Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Sąd odrzucił wniosek o pozwanie Marka Zuckerberga

Rekomendowane odpowiedzi

Sąd odrzucił wniosek braci Winklevossów, którzy ponownie chcieli pozwać Marka Zuckerberga o rzekomą kradzież ich pomysłu i kodu, na podstawie którego powstał Facebook. Dziewiąty Okręgowy Sąd Apelacyjny stwierdził, że Tyler i Cameron Winklevoss są na tyle inteligentni, że rozumieli co robią, podpisując w 2006 roku ugodę z Zuckerbergiem. Wówczas w zamian za odstąpienie od oskarżenia bracia otrzymali 20 milionów dolarów w gotówce oraz udziały w portalu społecznościowym. Obecnie są one warte ponad 160 milionów USD.

Teraz Winklevossowie stwierdzili, że niedoszacowali wartości Facebooka, gdy podpisywali ugodę. W pewnym momencie pozew musi zostać rozstrzygnięty. W tym przypadku już to zrobiono - napisał sędzia Alex Kozinski w uzasadnieniu decyzji sądu.

Obaj bracia argumentowali, że podpisując ugodę brali pod uwagę głośną umowę zawartą pomiędzy Microsoftem a Facebookiem, na podstawie której szacowano, iż akcja portalu społecznościowego może być warta 35,90 USD. Później jednak Microsoft stwierdził, że wycenia wartość akcji Facebooka na 8,88 dolarów. Bracia mówią, że gdyby znali ostateczną wycenę, domagaliby się większej liczby akcji.

Sędzia Kozinski stwierdził jednak, że Winklevossowie byli dobrze przygotowani do negocjacji i przyprowadzili ze sobą pół tuzina prawników.

Bracia mogą jeszcze poprosić Sąd Najwyższy o rozstrzygnięcie sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co ma powiedzieć koleś, który sprzedał Billowi G DOS'a ? za parę tys dolców, i cieszył się że znalazł naiwniaków na kawałek kodu który jest nekomu niepotrzebny, bo większość ówczesnych użytkowników komputerów pisała swoje własne systemy... dedykowane do ich potrzeb ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sędzia pewnie miał spore problemy z powstrzymaniem się przed nazwaniem tego po imieniu: "chciwość ma swoje granice".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sędzia pewnie miał spore problemy z powstrzymaniem się przed nazwaniem tego po imieniu: "chciwość ma swoje granice".

 

Zawsze jeszcze mogą pozwać MSa za złośliwe niedoszacowanie wartości. Z ich punktu widzenia ktoś spowodował, że za czapkę śliwek oddali kurę znoszącą złote jaja. Ugoda nie musi być ważna jeśli doszło do niej podstępem ;) Nikt, kto ma zmysł handlowy nie będzie się czuł dobrze ze świadomością, że go wykupiono za 1/4 wartości.

A tak po prawdzie to było wziąć lepsze papugi. ;P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jajcenty To tak jest ze negocjacje z grubsza można by określić jako próba wydymania przeciwnika bardziej niż on nas. I tak to się generalnie dzieje. Panowie mieli pecha Bo to ze nie znali wyceny to jest ich porblem. Czemu od razu nie zaśpiewali tyle? No bo nie chcieli przestrzelić. Sami grali asekuracyjnie nie będąc pewnymi swojej pozycji. Popełnili błąd negocjacyjny. Ja jestem zdania ze posiadanie lub nie informacji to był ich problem a nie kogokolwiek innego. Dochodzi jeszcze fakt ze jeśli pan cukrowagóra rzeczywiście ukradł ich pomysł to powinni się domagać % całej puli akcji bez znaczenia na ich wycenę to była by forma gwarancji zadośćuczynienia za utracone korzyści poprzez ewentualny wzrost kursu akcji. Generalnie takie twierdzenie ze chcieli by więcej akcji jest wg mnie śmieszne.  Jak by byli wredni o by te akcje rozsprzedali po jednej bo gdzieś tam czytałem ze FB trzyma liczbę akcjonariuszy poniżej jakiegoś poziomu żeby nie wpaść w jakieś tam przepisy które by nakazywały udzielanie pełniejszych informacji finansowych ale to tyko tak mi się gdzieś w głowie kołata może ktoś tą informacje kojarzy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Informacje kojarze i moge ja potwierdzic, w czasie gdy ja czytalem uznalem ja za calkowicie prawdziwa. Niestety tak jak i Ty nie pamietam wiecej szczegolow i nie potrafie napisac gdzie ta informacja byla podana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jajcenty To tak jest ze negocjacje z grubsza można by określić jako próba wydymania przeciwnika bardziej niż on nas. I tak to się generalnie dzieje.

 

A fe... ale jesteś cyniczny... A gdzie miejsce na win-win?

 

O ile pamiętam to oświadczenia woli uzyskane podstępem można łatwo unieważnić. Jeśli zdołają udowodnić, że ich oszukano to renegocjowanie ugody wydaje się oczywiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A widzisz Win-Win to już jest wyższa szkoła jazdy bo tak trzeba wydymać przeciwnika żeby jeszcze z radości zęby suszył. I tak było w tym przyadku oni byli bardzo zadowoleni z osiągniętych efektów. Ja na to patrze jak na pewien "wulowski autyzm" który każe dresiarzowi kupić "nowe" BMW za 20 tys i cerować skarpetki za 2 pln.

Oni się sami wyh..i. I tak naprawdę chcą nie wiadomo czego. Założyli ze chcą wycisnąć X $. Dostali to po części w akcjach. A teraz maja pretensje ze zamiast działki budowlanej kupili BMW. Ja bym na ich miejscu negocjował % akcji a nie ilość akcji żeby były warte...  Pewnie sami się bali więcej spiesząć żeby ich nie wybrechtali i do sadu nie poszli. FB zapłacił raz chcą wyciągnąć forsę drugi raz. Mieli swoją szanse ale skrewili a FB ich po prostu ograł. A kryteria jakie przyjęli do wyceny akcji to już jest ich problem. Nie mogą tego błędu zwalić na kogoś innego bo równie dobrze mogli jeszcze chwile poczekać. Nikt ich w błąd nie wprowadzał podjęli decyzje która wydawała in się dobra zmieniły się warunki i nagle maja pretensje. To tak jak ktoś kto wziął kredyt we frankach i teraz płacze ze frank drogi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mieli swoją szanse ale skrewili a FB ich po prostu ograł. A kryteria jakie przyjęli do wyceny akcji to już jest ich problem.

 

Wszystko co napisałeś to święta prawda. Jednak nie ważne jest nasze poczucie co jest dobre i sprawiedliwe ale co powie sąd. A to zależy od papugi. Gdyby im się udało udowodnić, że cukrowagóra wykorzystał fakt iż doznali ataku pomroczności jasnej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu żadna papuga nic nie zmieni. Jeśli bym się poszedł procesować z kimś tam ze kupiłem akcje a one potaniły wyśmiał by mnie każdy sąd. Tak naprawdę jeśli FB by się z nimi procesował i wygrali jakaś forsę w sądzie to nawet by im do głowy taki pomysł nie wpadł. Tu nie chodzi o dobro ani sprawiedliwość bo świat ani dobry ani sprawiedliwy nie jest. Oni po prostu negocjowali z FB. Być możne w momencie negocjacji mieli silniejsza pozycje (tylko być może) ale postanowili brać wróbla. Teraz ich pozycja jest spalona. Tak naprawdę nie wiadomo gdzie była granica powyżej której FB powiedział by do zobaczenia w sądzie. Pamiętaj ze byli z nimi prawnicy i oni pośrednio sumą ugody negocjowali swoje honorarium.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu żadna papuga nic nie zmieni. [...] Pamiętaj ze byli z nimi prawnicy i oni pośrednio sumą ugody negocjowali swoje honorarium.

 

Tolo, przywiedziony do błędu przez oszusta muszę mieć możliwość wycofania się z umowy. Jeśli zdołają przekonać sędziego, że tak było to kasa Zukerberga stanie przed nimi otworem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie stanie. Bo oni za podstawę wyceny swojej przyleli wycenę zewnętrzną. To jest po pierwsze dobry przykład na "rozbijność" o kant d.. wycen web 2.0 i nauczka. Informacje są kluczowe przy negocjacjach oni przyjęli blednę dane ale to ich problem. Oni nie opierali zie na wycenie Zuckerberga tylko Ms. Wycena Ms była na jego potrzeby wewnętrzne. To jak by mieć pretensje do pana od pogody ze branża budowlana stała z powodu ulewnych deszczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jak by mieć pretensje do pana od pogody ze branża budowlana stała z powodu ulewnych deszczy.

 

Jeśli zdołam dowieść, że pan od pogody zmanipulował prognozę za pieniądze konkurencji w celu doprowadzenia mnie do błędnych decyzji - zakup wody mineralnej na upał zamiast wódki na deszcz to mogę się domagać zadość uczynienia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W świecie w którym pan od pogody ponosił by odpowiedzialność za to co mówi chciał bym być jego dentystą. Juz w poprzednim wieku panowie Kurek i Kamiński zrobili program o tym dlaczego prognozowanie pogody to taka niełatwa sprawa i pan od pogody czasem opowiada głupoty. Z wszelkimi wycenami jest podobnie. Jeśli Zukerberg zapłacił by za wycenę komuś mógł by mieć na nią coś na kształt gwarancji. Ty też nie możesz mieć pretensji do pana od pogody bo on sobie ględzi bo mu płacą. To Ty wybierasz źródła informacji z jakich korzystasz równie dobrze mógł byś zadzwonić do znajomego bacy. Ale dobór, wybór i decyzja to jest twoje ryzyko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W świecie w którym pan od pogody ponosił by odpowiedzialność za to co mówi chciał bym być jego dentystą.

 

Tolo, przykład dotyczył manipulacji a nie niepewności oszacowań w teorii chaosu.

Pan od pogody ponosi odpowiedzialność jeśli z formułek wychodzi -5 a on wpisuje +5 żeby konkurencja zaczeła wylewanie betonu.

 

To Ty wybierasz źródła informacji z jakich korzystasz równie dobrze mógł byś zadzwonić do znajomego bacy. Ale dobór, wybór i decyzja to jest twoje ryzyko.

 

Masz pełne prawo zatajać informacje. Zwłaszcze te, które mogą wpłynąc na negocjacje. Np. auto bezwypadkowe I właściciel. I to jest w pewien sposób prawda... Bo odkąd jest w Polsce nie miało wypadku i nie zmieniało właściela.

 

To, że w umowie stoi jak byk, że kupującemu znany jest stan techniczny nie zwalnia sprzedającego z odpowiedzialności - osoba która się nacięła może szukać zadośćuczynienia. I tylko tyle.

 

Babciu jestem twoim wnuczkiem wysyłam dziewczynę po 20tys które potrzebuję natychmiast. Babcia wydaje kasę dobrowolnie - będziesz się upierał, że dokonała darowizny?

 

Między "jestem idiotą i nie potrafię negocjować" a "wydymali mnie" jest całe continuum stanów pośrednich a Sąd w swojej mądrości waży i decyduje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pan od pogody może opowiadać dowolne bzdury. Tak jak wszelakie agencje ratingowe czy inni doradcy wydają rożne prognozy i rekomendacje. Nie ma lepszego kabaretu niż czytanie co przewidywali kiedyś.

 

Analogia do kupna samochodu była by taka jak byś kupił samochód od kogoś nie w pełni świadomego jego stanu a w zastępstwie eksperta skorzystał z rad sąsiada pana Heńka murarza tynkarza akrobaty specjalisty od Volkswagenów golfów i destylacji.

To pan Henio nawyrabiał nie sprzedawca. Zukerberg sam pewnie wtedy nie wiedział ile wart jest FB. I pewnie dalej nie wie ale mnie się wydaje ze znacznie mniej niż wszyscy sadzą.

 

Dochodzi jeszcze jedna kwestia w obrocie miedzy przedsiębiorcami zakłada się ze ludzie są raczej rozsądni jeśli nie to jest ich porblem. To dopiero w obrocie przedsiębiorca klient indywidualny zakłada się z góry ze klient może być idiotą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pan od pogody może opowiadać dowolne bzdury.

 

Tak. Każdy może. I każdy ponosi odpowiedzialność za to co powiedział.

 

To dopiero w obrocie przedsiębiorca klient indywidualny zakłada się z góry ze klient może być idiotą.

 

Wiesz, ktoś jako klient móglby poczuć sie urażony i pociągnąć za konsekwencje prawne ;)

 

 

 

--

Hereby I became an Hero Member. Thank you Tolo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
I każdy ponosi odpowiedzialność za to co powiedział.

 

Ale nie w takim zakresie jak piszesz. Ryzyko zawsze jest po stronie podejmującego decyzje. Jak kierowca wjedzie w coś samochodem to nie ma znaczenia ze obok mu zona doradzała. Poza tym Microsoft wycenę robił na własne potrzeby. Nikogo nie obchodzi dzisiaj jakimi przesłankami się kierowali. To była ich sprawa. To jak z firmami które publikują ratingi. Jak zagrożono im odpowiedzialnością za nie to stwierdzili ze przestaną  ratingi publikować. Zawierający umowę sami wzięli wycenę Microsoftu jako wyznacznik i sami w oparciu o tę informacje lub inną podjęli decyzje. Co też stwierdził sad podnosząc kwestuje tego ze dobrze wiedzieli co robią. Wiec sad uznał ze idiotami nie są i z tego powodu im żadna dodatkowa ochrona się nie należy. Prawnicy nawet najlepsi nie zmienili by stanu faktycznego.

 

Nawet jeśli dogadali by się i ustalili kwotę na 1 $ to i tak było by po kaszlu. Tu nie da się udowodnić oszustwa. Bo prawnik musiał by skonfabulować jakaś wirtualną rzeczywistość.

 

Wiesz, ktoś jako klient mógłby poczuć się urażony i pociągnąć za konsekwencje prawne

 

Sam by się zdekonspirował ;). Bo z mojego stwierdzenia wynika tylko ze może być a nie ze ktoś jest. Tak jest skonstruowany system prawny i nic na to nie poradzisz. Zakłada się z góry ze pozycja sprzedawcy jest silniejsza (jako zawodowo handlującemu) i daje się dodatkowe możliwości konsumentowi okazjonalnie kupującemu. W przyadku przedsiębiorców zakłada się ze takiej nierównowagi nie ma.

 

Dochodzi jeszcze taka kwestia ze treść ugody może być zupełnie dowolna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W lutym Facebook zaczął usuwać posty, w których twierdzono, że koronawirus SARS-CoV-2 jest dziełem człowieka. Działanie takie było częścią kampanii mającej na celu usuwanie fałszywych stwierdzeń na temat COVID-19 i szczepionek. Posty automatycznie usuwano, a użytkownik, który wielokrotnie takie treści publikował, narażał się na blokadę konta. Teraz Facebook znosi zakaz i pozwala na publikowanie informacji o tym, że SARS-CoV-2 został stworzony przez ludzi.
      W świetle toczącego się śledztwa dotyczącego pochodzenia COVID-19 oraz po konsultacjach z ekspertami ds. zdrowia publicznego, zdecydowaliśmy, że nie będziemy więcej blokowali twierdzeń, jakoby COVID-19 był dziełem człowieka. Będziemy nadal współpracować z ekspertami by dotrzymywać kroku zmieniającej się naturze pandemii i aktualizować naszą politykę w miarę, jak pojawiają się nowe fakty i trendy, oświadczyli przedstawiciele Facebooka.
      Do zmiany polityki Facebooka doszło po tym, jak The Wall Street Journal poinformował, że amerykańskie służby specjalne zdobyły wskazówki sugerujące, iż wirus mógł wydostać się z laboratorium. Zdaniem służb, w listopadzie 2019 roku trzech pracowników Instytutu Wirologii w Wuhan trafiło do szpitala z objawami podobnymi do grypy.
      Facebook z jednej strony poluzował algorytmy ograniczające wolność wypowiedzi, z drugiej zaś strony, tego samego dnia, zaczął ostrzej traktować użytkowników, którzy regularnie rozpowszechniają fałszywe informacje.
      Zgodnie z nowymi zasadami, jeśli posty jakiegoś użytkownika zostaną wielokrotnie oznaczone jako fałszywe, Facebook usunie wszystkie jego posty, nawet te, które jako fałszywe nie były oznaczone. Ponadto użytkownicy, którzy mają w ulubionych profile rozpowszechniające fałszywe informacje, będą przed tymi profilami ostrzegani za pomocą wyskakujących okienek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sąd Federalny dla Północnego Okręgu Kalifornii zatwierdził ugodę, w ramach której Facebook ma wypłacić użytkownikom 650 milionów dolarów odszkodowania za to, że bez wyraźnej zgody poddał ich zdjęcia obróbce za pomocą technologii rozpoznawania twarzy. W ramach ugody trzej powodzi otrzymają po 5000 USD, a niemal 1,6 miliona innych użytkowników może odebrać od Facebooka po co najmniej 345 dolarów.
      Sprawa rozpoczęła się w 2015 roku, gdy trzech mieszkańców Illinois złożyło proces zbiorowy przeciwko serwisowi społecznościowemu. Oskarżyli oni Facebooka, że złamał prawo stanu Illinois poprzez stworzenie mechanizmu oznaczania użytkowników, który wykorzystywał skanowanie zdjęć twarzy bez wyraźnego zezwolenia zainteresowanych osób. Stanowy Biometric Information Privacy Act pozwala obywatelom na pozwanie firmy, która bez ich zgody zbiera dane biometryczne.
      Mechanizm oznaczania zdjęć Facebooka pozwala użytkownikom na oznaczanie ich znajomych, a narzędzie Tag Sugestions wskazuje, kim może być oznaczana osoba.
      Gdy pozew trafił do sądu, prawnicy Facebooka utrzymywali, że jest on bezpodstawny i zapowiadali obronę. W 2019 roku Facebook zmienił działanie swojego mechanizmu tak, że jest on dobrowolny.
      Praktyką amerykańskich sądów jest dążenie do zawierania przedsądowych ugód w tego typu sprawach. Sędzia James Donato właśnie zatwierdził ugodę. W sądowych dokumentach czytamy, że jest to jedna z największych ugód dotyczących kwestii naruszenia prywatności,a każdy zainteresowany przystąpieniem do sporu otrzyma co najmniej 345 dolarów odszkodowania.
      To nie jedyne problemy Facebooka związane z ochroną prywatności. Przed dwoma tygodniami rozpoczęto też pozew zbiorowy w Londynie. Jest on związany ze skandalem wokół Cambridge Analityca. Pozew złożył dziennikarz Peter Jukes, który oskarża Facebooka, że dał aplikacji firmy trzeciej dostęp do danych milionów użytkowników. Dane te zostały później wykorzystane przez Cambridge Analytica.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google zagroził zbanowaniem całej Australii, a Facebook zapowiada, że usunie ze swojego news feeda treści z australijskich mediów. Wszystko dlatego, że parlament Australii toczy debatę na temat ustawy, zgodnie z którą firmy takie jak Google i Facebook zostałyby zobowiązane do zapłaty autorom za treści, które wykorzystują. Ustawa przewiduje, że jeśli strony nie doszłyby do porozumienia ws. stawek, koncerny internetowe musiałyby płacić stawki określone w ustawie.
      Dyrektor Google Australia, Mel Silva, poinformowała, że ustawa taka stanowiłaby „niebezpieczny precedens”, a sama firma przedstawiła rządowi ultimatum, w którym grozi, że przestanie świadczyć swoje usługi na terenie Australii.
      Prawo do nieograniczonego linkowania pomiędzy witrynami to podstawa działania wyszukiwarki, jeśli nowe przepisy weszłyby w życie działanie wyszukiwarki byłoby związane z olbrzymim ryzykiem finansowym i operacyjnym i nie mielibyśmy innego wyjścia, niż zaprzestanie oferowania usług Google Search na terenie Australii, stwierdziła Silva podczas przesłuchań przed Senatem. Dodała przy tym, że firma jest skłonna do płacenia mediom za tworzone przez nich treści i podała przykład około 450 tego typu umów, jakie Google podpisało z firmami na całym świecie.
      Premier Australii Scott Morrison oświadczył, ze jego rząd nie będzie reagował na groźby. Niech wszystko będzie jasne. To Australia określa, co można robić na terenie Australii. Takie decyzje są podejmowane przez nasz parlament i przez nasz rząd. Tak to działa w Australii. Ci, którzy się z tym zgadzają, są przez nas chętnie widziani.
      Najlepszym dowodem na to, że sprawy zaszły za daleko jest fakt, że prywatna firma, korzystając ze swojej monopolistycznej decyzji, próbuje zastraszać suwerenne państwo, mówi Chris Cooper, dyrektor organizacji Reset Australia, która stara się o uregulowanie działalności koncernów technologicznych.
      Z kolei przedstawiciele australijskiego Facebooka stwierdzili, że jeśli nowe przepisy zostaną uchwalone, to nie tylko media, ale również zwykli Australijczycy nie będą mogli umieszczać w news feedzie odnośników do australijskich mediów. Josh Machin, dyrektor ds. polityki w Facebook Australia powiedział podczas przesłuchania przed parlamentem, że w feedzie przeciętnego użytkownika informacje z mediów stanowią jedynie 5% treści i Facebook nie odnosi z nich zbyt dużych korzyści finansowych.
      Słowa te skomentował Dan Stinton dyrektor australijskiej wersji Guardiana, który stwierdził, że informacje prasowe angażują użytkowników Facebooka, powodują, że ci dłużej w serwisie pozostają, klikają, więc dziwić mogą słowa Machina twierdzącego, że nie przynosi to serwisowi korzyści materialnych.
      Niezależny senator Rex Patrick porównał odpowiedź Google'a z reakcją Chin, które zagroziły Australii wojną handlową, gdyby australijskie władze prowadziły śledztwo ws. wybuchu pandemii COVID-19. Wy nie usiłujecie chronić praw użytkowników do wyszukiwania. Wy usiłujecie chronić swoje konto bankowe, stwierdził Patrick.
      Przeciwnicy narzucenia regulacji twierdzą, że bronią wolnego internetu. Jednak Dan Stinton zwraca uwagę, że wolny internet, o którym mówią, przestał istnieć wiele lat temu i obecnie jest zdominowany przez kilka wielkich amerykańskich korporacji. Sinton dodaje, że z Facebooka korzysta 17 milionów Australijczyków, a z Google'a – 19 milionów. O tym, co Australijczycy robią w internecie decydują algorytmy tych firm, stwierdza Stinton. Smaczku całemu sporowi dodaje fakt, że przedstawiciele Google'a przyznali, iż w ramach eksperymentu celowo ukrywali w wyszukiwarce pewne treści. Zapewnili jednak, że to nie problem, gdyż były one ukrywane przed 1% australijskiej populacji.
      Nowa ustawa trafiła do parlamentu po 18-miesięcznym przeglądzie dokonanym przez Australijską Komisję ds. Konkurencji i Konsumentów. Urząd stwierdził, że monopolistyczna pozycja gigantów IT, jaką ci mają w stosunku do mediów, jest groźna dla demokracji.
      W spór włączył się rząd USA. Jego przedstawiciele wyrazili zaniepokojenie próbą regulowania na drodze ustawowej pozycji graczy rynkowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Facebook ostrzega, że może wycofać się z Europy, jeśli irlandzki komisarz ds. ochrony danych osobowych wymusi na portalu zakaz przesyłania danych do USA. Obawy Facebooka związane są z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który w lipcu orzekł, że firmy takie jak Facebook robią zbyt mało, by uniemożliwić amerykańskim służbom specjalnym uzyskanie dostępu do danych użytkowników
      Co prawda wyrok nie oznacza, że przedsiębiorstwa mają natychmiast zaprzestać przekazywania danych do USA, jednak wymaga, by odpowiednie władze w krajach członkowskich UE upewniły się, iż dane takie podlegają ochronie zgodnie z RODO.
      Sprawa sięga swoim początkiem października 2014 roku. Wtedy to austriacki prawnik i aktywista Max Schrems zwrócił się do sądu. Argumentował, że rewelacje ujawnione przez Wikileaks pokazują, iż prywatność Europejczyków nie jest odpowiednio chroniona, jeśli ich dane trafią na serwery do USA, gdyż amerykańska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa prowadzi inwigilację na szeroką skalę, a amerykański system prawny chroni tylko prawa obywateli USA.
      Po wyroku sądu Schrems stwierdził, że teraz odpowiednie instytucje unijnych krajów nie mogą już odwracać wzroku i muszą podjąć działania. Jasnym jest teraz, że USA będą musiały zmienić swoje przepisy dotyczące inwigilacji, jeśli amerykańskie firmy mają odgrywać rolę na rynku UE, stwierdził.
      Teraz w złożonych przed sądem w Dublinie dokumentach Facebook ostrzega, że jeśli irlandzkie władze wymuszą obowiązywanie wyroku sądu, to Facebook nie będzie mógł działać. Jeśli nie będziemy mogli w ogóle transferować danych do USA, nie wiemy, w jaki sposób będziemy mogli w UE świadczyć usługi serwisów Facebook i Instagram, mówi główna prawnik koncernu, Yvonne Cunnane.
      Złożone przez nas dokumenty to prosty opis rzeczywistości. Działalność Facebooka, podobnie jak wielu przedsiębiorstw, organizacji i usług, zależy od możliwości transferu danych pomiędzy USA a Unią Europejską. Brak bezpiecznej i legalnej możliwości wymiany danych zaszkodzi gospodarce i spowolni odbudowę firm wychodzących z pandemii COVID-19.
      Schrams już w 2011 roku zaczął wysyłać skargi do irlandzkiego komisarza ds. ochrony danych osobowych. Gdy dwa lata później serwis Wikileaks ujawnił, że NSA na wielką skalę inwigiluje użytkowników różnych serwisów internetowych, skargi Schramsa nabrały dodatkowej wagi. Już w 2015 roku odpowiednie sądy orzekły, że w obliczu działań NSA umowy pomiędzy USA a UE pozwalające na transfer danych są wadliwe. Unia Europejska podpisała z USA kolejną umowę, jednak ta w lipcu bieżącego roku również została uznana za wadliwą.
      Niedawno irlandzki komisarz ds. ochrony danych osobowych wszczął odpowiednie działania. Przygotował wstępny wniosek zakazujący Facebookowi transferu danych za granicę. Teraz Facebook ostrzega, że może to poważnie zakłócić działania wielu firm. Nick Clegg, były wicepremier Wielkiej Brytanii, który obecnie jest wiceprezesem Facebooka ds. globalnej komunikacji stwierdził, że wymuszenie postulowanych rozwiązań, w najgorszym scenariuszu będzie oznaczało, że mały startup z Niemiec nie będzie mógł korzystać z amerykańskiego dostawcy chmury obliczeniowej, hiszpańska firma programistyczna nie będzie w stanie zatrudniać ludzi w różnych strefach czasowych, a francuski sprzedawca nie będzie mógł zbudować call center w Maroku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Facebook zawiesił dziesiątki tysięcy aplikacji. Przyczyną podjęcia takiej decyzji były liczne naruszenia dokonywane przez te aplikacje, w tym nieprawidłowości w dzieleniu się danymi użytkowników.
      Ime Archibong, wiceprezes Facebooka ds. partnerstwa produktowego poinformował, że ruch taki ma związek z wciąż toczącymi się działaniami podjętymi w marcu 2018 roku po tym, jak dwa lata wcześniej okazało się, że firma Cambridge Analytica wykorzystywała dane nawet 87 milionów użytkowników Facebooka do profilowania wyborców w czasie kampanii prezydenckiej w USA.
      Wspomniane na wstępie dziesiątki tysięcy aplikacji zostało stworzonych przez około 400 deweloperów. Większość z nich zawieszono, ale części całkowicie zablokowano dostęp do serwisu społecznościowego. Blokadę nałożono za nieprawidłowe dzielenie się danymi, udostępniania danych bez ich anonimozowania czy też naruszenia zasad serwisu. Jedną z takich aplikacji jest myPersonality, która nieprawidłowo chroniła dane użytkowników, a jej twórcy odmówili przedstawicielom Facebooka przeprowadzenia audytu. Ponadto Facebook podjął działania prawne przeciwko niektórym deweloperom. To firmy takie jak LionMobi czy JediMobi, których aplikacje zarażały użytkowników szkodliwym kodem mającym przynieść im zyski. Pozwano też dwóch Ukraińców, Gleba Sluchewskiego i Andrieja Gorbaczowa, których aplikacja nielegalnie gromiadziła dane oraz południowokoreańską firmę analityczną Rankwave, która odmówiła wspópracy z Facebookiem.
      Dokumenty złożone przed sądem stanowym w Bostonie, które trafiły tam w ramach śledztwa prowadzonego przez prokuratora generalnego stanu Massachusetts, wskazują, że Facebook zawiesił 69 000 aplikacji, z czego 10 000 mogło niewłaściwie posługiać się danymi.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...