Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Długopis do zjedzenia

Rekomendowane odpowiedzi

Wiele osób obgryza ołówki, pióra czy kredki. Pomijając niehigieniczność tego nawyku, można też mieć zastrzeżenia co do estetyki i funkcjonalności pokąsanych przyborów. Holenderski projektant Dave Hakkens, sam będący zagorzałym podgryzaczem, chciał stworzyć coś lepiej przystosowanego do żucia i pisania, stąd pomysł na jadalny długopis.

Hakkens zauważył, że skoro wyrzucamy 90% długopisu, czemu po prostu go nie zjeść. Na początku artysta zastanawiał się, co sprawia, że przybory piśmiennicze dobrze się podgryza. Gdy już to ustalił, przygotował 3 różne formy i rozpoczął próby z rozmaitymi rodzajami cukierków, sprawdzając, które żuje się najlepiej. Znając najkorzystniejszy kształt i recepturę cukierka, Dave wykonał ostateczny model o smaku miętowym.

Cukierki tworzące obudowę mają kilka smaków - wspomniany miętowy, bananowy, kiwi, arbuzowy, pomarańczowy czy mieszany – i co najważniejsze, do niczego się nie kleją oraz nie roztapiają w dłoni. Podzielono je na dwadzieścia dwa łatwe do odgryzienia moduły, a w umieszczonym na czubku specjalnym przedziale znajduje się jadalny tusz. Jedynym nienadającym się do skonsumowania elementem jest obsadka (część długopisu, w której znajduje się obracająca się kulka). Po wypisaniu można ją wyrzucić lub przełożyć do nowego przyboru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba będzie uważać, aby go zanadto szybko nie obgryźć. ;-) Ciekawe co na to Sanepid. :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Połowa tekstów brzmi tu jak primaaprilisowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

taki dlugopisy rozniesc po wszelkich urzedach,pocztach itp, az milo bedzie pogryzc przy wypisywaniu dokumentow ,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ta... szczególnie miło będzie gryźć po kilku poprzednich osobach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W żołądku 76-letniej pacjentki przez przypadek znaleziono połknięty 25 lat wcześniej długopis. Co ciekawe, nadal piszący. Chora zdążyła już o nim zapomnieć i tak by już pewnie pozostało, gdyby nie nagłe pogorszenie stanu zdrowia.
      Ze względu na silną utratę wagi i biegunkę zlecono pilną sigmoidofiberoskopię (w ten sposób wykrywa się nowotwory jelita grubego). Ponieważ okazało się, że u starszej pani występuje zaawansowana choroba uchyłkowa jelit, lekarze zdecydowali się na tomografię jamy brzusznej. Poza podłużnym ciałem obcym w żołądku nie wykryto jednak żadnych nieprawidłowości.
      Objawy ustąpiły samoistnie, ale podczas wywiadu pacjentka przypomniała sobie, że przed ćwierćwieczem połknęła przez przypadek długopis. Okoliczności całego zdarzenia były zresztą bardzo niecodzienne. Kobieta badała za pomocą długopisu kropkę na migdałku. Pośliznęła się wtedy, upadła i połknęła trzymany w dłoni przedmiot. Nikt nie potraktował jej wtedy poważnie, włącznie z lekarzem rodzinnym i mężem. Trudno im się zresztą dziwić przy tak fantastycznym scenariuszu oraz rtg. jamy brzusznej, które niczego nie wykazało.
      Po 25 latach z powodu feralnego długopisu zwołano konsylium gastroenterologów. Nie było co prawda żadnych dowodów na to, że umiejscowiony w świetle żołądka przyrząd spowodował jakiekolwiek uszkodzenia i spędził tu, nie sprawiając problemów, ćwierć wieku, jednak lekarze wiedzieli o co najmniej 1 przypadku perforacji dwunastnicy przez długopis (opisano go przed 3 laty w marcowym wydaniu Journal of Pediatric Surgery). Postanowiono więc, że lepiej chuchać na zimne i przeprowadzono zabieg w znieczuleniu ogólnym.
      Przypadek okazał się tak interesujący, że dane na jego temat opublikowano w prestiżowym piśmie British Medical Journal (BMJ).
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gumy i cukierki wyglądające jak papierosy zwiększają ryzyko, że w przyszłości dziecko będzie palić. Zachodzi wtedy proces zwany desensytyzacją, czyli odwrażliwianie, a brzdące stają się bardziej otwarte na pomysł, że kiedyś będą korzystać z prawdziwych wyrobów tytoniowych – podkreśla Jonathan Klein z Uniwersytetu w Rochester.
      Takie słodycze są więc nie tylko łakociami i różnią się pod tym względem od ciastek czy batoników. Ze szczegółami dotyczącymi badań 25.887 dorosłych, którzy wzięli udział w internetowej sondzie Harrisa Polla, można się zapoznać w lipcowym wydaniu pisma Preventive Medicine.
      W studium Amerykanów wykazano istnienie bynajmniej nie zabawowego związku między słodyczami udającymi tytoń a paleniem prawdziwych papierosów. Dwadzieścia dwa procent byłych palaczy w przeszłości regularnie raczyło się gumami i cukierkami, którym nadano postać papierosa. W ten sam sposób bawiło się tylko 14% niepalących.
      Ciągłe istnienie tego typu produktów pomaga w promocji palenia jako kulturowo lub społecznie akceptowanej czynności – twierdzi Klein. Sprzedaż paratytoniowych słodyczy ograniczono/wstrzymano ponoć w kilku krajach, m.in.: Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Bahrajnie, Norwegii, Kuwejcie, Finlandii oraz Arabii Saudyjskiej. Wdrożenie podobnych pomysłów rozważano już od lat 50. w kilku stanach i miastach USA. W 1953 roku udało się to tylko w Północnej Dakocie, jednak zapis prawny wycofano w 1967 r.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W każdej sekundzie na świecie sprzedaje się 57 długopisów. Potem, pożyczane przez rodzinę, kolegów i koleżanki, przechodzą z rąk do rąk i rzadko kiedy wracają do prawowitego właściciela. Wynaleziono je, ponieważ kogoś bardzo frustrowało używanie robiącego kłopotliwe kleksy pióra.
      W 1938 roku węgierski dziennikarz Laszlo Biro zauważył, że tusz używany w prasach drukarskich schnie szybciej. Postanowił go wypróbować w piórze wiecznym, aby uniknąć problemów z przeciekaniem, kleksami oraz rozmazywaniem.
      Tusz był jednak zbyt gęsty, żeby spłynąć na końcówkę stalówki. Dlatego Biro i jego brat chemik opracowali pióro z umieszczoną na czubku metalową kulką. Była ona powlekana tuszem dostarczanym przez specjalną rurkę (rurka ta jest obecnie nazywana wkładem). Kulka miała jedną ważną właściwość: mogła się obracać.
      Kiedy zaczęły się prześladowania Żydów przez nazistów, bracia Biro zabrali swój wynalazek ze sobą na Zachód. Brytyjska firma kupiła od nich patent, aby produkować długopisy dla RAF-u. Pierwsi konkurenci wiecznego pióra trafili na rynek równo 60 lat temu.
      Wynalazek Węgrów jest używany do dziś. Prawie zawsze znajduje się na liście 100 najważniejszych patentów wszech czasów. Dzięki niemu pisanie stało się znacznie łatwiejsze.
      Dla pilotów RAF-u długopis stanowił prawdziwą rewelację i rewolucję w jednym. Na dużych wysokościach pióro mogło eksplodować, a przynajmniej zacząć przeciekać. Posiadanie w kokpicie czegoś niezawodnego, przy pomocy czego dało się notować istotne współrzędne, pozwoliło wygrać wojnę — uważa Libby Sellers, kustosz z Muzeum Projektów.
      A co z ołówkami? Ołówki trzeba temperować, nie są więc przyjazne dla użytkownika.
      Od lat powtarzana jest plotka, że ponieważ zwykłe długopisy nie działają w warunkach zerowej grawitacji, NASA wydała miliony dolarów, by opracować ich kosmiczną wersję, podczas gdy Rosjanie korzystali ze starych dobrych ołówków.
      Pogłoski te zostały jednak zdementowane. Co więcej, ołówki są niebezpieczne w przestrzeni kosmicznej. Złamane rysiki unoszą się bezwładnie wokół, a grafit i drewno są łatwopalne w ubogiej w tlen atmosferze. Kosmiczny długopis nie jest zaś wynalazkiem Amerykańskiej Agencji Kosmicznej, lecz Paula Fishera. Od 1969 roku mogły z niego korzystać obie drużyny wyścigu kosmicznego.
      Długopis jest i nie jest wypierany przez nowoczesne technologie. Owszem, tekst może być łatwo wystukany na klawiaturze komórki czy innego urządzenia przenośnego, ale one muszą być zasilane bateriami, a długopis nie. Zanim się wypisuje, zazwyczaj długo służy swojemu właścicielowi lub kolejnym właścicielom.
      Plamy z tuszu są bardzo trudne do wywabienia. Dla większości ludzi taka plama to katastrofa, ale dla artystów malujących po koszulkach, np. dla Jona Burgermana, to prawdziwy dar niebios. Wszystko zależy więc od punktu widzenia...
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...