Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Sąd odrzuca "absurdalne" żądania przemysłu muzycznego

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chodzi o piractwo jako takie bo to powoduje jakieś straty i to jest fakt.

Jednak po pierwsze porblem nie jest w tej kwestii tylko w określeniu strat i sposobu ich liczenia.

Liczeni liczba kopi x cena jest wg mnie nieuprawnione. Bo jedyna podstawa bo takiego liczenia są utracone korzyści. Problem w tym ze jedyną przesłanką która określa rozmiar tych korzyści jest piractwo. Piractwo jednak nie odzwierciedla potencjalnego popytu na dobro, a jedynie popyt na to dobro po cenie 0 PLN szt który w zasadzie nie ograniczony kosztem może być wręcz nieskończony przy skończonych możliwościach nabywczych kupujących. Nawet jeśli utwór kosztował by 1 grosz to gdzieś jest limit ilościowy. Firmy swoje wyliczenia strat opierają o założenie ze piractwo jak by nie piractwo przekształciło by się w efektywny popyt. Jest to bardzo nowatorskie podejście do ekonomi przynajmniej w moim odczuciu. Bo to ze ktoś ukradł nie znaczy ze jak by musiał kupić to by kupił. Po prostu musiałby się obejść bez i tyle jak na przykład ja bez lotu w kosmos. To ze nigdy nie polecę w realnym świecie w kosmos choć za friko bym się przeleciał to nie jest żadna strata dla potencjalnego organizatora lotów.

Po drugie gdyby nie piractwo kto wie jak wyglądał by dzisiaj świat. Piractwo to jest korzyść bo piractwo kreuje wartość bo kreuje markę . Świat bez piractwa oznaczał by skurczenie się rynku. I to jest fakt. Aktorzy byli by znacnzie miej popularni a krąg legalnych odbiorców był by znaczenie mniejszy, na przykład telewizja nie marnowała by czasu na jakąś Dodę. Cały rynek był by mniejszy a mało kto był by się w stanie przebić i uzyskać rozpoznawalność. Nikt płyty byle kogo nie kupi bo jest nie wiadomo kim, nikt z analogicznych powodów płyty nie wyda. Wytwórnia weźmie byle kogo i wypromuje za własne pieniądze od zera. Piractwo to swego rodzaju Vox populi dzięki temu nie jesteśmy skazani na byle jakość bo wytwórnia musi się liczyć z gustem innych, to sprzężenie zwrotne. Przez to tez więcej zarabia. Tak na prawdę piractwo to korzyść i od tego wytwórnia powinna płacić podatek dla tego tak się upierają żeby to była jednak strata w całej okazałości.

Po trzecie jest tu pewna sprzeczność interesów krótko i długofalowych. Dla organizacji zajmujących się prawami autorskimi to łatwa i szybka kasa ale długofalowo dla wytwórców likwidacja piractwa była by nie dobra. Firmy łapiące piratów też nie chcą zlikwidować piractwa tylko za niego kasować. Sytuacja analogiczna z wyjmowaniem odszkodowań. Mamy szkodę zjawia się nie wiadomo skąd przedstawiciel reprezentuje na się wyciąga forsę od ubezpieczyciela i trochę nam oddaje. Ubezpieczyciel całość tej kwoty  przekłada na wszystkich ubezpieczonych. I tak naprawdę to jest prawie paradoks więźniów. Bo lokalnie ktoś zarabia ale globalnie wszyscy tracą. Bo wygląda to tak ze wszyscy klienci ubezpieczyciela płacą więcej rzucając się na majątek firmy reprezentującej. I globalnie wszyscy tracą. Tak samo stracili by wszyscy na zniknięciu piractwa bo zamknął by się super pojemny kanał informacyjny.

 

Jeśli spiracenie windy w czasach dyskietek było by choć trochę skomplikowane to Ms nie miał by swojej dzisiejszej pozycji. Pół Polski na windę miało chyba jeden numerek ;), była też wersja która się w ogóle bez seriala instalowała. A moja winda oemowa startowała na serialu z 3.11 brandowanym przez Vobis. W95 pojawił się po ustawie o prawach autorskich i pokrewnych. Starczyło by wprowadzić aktywacje przez telefon i niema dzisiaj mentalnego monopolu Microsoftu. W95 mieli wszyscy znajomi których sprzęt na to pozwalał a płytka oryginalna to była jak Święty Graal, szczególnie po pojawieniu się nagrywarek. Kiedyś jednemu znajomemu musiałam pokazać bo nigdy nie widział oryginała. W zamian mielibyśmy kilku producentów systemów operacyjnych wałczących o klienta ceną innymi rzeczami na rynku. Jak kiedyś producenci komputerów mieścili się na rynku. PeCet podbił świat przez otwartość z która tak naprawdę trochę przestrzelili ale dobrze na tym w sumie wyszli. Z Ms było tak samo tylko to było prawie cały czas nielegalne. IBM zostawił tylko za dużą furtkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istnieją otwarte i darmowe odpowiedniki.

 

Mercedesy też są drogie. Postuluję tworzenie trójek robotniczych i społecznych komitetów antypaskarskich

 

Nic a nic mnie to nie usprawiedliwia. Myślę, że sąd nie uzna argumentacji: "inni też kradną"

 

O co się tu spierać? "Ściągnąłem z sieci" zamiast kupić. Możemy się ewentualnie spierać o to którego synonimu słowa kradzież będziemy używać.

 

A kto będzie ustalał kiedy wynagrodzenie jest zbyt wysokie? Ja? Ty? Trójka robotnicza? Urzędnik państwowy?

Jajcenty wszyscy wiedzą, że istnieją darmowe odpowiedniki. Funkcje podobne, możliwości te same a w niektórych zastosowaniach większe, cenowo bez porównania bo jak porównać gratis z jakąkolwiek ceną? A jednak ludzie wolą ryzykować i używać pirackiego windowsa. Wydaje mi się że jest to spuścizna po czasach kiedy tych odpowiedników nie było albo obsługa OSu była trudniejsza od ówczesnej Windy. M$ wykorzystał trafnie ten fakt i pozwalał na takie zagrywki. Dzięki temu ma swoją dzisiejszą pozycje bo programiści wiedząć że 95 % komputerów ma zainstalowaną windę i pisali na nią programy. Nie obchodziło ich w dużym stopniu legalna czy nielegalna winda, ale wydawali je z myślą że może któryś użytkownik go kupi. a że z czasem spiratowano i programy to już inna bajka.

Jeśli spiracenie windy w czasach dyskietek było by choć trochę skomplikowane to Ms nie miał by swojej dzisiejszej pozycji. Pół Polski na windę miało chyba jeden numerek ;), była też wersja która się w ogóle bez seriala instalowała. A moja winda oemowa startowała na serialu z 3.11 brandowanym przez Vobis. W95 pojawił się po ustawie o prawach autorskich i pokrewnych. Starczyło by wprowadzić aktywacje przez telefon i niema dzisiaj mentalnego monopolu Microsoftu. W95 mieli wszyscy znajomi których sprzęt na to pozwalał a płytka oryginalna to była jak Święty Graal, szczególnie po pojawieniu się nagrywarek. Kiedyś jednemu znajomemu musiałam pokazać bo nigdy nie widział oryginała. W zamian mielibyśmy kilku producentów systemów operacyjnych wałczących o klienta ceną innymi rzeczami na rynku. Jak kiedyś producenci komputerów mieścili się na rynku. PeCet podbił świat przez otwartość z która tak naprawdę trochę przestrzelili ale dobrze na tym w sumie wyszli. Z Ms było tak samo tylko to było prawie cały czas nielegalne. IBM zostawił tylko za dużą furtkę.

Tolo to trafnie wyjaśnił. A co do ceny to ustala ją rynek. Jeśli jakiś towar jest za drogi to albo użytkownik go nie kupuje albo próbuje go pozyskać w inny najczęściej nielegalny sposób. Przykład to paliwo. Ceny są już tak wysokie ze znacząco wzrosły kradzieże z baków ciężarówek, a niektóre firmy transportowe zamykają interes. Programy są za drogie więc ludzie kopiują je albo nie pozyskują ich wcale. Mercedesy są drogie bo mają lepsze materiały i więcej bajerów i znajdują wąskie grono nabywców. Przeciętny użytkownik sprzeda go po 2-3 latach, gdy tapicerka się nie zużyje i być może nigdy nie użyje sterowania nawigacją głosem mimo iż zapłacił w cenie samochodu za takie funcje dużą kasę. Tak samo w przemyśle IT. Siódemka Ultimate jest droga i ma kilka zaawansowanych funkcji więcej niż wersja Professional a jednak mało kto ją kupuje dlatego, że zawiera więcej możliwości, mimo że Pro jest 3 razy tańsza, a o dodatkowych funkcjach nawet w życiu nie usłyszy. Po prostu w necie najwięcej spiraconych jest tych wersji windy i taki jasiu co ma kase widzi u kolegi pirata ulti, a że może sobie pozwolić na orginał to kupuje to samo żeby nie być gorszym od kolegi. Ludzie chcą mieć dostęp do najlepszych rzeczy, czasem mimo, że ich nie potrzebują. Gdy M$ ogłosił że nie będzie dłużej wspierał XP najwięcej głosów sprzeciwu podniosły środowiska firmowe, które musiały (pod groźbą kontroli i drstyczniejszych kar) używać legalnych kopii Windowsa. Koszty wymiany oprogramowania na wielu stanowiskach byłyby ogromne i w wielu przypadkach byłoby wogóle nieopłacalne dla firm. A systemy wydaje się co kilka lat i co tyle samo wycofuje wsparcie. Umowa gwarantuje po zakupie wsparcie ze strony twórcy aby program spełniał oczekiwania nie tylko użytkownika ale zwłaszcza zmieniającej się techniki. M$ mógłby co roku wydawać systemy ale po prostu nikt by ich nie kupił. Piractwo sięgnełoby zenitu a wydawca sromotnie zbankrutował.

Nie chodzi mi tutaj o obronę piractwa bo napewno nie należy tego pochwalać ale o to jakie jest myślenie ludzi i co nimi powoduje, że piracą. I co powoduje wydawcami że pozwalają na takie zachowania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Austina i Searl mnie zainteresowali, znalazłem takie coś http://www.kwartjez.amu.edu.pl/Marniok_2010_3-4.pdf jakbyś EuGene miał/miała jakies fajne ich teksty w necie to biorę się do czytanie bo mnie zaintrygowało jak przejść od jest do trzeba (mam nadzieję że moja niska znajomość logiki nie przeszkodzi w zrozumieniu)

BTW, podrafisz udowodnić, że sþór realisty z nominalistą jest nierozstrzygalny? ;P

żaden spór nie jest rozstrzygalny, chyba że uznamy go za rozstrzygnięty. akurat tutaj byłbym po stronie nominalistów, bo nie wierzę w istnienie niezależnych pojęć których właściwą treść odkrywamy,sądzę że to my nadajemy znaczenie pojęciom

 

Sprawa jest prosta i dotyczy uczciwości oraz moralności - korzystasz z czyjejś pracy, to powinieneś za nią zapłacić, chyba, że pracujący udostępnił ją bezpłatnie. Koniec. Kropka.
sprawa wcale nie jest prosta. jeśli powiem że korzystając z czyjejś pracy nie powinno się zapłacić to jak mi udowodnisz że to ty Mariuszu masz rację a nie ja?
Każdy powinien dostać wynagrodzenie za pracę

tego też nie wiadomo, nic nie wiadomo więc wasz spór jest nonsensowny. nie wiemy czy kradzież jest zła i powinna być karana, bo niby jak to dowiedziecie? możecie się przekrzykiwać, ale żaden argument nie będzie słuszniejszy. Próbujecie odwołać się do rozsądku, ale to tylko rozsądek, nie jest on gwarancją uzyskania Prawdy przez duże P (takiej nie ma w ogóle).zresztą już to przerabialiśmy, każda wiadomość o piractwie powoduje odżywanie sporów które już tu i ówdzie zostały przeprowadzone na tym forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  sprawa wcale nie jest prosta. jeśli powiem że korzystając z czyjejś pracy nie powinno się zapłacić to jak mi udowodnisz że to ty Mariuszu masz rację a nie ja?

 

Jako nominalista i stwierdzam, że jedynie podejście utylitarne jest poprawne. Zatem, słuszny jest przymus płacenia za korzystanie z cudzej pracy ;) Bo dobre jest to co jest dobre. Czyż trzeba dalej dowodzić? :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Austina i Searl mnie zainteresowali, znalazłem takie coś http://www.kwartjez.amu.edu.pl/Marniok_2010_3-4.pdf jakbyś EuGene miał/miała jakies fajne ich teksty w necie to biorę się do czytanie bo mnie zaintrygowało jak przejść od jest do trzeba (mam nadzieję że moja niska znajomość logiki nie przeszkodzi w zrozumieniu)

 

To było w książce napisanej przez Austina i Searla właśnie, ich teoria. Nie pamiętam jednak która, a i znajdowanie tekstów na ten temat mi nie wychodziło. Ale wiem kogo zapytać - jak znajdę, to zapodam ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamy inne czasy i inne realia niż 15 lat temu i dopóki firmy fonograficzne oraz sami twórcy tego nie zrozumieją, dopóty nie zaczną zarabiać sensownych pieniędzy. W dzisiejszych czasach stawia się na poszczególne piosenki wykonawców, a nie płyty i to moim zdaniem ma większy sens. Zresztą, czy gdyby bycie piosenkarzem w teraźniejszych czasach było takie trudne to mielibyśmy taki ich ogrom? Czy w większości są to osoby, które klepią przysłowiową "biedę"? Nie, i dlatego nic się nie zmienia.. zmienia się tylko źródło zarobków w postaci kar za ściąganie. Na szczęście jeszcze nie na skalę globalną, ale ten przykładowy proces pokazuje w którym kierunku niestety to wszystko idzie. Pytanie, czy jeżeli podoba mi się piosenka jakiegoś artysty to powinienem od razu kupować jego płytę za powiedzmy 30 zł., by sobie jej posłuchać? Piosenka jest kilkuminutową przyjemnością i nie ma nic wspólnego z programem Windows czy np. Office z którego korzystamy czasami nawet po kilka godzin dziennie. A może taki użytkownik powinien zrezygnować całkowicie z muzyki? Tylko czy się da? To jest przecież wpisane w nasza kulturę i mamy z nią do czynienia na wielu krokach.. słowem - nie da się, chyba że zamieszkamy w jakimś lesie oddalonym od cywilizacji i zaczniemy słuchać szumu liści. Z jednej strony to artysta ma prawo decydować za ile chce nam sprzedać swój utwór, z drugiej strony - bez nas nie miałby sensu go w ogóle tworzyć (chyba, że dla samego siebie), więc nota bene musi się liczyć ze swoimi słuchaczami. Firmy fonograficzne umieszczają za darmo swoją muzykę na kanałach takich jak YouTube, a potem próbują przeciwdziałać.. no właśnie czemu? Że użytkownik, który cały czas za darmo słucha takiego utworu, ściągnie go skądś, by sobie dzwonek na komórkę zrobić? Dla wielu jest to moralnie poprawne.. Proponuję zostawić słuchaczy w spokoju, a w zamian: poblokować strony zawierające nielegalne treści, jak i pojedyńcze treści na innych stronach i spopularyzować sklepy w których możemy za sensowne pieniądze pobrać jakiś utwór. Oczywistym jest, że ceny muszą się różnić w Polsce jak i w innych krajach. Użytkownik płaci za utwór, otrzymuje licencje.. Co do materiałów promocyjnych - niech powszechnie reklamowane będą piosenki w formie 30 sekundowego skrótu, radiu, tv.. a nie całe utwory czy albumy, które za darmo możemy sobie i tak posłuchać. Wtedy twórcy nie będą musieli ciułać.. Społeczeństwo przyzwyczajone jest do takiej formy piractwa, ale groźbami i nieadekwatynie wysokimi karami za jego łamanie nic się nie wskóra. Sensowna reklama w stylu "odwdzięcz się twórcy za jego trud i pracę" w takim 30 sekundowym miniklipie więcej wskóra niż udostępnienie całego utworu po którym wyskoczy groźba, że jeżeli go pobierzesz to zapłacisz 1000$.. Twoja logika mówi ci, że to jakiś absurd, bzdura żeby za 3 minuty słuchania zapłacić 2 pensje miesięczne.. Takie wymysły budzą raczej te najbardziej negatywne instynkty w każdym i nie mają nic wspólnego ze wspomnianym podziękowaniem dla twórcy.

 

Co do książek.. To jest to inna forma dzieła niż utwór - dzieło, którego przeczytanie w całości może nam zająć wiele godzin i nie raz ułatwić życie. Tradycyjna forma książek z każdym rokiem traci na znaczeniu, więc w pewnym sensie idzie to wszystko w tym samym kierunku w którym są piosenki. Niedługo będzie to kolejny dylemat, którego rozwiązanie wydaje mi się podobne - udostępnienie jednego rozdziału i forma zaproszenia do zakupu. To się zresztą dzieje i takie księgarnie jak np. Złote Myśli pokazują, że ma to sens..

 

Porównywanie kradzenia samochodu z utworem to dla mnie niestety zła droga. Zresztą zastanówcie się ilu z was ukradło w sklepie prawie bezwartościowego cukierka, a ilu pobrało utwór w formacie mp3. Odpowiedź nasuwa się sama - mamy moralną blokadę, by kraść cukierki, ale już pobieraniem utworów jest inaczej. I nie jest istotne, że wycenimy mp3 na 1000$ czy nawet 100000$, a cukierka na 0,01$. Utworu nie zabierzemy komuś tylko go skopiujemy zostawiając oryginał tam gdzie był, a z cukierkiem jest inaczej - musimy komuś fizycznie coś zabrać, by samemu się wzbogacić. W pewnym sensie sami się w ten sposób usprawiedliwiamy, ale czy częściowo nie mamy racji? Czy kopiując komuś piosenkę pobieracie z tego jakieś korzyści? Jesteście złodziejami, paserami? Wielu traktuje to jako dobro - wolne, piosenka którą i tak usłyszy jeszcze 500 razy w radio, czy internecie za darmo.. I jak walczyć z taką mentalnością? Siłą? Nie tędy droga, by kazać płacić 1000$ za coś takiego.. jedynym sensem wydaje mi się taka forma jak pisałem w sprawie piosenek.

 

Internet jest nowym medium i nie każdy jeszcze do płacenia za korzystanie z niego przywykł.., bo ściągając jakiś utwór tak naprawdę korzystamy z dobrodziejstwa internetu za który płacimy abonament. Ludzka mentalność musi się zmienić, ale to wymaga chwili i zmiany sposobu myślenia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie, ale księgarnia Złote Myśli sprzedaje ebooki książek, które by się W OGÓLE nie sprzedały w formie papierowej. Czytałeś kiedyś ebooka od nich? Napisanie przeciętnej książki dla nich to 5 godzin :) I na ogół połowa przypomina te amerykańskie seminaria motywacyjne i inne, gdzie koleś gada jakieś pierdy, a potem je nagrywa na płyty i sprzedaje oszołomionej publice.

 

Jestem za propagacją ebooków, ale Złote Myśli to osobna kategoria - chciałbym za to zobaczyć sprzedaż poważnych książek przez internet, jakieś projekty digitalizacyjne, etc....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do jakości zm się nie wypowiadam, bo mam na ten temat raczej minimalną wiedzę. Podałem jako przykład dlatego, że jest to dobrze prosperująca księgarnia, która oparła swoją działalność głównie na e-bookach. I to nie dość, że oferując zbiór książek pisanych przez mniej znanych ludzi, to jeszcze w czasach w których czytniki e-booków nie są zbyt popularne. Nie da się? Otóż da się tylko trzeba chcieć. Teraz pomyśl o księgarni, która zawiera tysiące książek różnotematycznych znanych autorów.. i przemnóż zyski uwzględniając znacznie wyższą liczbę zainteresowanych fanów. Oczywiście do tego sensowna cena i odpowiednia reklama lub nawet udostępnianie powiedzmy 1-szego rozdziału.. Nie wspomnę, żę koszty produkcji są tutaj znacznie niższe. Można powiedzieć, że w przypadku książek szlaki zostały już przetarte i wystarczy tylko nimi podążać. Inaczej na razie z muzyką, ale skoro twórcy udostępniają na yt utwory za darmo to nie wiem co to za ryzyko spróbować otworzyć sklep tego typu..

 

Rynki fonograficzne próbują rządzić się jakimiś swoimi udziwnionymi prawami nie mającymi wiele wspólnego z ekonomią. Podstawowa zasada to: jeżeli podaż spada to cena spada i vice versa.. Śrubowanie cen, by mieć jakiś tam zysk to nie jest sensowne.. Coś jest warte tyle ile klient za to zapłaci, a duża ilość piractwa jest spowodowana częściowo właśnie tym, że wspomniane płyty są po prostu za drogie. Do tego dochodzi fakt, że generalnie płyty CD z każdym dniem tracą na znaczeniu, bo wiele osób woli wrzucić utwory na pendrive'a, odtwarzacz mp3 lub jeszcze inne medium. Odpowiedź jest prosta - internet. Nie dość, że byłby niższy koszt dystrybucji to w dodatku mógłbym sobie samemu złożyć listę z konkretnych piosenek, które mi się podobają, a nie kupować płyty za 30 zł. bo są na niej 3 utwory, które lubię, a resztę może posłucham i może przypadną mi do gustu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz jednak wziąć pod uwagę, że ta księgarnia wypełnia bardzo konkretną i bardzo wąską niszę. Są to książki, które może napisać każdy, do tego są tanie, z jakością jest w sumie różnie. Tak czy inaczej, wątpię, żeby można ją było przenieść do skali makro.

 

Niemniej taka księgarnia Universitas sprzedaje niektóre książki naukowe w postaci ebooków za 1/3 ceny książki papierowej (na ogół 11 zł). Jest to genialna sprawa, bo w takim przypadku już niemal nie opłaca się piracić. Co do olbrzymiej zachłanności przemysłu, to już zupełnie inna sprawa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie wolno nakładać na serwisy społecznościowe obowiązku filtrowania ruchu wszystkich użytkowników w celu zwalczania piractwa. Wyrok to wynik sporu pomiędzy serwisem społecznościowym Netlog, a organizacja SABAM, która w imieniu twórców muzyki pobiera tantiemy.
      Netlog NV prowadzi serwis społecznościowym, w którym każdy może w swoim profilu umieścić, między innymi, klipy wideo. Jako, że profile są widoczne dla każdego, wszyscy mają też dostęp do umieszczonych tam plików. Użytkownicy umieszczają zatem, bez zgody SABAM i bez opłacania tantiem, dzieła, nad którymi SABAM sprawuje kontrolę.
      W 2009 roku organizacja zwróciła się do belgijskiego sądu z wnioskiem, by ten nakazał Netlog NV uniemożliwienie użytkownikom nielegalnego umieszczania plików z portfolio SABAM. Sąd uznał jednak, że nie jest w stanie rozstrzygnąć tej kwestii i zwrócił się z do Trybunału Sprawiedliwości.
      Właściciel serwisu społecznościowego nie może zostać zobligowany do stosowania ogólnego systemu filtrującego, który dotyczyłby wszystkich użytkowników, po to, by zapobiegać nielegalnemu użyciu dzieł muzycznych i audiowizualnych. Taki system musiałby nie mieć ograniczeń czasowych, musiałby zapobiegać także przyszłym naruszeniom oraz musiałby chronić nie tylko dzieła już istniejące, ale również dzieła, które w momencie instalowania systemu jeszcze nie powstały. To oznacza, że nałożenie takiego obowiązku stanowiłoby poważne naruszenie prawa Netloga do swobodnego prowadzenia biznesu, jako że oznaczałoby zmuszenie firmy do zainstalowania na swój koszt skomplikowanego, drogiego i stale działającego systemu komputerowego - orzekł sąd. Trybunał dodał również, że uruchomienie filtra analizującego i przetwarzającego informacje użytkowników mogłoby być naruszeniem ich prawa do prywatności oraz skutkować zablokowaniem legalnej zawartości. Zaznaczono, że prawodawcy i sądy poszczególnych krajów muszą znaleźć równowagę pomiędzy ochroną własności intelektualnej a podstawowymi prawami człowieka.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rada Unii Europejskiej wydłużyła okres obowiązywania praw autorskich do utworów muzycznych z 50 do 70 lat. Ta decyzja oznacza zwycięstwo Cliffa Richarda, który rozpoczął kampanię na rzecz takiej właśnie zmiany prawa. Jej krytycy twierdzą, że zyskają na tym tylko wytwórnie oraz największe gwiazdy muzyki. Większość artystów i tak tego nie odczuje.
      Przy obowiązywaniu 50-letniego okresu ochronnego już wkrótce wygasłyby prawa chroniące utwory największych gwiazd muzyki rozrywkowej, takich jak The Beatles, The Rolling Stones czy The Who. To oznaczałoby, że każdy zyskałby prawo do kopiowania i sprzedaży nagrań, a wytwórnie i sami artyści nie otrzymaliby tantiem.
      Z decyzji Rady UE jest zadowolony Mick Jagger. Przemysł nagraniowy nie jest taki, jaki był w przeszłości, więc obecnie nie zarabia się tyle co kiedyś. Tantiemy pozwolą zarabiać muzykom i ich rodzinom, które dziedziczą prawa do utworów - stwierdził muzyk.
      Z kolei Bjorn Ulvaeus z Abby cieszy się, że artyści zachowają kontrolę nad utworami. Nie chcę, by piosenki Abby zostały wykorzystane w reklamach telewizyjnych, a tysiące mniej znanych muzyków, którzy wzbogacają nasze życia i kulturę mogą otrzymać uczciwą zapłatę za swoją pracę.
      Rada Europy, ogłaszając swoją decyzję stwierdziła, że artyści przeważnie zaczynają kariery bardzo młodo, więc 50-letni okres obowiązywania praw autorskich nie chroni ich twórczości przez całe życie. Dlatego też niektórzy artyści pod koniec życia nie mają żadnych dochodów - stwierdzono.
      Nowe przepisy przewidują też, że artyści będą otrzymywali od wytwórni więcej pieniędzy, w tym zdecydowano o utworzeniu specjalnego funduszu opłacanego przez wytwórnie. Środki te zostaną przeznaczone dla artystów, którzy wcześniej zrzekli się swoich praw. Przewidziano też, że po 50 latach artyści będą mogli renegocjować z wytwórnią warunki umowy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Brytyjski rząd zrezygnuje z planu blokowania witryn zawierających pirackie treści. Takie działania były jednym z podstawowych założeń ustawy Digital Economy Act. Obawy co do blokowania wyrażali przede wszystkim dostawcy internetu, obawiając się, że właściciele praw autorskich będą zmuszali ich do zamykania niektórych witryn.
      W ubiegłym tygodniu Motion Pictures Association uzyskało przed sądem nakaz zablokowania przez British Telecom pirackiej witryny Newzbin2. Nakaz zdobyto bez powoływania się na nową ustawę, co dla jej krytyków stało się dowodem, iż nie jest ona potrzebna do skutecznej walki z piractwem.
      Do takiego poglądu najwyraźniej przychylił się też brytyjski rząd. Sekretarz ds. biznesu Vince Cable w rozmowie z dziennikarzami BBC powiedział, że sprawa Newzbin2 pokazała, że istnieją już prawne środki pozwalające na zwalczanie piractwa.
      Cable poinformował również, że rząd ma zamiar wprowadzić zmiany w prawie autorskim. Najbardziej znaczącą z nich będzie propozycja ustawowego zalegalizowania „zmiany formatu". Chodzi tutaj o zalegalizowanie ripowania płyt CD i DVD do dowolnego formatu na użytek osobisty. Mówimy o dużych zmianach. O przystosowaniu prawa do rzeczywistości tak, by uzyskać odpowiednią równowagę, która pozwoli konsumentom i biznesowi działać bardziej swobodnie, a jednocześnie by chronić twórców i ścigać piratów - powiedział Cable. Jego zdaniem zmiany w prawie będą miały wymierne korzyści szacowane na 8 miliardów funtów w przeciągu kilku najbliższych lat. Zdaniem profesora Iana Hargreavesa, na którego raporcie i zaleceniach będą opierały się zmiany legislacyjne, niemożność legalnego ripowania negatywnie wpływa na innowacyjność. Poluzowane zostaną też ograniczenia dotyczące wykorzystania cudzych treści na potrzeby parodii.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Belgijski Sąd Apelacyjny orzekł, że Google, umieszczając w Google news fragmenty tekstów oraz odnośniki do całości, łamie prawa autorskie belgijskich gazet. Google musi teraz usunąć ze swojego serwisu wszystkie artykuły i zdjęcia pochodzące z francusko- i niemieckojęzycznych gazet belgijskich. Jeśli koncern nie wykona wyroku, będzie musiał płacić grzywnę w wysokości 25 000 euro dziennie.
      To ostatni z serii wyroków, które zapadły od roku 2006, kiedy to grupa Copiepresse, działając w imieniu walońskich wydawców gazet, pozwała Google'a do sądu. Zdaniem Copiepresse Google powinien płacić wydawcom za umieszczanie w swoim serwisie fragmentów ich tekstów.
      W roku 2006 sąd pierwszej instancji nakazał Google'owi usunięcie ze swoich serwisów wszystkich spornych tekstów. Rok później wyrok został potwierdzony przez sąd wyższej instancji. Google odwołał się od wyroku i próbował dojść do porozumienia z wydawcami. Porozumienia nie zawarto, w związku z czym w 2007 roku teksty zostały usunięte z Google News. Niedługo potem Google ponownie zaczął dodawać do swojego serwisu sporne treści, twierdząc jednocześnie, że nie robi nic złego.
      Wyroki nie dotyczą flamandzkich gazet. Nie mają one nic przeciwko dodawaniu ich tekstów do Google News.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowojorski sąd zablokował porozumienie pomiędzy Google'em a organizacjami wydawców dotyczące możliwości publikowania książek w Google Books. Porozumienie miało zakończyć sześcioletni spór pomiędzy wyszukiwarkowym gigantem a właścicielami praw autorskich.
      Przed laty Google zaczął skanować książki i udostępniać je w swoim serwisie. Spotkało się to ze sprzeciwem właścicieli praw autorskich, które były w ten sposób łamane. Ostatnio Google, Gildia Autorów oraz Stowarzyszenie Amerykańskich Wydawców doszli do porozumienia. W jego ramach Google mógłby nadal skanować książki i sprzedawać do nich dostęp, a w zamian za to co roku miał płacić 125 milionów dolarów tantiem właścicielom praw autorskich.
      Umowa jednak nie rozwiązywała wszelkich problemów związanych z prawami autorskimi, gdyż prawa do sporej części dzieł zdigitalizowanych przez Google'a nie zostały określone, co znaczy, że ich właściciele nie otrzymywaliby pieniędzy.
      Ta umowa dawałaby Google'owi znaczącą przewagę nad konkurencją, nagradzając firmę za to, że masowo kopiowała dzieła chronione prawami autorskimi bez uzyskania wcześniejszej zgody ich właścicieli - napisał w uzasadnieniu wyroku sędzia Denny Chin. Wyrok spotkał się z aprobatą Departamentu Sprawiedliwości.
      W ramach zawartej umowy Google mógłby np. zyskać wyłączne prawa do publikacji w sieci dzieł "osieroconych", czyli takich, co do których właściciele praw autorskich nie są znani lub nie zostali odnalezieni. Jak zauważyła Gina Talamon, rzecznik Departamentu Sprawiedliwości, umowa nie rozwiązuje problemów związanych z przepisami o pozwach zbiorowych, prawami antymonopolowymi i autorskimi.
      Google zeskanował dotychczas 15 milionów książek.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...