Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Nowoczesna technologia powstrzyma ludobójstwa?

Rekomendowane odpowiedzi

W Pentagonie rozpoczęto program MAPRO (Mass Atrocity Prevention and Response Operations), którego celem jest zaprzęgnięcie nowoczesnej technologii do zapobiegania ludobójstwu. Na razie powstają wstępne założenia, dające nadzieję, że w przyszłości uda się uratować tysiące ludzi.

Jeden z pomysłów polega na przystosowaniu floty bezzałogowych samolotów do nadzorowania, ostrzegania i powstrzymywania możliwych aktów ludobójstwa. Obecnie drony wykorzystywane są przede wszystkim w lotach zwiadowczych, a czasem używa się ich do ataku na konkretny obiekt lub osobę. Rosa Brooks, która pracuje nad MAPRO mówi, że bezzałogowy samolot może być świetnym narzędziem do ratowania ludzi. Taki dron, unoszący się nad rejonem zagrożonym masakrą może wysłać ostrzeżenie, gdy  np. zauważy ciężarówki z grupami paramilitarnymi zmierzającymi w kierunku wiosek, można go wykorzystać do zakłócania komunikacji czy do zaatakowania takiej kolumny. Brooks zwraca uwagę, że gdyby komuś udało się zakłócić Radio Libre des Mille Collines w Rwandzie, to rozmiary masakry w 1994 roku byłyby prawdopodobnie mniejsze. Obecnie, gdy gdzieś mamy do czynienia z ludobójstwem, wojskowi mówią prezydentowi, albo że nie mogą nic zrobić, albo że można tam wysłać kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy - stwierdza Brooks. Tymczasem celem MAPRO jest zapobieganie masakrom bez konieczności podejmowania kosztownej i wymagającej długotrwałych przygotowań dużej interwencji wojskowej. Szybka informacja na temat właśnie rozpoczynających się lub możliwych wydarzeń pozwoliłaby np. na przeprowadzenie błyskawicznej interwencji za pomocą lotnictwa czy sił szybkiego reagowania.

Specjaliści z Pentagonu zastanawiają się również, jak wykorzystać internet, portale społecznościowe czy SMS-y do ostrzegania ludności zagrożonej atakiem. Z takimi informacjami można dotrzeć np. do znajdujących się na miejscu pracowników organizacji pomocowych, jednak nie wszędzie są oni obecni i nie wszędzie są w stanie odebrać wiadomości.

Jednak bardzo ważny jest fakt, że zmieniło się myślenie wojskowych. Od czasu wojny w Iraku i Afganistanie nie uważają już oni, że akcje humanitarne to sprawa kogoś innego i mają świadomość, że armia też powinna się w nie angażować.

Znacznie trudniej będzie, zdaniem Brooks, wymusić odpowiednie działania na władzach cywilnych, gdyż obecnie żadna pojedyncza agenda rządu USA nie zajmuje się takimi sprawami. Dlatego też Brooks stara się, by do połowy bieżącego roku prezydent Obama wydał instrukcję opisującą kroki, które administracja ma obowiązek podjąć w sytuacji zagrożenia masakrami.

Chcemy móc powiedzieć: panie prezydencie, Departament Obrony jest w stanie uczynić dużo więcej niż tylko wysłać marines. Potencjalnie każda jednostka wojskowa ma środki, by w pewnym stopniu zapobiegać takim wydarzeniom. Wystarczy być kreatywnym - mówi Brooks.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli taki system ma zapobiegać ludobójstw to jestem za chociaż z drugiej strony kontrole nad takimi bezzałogowymi dronami mogą spróbować przejąc jacyś terroryści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większej głupoty dawno nie czytałem - to są jakieś mrzonki naiwniaka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Większej głupoty dawno nie czytałem - to są jakieś mrzonki naiwniaka...

Nie koniecznie, Amerykanie nie są tacy głupi. Podobnie jak to było z badaniami nad zjawiskami paranormalnymi - badania te nie były wyrzuceniem pieniędzy w błoto a tylko przykrywką do prowadzenia badań nad kontrolą ludzkiego umysłu. Tak tutaj może to być przykrywka do systemu inwigilacji czy śledzenia żołnierzy wroga, a może nawet wszystkich ludzi. TO jest tylko moje przypuszczenie wyglądające trochu na teorię spiskową jednak wg. mnie to bardzo prawdopodobne. Oczywiście że większość z tego co piszą to bzdura, Amerykanie ani inni ludzie nie chcą nieść pokoju, jeśli na tym nie da się zarobić. Wystarczy by ten system  poprzez samoloty Drone i satelity mógł samodzielnie wyszukiwać ludzi i alarmować o różnych zmianach w ich zachowaniu aby program odniósł sukces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@maciejo

Amerykanie są głupi, wystarczy jedna skuteczna interwencja zapobiegająca masakrze dzięki takiemu programowi a mass media zrobią resztę. Trochę skutecznej gry słów, powtarzanie w kółko aż ludziska zaczną się zastanawiać czy aby to nie jest prawda i włala...

W większe głupoty ludzie już uwierzyli to i w to uwierzą ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Kuras777

Pisząc to miałem na myśli amerykańskich włodarzy i osoby wymyślające te projekty w agencjach rządowych, oni mają zazwyczaj(zawsze?) ponadprzeciętny iloraz inteligencji. Przeciętnemu amerykanowi mogą wciskać wszystko (podobnie jak Polakowi zresztą).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Społeczeństwo inaczej zachowuje się jako masa a inaczej jako jednostka i stopień mądrości ludu jest zależny od proporcji i tutaj myślę, że nie ma żadnego ale.

Jak w Niemczech na sezonówce facet sobie nie umiał drzwi wejściowych przykręcić tak aby się zamykały, tylko wzywał fachmanów to jest to dla przeciętnego Polaka niepojęte. Wielu Amerykanów doszło w tym do perfekcji mimo iż mają naprawdę dużo wybitnych i mądrych główek, więc stąd taka a nie inna opinia ogarniająca całość. Pocieszające a może i poniżające jest to, że Polska zmierza dokładnie w tym samym kierunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda - system mogą przejąć terroryści, system może służyć do inwigilacji i.t.d., ale nie ma wynalazku, którego nie dało by się wykorzystać w złym celu. Czy zatem mamy z góry rezygnować z każdej inicjatywy? Samochodem można kogoś przejechać, lub uciec po dokonaniu napadu - zlikwidować samochody, lekarstwem można kogoś otruć - szlaban na lekarstwa i.t.d. Kolego stuknij się w główkę!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie popadaj w skrajności, wszystko trzeba wypośrodkować a wąskiemu gronu osób nie należy dawać za dużo władzy bo to jest równoznaczne jak rzucenie przed nos mięsa wygłodzonym Lwom i kazanie im grzecznie jeść.

Powoli robi nam się gra wideo z rzeczywistości. Warto byłoby się zastanowić dlaczego dochodzi do ludobójstwa i zastosowanie prewencji a niektórzy mają paranoję bronienia przed terroryzmem i produkują coraz to wymyślniejsze zabawki tłumacząc się zapewnianiem bezpieczeństwa tak jakby obywatel z góry był kretynem nie mogącym się bronić. Druga strona też się zbroi z tego samego powodu co pierwsza i wyścig zbrojeń gotowy.

Ironia polega na tym, że państwa takie jak USA czy Chiny szkolą i produkują maszyny do zabijania, w celu bronienia przed zabijaniem i wmawiają ludziom iż nie chcą ich wykorzystywać - tylko w ostateczności. Podsumowując twierdzą, że produkują dla picu...Czysta hipokryzja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielkie mocarstwa produkują takie zabawki przede wszystkim dla władzy oraz żeby zastraszać słabsze kraje do korzystnej dla nich współpracy(wyzysku) lub do zastraszenia swoich konkurentów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W latach 60 podsłuchiwali z orbity stacjonarne telefony w Rosji, a dzisiaj taki konwój to satelita rozpoznaje po nr rejestracyjnych ;) , wystarczy profilaktyczna rakieta ostrzegawcza w drogę 50m przed wycieczką i ewentualnie druga dla śmiałka który objedzie lej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pod koniec 2021 r. amerykańskie siły powietrzne (US Air Force) podpisały z firmą RealNetworks kontrakt na dostarczenie oprogramowania do rozpoznawania twarzy dla dronów. W umowie zapisano, że oprogramowanie ma być wykorzystane do identyfikacji i gromadzenia informacji wywiadowczych. Umowa wygasła z końcem 2022 roku. Nie jest jasne, czy USAF już wyposaża swoje drony w nowe oprogramowanie. Jednak specjaliści zwracają uwagę na pewien – niepokojący ich zdaniem – zapis kontraktu.
      Kontrowersyjny punkt mówi o tym, że oprogramowanie da możliwość autonomicznej reakcji drona w czasie rzeczywistym. Zdaniem ekspertów trudno to zrozumieć inaczej, niż możliwość podjęcie przed dron ataku na rozpoznaną osobę.
      Już przed 6 laty Stuart Russel z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, który sprzeciwia się rozwojowi autonomicznego uzbrojenia, zaprezentował podczas konferencji fikcyjny materiał filmowy, w którym drony rozpoznają wybranych ludzi i ich zabijają. Wszystko wskazuje na to, że właśnie zyskały one taką możliwość. Jednak wielu ekspertów rozwiewa obawy Russela.
      Gregory Allen z think tanku Center for Strategic and International Studies mówi, że nigdy w Pentagonie nie spotkał osoby, która chociażby w najmniejszym stopniu była zainteresowana robotami, które na podstawie rozpoznawania twarzy samodzielnie podejmowałyby decyzję o zabiciu konkretnej osoby. Przypomina, że istnieją inne metody zidentyfikowania osób interesujących wojsko czy służby specjalne.
      Ponadto występuje wysokie ryzyko złego rozpoznania. W teorii systemy rozpoznawania twarzy działają bardzo dobrze, a ryzyko wadliwej identyfikacji wynosi mniej niż 0,5%. Jednak jest to prawdą tylko w przypadku najlepszych algorytmów i tylko wówczas, gdy dysponują one zdjęciami wysokiej jakości. Uzyskanie takich obrazów z dużej odległości, w zmiennych warunkach oświetleniowych za pomocą niewielkich kamer zainstalowanych na dronie byłoby niezwykle trudne. Dlatego też, przynajmniej obecnie, wyszukanie konkretnej osoby i automatyczne wzięcie jej na celownik przez drona jest niemożliwe.
      Sami wojskowi nie chcą zaś niczego powiedzieć. Szczegóły dotyczące bezpieczeństwa i innych kwestii operacyjnych związanych z tą technologią nie zostaną ujawnione ze względów na zasady bezpieczeństwa prowadzonych operacji. Personel wojskowy, odpowiedzialny za rozwój, stosowanie i użycie sztucznej inteligencji, stosuje odpowiednie zasady zdrowego rozsądku, osądu i podejmowania decyzji, oświadczył rzecznik Air Force Research Laboratory.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chińczycy wykonali kolejny ważny krok w kierunku stworzenia kwantowego internetu – przesłali splątane fotony pomiędzy dwoma dronami znajdującymi się kilometr od siebie. Jak już wcześniej informowaliśmy, naukowcy z Państwa Środka potrafią przesłać kwantowy klucz szyfrujący na odległość liczoną w tysiącach kilometrów i wysyłają splątane fotony pomiędzy stacją naziemną a satelitą. W ich osiągnięciach swój udział ma Polak, profesor Artur Ekert. Tym razem pokazali, że można je przesłać na nieduże odległości pomiędzy niedrogimi urządzeniami i – po raz pierwszy – pomiędzy poruszającymi się urządzeniami.
      Autorami najnowszego osiągnięcia są Zhenda Xie i jego koledzy w Uniwersytetu w Nankinie.
      Na pokładzie jednego z dronów znajdował się laser, który stworzył parę splątanych fotonów rozdzielając pojedynczy foton za pomocą kryształu. Jeden z tych fotonów został wysłany do stacji naziemnej, a drugi do innego drona. Dzięki splątaniu można zmierzyć stan jednego fotonu badając foton z nim splątany. Pomiar odbywa się natychmiast i jest niezależny od odległości. To właśnie natychmiastowy pomiar spowodował, że Albert Einstein nazwał splątanie kwantowe „upiornym działaniem na odległość”.
      Na pokładzie obu dronów znajdowały się urządzenia, których zadaniem było dbanie, by nadajnik i odbiornik były przez cały czas ustawione w jednej linii. Stan każdego z fotonów mierzyła stacja naziemna, a uzyskane wyniki dowodzą, że fotony były splątane.
      Chińczycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Xie uważa, że za pomocą bardziej zaawansowanych dronów umieszczonych wyżej, z dala od zanieczyszczeń powietrza i przy dobrej pogodzie, można będzie przesyłać splątane fotony na odległość ponad 300 kilometrów. Z kolei tańsze mniejsze drony posłużą do nawiązywania łączności na krótszych dystansach. A nawet zapewnienia łączności pomiędzy pojazdami.
      Osiągnięcie Chińczyków to bardzo ważny krok w kierunku powstania kwantowego internetu, uważa Siddarth Joshi z Uniwersytetu w Bristolu. Dony mogą stać się ostatnim elementem takiego internetu, przekazując sygnał ze stacji nadawczej do naszych domów czy samochodów. Wyobraźmy sobie, że jedziemy samochodem i potrzebujemy bezpiecznego łącza komunikacyjnego. Mogą je zapewnić drony latające wokół pojazdu, mówi Joshi.
      Zdaniem Myunghika Kima z Imperial College London, umieszczenie tak złożonych elementów optycznych na poruszających się dronach i utrzymanie pomiędzy nimi łączności to dowód na wysoki stopień zaawansowania technicznego chińskich naukowców.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grupa naukowa, na której czele stali specjaliści z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, dokonała analizy badań na temat związku bogactwa z gospodarką oraz wpływem tych zjawisk na otoczenie. Uczeni doszli do wniosku, że sama technologia nie rozwiąże stojących przed nami problemów związanych ze zrównoważonym rozwojem. Do jego osiągnięcia konieczne są głębokie zmiany stylu życia oraz zmiana paradygmatów ekonomicznych.
      W opublikowanym na łamach Nature Communications artykule zatytułowanym Scientists' warning of affluence, naukowcy podsumowują dostępne dowody oraz przedstawiają możliwe rozwiązania. W ostatnim czasie autorzy różnych prac naukowych wykonali świetną robotę opisując takie zagrożenia jak kryzys klimatyczny, żywnościowy czy kryzys bioróżnorodności. Jednak żadna z tych analiz nie brała wprost pod uwagę roli ekonomii zorientowanych na wzrost i bogactwo. W naszej analizie skupiliśmy się na niekorzystnym wpływie takich zjawisk jak nadmierna konsumpcja i wymieniamy rozwiązania, które pozwalają poradzić sobie z przytłaczającą potęgą konsumpcjonizmu i ekonomicznym paradygmatem wzrostu, mówi główny autor analizy, profesor Tommy Wiedmann.
      Główny wniosek z naszej analizy jest taki, że nie możemy polegać wyłącznie na rozwoju technologii, który za nas rozwiąże tak podstawowe problemy jak zmiana klimatu, utrata bioróżnorodności, zanieczyszczenie. Musimy wdrożyć zmiany strukturalne, zmienić nasz nastawiony na bogacenie się styl życia oraz zmniejszyć nadmierną konsumpcję, dodaje uczony.
      Z analizy dowiadujemy się, że w ciągu ostatnich 40 lat tempo wzrostu konsumpcji przewyższało tempo wzrostu wydajności. Technologia może pomóc nam konsumować bardziej wydajnie, czyli np. oszczędzać energię i zasoby, jednak tempo postępu technologicznego i tak jest wolniejsze niż tempo wzrostu konsumpcji, mówi Wiedmann.
      Współautorka badań, profesor Julia Seinterber z University of Leeds zauważa, że chęć życia w dostatku jest często uznawana za coś pozytywnego. Jednak w naszej analizie dowodzimy, że tak naprawdę jest to niebezpieczne i prowadzi do zniszczeń na skalę globalną. Aby chronić się przed kryzysem klimatycznym musimy zmniejszyć nierówności i zmienić pogląd, że gromadzenie dóbr oraz ci którzy je gromadzą, jest czymś jednoznacznie korzystnym. Paradygmat ten, jak wynika z analizy, jest nieprawdziwy, gdyż to ta część ludności, która zgromadziła najwięcej dóbr, ma największy wpływ na środowisko i to od jej postawy głównie zależy, czy uda się zapobiec większej katastrofie.
      Konsumpcja najbogatszych gospodarstw domowych na świecie jest najsilniejszym czynnikiem, który determinuje i przyspiesza, wpływ gospodarki na środowisko naturalne oraz środowisko społeczne", dodaje Lorenz Keysser z EHT Zurich. Dyskusja o tym, w jaki sposób mamy postępować wobec kryzysów ekologicznych musi brać pod uwagę tych, którzy na kryzysy mają największy wpływ, zauważa.
      Profesor Manfred Lenzen z University of Sydney mówi, że często na różnych spotkaniach jest pytany o wpływ stylu życia na kryzysy. Zwykle mówię, że to, co kojarzymy z obecnymi kryzysami środowiskowymi – jak wykorzystywanie samochodów, samolotów, olbrzymia konsumpcja energii – to tylko wierzchołek naszej osobistej góry lodowej. Że tutaj chodzi o to wszystko co konsumujemy oraz o zniszczenia związane z koniecznością zapewnienia nam tych rzeczy, to one tworzą niewidoczną część góry lodowej. Niestety, gdy sobie to uświadomimy, to okazuje się, że implikacje dla naszego stylu życia są tak olbrzymie, iż wówczas dochodzi do odrzucenia i zaprzeczenia.
      Naukowcy zwracają też uwagę, że indywidualne działania, na poziomie odpowiedzialności każdego z nas, nie wystarczą. Konieczne są zmiany strukturalne. Próby zmiany stylu życia na poziomie indywidualnym mogą być skazane na niepowodzenie, gdyż cała struktura społeczna, ekonomiczna, cała kultura są nastawione na zachęcanie do coraz większej konsumpcji, mówi Wiedmann. Strukturalny imperatyw wzrostu na konkurencyjnym rynku prowadzi do tego, że osoby podejmujące decyzję mają ograniczone pole działania, są zmuszone do pobudzania wzrostu i hamowania koniecznych zmian społecznych. Musimy odejść od obsesji wzrostu gospodarczego. Musimy zacząć zarządzać gospodarką tak, by chronić zasoby naturalne i klimat, nawet jeśli będzie to oznaczało wolniejszy lub nawet ujemny wzrost gospodarczy, stwierdza uczony.
      Naukowcy dodaję, że takie pojęcia jak „zielony wzrost” czy „zrównoważony wzrost” to mity. Tak długo, jak istnieje wzrost – zarówno ekonomiczny jak i ludnościowy – technologia nie jest w stanie za nim nadążyć na tyle, by zredukować negatywny wpływ tego wzrostu, zatem całościowy negatywny wpływ na środowisko jest coraz większy, dodaje Wiedmann.
      Wśród wymienionych przez naukowców propozycji rozwiązań znajdują się m.in. podatki ekologiczne, inwestycje w ekologiczne technologie, redystrybucja za pośrednictwem systemu podatkowego, wprowadzenie maksymalnego dochodu, dochodu gwarantowanego oraz zmniejszenie liczby godzin pracy.
      Obecnie zespół Wiedmanna pracuje nad różnymi modelami komputerowymi, które pozwolą badać różne scenariusze i rozwiązania. Chcą w ten sposób sprawdzić, w jaki sposób można osiągnąć najlepsze wyniki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amazon pokazał swojego najnowszego drona z serii Prime Air. Celem koncernu jest stworzenie drona, który w czasie krótszym niż 30 minut dostarczy zamówiony towar na odległość do 12 kilometrów. Waga zamówienia przenoszonego przez drona ma wynieść do 2 kilogramów. Firma ma nadzieję, że Amazon Prime Air zostanie uruchomiona już w najbliższych miesiącach.
      Koncern Jeffa Bezosa poinformował, że w najnowszej wersji elektrycznego drona poprawiono wydajność, stabilność i bezpieczeństwo. Dron startuje i ląduje pionowo, z łatwością przechodzi do trybu lotu poziomego. Ze względów bezpieczeństwa śmigła zostały otoczone zabezpieczającą poprzeczką, która jednocześnie pełni rolę skrzydła, poprawiają efektywność lotu.
      Nowy Prime Air ma sześć stopni swobody. W porównaniu z tradycyjnymi dronami korzystającymi z czterech stopni swobody jest znacznie bardziej stabilny i łatwiej radzi sobie z wiatrem. Drona wyposażono też w algorytmy sztucznej inteligencji odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Jeśli warunki zewnętrzne się zmienią lub pojawi się nieprzewidziane przeszkoda, dron przerwie lot.
      Urządzenie wyposażono w liczne czujniki i zaawansowane algorytmy, które wykrywają zarówno obiekty nieruchome, jak komin, jak i te poruszające się w powietrzu, jak śmigłowiec czy lotnia. Ponadto dron dostarczy zamówienie tylko wówczas, gdy wykryje fragment terenu wolnego od ludzi, zwierząt i innych przeszkód. Urządzenie nie będzie lądowało. Obniży się na około pół metra i zrzuci paczkę w umówionym miejscu.
      Wkrótce po tym, jak Amazon pokazał nowego Prime Air amerykańska Administracja Lotnictwa Cywilnego (FAA) wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że Amazon uzyskał roczną zgodę na testowanie swoich dronów. Wydana zgoda nie obejmuje zezwolenia na dostawy towarów i jest obwarowana licznymi obostrzeniami.
      Jeden z głównych konkurentów Amazona, firma Wing należąca do konglomeratu Alphabet (Google) stała się w kwietniu pierwszym operatorem dronów, który uzyskał od FAA licencję na prowadzenie niewielkiej firmy lotniczej. Wing planuje rozpoczęcie własnych testów dostarczania towarów za pomocą dronów. Z kolei firma UPS we współpracy ze startupem Matternet Inc. od marca prowadzą testy, w ramach których próbki medyczne są transportowane dronami pomiędzy szpitalami w mieście Raleigh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Holenderski Inspektorat Środowiska Człowieka i Transportu ostrzega przed dronami chińskiej firmy DJI. Niektóre akumulatory wykorzystywane w modelach DJ Matrice 200 i DJ Inspire 2 mogą ulec nagłej awarii, co prowadzi do utraty zasilania i upadku drona. Szczególnie narażone na awarie są akumulatory TB50 i TB55. W związku z tym holenderski urząd apeluje do właścicieli urządzeń z tymi akumulatorami, by ich nie używali. Ostzreżenie wydano po tym, jak kilkanaście dronó spadło w Wielkiej Brytanii.
      Podobne zalecenia wydała wcześniej British Civil Aviation Authority. Czytamy w nich, że doszło do "niewielkiej liczby incydentów, podczas których dron w czasie lotu doświadczył całkowitej utraty zasilania, pomimo tego, iż w akumulatorach pozostała wystarczająca ilość energii".
      Dotychczas nie odnotowano żadnego przypadku zranień ludzi. Zniszczeniu uległy tylko drony. Stało się tak dzięki temu, że najwyraźniej ich piloci przestrzegali brytyjskich przepisów, które zabraniają przelotu nad ludźmi oraz w odległości mniejszej niż 50 metrów od ludzi, samochodów i łodzi oraz w odległości mniejszej niż 150 metrów od obszarów zaludnionych.
      Firma DJI oferuje wymianę wadliwych akumulatorów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...