Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Motywy osób udostępniających pliki

Rekomendowane odpowiedzi

Joe Cox z University of Portsmouth wyróżnił charakterystyki, motywację i typy zachowań wśród osób nielegalnie wymieniających pliki w internecie. Na potrzeby swojej pracy Cox wykorzystał wyniki fińskich badań, w których zebrano dane na temat statusu społeczno-ekonomicznego, zachowania oraz postawy wobec legalne i nielegalnej wymiany plików. Dane dotyczyły 6103 osób.

Okazało się, że aż 95% osób wymieniających pliki to przedstawiciele płci brzydkiej, a średnia wieku wynosi 28 lat.

Cox doszedł do wniosku, że niektórzy z nich uważają się za filantropów - Robin Hoodów cyfrowego świata. Sądzą, że ich działania nie powinny być nielegalne, gdyż precyzyjne określenie, jaką powinni ponieść karę, jest niezwykle trudne. Uczony skupił się na różnicach pomiędzy osobami pobierającymi pliki (leecher), a je udostępniającymi (seeder). To fascynujący przedmiot badań, gdyż pozornie wydaje się, że udostępniający pliki nie odnoszą z tego korzyści i z pewnością nie są to korzyści materialne. Jednak moje badania pokazały, że są oni motywowani tym, iż czują się altruistami, poczuwają się do wspólnoty z innymi i szukają uznania w oczach społeczności. Myślę, że są to korzyści których szukają i należy do nich też poczucie 'bycia ponad systemem'. Osoby udostępniające uważają, że ryzyko poniesienia kary jest minimalne ze względu na minimalne ryzyko wpadki. Stwierdzają, że ewentualne koszty jakie poniosą będą niewielkie w porównaniu z uznaniem, jakie zyskają w środowisku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nierzadko tez ludzie udostepniaja sobie malo polularna lub ciezko dostepna muzyke w celu... jej promocji! bo wiedza, ze kto sie nia zainteresuje, to i tak jak bedzie mial taka mozliwosc ja prawdopodobnie kupi, w ramach uznania i wynagrodzenia za cos, co naprawde lubia. jednak tego typu mozliwosci czasem sa bardzo rzadkie i spoleczenstwo ogolnie na tym wiele pod wzgledem kulturowym tracilo, gdyby takie teoretycznie nielegalne zachowanie nie istnialo, nei wspominajac o tym, ze wiele zespolow by sie nigdy nie wypromowalo poza granie na malych imprezach w lokalnych klubach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu ukułem sobie pogląd, że złodzieje cudzej własności (czytaj: ściągający nielegalnie pliki) są życiowymi nieudacznikami, których nie stać na zakup muzyki czy programu. Ich wątły i rachityczny kręgosłup moralny łatwo nagina się do usprawiedliwienia występku.

Pewnie wg wielu nie mam racji ale gdy np. potrzebuję samochód to go kupuję a nie kradnę. Gdy wchodzę do sklepu to płacę za wszystko przy kasie. A gdy na coś mnie nie stać to po prostu tego nie mam. I nie stanowi to dla mnie problemu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tylko wątpliwości do Twojego pierwszego zdania.

Nielegalnie ściąga głównie młodzież, a w ich przypadku trudno jeszcze stwierdzać o odniesieniu życiowego sukcesu ( w domyśle materialnego  ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poniekąd racja. Pierwsze zdanie zdanie może nie odnosić się do niepracującej młodzieży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieudacznik nie ściągnie sobie za freeko czegoś nie płacąc za to;)

 

Spryciaż zrobi to tak, że będzie miał wszystko na "lewo".

 

 

Czy w społeczeństwie jest tak, że każdy działa tak jak należy?

Przecież łatwiej jest ściągnąć jakąś płytę, film niż kupować, a potem sprawdzać, czy nam sie spodoba czy nie.

 

Jeśli jest jakieś inne wyjście niż legalny zakup, to ludzie korzystają. Szczególnie, że nie grozi im za to praktycznie żadna kara.

 

Z samochodem jest całkiem inaczej. W internecie kradnie sie własność intelektualną. Jest to coś co można zamienić na ciąg zerojedynek. Samochodu nie da się zamienić (chyba że masz kosmiczną drukarkę 3d;) )

 

Tak długo jak będzie istniał swobodny dostęp do własności intelektualnej, tak długo będzie istniało nielegalne udostępnianie części tej własności.

 

Po obu stronach jest Człowiek. Nie da sie tego zniszczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy Szanowni Dyskutanci nie zagalopowali się w tej nielegalności. Jak sprawdzałem jeszcze niedawno w świetle prawa (polskiego) ściąganie jest (było?) legalne. Zdaje się, że tylko programy komputerowe chronione są w obie strony. Osobiście piractwo traktuję jako naturalną odpowiedź przeciętnego obywatela na pazerność firm wydawniczych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to jestem chyba skazany na wieczne potępienie, nie dość, że stworzyłem torrenta i udostępniłem go do pobrania, to jeszcze jeden z internautów przesłał mi z wdzięczności $1000 na paypalu, a okazjonalne maile z podziękowaniami otrzymuję do dziś.

 

Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć jedynie, że płyta była out of print. Moją motywacją było więc odpowiedzenie na potrzeby rynku hihi, korzyści finansowej bynajmniej się nie spodziewałem. A na poważnie, podzielenie się wg. mnie bardzo wartościowym materiałem, którego nie sposób było nabyć nigdzie na świecie żadną drogą i którego sam szukałem przez długie lata wydawało się czymś zupełnie naturalnym, nawet z antropologicznego punktu widzenia. Tego typu przypadków autorzy badania chyba nie uwzględnili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w świetle prawa (polskiego) ściąganie jest (było?) legalne.

Własnie! Nie figuruje na rozdętej liście paragrafów = nie ma sprawy.

A teoretycznie  ;) miało wystarczyć jedno:

VII.Nie kradnij

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Pierwszy lepszy przykład:

Art. 117.

1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom w celu rozpowszechnienia

utrwala lub zwielokrotnia cudzy utwór w wersji oryginalnej lub w postaci opracowania,

artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie,

podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności

do lat 2.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Pierwszy lepszy przykład:

Art. 117.

1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom w celu rozpowszechnienia

utrwala lub zwielokrotnia cudzy utwór w wersji oryginalnej lub w postaci opracowania,

artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie,

podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności

do lat 2.

 

Przykład czego? Ściąganie nie jest utrwalaniem ani zwielokrotnianiem materiału, udostępnianie do ściągania jest. Oczywiście według reguł zdroworozsądkowych, argumentacja prawnicza się nimi nie kieruje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ściąganie nie jest utrwalaniem ani zwielokrotnianiem materiału,

zdroworozsądkowo,przyjmując Twoja argumentację,za definicję ściąganie trzeba byłoby przyjąć sam proces przesyłania bitów.No bo jak tylko ściągnąć,a nie utrwalić nie zwielokrotniając?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, mowa jest o zwielokrotnianiu W CELU ROZPOWSZECHNIANIA, nie o samym zwielokrotnianiu. Właśnie dlatego ściąganie materiału nie podlega pod ten paragraf, przynajmniej takie czytam opinie i sam też tak go interpretuję.

 

Dlatego też ściga się osoby, które po ściągnięciu materiału trzymają go w udostępnionym folderze danej aplikacji torrent/emule/etc. Dopiero wtedy taka osoba łamie ten paragraf.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego też ściga się osoby, które po ściągnięciu materiału trzymają go w udostępnionym folderze danej aplikacji torrent/emule/etc. Dopiero wtedy taka osoba łamie ten paragraf.

 

Co w oczywisty sposób stoi w sprzeczności z moralną wytyczną "nie kradnij". Zabawne, że osoba która kupuje płytę by ją rozpowszechnić, w moim odczuciu jest altruistą, a ja który ją ściągam jestem de facto złodziejem. W świetle polskiego prawa jest odwrotnie. Czyż to nie jest zabawne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście.Również wg "reguł zachowania zdrowego rozsądku"  :P, lepiej takie niedorzeczności życia traktować z ironią, niż się nimi frustrować.

Ale i tak żądzą paragrafy oraz ich interpretatorzy  :;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Motywacja do aktywnej zmiany złych nawyków może prowadzić do impulsywnych zachowań (Motivation and Emotion).
      Prof. Dolores Albarracín z University of Illinois zauważyła, że osoby poddane primingowi słowami sugerującymi działanie wykazywały silniejszą tendencję do podejmowania impulsywnych decyzji, które przeszkadzały w osiągnięciu długoterminowych celów. Jeśli u kogoś podczas primingu zwiększano dostępność kategorii związanych z odpoczynkiem, nieaktywnością, łatwiej mu było unikać impulsywnych decyzji.
      Wg popularnych poglądów na samokontrolę, chcąc skutecznie sterować swoim zachowaniem, powinniśmy wytężać siłę woli, zwalczać pokusy, przezwyciężać pragnienia i kontrolować impulsy. Jak na ironię, w takich sytuacjach ludzie muszą często walczyć, by niczego nie zrobić, np. nie zjeść kawałka ciasta - podkreśla Justin Hepler. Ale czy lepiej odczekać, ile trzeba, czy też odważnie wziąć się ze sobą za bary?
      Hepler, Albarracín i zespół z Uniwersytetu Stanowego Idaho oraz Uniwersytetu Południowego Mississippi zapytali o to samo, dlatego postanowili sprawdzić, czy skuteczna samokontrola polega na aktywnym, wymagającym wysiłku osiąganiu celów, czy raczej odraczaniu zachowania do momentu, aż zakończy się przetwarzanie wystarczającej ilości informacji.
      Amerykanie przeprowadzili 2 eksperymenty. W pierwszym stosowano priming słowami kojarzonymi z działaniem (start, aktywny itp.) lub bezczynnością (stop, pauza itp.), a następnie testowano samokontrolę, mierząc wolę zrzeczenia się natychmiastowej nagrody pieniężnej na rzecz późniejszej większej. W drugim eksperymencie zastosowano podobny priming i oceniono kontrolę impulsów podczas prostej gry komputerowej.
      Ochotnicy zmotywowani do działania częściej woleli nagrodę natychmiastową od odroczonej i trudniej im było kontrolować impulsy.
      Słowa kojarzone z nieaktywnością [...] wpływają na badanych rozluźniająco. Sugeruje to, że stan relaksacji jest lepszy dla odpierania pokus - podsumowuje Albarracín.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...