Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Policyjne akcje przeciwko Anonimowym

Rekomendowane odpowiedzi

W Wielkiej Brytanii i USA prowadzone są coraz szerzej zakrojone akcje przeciwko Anonimowym, którzy wzięli udział w atakach na witryny firm nieprzychylnych WikiLeaks. W Wielkiej Brytanii aresztowano pięć osób, a w USA FBI dokonało ponad 40 przeszukań. Śledztwa prowadzone są też w Niemczech, Francji i Holandii.

"Ułatwianie lub przeprowadzanie ataków DDoS jest nielegalne i zagrożone karą do 10 lat więzienia oraz naraża łamiących przepisy na pozwy cywilne" - czytamy w oświadczeniu wydanym przez FBI.

Przypomnijmy, że Anonimowi przeprowadzili ataki na witryny Visy, MasterCard, PayPala, Amazona, Sarah Palin i szwedzkiej prokuratury.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla Anonimowych 10 lat więzienia, a dla firm i instytucji prowadzących potajemną szkodliwą działalność dla ludzkości całkowity brak konsekwencji. Prawdziwa sprawiedliwość jak nigdy dotąd! Jak tak dalej pójdzie to za kilka lat ludzie wyjdą na ulice i już więcej nie pozwolą sobą manipulować. Skończy się ten bajzel i zaczną rządzić ludzie którzy chcą dobrobytu na świecie a nie władzy i pieniędzy, bo o to przecież powinno chodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jest, pozamykać na 10 lat dla przykłady tych czternastolatków którzy odpalili loic'a , a menadżerów banków, i kierownictwo które wykreowało instrumenty finansowe ze złych hipotek, zarobiło miliony dolarów, doprowadzili do kryzysu na całym świecie, a potem z pieniędzy podatników, kiedy dostali setki miliardów od rządu wypłacili sobie premie po setki tysięcy dolarów , dla nich ostra reprymenda z ust prezydenta.

ps oczywiście nie podaje przykładu z naszego dołka, bo tu (p)osły biorą po 13tysięcy/m-c i pijani w trupa chodzą po sejmie (posłanki zresztą też) albo na obradach, a inny wywracający się pomylił auto za to dostał 1.3mln zl dotacji na pralnie wodną która rocznie przynosi zysku 0 zł a przychodu 30.000 http://www.zyciekielc.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1139%3Ainteresposlaandrzejapalysa&catid=25%3Azkielciregionu&Itemid=27%3D%3D===

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jest, pozamykać na 10 lat dla przykłady tych czternastolatków którzy odpalili loic'a , a menadżerów banków, i kierownictwo które wykreowało instrumenty finansowe ze złych hipotek, zarobiło miliony dolarów, doprowadzili do kryzysu na całym świecie, a potem z pieniędzy podatników, kiedy dostali setki miliardów od rządu wypłacili sobie premie po setki tysięcy dolarów , dla nich ostra reprymenda z ust prezydenta.

 

Istnieje zasadnicza różnica.

Ci prezesi zrobili tylko to, do czego zachęcali ich politycy. To wybrani demokratycznie politycy uchwalali ustawy, zachęcali, namawiali i dawali budżetowe gwarancje dla tego typu działań. Bez tego nie doszłoby do rzeczy, o których mówisz, bo żaden bank nie podjąłby tak olbrzymiego ryzyka. Ale tutaj ryzyka nie było, bo udzielono gwarancji z budżetu.

Pamiętajmy przy tym, że ci politycy zostali wybrani, a zatem spełniali wolę wyborców. Innymi słowy, wyborcy nie mieli nic przeciwko takim działaniom. Ponadto same w sobie nie były one nielegalne, a głupie. Spowodowały, że wyborcy zostali później zmuszeni do włożenia w banki miliardów dolarów, by je ratować. No, ale przecież sami tego chcieli, czemu dali wyraz wybierając takich a nie innych polityków, prawda?

To jest dość prosty mechanizm, a na naszym terenie działa on np. tak, że -> jesteś zwolennikiem UE, a zatem jesteś zwolennikiem przekazywania Twoich podatków bogatym, ponadnarowodym korporacjom, bo zdecydowana większość funduszy UE idzie właśnie do wielkich i bogatych. Co jest nielegalnego w tym, że wyborca dostaje to, co chce?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest dość prosty mechanizm, a na naszym terenie działa on np. tak, że ...

 

Tak jest ale nie powinno tak być. Wybierając takich czy innych polityków, bądź powierzając obronę kraju nie powinniśmy być skazani na błędy lub chęć zarobku osób w to zaangażowanych. Wszystkie próby złych "posunięć" powinny być od razu ujawnione i niedopuszczone do realizacji. Świat na szczęście powoli dąży do globalizacji i długo taki bałagan trwać już nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinno się takich od razu przed sąd i za kratki, a jak na długi będą mieli wyrok to do jakiejś roboty z nimi aby zarabiali na swoje utrzymanie, a nie żyli na pieniądzach podatników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jest ale nie powinno tak być.

 

Zgadzam się. Ale to, że jakimś przestępcom się upiecze (chociaż podkreślam, zdecydowana większość bankowców nie popełniła ŻADNEGO przestępstwa, ryzykowne operacje nie są przestępstwem) nie jest argumentem za nieściganiem innych przestępców.

Madoff poszedł siedzieć, a przecież nie zrobił on niczego, czego nie robiłby np. ZUS.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że polityk został wybrany, nie oznacza, że spełnia wolę wyborców. W zasadzie nigdy tak nie jest. "Demokracja" jakiej bronisz jest ułudą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość simian raticus

Więzienia wszędzie i tak przepelnione! USA ma bodajże ponad 2.5 miliona skazanych i osadzonych! reszta lata po dzielnicach z pistoletami czy ćpa zamiast się w szkołach uczyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oglądaliście program Boso przez świat jak Cejrowski był w więzieniu? Sami więźniowie mówili, żer odbija im tylko przez to, że nie mają co do roboty. Dlatego powinniśmy dawać więźniom z drobnymi przestępstwami jakąś prace tak żeby się czegoś nauczyli i żeby mieli jakieś zajęcie zarabiając na swoje utrzymanie przy okazji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Pamiętajmy przy tym, że ci politycy zostali wybrani, a zatem spełniali wolę wyborców. Innymi słowy, wyborcy nie mieli nic przeciwko takim działaniom.

Twoja wiara w demokrację chyba przerodziła się w zwykłą ludzką naiwność. Ludzie nie głosowali na takie przewały, tylko na program, w którym zapowiedzi opisywanych tutaj działań nie było. Wyborcy zostali więc oszukani, a nie "nie mieli nic przeciwko takim działaniom".

 

Czy dobrze rozumiem, że - zgodnie z Twoim tokiem myślenia - Amerykanie, głosując na Nixona, poprosili go o zorganizowanie afery Watergate i nie mieli nic przeciwko niej? Czy dobrze rozumiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja wiara w demokrację chyba przerodziła się w zwykłą ludzką naiwność. Ludzie nie głosowali na takie przewały, tylko na program, w którym zapowiedzi opisywanych tutaj działań nie było. Wyborcy zostali więc oszukani, a nie "nie mieli nic przeciwko takim działaniom".

 

Istotną słabością demokracji jest brak możliwości rozliczenia polityków i łatwość manipulacji wyborcami. Aż się prosi by na wzór ograniczeń konstytucyjnych wprowadzić progi obietnicy wyborczej. Coś w rodzaju 10 istotnych obietnic, których przekroczenie choćby jednej, skutkuje konstytucyjnym rozwiązaniem parlamentu. Np. Nie podniesiemy VATu, podniesiemy PIT najdalej w drugim roku urzędowania.

Wymierne, precyzyjne w wielkości i czasie gwarancje dla wyborców.

A teraz mamy lewicowy, de facto, PIS obniżający podatki i liberalną? PO podnoszącą obciążenia. Na tym tle, PSL i SLD jawią się jako oazy konsekwencji i spokoju ;)

Oczywiście wielu z Was uzna ten pomysł za idiotyczny i niewykonalny. No i taki jest.

Bo np. co jeśli obiecujący znajdzie się w opozycji, jak to się zdażyło z omc koalicją POPiS.

 

 

Potrzebny jest mechanizm natychmiastowego wpływu na los polityka. I podtrzymuję co powiedziałem wcześniej: demokracja tak, ale prawo głosu nie dla każdego. Na początek zabrałbym czynne prawo wyborcze beneficjentom. Bierzesz kredyt "Rodzina Na Swoim" - nie jesteś wystarczająco samodzielny by decydować o losach państwa.

Zostawmy choć jedną dobrą zasadę: kto płaci ten wymaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomysł z karanim za łamanie obietnic może i ciekawy, ale całkowicie nierealny. Mógłby być wprowadzony wyłącznie w sytuacji, kiedy partia, która zwycięża w wyborach, dostaje 50% mandatów plus jeden, ale to by już nie miało wiele wspólnego z wolą ludu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Pomysł z karanim za łamanie obietnic może i ciekawy, ale całkowicie nierealny.[/size] 

Złozone zapewnienie ustne przy świadku, jest na prawach umowy pisemnej w Anglii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To znajdź mi brytyjskiego polityka, który został skazany za złamanie obietnic wyborczych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To znajdź mi brytyjskiego polityka, który został skazany za złamanie obietnic wyborczych. 

Tam są sami szanujący swoje słowo Lordowie, zamiast kłamać nie mówią nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba sobie żartujesz, że spełniają wszystkie obietnice ;) Radzę poczytać nieco, niż wierzyć w magię słowa "lord", które dziś znaczy bez porównania mniej, niż znaczyło kiedyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Radzę poczytać nieco, niż wierzyć w magię słowa "lord", które dziś znaczy bez porównania mniej, niż znaczyło kiedyś.[/size] 

Pytałeś o polityków , a to o czym piszesz to są medialni show-mani (taki taniec z gwiazdami tylko zamiast na lodzie to na szklanym ekranie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy dobrze rozumiem, że - zgodnie z Twoim tokiem myślenia - Amerykanie, głosując na Nixona, poprosili go o zorganizowanie afery Watergate i nie mieli nic przeciwko niej? Czy dobrze rozumiem?

 

Wierzę w demokrację w takim sensie, że ludzie mają to, czego sami chcą. Gdyby nie chcieli, nie wybieraliby ciągle tych samych polityków.

 

Co do Nixona. Watergate była przestępstem, a ze 100-procentową pewnością można stwierdzić, że wyborcy nie chcieli, by polityk popełniał przestępstwo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Co do Nixona. Watergate była przestępstem, a ze 100-procentową pewnością można stwierdzić, że wyborcy nie chcieli, by polityk popełniał przestępstwo ;)

Ale dlaczego? Przecież napisałeś, że skoro kogoś wybrano, to ludzie chcieli, żeby robił to, co zaczął robić. Albo rybki, albo akwarium, Mariuszu :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sie, kurde, akwarysta znalazł ;)

 

A co do obietnic wyborczych.... kurde, mam od kilku lat pomysł pewien, ale nie mogę go zrealizować, bo moi kandydaci nigdy nie wygrywają :P

Obietnice wyborcze to przecież nic innego jak ustne umowy, a te można egzekwować sądownie. Ciekawe, czy udałoby się coś takiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  bo moi kandydaci nigdy nie wygrywają [/size]

Nigdy nie mów nigdy,  nie ułatwiasz tym im zwycięstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy całej mojej niechęci do polityków myślę, że szansa na wygranie takiego procesu byłaby minimalna. Zaraz zaczęłyby się wymówki, że nie udało się z winy koalicjanta albo że nie można obwiniać partii za słowa jednego polityka. Zwyczajnie nie widzę czegoś takiego, niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie są politycy tylko aktorzy, nie mozesz winić aktora za reformy gospodarcze (co najwyzej mozesz mieć zal do rezysera  o obsadzenie aktora który sepleni).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Atak Rosji na Ukrainę oznaczał nie tylko początek wojny konwencjonalnej, ale i wojny w sieci. To nie tylko cyberataki, ale i wojna informacyjna. Rosyjscy najeźdźcy szykowali się na nią od dawna, a Kreml i jego machina propagandowa od lat przygotowywali grunt pod pomoc swojej machnie wojennej. Anonimowi, hakerski kolektyw, który prowadzi przeciwko Rosji cyberataki, podchwycili pomysł pewnego Polaka, dzięki któremu każdy z nas może poinformować przeciętnych Rosjan o tym, co naprawdę dzieje się na Ukrainie.
      Rosyjska propaganda wmawia swoim obywatelom, że napaść na Ukrainę to „operacja specjalna”, a żołnierzom mówi się, że jadą, by walczyć z „bandą faszystów i narkomanów”, a Ukraińcy mają rzekomo witać najeźdźców kwiatami. Dlatego też ważne jest, by prawdziwy obraz tego, co robi Rosja dotarł do przeciętnego Rosjanina.
      Anonimowi poprosili więc o pomoc internautów. Wejdź na Google Maps. Przejdź do Rosji. Znajdź jakąś restaurację i napisz opinię. Pisząc, poinformuj, co dzieje się na Ukrainie, czytamy na Twitterze Anonimowych. Nie chodzi przy tym o wystawianie restauracjom ocen negatywnych. Wręcz przeciwnie, należy nawet dać pozytywne. Ważne, żeby do przeciętnego Rosjanina mogła dotrzeć informacja, że Rosja zaatakowała Ukrainę, jest napastnikiem, niszczy kolejny kraj i zabija cywilów, w tym dzieci. Napisany prostymi zdaniami tekst można przetłumaczyć na rosyjski za pomocą Google Translate. Wówczas dotrze też do osób, które nie znają języków obcych.
      Akcja Anonimowych to nie jedyny przykład cyberwojny prowadzonej przeciwko Moskwie. Wiemy o wyłączanych rosyjskich stronach rządowych, cyberatakach na infrastrukturę gazową czy kolejową Rosji. Tym razem jednak, by pomóc napadniętemu krajowi, nie trzeba być hakerem. Wystarczy napisać opinię i poinformować potencjalnych klientów restauracji, co dzieje się tuż za granicami Rosji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Brytyjska policja wykorzystuje specjalny algorytm, który informuje śledczych, które sprawy można rozwiązać. Okazało się, że jednostki, które korzystają z tego algorytmu, prowadzą śledztwa w mniej niż połowie spraw, jakie do nich trafiają. Reszta jest od razu umarzana, gdyż algorytm stwierdza, że i tak nie uda się ich rozwiązać.
      Stosowanie algorytmu oszczędza czas i pieniądze, ale rodzi obawy o to, że policja w ogóle nie zajmuje się sprawami, które – wbrew temu co stwierdził algorytm – można by rozwiązać.
      Obecnie algorytm używany jest wyłącznie w przypadku bójek i innych zakłóceń porządku publicznego, jednak niewykluczone, że w przyszłości będzie stosowany też do innych rodzajów przestępstw.
      Zwykle, gdy policja dowiaduje się o przestępstwie, na miejsce wysyłani są śledczy, którzy zbierają dane i na ich podstawie, opierając się na własnym doświadczeniu, decydują, czy dalej prowadzić sprawę. Jednak w ostatnich latach wskutek zmian w sposobie raportowania, brytyjska policja ma do czynienia ze znacznie większą liczbą zgłaszanych przestępstw.
      Stąd też pomysł na wykorzystanie Evidence Based Investigation Tool (EBIT), algorytmu, który ocenia prawdopodobieństwo rozwiązania sprawy. Jest on od roku używany przez policję z Kent, gdzie pobicia i zakłócenia porządku publicznego stanowią około 30% zgłaszanych przestępstw.
      Jak informuje sama policja, przed wprowadzeniem EBIT funkcjonariusze prowadzili śledztwa w około 75% zgłaszanych spraw. Od czasu gdy używają EBIT odsetek prowadzonych śledztw spadł do 40%. Policjanci chcieliby prowadzić śledztwo w każdej sprawie i złapać sprawcę. Jeśli jednak analiza możliwości rozwiązania sprawy wskazuje, że śledztwo nie ma szans powodzenia, może lepiej użyć zasobów w innych, bardziej obiecujących, śledztwach, mówi Ben Linton z Metropolitan Police.
      Autorem EBIT jest Kent McFadzien z University of Cambridge. Trenował on swój program na próbce tysięcy napadów i zakłóceń porządku publicznego. Zidentyfikował osiem czynników decydujących o tym, czy sprawa może zostać rozwiązana, takich jak np. obecność świadków, nagrań z kamer przemysłowych czy znajomość nazwiska potencjalnego przestępcy. Jednak, jako że czynniki takie mogą się zmieniać, EBIT każdego dnia umieszcza w spisie spraw możliwych do rozwiązania jedną lub dwie takie sprawy, których rozwiązanie ocenia jako mało prawdopodobne. Policjanci nie wiedzą, które to sprawy, gdyż algorytm nie informuje ich o szczegółowej ocenie, wymienia tylko sprawy możliwe do rozwiązania. W ten sposób algorytm jest ciągle testowany i trenowany.
      Istnieją jednak obawy, że jako iż EBIT jest trenowany na już zakończonych śledztwach, pojawiające się błędy mogą być w nim wzmacniane. Jeśli na przykład w jakimś regionie nie ma kamer przemysłowych, algorytm może uznawać sprawy z tego regionu za trudne lub niemożliwe do rozwiązania, przez co mieszkańcy regionu będą poszkodowani, gdyż policja nie zajmie się przestępstwami mającymi tam miejsce.
      Jeśli trenujemy algorytm na historycznych danych dotyczących aresztowań i zgłoszeń przestępstw, wszelkie odchylenia i dysproporcje będą trafiały do algorytmu, który będzie się ich uczył i je wzmacniał, ostrzega Joshua Loftus z Uniwersytetu Stanforda.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ujęcie seryjnego mordercy nazwanego przez prasę Golden State Killer pokazało, jak przydatnymi narzędziami w rękach policji mogą być ogólnodostępne bazy danych genealogicznych, w których obywatele dobrowolnie pozostawiają próbki DNA. Teraz analizy przeprowadzone przez naukowców wykazały, że już za kilka lat – przynajmniej w USA – przed śledczymi nie ukryje się nikt, kto pozostawił na miejscu przestępstwa swój ślad genetyczny.
      Jeśli jesteś biały, mieszkasz w USA i twój daleki krewny korzysta z serwisów genealogicznych, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że policja zidentyfikuje cię dzięki kodowi genetycznemu. Badania przeprowadzone właśnie przez naukowców z Columbia University wykazały, że wykorzystując próbkę DNA daleko spokrewnionej osoby i z grubsza szacując wiek poszukiwanego przestępcy, policja już teraz jest w stanie zawęzić krąg podejrzanych do mniej niż 20 osób. A wszystko to dzięki bazie danych zawierających kod genetyczny zaledwie 1,3 miliona osób.
      Wykorzystanie takiej metody pozwala w tej chwili na identyfikację około 60% białych Amerykanów, nawet jeśli oni sami nigdy nie udostępnili swojego DNA. Za kilka lat będzie tak można zidentyfikować każdego, mówi Yaniv Erlich, genetyk c Columbia Univeristy.
      Naukowcy postanowili bliżej przyjrzeć się tej metodzie po tym, jak policja wykorzystała ją do złapania seryjnego mordercy, który działał w latach 70. i 80. DNA pozostawione przez niego na miejscach zbrodni zostało porównane z bazą danych GEDmatch. To bezpłatny serwis, zawierający dane o mniej niż milionie osób, do którego każdy może przesłać próbkę, a firmy takie jak 23andMe przeanalizują DNA i określą krąg spokrewnionych osób, które również przesłały próbki.
      W całej tej sprawie najbardziej niezwykły jest fakt, że schwytany morderca był bardzo daleko spokrewniony z osobami, których DNA znajdowało się w bazie. Na tyle daleko, że najprawdopodobniej się nie znali. Otóż Golden State Killer i osoby, których DNA było w przeszukanej bazie mieli tych samych prapradziadków. Pradziadkowie byli inni, dziadkowie byli inni, rodzice też byli inni. Do tych informacji wystarczyło dodać szacowany wiek mordercy i miejsca popełnienia przestępstw, by znacząco zawęzić krąg poszukiwanych.
      Naukowcy szybko zaczęli zastanawiać się, jak wiele osób o nieznanym DNA można zidentyfikować za pomocą takich serwisów. W tym celu Erlich i jego zespół przyjrzeli się bazie MyHeritage, która zawiera 1,28 miliona profili DNA. Analiza wykazała, że jeśli mieszkasz w USA, a twoi przodkowie pochodzą z Europy, to istnieje 60% szans, że osoba, z którą masz wspólnych prapradziadków lub jesteście bliżej spokrewnieni, dostarczyła swój profil genetyczny do MyHeritage. Dla osoby, której przodkowie pochodzą z Afryki Subsaharyjskiej odsetek ten spada do 40%.
      Erlich postanowił też sprawdzić, jaka jest szansa, że w takiej sytuacji policja zidentyfikuje cię podobnie, jak Golden State Killera. Okazało się, że dodając do informacji genetycznej takie dane jak szacunkowa ocena wieku i prawdopodobna lokalizacja geograficzna można zmniejszyć początkową pulę 850 osób do zaledwie 17 podejrzanych.
      GEDmatch, dzięki której policja znalazła mordercę, zawiera DNA około 0,5% dorosłej populacji USA. Gdy odsetek ten wzrośnie do 2% dzięki tej bazie będzie można zidentyfikować ponad 90% osób mających europejskie korzenie. To zaskakujące, jak niewielka musi być ta baza, mówi genetyk Noah Rosenberg z Uniwersytetu Stanforda.
      Co więcej, połączenie baz policyjnych z ogólnodostępnymi może dać jeszcze lepsze wyniki. Jak donosi najnowszy numer Cell, analizy wykazały, że ponad 30% osób, których profil DNA znauduje się w policyjnej bazie danych, można skojarzyć z ich krewnymi z komercyjnych baz danych. Jakby jeszcze tego było mało, dodatkowe łączne analizy danych zawartych w obu typach baz pozwalają ujawnić szczegóły wyglądu podejrzanego lub jego krewnych, jak kolor oczu czy przebyte choroby. Z tymi bazami można zrobić więcej, niż się powszechnie uważa,  mówi Rosenberg.
      Uczeni zwracają uwagę, że takie analizy, które są pocieszające z punktu widzenia pracy policji, mogą jednak stanowić zagrożenie dla prywatności. Rozwiązaniem może być np. przesyłanie serwisom genealogicznym swoich danych DNA w formie zaszyfrowanej. Wówczas policja mogłaby z nich korzystać tylko we współpracy z danym serwisem, a zatem za zgodą sądu. Erlich uważa też, że USA powinny zmienić prawo dotyczące prywatności osób zgłaszających się na ochotnika do badań naukowych.
      Teoretycznie osoby takie powinny być trudne do zidentyfikowana. jednak Erlich wykorzystał bazę GEDmatach do zidentyfikowania anonimowej kobiety, która dostarczyła swoją próbkę naukowcom. Jej dane zostały zanonimizowane przez instytucję badawczą, jednak kobieta korzystała też z serwisów genealogicznych, a tam dane nie są anonimowe. Zatem ktoś, kto działa w złej wierze i ma dostęp do próbek w instytucjach naukowych, może pokusić się o identyfikację osób biorących udział w badaniach.
      Być może rozwiązaniem byłoby przyjęcie przez Kongres przepisów ograniczających policji możliwość korzystania z danych genealogicznych. Użycie takich baz byłoby uzasadnione w przypadkach poważnych przestępstw jak morderstwo, ale już nie w drobnych sprawach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      FBI radzi użytkownikom niewielkich ruterów przeznaczonych dla domu i małej firmy, by jak najszybciej zrestartowali swoje urządzenie. To sposób obrony przed cyberatakiem ze strony rosyjskiego szkodliwego kodu, który już zaraził setki tysięcy takich urządzeń.
      Szkodliwy kod o nazwie VPNFilter bierze na celownik niewielkie urządzenia, z których po zarażeniu kradnie informacje. Ma też możliwości blokowania ruchu w sieci. Wiadomo, że kod atakuje rutery wielu producentów oraz urządzenia NAS co najmniej jednego producenta. Obecnie nie wiadomo, w jaki sposób dochodzi do infekcji.
      Wiadomo za to, że VPNFilter może kraść informacje i blokować zarażone urządzenia. Analiza aktywności sieciowej szkodliwego kodu jest skomplikowana, gdyż jego twórcy wykorzystali szyfrowanie.
      FBI radzi, by użytkownicy niewielkich ruterów zrestartowali urządzenia, co czasowo zakłóci pracę szkodliwego kodu i potencjalnie ułatwi zidentyfikowanie zainfekowanych urządzeń. Oczywiście użytkownicy powinni też pamiętać o chronieniu swoich urządzeń silnymi hasłami. Należy też rozważyć wyłączenie opcji zdalnego zarządzania urządzeniem.
      FBI współpracuje z niedochodową organizacją Shadow Foundation w celu zidentyfikowania zainfekowanych urządzeń oraz powiadomienia o tym fakcie dostawców internetu i władz odpowiednich krajów, którzy mogą następnie poinformować użytkownika urządzenia o problemie.
      VPNFilter został odkryty przez pracowników należącej do Cisco firmy Talos. Ich zdaniem mamy tu do czynienia z atakiem przygotowanym przez któreś z państw. Kod VPNFilter jest w wielu miejscach podobny do kodu BlackEnergy, który był wykorzystywany podczas wielu dużych ataków na cele na Ukrainie.
      Specjaliści oceniają, że VPNFilter zainfekował co najmniej 500 000 urządzeń w co najmniej 54 krajach. Ofiarami ataku padają m.in. rutery firm Linksys, MikroTik, NETGEAR, TP-Link oraz urządzenia NAS firmy QNAP.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Słynny haker George „GeoHot“ Hotz, który zdobył rozgłos w wieku 17 lat łamiąc zabezpieczenia iPhone’a został zatrzymany przez policję za posiadanie marihuany. GeoHot, który obecnie pracuje w Facebooku i bierze udział w pracach sponsorowanego przez portal zespołu „Chronic Dev Team“ pracującego nad „uwolnieniem iPada i iPhone’a“, jechał ze swojego domu w Kalifornii do Austin w Teksasie, gdzie odbywa się coroczny festiwal cyfrowej rozrywki South by Southwest.
      Policja, świadoma tego, że na festiwal przybywają głównie młodzi ludzie, sprawdzała na granicy Teksasu samochody. W pojeździe prowadzonym przez Hotza policyjny pies zasygnalizował obecność narkotyków.
      GeoHot został zatrzymany, a jego samochód przeszukano. Policja znalazła w nim czekoladę wzbogaconą marihuaną. Narkotyku była w niej minimalna ilość, jednak policjanci wzięli pod uwagę ciężar całej czekolady, tak, jakby w całości została wykonana z marihuany. Na tej podstawie wyliczyli, że GeoHot posiada narkotyki o wartości 800 dolarów, co stanowi przestępstwo. Hakera aresztowano, a później zwolniono po wpłaceniu 1500 dolarów kaucji.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...