Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Placebo, czyli leki obojętne (pozbawione substancji leczniczych i nie wpływające na zdrowie pacjenta) są powszechnie stosowane podczas testowania nowych leków. Podaje się je też pacjentom, których choroby mają podłoże psychiczne, a nie fizyczne. Lecznicze właściwości placebo przypisywano sugestii i wierze w to, że jest to silny, gwarantowany lub nowoczesny lek. Okazuje się, że tak nie jest.

Zbadaniem działania placebo zajęła się grupa naukowców z dwóch ośrodków: Harvard Medical School's Osher Research Center oraz Beth Israel Deaconess Medical Center (BIDMC). Jak tłumaczy Ted Kaptchuk, uczestnik projektu, powodem było przepisywanie przez lekarzy placebo dla wzmocnienia efektu terapeutycznego, co rodziło wątpliwości etyczne (jest to przecież swego rodzaju „oszukiwanie" pacjenta).

Eksperyment przeprowadzono na grupie 80 chorych cierpiących na zespół jelita drażliwego, trudną w leczeniu chorobę o nie do końca poznanych przyczynach. Połowa stanowiła grupę kontrolną i nie dostawała żadnych leków, połowa otrzymywała placebo - ale nowością było to, że jasno ich o tym poinformowano. Pojemniki z tabletkami były podpisane „placebo", każdemu pacjentowi z osobna i dokładnie wyjaśniono, że pigułki składają się z samego cukru i nie mają żadnego działania leczniczego.

Po trzytygodniowej kuracji w grupie kontrolnej 35 procent osób odnotowało poprawę, zaś w grupie łykającej placebo aż 59 procent. Co więcej, z prowadzonej rejestracji eksperymentu wynikło, że w przypadkach, gdzie placebo zadziałało, było ono niemal tak samo skuteczne jak najskuteczniejsze dotąd prawdziwe leki na zespół drażliwego jelita.

Jak podkreśla Anthony Lembo, nie spodziewano się takiego wyniku, który zdaje się przeczyć logice i dotychczasowym teoriom. Zaznacza jednak, że był to eksperyment na niewielką skalę i konieczne jest powtórzenie go na większej próbie chorych. Jeśli jednak się potwierdzi, oznaczać to będzie, że „siłą" placebo nie jest wcale sugestia, lecz coś innego, na przykład rytuał medyczny, a także, że będzie można obojętne (a zatem nieszkodliwe) tabletki wykorzystać do leczenia przynajmniej niektórych chorób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo możliwe, że pacjentom pomógł sam kontakt z lekarzem, otrzymanie wyczerpujących wiadomości itd. W tej sytuacji przydałaby się jasna informacja, czy chorym otrzymującym prawdziwy lek poświęcono równie dużo czasu na wytłumaczenie działania prawdziwej terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że „siłą" placebo nie jest wcale sugestia, lecz coś innego, na przykład RYTUAŁ MEDYCZNY

??? a co to za nowa mikstura  ;)

 

Bardzo możliwe, że pacjentom pomógł sam kontakt z lekarzem, otrzymanie wyczerpujących wiadomości

że dostaną pigułki z samego cukru i nie mających żadnego działania leczniczego  :P  :D  :) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie niektórzy pomyśleli że mogą być grupą kontrolną i otrzymywać lek zamiast placebo co wywołało u nich efekt placebo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O tym, że sam kontakt z lekarzem pomaga pisaliśmy niedawno:

http://kopalniawiedzy.pl/homeopatia-reumatoidalne-zapalenie-stawow-University-of-Southampton-11848.html

No ale tu obie grupy miały podobny kontakt z lekarzem.

 

Mnie ciekawi, czy ten efekt będzie istniał tez dla innych (i jakich) chorób. Być może eksperyment więcej mówi nie o placebo, tylko właśnie o syndromie drażliwego jelita – zdaniem wielu choroba ta ma podłoże psychologiczne.

Samo działanie mimo wiedzy, że to tylko placebo, można wytłumaczyć wpływem na podświadomość, dla której pigułka to pigułka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jurgi - z ostatnim zdaniem byłoby łatwo się zgodzić, gdyby wyniki w obu grupach były takie same. Widzimy tymczasem wyraźną dysproporcję na korzyść placebo.

 

Co do spędzania czasu - jasne, kontakt z lekarzami miały obie grupy. Pytanie brzmi jednak, czy w obu grupach poświęcono pacjentom tyle samo czasu i uwagi. Jeśli tak, to nie mam zastrzeżeń, ale jeśli nie, to można się tutaj doszukiwać przyczyny różnych wyników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
z ostatnim zdaniem byłoby łatwo się zgodzić, gdyby wyniki w obu grupach były takie same

 

Ale dlaczego? Grupa kontrolna nie otrzymywała przecież żadnych pigułek. Czyli to jednak tabletki działały, choć w nieokreślony sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie wcale niekoniecznie ;) Jeżeli pacjentom z grupy kontrolnej poświęcono np. 5 minut, a pacjentom z grupy badanej 15, to popełniono błąd, bo wprowadzono dodatkowy czynnik, który był różny w poszczególnych grupach. W tej sytuacji taki żenująco uparty typ jak ja może stwierdzić, że pacjentom z grupy badanej mogła pomóc dłuższa rozmowa z lekarzem, a nie tabletka z cukru :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy może mi ktoś wyoślić istotę choroby o podłożu psychicznym? czy to znaczy że "obiektywnie" nie jesteśmy chorzy ale czujemy się jakbyśmy byli czy też to nasze przekonanie o byciu chorym powoduje "obiektywne" symptomy choroby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znowu złe wnioski w badaniach, zespół nadwrażliwego jelita ma często podłoże psychiczne, czyli bardziej tłumaczyłbym to w ten sposób że na osoby mające problemy z psychiczne Placebo działa jako lek na psychikę, poprzez to że te osoby które zażywały Placebo uświadomiły sobie że problemem tkwi w psychice. Powiedziałbym że badania miałyby podobny wynik przy większości lekkich chorób natury psychicznej (typu hipochondria) lub o takim podłożu. Często mówi się że samo uświadomienie sobie problemu jest połową sukcesu. Rutuał jedzenia pigułek ma tu raczej minimalny wpływ.

 

Podobnie jak koledzy zauważyli, sposób badania mogą mieć błąd i jak kiedyś już pisano na łamach KW, badania z użyciem placebo powinny być unormowane!

 

Co więcej, z prowadzonej rejestracji eksperymentu wynikło, że w przypadkach, gdzie placebo zadziałało, było ono niemal tak samo skuteczne jak najskuteczniejsze dotąd prawdziwe leki na zespół drażliwego jelita.

Z tego stwierdzenia wynika tylko tyle że terapia Placebo jest czasami równie skuteczna jak farmakologiczna w przypadku jednej choroby, do tego często natury psychicznej nie do końca poznanej i której nie potrafimy leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mikroos drąży kwestię czasu poświęconego pacjentom,jako istotnego czynnika w tej terapii.

W TYM eksperymencie jednak  najistotniejsze i zadziwiające jest: pomimo,że byli UŚWIADAMIANI o robieniu ich w mambuko i tak się wyleczyli.Rozum otrzymał przecież informację o bezcelowości terapii,a ciało zadziałało irracjonalnie i "się wyleczyło  ;).

To doświadczenie jeszcze bardziej zamąciło na drodze w wyjaśnieniu mechanizmu placebo: wystarczy że AUTORYTET będzie mówił ble,ble,ble, a pozytywny skutek i tak będzie. Więcej,wystarczy kontakt z autorytetem (druga grupa badanych) i pozytywne efekty też wystąpią.

Placebo jest cały czas irytującym wrzodem na tyłku współczesnej nauki  :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaznacza jednak, że był to eksperyment na niewielką skalę i konieczne jest powtórzenie go na większej próbie chorych. Jeśli jednak się potwierdzi, oznaczać to będzie, że „siłą" placebo nie jest wcale sugestia[...]

 

Z analizami poczekałbym na potwierdzenie wyników przez kolejne grupy badawcze, ale jeśli się to potwierdzi, to sformułowanie "skuteczny jak placebo" nabierze nowego znaczenia ;)

 

Osobiście sądzę, że badani wierzyli że dostają prawdziwy lek a badacze jedynie ściemniali aby uniknąć efektu sugestii.

Wiecie, takie "ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem :D Istotne jest też jak oceniano zdrowie - jeśli mierzono jakiś istotny parametr to ok - ale jeśli to było na zasadzie no i jak sie dzisiaj czujemy?, to raczej cienko jeśli część z badanych uznała, że uprzejmie z ich strony byłoby gdyby im się poprawiło :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na tej samej zasadzie działa cudowne uzdrowienie za sprawą Boga w części przypadków, aczkolwiek jest to kwestia dyskusyjna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem ciekaw co by było gdyby podali im plecebo i powiedzieli ze to nowy super lek i żeby przyszli po miesiącu na kontrole. Potem tym którzy się nie wyleczyli powiedziano by że są zdrowi i że muszą brać jeszcze ten lek przez miesiąc i żeby przyszli po tym czasie na kontrole. Ciekawe ile osób by wyzdrowiało gdyby im wmówiono że są zdrowi. Nie mówię tutaj tylko o tej chorobie ale również o innych. Wiem że jest to dosyć ryzykowne powiedzieć np. komuś choremu na raka że jest zdrowy ale może warto spróbować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy może mi ktoś wyoślić istotę choroby o podłożu psychicznym? czy to znaczy że "obiektywnie" nie jesteśmy chorzy ale czujemy się jakbyśmy byli czy też to nasze przekonanie o byciu chorym powoduje "obiektywne" symptomy choroby?

 

Podłoże psychiczne nie oznacza, że dolegliwości nie są prawdziwe. Mózg w końcu reguluje nasz organizm (na poziomie nieświadomym), więc może wywołać rzeczywistą chorobę, albo podatność na takową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W aptekach, także polskich, można kupić różne preparaty bez recepty z wyciągiem z owoców boczni piłkowanej (Serenoa repens). Są one polecane przy zaburzeniach oddawania moczu związanych z łagodnym przerostem prostaty. Okazuje się jednak, że nie są skuteczniejsze od placebo.
      W ramach największych i najdłuższych badań dotyczących ekstraktu z owoców boczni piłkowanej, zwanej też palmą sabalową, naukowcy z 11 ośrodków na terenie Ameryki Północnej testowali stężenia stanowiące nawet 3-krotność standardowych dawek zalecanych przez producentów. Odkryli, że u mężczyzn z przerostem gruczołu krokowego suplement nie ogranicza objawów ze strony dolnego układu moczowego (zalegania moczu z objawami zapalenia pęcherza).
      Co zaskakujące, w porównaniu do placebo, w czasie zwiększania dawki suplementu nie było żadnego mierzalnego efektu – ani w postaci korzyści, ani toksyczności. Takie preparaty nie robią więc nic poza efektem placebo – utrzymuje dr Claus Roehrborn, szef urologii na University of Texas Southwestern.
      Studium przeprowadzono między czerwcem 2008 a październikiem 2010 roku. Wzięło w nim udział 379 mężczyzn w wieku 45 lat i starszych. Losowano ich do jednej z dwóch grup – eksperymentalnej bądź placebo. Naukowcy ustalili, że zwiększanie na przestrzeni 72 tygodni dziennej dawki ekstraktu z boczni piłkowanej nie zmniejszyło nasilenia objawów ze strony układu moczowego. Specjaliści analizowali też wpływ suplementu na jakość życia; oceniali częstość oddawania moczu w nocy, funkcjonowanie w sferze seksualnej, zaburzenia snu oraz problemy związane z nietrzymaniem moczu. Niestety, nie zaobserwowano żadnych różnic między grupami.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Akupunktura jest często stosowana w celu uśmierzania bólu, jednak brytyjscy i koreańscy uczeni twierdzą, że brak dowodów na jej skuteczność, a coraz częściej pojawiają się doniesienia o efektach ubocznych.
      Naukowcy z Univeristy of Exter & Plymouth oraz z Koreańskiego Instytutu Medycyny Orientalnej przejrzeli naukowe artykuły dotyczące używania akupunktury jako metody przeciwbólowej. Akupunktura jest związana z poważnymi skutkami ubocznymi. Można argumentować, że biorąc pod uwagę jej popularność, skutki uboczne stanowią niewielki odsetek. My uważamy, że nawet pojedyncze wystąpienie efektów ubocznych, których można uniknąć, to zbyt wiele. Sytuację można poprawić poprzez odpowiedni trening osób stosujących akupunkturę - mówi główny autor badań, profesor Edzard Ernst.
      Koreańsko-brytyjski zespół przeprowadził szczegółowe badania literatury naukowej. Spośród 266 artykułów, 56 zakwalifikowane jako treści o odpowiedniej jakości naukowej.
      Uczeni zauważyli, że najnowsze testy akupunktury wykonane według najwyższych standardów naukowych wykazały, iż różne typy akupunktury, w tym "udawana akupunktura", podczas której igły nie są wbijane w skórę pacjenta, są jednakowo skuteczne w leczeniu chronicznego bólu krzyża. Autorzy takich badań twierdzą, że przyczyną są nastawienie pacjenta, terapeuty oraz dobra komunikacja pomiędzy nimi.
      Efekty uboczne pojawiające się po akupunkturze podzielono na trzy kategorie: infekcje (38 przypadków), urazy (42 przypadki) oraz inne (13 przypadków). Większość z nich nie jest jednak spowodowanych samą akupunkturą a brakiem umiejętności Najczęstszymi powikłaniami są spowodowanie odmy opłucnowej oraz infekcje bakterie i wirusowe. Zanotowano też pięć przypadków śmiertelnych.
      Biorąc pod uwagę opublikowane i krytycznie zrecenzowane artykuły naukowe, można stwierdzić, że akupunktura jest nie bardziej efektywna niż placebo - podsumowała doktor Harriet Hall.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Negatywne nastawienie do leczenia może znieść efekty działania silnego leku przeciwbólowego – ujawniło badanie obrazowe mózgu przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego (Science Translational Medicine).
      Z kolei pozytywne oczekiwania odnośnie do leczenia 2-krotnie zwiększały fizjologiczny/biochemiczny wpływ zażywanego przez zdrowych ochotników leku opioidowego. Wyniki badania efektów placebo i nocebo sugerują, że lekarze powinni każdorazowo uwzględniać przekonania pacjenta związane ze skutecznością terapii. To powinno pomóc w określeniu, jaki lek będzie dla niego najlepszy.
      Profesor Irene Tracey podaje przykład osób z chronicznym bólem, które często zetknęły się z wieloma lekarzami i wypróbowały wiele nieskutecznych leków. Przychodzą one do klinicysty z całym bagażem negatywnych doświadczeń, nie spodziewając się przepisania niczego, co mogłoby pomóc. Zanim jakikolwiek lek zadziała, specjalista musi sobie zatem poradzić z nastawieniem pacjenta.
      Wcześniejsze badania dotyczące podstaw efektu placebo prowadzono z tabletkami z cukru lub zastrzykami z soli fizjologicznej. Obecnie Brytyjczycy i Niemcy z University Medical Center Hamburg-Eppendorf oraz Politechniki w Monachium postanowili sprawdzić, jak manipulowanie oczekiwaniami ochotników wpłynie na reakcję na prawdziwą substancję czynną. W eksperymencie wzięło udział 22 dorosłych ludzi. Podawano im opioidowy lek przeciwbólowy.
      Badanych umieszczano w skanerze do rezonansu magnetycznego. Ich nogę poddawano działaniu ciepła o takim natężeniu, że zaczynało to powodować ból. Zamierzenie było takie, by w skali od 1 do 100 każdy ocenił ból na mniej więcej 70. Po wstępnej kalibracji podłączano kroplówkę i rozpoczynało się aplikowanie leku, aby sprawdzić, jakie efekty wystąpią bez żadnych oczekiwań czy wiedzy. Okazało się, że początkowa średnia ocena bólu w wysokości 66 punktów spadła do 55. Następnie ochotnikom powiedziano, że zacznie się podawanie leku, mimo że w rzeczywistości nie nastąpiła jakakolwiek zmiana i opioid wsączał się do ich żyły dokładnie w tej samej dawce. Tym razem średnia ocena bólu spadła do 39. Ostatecznie ludzi poinformowano, że zakończono podawanie leku i możliwe jest nasilenie bólu (zmiana, oczywiście, w ogóle nie następowała). W wyniku tego zabiegu intensywność bólu wzrosła do 64, czyli do poziomu odnotowanego na samym początku studium.
      Zespół posłużył się rezonansem, żeby potwierdzić ulgę w bólu, o której wspominali ochotnicy. Okazało się, że mózgowe sieci bólowe reagowały w różnym stopniu, dostosowując się do oczekiwań towarzyszącym poszczególnym etapom eksperymentu i współgrając z odczuwanym natężeniem bólu.
      Profesor Tracey mówi, że opisane rezultaty wystąpiły w małej grupie zdrowych dorosłych, a samymi przekonaniami manipulowano jedynie na krótką metę. Należy się jednak spodziewać, że identyczne zjawisko wystąpi także podczas testów klinicznych, gdzie grupie kontrolnej często podaje się placebo.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po wielu badaniach i analizach naukowcy prestiżowego, amerykańskiego Instytutu Medycyny aż o jedną trzecią podnieśli zalecaną dawkę spożywanej witaminy D. Jednak ostrzegli zarazem, że jej spożycie ponad polecany poziom może być niebezpieczne.
      Dotychczasowe zalecane dzienne spożycie wynosiło 400 i.u. (international units, jednostek międzynarodowych). Institute of Medicine, organ rządowej, amerykańskiej National Academy of Sciences (Narodowej Akademii Nauk) zwiększył zalecenie do 600 jednostek dla osób w wieku do 70 lat i aż do 800 jednostek dla osób starszych.
      Ten, krok, mimo że wydaje się dość śmiały, według niektórych naukowców jest zbyt ostrożny, choć wiodący w dobrą stronę. Należy do nich na przykład doktor Cedric Garland z University of California w San Diego, który uważa, że większe spożycie tej witaminy zredukowałoby poziom zachorowań na raka okrężnicy. Dr Garland, a także niektórzy inni naukowcy, uważają, że wskazany poziom spożycia powinien wynosić w granicach dwóch tysięcy jednostek.
      Takim oczekiwaniom przeciwstawia się doktor Joann Manson z Harvard Medical School, który jest współautorem raportu na temat zwiększenia zalecanej dawki witaminy D. Więcej nie znaczy lepiej - uważa. Dowodzi, że szeroko zakrojone badania nie dowiodły, że podawanie większych dawek witaminy D zmniejsza ryzyko zachorowań na raka, co więcej, może sprzyjać rakowi trzustki. Według niego, dawka około 4000 jednostek stanowi granicę bezpieczeństwa dla większości ludzi, jej zwiększanie to już zdecydowane balansowanie na granicy ryzyka.
      Zwolennicy umiaru przypominają też, że wielokrotnie suplementy diety, jak witaminy C, E, czy beta-karoten, mające zapobiegać chorobom, zawodziły w tej roli, a w zbyt dużych dawkach okazywały się wręcz szkodliwe.
      Inną kwestią jest, że witamina D wytwarzana jest głównie przez skórę w kontakcie ze słońcem, a pomiar jej poziomu we krwi budzi wątpliwości i kontrowersje. Jest to przyczyną, dla której badania dowodzące zbyt małej podaży tej witaminy stoją w opozycji z innymi, wskazującymi, że jej poziom we krwi badanych osób jest z reguły prawidłowy.
      Nie jest także wcale łatwo dostarczyć w pożywieniu zalecane przez raport 600 u.i. - szklanka mleka sztucznie wzbogacanego witaminą D zawiera jej około 100 jednostek. Najlepszym źródłem witaminy w pożywieniu są tłuste ryby morskie, ale najlepszym jest jednak kontakt ze słońcem. Przeciętnemu człowiekowi wystarcza kilkanaście minut na słońcu w trakcie dnia, by nie obawiać się nadmiaru. Co ważne, w ten sposób nie można jej przedawkować! Pamiętając, że w zimie i krajach o chłodniejszym klimacie potrzeba nieco więcej, możemy bez obaw zrezygnować ze sztucznego dokarmiania się witaminą w tabletkach.
      Witamina D jest niezbędna głównie dla zdrowia naszych kości i zębów, ale także mięśni, mózgu i układu nerwowego oraz odporności. Pamiętajmy więc o niej zimą.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Standardem w ocenie skuteczności i bezpieczeństwa nowych leków są badania z placebo, jednak jak podkreślają naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, nie ma standardów dotyczących samego placebo i tak naprawdę nikt nie wie, jaki dokładnie ma ono skład.
      Specjaliści odwołują się do badań metodą podwójnie ślepej próby z placebo w grupie kontrolnej, ponieważ sądzą, że aby mieć pewność, że to lek działa i jest skuteczny, trzeba dokonywać porównań między grupami ludzi, w przypadku których jedyną różnicą jest to, czy zażywają, czy nie zażywają leku. Badania są podwójnie ślepe, gdyż nikt nie wie, co mu się podaje: medykament czy placebo. W ten sposób eliminuje się zaburzający wpływ różnych czynników, w tym oczekiwań. Do poszczególnych grup trafia się w wyniku losowania. Wg prof. Beatrice Golomb opisywany standard jest podstawowym problemem, jako że nauka nie zna tak naprawdę substancji, które byłyby fizjologicznie obojętne. Na domiar złego nie istnieją regulacje dotyczące składu placebo i często jest on determinowany przez wytwórców testowanych leków, którzy są żywo zainteresowani wynikami. Składu placebo się nie ujawnia i osoby zapoznające się potem ze studium mogą się tylko zastanawiać, czy składowe placebo nie wpłynęły przypadkiem na rezultaty.
      Golomb już od dawna zajmuje się zagadnieniami dotyczącymi placebo. Piętnaście lat temu wysyłała do Nature listy w tej sprawie. Pozytywny lub negatywny wpływ placebo może prowadzić do błędnego postrzegania negatywnego lub pozytywnego oddziaływania samego leku. Wpływ w tym samym kierunku co lek zagraża niedocenieniem i odrzuceniem badanej substancji. Obawy te nie są jedynie teoretyczne.
      Skoro od momentu wysyłania listów do Nature minęło 15 lat, Amerykanie postanowili sprawdzić, czy i co zmieniło się w tym czasie w kwestii placebo. Zespół Golomb analizował, jak często w artykułach nt. randomizowanych badań, które opublikowano w ciągu 2 lat w czterech najważniejszych pismach traktujących o medycynie ogólnej, ujawniano skład placebo. Okazało się, że skład pigułek placebo ujawniano w mniej niż 10% przypadków. Dużo częściej w ramach grupy kontrolnej nie podawano tabletek, lecz przeprowadzano inne zabiegi, np. iniekcje, akupunkturę bądź operacje, w przypadku których ludzie z większym prawdopodobieństwem chcą wiedzieć, czym jest placebo.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...