Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Missouri Botanical Garden i Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew ujawnili bazę danych 1,25 mln nazw roślin (1.040.426 to nazwy gatunków, a reszta dotyczy m.in. rodzin). Znajdują się wśród nich zarówno rośliny uprawne, takie jak ryż czy kukurydza, jak i storczyki z lasów deszczowych Amazonii. Do nazwy przypisane są publikacje naukowe.

Jak ujawniono na witrynie http://www.theplantlist.org/, wersja 1 obejmuje rośliny naczyniowe oraz mszaki. Opublikowano zaakceptowane łacińskie nazwy większości gatunków, a także wszystkie znane synonimy. Botanicy uwzględnili nazwy "niepewne", w przypadku których źródła nie zawierają odpowiedniej liczby dowodów, by stwierdzić, czy mamy do czynienia z nazwą akceptowaną lub synonimem. The Plant List to 620 rodzin i 16.167 rodzajów.

Jaki cel przyświecał twórcom biblioteki? Chcieli w ten sposób wyeliminować 100-letnie nieporozumienia taksonomiczne. Bez dokładnych nazw zrozumienie i komunikacja nt. globalnej flory przeradzają się w nieskuteczny chaos, prowadząc do wydawania znacznych sum pieniędzy, a w przypadku roślin wykorzystywanych w celach medycznych, zagrażając ludzkiemu życiu – twierdzą przedstawiciele Królewskich Ogrodów.

Po raz pierwszy pomysł rozwiania wszelkich wątpliwości związanych z nazewnictwem pojawił się na kongresie botanicznym już w 1999 r. Wtedy naukowcy postulowali, że pomoże to w ochronie zagrożonych gatunków.

Najdłuższą nazwą występującą w bazie danych jest Ornithogalum adseptentrionesvergentulum (do grupy tej należy np. gwiazda betlejemska, nazywana inaczej poinsecją lub wilczomleczem nadobnym, po łac. Euforbia pulcherrima), a jedną z najkrótszych Poa fax (roślina ta występuje głównie wzdłuż wybrzeża południowej Australii i kwitnie na czerwono od września do listopada).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja poprosze taką bilbiotekę dot. Zoologii ;D. A co tam, ułatwmy sprawę, wystarczą bezkręgowce  ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ornithogalum adseptentrionesvergentulum

do jutra może się nauczę i na Sylwestrze będę szpanował  ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nelson Mattos z Google’a, wiceprezes ds. inżynieryjnych na rynek Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki, wypowiedział się w sprawie oskarżeń, jakie pod adresem wyszukiwarkowego giganta wysunęła kenijska firma Mocality. Zmroziło nas, gdy dowiedzieliśmy się, że grupa ludzi pracujących nad projektem Google’a niewłaściwie wykorzystała dane Mocality i fałszywie powołując się na nasze związki z Mocality zachęcała klientów do zakładania nowych witryn. Już przeprosiliśmy Mocality i prowadzimy śledztwo w tej sprawie. Gdy tylko zbierzemy wszystkie fakty, podejmiemy wobec winnych odpowiednie działania.
      Na razie nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za niewłaściwe wykorzystanie bazy danych Mocality i fałszywe informacje udzielane potencjalnym klientom. Nie wiadomo nawet, czy działania takie podjęli pracownicy Google’a czy też którejś ze współpracujących z koncernem firm.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kenijska firma Mocality oskarżyła Google’a o nieuczciwe praktyki biznesowe. Wyszukiwarkowy gigant miał wykorzystać tworzoną od dwóch lat bazę danych Mocality do namawiania firm, by korzystały z usług Google’a, fałszywie przy tym informując, że firmy ze sobą współpracują.
      Dyrektor Mocality Stefan Magdalinski wyjaśnia na blogu, że firma stworzyła największą w kraju bazę przedsiębiorstw. Budowano ją przy pomocy internautów, którym płacono za wpisy do bazy. Przez dwa lata zapłaciliśmy 11 milionów szylingów kenijskich (ponad 100 000 USD) - pisze Magdalinski. Z dalszej części wpisu dowiadujemy się, że gdy od czasu, gdy Google rozpoczął program mający na celu pomóc kenijskim przedsiębiorstwom w zaistnieniu w internecie, Mocality zaczęła odbierać dziwne telefony. Jeden czy dwóch biznesmenów zadzwoniło i chcieli od nas pomocy przy ich witrynie internetowej. Obecnie nie oferujemy takich usług, tylko bazę danych. Początkowo nie zwróciliśmy na to uwagi, ale takie telefony powtarzały się - czytamy na blogu.
      Pracownicy Mocality przeanalizowali logi swojego serwera i odkryli, że z jednego z adresów IP należących do Google’a sprawdzano wpisy dotyczące firm z bazy danych. Mocality przygotowało pułapkę. Gdy ze wspomnianego adresu IP znowu odwiedzono bazę danych, odwiedzającemu podsunięto fałszywy numer telefonu, który w rzeczywistości należał do Mocality. Odpowiednio poinstruowany operator udawał przedsiębiorcę i nagrywał toczoną rozmowę. Pod fałszywy numer zadzwoniła osoba przedstawiająca się jako pracownik Google’a, która stwierdziła, że Google i Mocality współpracują ze sobą i oferowała odpłatne utworzenie witryny w ramach przedsięwzięcia Kenya Business Online. Oczywiście obie firmy w rzeczywistości nie mają podpisanej umowy o współpracy.
      Wkrótce po założeniu pułapki wspomniany wyżej adres IP przestał być wykorzystywany, a bazę odwiedzał IP należący do kwatery głównej Google’a, który wcześniej był używany jako oficjalny IP Google’a w Indiach. Ponownie podsunięto fałszywy numer telefonu i godzinę później odebrano telefon od pracownika Google’a zapewniającego o rzekomej współpracy z Mocality.
      Nie spodziewałem się natrafić na trwające całymi miesiącami, systematyczne działania, mające na celu zniszczenie naszej firmy za pomocą fałszywych informacji, w które zaangażowano call centers na dwóch kontynentach - napisał Magdalinski.
      Google zapowiedział wydanie oświadczenia w tej sprawie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Użytkownicy czytnika Kindle będą mogli wypożyczać książki elektroniczne z 11 000 amerykańskich bibliotek publicznych. To nowy pomysł Amazona na walkę z konkurencją.
      Według najnowszych danych z Stanach Zjednoczonych istnieje ponad 9200 bibliotek publicznych, co wraz z ich filiami daje ponad 16 600 bibliotek.
      Przez lata budowały one swoje katalogi książek elektronicznych. Dotychczas mogli z nich korzystać jedynie użytkownicy czytników Nook oraz eReader. Teraz będą dostępne także dla posiadaczy Kindle'a.
      Oczywiście natychmiast pojawiło się pytanie, czy bezpłatne wypożyczanie książek elektronicznych nie doprowadzi do spadku sprzedaży książek. Niektórzy wydawcy od dawna zabezpieczają się przed taką ewentualnością nie udzielając licencji na wypożyczanie elektronicznych wersji swoich tytułów.
      Innym sposobem zabezpieczenia, wykorzystanym przez wydawców zezwalających na wypożyczanie, jest pomysł, by z książek elektronicznych korzystać podobnie, jak z ich drukowanych wersji. Książka elektroniczna, która zostanie wypożyczona nie będzie dostępna dla innych użytkowników do czasu jej „zwrotu". W katalogu firmy OverDrive, wielkiego dystrybutora książek elektronicznych, który dostarcza je do bibliotek, znajduje się 400 000 tytułów.
      Książka elektroniczna cieszy się coraz większą popularnością. Sama tylko Nowojorska Biblioteka Publiczna wypożyczyła w bieżącym roku już ponad 173 000 e-booków.
      Niestety, z ofert amerykańskich bibliotek nie będą mogli korzystać użytkownicy Kindle'a mieszkający poza USA. Aby wypożyczyć książkę elektroniczną trzeba bowiem osobiście udać się z czytnikiem do biblioteki.
      Łatwiej mają użytkownicy tabletów. Mogą oni, o ile posiadają kartę biblioteczną, zalogować się na witrynę biblioteki i pobrać wybraną książkę. W określonym z góry terminie książka zostanie wykasowana z urządzenia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google rozpoczęło walkę z fragmentacją Androida. Firma opublikowała bibliotekę Fragment dla starszych wersji systemu operacyjnego.
      Fragmentacja to poważny problem dla developerów, którzy chcą, by ich programy bez problemu współpracowały z różnymi urządzeniami. Jeśli developerzy zniechęcą się do platformy, której producent nie potrafi powstrzymać fragmentacji, mogą zacząć pisanie programów na konkurencyjne systemy, co w efekcie może doprowadzić do spadku popularności platformy.
      Dlatego też Google już na tym etapie postanowiło wydać Fragment, dzięki której programiści będą mogli łatwo poradzić sobie z problemem np. obsługi programu przez urządzenia o różnej wielkości i rozdzielczości ekranu. Fragment można wbudować w aplikację, dlatego też jej udostępnienie jest ważne dla starszych wersji Androida, gdyż w edycji najnowszej biblioteka została standardowo umieszczona w systemie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przetrzymywanie książek wypożyczonych z biblioteki zdarza się nie tylko współcześnie i nie tylko przeciętnemu Kowalskiemu. Nowojorska New York Society Library ujawniła właśnie, że niemal równo 220 lat temu, bo 5 października 1789 r., w bibliotece na Manhattanie zjawił się Jerzy Waszyngton. Wypożyczył 2 woluminy, których nigdy nie oddał. Kara za zwłokę wraz z odsetkami i uwzględnioną stopą inflacji wynosi obecnie ok. 300 tys. dolarów.
      Władze biblioteki zapewniają, że nie chodzi o pieniądze, lecz o odzyskanie książek, które, niestety, przepadły jak kamień w wodę. Uwagę pierwszego prezydenta USA przykuła rozprawa pt. "Prawo narodów" (Law of Nations), a także protokoły z posiedzeń brytyjskiej Izby Gmin. W bibliotecznej księdze nie wpisał zresztą imienia i nazwiska, obok tytułów widnieje tylko nazwa sprawowanego urzędu: "prezydent". Wypożyczone pozycje należało oddać po upływie miesiąca, ale jak wiadomo, nigdy do tego nie doszło. Przewinienie Waszyngtona wyszło na jaw, gdy przeprowadzano digitalizację zbiorów z XVIII wieku.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...