Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Misje marsjańskich łazików: Spirita i Opportunity były jednymi z największych sukcesów badań kosmicznych. Działając wielokrotnie dłużej, niż planowano, dostarczyły wielkiej ilości informacji na temat Czerwonej Planety, włącznie z odkryciem wody i to mimo przebadania niewielkiego w sumie obszaru powierzchni Marsa. Jak zapewnić przyszłym misjom możliwość pokonywania większych odległości? W odróżnieniu od kolejnych jeżdżących robotów, jakie projektuje NASA, naukowcy zgromadzeni w międzynarodowym Space Research Centre zlokalizowanym przy angielskim University of Leicester, współpracując z kolegami z firmy Astrium Ltd oraz Center for Space Nuclear Research w amerykańskim Idaho, mają całkowicie odmienną rewolucyjną koncepcję. Projekt Mars Hopper zakłada stworzenie pojazdu, który zamiast mozolnie jeździć, grzęznąc w piasku, będzie kicał, a dokładniej posługiwał się długimi skokami, badając coraz to nowe miejsca.

Projektowany Hopper, czyli „skoczek" ważąc około czterystu kilogramów wraz z bogatym wyposażeniem naukowym, będzie mógł poruszać się skokami o długości aż jednego kilometra. Po każdym skoku następować będzie faza eksploracji i badań oraz przygotowywania następnego skoku.

Obecnie trwają prace nad najważniejszą częścią pojazdu, czyli silnikiem. Źródłem zasilania będzie długowieczna bateria radioizotopowa, dostarczająca energii cieplnej i elektrycznej. Silnik w fazie przygotowania będzie sprężał dwutlenek węgla z marsjańskiej atmosfery, żeby, po osiągnięciu odpowiedniego ciśnienia i podgrzania wyrzucać gaz dyszą w jednym, długim skoku. Proces ładowania silnika do takiego „kicnięcia" może trwać nawet tydzień, ale sumarycznie tempo poruszania się będzie i tak znacznie większe niż pojazdów kołowych. Zasilanie baterią radioizotopową zapewni niezależność od słońca, pory roku i pogody. Zapewni też długie działanie skoczka, o ile oczywiście okaże się on wystarczająco odporny i trwały, co przy takim sposobie poruszania się może być trudnym wyzwaniem. Tym zajmują się naukowcy wydziału inżynierii materiałowej (Materials Engineering) w Leicester oraz w londyńskim Queen Mary University.

Zwiększona mobilność i zasięg Marsjańskiego Skoczka pozwoli na bardziej rozległe i efektywne badania Marsa, w przyszłości być może także innych planet, jak uważają uczeni ze Space Research Centre, Richard Ambrosi i Nigel Bannister.

 

http://www.youtube.com/watch?v=grffBimdwUg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skok jak skok, ale co z lądowaniem 400 kg (w sumie to ok. 150 kg) robota. Wydaje mi się to przerostem fantazji naukowej nad racjonalnością... Zapewnienie odpowiedniego wyważenia, amortyzacja upadku, zabezpieczenie delikatnej aparatury przed przeciążeniami, plany awaryjne na wypadek jak wyląduje bokiem... Pomysł przypomina nieco założenia Precision Urban Hopper, ale to zupełnie inna bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że NASA już nie takie problemy rozwiązywała :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi tam pomysł się podoba - jak już zgromadził energię w postaci ciśnienia gazu, to kontrolując kilka dysz może łatwo jej użyć do precyzyjnego odbicia, lotu, jak i miękkiego lądowania w precyzyjnie wybranym punkcie - jest to dość krótkie zdarzenie, więc chyba można to robić tak żeby praktycznie pominąć np. niekorzystne zjawiska atmosferyczne ...

Dzięki temu ma dużo większą mobilność - po prostu wybiera punkt docelowy zamiast męczyć się z trudnym terenem, poza tym jeśli chodzi o awaryjność też wydaje się lepszym rozwiązaniem - części mechanicznych jest mniej i są dużo lepiej ukryte ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem tego samego zdania co wilk

 

dodam jeszcze klopoty z zaplanowaniem miejsca ladowania

upadkiem lub wyladowaniem na znacznej nierownosci lub kamieniu

a co z wiatrem ktory moze zmienic trajektorie skoku

poza tym przeciazenia beda wystepowaly nie tylko podczas upadku ale rowniez podczas wyskoku

 

szczerze powiem ze to jest wg mnie slaby pomysl

 

kola sa obadane od stuleci

wlasciwie brak przeciazen

rownowaga

precyzja

niewielkie koszty energetyczne

 

same zalety

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od tego w jakim terenie będzie się to coś poruszać. Klasyczne koła nie sprawdzają się w terenie miękkim, gdzie pojazd zapada się aż po podwozie. Grawitacja tam mniejsza, więc trzeba mniej energii na skoki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm to znow kwestia kol

sa kola do takich i do takich podlozy

wydaje mi sie ze nawet zmiennoksztaltne kola to mniejszy klopot niz te skoki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest szybkość poruszania. Do styczniu 2009 łaziki przejechały 21km. Jeśli chcemy zbadać warunki panujące w wielu miejscach a nie tylko lokalnie to trzeba wymyślić coś innego bo nawet gdyby były tam autostrady to objechanie planety zajęło by wieki.

 

Ciśnienie na Marsie jest 100 razy mniejsze więc wszystkie problemy z wiatrem nie stanowią wielkiego problemu. Hamować przed lądowaniem można napędem.

Urządzenie i tak musi być dość odporne na przyśpieszenia aby przetrwać lądowanie.

 

Ciekawe czy urządzenie będzie przenosiło próbniki samobieżne na kołach ;D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjalistom z Jet Propulsion Laboratory (JPL) wciąż nie udało się nawiązać kontaktu z marsjańskim łazikiem Opportunity. Szanse, że urządzenie, które od kilkunastu lat pracuje na Marsie, ponownie podejmie swoje zadania, są coraz mniejsze.
      W czerwcu 2018 nad znaczną częścią Marsa rozszalała się potężna burza piaskowa. Promienie słoneczne przestały padać na panele słoneczne Opportunity. Jako, że łazik nie pozyskiwał energii, NASA zdecydowała się wprowadzić go w stan hibernacji, by zaoszczędzić energię. Od tamtej pory JPL wysłało do Opportunity ponad 600 komend w nadziei, że łazik ponownie ruszy. Eksperci liczyli na to, że sezonowe wiatry, które wieją pomiędzy listopadem a styczniem, oczyszczą z piasku panele słoneczne łazika, umożliwiając ponowne naładowanie jego baterii. Niestety, dotychczas to się nie udało.
      Koniec sezonu wiatrów może być końcem łazika. Jeśli jednak tak się stanie, to nie mógłbym wyobrazić sobie lepszego sposobu na ten koniec... misja, przewidziana na 90 dni kończy się po 15 latach, a jej kres przynosi jedna z najpotężniejszych od lat burz piaskowych, mówi Steven Squyres, główny naukowiec misji z Cornell University. Mamy jeszcze tydzień. Kończy nam się czas, stwierdza John Callas, menedżer misji z JPL.
      Bliźniak Opportunity, łazik Spirit, zamilkł w marcu 2010 roku. Obecne próby uruchomienia Opportunity trwają już niemal tak długo, co próby uruchomienia Spirita. Dlatego można się spodziewać, że NASA pozostały ostatnie dni prób nawiązania kontaktu. Inżynierowie mogą jeszcze wydać polecenie przełączenia komunikacji łazika na tylną antenę. Jeśli to nie wypali, to nie wiem, co potem, przyznaje Callas. Jeszcze przed zamknięciem rządu USA planowano zebranie, podczas którego miała zapaść decyzja, czy po sezonie wiatrów będą kontynuowane próby nawiązania kontaktu. Jako, że rząd został tymczasowo otwarty, wkrótce możemy poznać ostateczną decyzję.
      Jeśli nawet to koniec misji Opportunity, to łazik zyskał sobie miejsce w historii. Miał pracować przez 90 dni, przetrwał ponad 5000. Przejechał 45 kilometrów, często jadąc tyłem z powodu przegrzewającego się układu sterowania. Łazik wylądował w 2004 roku na równinie Meridiani Planum. Szybko odkrył minerały bogate w siarkę, które w przeszłości prawdopodobnie były dnem laguny. Przesłane przez łazik dane wskazują, że na Marsie okresowo istniały jeziora. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że Czerwona Planeta mogła podtrzymywać życie znacznie dłużej, niż wcześniej sądzono. W 9. roku misji Opportunity przeprowadził pierwsze obserwacje gliny liczącej sobie ponad 4 miliardy lat.
      Przed trzema dniami NASA rozpoczęła serię prób nawiązania kontaktu z łazikiem. Inżynierowie będą wysyłali komendy, uwzględniając trzy scenariusze: pierwszy, że główna antena łazika została uszkodzona, drugi, mówiący o uszkodzeniu głównej i pomocniczej anteny oraz trzeci, zgodnie z którym doszło do awarii zegara łazika. Specjaliści mają nadzieję, że uda się skontaktować z anteną zapasową i zresetować zegar.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA wciąż nie odbiera sygnałów z łazika Opportunity, ale przynajmniej może go zobaczyć. Na nowym zdjęciu przesłanym przez aparat HiRISE znajdujący się na pokładzie Mars Reconnaissance Orbitera (MRO) widać niewielki obiekt na stokach Preseverance Valley. To właśnie Opportunity, który jechał w dół w kierunku dna doliny, gdy rozszalała się nad nim burza piaskowa. Trwa ona już od ponad 100 dni. Większość Czerwonej Planety została zasłonięta pyłem, który blokuje dostęp promieni słonecznych. Działający na baterie słoneczne Opportunity został więc wprowadzony w stan hibernacji.
      Od czasu rozpoczęcia burzy nie odebrano żadnego sygnału z Opportunity. Wartość tau, określająca jak dużo promieni dociera do powierzchni planety, ciągle spada. Momentami w czasie burzy wynosiła niewiele ponad 10. Przed tygodniem, gdy wykonano powyższe zdjęcie tau było równe 1,3.
      Fotografia została wykonana z wysokości 267 kilometrów. Bok białego kwadratu wynosi 47 metrów, a w jego centrum znajduje się łazik.
      Misja łazika miała trwać 90 soli (marsjańskich dób), gdyż NASA nie spodziewała się, że urządzenie przetrwa marsjańską zimę. Okazało się, że Opportunity poradził sobie podczas ośmiu zim, podczas których pracuje, pomimo tego, iż otrzymuje minimalną ilość energii ze Słońca. O łaziku stało się głośno kilka miesięcy po wylądowaniu, gdy dostarczył dowodów, iż w przeszłości na Marsie płynęła woda. Od tamtej pory łazik eksploruje coraz głębsze kratery na Marsie. Do Krateru Endeavour dotarł w 2011 roku. Teraz spróbuje odkryć proces, w wyniku którego powstał Perseverance Valley.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Marsjański łazik Mars Exploration Rover Opportunity właśnie obchodzi 8. rocznicę pobytu na Czerwonej Planecie. Misję Opportunity zaplanowano na... trzy miesiące, tymczasem w sierpniu ubiegłego roku pojazd rozpoczął nowy, najpoważniejszy w swej historii program badawczy.
      Opportunity wylądował 25 stycznia 2004 roku w liczącym zaledwie 22 metry średnicy kraterze Eagle. Tam znalazł dowody, że niegdyś na Marsie istniała woda. W ciągu trzech miesięcy łazik wykonał wszystkie zaplanowane zadania i... pracował nadal. NASA dobrze wykorzystała okazję i przez kolejne cztery lata pojazd badał kolejne coraz większe i głębsze kratery. W końcu w połowie 2008 roku wysłano go w najdłuższą podróż. Opportunity opuścił 800-metrowy krater Victoria i został skierowany do krateru Endeavour, który ma 22 kilometry średnicy i 300 metrów głębokości. Po trzech latach podróży i pokonaniu ponad 34 kilometrów łazik dotarł do krateru. Endeavour to okno pozwalające zajrzeć jeszcze głębiej w przeszłość Marsa - powiedział John Callas, odpowiedzialny w NASA Jet Propulsion Laboratory za misję łazika.
      Od sierpnia Opportunity bada tzw. „Przylądek York“ na obrzeżach krateru i już teraz wiadomo, że wysłanie go w to miejsce było dobrym pomysłem. Badania można zakwalifikować jako nową misję, gdyż w kraterze znaleziono ślady, na jakie nie natrafiono nigdzie indziej. Najpierw odkryto dużą koncentrację cynku, sugerującą wcześniejszą obecność wody, później znaleziono uwodniony siarczan wapnia. Na wieść o tym Steve Squyers z Cornell University, główny naukowiec projektu Opportunity stwierdził, że jest to najmocniejszy dowód na obecność wody na Marsie, jaki znaleźliśmy podczas całej ośmioletniej misji.
      Opportunity rozpoczął dziewiąty (ziemski) rok pobytu na Czerwonej Planecie, a obecnie rozpoczyna się jego piąta marsjańska zima. Pojazd pozostanie na nasłonecznionych stokach krateru, gdyż na panelach słonecznych zebrało się więcej kurzu niż podczas poprzednich zim. Musi więc ciągle czerpać energię ze Słońca w oczekiwaniu na wiatr, który oczyści jego baterie. Dotychczas taka strategia nie była wykorzystywana w przypadku Opportunity, chociaż używano jej w odniesieniu do Spirita, który znajdował się dalej od marsjańskiego równika. Spirit przetrwał trzy zimy, jednak podczas czwartej silniki w dwóch z jego sześciu kół przestały pracować, co uniemożliwiło jego ustawienie w stronę Słońca. Spirit przestał nadawać sygnały w marcu 2010 roku.
      Opportunity pozostanie na nasłonecznionych stokach do połowy bieżącego roku. Gdy zima się skończy lub też gdy wiatr oczyści panele słoneczne łazik zostanie wysłany na poszukiwanie materiałów ilastych, które najprawdopodobniej występują na obrzeżach krateru.
      Łazik nie będzie jednak bezczynnie czekał na koniec zimy. Pozostanie w jednym miejscu, ale naukowcy wykorzystają go do badań nad nieregularnościami występującymi podczas obrotów planety wokół własnej osi. Badania będą polegały na wielotygodniowym śledzeniu sygnałów radiowych z pojazdu. Pomiary nieregularności pozwolą stwierdzić, czy jądro Marsa jest płynne. Ponadto automatyczne ramię Opportunity będzie zbierało próbki materiałów, które trafią do analizy. Powtarzane będą też obserwacje wiatru występującego na Marsie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy nie ustają w poszukiwaniu nowych danych, które pozwoliłyby ustalić zmiany klimatu w historii Ziemi, źródła tych zmian i skutki. Najgłośniejszym źródłem takich informacji są oczywiście rdzenie lodowe. Ponieważ potrzebne są dane z różnych obszarów, często korzysta się na przykład z osadów dennych jezior lub bagien. Ale skąd zebrać dane na przykład w gorącym klimacie afrykańskim?
      Z pomocą przychodzi zwierzątko mało znane nam, ale dość powszechne w Afryce i na Bliskim Wschodzie: góralek przylądkowy (Procavia capensis). To zwierzę, które choć przypomina dużą świnkę morską, to spokrewnione jest ze słoniami. Jednak najważniejszą dla naukowców cechą tego gatunku jest to, że korzysta on z „publicznych toalet". Wszystkie zwierzęta korzystają z tych samych miejsc do załatwiania się przez kolejne pokolenia, ich uryna krystalizuje się, tworząc grube pokłady, sięgające dziesiątek tysięcy lat wstecz.
      Te właśnie pokłady postanowił zbadać międzynarodowy zespół pod kierunkiem doktora Briana Chase, naukowca z Institut des Sciences de l'Evolution de Montpellier, z udziałem między innymi uczonych z Wydziału Geografii na University of Leicester: Andrew Carra i Arnouda Booma. Fundusze na badania pochodzą od European Research Council i Leverhulme Trust.
      Pokłady skrystalizowanej uryny są bardzo twarde i trudne do eksploracji, ale też dzięki temu nie ulegają zniszczeniu, przechowując cenne informacje. Wycinanie próbek wymaga użycia takich narzędzi, jak szlifierka kątowa.
      Co można znaleźć w takich próbkach? Dzięki technice można z nich wyodrębnić cząstki organiczne, które pozwalają określić metabolizm tych zwierząt, skład ich pożywienia (jakie rośliny zjadały i w jakich proporcjach). To zaś zdradza, jaka na danym terenie była szata roślinna oraz jaki klimat na nim panował.
      Dane, które udało się uzyskać, sięgają aż 30 tysięcy lat wstecz, z dokładnością od dekad do stuleci. Do tej pory dane paleośrodowiskowe były cząstkowe, nowe badania pozwolą je uzupełnić i zweryfikować. Jak zdradzają autorzy studium opublikowanego w periodykach Quaternary Research i Palaeogeography Palaeoclimatology Palaeoecology and Geology, klimat od ostatniej epoki lodowcowej (20 tysięcy lat temu) zmieniał się w złożony sposób.
      Plan najbliższych prac obejmuje porównanie danych z informacjami uzyskanymi z analizy oceanicznych osadów dennych oraz wykonanie klimatycznej symulacji komputerowej z wykorzystaniem nowych informacji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Antynowotworowe działanie wielu naturalnych substancji jest znane. Zalicza się do nich kurkuminę, która w rękach angielskich uczonych ma szansę zamienić się w lek zapobiegający nawrotom raka po chemioterapii.
      Kurkumina to związek występujący w kłączach kurkumy, czyli ostryżu. Kurkuma jest powszechnie używana przyprawą i barwnikiem żywności, jest przeciwutleniaczem, mającym działania przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze. Co do jej działania przeciwnowotworowego uczeni nie zawsze byli zgodni, ale naukowcy z University of Leicester dowiedli, że nie tylko wzmacnia efekt chemioterapii, ale zapobiega nawrotom nowotworu.
      W guzie nowotworowym zawsze jakaś część komórek wykazuje odporność na podawane leki, te komórki, pozostając nawet po udanej kuracji, mogą być źródłem odnowienia się choroby. Doktor Karen Brown i doktor Lynne Howells pracują nad lekiem działającym bezpośrednio na te lekooporne komórki, które wykazują się odmiennymi właściwościami od reszty guza. Kurkumina zmniejsza ich lekooporność, pozwalając na dokładniejsze zniszczenie raka.
      Badania prowadzone są dzięki funduszom od organizacji charytatywnej Hope Against Cancer.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...