Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Rea, jeden z księżyców Saturna, posiada atmosferę zawierającą tlen i dwutlenek węgla - ta wiadomość zelektryzowała poszukiwaczy pozaplanetarnego życia. Bo choć to jeszcze o niczym nie świadczy, dowodzi przynajmniej, że warunki dla życia są powszechniejsze, niż się przypuszcza.

Rea jest zimna, składa się głównie z wodnego lodu, pod którym, jak się uważa, kryje się skaliste jądro. Posiada ona także atmosferę, która tworzy się i utrzymuje dzięki chemicznemu rozkładowi zamarzniętej wody. Bez tego, stałego procesu atmosfera szybko by zanikła, Rea jest bowiem zbyt mała, aby utrzymać ją samą siłą ciążenia. Ostatnie dane, dostarczone przez sondę Cassini i zinterpretowane niedawno, wykazały obecność w niej między innymi tlenu. Jest go co prawna niewiele, zbyt mało, by można nim oddychać (dlatego doniesienia o atmosferze zdatnej do oddychania są przesadzone), ale świadczy o tym, że tlen jest bardziej powszechny, niż oczekiwano. Poza Reą odkryto jego obecność między innymi na księżycach Saturna: Europie i Ganimedzie. Jak się sądzi, zasoby tlenu Rei uwięzione są w lodzie i uwalniane podczas jego rozkładu, powodowanego przez pole magnetyczne Saturna.

Jadnak, podczas gdy obecność tlenu choć ciesząca naukowców, nie jest niczym dziwnym, brakuje wyjaśnienia dla obecności dwutlenku węgla w atmosferze saturnowego księżyca. Musi on powstawać w wyniku reakcji chemicznych lub biologicznych. W każdym razie dowodzi on, że na powierzchni księżyca znajdują się jakieś związki organiczne, które reagują z uwalnianym tlenem. Obecność związków organicznych w tak nieprzyjaznym miejscu świadczy, że podstawowe wymogi powstawania życia są dość powszechne, nawet jeśli warunki nie sprzyjają rozwijaniu tego procesu.

Nie wiadomo, kiedy zagadkę pochodzenia dwutlenku węgla w atmosferze będzie można wyjaśnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A zatem panują na nim dostatecznie dobre warunki, aby tam wysłać naszą partyjną delegację i próbować założyć tam partię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak nawet na jakimś niewielkim księżycu jest tlen i woda, to co dopiero w odległych układach planetarnych. Kiedyś myślano że jesteśmy tak wyjątkowi że wszystko obraca się wokół Ziemi, teraz jest powszechny przekonanie że jesteśmy jako Ziemia, wyjątkowi ze względu na odległość od naszej gwiazdy, posiadany tlen i atmosferę i inne wyjątkowe warunki które sprzyjają powstaniu życia. Powoli ten mit upada, najpierw znaleziono inne układy planetarne, teraz tlen na księżycu saturna, wcześniej woda na naszym księżycu, woda na marsie, znalezienie życia to tylko kwestia czasu i techniki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Powoli ten mit upada, najpierw znaleziono inne układy planetarne, teraz tlen na księżycu saturna, wcześniej woda na naszym księżycu, woda na marsie, znalezienie życia to tylko kwestia czasu i techniki :)

Tak patrząc na UFO, to "zycie" samo nas znalazło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem tylko ciekaw co zrobią chrześcijanie jak zostanie odkryte życie poza ziemią i jak będą się księża tłumaczyć z zapisów w "Biblii", że Ziemia jest jedyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdzie to wyczytałeś ?? jest jedyna w swoim rodzaju. :D

 

Waldi użyłem metafory ;) więc nici z twojego czepialstwa :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z tlenkami żelaza zalegającymi masowo na Marsie? ("Czerwona Planeta"). Do dziś NIE natknąłem się na hipotezę, że te tlenki żelaza na Marsie mogły powstać wyłącznie z połączenia tlenu atmosferycznego z wolnym żelazem, jak na Ziemi. Tylko słychać, że "kaniony" na Marsie są wynikiem wodnej erozji, o tlenkach ani mru mru...

 

Życie rzeczywiście mogło wcześniej na niektórych planetach masowo istnieć, może masowo nadal istnieć tuż obok nas na innych obiektach kosmicznych (księżyce Saturna, Jowisza). A nawet bliżej, bo np. ekstremofile kilkanaście/kilkadziesiąt km pod nogami, życie, które nigdy nie ujrzało światła dziennego od początku istnienie Ziemi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tlenki żelaza nie powstają w prostej reakcji żelaza z tlenem (z tego właśnie powodu konstrukcje stalowe nieeksponowane na wodę nie korodują). Woda jest niezbędna do powstania rdzy (lub przynajmniej zwiększa tempo reakcji o kilka rzędów wielkości).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Piotrek, Biblia jet metaforą, więc nici z Twojego czepialstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli chcesz mi powiedzieć, że cały system wartości, który chce nam wpajać KRK, jest oparty na metaforze?

 

To wyjaśnia, dlaczego niektórych porąbanych poglądów KRK nie można traktować na serio...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pierścienie Saturna są bardzo młode, znacznie młodsze niż sama planeta. Fizyk Sascha Kempf z University of Colorado w Boulder dostarczył najsilniejszych dowodów wskazujących, że pierścienie gazowego olbrzyma liczą nie więcej niż 400 milionów lat. Są więc o ponad 4 miliardy lat młodsze niż planeta, którą otaczają. Pierścienie zatem to króciutki epizod w historii planety. Tym bardziej, że z danych przekazanych przez sondę Cassini wynika, iż Saturn szybko niszczy swoje pierścienie.
      Pierścienie jako pierwszy zauważył Galileusz w 1610 roku. Nie wiedział jednak, czym są. Na jego rysunkach wyglądają nieco podobnie jak uszy dzbana. Dopiero w XIX wieku James Scott Maxwell stwierdził, że pierścienie nie są strukturą stałą, a zbudowaną z wielu indywidualnych części. Obecnie wiemy, że Saturn posiada 7 pierścieni zbudowanych z kawałków lody, a większość z nich jest mniejsza niż głazy na Ziemi. W sumie jednak lód ten ma taką masę jak połowa masy księżyca Mimas.
      Przez większość XX wieku astronomowie sądzili, że pierścienie powstały jednocześnie z planetą. Nie potrafili jednak wyjaśnić, dlaczego są one tak „czyste”. Obserwacje wskazywały bowiem, że w 98% zbudowane są z lodu. Było niemal niemożliwe, by materiał skalny stanowił tak niewielki odsetek pierścieni istniejących przez miliardy lat.
      Misja sondy Cassini, która przybyła w okolice Saturna w 2004 roku, stała się niepowtarzalną okazją do wyjaśnienia zagadki pierścieni. Sonda miała na pokładzie urządzenie o nazwie Cosmic Dust Analyzer, w który łapała kawałki międzyplanetarnego pyłu. W ciągu 13 lat złapała zaledwie 163 ziarna pyłu znajdującego się w sąsiedztwie Saturna. To jednak wystarczyło Kempfowi i jego kolegom. Na podstawie danych zebranych przez Cassini obliczyli oni, że każdego roku na lodowe pierścienie opada znacznie mniej niż 1 gram pyłu na stopę kwadratową powierzchni. To bardzo mało, ale gromadzi się on latami, więc stanowi coraz większy odsetek materiału pierścieni. Biorąc zaś pod uwagę wielkość pierścieni, stosunek pyłu do lodu oraz tempo opadania pyłu na pierścienie, naukowcy mogli wyliczyć maksymalny wiek pierścieni. Już wcześniej uważano, że pierścienie są bardzo młode, jednak nikt dotychczas nie dostarczył równie przekonujących dowodów.
      W najbliższych latach powinniśmy poznać kolejne tajemnice pierścieni Saturna. W przyszłym roku ma bowiem wystartować misja Europa Clipper, na pokładzie której znajdzie się znacznie bardziej zaawansowany analizator pyłu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sprawdzają się przewidywania naukowców, który prognozują, że już w roku 2016 średnia roczna koncentracja CO2 przekroczy 400 części na milion (ppm). W ubiegłym roku, w nocy z 7 na 8 maja, po raz pierwszy zanotowano, że średnia godzinowa koncentracja dwutlenku węgla przekroczyła 400 ppm. Tak dużo CO2 nie było w atmosferze od 800 000 – 15 000 000 lat.
      W bieżącym roku możemy zapomnieć już o średniej godzinowej i znacznie wydłużyć skalę czasową. Czerwiec był trzecim z kolei miesiącem, w którym średnia miesięczna koncentracja była wyższa niż 400 części na milion.
      Granica 400 ppm została wyznaczona symbolicznie. Ma nam jednak uświadomić, jak wiele węgla wprowadziliśmy do atmosfery. Z badań rdzeni lodowych wynika, że w epoce preindustrialnej średnia koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosiła 280 części na milion. W roku 1958, gdy Charles Keeling rozpoczynał pomiary na Mauna Loa w powietrzu znajdowało się 316 ppm. Wraz ze wzrostem stężenia CO2 rośnie też średnia temperatura globu. Naukowcy nie są zgodni co do tego, jak bardzo możemy ogrzać planetę bez narażania siebie i środowiska naturalnego na zbytnie niebezpieczeństwo. Zgadzają się zaś co do tego, że już teraz należy podjąć radykalne kroki w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych. Paliwa niezawierające węgla muszą szybko stać się naszym podstawowym źródłem energii - mówi Pieter Tans z Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej.
      Kwiecień 2014 roku był pierwszym, w którym przekroczono średnią 400 ppm dla całego miesiąca. Od maja, w związku z rozpoczęciem się najintensywniejszego okresu fotosyntezy na półkuli północnej, rozpoczął się powolny spadek koncentracji CO2, która w szczytowym momencie osiągnęła 402 ppm. Jednak przez cały maj i czerwiec średnia dzienna, a zatem i średnia miesięczna, nie spadły poniżej 400 części CO2 na milion. Eksperci uważają, że w trzecim tygodniu lipca koncentracja dwutlenku węgla spadnie poniżej 400 ppm. Do ponownego wzrostu dojdzie zimą i wzrost ten utrzyma się do maja.
      Rośliny nie są jednak w stanie pochłonąć całego antropogenicznego dwutlenku węgla i wraz z każdym sezonem pozostawiają go w atmosferze coraz więcej. Dlatego też Pieter Tans przypuszcza, że w przyszłym roku pierwszym miesiącem, dla którego średnia koncentracja tego gazu przekroczy 400 ppm będzie już luty, a tak wysoki poziom CO2 utrzyma się do końca lipca, czyli przez sześć pełnych miesięcy. Od roku 2016 poziom 400 ppm będzie stale przekroczony.
      Dopóki ludzie będą emitowali CO2 ze spalanego paliwa, dopóty poziom tego gazu w oceanach i atmosferze będzie się zwiększał - mówi Tans.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W moskiewskim zoo padł aligator Saturn, który przeżył bombardowanie Berlina w 1943 roku. Wczoraj [22 maja - red.] rano zmarł nasz aligator amerykański Saturn. Miał około 84 lat, był więc w niezwykle szacownym wieku, oświadczyli przedstawiciele zoo.
      W 1943 roku podczas bombardowania Berlina zniszczeniu uległa część ogrodu zoologicznego. Saturn wykorzystał okazję i uciekł. Nie wiadomo, co działo się z nim przez kolejne lata. W 1946 roku został znaleziony przez brytyjskich żołnierzy i podarowany Związkowi Radzieckiemu. W lipcu zwierzę trafiło do zoo w Moskwie, gdzie natychmiast stało się sensacją. Mówiono o nim, że to aligator Hitlera, jednak była to plotka. Kanclerz Niemiec nigdy nie był właścicielem Saturna.
      Wiemy, że aligator został podarowany berlińskiemu zoo w 1936 roku, niedługo po przyjściu na świat. Moskiewskie zoo miało honor być domem Saturna przez 74 lata. Dla nas Saturn był całą epoką i nie ma w tym najmniejszej przesady. Widział wielu z nas gdy byliśmy dziećmi. Mamy nadzieję, że go nie rozczarowaliśmy, czytamy w oficjalnym oświadczeniu.
      Saturn znał swoich opiekunów, lubił być masowany szczotką. Jednak gdy się zdenerwował łamał stalowe obcęgi, którymi podawano mu pokarm i kruszył fragmenty betonu.
      Aligatory amerykańskie żyją na wolności 30–50 lat. Niewykluczone, że Saturn był najstarszym na świecie przedstawicielem swojego gatunku. W zoo w Belgradzie mieszka inny samie, Muja. Wiadomo, że ma on ponad 80 lat.
      W listopadzie 1943 roku rozpoczęła się tzw. bitwa o Berlin. W nocy z 22 na 23 listopada miasto zostało zbombardowane i doznało poważnych zniszczeń na zachód od centrum. Bomby spadły też na zoo, zabijając wiele zwierząt. Jedna z nich trafiła w akwarium.
      Świadkowie donosili wówczas o ciałach czterech krokodyli wyrzuconych eksplozją na ulice. Saturn przeżył bombardowanie i przez kolejne trzy lata ukrywał się w Berlinie. Nie wiemy jak aligator przeżył w mieście, w klimacie do którego nie był przystosowany, ani czym się żywił.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już wkrótce elektrownia węglowa Dry Fork znajdująca się w pobliżu miasteczka Gillette w stanie Wyoming będzie wykorzystywała dwutlenek węgla do produkcji materiałów budowlanych. W marcu w elektrowni rozpoczyna się program pilotażowy, w ramach którego CO2 będzie zmieniane w betonowe bloczki.
      Eksperyment prowadzony będzie przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Przez try miesiące każdego dnia będą oni odzyskiwali 0,5 tony dwutlenku węgla i wytwarzali 10 ton betonu. To pierwszy system tego typu. Chcemy pokazać, że można go skalować, mówi profesor Gaurav Sant, który przewodzi zespołowi badawczemu.
      Carbon Upcycling UCLA to jeden z 10 zespołów biorących udział a ostatnim etapie zawodów NRG COSIA Carbon XPrize. To ogólnoświatowe zawody, których uczestnicy mają za zadanie opracować przełomową technologię pozwalającą na zamianę emitowanego do atmosfery węgla na użyteczny materiał.
      W Wyoming są jeszcze cztery inne zespoły, w tym kanadyjski i szkocki. Pozostałych pięć drużyn pracuje w elektrowni gazowej w Kanadzie. Wszyscy rywalizują o główną nagrodę w wysokości 7,5 miliona dolarów. Zawody zostaną rozstrzygnięte we wrześniu.
      Prace UCLA nad nową technologią rozpoczęto przed około 6laty, gdy naukowcy przyjrzeli się składowi chemicznemu... Wału Hadriana. Ten wybudowany w II wieku naszej ery wał miał bronić Brytanii przed najazdami Piktów.
      Rzymianie budowali mur mieszając tlenek wapnia z wodą, a następnie pozwalając mieszaninie na absorbowanie CO2 z atmosfery. W ten sposób powstawał wapień. Proces taki trwa jednak wiele lat. Zbyt długo, jak na współczesne standardy. Chcieliśmy wiedzieć, czy reakcje te uda się przyspieszyć, mówi Guarav Sant.
      Rozwiązaniem problemu okazał się portlandyt, czyli wodorotlenek wapnia. Łączy się go z kruszywem budowlanym i innymi materiałami, uzyskując wstępny materiał budowlany. Następnie całość trafia do reaktora, gdzie wchodzi w kontakt z gazami z komina elektrowni. W ten sposób szybko powstaje cement. Sant porównuje cały proces do pieczenia ciastek. Mamy oto bowiem mokre „ciasto”, które pod wpływem temperatury i CO2 z gazów kominowych zamienia się w użyteczny produkt.
      Technologia UCLA jest unikatowa na skalę światową, gdyż nie wymaga kosztownego etapu przechwytywania i oczyszczania CO2. To jedyna technologia, która bezpośrednio wykorzystuje gazy z komina.
      Po testach w Wyoming cała instalacja zostanie rozmontowana i przewieziona do National Carbon Capture Center w Alabamie. To instalacja badawcza Departamentu Energii. Tam zostanie poddana kolejnym trzymiesięcznym testom.
      Na całym świecie wiele firm i grup naukowych próbuje przechwytywać CO2 i albo go składować, albo zamieniać w użyteczne produkty. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez organizację Carbon180, potencjalna wartość światowego rynku odpadowego dwutlenku węgla wynosi 5,9 biliona dolarów rocznie, w tym 1,3 biliona to produkty takie jak cementy, asfalty i kruszywa budowlane. Zapotrzebowanie na takie materiały ciągle rośnie, a jednocześnie coraz silniejszy akcent jest kładziony na redukcję ilości węgla trafiającego do atmosfery. To zaś tworzy okazję dla przedsiębiorstw, które mogą zacząć zarabiać na przechwyconym dwutlenku węgla.
      Cement ma szczególnie duży ślad węglowy, gdyż jego produkcja wymaga dużych ilości energii. Każdego roku na świecie produkuje się 4 miliardy ton cementu, a przemysł ten generuje około 8% światowej emisji CO2. Przemysł cementowy jest tym, który szczególnie trudno zdekarbonizować, brak więc obecnie efektywnych rozwiązań pozwalających na zmniejszenie emisji węgla. Technologie wykorzystujące przechwycony CO2 mogą więc wypełnić tę lukę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Scott S. Sheppard i jego koledzy z Carnegie Institution for Science odkryli 20 nowych księżyców Saturna. Z liczbą 82 znanych księżyców Saturn wyprzedził Jowisza i jego 79 księżyców.
      Każdy z nowo odkrytych księżyców ma około 5 kilometrów średnicy. Siedemnaście z nich obiega planetę w kierunku przeciwnym do kierunku jej ruchu obrotowego (ruch wsteczny). Kierunek ruchu trzech pozostałych jest zgodny z tym, jak wiruje Saturn (ruch prosty). Dwa z tych trzech księżyców znajdują się bliżej planety i pełen obieg wokół niej zajmuje im około 2 lat. Trzeci z księżyców poruszających się ruchem prostym oraz księżyce poruszające się ruchem wstecznym są dalej od Saturna i potrzebują ponad trzech lat na przebycie całej orbity.
      Badanie orbit tych księżyców może zdradzić nam ich pochodzenie oraz informacje o warunkach panujących w otoczeniu Saturna w czasie jego formowania się, mówi Sheppard.
      Wydaje się, że zewnętrzne księżyce Saturna są zorganizowane w trzy grupy w zależności od nachylenia ich orbity względem planety. Dwa z nowo odkrytych księżyców poruszających się ruchem prostym pasują do grupy inuickiej. W jej skład wchodzą księżyce, których orbity są nachylone o około 46 stopni względem planety. Nadawane są im nazwy z mitologii Inuitów. Niewykluczone, że wszystkie one powstały z jednego księżyca, który w przeszłości się rozpadł.
      W kolei nowo odkryte księżyce o ruchu wstecznym wykazują podobieństwa do grupy nordyckiej. To duża bardzo zróżnicowana grupa, której nadawane są nazwy z mitologii nordyckiej. Jedynym wyjątkiem jest tutaj Febe, postać z mitologii greckiej. Księżyc ten został odkryty w 1899 roku, na długo przed innymi, a do roku 2000 był najdalej położonym od Saturna znanym nam księżycem tej planety. Od dzisiaj tytuł ten należy do jednego z nowo odkrytych księżyców z grupy nordyckiej. Również grupa nordycka może być pozostałością jednego księżyca.
      Podobne grupy księżyców zewnętrznych widzimy też wokół Jowisza. Wskazuje to, że dochodziło do potężnych zderzeń albo pomiędzy samymi księżycami, albo z księżycami i zewnętrznymi obiektami, jak asteroidy czy komety, mówi Sheppard.
      Trzeci z nowych księżyców poruszających się ruchem prostym ma orbitę nachyloną pod kątem 36 stopni, co czyni go podobnym do grupy galijskiej. Jednak, jako że jego orbita znajduje się znacznie dalej niż orbita jakiegokolwiek innego księżyca o ruchu prostym, nie można wykluczyć, że albo jest zewnętrznym obiektem przechwyconym przez Saturna, albo nie ma nic wspólnego z innymi księżycami o ruchu prostym.
      Obecność tak licznych niewielkich księżyców sporo mówi o warunkach w chwili ich powstawania. Jeśli bowiem wokół Saturna znajdowałoby się dużo pyłu i gazu w chwili, gdy rozpadały się jego duże księżyce, to z czasem małe księżyce zostałyby na tyle spowolnione przez tarcie, że opadłyby na powierzchnię planety. Fakt, że te małe księżyce obiegają Saturna po tym, jak rozpadły się księżyce, od których pochodzą, wskazuje, iż do kolizji doszło gdy proces formowania się planety był w większości ukończony i dysk protoplanetarny nie wpływał na księżyce.
      W ubiegłym roku Sheppard odkrył 12 nowych księżyców Jowisza, a niedawno informowaliśmy o nadaniu imion pięciu z nim.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...