Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Amerykański sekretarz ds. transportu, Ray LaHood nie wyklucza, iż w USA zostanie wprowadzony wymóg montowania w samochodach urządzeń uniemożliwiających kierowcy korzystanie z telefonu komórkowego. Myślę, że tak się stanie. Technologia na to pozwala i sądzę, że zostanie ona zastosowana do unieruchomienia telefonów w samochodach - stwierdził LaHood w wywiadzie dla The Daily Caller.

Wywiad sekretarza ma związek z rozpoczętą w USA kampanią społeczną, w ramach której wyprodukowano serię filmów pt. Faces of Distracted Driving. Występują w niej osoby, które były świadkami wypadków spowodowanych przez kierowców korzystających z telefonów komórkowych podczas jazdy. Amerykańska Highway Traffic Safety Administration ocenia, że każdego roku z powodu nieuwagi kierujących ginie około 5000 osób. Jednocześnie poinformowano, że w roku 2009 zanotowano najmniej ofiar śmiertelnych od 50 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekaw jestem jak to ma dzialac. Zalozmy ze to bedzie forma zaklocenia sygnalu docierajacego do samochodu. Co za tym idzie czy w duzym skupieniu takich samochodow nie powstanie jedna wielka fala zaklocajaca rowniez przechodniow, pobliskie urzadzenia korzystajace z GSM? Co z reszta bedzie z samochodami ktore komunikuja sie za pomoca telefoni komorkowych z "pomoca" podczas wypadku lub kradziezy?

 

Chetnie uslysze opinie osoby ktora ma o tym bardziej profesionalne pojecie niz ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ma to działać tylko na kierowców, to może być jakiś rodzaj pasywnego systemu, który będzie się włączał tylko po wykryciu, że w danym punkcie pojazdu prowadzona jest rozmowa i wyśle sygnał zakłócający. System może być tak skonfigurowany, że działa tylko wówczas, gdy pojazd jest w ruchu lub też gdy przekroczył konkretną prędkość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem przekonany, że da się ograniczyć działanie tego wyłącznie do wnętrza samochodu... np poprzez ekranowanie (choć przy tej czestotliwości to raczej trudne)

nie zmienia to faktu, że to odetnie od możłiwości dzwonienia również pasażer, który czasem musi do kogoś zadzwonić i powiadomić o opóźnieniach w dotarciu do celu lub choćby zapytać o drogę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sadze zeby ktos zajmowal sie rozbieraniem samochodu w celu ekranowania nawet jezeli byloby to mozliwe.

Da sie wykryc epicentrum sygnalu w takiej dokladnosci zeby uniemozliwialo rozmowe tylko prowadzacemu?

A co jezeli telefon bedzie na siedzeniu pasazera w systemie glosno mowiacym? No i wlasnie co z pasazerami? Czesto jadac ze wspolpracownikiem uzywam telefonu w sprawach sluzbowych. Z reszta czym sie rozni rozmowa przez telefon uzywajac np. sluchawki bluetooth od rozmowy z pasazerami? :)

Jedzie mi to nonsensem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem z branzy GSM i powiem krotko: praktycznie nie do zrobienia

dlaczego ?

nie, nie brak technicznych mozliwosci (choc ile im dajemy, ze zostana zlamane?)

brak mozgu, bo:

1-co z pasazerami - im tez nie wolno ?

2-co z urzadzeniami do sledzenia pojazdow (GPS + GSM)

3-czego jeszcze czlowiek nie zlamal co sam wymyslil ?

4-no i nie zapominajmy o "prawach czlowieka", zwlaszcza w USA

5-co z emergency ?

w sumie "latwiej" karac za rozmowy niz je rzeczywiscie wykluczyc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na Allegro takie urządzenia są kupowane głównie przez złodziei samochodów, tak że ciekawy lobbing mają teraz w tej Ameryce. Zwłaszcza, że policja może znaleźć skradziony samochód nawet jeśli nie ma on systemu GSM/GPRS - u nas wystarczy, że w środku ktoś zostawił sam telefon. Żeby było śmieszniej, po wprowadzeniu takich przepisów nie da się wezwać pomocy, jeśli będziemy w pobliżu ruchliwej drogi (właściciele zakładów pogrzebowych już zacierają ręce).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokladnie, dlatego mowie ze smierdzialo mi to nonsensem, z reszta jak wiele rzeczy "Made in USA".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze gdy słyszę argumenty o awaryjnym dzwonieniu z komórki zastanawiam się, jak ludzkość przetrwała tyle wieków bez komórek.

 

Co do sytuacji awaryjnych - wystarczy, że system będzie wykrywał źródło sygnału z dokładnością do 10 cm, pasażer będzie mógł dzwonić lub wystarczy, że zakłocenia będą wysyłane np. tylko wówczas, gdy samochód jedzie szybciej niż 20 km/h - będzie można zwolnić i zadzwonić. Myślę, że ekranowanie całego samochodu to zbyt droga impreza, ponadto ekranowanie szyb byłoby jeszcze pewnie droższe. No i ekranowanie nie zda egzaminu gdy kierujący otworzy okno. Wyjściem byłby tylko system, który w stanie pasywnym wykrywa sygnał i wówczas włącza się w stan aktywny wysyłając sygnały zakłócające. Oczywiście, wszystko da się złamać/obejść. Ale to jeszcze nie powód, by ze wszystkiego rezygnować, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zastanawiam się, jak ludzkość przetrwała tyle wieków bez komórek.

Telefon komórkowy stał się już jednym z atrybutów naszej cywilizacji,a pomysł "amerykańskiego sekretarza ds. transportu" , człowieka-polityka, pachnie obłudą.

Kolejni politycy mają już na oku zakaz jedzenia przez kierowce kanapki,palenia papierosów,słuchanie ostrej muzyki,chodzenia w miniówkach obok jezdni itp,itd

A telefonowanie w czasie jazdy bez zestawu, czy to jedyna i najgrożniejsza  głupota popełniana przez kierowców?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze gdy słyszę argumenty o awaryjnym dzwonieniu z komórki zastanawiam się, jak ludzkość przetrwała tyle wieków bez komórek.

Szlo im gorzej.

 

 

Co do sytuacji awaryjnych - wystarczy, że system będzie wykrywał źródło sygnału z dokładnością do 10 cm, pasażer będzie mógł dzwonić lub wystarczy, że zakłocenia będą wysyłane np. tylko wówczas, gdy samochód jedzie szybciej niż 20 km/h - będzie można zwolnić i zadzwonić.

Zwolnienie moim zdaniem nie zmniejsza ryzyka np. przejechania dziecka.

Tak samo jak czytanie smsow z wyciagnietym telefonem poza strefe.

 

 

Myślę, że ekranowanie całego samochodu to zbyt droga impreza, ponadto ekranowanie szyb byłoby jeszcze pewnie droższe.

Ekranowanie odpada. Tu sie zgadzam.

 

Chcialbym to widziec w praktyce bo jakos srednio mi sie to logiczne wydaje. Pozostanie przy karach + zdrowy rozsadek kierowcy niestety lepiej zda egzamin. Bo spojrzmy na to z tej strony, jak zalozymy system i bedziemy miec na to dowod w postaci licencji, kupimy na e-bay system do telefonu ktory to obchodzi, wtedy nawet jak cie ktos przylapie na rozmowie to mozesz powiedziec, ze masz system wiec nie mogles wykonywac telefonu.

 

Powinni jak juz wprowadzic wymog by kazdy samochod byl wyposazony w licencjonowany zestaw glosnomowiacy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
chcialbym to widziec w praktyce bo jakos srednio mi sie to logiczne wydaje.[/size] 

Nowa generacja telefonów z GPS uniemozliwi zadzwonienie jeśli aparat porusza się szybciej niz 30km/h bez zestawu głośnomówiącego i po ptokach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt jeszcze nie wspomniał, że system zakłócający emituje sygnał podobny do używanego w sieci komórkowej. Co znaczy, że używając go non stop będziemy naświetlani promieniowaniem mikrofalowym, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Już widzę te rodziny z małymi dziećmi radośnie wybierające się latem na drugi koniec kraju w nowych, wspaniałych samochodach tego świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinni jak juz wprowadzic wymog by kazdy samochod byl wyposazony w licencjonowany zestaw glosnomowiacy.

 

To dopiero jest dobry i sensowny pomysł. Myślę, że takie rozwiązanie było by też tańsze (przede wszystkim dlatego, że już istnieje w masowej produkcji), nie wspominając o atrakcyjności dla kupujących samochód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zawsze gdy słyszę argumenty o awaryjnym dzwonieniu z komórki zastanawiam się, jak ludzkość przetrwała tyle wieków bez komórek.

 

A no przetrwała i bez pogotowia służby zdrowia i wielu innych rzeczy tylko śmiertelność była większa i długość średnia życia mniejsza. Nie oszukujmy się gatunkowi ludzkiemu życie dłuższe niż 40 lat jest niepotrzebne dla przetrwania.

 

Co do ekranowania to samochód ekranuje bardzo dobrze sam z siebie dlatego anteny są na zewnątrz a nie w środku. Jak by na szyby napylić warstwę metalu i połączyć z resztą karoserii jest klatka Faradaya.

 

Zakłócanie tylko kierowcy jest trochę skomplikowane. Bo w gruncie rzeczy trzeba by nadawać mocniej niż telefon. Powstał by ogromny smog elektromagnetyczny.

 

Problem w zasadzie rozwiązuje zestaw głośnomówiący. No bo jeśli rozmowa podczas jazdy przeszkadza to następnym pomysłem powinien być zakaz jazdy z pasażerami albo ich kneblowanie.

 

waldi888231200

wcale nie po ptokach bo komórka pasażera będzie się poruszać tez powyżej 30 km/h w pociągu z reszta tez no i wyskakując z okna a to już podpada pod dyskryminacje  samobójców.

 

Dodajmy jeszcze do listy problemów nawigacje dziejąca w trybie online czy to pobierające mapy czy też wymieniające się informacjami o korkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt jeszcze nie wspomniał, że system zakłócający emituje sygnał podobny do używanego w sieci komórkowej. Co znaczy, że używając go non stop będziemy naświetlani promieniowaniem mikrofalowym, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

 

Albo będzie działało jak BTS aktywujący się gdy auto się porusza (informacja z GPS, akcelerometru lub komputera pokładowego) i zgłaszający niedostępność sieci dla numerów innych niż alarmowe (911).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
wcale nie po ptokach bo komórka pasażera będzie się poruszać tez powyżej 30 km/h w pociągu z reszta tez

Jeśli będzie miała zaszytą mapę , to będzie wiedział czy to pociąg czy droga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to dodaj jeszcze GPSa i akumulator samochodowy na plecy.

 

Wilk pomysł z btsem albo repeaterem jest dobry tylko ze on ugryzie wszystkie komórki w zasięgu. No i wprowadzi błąd do pozycjonowania w oparciu o siec gsm. Bo jeśli będzie to oddzielny ze tak powiem bts to porblemów potecjalnie będzie co nie miara  powiedzmy że działało by to jak router. Jeśli działało by to jak switch to problem jest mniejszy i takie rozszerzacze zasięgu są dostępne tylko ze pozycje wyznaczymy zawsze koło btsa z którym się pośrednio łączymy mimo ze jesteśmy w ruchu. Nawet widziałem opis jednego skonstruowanego amatorsko z routera i modułów gsm ale firmware miało niecne cele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rozmawianie przez telefon komórkowy przez 30 lub więcej minut w tygodniu jest powiązane ze znacznym wzrostem ryzyka nadciśnienia, poinformowali chińscy naukowcy na łamach European Heart Journal – Digital Journal. Decydująca dla zdrowia serca jest liczba minut spędzona na rozmowie. Im więcej minut rozmawiamy, tym większe ryzyko. Liczba lat użytkowania telefonu czy też używanie zestawów głośnomówiących nie miały wpływu na ryzyko rozwoju nadciśnienia. Konieczne są dalsze badania, by potwierdzić uzyskane przez nas wyniki, mówi profesor Xianhui Quin z Południowego Uniwersytetu Medycznego w Kantonie.
      Nadciśnienie to jeden z najważniejszych czynników rozwoju chorób układu krążenia i zgonów na całym świecie. Cierpi nań około 1/5 ludzkości, co pokazuje, jak ważne są badania w kierunku zidentyfikowania przyczyn nadciśnienia.
      Telefony komórkowe są najbardziej chyba rozpowszechnionym gadżetem elektronicznym na Ziemi. Powstaje zatem pytanie o bezpieczeństwo ich użytkowania, szczególnie przez osoby korzystające z nich bardzo intensywnie. Niektóre badania prowadzone na hodowlach komórkowych sugerują, że długoterminowa ekspozycja na fale elektromagnetyczne emitowane przez telefony komórkowe prowadzi do stresu oksydacyjnego, stanu zapalnego czy uszkodzenia DNA. Chińscy uczeni zaczęli zastanawiać się, czy w ten sposób telefony mogą przyczyniać się do rozwoju nadciśnienia. Już wcześniej przeprowadzone badania wykazały, że 35-minutowa ekspozycja prawej półkuli mózgu na pole elektromagnetyczne emitowane przez telefon komórkowy prowadzi do wzrostu ciśnienia spoczynkowego o 5–10 mmHg. Jednak były to badanie prowadzone na małej próbce 10 osób, a jego głównym celem było sprawdzenie krótkoterminowego wpływu telefonów na ciśnienie.
      Chińczycy przeanalizowali dane z UK Biobank dotyczące 212 046 osób w wieku 37–73 lat. W momencie rejestracji w bazie danych żadna z tych osób nie miała zdiagnozowanego nadciśnienia. Za użytkowników telefonów komórkowych uznano osoby, które co najmniej raz w tygodniu przez nie rozmawiały. Losy badanych śledzono średnio przez 12 lat. Po tym czasie nadciśnienie zdiagnozowano u 13 984 osób. Gdy następnie sprawdzono częstotliwość użytkowania telefonów przez te osoby, okazało się, że rozmowa przez telefon przez 30 lub więcej minut w tygodniu była powiązana z o 12% wyższym ryzykiem rozwoju nadciśnienia, niż u badanych, którzy rozmawiali krócej niż 30 minut.
      W swoich badaniach naukowcy uwzględnili takie czynniki jak płeć, wiek, BMI, rasę, rodzinną historię nadciśnienia, poziom wykształcenia, palenie papierosów, poziom lipidów i glukozy we krwi, używane leki i szereg innych czynników.
      Z badań dowiadujemy się, że – generalnie rzecz biorąc – użytkownicy telefonów komórkowych narażeni są na o 7% wyższe ryzyko rozwoju nadciśnienia w porównaniu do osób, które telefonów nie używają, a ci, którzy rozmawiają przez co najmniej 30 minut w tygodniu, rozwijają nadciśnienie o 12% częściej, niż ci, którzy rozmawiają krócej. Ryzyko rośnie wraz z czasem spędzanym na rozmowie. Na przykład jeśli rozmawiamy przez 1–3 godzin w tygodniu, to jest ono wyższe o 13%, przy rozmowach trwających 4–6 godzin wzrasta o 16%, a jeśli rozmawiamy więcej niż 6 godzin tygodniowo, to ryzyko rozwoju nadciśnienia jest o 25% większe, niż przy rozmowach trwających krócej niż 30 minut w tygodniu.
      Na poziom ryzyka wpływa też profil genetyczny. Osoby, które mają genetyczne predyspozycje do rozwoju nadciśnienia i rozmawiają przez telefon ponad 30 minut w tygodniu narażają się na o 33% wyższe ryzyko niż ci, którzy nie mają predyspozycji genetycznych i rozmawiają krócej niż 30 minut tygodniowo.
      Nasze badania sugerują, że rozmawianie przez telefon komórkowy nie zwiększa ryzyka rozwoju nadciśnienia, o ile rozmawiamy krócej niż przez 30 minut w tygodniu, mówi profesor Qin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ruszasz na urlop? Wiesz, jak przygotować samochód do podróży? Przed wyjazdem w daleką trasę powinieneś dobrze sprawdzić stan techniczny pojazdu, a także zabrać ze sobą odpowiednie akcesoria. Niech nic nie zaskoczy Cię podczas wyjazdu, a na pewno wrócisz wypoczęty!
      Jak przygotować samochód na wakacyjną podróż?
      Oczywiście każdy samochód powinien być regularnie sprawdzany, nie tylko przed wyjazdami na wakacje. Jednak jak wiemy w praktyce, bywa z tym różnie. Pamiętaj, że kiedy wybierasz się daleko od domu, koniecznie powinieneś przygotować auto do trasy. Zwłaszcza jeśli zabierasz ze sobą rodzinę. Zapewnienie bezpieczeństwa podróżującym bliskim to absolutny priorytet każdego kierowcy. Przygotowanie samochodu nie polega wyłącznie na sprawdzeniu jego stanu technicznego, ale także zabraniu odpowiednich akcesoriów lub narzędzi. Powinieneś także upewnić się, jaki zakres ubezpieczenia obejmuje Twoje auto i podróżujące z Tobą osoby.
      Sprawdź pobliski warsztat na trasie Twojej podróży:
      https://motointegrator.com/pl/pl/warsztaty
      Sprawdzenie stanu pojazdu i krótki serwis przed wyjazdem
      Podróże zazwyczaj planowane są z odpowiednim wyprzedzeniem. Upewnij się więc wcześniej w jakim stanie są najważniejsze podzespoły Twojego pojazdu. Sprawdź poziom zużycia klocków hamulcowych, a także stan bieżnika opon. Jeśli cokolwiek budzi Twoje wątpliwości, udaj się do mechanika. Ważne jest także sprawdzenie poziomu płynu chłodniczego i oleju. Jeśli poziom jest minimalny, konieczne będzie ich uzupełnienie. W bagażniku warto wozić także zapasową butelkę oleju i płynu chłodniczego. Nigdy nie wiadomo, co spotka Cię po drodze. Dzięki przygotowaniu zapasu będziesz mógł uzupełnić stan płynów, aby bezpiecznie dojechać do warsztatu samochodowego w razie wycieków. Przed wyjazdem warto także udać się na szybki przegląd do mechanika. Podda weryfikacji także stan zawieszania oraz stan pasków osprzętu, które również lubią niezapowiedziane odmówić posłuszeństwa. Przy okazji warto także odgrzybić i „nabić” klimatyzację. W końcu czeka Cię kilkugodzinna podróż, a lato bywa upalne.
      Co zabrać ze sobą w wakacyjną podróż?
      Przede wszystkim, sprawdź koło zapasowe. Powinieneś mieć także ze sobą pasujący klucz i lewarek, za pomocą którego możliwe będzie podniesienie auta. Wiele samochodów nie przewiduje już miejsca na koło zapasowe. Wtedy konieczne jest wożenie tak zwanego „zestawu naprawczego” składa się on z pianki wypełniającej ubytki w oponie oraz kompresora, z pomocą którego możliwe jest napompowanie koła. W bagażniku pojazdu koniecznie powinien znaleźć się także trójkąt ostrzegawczy oraz ważna gaśnica samochodowa. Obowiązkowym wyposażeniem, choć często lekceważonym, jest kamizelka odblaskowa, którą powinieneś założyć podczas nieoczekiwanych postojów. W bagażniku powinno się również znaleźć miejsce na apteczkę, mimo, że nie jest ona wymagana w świetle przepisów.
      W podróż zabierz także podstawową skrzynkę z narzędziami. Powinny się w niej znaleźć: taśma izolacyjna, opaski zaciskowe, zestaw wkrętaków i kluczy płasko oczkowych i zapasowe żarówki. Choć w nowoczesnych autach niewiele można naprawić samodzielnie, warto mieć takie podstawowe narzędzia. Z ich pomocą możesz naprawić np. bagażnik dachowy. Poza tym przygotuj akcesoria ułatwiające jazdę. Powinien to być uchwyt do telefonu, a także ładowarka samochodowa. Jeśli nie korzystasz z map Google, powinieneś zabrać ze sobą również nawigację GPS. Mogą przydać się również okulary przeciwsłoneczne z polaryzacją, jeśli masz spędzić za kółkiem wiele godzin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po ponad dwóch latach prac obie izby amerykańskiego Kongresu przyjęły CHIPS and Science Act, ustawę, która ma zachęcić do inwestycji w amerykański przemysł półprzewodnikowy. Przewiduje ona wydatkowanie z budżetu federalnego 52 miliardów USD w ciągu pięciu lat i zezwala na udzielenie 25-procentowej ulgi podatkowej na budowę lub rozbudowę zakładów produkujących półprzewodniki lub urządzenia do ich wytwarzania. Ustawa to część pakietu o wartości 280 miliardów dolarów, który ma zwiększyć konkurencyjność USA na polu nowych technologii.
      Ze wspomnianych 52 miliardów dolarów 39 miliardów przeznaczono na granty na budowę nowych fabryk, 11 miliardów trafi do federalnych programów badawczych zajmujących się półprzewodnikami, a 2 miliardy zostanie wydatkowane na projekty obronne związane z mikroelektroniką. Dodatkowo 200 milionów dolarów otrzyma Narodowa Fundacja Nauki, a pieniądze te mają zostać przeznaczone na promowanie wzrostu siły roboczej w przemyśle półprzewodnikowym. Departament Handlu ocenia, że do roku 2025 USA będą potrzebowały dodatkowych 90 000 osób pracujących w tym przemyśle. Twórcy ustawy przeznaczyli też 500 milionów dolarów na koordynację z zagranicznymi partnerami rządowymi rozwoju technologii bezpieczeństwa informatycznego, telekomunikacyjnego, działań na rzecz łańcucha dostaw w przemyśle półprzewodnikowym, w tym na rozwój bezpiecznych technologii komunikacyjnych, półprzewodnikowych i innych.
      Eksperci mówią, że ustawa będzie miała olbrzymi wpływ na rozwój przemysłu półprzewodnikowego w USA. Zwracają uwagę przede wszystkim na ulgę podatkową, dzięki której warunki budowy fabryki półprzewodników w USA będą podobne, jak budowa za granicą. Ustawa nie tylko ma stworzyć wiele dobrze płatnych miejsc pracy czy zapobiec w USA niedoborom półprzewodników, których cały świat doświadczył w związku z przerwaniem łańcuchów dostaw w czasie pandemii. Nie mniej ważne jest bezpieczeństwo. Obecnie 90% najbardziej zaawansowanych półprzewodników produkowanych jest na Tajwanie. Chiny uznają ten kraj za swoją zbuntowaną prowincję i ciągle grożą jej „odzyskaniem”. Dlatego też Państwo Środka z uwagę przygląda się wojnie na Ukrainie. Jeśli Zachód dopuści, by Rosja podbiła Ukrainę, może to zachęcić Chiny do ataku na Tajwan. Nawet jeśli taki atak by się nie powiódł, mógłby on wywołać długotrwałe problemy z dostawami półprzewodników.
      Wielcy producenci już od pewnego czasu zwiększają swoją obecność w USA. GlobalFoundries rozbudowuje kosztem 1 miliarda USD swoje zakłady w Malcie w stanie Nowy Jork, TSMC buduje kosztem 12 miliardów dolarów fabrykę w Arizonie, samsung planuje wydać 17 miliardów USD na fabrykę w pobliżu Austin i zapowiada, że w przyszłości może zainwestować w USA nawet 200 miliardów dolarów. Intel zapowiedział budowę fabryki w Ohio. Firma chce na nią wydać 20 miliardów USD, ale mówi wprost, że wielkość inwestycji będzie zależna od dofinansowania na podstawie CHIPS Act. Koncern zapowiedział też, że – przy odpowiednim wsparciu rządowym – jest gotów zainwestować kolejnych 100 miliardów USD w ciągu najbliższych 10 lat.
      Ustawa będzie miała olbrzymi wpływ na innowacje w USA, mówi Russell T. Harrison, dyrektor amerykańskiego oddziału Instytutu Inżynierów Elektryków i Elektroników, który od początku był zaangażowany w prace nad tym aktem prawnym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Stany Zjednoczone są najlepszym miejscem pracy dla inżynierów oprogramowania. Firma Codingame przeprowadziła ankiety wśród społeczności składającej się z 2 milionów programistów oraz osób zajmujących się rekrutowaniem pracowników na potrzeby sektora IT i wykazała, że w USA inżynierowie oprogramowania zarabiają najlepiej na świecie.
      Średnia pensja inżyniera oprogramowania pracującego w Stanach Zjednoczonych wynosi 95 879 dolarów rocznie. Co więcej, ponad 40% takich osób zarabia ponad 100 000 USD rocznie,  a zarobki 5% przekraczają 200 000 dolarów rocznie.
      Bardzo dobrze można zarobić też w Szwajcarii. Tam średnia pensja inżyniera oprogramowania wynosi 90 426 USD. Następna jest Kanada z pensją 71 193 dolarów, a na czwartym miejscu uplasowała się Wielka Brytania, gdzie przeciętny inżynier oprogramowania może liczyć na roczne zarobki wynoszące 68 664 USD. Nasi bezpośredni sąsiedzi, Niemcy, uplasowali się na 6. miejscu z przeciętnymi zarobkami 61 390 dolarów, na dziewiątej pozycji znajdziemy Francję (47 617 USD/rok), a pierwszą dziesiątkę zamyka Hiszpania (39 459 dolarów).
      Autorzy ankiety nie brali pod uwagę ani kosztów życia w poszczególnych krajach, ani specjalizacji, w których można najwięcej zarobić. Trzeba też pamiętać, że samo porównanie zarobków nie mówi nam wszystkiego. Koszt życia w Szwajcarii jest na przykład znacznie wyższy niż w Wielkiej Brytanii, więc mimo sporej różnicy w zarobkach, poziom życia inżynierów w obu krajach może być bardzo podobny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gliniana tabliczka sprzed 3600 lat z fragmentem tekstu Eposu o Gilgameszu, która była przedmiotem kilkuletniej batalii sądowej pomiędzy amerykańskimi władzami, domem aukcyjnym Christie's i siecią sklepów z antykami Hobby Lobby, została zwrócona Irakowi. Ceremonia przekazania zabytku odbyła się w Smithsonian Institution w Waszyngtonie.
      Przedstawiciele UNESCO uważają, że tabliczka z zapisaną językiem akkadyjskim sekwencją snu ze słynnego poematu, została ukradziona z muzeum w 1991 roku podczas Wojny w Zatoce. W 2003 roku w Londynie kupił ją amerykański handlarz antykami. W 2007 roku sprzedano ją z fałszywym świadectwem, na którym czytamy, że pochodzi ona „ze skrzyni z różnymi artefaktami z brązu” zakupionymi w 1981 roku. Tabliczka wielokrotnie zmieniała właściciela, trafiła z powrotem do Londynu. I to właśnie tam na aukcji w 2014 roku kupili ją przedstawiciele Hobby Lobby. Właściciel tej sieci, Steve Green wydał na zabytek niemal 2 miliony dolarów. W 2018 roku trafiła ona do założonego przez niego Muzeum Biblii, a rok później została zajęta przez amerykańskie władze i prokuratura wydała nakaz jej konfiskaty. Przedstawiciele Hobby Lobby nie sprzeciwili się nakazowi, gdy dowiedzieli się, że zabytek został dwukrotnie nielegalnie wwieziony na teren USA. Nielegalnie, gdyż z fałszywym świadectwem pochodzenia.
      Hobby Lobby wytoczyło jednak proces domowi aukcyjnemu Christie's twierdząc, że doszło do złamania warunków umowy, gdyż świadomie wystawiono na aukcję zrabowane dzieło sztuki. Sąd jednak nie znalazł dowodów na to, by przedstawiciel Christie's, kupując tabliczkę w 2007 roku wiedział, że istnieją podejrzenia co do jej pochodzenia.
      Hobby Lobby ma w ostatnich latach wyraźnego pecha odnośnie swoich zakupów. Przed rokiem okazało się, że wszystkie 16 rzekomych fragmentów zwojów znad Morza Martwego, będących w posiadaniu Muzeum Biblii, to fałszywki. Tutaj firma padła ofiarą oszustów. Natomiast w 2017 roku, gdy władze USA skonfiskowały firmie tysiące glinianych tabliczek i pieczęci, które na zamówienie Hobby Lobby trafiły do USA, okazało się, że przedsiębiorstwo wykazało się co najmniej niefrasobliwością, gdyż podczas transakcji działy się rzeczy, które od razu powinny wzbudzić podejrzenia. Ale nie wzbudziły. Efekt? Firma zapłaciła 1,6 miliona dolarów za ponad 5500 tabliczek, pieczęci i innych zabytków, zostały one skonfiskowane przez władze, na Hobby Lobby nałożono w ramach ugody grzywnę w wysokości 3 milionów USD i poddaną ją szczególnemu nadzorowi.
      Z kolei przed 3 miesiącami firma pozwała do sądu byłego profesora Uniwersytetu Oksfordzkiego twierdząc, że sprzedał on jej za 7 milionów dolarów egipskie papirusy, które wcześniej ukradł z uniwersyteckiego archiwum.
      Tabliczka fragmentem eposu o Gilgameszu to najważniejszy z ponad 17 000 zabytków, które władze USA przejęły w ostatnich latach na swoim terenie i zwróciły Irakowi.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...