Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Istnieje wiele badań potwierdzających większą sprawność intelektualną osób dwujęzycznych nad monojęzycznymi. Zwykle jednak badano co najmniej dzieci kilkuletnie, zaś uczeni z uniwersytetu w Montrealu przetestowali pod tym względem dwulatki.

Jak podsumowuje Diane Poulin-Dubois, psycholog pracująca na Concordia University oraz Centre for Research in Human Development - dzieci, w których domach mówi się w dwóch językach, już w wieku 24 miesięcy posiadają zasób słownictwa odpowiedni dla swojego wieku, ale w dwóch językach, potrafią się także pomiędzy nimi przełączać. To oznacza, że korzyści z dwujęzyczności pojawiają się dużo wcześniej, niż sądzono, a także, że warto w ten sposób wychowywać dzieci od samego początku.

Podczas testów 63 dzieci podzielono na grupą jednojęzyczną i dwujęzyczną (z językami angielskim i francuskim). Rodzicom poddano dokładnemu wywiadowi, aby ustalić stopień dwujęzyczności, dzieci zaś poddano pięciu podstawowym testom językowym i poznawczym.

Dwujęzyczne dzieci nie tylko dysponowały większym (bo podwójnym) słownictwem, ale także przewyższały jednojęzycznych rówieśników w testach, w których stosowano rozpraszanie. Oznacza to, że potrafią się lepiej koncentrować, prawdopodobnie właśnie dzięki doświadczeniu w słuchaniu dwóch różnych języków.

Wnioski są interesujące i mają praktyczne znaczenie dla nauczania i wychowywania dzieci - warto je wcześnie eksponować na drugi język, skoro wyraźnie sprzyja to rozwojowi intelektu i uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ich zwiększona zdolność do paplania przekłada się również na większe zdolności manualne, analityczne, techniczne. Bo gorzej by było, gdyby zwiększył się rozwój część mózgu odpowiedzialnej za mowę upośledzając pozostałe. W ten sposób dwujęzyczność wpływała by np. na większą ilość polityków... (czyli dużo gada i nic innego nie potrafi) fuj... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie oznacza to wcale, że głupot nie narobią w życu wcale żadnych! Podstawa mądrego dziecka to rodzice! A najważniejsza jest inteligentna matka! Pracowita i wykształcona samouctwem, a nigdy pospólstwowych rozmów! Że alkoholu nie spożywa to nie oznacza wcale, że jest mądra! Mobilna matka może mieć dzieci, które kabareciarzami zostaną telewizyjnymi czy celebrytamia, a mamusia anty-mobilna córeczkę czy synka pocznie z tatusiem, który toksykomaniakiem jest języka wcale się nie nauczy będąc kilka lat za granicą operując innymi słowami!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie są mądrzejsze, tylko inteligentniejsze.

 

Ciekawe czy ich zwiększona zdolność do paplania przekłada się również na większe zdolności manualne, analityczne, techniczne. Bo gorzej by było, gdyby zwiększył się rozwój część mózgu odpowiedzialnej za mowę upośledzając pozostałe. W ten sposób dwujęzyczność wpływała by np. na większą ilość polityków... (czyli dużo gada i nic innego nie potrafi) fuj...

 

Osoby uczące się języków uczą się przede wszystkim dwóch rzeczy: koncentracji (np. żeby nie mylić słów i języków) oraz kojarzenia (synonimy, homonimy, antonimy oraz, co najważniejsze, odpowiednikiem czego w rzeczywistości jest dany wyraz). Osoby dwujęzyczne o 60% lepiej wypadają np. w testach na prawo jazdy. Ma to wpływ nawet na wyniki w matematyce, choć tutaj trudniej to wykazać w sposób jednoznaczny.

 

Ale tak z moich obserwacji to wszyscy dwu- i trójjęzyczni, których znam, są bystrzejsi niż przeciętna. To jednak może być wynikiem tego, że mało ludzi z klasy średniej się hajta międzykulturowo ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale tak z moich obserwacji to wszyscy dwu- i trójjęzyczni, których znam, są bystrzejsi niż przeciętna. To jednak może być wynikiem tego, że mało ludzi z klasy średniej się hajta międzykulturowo ;-)

 

Nikt nie napisal, ze to "miedzykultorowe" dzieci. Pewnie, ze wplyw na inteligencje dzieci beda mieli rodzice (z DNA raczej nie wygrasz, a srodowisko tez robi swoje). Tego typu badania sa zadziwiajace, bo pani dr oglasza swoje wyniki, nie podajac jednoczesnie wszystkich pominietych czynnikow, jakie moga miec wplyw na taki a nie inny wynik.

 

W wiki mozna znalezc informacje, ze picie yerby zwieksza ryzyko raka jamy ustnej i jeszcze paru innych (badania przeprowadzone w ameryce lacinskiej) jednoczesnie podajac ze w badanej grupie wiekszosc to nalogowi palacze! To co tu jest czynnikiem decydujacym?

Z tymi dziecmi to taka sama sytuacja!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pani dr oglasza swoje wyniki, nie podajac jednoczesnie wszystkich pominietych czynnikow

zapewne to wszystko jest w pracy oryginalnej.Rzadko się zdarza,aby naukowcy robili takie podstawowe błędy.

(BTW: mi osobiście wystarcza,jak popularnonaukowy portal KW publikuje tylko wyniki,wnioski,ogólne analizy z badań.Same prace żródłowe są mało strawne dla ogółu).

--------------------

Zauważ, jak ten sposób publikacji,mobilizują czytelnika do analizy tekstu  ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie napisal, ze to "miedzykultorowe" dzieci. Pewnie, ze wplyw na inteligencje dzieci beda mieli rodzice (z DNA raczej nie wygrasz, a srodowisko tez robi swoje).

Trzeba, by sprawdzić w oryginale, czy były to dziecie dwujęzyczne - dwa naturalne języki, czy dzieci z jednym naturalnym a drugim już wyuczonym obcym.

Osobiście ciężko mi sobie wyobrazić, że w domu - ojciec i matka anglojęzyczni Kanadyjczycy, mówią do dziecka po francusku, i na przemian po angielsku po to by dziecko nauczyło się drugiego naturalnego języka.

Raczej w przeważającej większości będą to pary mieszane, a stąd już prosty wniosek, że na wyniki testów mogły zaważyć lepsze pule genów. Bo jak to mówią psiarze: kundel mądrzejszy od rasowego ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo jak to mówią psiarze: kundel mądrzejszy od rasowego :P

 

Co jest absolutną nieprawdą ;) Co prawda trzeba by zdefiniować na czym polega "mądrość" psa. W popularnym rozumieniu to zdolność psa do rozumienia intencji przewodnika. Owczarek niemiecki jest tu moim faworytem choć choć spora część psów myśliwskich (np Labrador) wykazuje również zdumiewającą "inteligencję"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście ciężko mi sobie wyobrazić, że w domu - ojciec i matka anglojęzyczni Kanadyjczycy, mówią do dziecka po francusku, i na przemian po angielsku po to by dziecko nauczyło się drugiego naturalnego języka.

 

Dlaczego? My uczymy w ten sposob nasza corke angielskiego. Na codzien mowimy po polsku ale czesto przy okazji czytania angielskich opowiadan takze po angielsku odpowiadamy na jej pytania i jak narazie dziala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Przemo

A ile znasz osób, które posługują się obcym, np. angielskim w na równi jak polskim?

I to tylko z powodu, że w dzieciństwie/niemowlęctwie ich rodzice mówili do nich po angielsku, włączali telewizor na kanały po angielsku, czy puszczali płyty typu Baby-Mozart czy Baby-Einstein?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak twierdzi Richard Betts z Met Office Hadley Centre, w bieżącym roku średnia koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wzrośnie o 2,8 części na milion i wyniesie 411 ppm. Poprzedni symboliczny próg, 400 ppm, przekroczyliśmy zaledwie 6 lat temu.
      Jeszcze przed rewolucją przemysłową koncentracja CO2 w atmosferze wynosiła około 280 ppm. Przed stu laty osiągnęła około 300 ppm, a pod koniec lat 80. ubiegłego wieku sięgnęła 350 ppm. Specjaliści szacują, że ostatni raz w atmosferze było powyżej 400 ppm CO2 przed około 4 milionami lat. Co gorsza, gwałtownie zwiększa się tempo przyrostu. Jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku koncentracja tego gazu cieplarnianego rosła w tempie mniejszym niż 1 ppm/rok. Obecnie jest znacznie powyżej 2 ppm/rok.
      O ile jednak długoterminowy trend wzrostowy jest jasny, to trzeba zauważyć, że zachodzą duże wahania rok do roku. Zależą one od tego, w jaki sposób pogoda wpływa na rośliny i ich zdolność do pochłaniania CO2 oraz jego uwalniania, gdy się palą lub rozkładają. Na przykład w latach, gdy mamy do czynienia z El Niño mogą mieć miejsce rozległe susze i pożary, a wówczas dochodzi do uwolnienia dodatkowych ilości dwutlenku węgla.
      Rekordowym rokiem pod względem wzrostu koncentracji CO2 był rok 2016, kiedy to mieliśmy do czynienia z silnym El Niño i wzrostem CO2 o 3,4 ppm.
      Prognozy Bettsa dotyczą średniomiesięcznych pomiarów wykonywanych na Mauna Loa na Hawajach. Naukowiec przewiduje, że w maju tamtejsze urządzenia zanotują 415 ppm, a we wrześniu wartość ta spadnie do 408 ppm.
      Richard Betts od kilku lat rozpoczął projekt, w ramach którego z wyprzedzeniem usiłuje przewidzieć wzrost koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze. Sprawdza w ten sposób, na ile współczesna nauka rozumie czynniki wpływające na to zjawisko. W ubiegłym roku prognozował, że średni całoroczny wzrost wyniesie 2,3 ppm±0,6 ppm. rzeczywisty wzrost wyniósł 2ppm. Rzeczywisty wzrost zmieścił się w założonych widełkach, ale był nieco poniżej średniej prognozy, mówi Betts.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kanadyjscy naukowcy z Concordia University twierdzą, że udało im się opracować metodę, która z dużą dokładnością pozwala na zidentyfikowanie autora e-maila. Może się ona przydać w sądzie, gdyż coraz więcej przestępstw jest dokonywanych za pomocą poczty elektronicznej, a jednocześnie brakuje wiarygodnej spełniającej odpowiednie kryteria metody, która umożliwi wskazanie autora listu w sytuacji, gdy z jednego adresu IP korzysta wiele osób.
      W ciągu ostatnich lat zauważamy alarmujący wzrost liczby cyberprzestępstw, podczas dokonywania których wykorzystywane są e-maile. Listy elektroniczne służą do rozprzestrzeniania szkodliwego kodu, pornografii dziecięcej, ułatwiają komunikację pomiędzy przestępcami - mówi profesor Benjaming Fung, specjalista od eksploracji danych.
      Policja niejednokrotnie identyfikuje adresy IP i powiązane z nimi fizyczne adresy, z których popełniono przestępstwo, jednak w sytuacji, gdy do adresu lub komputera ma dostęp wiele osób, trudno jest komukolwiek udowodnić winę.
      Fung i jego zespół wykorzystali techniki używane podczas rozpoznawania mowy i eksploracji danych. Najpierw analizują oni e-maile za pomocą których popełniono przestępstwo, by wyodrębnić z nich charakterystyczne wzorce wypowiedzi. Następnie analizowane są e-maile autorstwa podejrzanych, w których również identyfikuje się cechy charakterystyczne. Porównanie znalezionych wzorców pozwala na stwierdzenie, który z podejrzanych jest autorem listu. Uczeni mówią, że nasze sposoby wypowiedzi są równie unikatowe jak odciski palców. Powiedzmy, że badany e-mail zawiera literówki, błędy gramatyczne czy że został cały napisany małymi literami. Używamy ich do stworzenia wzorca. To pozwala nam z dużym prawdopodobieństwem nie tylko zidentyfikować autora listu, ale nawet przed jego poznaniem określić jego płeć, narodowość czy poziom wykształcenia - mówi Fung.
      Naukowcy przetestowali swoją technikę na Enron Email Dataset, zbiorze emaili, który zawiera ponad 200 000 autentycznych listów elektronicznych autorstwa 158 pracowników Enrona. Wykorzystano po 10 próbek 10 różnych pracowników. W sumie test przeprowadzono na 100 e-mailach. Okazało się, że skuteczność identyfikacji autorów listów wynosi 80-90 procent.
      Nasza technika powstała po to, by dostarczyć wiarygodnego dowodu, który może być przedkładany sądowi. Taki dowód może być wiarygodny tylko wówczas, gdy śledczy są w stanie wyjaśnić, w jaki sposób doszli do wyciągniętych przez siebie wniosków. Ta metoda na to pozwala - dodaje Fung.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Język, którym posługuje się człowiek, wpływa na jego postrzeganie siebie i innych. Izraelscy Arabowie – mówiący płynnie zarówno po hebrajsku, jak i w palestyńskim dialekcie arabskim – mają, w porównaniu do sytuacji wymagającej użycia arabskiego, słabiej pozytywne skojarzenia z własną mniejszością, gdy są testowani w języku hebrajskim.
      Większość izraelskich Arabów, którzy stanowią nieco ponad 20% ludności kraju, mówi w domu po arabsku i zaczyna się uczyć hebrajskiego dopiero w szkole podstawowej. Shai Danziger z Uniwersytetu Ben-Guriona w Beer Szewie i Robert Ward z Bangor University badali studentów hebrajskojęzycznych uczelni. Psycholodzy wykorzystali istnienie konfliktu arabsko-izraelskiego. Postawili hipotezę, że to prawdopodobne, iż dwujęzyczni Arabowie izraelscy będą postrzegać Arabów bardziej pozytywnie w arabskim niż w hebrajskim środowisku językowym.
      Naukowcy posłużyli się komputerową wersją Testu Utajonych Skojarzeń (ang. Implicit Association Test, IAT). Na chwilę na ekranie komputera pojawiały się słowa, które trzeba było skategoryzować przez jak najszybsze naciśnięcie jednego z dwóch guzików. To zadanie niemal automatyczne, ponieważ nie ma czasu, by przemyśleć odpowiedź. W tym konkretnym przypadku ochotnicy pracowali na dwóch zestawach słów: opisujących dobre i złe cechy oraz imionach arabskich i żydowskich. Widząc wyraz o pozytywnym znaczeniu oraz imię arabskie, np. Ahmed lub Samir, mieli naciskać, dajmy na to, literę "M", a imię żydowskie, np. Avi czy Ronen, albo wyraz o negatywnym znaczeniu "X". Jeśli badani automatycznie kojarzyli "dobre" słowa z Arabami, a "złe" z Izraelczykami, w założeniu potrafili szybciej ukończyć zadanie. W poszczególnych częściach eksperymentu łączono ze sobą różne zestawy wyrazów.
      Studenci wykonywali test w dwóch językach: swoim dialekcie i hebrajskim. W ten sposób Danziger i Ward chcieli sprawdzić, czy wykorzystywany w danym momencie język oddziałuje na odchylenie związane z imionami. Okazało się, że wolontariuszom łatwiej było łączyć arabskie imiona z cechami pozytywnymi, a żydowskie z negatywnymi niż na odwrót, lecz efekt był o wiele silniejszy, kiedy eksperyment prowadzono w ich pierwszym języku.
      Skąd pomysł na eksperyment? Może stąd, że sam Danziger jest dwujęzyczny i jako dziecko uczył się hebrajskiego i angielskiego. Sądzę, że reaguję inaczej po hebrajsku niż po angielsku. Wg mnie, posługując się angielskim, jestem grzeczniejszy niż w wersji hebrajskiej. W różnych środowiskach ludzie mogą przejawiać odmienne ja. Sugeruje to, że język działa jak wskazówka, ku któremu ja się zwrócić.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół doktora Jorge Miry z Real Universidad de Santiago de Compostela (USC) zaproponował nowy model konkurencji językowej. Wg Hiszpanów, kluczem do przetrwania zagrożonych języków o mniejszej liczbie użytkowników jest dwujęzyczność.
      Specjaliści szacują, że na świecie istnieje od 6 do 6,5 tys. języków. Niektóre modele matematyczne pokazują, jak języki dominujące, np. angielski, mogą doprowadzić do spadku popularności i ostatecznie wyginięcia tych rzadszych, np. walijskiego.
      Mira uważa, że taki ponury scenariusz nie musi się wcale spełnić, ponieważ wcześniejsze modele nie uwzględniały dwujęzyczności, która daje dwóm językom szansę na koewoluowanie. Pracując nad własną symulacją, naukowcy z USC odkryli, że dwa języki mogą współistnieć, jeśli są wystarczająco podobne i funkcjonują w stabilnej grupie osób bilingwalnych.
      Nie wszyscy eksperci zgadzają się z tezą zespołu Miry, że by współistnieć, języki muszą być do siebie podobne. Profesor Nicholas Evans z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego podaje przykład koegzystencji łaciny i węgierskiego do lat 80. XIX wieku, a są to przecież zupełnie różne języki. Wg Evansa, języki mogą przetrwać, gdy każdy z nich jest wykorzystywany w specyficznej dziedzinie. Chodziłoby zatem raczej o niszowość, a nie podobieństwo. Na Węgrzech łacina była np. językiem urzędników. Ważne, by znać oczywisty kontekst determinujący użycie konkretnego języka. Australijski lingwista wskazuje również na współwystępowanie angielskiego i języków indiańskich oraz jidysz i niemieckiego. Każdy z wymienionych języków jest ważnym nośnikiem kulturowym i służy do komunikowania tożsamości danej grupy. To dlatego angielski w tym samym czasie zdobywa nowe tereny, rozprzestrzenia się i ma tyle lokalnych odmian jak nigdy dotąd.
      Evans sądzi, że największym zagrożeniem dla języków małych społeczności jest kultura monolingwistyczna, będąca, wg niego, historycznym odchyleniem od normy. Duże języki są w stanie zdominować świat ekonomicznie, co pozwala ich użytkownikom na luksus jednojęzyczności. Co ważne, w społeczeństwach myśliwsko-zbieraczych danym językiem posługuje się od 100 do 300 osób. Nadal zawierane są jednak małżeństwa międzygrupowe, dlatego żona posługuje się innym językiem niż mąż, a dziadkowie i rodzice reprezentują jeszcze inne lokalne języki.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zgodnie z wynikami duńskiego studium, regularnie picie coli może zmniejszyć liczebność plemników w spermie aż o prawie 30%. Wygląda na to, że nie dzieje się tak za sprawą kofeiny, ponieważ kawa zawiera jej więcej i nie wywołuje podobnego efektu (American Journal of Epidemiology).
      Profesor Tina Kold Jensen z uniwersyteckiego Wydziału Wzrostu i Reprodukcji Rigshospitalet w Kopenhadze opowiada, że wyniki wcześniejszych studiów dot. wpływu kofeiny na męską płodność były niejasne. Najnowsze badanie objęło 2554 młodych mężczyzn, a jego autorzy chcieli sprawdzić, jak zwiększona konsumpcja napojów gazowanych z kofeiną oddziałuje na ich zdrowie reprodukcyjne.
      Uczestników studium werbowano w latach 2001-2005 podczas obowiązkowych badań lekarskich oceniających przydatność do służby wojskowej. Mężczyźni wypełniali kwestionariusz na temat stylu życia i diety, w tym spożycia kofeiny pod różnymi postaciami. Poza tym poborowi musieli dostarczyć próbkę nasienia.
      U osób z niskim-umiarkowanym ogólnym spożyciem kofeiny i coli (do 800 mg dziennie kofeiny i 14 półlitrowych butelek coli na tydzień) nie stwierdzono związku z jakością spermy, definiowaną w kategoriach koncentracji i liczby plemników. Jednak u panów konsumujących dużo kofeiny i/lub coli (ponad 800 mg dziennie i ponad 14 półlitrowych butelek coli tygodniowo) zidentyfikowano już zarówno zmniejszoną koncentrację, jak i liczebność komórek płciowych. Spadek był istotny statystycznie wyłącznie w przypadku coli. Panowie wypijający małe lub umiarkowane jej ilości (większość) mieli wyższą liczebność plemników – średnio 56 mln na mililitr. W przypadku 93 mężczyzn, którzy pochłaniali litr bądź więcej napoju na dobę, liczebność plemników była sporo mniejsza i wynosiła 35 mln na ml. Duńczycy nadmieniają, że nawet niższa z wymienionych wartości nadal mieści się w normie podawanej przez Światową Organizację Zdrowia, ale zredukowana liczebność gamet zwiększa ryzyko rozwoju niepłodności.
      Zespół Jensen nie wykrył związku między kofeiną z kawy czy herbaty a obniżoną liczbą plemników w ejakulacie. Oznacza to, że za efekt ten odpowiada inny składnik napojów gazowanych lub tryb życia. Naukowcy stwierdzili także, że osoby pijące colę jadły mniej warzyw i owoców oraz więcej fast foodu od mężczyzn, którzy za nią nie przepadali. Jak widać, trudno stwierdzić, co dokładnie zmniejszało jakość spermy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...