Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Sondaż, przeprowadzony ostatnio przez państwowy instytut badania opinii publicznej VsTIOM na próbie 1600 Rosjan z różnych regionów kraju, wykazał, że 32% naszych wschodnich sąsiadów wierzy, że Ziemia stanowi centrum Układu Słonecznego.

Geocentryczne przeświadczenie nie jest jedną rzeczą, która zaskoczyła ankieterów. Okazało się bowiem, że 55% Rosjan uważa, że cała radioaktywność stanowi wynik działalności człowieka (naturalne promieniowanie tła zostało więc całkowicie pominięte). Co więcej, wg 29% respondentów, pierwsi ludzie żyli na Ziemi razem z dinozaurami.

To naprawdę zdumiewające. Wszystkie [pytania] były absolutnie oczywiste. Dane świadczą o poziomie edukacji w kraju – podkreśla rzeczniczka VsTIOM Olga Kamenczuk.

Kobiety częściej niż mężczyźni wierzyły w spreparowane informacje. Margines błędu wynosił 3,4%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gonią Amerykę? Z tą różnicą, że pewnie kreacjonizm tam słabo chwyta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przymus edukacyjny, to pomyłka i strata pieniędzy. Jak ktoś nie chce się nauczyć, to skończy szkołę, ale i tak się nie nauczy.

 

Powinny być niskie podatki, szkoła opłacana bez pośrednictwa urzędu podatkowego, ministerstwa edukacji oraz gmin. W zamian za to konkurencja na programy i na metody dydaktyczne + bardziej zmotywowani uczniowie, gdy rodzic płaci bezpośrednio.

 

W systemie socjalistycznej oświaty 1/3 uczniów przychodzi do szkoły tylko w celach towarzyskich lub ewentualnie po to by komuś założyć kosz na głowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodam, że w trosce o biedne, ale chcące pobierać edukację dzieci można by uzupełnić powyższy system stypendiami, dzięki którym np. biedne dziecko uzyskujące średnią powyżej zdefiniowanego progu (np. niewyśrubowane 4,3) miałoby naukę finansowaną ze wspólnej kasy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przymus edukacyjny, to pomyłka i strata pieniędzy. Jak ktoś nie chce się nauczyć, to skończy szkołę, ale i tak się nie nauczy.

 

Powinny być niskie podatki, szkoła opłacana bez pośrednictwa urzędu podatkowego, ministerstwa edukacji oraz gmin. W zamian za to konkurencja na programy i na metody dydaktyczne + bardziej zmotywowani uczniowie, gdy rodzic płaci bezpośrednio.

 

W systemie socjalistycznej oświaty 1/3 uczniów przychodzi do szkoły tylko w celach towarzyskich lub ewentualnie po to by komuś założyć kosz na głowę.

 

Czyli rodzice mają płacić za naukę swoich dzieci, które na tym etapie życia nie mają pojęcia nawet co to znaczy i będą do nauki podchodzić nie inaczej niż to robią dziś, efekt jest ten sam co teraz a tylko problem większy dla uboższej części społeczeństwa, narastanie przepaści międzyklasowej. Znakomite pomysły masz kolego, nie lepsze od tych co myśleli że ich przodkowie polowali na dinozaury. Szkolnictwo podstawowe słusznie jest publiczne i publiczne musi pozostać, a problemy z którymi się boryka należy rozwiązać bez rozwiązywania całego systemu w imię jakiś idealistycznych acz kompletnie nietrafionych wizji.

 

To samo się tyczy przymusu edukacyjnego. Masz racje, że kto nie chce się nauczyć to się nie nauczy, ale potem gdy dorośnie i w końcu zauważy, że nie ma pojęcia jak przetrwać w świecie, to co zrobi? Schowa się pod kamień czy stoczy do szarej strefy? Dziś przynajmniej musi chodzić do szkoły, gdzie ma szansę otrzymać wiedzę o świecie i rzeczywistości, dopiero wtedy można mówić o świadomym wyborze czy ktoś chce się uczyć czy nie i po to szkoła publiczna istnieje! Bez takiej szansy, jedynym rezultatem będzie nagłe przebudzenie w dorosłości, szok i desperacja prowadząca do przetrwania wszelkimi sposobami. Gdzie tacy ludzie kończą? W szarej strefie, przestępczość, mafia albo po prostu bieda i rozpacz.

 

Istota problemu tkwi w tym, że człowiek to głupie zwierzę które z jakiegoś niewiadomego powodu dostało duży mózg. Dużo czasu trzeba by przyswoił sobie wystarczającą ilość informacji by trafnie oceniać rzeczywistość świata w którym istnieje, a ponieważ jedyne źródło tej informacji płynie z zewnątrz, naszym najważniejszym obowiązkiem jest tę informację przekazywać młodemu pokoleniu, w formie jak najbardziej obiektywnej i w warunkach by każdy mógł ją otrzymać niezależnie od swojej obecnej sytuacji majątkowej, społecznej czy jakiejkolwiek innej. Jedyna obecnie istniejąca instytucja, która jest w stanie zapewnić taki przekaz informacji, to szkoła publiczna. Postęp techniki może to zmienić, ale na pewno rozwiązaniem nigdy nie będzie przekazanie całości edukacji w sektor prywatny, bo to jest po prostu regresja ewolucyjna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W systemie socjalistycznej oświaty 1/3 uczniów przychodzi do szkoły tylko w celach towarzyskich lub ewentualnie po to by komuś założyć kosz na głowę.

Cały okres nauki (13 lat) odbyłem w socjalizmie i dopiero w pseudo-demokracji pseudo-oświeconej pojawiły się problemy z chamstwem młodzieży - w 'socjalistycznych' czasach za coś takiego to gnojki wyleciałyby ze szkoły - a zanim by wyleciały to rodzice spuścili by im taki wpierd*, że długo by na d*ach nie usiedli i żaden nawiedzony kretyn nie wpadłby na zakaz fizycznego karania chamstwa i skierowania do sądu rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Qwax, uspokajam swoje sumienie, że nie masz dzieci i jesteś bezpłodny, bo inaczej musiałbym zadzwonić na policję  8)

 

Do mądrości o laniu dzieci dodałbym - jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije i tym podobne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

Dlatego ruskich należy się obawiać 24h bo to tępy i ciemny naród. To samo jest ze zbrodnią katyńską, większość żyje w przeświadczeniu, że to niemcy wymordowali polskich oficerów... Chyba zapiszę się na rosyjski - dziadek zawsze powtarzał, że trzeba znać język wroga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polacy nie lepsi, scyzoryk w kieszeni mi się otwiera kiedy widzę jak polacy wierzą we wróżdżkarzom, homeopatom i innych szarlatanom. Jeśli coś jest nie po myśli to jest spisek korporacji. Najgorsze to jest to że młode pokolenie nie jest o cal mądrzejsze od bogobojnych mocherów którym wiele rzeczy można wybaczyć. Nie pojmuje jak masa ludzi można wierzyć np. takiemu Łągiewce który wymyślił zderzak przeczący prawom Newtona ;). W sumie to można wytłumaczyć chyba tylko jakimś urazem do szkoły i fizyki. Naprawdę nie mamy co się śmiać z innych narodów. Wciąż w kółko powtarzamy jaki to u nas wysoki poziom tyle że to mit. Gdyby tak odcięto naród od internetu to po 5 latach palono by chyba czarownice na stosie pod kościołami.

@dorbert: jak najbardziej powinniśmy się obawiać Rosji, tak jak nas samych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumie skąd nagle takie zdziwienie.

Jeśli się uwzględni ze 100% tak zwanej elity intelektualnej wierzy ze grawitacja to siła i jakie bzdury wypisują naukowcy na temat ciemniej materii to można stwierdzić ze Rosjanie nie wypadają przy tym porównaniu najgorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, ale aktualne pokolenie jest głupsze od swoich poprzedników a polski leży i kwiczy na całej linii, dlatego boję się, że w bardzo szybkim tempie dogonimy słynną już przy takich tematach Amerykę. Można to zaobserwować pracując wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z obsługą klienta, albo choćby poprzeglądać internet w poszukiwaniu takich kwiatków jak "jush", "tesh" co mnie osobiście bardzo irytuje. Tendencja jest spadkowa, choć na szczęście nie we wszystkich dziedzinach. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że Rosjanie mają tak odmienną wizję świata i tak nisko bym ich nie zaszufladkował.

Co do samej edukacji podzielam zdanie Qwax'a i dodam jeszcze od siebie, że bezstresowe wychowanie, prywatne szkolnictwo czy jakiś czas temu próba przepchnięcia całkowitego zejścia z gotówki na rzecz plastiku w Austrii (nie jestem pewien czy to było w tym kraju, jak co to mnie poprawcie) uważam za równie pop********ną jak cały obecny rząd razem z tą demokracją w obecnym stanie, ale rozpisywanie się o problemach kraju i chyleniu się ku jego upadkowi to już osobny temat.

 

@Irek

Widzisz, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dla jednych to będzie siła, dla drugich oddziaływanie a jeszcze innych coś innego.

Moje ulubione przysłowie, więc nie omieszkałem przytoczyć go tak przy okazji ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Historia kołem się toczy, nie bój się będziesz miał swojego niewolnika wraz z feudalizmem tylko inaczej się będzie nazywał, choć jeszcze sobie trochę poczekamy...i całe szczęście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  Dlaczego Wam tak przeszkadza, że 1/3 ludzkości dąży do feudalizmu? Nie chcecie mieć własnego niewolnika? 

To juz przeszłość , przed nami 1000lat gwałtownego postępu i rozwoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem , ale twierdzę ze będzie coraz piękniej, twórczo, odkrywczo, pasjonująco, zaskakująco, zajebiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem , ale twierdzę ze będzie coraz piękniej, twórczo, odkrywczo, pasjonująco, zaskakująco, zajebiście.

 

To tak jak Diunie, gdzie - 12 000 lat w przyszłości - jest i zajebiście i feudalnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spełnią się sny o szklanych domach, ogrodach wiszących w powietrzu, o wszechobecnej zieleni, o pełni człowieczeństwa , uczciwości, gorących szalonych miłościach, o wszystkim o czym marzyli przodkowie , szaleni naukowcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spełnią się sny o szklanych domach, ogrodach wiszących w powietrzu, o wszechobecnej zieleni, o pełni człowieczeństwa , uczciwości, gorących szalonych miłościach, o wszystkim o czym marzyli przodkowie , szaleni naukowcy.

 

To tak jak w "Diunie". A potem roboty przejęły władzę nad ludzkością przez jednego debila, i ludzkość w odwecie zmasakrowała Ziemię przy pomocy bomb nuklearnych. A te "szklane domy" były (będą) z plazmetalu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety, ale aktualne pokolenie jest głupsze od swoich poprzedników a polski leży i kwiczy na całej linii, dlatego boję się, że w bardzo szybkim tempie dogonimy słynną już przy takich tematach Amerykę. Można to zaobserwować pracując wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z obsługą klienta, albo choćby poprzeglądać internet w poszukiwaniu takich kwiatków jak "jush", "tesh" co mnie osobiście bardzo irytuje. Tendencja jest spadkowa, choć na szczęście nie we wszystkich dziedzinach. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że Rosjanie mają tak odmienną wizję świata i tak nisko bym ich nie zaszufladkował.

Co do samej edukacji podzielam zdanie Qwax'a i dodam jeszcze od siebie, że bezstresowe wychowanie, prywatne szkolnictwo czy jakiś czas temu próba przepchnięcia całkowitego zejścia z gotówki na rzecz plastiku w Austrii (nie jestem pewien czy to było w tym kraju, jak co to mnie poprawcie) uważam za równie pop********ną jak cały obecny rząd razem z tą demokracją w obecnym stanie, ale rozpisywanie się o problemach kraju i chyleniu się ku jego upadkowi to już osobny temat.

 

@Irek

Widzisz, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dla jednych to będzie siła, dla drugich oddziaływanie a jeszcze innych coś innego.

Moje ulubione przysłowie, więc nie omieszkałem przytoczyć go tak przy okazji ;)

Pisanie w stylu "jush", "tesh", "jesu" itd. też mnie denerwuje ale jest w mojej ocenie ewolucją języka (trochę też modą) i tak jak wszystko powinien jej podlegać . Pisanie w tym stylu nie jest oznaką braku inteligencji a jedynie dostosowania się. Czemu mamy się dziwić jeśli dzieci zaczynają uczyć się angielskiego równo z językiem polskim. Uważam język za formę komunikacji między ludźmi, sam dla siebie nie ma sensu. Od podstawówki widzę jedynie że "poprawna polszczyzna" jest i była przedmiotem samo-wywyższania się intelektualnego a w życiu codziennym zbędna.

 

To co widzimy to raczej obniżanie poziomu nauczania a nie tak bardzo bezstresowym wychowaniem. 10 lat temu w podstawówce było to co teraz jest na maturze. Z bliżej niewiadomego mi powodu dzisiaj każdy musi zdać maturę (zdawalność rzędu 80%-90%) bo inaczej media zaczną "szumieć". Mam teorię że ludzie mediów i poliyki niezbyt doglądają pociech a później poprzez Wydarzenia/Wiadomości mają pretensje do wszystkich tylko nie do siebie samych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takiego juz nie uświadczysz niebawem.

 

Nie, bo tam społeczeństwo było zbytnio zorientowane na rozrywkę. Wczoraj w wiadomościach słyszałem, że wg badań telewizji młodzież coraz więcej czasu poświęca na rozrywkę - jakby już im było mało. Wystarczy wejść na joemonster, żeby zobaczyć, jak się bawią Rosjanie. We Francji nie lepiej - 3,5 dnia nauki w tygodniu. We wtorki kończą ludziska zajęcia wcześniej, a środy są wolne od szkoły. Spotkałem kiedyś Francuzów, którzy słyszeli o AK i państwie podziemnym - zapytali, czy wykopaliśmy tunele pod całą Polską. Inną ich narodową wadą jest kompletna nieznajomość geografii... tak czy siak, zmyślasz sobie utopię bezpodstawnie - kompy mądrzejsze, ludzie... ach, z ludźmi to różnie właśnie ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  tak czy siak, zmyślasz sobie utopię bezpodstawnie

Obserwuj rzeczywistość wokół siebie , wcześniej czy później zobaczysz zmiany, a tymczasem kumuluj wiedzę, będzie potrzebna kazda myśląca jednostka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obserwuj rzeczywistość wokół siebie , wcześniej czy później zobaczysz zmiany, a tymczasem kumuluj wiedzę, będzie potrzebna kazda myśląca jednostka.

 

Widzę zmiany, ale ambiwalentne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Astronomowie odkryli nowy system pierścieni w Układzie Słonecznym. Otaczają one planetę karłowatą Quaoar i znajdują się znacznie dalej od jej powierzchni niż typowe systemy pierścieni, co każe jeszcze raz zastanowić się nad teoriami dotyczącymi formowania się tego typu struktur.
      Quaoar to duża planetoida, o połowę mniejsza od Plutona, która znajduje się za Neptunem. Została odkryta w 2002 roku. Naukowcy, wykorzystując niezwykle czułą szybką kamerę HiPERCAM zamontowaną na największym na świecie teleskopie optycznym Gran Telescopio Canarias na La Palmie zauważyli, że obiekt ten posiada pierścienie. Są one zbyt małe i ciemne, by było widać je bezpośrednio na zdjęciu. Zaobserwowano je dzięki okultacji, kiedy to światło znajdującej się w tle gwiazdy zostało kilkukrotnie na krótko przesłonięte przez niewidoczne na zdjęciu obiekty.
      Dotychczas znaliśmy zaledwie sześć systemów pierścieni w Układzie Słonecznym. Takie struktury istnieją wokół Saturna, Jowisza, Urana, Neptuna oraz dwóch planet karłowatych – Chariklo i Haumei. Wszystkie te systemy znajdują się na tyle blisko swojego ciała macierzystego, że siły pływowe uniemożliwiają akrecję materiału z pierścienia i utworzenie księżyców.
      Pierścienie wokół Quaoara są wyjątkowe. Znajdują się bowiem w odległości większej niż siedmiokrotna średnica planetoidy. To zaś dwukrotnie dalej niż tzw. granica Roche'a. Granica ta to – w układzie dwóch ciał o znacznej różnicy mas – promień, po przekroczeniu którego ciało mniej masywne może się rozpaść pod wpływem sił pływowych ciała bardziej masywnego. Na przykład główne pierścienie Saturna znajdują się w odległości 3 promieni planety od jej powierzchni. W przypadku Quaoar mamy odległość 7-krotnie większą niż promień planetoidy, a mimo to pierścienie istnieją i nie dochodzi do akrecji materiału. To wskazuje na konieczność przemyślenia teorii dotyczącej formowania się pierścieni.
      Odkrycie nieznanego systemu pierścieni było czymś niespodziewanym. A jeszcze bardziej niespodziewane było znalezienie pierścieni tak daleko od Quaoar, co rzuca wyzwanie naszemu dotychczasowemu rozumieniu formowania się pierścieni, mówi profesor Vik Dhillon z University of Sheffield.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedawne badania podważyły przekonanie, jakoby ziemskie kontynenty uformowały się wyłącznie w wyniku procesów zachodzących wewnątrz naszej planety. Teraz dowiadujemy się o odkryciu „rytmu produkcji” skorupy ziemskiej. Badania minerałów ujawniły, że co mniej więcej 200 milionów lat dochodzi do wzmożenia zmian zachodzących w skorupie ziemskiej, a okres ten jest zbieżny z przejściem Układu Słonecznego przez ramiona Drogi Mlecznej.
      Przed kilkoma tygodniami informowaliśmy, że zdaniem naukowców z australijskiego Curtin University ziemskie kontynentu uformowały się w wyniku gigantycznych uderzeń meteorytów. Teraz dowiadujemy się, że do zwiększonego bombardowania dochodzi co około 200 milionów lat. "Układ Słoneczny przemieszcza się pomiędzy spiralnymi ramionami Drogi Mlecznej co około 200 milionów lat. Badając wiek i sygnatury izotopowe minerałów z Kratonu Pilbara w Zachodniej Australii i Kratonu Północnoatlantyckiego na Grenlandii zauważyliśmy podobny rytm tworzenia się skorupy ziemskiej, który zbiega się z okresem, w jakim Układ Słoneczny przechodzi przez obszary o największym zagęszczeniu gwiazd", mówi profesor Chris Kirkland z Curtin University.
      Układ Słoneczny krąży wokół centrum Drogi Mlecznej. Okres obiegu wynosi około 230 milionów lat i nazywany jest rokiem galaktycznym. Łatwo więc wyliczyć, że gdy ostatni raz Słońce znajdowało się w tym samym miejscu galaktyki co obecnie, po Ziemi chodziły pierwsze dinozaury.
      Raz na jakiś czas – mniej więcej do 200 milionów lat – Układ Słoneczny trafia na bardziej gęste obszary galaktyki. Wtedy oddziaływanie grawitacyjne znajdujących się w pobliżu gwiazd może destabilizować Obłok Oorta i kierować znajdujące się tam planetoidy w stronę Słońca. A część z nich trafi w Ziemię.
      Obłok Oorta to hipotetyczna – bo jej istnienia wciąż nie udowodniono – pozostałość po formowaniu się Układu Słonecznego. Ma on składać się m.in. z pyłu i planetoid. Astronomowie sądzą, że wewnętrzne krawędzie Obłoku znajdują się w odległości od 2 do 5 tysięcy jednostek astronomicznych od Słońca, a krawędzie zewnętrzne położone są w odległości od 10 do 100 tysięcy j.a. Przypomnijmy, że 1 j.a. to średnia odległość pomiędzy Słońcem a Ziemią, a najdalej wysłany przez człowieka pojazd, sonda Voyager 1, znajduje się w odległości zaledwie 157,5 j.a. od Ziemi.
      Zwiększenie częstotliwości uderzeń komet w Ziemię mogło prowadzić do spotęgowania procesów topnienia powierzchni planety i zapoczątkować formowanie się kontynentów, mówi Kirkland. Powiązanie tworzenia się kontynentów, na których obecnie żyjemy, z podróżą Układu Słonecznego przez Drogę Mleczną rzuca całkowicie nowe światło na historię tworzenia się planety i jej miejsce w przestrzeni kosmicznej, dodaje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Reintrodukcja bobrów, niedźwiedzi czy żubrów znacząco poprawiłaby stan światowych ekosystemów. Zamówiony przez ONZ raport wykazał, że przywrócenie dużych ssaków może pomóc w walce z ociepleniem klimatu, poprawi stan zdrowia ekosystemów i przywróci bioróżnorodność. By osiągnąć ten cel w skali świata wystarczy reintrodukcja zaledwie 20 gatunków, których historyczne zasięgi zostały dramatycznie zredukowane przez człowieka.
      Jeśli pozwolimy powrócić tym zwierzętom, to dzięki ich obecności pojawią się warunki, które z czasem spowodują, że gatunki te pojawią się na 1/4 powierzchni planety, a to z kolei rozszerzy zasięgi innych gatunków i odbuduje ekosystemy, dzięki czemu zwiększy się ich zdolność do wychwytywania i uwięzienia węgla atmosferycznego.
      Przywracanie gatunków nie jest jednak proste. Pojawia się bowiem zarówno pytanie, który z historycznych zasięgów gatunku należy uznać za pożądany. Niektórzy obawiają się też reintrodukcji dużych drapieżników, jak np. wilki, twierdząc, że niesie to ze sobą zagrożenie dla ludzi i zwierząt hodowlanych. Badania pokazują jednak, że duże drapieżniki, wpływając na roślinożerców, doprowadzają do zwiększenia zarówno pokrywy roślinnej, jak i innych gatunków. Z kolei przywracanie historycznych zasięgów roślinożerców powoduje, że roznoszą oni nasiona, pomagają w obiegu składników odżywczych oraz zmniejszają zagrożenie pożarowe poprzez wyjadanie roślinności.
      Autorzy najnowszych badań postanowili sprawdzić, gdzie przywrócenie dużych ssaków przyniosłoby największe korzyści i w jaki sposób można to osiągnąć. Okazało się, że wystarczy reintrodukcja 20 gatunków – 13 roślinożerców i 7 drapieżników – by na całej planecie odrodziła się bioróżnorodność. Te 20 gatunków to niewiele jak na 298 gatunków dużych ssaków żyjących na Ziemi.
      Badania wykazały, że obecnie jedynie w 6% obszarów zasięg dużych ssaków jest taki, jak przed 500 laty. Okazuje się również, że tylko w odniesieniu do 16% planety można stwierdzić, że znajdują się tam gatunki ssaków, na których zasięg nie mieliśmy większego wpływu.
      Naukowcy przyjrzeli się następnie poszczególnym regionom, by określić, ile pracy trzeba włożyć, by przywrócić w nich bioróżnorodnośc. Okazało się, że w większości Azji północnej, północnej Kanady oraz w częściach Ameryki Południowej i Afryki wystarczyłoby wprowadzić jedynie po kilka gatunków dużych ssaków, by przywrócić bioróżnorodność z przeszłości.
      I tak Europie przywrócenie bobra, wilka, rysia, renifera i żubra pozwoliłoby na powrót bioróżnorodności w 35 regionach, w których gatunki te zostały wytępione. Podobnie jest w Afryce, gdzie reintrodukcja hipopotama, lwa, sasebiego właściwego, likaona i geparda doprowadziłaby do dwukrotnego zwiększenia obszarów o zdrowej populacji ssaków w 50 ekoregionach. W Azji, po reintrodukcji tarpana dzikiego oraz wilka w Himalajach doszłoby do zwiększenia zasięgów zdrowych populacji o 89% w 10 ekoregionach. Z kolei w Ameryce Północnej do znacznego poprawienia stanu ekosystemów wystarczyłaby reintrodukcja niedźwiedzia brunatnego, bizona, rosomaka oraz niedźwiedzia czarnego.
      Reintrodukcja gatunków miałaby olbrzymie znaczenie nie tylko dla ekosystemu, ale i dla uratowania ich samych. Na przykład jednym ze zidentyfikowanych 20 kluczowych gatunków jest gazelka płocha, występująca na Saharze. Obecnie to gatunek krytycznie zagrożony, na świecie pozostało zaledwie około 200–300 osobników. Największym zagrożeniem dla niej są zaś działania człowieka – polowania i utrata habitatów.
      Przywrócenie wielu ze wspomnianych gatunków nie będzie jednak proste. Trzeba by np. zabronić polowań na nie i zapobiegać dalszej utracie habitatu. Ponadto wiele z ekoregionów poprzedzielanych jest granicami państwowymi, więc przywracanie gatunków i bioróżnorodności wymagałoby współpracy międzynarodowej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Historia naszej planety, to historia 4,5 miliarda lat schładzania się. Dzięki temu, że Ziemia stygnie, uformowała się jej sztywna skorupa i mogło powstać życie. Jednocześnie dzięki temu, że nie wystygła, istnieją takie procesy jak tektonika płyt i wulkanizm. Gdy wnętrze planety wystygnie, te kluczowe procesy zatrzymają się. Nie wiemy jednak, jak szybko nasza planeta się wychładza i kiedy procesy przebiegające w jej wnętrzu zatrzymają się.
      Odpowiedzią na te pytania może dać zbadanie przewodnictwa cieplnego minerałów znajdujących się na granicy między jądrem a płaszczem Ziemi. To bardzo ważne miejsce, w którym lepkie skały mają bezpośredni kontakt z płynnym zbudowanym głównie z niklu i żelaza zewnętrznym jądrem. Gradient temperatury pomiędzy jądrem zewnętrznym a płaszczem jest bardzo duży, zatem potencjalnie może tam przepływać sporo ciepła. Warstwa graniczna zbudowana jest głownie z bridgmanitu.
      Profesor Motohiko Murakami ze Szwajcarskiego Instytutu Technologicznego w Zurichuy (ETH Zurich) wraz z naukowcami z Carnegie Institute for Science opracowali złożony system pomiarowy, który pozwolił im na wykonanie w laboratorium oceny przewodnictwa cieplnego bridgmanitu w warunkach ciśnienia i temperatury, jakie panują we wnętrzu Ziemi. Wykorzystali przy tym niedawno opracowaną technikę optycznego pomiaru absorpcji diamentu podgrzewanego impulsami laserowymi.
      Dzięki tej nowej technice wykazaliśmy, że przewodnictwo cieplne bridgmanitu jest około 1,5-razy większe niż się przyjmuje, mówi profesor Murakami. To zaś wskazuje, że przepływ ciepła pomiędzy jądrem a płaszczem jest większy. A większy przepływ ciepła oznacza, że konwekcja w płaszczu zachodzi szybciej i Ziemia szybciej się ochładza. Tektonika płyt może więc w rzeczywistości spowalniać szybciej, niż się obecnie przyjmuje.
      Grupa Murakami wykazała jednocześnie, że szybsze wychładzanie się płaszcza zmieni fazy minerałów na granicy jądra i płaszcza. Schładzający się bridgmanit zmieni się w minerał, który będzie jeszcze efektywniej przewodził ciepło, zatem stygnięcie Ziemi jeszcze bardziej przyspieszy.
      Wyniki naszych badań rzucają nowe światło na ewolucję dynamiki Ziemi. Wskazują, że Ziemia, podobnie jak Merkury czy Mars, schładza się szybciej i stanie się szybciej nieaktywna, wyjaśnia Murakami.
      Trudno jednak powiedzieć, ile czasu minie zanim ruchy konwekcyjne w płaszczu ustaną. Wciąż wiemy zbyt mało, by określić, kiedy do tego dojdzie, przyznają naukowcy. Żeby się tego dowiedzieć, uczeni muszą najpierw lepiej rozpoznać w czasie i przestrzeni procesy konwekcyjne w płaszczu. Ponadto muszą wiedzieć, jak rozpad pierwiastków radioaktywnych we wnętrzu Ziemi, który jest jednym z głównych źródeł ciepła, wpływa na dynamikę procesów płaszcza.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Symulacje komputerowe przeprowadzone przez astronomów z University of Oklahoma wskazują, gdzie poszukiwać dowodów na istnienie hipotetycznej Dziewiątej Planety. Pośrednie dowody na jej istnienie przedstawili przed 5 laty profesorowie Konstantin Batygin i Mike Brown z Caltechu (California Insitute of Technology). Od tamtej pory pojawiły się nowe dane i hipotezy na jej temat, a śladów Planety X – bo tak również bywa nazywana – szukano też w średniowiecznych manuskryptach. Pojawiła się nawet hipoteza, że w Układzie Słonecznym krąży pierwotna czarna dziura, a nie Dziewiąta Planeta.
      Batygin i Brown wysunęli postulat o istnieniu Dziewiątej na podstawie badania niezwykłych orbit 6 najbardziej odległych obiektów Paas Kuipera. W ostatnich latach różne zespoły naukowe znajdowały kolejne obiekty transneptunowe (TNO) – czyli znajdujące się poza orbitą Neptuna – których nietypowe orbity można by wyjaśnić oddziaływaniem na nie Dziewiątej Planety. Batygin i Brown postulują, że Planeta X ma masę 10-krotnie większą od Ziemi, ma znajdować się bardzo daleko za Neptunem, a jej obieg wokół Słońca ma trwać 10-20 tysięcy lat. Zaobserwowanie takiego obiektu jest niezwykle trudne. Pamiętajmy, że planety nie świecą własnym światłem. Dlatego też od lat naukowcy próbują najpierw ustalić, w którym miejscu nieboskłonu należy poszukiwać Dziewiątej.
      Kalee Anderson i Nathan Kaib przedstawili na łamach arXiv swoją pracę, w ramach której modelowali ewolucję Układu Słonecznego. W modelu uwzględnili zarówno istnienie czterech olbrzymich planet (Jowisz, Saturn, Uran, Neptun), jak i milionów „cząstek” reprezentujących Pas Kuipera. Symulowali cztery miliardy lat ewolucji Układu Słonecznego. W części symulacji uwzględniali istnienie ośmiu znanych planet, a w części dodawali do tego systemu dziewiątą planetą z różnymi orbitami. W każdej z symulacji miliony „cząstek” odczuwały oddziaływanie planet, gdy Neptun migrował przez dysk. W końcu w wyniku tego procesu dysk został rozproszony i utworzył symulowany Pas Kupera, który możemy porównać z rzeczywiście obserwowanym Pasem, mówi Anderson.
      W modelach, w których uwzględniono istnienie Planety X, odległe obiekty Pasa Kuipera miały tendencję do gromadzenia się na orbitach o dość płytkim nachyleniu (inklinacji) w stosunku do płaszczyzny Układu Słonecznego. Obiekty takie znajdowały się w bardzo dużej odległości od Słońca, nigdy bliżej niż 40–50 jednostek astronomicznych. Jednak, co najważniejsze, w symulacjach uwzględniających tylko 8 znanych planet, nigdy nie dochodziło do nagromadzenia TNO na takich orbitach. To zaś wskazuje, że jeśli znajdziemy odległe TNO na orbitach o niewielkim nachyleniu względem płaszczyzny Układu Słonecznego, będzie to kolejna wskazówka, że Dziewiąta istnieje.
      To bardzo dobre badania, które pokazują, jak obserwacyjnie zweryfikować konsekwencje obecności wielkiej nieznanej planety, mówi Kat Volk z University of Arizona, która pracuje przy projekcie Outer Solar System Origins Survey (OSSOS).
      Uczona stwierdza, że już obecnie możemy poszukiwać TNO o orbitach opisanych przez Andersona i Kaiba, jednak nie jest to łatwe, gdyż obiekty takie są bardzo słabo widoczne. Przy dostępnej w tej chwili technologii musimy znaleźć równowagę pomiędzy tym, jak daleko wgłąb Układu Słonecznego możemy zajrzeć, a tym, jak szeroki obszar nieboskłonu jesteśmy w stanie objąć obserwacjami. Jednak w najbliższych latach nasze możliwości obserwacyjne radykalnie się powiększą dzięki budowanemu w Chile Vera C. Rubin Observatory, który rozpocznie pracę z 2023 roku.
      To będzie rewolucja, gdyż teleskop będzie w stanie wykryć TNO równie odległe co wyspecjalizowane projekty jak OSSOS, a jednocześnie będzie mógł obserwować wielkie obszary nieboskłonu. Sądzę, że teleskop ten pokaże nam wiele TNO, których istnienie postulują Anderson i Kaib.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...