one istnieją to powinny być widoczne dzięki słabemu sygnałowi promieniowania gamma, który największą moc osiąga przy energii 70 MeV. Sygnał ten pochodzić ma z cząstek materii opadających na gwiazdę i przez nią anihilowanych.
      Antyhel-4 uzyskano po raz pierwszy w 2011 roku podczas zderzeń cząstek w Relativistic Heavy Ion Collider w Brookhaven National Laboratory. Wówczas naukowcy doszli do wniosku, że jeśli pierwiastek ten zostanie wykryty w przestrzeni kosmicznej, będzie to oznaczało, że pochodzi on z fuzji we wnętrzu antygwiazd.
      W 2018 roku AMS-02 wykrył w promieniowaniu kosmicznym 8 atomów antyhelu: sześć atomów antyhelu-3 oraz dwa antyhelu-4. Wówczas jednak uznano, że atomy te powstały w wyniku oddziaływania promieniowania kosmicznego na materię międzygwiezdną, w wyniku czego powstała antymateria.
      Jednak kolejne analizy zasiały wątpliwość co do pochodzenia antyhelu. Stwierdzono bowiem, że im więcej nukleonów w jądrze pierwiastka antymaterii, tym trudniej takiemu pierwiastkowi uformować się w wyniku oddziaływania promieniowania kosmicznego. Naukowcy obliczyli wówczas, że prawdopodobieństwo, by antyhel-3 powstał w wyniku oddziaływania promieni kosmicznych jest 50-krotnie mniejsze niż powstanie jąder zarejestrowanych przez AMS, a powstanie antyhelu-4 w wyniku oddziaływania promieniowania kosmicznego jest aż 105 mniejsze niż jąder, które zarejestrowano na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
      Po tych badaniach naukowcy skupili się więc na poszukiwaniu źródła antyhelu, w tym w stronę mało wiarygodnie brzmiącego wyjaśnienia, mówiącego, że pierwiastek ten powstał w antygwiazdach.
      Zgodnie z obowiązującymi teoriami, podczas Wielkiego Wybuchu powinno powstać tyle samo materii i antymaterii. Następnie powinno dojść do ich anihilacji i powstania wszechświata, który będzie pełen promieniowania, a pozbawiony będzie materii. Żyjemy jednak we wszechświecie zdominowanym przez materię, a to oznacza, że podczas Wielkiego Wybuchu musiało powstać więcej materii niż antymaterii. Problem ten wciąż stanowi nierozwiązaną zagadkę.
      Większość naukowców od dekad twierdzi, że obecnie we wszechświecie antymateria niemal nie występuje, z wyjątkiem niewielkich ilości powstających w wyniku zderzeń materii, mówi Tibaldo. Jednak odkrycie antyhelu w przestrzeni kosmicznej może podważać to przekonanie. Może bowiem oznaczać, że istnieją antygwiazdy.
      Wspomnianych 14 potencjalnych antygwiazd zostało zidentyfikowanych w katalogu obejmującym 5878 źródeł promieniowania gamma zarejestrowanych w ciągu 10 lat przez Fermi Gamma-ray Telescope. Na podstawie tych danych Dupourque, Tibaldo i von Ballmoos wyliczyli pewne cechy, które powinny mieć antygwiazdy obecne w Drodze Mlecznej.
      Naukowcy stwierdzają, że jeśli antygwiazdy utworzył się w dysku galaktyki obok zwyczajnych gwiazd, to powinna istnieć 1 antygwiazda na 400 000 zwykłych gwiazd. Jeśli jednak antygwiazdy są gwiazdami pierwotnymi i powstały we wczesnym wszechświecie w czasie, gdy Droga Mleczna dopiero się tworzyła, co oznacza, że znajdują się w najstarszych regionach naszej galaktyki – w galaktycznym halo – to mogą stanowić nawet 20% wszystkich gwiazd.
      Jeśli przyjmiemy, że antymateria została uwięziona w antygwiazdach, to mamy tutaj prawdopodobne wyjaśnienie, dlaczego nie doszło do anihilacji. Szczególnie, jeśli antygwiazdy istnieją w regionach, gdzie zwykła materia występuje rzadko, w takich jak galaktyczne halo, mówi von Ballmoos.
      Oczywiście trzeba też przyjąć, że zarejestrowanych 14 kandydatów na antygwiazdy to coś zupełnie innego. Dlatego też Dupourque, Tibaldo i von Ballmoos sugerują, że następnym krokiem badań może być sprawdzenie, czy tych 14 źródeł emituje też sygnały w innych zakresach, które mogłyby świadczyć o tym, że są to np. aktywne jądra galaktyk czy pulsary.
      Autorzy badań opublikowali ich wyniki na łamach Physical Review D.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy pracujący przy eksperymencie ALPHA prowadzonym w CERN-ie są pierwszymi, którym udało się schłodzić antymaterię za pomocą lasera. Osiągnięcie otwiera drogę do lepszego poznania wewnętrznej struktury antywodoru i zbadania, w jaki sposób zachowuje się on pod wpływem grawitacji.
      Antywodór to najprostsza forma atomowej antymaterii. Teraz, gdy mamy możliwość ich chłodzenia, naukowcy będą mogli przeprowadzić porównania atomów antywodoru z atomami wodoru, dzięki czemu poznamy różnice pomiędzy atomami antymaterii i materii. Znalezienie takich ewentualnych różnic pozwoli na lepsze zrozumienie, dlaczego wszechświat jest stworzony z materii.
      To zupełnie zmienia reguły gry odnośnie badań spektroskopowych i grawitacyjnych i może rzucić nawet światło na badania nad antymaterią, takie jak tworzenie molekuł antymaterii i rozwój interferometrii antyatomowej, mówi rzecznik prasowy eksperymentu ALPHA, Jeffrey Hangst. Jeszcze przed dekadą laserowe chłodzenie antymaterii należało do dziedziny science-fiction.
      W eksperymencie ALPHA atomy antywodoru powstają dzięki antyprotonom uzyskiwanym w Antiproton Decelerator. Są one łączone z pozytonami, których źródłem jest sód-22. Zwykle tak uzyskane atomy antywodoru są więzione w pułapce magnetycznej, co zapobiega ich kontaktowi z materią i anihilacji. W pułapce tej najczęściej prowadzone są badania spektroskopowe, podczas których mierzona jest reakcja antyatomów na wpływ fali elektromagnetycznej – światła laserowego lub mikrofal. Jednak precyzja takich pomiarów jest ograniczona przez energię kinetyczną, czyli temperaturę, antyatomów.
      Tutaj właśnie pojawia się potrzeba schłodzenia. Technika laserowego chłodzenia atomów polega na oświetlaniu ich laserem o energii fotonów nieco mniejszej niż energia przejść między poziomami energetycznymi dla danego pierwiastka. Fotony są absorbowane przez atomy, które wchodzą na wyższy poziom energetyczny. A wchodzą dzięki temu, że deficyt energii fotonu potrzebny do przejścia pomiędzy poziomami uzupełniają z własnej energii kinetycznej. Następnie atomy emitują fotony o energii dokładnie dopasowanej do różnicy energii poziomów atomu i spontanicznie powracają do stanu pierwotnego. Jako, że energia emitowanego fotonu jest nieco wyższa od energii fotonu zaabsorbowanego, wielokrotnie powtarzany cykl absorpcji-emisji prowadzi do schłodzenia atomu.
      Podczas najnowszych eksperymentów naukowcy z ALPHA przez kilkanaście godzin chłodzili laserem chmurę atomów antywodoru. Po tym czasie stwierdzili, że średnia energia kinetyczna atomów obniżyła się ponad 10-krotnie. Wiele z atomów osiągnęło energię poniżej mikroelektronowolta, co odpowiada temperaturze około 0,012 kelwina. Następnie antywodór poddano badaniom spektroskopowym i stwierdzono, że dzięki schłodzeniu osiągnięto niemal 4-krotnie węższą linię spektralną niż przy badaniach prowadzonych bez chłodzenia laserowego.
      Przez wiele lat naukowcy mieli problemy z laserowym chłodzeniem wodoru, więc sama myśl o chłodzeniu antywodoru była szaleństwem. Teraz możemy marzyć o jeszcze większych szaleństwach z udziałem antymaterii, mówi Makoto Fujiwara, który zaproponował, by przeprowadzić powyższy eksperyment.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kosmologowie od dawna mają problem z jedną z podstawowych wartości opisujących wszechświat – tempem jego rozszerzania się. Różne pomiary przynoszą bowiem różne wartości. Teraz coraz wyraźniej widać kolejne pęknięcie w standardowym modelu kosmologicznym. Niedawno grupa naukowców wykazała, że wszechświat jest niespodziewanie rzadki. Materia nie gromadzi się w nim tak, jak się spodziewano. Podobne sygnały pojawiały się już wcześniej, tym razem jednak mamy do czynienia z najbardziej szczegółową analizą danych zbieranych przez 7 lat.
      Dane są na tyle wiarygodne, że niektórzy specjaliści zastanawiają się, czy nie wpadliśmy na trop czegoś nieznanego. Mamy już ciemną materię i ciemną energię. Mam nadzieję, że do wyjaśnień nie potrzebujemy kolejnej ciemnej rzeczy, mówi Michael Hudson, kosmolog z University of Waterloo, który nie był zaangażowany w najnowsze badania.
      Autorzy najnowszych badań, skupieni wokół inicjatywy Kilo-Degree Survey (KiDS), obserwowali około 31 milionów galaktyk, położonych w promieniu do 10 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Na podstawie tych obserwacji wyliczyli średni rozkład niewidocznego gazu i ciemnej materii we wszechświecie. Odkryli, że jest jej niemal o 10% mniej niż przewiduje jeden z najpowszechniej uznawanych modeli kosmologicznych, Model Lambda-CDM.
      W ciągu ostatnich ośmiu lat pojawiło się kilkanaście badań, których autorzy – korzystając z różnych technik – dochodzili do wniosku, że materia nie gromadzi się zgodnie z przewidywaniami. Rozpatrywane osobno badania te nie mają większego znaczenia. Rozważane w nich kwestie są tak trudne do zbadania, że łato mogło dojść do pomyłek. Jednak coraz częściej pojawiają się głosy, że to nie statystycznie dopuszczalne niedoskonałości w badaniach, ale reguła. Gdy w wielu różnych zestawach danych zaczynasz dostrzegać tę samą rzecz, musisz wziąć pod uwagę, że coś w tym jest, stwierdza Hudson.
      Naukowcy muszą teraz pogodzić dwie sprzeczne ze sobą rzeczy. Z jednej strony, by określić tempo rozszerzania się wszechświata – w wiele wskazuje na to, że jest ono większe, niż sądzono – muszą znaleźć dodatkowy element, który go napędza. Z drugiej jednak strony skoro materia nie gromadzi się razem tak, jak przypuszczano, do siły na nią oddziałujące są słabsze, a nie mocniejsze, jak wymagałoby tego wyjaśnienie tempa rozszerzania się wszechświata. Julien Lesgourgues, kosmolog-teoretyk z Uniwersytetu Aachen mówi, że znalezienie satysfakcjonującego wyjaśnienia obu tych zjawisk będzie koszmarem.
      Podejmowane są pewne próby wyjaśnień wspomnianych zjawisk. Przyspieszenie ekspansji wszechświata można by wyjaśnić „ciemnym promieniowaniem”. Jednak trzeba by je zbilansować dodatkową materią, która by się grupowała. Aby osiągnąć obserwowane mniejsze grupowanie się, trzeba by wprowadzić dodatkowy element, który to uniemożliwia. Tutaj pojawia się próba wyjaśnienia w postaci zamiany ciemnej materii – która powoduje grupowanie się materii – w ciemną energię, powodującą jej oddalanie się od siebie. Można też przyjąć, że Ziemia znajduje się w jakimś wielkim bąblu rozrzedzonej materii, co zaburza nasze obserwacje. Lub też uznać, że szybkie tempo rozszerzania się wszechświata i mniejsze grupowanie się materii nie są ze sobą powiązane. Nie widzę obecnie żadnego satysfakcjonującego wyjaśnienia. Jeśli jednak byłbym teoretykiem byłbym bardzo podekscytowany, mówi Hudson.
      Wciąż też istnieje prawdopodobieństwo, że oba omawiane zjawiska lub przynajmniej jedno z nich, w rzeczywistości nie mają miejsca. Jednak by to stwierdzić, trzeba poczekać na inne dane. KiDS to jeden z trzech dużych projektów badawczych. Inne to międzynarodowy Dark Energy Survey prowadzony w Chile i japoński Hyper Suprime-Cam. W ramach każdego z nich skanowany jest inny fragment nieboskłonu na inną głębokość. W czasie ostatniej kampanii Dark Energy Survey przeskanowano obszar 5-krotnie większy niż badał KiDS. Wyniki powinny ukazać się w ciągu najbliższych miesięcy. Wszyscy na nie czekają. To kolejna wielka rzecz w kosmologii, mówi Daniel Scolnic, kosmolog z Duke University, który specjalizuje się w badaniu tempa rozszerzania się wszechświata.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...