Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Od czasu odkrycia - a to już sześćdziesiąt lat - feromony, czyli związki zapachowe mające wpływać na seksualne postrzeganie i przysparzać atrakcyjności, są nieustannie obecne zarówno w nauce, jak i kulturze masowej. Ale w przypadku ludzi, a szerzej ssaków nie możemy mówić o istnieniu feromonów - uważa Richard Doty, naukowiec z Pennsylvania State University.

Badacz ten zaczął podejrzewać, że osławione feromony to wiele hałasu o nic już w 1976 roku, kiedy kierował Smell and Taste Center (Centrum Węchu i Smaku) na uniwersyteckiej klinice Penn's School of Medicine. Owady bez wątpienia posługują się substancjami zapachowymi - feromonami - do odnajdywania i doboru partnerów, ale czy pojedyncza chemiczna substancja może do takiego stopnia kierować bardziej skomplikowanymi zwierzętami, jak ssaki, nie mówiąc już o ludziach, których seksualność jest raczej skomplikowana?

Przez wiele lat Richard Doty przeprowadzał badania i zbierał dowody, żeby ostatecznie powiedzieć: nie. Uczynił to w książce „The Great Pheromone Myth" (Wielki mit feromonów), jaką wydał w tym roku. Rozprawia się w niej z mitami narosłymi wokół feromonów, dowodząc, że w przypadku człowieka nie można w ogóle mówić o czymś takim. Nie zaprzecza on istnieniu zapachowych substancji chemicznych, które mogą nieść informację o seksualności, ale nazywanie ich feromonami jest - według Doty'ego - wielkim uproszczeniem, zaś zachwalanie jako cudownego środka na podniesienie atrakcyjności gigantycznym nadużyciem.

To nie „feromon" decyduje o czymkolwiek, uważa Doty, to mózg ssaka interpretuje i ocenia przydatność i wartość informacji, również zapachowych, ale stanowią one kroplę w morzu danych. A mózgi ssaków (a już zwłaszcza ludzi) posiadają olbrzymią umiejętność nauki i dostosowania się.

Krytycy książki „The Great Pheromone Myth" uważają, że to jedynie bezwartościowy spór na polu semantycznym, czyli o definicję słowa „feromon". Richard Doty uważa to zaś za spór o rzecz podstawową - samą koncepcję feromonu, która w przypadku ludzi z pewnością nie ma zastosowania.

„Feromony" jako zjawisko kulturowo-naukowe istnieją, ponieważ ludzie chcą, żeby one istniały - uważa autor książki. Ludzie poszukują łatwych i prostych recept, a feromony taką receptą właśnie są, ku radości przemysłu perfumeryjnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie podoba mi sie uczycie zbyt kolokwialnych zwrotow w tekscie popularnonaukowym (chodzi mi o slowa typu: "sciema", "halo" itd). ale to moje subiektywne odczucie - razi mnie, gdy czytam cos, od czego oczekuje jednak pewnego poziomu; nie kazdy musi sie z tym zgodzic.

 

co do samych feromonow: na pewno cos w tym jest, ale na pewno tez nie na tak wielka skale, jak u prostszych od nas zwietrzat, bo inaczej dwie osoby uzywajace takiego samego perfumu bylyby tak samo atrakcyjne, a tak nie jest - w gre wchodza wlasnie tez rozne inne czynniki.

z drugiej strony zas powiedzenie, ze feromony w ogole nie maja znaczenia tez nie jest prawdziwe (zwlaszcza, gdy mowimy o wszysktich ssakach - moje pierwsze skojazenie: psy obwachujace sie wzajemnie pod ogonem) - bo w zapachu zapisana jest np nasza informacja genetyczna, ktora podswiadomie jako jeden w ziewlu elementow analizujemy podczas oceny atrakcyjnosci drugiej osoby, oraz inormacja o jej stanie zdrowia, plodnosci itp - czasem zapach potrafi byc czynnikiem decydujacym w ocenie partnera, oraz oczywistym jest, ze ludzie wola przebywac z ludzmi, ktorzy przyjemnie pachna i sami wola takowoz pachniec.

ale wciaz jest to tylko jeden z bardzo wielu czynnikow... czyli pewnie prawda jest gdzies po srodku - w sensie, feromony u ludzi isntnieja, ale nie sa az tak wazne, jak np u owadow. czyli nihil novi, bo stwierdzono to juz dawno temu :) albo rzeczywiscie wychodzi na to, ze ten spor to to kwestia semantyki - czyli czy feromonami sa tylko zwiazki zapachowe dzialajace na organizmy tak mocno i predefiniowanie, bez wzgledu na odbiorce, jak na owady, czy po prostu w ogole zwiazki zapachowe jakkolwiek oddzialowujace na ocene atrakcyjnosci, kiedy interpretacja moze byc rozna w zaleznosci od odbiorcy? bo wydaje mi sie, ze to drugie - mozgi ssakow sa bardziej zlozone, niz owadow, i dlatego nie sa tak jednoznacznie zaprogramowane na reagowanie na poszczegolne feromony, co nie zmienia faktu, ze te istnieja, bo typ zwiazku sam w sobie sie nie zmienia tak bardo w przypadku ssakow i owadow - jedynie aparat analizujacy je jest mniej, lub bardziej rozbudowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po uzyciu "feromonów" widać działanie gołym okiem zwłaszcza na stosującym - coś jednak w tych substancjach jest i działają natychmiast.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obserwując znajome koty, widzę gołym okiem jak kocury adorują JEDYNIE ostatnią niewysterylizowaną kotkę,chociaż te wysterylizowane ładniejsze.Są dla nich seksualnym powietrzem.

Mają rentgen w oczach?

@sylkis

jakie czasy,taki język.Sam negujący feromony "odkrywca" użył "ściema".

Słownictwo charakterystyczne dla konkretnych środowisk płynnie się przenika.

Takie czasy,taki język (żywy  :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[...]

jakie czasy,taki język.Sam negujący feromony "odkrywca" użył "ściema".

[...]

 

Można to podkreślić w treści artykułu przez dodanie "sic!", żeby podkreślić, że jest to dosłowne cytowanie autora badań :).

 

Jeżeli chodzi o koty, to rzeczywiście bardzo dobry kontrprzykład dla wniosków autora badania :D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po uzyciu "feromonów" widać działanie gołym okiem zwłaszcza na stosującym - coś jednak w tych substancjach jest i działają natychmiast.

 

Sugerujesz ze do żelu do włosów tez dodają?

 

A kto powiedział ze w przypadku kotów o feromony chodzi. Przecież równie dobrze może to być "mruganie okiem". Chodzi o to ze koty mogą mieć zmysł który za w Andrzejem Mleczko nazwę "Obywatelu nie przypieprz bez sensu". Przecież kotom chodzi o przetrwanie gatunku i nic więcej. My może też mamy taki zmysł ale nam w niczym nie przeszkadza :). Ale wcale nośnikiem informacji nie muszą być feromony.

 

Rysunek poglądowy

http://niniwa2.cba.pl/mleczko_obywatelu.GIF

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Był kiedyś fajny program na Discovery, kiedy zrobili imprezę na której ludzie mieli się obwąchiwać ;-). Opowiadali tam nie o feromonach jako takich, bo to ściema totalna wylansowana żeby zarobić na sprzedaży. Było za to o tym że nasz zapach ciała jest zakodowany w kodzie DNA. Im bardziej różnią się pod względem określonych genów osoby różnej płci tym bardziej postrzegają swój zapach jako miły. Jeśli jesteśmy podobni genetycznie - osoba ta może nawet w naszym odczuciu "śmierdzieć" ;-) . I na pewno pod tym względem można powiedzieć że zapach może mieć na spory wpływ na dobór partnera, przecież nie będziemy z partnerem który źle pachnie w naszym mniemaniu ;-) . Nie wiem tylko czy te "zakodowane zapachy" wpisują się w definicję feromonów, bo jeśli tak, mogę uwierzyć w ich działanie, ale raczej nie w to że można stworzyć jakiś działający specyfik przyciągający wszystkie "foczki" ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Było za to o tym że nasz zapach ciała jest zakodowany w kodzie DNA. Im bardziej różnią się pod względem określonych genów osoby różnej płci tym bardziej postrzegają swój zapach jako miły. Jeśli jesteśmy podobni genetycznie - osoba ta może nawet w naszym odczuciu "śmierdzieć" ;-) . I na pewno pod tym względem można powiedzieć że zapach może mieć na spory wpływ na dobór partnera, przecież nie będziemy z partnerem który źle pachnie w naszym mniemaniu ;-) . Nie wiem tylko czy te "zakodowane zapachy" wpisują się w definicję feromonów, bo jeśli tak, mogę uwierzyć w ich działanie, ale raczej nie w to że można stworzyć jakiś działający specyfik przyciągający wszystkie "foczki" ;-)

o to mi dokladnie chodzilo - wg mnie ta informacja genetyczna odzwierciedlona w zapachu wpisuje sie w termin feromony, bo to zwiazki chemiczne wplywajace na nas (choc nie ma zapachow uniwersalnych dla ludzi jak dla owadow - bo kazdy mozg analizuje je indywidualnie), ale moge nie miec racji.

 

co do tego, ze to autor badania uzyl takich slow... nie zalapalem tego, myslalem, ze to autor artykulu tak okreslil, sory :) totalne rozgrzeszenie i tym bardziej nagana dla autora badan! strasznie psuje swoj wizerunek i umniejsza autorytet w takiej sytuacji jak dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://pl.wikipedia.org/wiki/Feromony

Czy człowiek jest czuły na pewne zapachy? Tak. Czy na pewne reaguje seksualnie? Tak.

Jednak terminem feromony określamy substancje działające bardzo silnie a nie jak ktoś użyje dezodorantu i kobieta mówi że pachnie pięknie, jak fiołki.

Żeby mówić o feromonach (ludzkich) należałoby dysponować substancją robiącą mokro większości kobiet w promieniu <5 metrów. Nie ma takiej substancji.

Z pewnością jest za to wiele substancji podobających się danej płci. Ale od podobać się do "chcę mieć z tobą dziecko" daleka droga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gnany ciekawością i po części nie wierząc w skuteczność feromonów postanowiłem wypróbować tę substancje na własnej skórze - dosłownie. Zakupiłem stosowną fiolkę najbardziej polecanych i najlepiej działających feromonów na rynku - raz kozie śmierć! Sama substancja miała bardzo intensywny zapach, ale raczej nie przyjemny dla nosa - mocno piżmowy, koński zapach. I tu dochodzimy do sedna - feromony działają.....ale inaczej :) Po zaaplikowaniu minimalnej dawki przez jakiś czas (2-3 godziny) czułem się mocno pobudzony - mniej więcej jak po wypiciu 2-3 kaw. Było to ogólne pobudzenie dalekie w jakiejkolwiek formie od seksualnego. Z drugiej strony myślę, że może ono nieśmiałym samcom dodać pewności siebie i przełożyć się na sukces w podrywie :D Ciekawostką jest fakt, że zapach ten był różnie odbierany przez różne osoby. Niektórzy oceniali go jako nieprzyjemny, ostry, piżmowy - taki był dla mnie, inni jako przyjemny ale trudny do zdefiniowania, jeszcze inni wcale go nie czuli - czysta woda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby mówić o feromonach (ludzkich) należałoby dysponować substancją robiącą mokro większości kobiet w promieniu <5 metrów. Nie ma takiej substancji.

Taka substancja zezwierzęciłaby człowieka.

W przypadku ludzi, skuteczna byłaby już substancja działająca podprogowo, przeważająca szalę, mająca nieuświadomiony przez niuchającą wpływ na jej decyzję :)

@ Maxek

Opisałeś wstępne wrażenia,a finałowe efekty były?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z argumentami przytoczonymi na podstawie zachowania zwierząt nie można się w żadnym wypadku zgodzić. W przypadku psów czy kotów węch jest o wiele wiele czulszy. Pies wyczówa zapachy, ktorych niewielka ilość znajduje się w powietrzu a których my nie jesteśmy nawet w stanie wyczuć. Po drugi i chyba nawet ważniejsze węch dla psów czy ktow jest podstawowym zmysłem. Pies najpierw wącha, potem słucha a na końcu patrzy. Odwrotnie ludzie gdzie podstawowy zmysł jakim się posługujemy to wzrok. Dlatego nawet jeżeli fermony isnieją to dla ludzi będą one miały mniejsze o ile nie zerowe znaczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dane od blisko 600 ochotniczek pokazują, że postrzeganie męskiej atrakcyjności nie zmienia się w zależności od poziomu hormonów.
      Nie znaleźliśmy dowodów, że zmiany w poziomie hormonów wpływają na typ mężczyzny, który jest dla kobiet atrakcyjny. To badanie jest godne uwagi ze względu na skalę; wcześniejsze badania obejmowały [bowiem] zazwyczaj małe grupy kobiet i miały ograniczenia związane z pomiarami. Przy o wiele większej próbie i bezpośrednim pomiarze statusu hormonalnego nie byliśmy w stanie powtórzyć (zreplikować) wpływu hormonów na preferowanie przez panie męskich twarzy - opowiada Benedict C. Jones z Uniwersytetu w Glasgow.
      Zespół Jonesa zebrał grupę 584 heteroseksualnych kobiet. Brały one udział w cotygodniowych sesjach testowych. Za każdym razem uczestniczki mówiły, czy są aktualnie w związku i czy używają hormonalnej antykoncepcji. Oprócz tego pobierano od nich próbki śliny do pomiaru poziomu hormonów.
      Na końcu kobiety wykonywały zadanie, za pomocą którego mierzono ich preferencje dot. różnych typów męskich twarzy. Paniom demonstrowano 10 par męskich twarzy. Należało wskazać, która z nich bardziej się podoba i jak silna jest preferencja. Obie twarze z pary były zmienionymi cyfrowo wersjami tej samej fotografii; w ten sposób jedna stawała się bardziej sfeminizowana, a druga bardziej męska. Aby zamaskować cel badania, oceny atrakcyjności wpleciono między inne pytania.
      Tak jak się spodziewano, generalnie kobiety uznawały zmaskulinizowane twarze za bardziej atrakcyjne niż twarze sfeminizowane. Preferencja bardziej zmaskulinizowanych twarzy była także nieco silniejsza, gdy panie oceniały atrakcyjność w kontekście ewentualnego związku krótkoterminowego (w porównaniu do relacji długoterminowej).
      Nie znaleziono jednak dowodów, że preferencje kobiet zmieniały się w zależności od poziomu hormonów związanych z płodnością, np. estradiolu czy progesteronu. Nie odnotowano także korelacji między oceną atrakcyjności i poziomem innych potencjalnie istotnych hormonów, np. testosteronu i kortyzolu.
      Uzyskane wyniki przeczą tezie, że presje związane z doborem płciowym doprowadziły do tego, że gdy kobiety są najbardziej płodne, preferują bardziej męskich (czytaj: sprawnych) partnerów. Badanie autorów publikacji z pisma Psychological Science nie potwierdziło też, że stosowanie antykoncepcji hormonalnej tłumi kobiecą preferencję bardziej męskich twarzy.

      « powrót do artykułu
    • przez Mariusz Błoński
      Dr Piotr Sorokowski jest adiunktem w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie kieruje Zakładem Eksperymentalnej Psychologii Społecznej. Zainteresowania naukowe i badawcze dra Sorokowskiego obejmują w szczególności adaptacyjną rolę kanonów urody i piękna oraz ludzkie strategie w doborze płciowym, które analizował m.in. wśród plemion Himba w Namibii i Yali w Papui Zachodniej. Obecnie przygotowuje się do wyjazdu badawczego do plemienia Tsimane zamieszkującego amazońską część Boliwii. Autor lub współautor 27 artykułów naukowych z zakresu szeroko pojętej psychologii ewolucyjnej, międzykulturowej i społecznej. Stypendysta w programach Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (2008-2009), National Geographic (2009) i Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego (2012-2014). Laureat nagrody im. Andrzeja Malewskiego nadanej przez Komitet Psychologii Polskiej Akademii Nauk (2011), nominowany do nagrody naukowej Polityki (2011). Członek International Society for Human Ethology.
      Naszym czytelnikom z chęcią odpowie na wszelkie pytania dotyczące atrakcyjności człowieka (na przykład dlaczego niektóre cechy wyglądu się nam podobają a inne nie, czy piękno faktycznie znajduje się w oczach patrzącego czy też jest uniwersalne, jakie są różnice kulturowe w spostrzeganiu atrakcyjności, jakie inne od bodźców wizualnych cechy wpływają na ocenę atrakcyjności itp.) o tym jak prowadzi się badania naukowe wśród pierwotnych plemion żyjących w różnych zakątkach świata, a jeśli będzie potrafił na każde inne pytanie zadane przez czytelników.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas oceny atrakcyjności potencjalnego partnera zdrowy koloryt skóry jest dla kobiet ważniejszy niż to, jak męsko wygląda jego twarz (Evolution and Human Behaviour).
      Psycholodzy z malezyjskiego kampusu Uniwersytetu w Nottingham sfotografowali w kontrolowanych warunkach twarze 34 białych i 41 czarnych mężczyzn. Następnie określili kolor skóry. Okazało się, że w jednej i drugiej populacji ocena atrakcyjności przez kobiety zależała od zawartości koloru złotego.
      By stwierdzić, jak męsko wygląda dana twarz, zespół doktora Iana Stephena wykorzystał geometryczną metodę morfometryczną. Posłużyliśmy się tą techniką [komputerową], by matematycznie porównywać kształt męskich twarzy do podobnej próbki kobiecych twarzy z tej samej populacji. Dzięki temu każdej z fizjonomii przypisano wskaźnik męskości.
      Później zdjęcia pokazywano 30 czarnoskórym i 32 białym kobietom, które oceniały atrakcyjność uwiecznionych na nich osób.
      Przeciwutleniające barwniki karotenoidowe ze spożywanych owoców i warzyw wpływają na funkcjonowanie układów odpornościowego i rozrodczego. Uwzględniając je w swojej diecie, stajemy się zdrowsi i bardziej płodni, a złoty kolor skóry jest wyraźnym tego sygnałem. Nasze studium pokazuje, że bycie zdrowym to dla mężczyzn najlepszy sposób na atrakcyjny wygląd.
      Kobiety muszą prawdopodobnie być zaznajomione z wyglądem danej populacji mężczyzn, bo o ile złota barwa była bardzo ważna przy ocenie atrakcyjności twarzy własnej grupy etnicznej, o tyle panie wydawały się nie dbać o koloryt skóry mężczyzn z innej grupy etnicznej. Niewykluczone, że działo się tak dlatego, że barwa skóry innych grup była czymś nieznanym, trudno więc wykryć stosunkowo niewielkie różnice koloru.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czeskie badania pokazały, że kobiety wolą u mężczyzn zapach ogolonej pachy. Nomen omen opcja pachy pozbawionej włosów wygrała zaledwie o włos (Behavioral Ecology and Sociobiology).
      Zespół etologa doktora Jana Havlíčka z Uniwersytetu Karola w Pradze poprosił panów o golenie jednej lub obu pach. Po pobraniu wymazów zlecono panelowi kobiet ocenę na skali od 1 do 7 intensywności, przyjemności i atrakcyjności zapachów. Okazało się, że wolały, ale tylko nieznacznie, woń nagiej męskiej pachy. "Ogólnie efekt golenia nie jest zbyt duży" - ujawnia Havlíček, dodając, że ma on charakter przejściowy. Panie wolały zapach pachy świeżo ogolonej od ogolonej przed 6-10 tygodniami, ale nie umiały już odróżnić woni pachy ogolonej przed tygodniem od zapachu pachy niegolonej od 6-10 tyg. Oznacza to, że każdy włos pachniał dla nich tak samo. To zaskakujące, ponieważ gdy patrzymy na pachę po jednym tygodniu, widać na niej trochę kilkumilimetrowych włosków.
      Choć nieznaczna, "łysa" preferencja i tak wydaje się dziwna, zważywszy, że owłosiona pacha wyewoluowała przed tysiącami lat, by ludzie pachnieli bardziej atrakcyjnie wskutek intensyfikowania przez włosy naturalnego zapachu. To kwestia przekonań kulturowych, czegoś do pewnego stopnia niezależnego od rzeczy, które ewoluowały o wiele dłużej. Havlíček odwołuje się też do sposobu konstruowania pojęcia piękna w kontekście kulturowym, podkreślając, że gdyby badania przeprowadzono kilkadziesiąt lat wcześniej, uzyskano by zapewne inne rezultaty.
      W przyszłości Czesi chcą przeprowadzić analogiczne studium z kobietami, ale obawiają się, że trudno im będzie zgromadzić grupę ochotniczek, które zgodzą się nie golić pach przez 2 miesiące. Etolodzy spodziewają się, że z powodu silniejszych nacisków kulturowych na kobiety (które w dodatku działają dłużej niż w przypadku mężczyzn) preferencja społeczności w kierunku woni ogolonych pach będzie silniejsza.
      W porównaniu do innych małp, ludzie mają stosunkowo dużo włosów pod pachami, stąd pomysł, że ich zadanie ma polegać na utrzymywaniu cząsteczek zapachowych. By sprawdzić, jak golenie wpływa na zapach, Czesi przeprowadzili aż 4 eksperymenty. Połowę próby stanowili mężczyźni regularnie golący pachy (grupa S), a połowę mężczyźni, którzy nigdy tego nie robili (grupa N). W eksperymentach 1., 2. i 3. grupa N goliła na początku jedną pachę, a potem pozostawiała ją w spokoju na 6 lub 10 tygodni. W eksperymentach 1., 2. i 4. grupa S goliła przed pobraniem próbek obie pachy, a w późniejszym okresie usuwała włosy tylko z jednej z nich. Pobieranie próbek polegało na noszeniu przez dobę pod pachą specjalnej wkładki. W czasie badania nie wolno było używać dezodorantu, wody po goleniu, perfum oraz żeli do kąpieli, a także jeść posiłków zawierających czosnek, cebulę, chilli, pieprz, ocet, ser z niebieską pleśnią, kapustę i rzodkiew. Zabronione były również produkty z fermentowanego mleka i marynowane ryby. Na tym jednak nie koniec zakazów, na czarną listę trafiły bowiem alkohol, papierosy, aktywność seksualna oraz spanie w jednym łóżku z partnerem i zwierzętami. Podczas noszenia wkładek należało unikać intensywnej aktywności fizycznej, np. biegania. Ochotnicy mogli używać bezzapachowego mydła i to nie bezpośrednio przed pobraniem próbek, kiedy pozwalano im wyłącznie na obmywanie wodą.
      W przypadku grupy N w 1. eksperymencie zapachy ogolonych pach był uznawane za przyjemniejsze, mniej intensywne i bardziej atrakcyjne, jednak w eksperymentach 2. i 3. nie stwierdzono istotnych różnic między zapachem pachy nigdy niegolonej i niegolonej dopiero od jakiegoś czasu, w tym od tygodnia. W grupie S nie zauważono różnic w ocenie woni pachy nieogolonej i pachy niegolonej od 1 bądź 3 tyg.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak pokazują wyniki wcześniejszych badań i doświadczenie, kobiety lubią u mężczyzn niskie głosy. Gdyby okazała muskulatura i niski tembr głosu oznaczały wysoką jakość spermy, poszukując w wyglądzie płci przeciwnej cech związanych z atrakcyjnością, kobiety mogłyby znaleźć najwartościowszego partnera i najlepszego ojca dla swoich dzieci (hipoteza płodności związanej z fenotypem). Okazuje się jednak, że panowie z niższymi głosami wcale nie mają spermy najlepszej jakości.
      Leigh W. Simmons, Marianne Peters i Gillian Rhodes, naukowcy z Uniwersytetu Zachodniej Australii, których artykuł opublikowano tuż przed Bożym Narodzeniem w PLoS ONE, twierdzą, że uzyskane przez nich wyniki potwierdzają raczej hipotezę "coś za coś". Podczas zorganizowanego przez nich eksperymentu kobiety ponownie preferowały niższe głosy, twierdząc, że są bardziej męskie i atrakcyjne, ale ustalono, że w ejakulacie mężczyzn z niższym głosem występuje niższe stężenie plemników. A zatem, choć wyższy poziom testosteronu wiąże się z niższym głosem, bardziej męskim wyglądem, bardziej dominującym zachowaniem i powodzeniem u partnerek, musi też w jakiś sposób upośledzać produkcję plemników. Coś za coś...
      Podczas studium naukowe trio prosiło 54 mężczyzn o dostarczenie próbek spermy. Nagrywano ich głos, który był później analizowany przez specjalne oprogramowanie i oceniany pod względem atrakcyjności przez 30 kobiet. Wszyscy badani panowie byli biali i heteroseksualni. Mieli od 18 do 32 lat, a średnia wieku wynosiła 22 lata. Podczas nagrywania głosu wymawiali w jednosekundowych odstępach samogłoski a, e, i, o oraz u. Na wstępie wypełniali oni kwestionariusz dotyczący stylu życia, w tym wieku, spożycia alkoholu i kofeiny, wzorców aktywności, obecnie zażywanych leków, nawyków żywieniowych i potencjalnych kontaktów z ksenobiotykami, a więc związkami niebędącymi naturalnymi składnikami organizmu (należą do nich leki, ale i trucizny).
      Przed pozyskaniem próbki spermy panowie musieli powstrzymać się od współżycia przez minimum 2, a maksimum 6 dni. Ze spermą do laboratorium należało dostarczyć drugi kwestionariusz, w którym zapisywano godzinę ejakulacji, datę poprzedniego wytrysku oraz oszacowania dotyczące ilości wyłapanej do pojemnika spermy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...