Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Cysorz to ma ciężkie życie...

Rekomendowane odpowiedzi

W wierszu Andrzeja Waligórskiego "Cysorz to ma klawe życie", okazuje się jednak, że życie przedstawicieli europejskich rodów królewskich nie było w przeszłości aż tak usłane różami, jak mogłoby się wydawać. Badania profesora Manuela Eisnera z Uniwersytetu w Cambridge, które objęły 1513 władców, wykazały bowiem, że w latach 600-1800 w 45 europejskich monarchiach do 22% królewskich zgonów doszło w krwawych okolicznościach. Były to wypadki, zabójstwa i śmierć w bitwie.

W artykule, który ukazał się w Journal of Criminology, aż 15% wszystkich zgonów uznano za skutek oczywistych morderstw – "odpowiada to średniemu wskaźnikowi 10 morderstw na każde 1000 lat panowania monarchy, a to znacznie więcej, niż wynosi wskaźnik zabójstw w najniebezpieczniejszych obecnie rejonach świata". Jest on nawet wyższy od wyliczonego dla największych bitew przeszłości. Mamy więc doskonały obraz intensywnej i brutalnej walki o dominację wśród przedstawicieli historycznej elity politycznej.

Kryminolog z Cambridge podzielił przypadki królewskich śmierci na 4 kategorie. Najliczniej reprezentowaną jest zabójstwo w celu przejęcia tronu: panujący zostaje tu wyeliminowany, by jego miejsce mógł zająć konkurent. Cesarz bizantyjski Nicefor II Fokas został np. zamordowany w 969 r. we własnej sypialni przez żonę Teofano i jej kochanka Jana I Tzimiskesa. Generała obwołano cesarzem, gdy zgodził się ponieść karę za morderstwo i odseparować się od występnej kochanki.

Do drugiej kategorii zalicza się przypadki zamordowania władcy z sąsiedztwa, by zagarnąć terytorium lub przypieczętować zwycięstwo. W scenariusz ten doskonale wpisuje się śmierć sułtana Granady Muhammada VI, którego zaproszono na pokojowe rozmowy z Piotrem I Okrutnym. Na zlecenie króla Kastylii i Leónu zamordowano go 25 kwietnia 1362 r. w Tabladzie koło Sewilli. W ten sposób Piotr I pomógł odzyskać tron Muhammadowi V.

Kolejna kategoria to morderstwo w odwecie za zniewagę/osobiste żale. Albrecht I Habsburg zginął 1 maja 1308 r. Wracał wtedy z przyjęcia, na którym publicznie znieważył bratanka Jana Parracidę. Najrzadszą kategorią jest śmierć z ręki przypadkowej obcej osoby. W 1354 r. Jusuf I Mądry zginął z rąk maniaka, modląc się w meczecie.

Szczególnie często ofiarą katów padali młodzi i zbyt delikatni monarchowie. Szczególnie okrutne wydaje się uśmiercenie Edwarda V i jego młodszego brata Ryszarda w Tower of London. Niejednokrotnie jedno morderstwo pociągało za sobą falę kolejnych. Do wielu aktów przemocy dochodziło w wyjątkowo chłodnych klimatach, np. Norwegii czy Nortumbrii, anglosaskim państwie z VI-IX wieku, położonym w południowej Szkocji i północnej Anglii.

Do największej liczby królobójstw dochodziło we wczesnym średniowieczu. Potem, z biegiem stuleci, zdarzały się one coraz rzadziej. Wg Eisnera, powodem był rozwój prawodawstwa dotyczącego podziału i przekazywania władzy. Chodzi głównie o doktrynę uznającą króla za pomazańca bożego. Na jej mocy monarcha cieszył się niemal boskim statusem, dlatego akt zabicia go wydawał się świętokradztwem.

Po XVI w. bardzo rzadko dochodziło do transferu władzy przez pozbawienie kogoś życia. Jeśli się tak działo, wymagało rozległego uzasadnienia prawnego, jak miało to np. miejsce podczas procesu kryminalnego Karola I Stuarta, który ostatecznie doprowadził do jego egzekucji [30 stycznia] 1649 r. Królobójstwa podyktowane ideologią i radykalizmem występowały do początków XX wieku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gwałtowne ochłodzenie prawdopodobnie sprowadziło zagładę na pierwszych ludzi, którzy zasiedlili Europę, informują naukowcy z University College London (UCL). W magazynie Science ukazał się artykuł, w którym naukowcy opisują nieznany dotychczas epizod ochłodzenia klimatu, do jakiego doszło 1,1 miliona lat temu. Ich zdaniem, doprowadziło to do wymarcia całej europejskiej populacji człowieka.
      Najstarsze w Europie szczątki rodzaju znaleziono na Półwyspie Iberyjskim. Sugerują one, że nasi krewniacy byli w Europie już 1,4 miliona lat temu. Przybyli z południowo-zachodniej Azji. Dotychczas sądzono, że gdy już człowiek w Europie się pojawił, to w niej pozostał. Nasze odkrycie ekstremalnego ochłodzenia sprzed 1,1 miliona lat rzuca wyzwanie teorii o ciągłym zamieszkaniu Europy przez człowieka, mówi jeden z głównych autorów badań, profesor Chronis Tzedakis.
      Zajmujący się badaniem paleoklimatu specjaliści z UCL, Uniwersytetu w Cambridge oraz Najwyższej Rady Badań Naukowych (CSIC) w Barcelonie, przeanalizowali skład chemiczny mikroorganizmów morskich oraz pyłki z rdzeni pobranych u wybrzeży Portugalii. Odkryli nieznaną gwałtowną zmianę klimatu, w czasie której temperatura powierzchni oceanu u wybrzeży dzisiejszej Lizbony spadła poniżej 6 stopni Celsjusza – była więc ponaddwukrotnie niższa niż obecnie w najzimniejszych miesiącach zimowych – a na lądzie zasięg zwiększyły obszary półpustynne.
      Ku naszemu zdumieniu odkryliśmy, że ochłodzenie sprzed 1,1 miliona lat było porównywalne z najbardziej ekstremalnymi warunkami pogodowymi ostatniej epoki lodowej, stwierdził główny autor badań, doktor Vasiliki Margali. Tak głębokie ochłodzenie musiało wywrzeć olbrzymi wpływ na ówczesne niewielkie społeczności łowiecko-zbierackie, gdyż wczesnym ludziom brakowało takich mechanizmów adaptacyjnych jak wystarczająca tkanka tłuszczowa, umiejętność rozpalania ognia, wyrobu odpowiedniej jakości okryć czy znajdowania odpowiednich schronień, dodaje profesor Nick Ashton z British Museum.
      Naukowcy nie chcieli poprzestać wyłącznie na przypuszczeniach. Profesor Axel Timmermann i jego zespół z Uniwersytetu Narodowego w Pusan wykorzystali superkomputer do stworzenia symulacji ówczesnych warunków i ich wpływu na ludzi. Wykorzystali przy tym dane paleontologiczne i archeologiczne, tworząc model habitatu ludzkiego. Nasze wyniki pokazały, że 1,1 miliona lat temu warunki klimatyczne w basenie Morza Śródziemnego nie pozwalały na istnienie tam ludzi.
      Uzyskane wyniki sugerują, że ludzie zamieszkujący południe Europy wyginęli we wczesnym plejstocenie. To może też tłumaczyć, dlaczego nie dysponujemy żadnymi śladami człowieka z Europy z okresu kolejnych 200 000 lat. Według tego scenariusza Europa została ponownie skolonizowana około 900 000 lat temu, tym razem przez bardziej odporne społeczności, którym zmiany ewolucyjne i kulturowe pozwoliły na przeżycie, dodaje profesor Chris Stringer z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania, podczas których porównano bioróżnorodność dzikich ssaków w Europie sprzed 8000 lat z dniem dzisiejszym, wykazały, że w tym czasie Stary Kontynent zyskał więcej gatunków, niż stracił, informują naukowcy z University of York. Ostatnie wysiłki na rzecz reintrodukcji gatunków oraz wprowadzenie gatunków obcych spowodowały, że w wielu miejscach Europy, pomimo utraty habitatów i lokalnego wyginięcia zwierząt, zróżnicowanie ssaków wzrosło.
      Uczeni stwierdzili, że jeśli obecnie prowadzone projekty ochrony przyrody i reintrodukcji gatunków zostaną utrzymane, to jest szansa, że gatunki takie jak wilki, rysie i bobry, które zostały w wielu miejscach wytępione, powrócą i na większości obszaru Starego Kontynentu bioróżnorodność ssaków będzie większa niż 8000 lat temu.
      W ciągu ostatnich 8000 lat Europa straciła ssaki żyjące na niektórych wyspach. Jednak ze zwierząt żyjących na samym kontynencie na stałe utraciliśmy tylko dwa gatunki ssaków: tura i dzikiego osła.
      Mimo że w czasie naszych badań nie skupialiśmy się na liczebności poszczególnych gatunków, to ich wyniki są optymistyczne. Większość europejskich ssaków przetrwała i jeśli w przyszłości damy im więcej przestrzeni, bioróżnorodność może wzrosnąć ponad to, co widzieli nasi przodkowie, mówi doktor Jack Hatfield. Wiele badań wykazało, że w niektórych populacjach doszło do olbrzymich spadków liczebności, więc zaskakujące jest, jak natura przystosowała się do zmian antropogenicznych. Udana reintrodukcja w wielu krajach takich gatunków jak żubry i bobry oraz wprowadzenie gatunków obcych pomogły w utrzymaniu poziomu bioróżnorodności, dodaje uczony.
      Nie jest możliwe, byśmy wrócili do naturalnego środowiska sprzed 8000 lat. Jednak nie wszystkie zmiany były negatywne, a przyszłość naszych stosunków z dzikimi ssakami Europy rysuje się w jasnych barwach, dodaje profesor Chris Thomas.
      Autorzy badań przypominają, że 8000 lat temu na Ziemi żyło jedynie około 5 milionów ludzi, a w Europie rolnictwo dopiero raczkowało. Ostrzegają też, że pozytywne wieści z Europy nie oznaczają, że na całym świecie sytuacja jest równie dobra. W wielu miejscach planety mamy bowiem do czynienia z błyskawicznym niszczeniem habitatów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ponad połowa endemicznych gatunków drzew Europy jest zagrożona wyginięciem, wynika z najnowszego raportu MIędzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN). Drzewom zagrażają inwazyjne choroby, szkodniki, zanieczyszczenie powietrza oraz rozrastające się miasta. Wśród gatunków, których liczebność spada wymieniono m.in. jesion, wiąz i jarząb. Europie grozi nie tylko utrata wielu gatunków, ale spadek bioróżnorodności oznacza, że tym trudniej będzie zapobiegać ociepleniu klimatu poprzez zalesianie.
      To poważny problem nie tylko przyrodniczy. Zagrożone są też niektóre ważne gospodarczo gatunki drzew iglastych, mówi jeden z autorów badań, David Allen. Ekspert ostrzega, że kraje, które rozważają zalesianie i sprowadzają sadzonki z zagranicy, powinny je uważnie badać, by nie zawlec na swoje terytorium chorób i szkodników, które zniszczą jeszcze istniejące lasy. Uważa się, że powinniśmy sadzić więcej drzew. I słusznie. Musimy jednak bardzo szczegółowo sprawdzać, czy nie przywieziemy wraz z nimi szkodników. Bezpieczeństwo biologiczne powinno być priorytetem, mówi.
      To inwazyjne gatunki szkodników, rozpowszechniane wskutek handlu sadzonkami i surowym drewnem, są największym zagrożeniem dla rodzimych europejskich gatunków drzew.
      Specjaliści przyjrzeli się 265 endemicznym gatunkom drzew rosnących w Europie i uznali, że 66 z nich jest krytycznie zagrożonych, 58 jest zagrożonych, 31 gatunków uznano za narażone, 7 gatunków trafiło do kategorii „bliski zagrożenia”, a 67 uznano za gatunek najmniejszej troski. Dla 36 gatunków nie było wystarczających danych, by je ocenić.
      Wiele z najbardziej narażonych gatunków należy do rodzaju Sorbus (jarząb). Znajdziemy wśród nich zarówno jarząb pospolity jak i endemiczny dla Wielkiej Brytanii Sorbus leyana, z którego w stanie dzikim pozostało zaledwie 9 drzew. Specjaliści mówią, że ten ostatni gatunek to stosunkowo nowa hybryda, która zawsze była ograniczona do niewielkiej populacji, więc jego zniknięcie nie będzie miało dużych skutków ekologicznych.
      Poważniejszym problemem jest zanikanie bardziej rozpowszechnionych gatunków. Tim Rich, jeden z autorów raportu, mówi, że dla niego szczególnie alarmujące jest niszczenie jesiona przez inwazyjne grzyby. Od pięciu lat monitoruję sytuację. W ubiegłym roku zacząłem się poważnie martwić. A w tym roku widzę wymieranie drzew na dużych obszarach i problem nie dotyczy tylko sadzonek, jak to było dotychczas. Teraz umierają wielkie drzewa. Niedawno jechałem przez Pembrokeshire i co 5–10 metrów widziałem martwe lub umierające drzewo. To poważny problem, znacznie poważniejszy niż sądziłem.
      Narażony na wyginięcie jest też kasztanowiec pospolity, atakowany przez inwazyjnego szrotówka kasztanowcowiaczka. Ten szkodnik został po raz piewrszy zaobserwowany w Macedonii w 1984 roku. Od tamtej pory rozprzestrzenił się od Pirenejów po granice Rosji, dotarł też do Wielkiej Brytanii. Jednak drzewom zagrażają nie tylko inwazyjne gatunki owadów. Kolejne problemy to wycinka lasów, rozrastanie się miast i ośrodków turystycznych, zanieczyszczenia przemysłowe i rolnicze.
      Badania nad stanem drzew to część szerzej zakrojonego przeglądu europejskich gatunków, którego celem było przyjrzenie się statusowi zwykle pomijanych gatunków po to, by określić priorytety w ochronie przyrody. Okazało się, że wyginięcie grozi od 20 do 50 procentom mięczaków, mszaków i krzewów. Większość z nich to gatunki, które zwykle nie przyciągają naszej uwagi, jednak odgrywają one kluczową rolę w produkcji żywności i podtrzymywaniu ekosystemu poprzez produkcję tlenu, recykling substancji odżywczych czy regenerację gleby. Wysoki odsetek zagrożonych gatunków Europy jest niezwykle alarmujący. Na przykład 92% mięczaków żyjących w Europie to gatunki endemiczne. To znaczy, że jeśli wyginą w Europie, w ogóle znikną z Ziemi, mówi Eike Neubert, specjalista ds. mięczaków. Przywrócenie w Europie liczby mięczaków będzie wymagało znaczących zmian w działaniach dotyczących wykorzystania ziemi, kontroli urbanizacji i odpowiedniego zarządzania półdzikimi obszarami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ryzyko związane ze stawaniem w obronie środowiska naturalnego jest w wielu krajach równie wysokie, co ryzyko bycia żołnierzem w kraju ogarniętym wojną. Liczba morderstw działaczy ekologicznych wzrosła dwukrotnie w ciągu ostatnich 15 lat. Jak wynika z właśnie przeprowadzonych badań, w latach 2002–2017 w 50 krajach świata zabito co najmniej 1558 osób, które próbowały chronić swoją ziemię, środowisko naturalne, zasoby wodne czy dziką przyrodę. To mniej więcej tyle, co połowa amerykańskich żołnierzy, którzy zginęli w Iraku i Afganistanie od 2001 roku.
      Średnia liczba zabitych obrońców środowiska wzrosła z 2 do 4 tygodniowo. Autorzy badań na ten temat przypisują ten wzrost zwiększającej się liczbie konfliktów związanych z coraz bardziej intensywnym rolnictwem, górnictwem i innymi niszczącymi przyrodę działaniami, które mają miejsce w coraz bardziej niedostępnych regionach planety.
      Jednym z celów badań, których wyniki opublikowano w Nature Sustainability, było zidentyfikowanie najważniejszych czynników stojących za morderstwami popełnianymi na obrońcach przyrody.
      Okazało się, że najsilniejsza korelacja dotyczy rządów prawa. Niemal wszystkie morderstwa mają miejsce w krajach, które są najbardziej skorumpowane i najbardziej naruszają prawa człowieka. Większość z tych krajów znajduje się w regionach tropikalnych i subtropikalnych, szczególnie w Ameryce Środkowej i Południowej. Okazuje się też, że tam, gdzie dochodzi do zamordowania osoby chroniącej środowisko czy broniącej swojej ziemi, czyn taki kończy się wyrokiem skazującym jedynie w 10% przypadków. Tymczasem średnia światowa wyroków skazujących w przypadku morderstw wynosi 43%. "To niewiarygodne. Przyczyną jest konflikt o zasoby, jednak problemem jest poziom korupcji", mówi główna autorka badań, Nathalie Butt z University of Queensland.
      Uczona zauważa, że konflikty są napędzane w dużej mierze przez popyt w bogatych krajach półkuli północnej. Jej zdaniem to konsumenci i korporacje z naszej części świata powinni wziąć na siebie większą odpowiedzialność i bardziej zwracać uwagę na kwestie etyczne. Musimy uczynić z etyki i jawności ważną część naszego łańcucha dostaw. Musimy się upewnić, że na naszych rękach nie ma krwi, stwierdza.
      Autorzy badań podkreślają, że wymieniona przez nich liczba zamordowanych osób opiera się na bardzo ostrożnych szacunkach. Wiele takich przypadków nigdy nie ujrzało bowiem światła dziennego, szczególnie tam, gdzie rządzą autorytarne reżimy ograniczające wolność prasy czy organizacji społecznych.
      Specjaliści obawiają się, że w najbliższym czasie może dojść do coraz większej liczby aktów przemocy w Brazylii. Niedawno garimpeiros, czyli nielegalni poszukiwacze złota, zamordowali przywódcę jednego z amazońskich plemion. Po tym, jak prezydent Brazylii Jair Bolsonaro zapowiedział wydanie zgody na wydobycie złota w chronionych dotychczas rezerwatach, ziemie należące do plemienia Waiapi zostały najechane przez uzbrojoną bandę. Doszło do pierwszego ataku od kilkudziesięciu lat. Mieszkańcy wsi, której wodza zamordowano, uciekli przed bandytami do większej wioski, w pobliżu której również słyszano strzały. Garimpeiros próbują wystraszyć Indian i zmusić ich do opuszczenia swoich terenów. Lokalna policja wysłała do rezerwatu swój elitarny oddział, a policja federalna zajęła się sprawą, jednak istnieją obawy, że konflikty w tym i innych miejscach będą narastały.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy przed 12 000 lat doszło do niemal całkowitego zatrzymania transportu ciepła w Atlantyku Europa doświadczyła ciężkich zim, po których następowały gorące lata, susze i fale upałów. Podobny scenariusz może czekać nas już wkrótce.
      W ostatnich latach w centralnej części Północnego Atlantyku rejestrowane są wyjątkowo niskie temperatury, a to silny wskaźnik poważnego osłabienia atlantyckiej południkowej cyrkulacji wymiennej (AMOC). Zdaniem naukowców zjawisko to jest najsłabsze od 1500 lat. Większość modeli klimatycznych przewiduje dalsze osłabianie AMOC w obliczu globalnego ocieplenia, chociaż całkowite zaniknięcie cyrkulacji wydaje się mało prawdopodobne. Jednak z badań klimatycznych wiemy, że do pojawienia się drastycznych zmian klimatycznych nie jest potrzebne całkowite zaniknięcie AMOC. Wystarczy jego osłabienie.
      Wspomniany na wstępie okres sprzed 12 000 lat, młodszy dryas, to ostatni i jeden z najbardziej ekstremalnych przypadków gwałtownego oziębienia, do którego doszło w okresie ocieplania się klimatu i wychodzenia z epoki lodowej.
      Wiemy, że do osłabienia AMOC może dojść w okresie szybkiego ocieplenia. Osłabienie cyrkulacji może doprowadzić do pojawienia się niezwykle zimnych zim i bardzo gorących lat z zabójczymi falami upałów i suszami włącznie.
      Symulacje komputerowe pokazują, że mechanizm związany z zimnym oceanem i gorącymi latami ma związek z tak zwanym blokowaniem atmosferycznym. Taki blok składa się z systemów wysokiego ciśnienia, które pozostają niemal nieruchome przez okres od pięciu dni do nawet wielu tygodni. Prowadzi to do ekstremalnych zjawisk pogodowych. Gdy taki blok pojawia się nad Europą, to w zimie odcina nasz kontynent od ciepłych wiatrów z zachodu, a w lecie od chłodnych wiatrów z zachodu. W efekcie mamy do czynienia z niezwykłymi falami gorąca lub chłodu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...