Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Profesor Adrian Raine z University of Pennsylvania przeprowadził pilotażowe badania z 21 osobami, które popełniły przestępstwa urzędnicze czy gospodarcze, np. oszustwa związane z kartami płatniczymi czy realizacją ukradzionych czeków. Okazało się, że dwie struktury ich mózgów są zbudowane inaczej niż w przypadku niewchodzących w tego typu konflikt z prawem ludzi w podobnym wieku i o zbliżonej pozycji społecznej.

Neurokryminolog podkreślił, że dobrze rozwinięte u nich cechy – podejmowanie adekwatnych i szybkich decyzji oraz wzmożona uwaga, dzięki której mocniej reagują na bodźce fizyczne i są silniej motywowani – pozwalają także osiągnąć sukces w biznesie. Problemem jest, jak widać, wykorzystanie zdolności we właściwym celu. Raine i jego kolega z uczelni prof. William Laufer zbadali 21 osób, które popełniły jakieś "przestępstwo w białych rękawiczkach", i 21 przedstawicieli grupy kontrolnej. W studium nie uwzględniono pracowników bankowości.

Okazało się, że u tych pierwszych nastąpiło powiększenie rejonów odpowiedzialnych za przetwarzanie informacji społecznych, regulację emocjonalną i monitorowanie abstrakcyjnych nagród, np. pieniędzy. Odmienności stwierdzono w obrębie kory przedczołowej, zaangażowanej w planowanie, wyrażanie swojej osobowości, podejmowanie decyzji czy przejawianie właściwych społecznie zachowań, oraz w okolicy zbiegu płatów skroniowego i ciemieniowego (ang. temporoparietal junction, TPJ), którą łączy się z podejmowaniem moralnych decyzji.

Raine wątpi, czy powinniśmy próbować odwrócić opisane zmiany w strukturze mózgu, zważywszy na ich przydatność w polityce i biznesie. Polityk musi być czasem bezwzględny, a biznesmen podejmować ryzyko. Ważne, by nie przekraczać cienkiej niekiedy granicy między przydatnością społeczną a przestępstwem. Profesor podkreśla, że wyniki badań są na razie wstępne. W ubiegłą środę (23 lutego) przedstawił je uczestnikom dorocznego spotkania American Association for the Advancement of Science (AAAS). Wspominał też o mniejszym ciele migdałowatym psychopatów oraz zwiększonej aktywności amygdala w odpowiedzi na bodźce prowokujące emocjonalnie u mężczyzn znęcających się nad partnerkami.

Choć neurokryminologia przebyła daleką drogę od mierzenia czaszek przestępców (frenologii), pytanie o funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości nadal pozostaje aktualne. Jeśli kryminaliści cierpią na dysfunkcje mózgu z powodów pozostających poza ich kontrolą, czy powinni być uznawani za w pełni odpowiedzialnych za popełniane czyny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że powinni, tak samo jak inni "psychiczni". Czyn popełnia ciało pod kontrolą umysłu. Nigdy nie można wiedzieć w 100% co siedzi w umyśle... Jeśli ktoś jest chory psychicznie i wynika z tego jego niepoczytalność, to cały czas jego problem a nie społeczeństwa. Izolacja lub za większe zbrodnie kara śmierci. Ludzi i tak jest za dużo, żeby się nadmiernie spuszczać nad aspołecznymi i niebezpiecznymi jednostkami. Smutne ale prawdzie :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość simian raticus

Albo kleptomania, kolekcjonerska genetyka lub zwyczajna chęć zysku latwa. "Prawdziwy złodziej krasć nie musi, bo już ukradł wszystko to co chciał!". Wielu ma sporo rzeczy utajonych czy wspaniele je potrafią maskować (bliżsi wiedzą z reguły wszystko albo prawie wszystko o danym delikwencie). Jak to się mówi: "Porzdnośc na pokaz - kościólek i działania pseudo-pro społeczne na pokaz albo dla korzyści wszelakich". Już jakie jest potomstwo albo będzie widać po rodzicach! Najpredzej socjalizacja + genetyka. No ale antyspołeczniaka jak tam tak straszliwie nie szkodzil albo mniej od tych gorszych to szybciej z ciurmy wypuszczą, a on swoje będzie robił dalej czy to kary będzie się bał tej samej słabiej albo wcale. Dodajmy też, ze najbardziej o rozrodzie myślą jednostki, których przetrwanie zależy od ilości (wielodzietne rodziny czy familijne odwiedzinki częste). Skoro sukces w biznesie to razem z tym "jazda po trupach" - albo ja pierwszy się dorwę to wszystkiego i pojadę jak na starej kobyle łysej albo inni mnie ubiegną . . .

Perzecież prawo lamać, można legalnie lub je połamać iście albo żerować na prawie słabym czy głupim gdzie indziej jak i u siebie "wyżreć" co się da i ile się da.

 

Widać po twarzy często kto przekręty robił :] Albo nie widać nic, bo już prawołamaczowi to jest normą - złapać się też dali.

 

To jest wszystko mechanizm nałogu jak i latwej nagrody :]

 

Z czasem czeka ruina takiego osobnika zapewne pręczej czy to później.

 

Aspołeczniaki dla korzyści mogą przecież społeczniaków naśladować czy się pod nich podszywać!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Biuro Inspektora Generalnego NASA prowadzi śledztwo w sprawie... pierwszego domniemanego przestępstwa popełnionego w przestrzeni kosmicznej. Summer Worden żona astronautki Anne McClain oskarżyła ją, że podczas pobytu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zaglądała ona na konto bankowe Worden. Obie panie wzięły ślub w 2014 roku, a od roku 2018 są w separacji i toczą spór m.in. o opiekę nad synem Worden.
      McClain przyznaje, że zaglądała na konto, ale tylko po to, by upewnić się, że są na nim wystarczające środki na opiekę nad dzieckiem. Zresztą, jak mówi, wielokrotnie korzystając z tego samego hasła, sprawdzała stan konta będąc na Ziemi.
      Worden mówi, że nabrała podejrzeń, gdy zauważyła, iż McClain zna szczegóły na temat jej wydatków. Poprosiła wówczas bank o dane na temat komputerów, z których logowano się do konta i odkryła, że właścicielem jednego z nich jest NASA. Złożyła więc zawiadomienie do Federalnej Komisji Handlu, donosząc o nieupoważnionym dostępie do prywatnych informacji finansowych oraz kradzieży tożsamości. McClain nie zgadza się z tymi zarzutami.
      Na podstawie International Space Station Intergovernmental Agreement, traktatu podpisanego w styczniu 1998 roku przez 15 państw zaangażowanych w budowę Stacji, ustalono, że każdy partner utrzymuje jurysdykcję i kontrolę nad należącymi doń elementami stacji oraz personelem odpowiedniej narodowości. Jeśli zatem pani McClain, która jest obywatelką USA, popełniła przestępstwo wykorzystując do tego celu komputer należący do NASA, to będzie za nie sądzona przez amerykański wymiar sprawiedliwości. Sprawę ułatwia tutaj fakt, że również i domniemana ofiara jest obywatelką USA.
      Co jednak, gdyby astronauta jednego kraju popełnił przestępstwo wobec obywatela innego kraju lub celowo uszkodzi element stacji należący do innego kraju? Również i taką sytuację przewidziano we wspomnianym traktacie. Stanowi on, że przestępca będzie podlegał jurysdykcji kraju, którego jest obywatelem. Jednak w takim przypadku najpierw odbywają się konsultacje pomiędzy oboma krajami – krajem sprawcy i krajem poszkodowanym. Następnie w ciągu 90 dni od tych konsultacji kraj poszkodowany ma prawo postawić zarzuty na gruncie własnego prawa sprawcy przestępstwa o ile albo zgodzi się na to kraj sprawcy, albo też kraj sprawcy nie da krajowi poszkodowanemu gwarancji, iż złoży do własnych odpowiednich organów dokumenty pozwalające na ściganie sprawcy.
      Sprawa przestępstw popełnionych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest więc uregulowana odpowiednią umową międzynarodową. Znacznie trudniejsze mogą okazać się tego typu sprawy w momencie rozwoju turystyki kosmicznej. W tej chwili nie wiadomo, czyjej jurysdykcji powinien podlegać np. australijski turysta, który na pokładzie amerykańskiego pojazdu kosmicznego popełni przestępstwo przeciwko turyście japońskiemu. Niewykluczone, że w takim wypadku przestępca sądzony byłby na gruncie prawa państwa, pod którego jurysdykcją znajduje się pojazd kosmiczny. Jednak sprawy mogłyby się skomplikować, gdyby kraj sprawcy lub poszkodowanego oświadczył, że chce prowadzić proces.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Migające światła i melodie wygrywane przez automaty w kasynach sprzyjają ryzykownemu podejmowaniu decyzji.
      Badanie psychologów z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej, którego wyniki ukazały się w piśmie JNeurosci, pokazują, że cechy audiowizualne kasyn mogą bezpośrednio wpływać na decyzje gracza i sprzyjać podejmowaniu bardziej ryzykownych decyzji.
      Odkryliśmy, że gdy naszej laboratoryjnej grze hazardowej towarzyszyły cechy audiowizualne kasyn, wybory ludzi były w mniejszym stopniu podyktowane szansą wygranej. Ogólnie, bez względu na prawdopodobieństwo wygranej, ludzie podejmują większe ryzyko w grach bardziej przypominających te dostępne w kasynach - podkreśla dr Mariya Cherkasova.
      Opisywane badanie to pokłosie wcześniejszych ustaleń z eksperymentów na szczurach. Okazało się bowiem, że gryzonie są skłonne podjąć większe ryzyko, gdy nagrodom w postaci jedzenia towarzyszą migające światła i wygrywanie melodyjki.
      By sprawdzić, czy ludzie zachowują się tak samo, Kanadyjczycy poprosili ponad 100 dorosłych, żeby zagrali w gry hazardowe z czuciową informacją zwrotną wzorowaną na dzwonkach i gwizdkach wykorzystywanych do sygnalizowania wygranej w przypadku jednorękich bandytów. Okazało się, że obrazy związane z pieniędzmi i dźwięki wydawane przez automaty mogą bezpośrednio wpływać na decyzje.
      Wykorzystując technologie śledzenia ścieżki wzroku, byliśmy w stanie wykazać, że gdy wygranej towarzyszą wyobrażenia pieniędzy i melodyjki z kasyna, ludzie zwracają mniejszą uwagę na informacje o szansach na wygraną w konkretnym zakładzie. Zauważyliśmy też, że u ochotników występowało większe rozszerzenie źrenic, co sugeruje, że ludzie są bardziej pobudzeni, kiedy wygrana jest sparowana ze wskazówkami czuciowymi - wyjaśnia prof. Catharine Winstanley.
      Kanadyjczycy stwierdzili, że gdy nie było wskazówek sensorycznych, podejmując decyzje, badani byli bardziej powściągliwi.
      Uzyskane wyniki pokazują, czemu osobom z tendencjami do hazardu tak trudno oprzeć się urokowi kasyna. Nasze rezultaty stanowią ważną część układanki, która wyjaśnia, w jaki sposób tworzy się i utrzymuje uzależnienie od patologicznego hazardu. Choć bodźce świetlne i dźwiękowe mogą się wydawać nieszkodliwe, teraz widzimy, że wskazówki tego rodzaju mogą wywoływać tendencyjność uwagi i sprzyjać ryzykownemu zachowaniu - podsumowuje Winstanley.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wystawienie na oddziaływanie promieniowania elektromagnetycznego emitowanego przez telefon komórkowy wpływa na rozwój mózgu płodu, co potencjalnie może doprowadzić do nadaktywności.
      Zespół z Uniwersytetu Yale prowadził badania na myszach. Wyniki badań ukazały się w Scientific Reports. To pierwszy eksperymentalny dowód, że ekspozycja płodów na fale radiowe z komórek wpływa [...] na zachowanie dorosłych - twierdzi dr Hugh S. Taylor.
      Nad klatką ciężarnych myszy umieszczano wyciszony telefon komórkowy, który w czasie eksperymentu nawiązywał połączenie. Gryzonie z grupy kontrolnej trzymano w takich samych warunkach, ale telefon nie działał.
      Amerykanie oceniali aktywność mózgu dorosłych myszy. Zbadano je też za pomocą baterii testów psychologicznych i behawioralnych. Okazało się, że zwierzęta, które jako płody poddawano oddziaływaniu promieniowania elektromagnetycznego, były hiperaktywne, miały też zmniejszoną pojemność pamięciową. Wg Taylora, jest to skutkiem zaburzenia rozwoju neuronów z kory przedczołowej.
      Wykazaliśmy, że u myszy problemy behawioralne przypominające ADHD są spowodowane ekspozycją na promieniowanie elektromagnetyczne telefonów komórkowych. Wzrost częstości występowania zaburzeń zachowania u dzieci może [więc] po części być skutkiem ekspozycji na fale radiowe w okresie życia płodowego.
      Ekipa z Yale podkreśla, że potrzebne są badania na ludziach, by określić bezpieczny poziom ekspozycji w ciąży i lepiej zrozumieć wchodzący w grę mechanizm. Tamir Aldad podkreśla, że ciąża gryzoni trwa tylko 19 dni i młode rodzą się z mniej rozwiniętym mózgiem, dlatego należy sprawdzić, czy ewentualne ryzyko byłoby podobne. By oddać potencjalną ludzką ekspozycję, w ostatnim studium wykorzystano telefony komórkowe, ale w przyszłości do bardziej precyzyjnego zdefiniowania poziomu ekspozycji posłużymy się standardowymi generatorami pola magnetycznego.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google zaoferował w sumie milion dolarów za złamanie zabezpieczeń przeglądarki Chrome podczas najbliższych zawodów Pwn2Own. W zależności od ciężaru gatunkowego znalezionych luk wyszukiwarkowy gigant wypłaci 60, 40 i 20 tysięcy dolarów nagrody. Pieniądze trafią do osób, które jako pierwsze wykorzystają daną dziurę.
      Zawody Pwn2Own odbywają się podczas konferencji CanSecWest. W przyszłym tygodniu będzie miała miejsce ich siódma edycja.
      W ubiegłym roku uczestnicy nawet nie próbowali łamać zabezpieczeń Chrome’a. Obecnie jest to jedyna przeglądarka biorąca udział w Pwn2Own, która nigdy nie została pokonana podczas tych zawodów. Uczestnicy konkursu mówią, że nie próbują jej atakować, gdyż bardzo trudno jest wyjść poza tzw. piaskownicę (sandbox) stosowaną w Chrome.
      Google poinformowało jednocześnie, że wycofuje się z funkcji sponsora Pwn2Own, gdyż nowy regulamin konkursu przewiduje, iż jego zwycięzca może otrzymać nagrodę nawet wówczas, gdy nie zdradzi szczegółów luki, którą wykorzystał do przeprowadzenia ataku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiele badań poświęcono oglądaniu przez ludzi witryn internetowych czy książek, jednak kwestia skanowania wzrokiem menu to empiryczna tabula rasa. Restauratorzy zwykli zakładać istnienie tzw. słodkiego punktu tuż nad połową prawej strony karty dań, na który ludzie patrzą ponoć dłużej i częściej. Okazuje się jednak, że klienci pochodzą do menu jak do książki - sekwencyjnie.
      Prof. Sybil Yang z San Francisco State University stwierdziła, że czytając menu sekwencyjnie, przeciętny klient nie zatrzymuje się nigdzie na dłużej. Wygląda więc na to, że umieszczanie w "słodkim punkcie" dań do wypromowania nie ma większego sensu, bo punkt ten zwyczajnie nie istnieje. Amerykanka podkreśla, że czytanie karty dań różni się od czytania w innych kontekstach, bo mamy do czynienia z odbiorcą zmotywowanym do zapoznania się z całością [tekstu].
      Yang przypomina studium grafika Williama Doerflera, który opublikował mapę punktów skupiania wzroku w menu. W zygzakowatym schemacie pierwsze skrzypce grała umieszczona nad środkiem prawej paginy (a jakże) jedynka, która miała ciągle i wciąż ściągać na siebie uwagę klienta. Pani profesor była zaskoczona tymi wynikami i zastanawiała się, czy to ona inaczej podchodzi do karty dań, czy też Doerfler się myli. Postanowiła to sprawdzić, dlatego zebrała grupę ochotników, którzy nosili skaner siatkówki na podczerwień i po przejrzeniu fikcyjnego menu mieli złożyć zamówienie.
      Analizując nagranie, Yang stwierdziła, że przeważnie ludzie wodzili wzrokiem od lewej do prawej i od góry do dołu dwustronicowego menu. Posuwali się wolno, co sugeruje, że czytali, a nie skanowali. Naukowcy nie znaleźli słodkiego punktu, na którym skupiano by się szczególnie długo, wspominają jednak o "kwaśnym punkcie", na który patrzono najkrócej. Znajdowały się w nim informacje o restauracji i spis sałatek (punkt ten obejmuje dół obu stron).
      Wszystko wskazuje na to, że klienci restauracji wybierają przystawkę i na niej budują resztę zamówienia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...