Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Spadła liczba odwiedzin w płatnym Times Online

Rekomendowane odpowiedzi

Jak donosi Fudzilla, Times Online po wprowadzeniu opłat za treści zanotował olbrzymi spadek liczby użytkowników. Przed przyjęciem modelu opłat strona główna serwisu notowała miesięcznie 21 milionów unikatowych użytkowników. Po wprowadzeniu subskrypcji ich liczba spadła do 2,7 miliona.

Serwis informuje, że za treści płaci obecnie 100 000 osób. Mimo spadku liczby odwiedzin jego przedstawiciele są zadowoleni z faktu, że nie muszą już udostępniać treści za darmo. Informują przy tym, że rozważając wprowadzenie subskrypcji spodziewali się 90-procentowego spadku ruchu.

Za tygodniowy dostęp do Times Online trzeba zapłacić 2 funty, a za miesięczny - 9,99 funta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy jaki model przyjmiemy. Bo to trochę jak z wróblem w garści a gołębiem na dachu. 100 tys płacących userów to jednak nie dużo. Natomiast może to się opłacać bardziej niż to co mieli z odsłon. Pozostaje kwestia prestiżowa. Ja jestem zwolennikiem raczej wyceny w oparciu o realnego wróbla w garści niż potencjał gołębia na dachu. Podobny porblem ma zresztą NK tzn jak sukces przekuć w pieniądze. Nikt tego nie będzie kupował co chwile drożnej bo w pewnym monecie okazuje się ze to ma pusty potencjał którego na forsę przekuć się nie da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z 21 milionów odsłon blogerzy są w stanie wyciągnąć między 300 a 600 tysięcy dolarów miesięcznie (z samych reklam google'a, sporo też zależy od profilu czytelników bloga).

 

To znaczy, że Times miesięcznie traci między 200 a 500 tysięcy.

[edit]

No dobrze, skopałem sprawę funtów/dolarów i fakt, że nie wiadomo ile ci userzy właściwie płacą. Za to można sobie policzyć, że spadek oglądalności był 21 razy większy, niż oni się spodziewali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

E, mi to inaczej wychodzi.

Spodziewali się 90-procentowego spadku ruchu, czyli mniej więcej takiego, jaki nastąpił.

Jeśli rzeczywiście blogerzy są w stanie wyciągnąć tyle, ile piszesz (i o ile istnieje blog z takim ruchem), to Times wychodzi na swoje. Skoro płaci 100 000 luda, a ludzie płacą od 2 do 10 funtów, to średnia z 4 pewnie będzie.. Wychodzi na to, że mają te 400 000 funtów z samych subskrypcji. Pewnie trochę też z reklam wyciągną.

Najbardziej interesujące byłoby porównanie, ile mieli przedtem, a ile mają teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To znaczy, że Times miesięcznie traci między 200 a 500 tysięcy.

 

Nie do końca. Mniej użytkowników = mniejszy ruch na serwerach a utrzymanie infrastruktury dla 20 milionów użytkowników dziennie też nieźle kosztuje. Po za tym nikt nie napisał w tym artykule, czy Times zrezygnował z reklam w internecie. Może i użytkowników jest mniej ale ceny reklamy nie musiały spaść o 90% bo target użytkownika jest wysoki. konkretny "mierzalny" użytkownik jest dla reklamodawcy lepszy niż 100 wirtualnych użytkowników o których niewiele wiadomo...

 

Dodatkowo - publikowanie darmowej treści w internecie mogło wpływać na spadek sprzedaży gazety, a teraz może sprzedaje się lepiej?

 

a tak naprawde chodzi mi o to żenie da się przeliczyć tak prosto "dużo userów na stronie = dużo pieniędzy" Niby cenę reklamy można podnosić, ale i tak w pewnym momencie dochodzimy do takich poziomów, że tylko sieciowe giganty stać na reklamę, a oni nie są tak chętni do jej wydawania. No chyba że płacimy za odświeżenia/wyswietlenia  strony, bo jeśli idzie o wskaźniki ilości uzytkownikow/liczbę kliknięć to im więcej userów tym ten wskaźnik jest mniejszy. (no chyba że się nazywamy GOOGLE :) ale w przypadku mniejszych firm to naprawdę ciężkie sprawy do wyliczenia faktycznej wartości i opłacalności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed przyjęciem modelu opłat strona główna serwisu notowała miesięcznie 21 milionów unikatowych użytkowników.

 

Z jednej strony można było się tego doskonale spodziewać, że ludzie stracą zainteresowanie płatnymi treściami, z drugiej zaś portal "pozbył się" zwyczajnych przeglądaczy i pozostali lojalni użytkownicy, gotowi zapłacić, ale i oczekujący wartościowych treści. Niewątpliwie musieli sobie przygotować porządny biznesplan, by opłaty za artykuły opłaciły spadek wpływów z reklam, ale i jednocześnie odciążona została infrastruktura.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ustami Larry'ego Page'a ogłosiło, że w dwa tygodnie po premierze serwisu Google+ liczba jego użytkowników przekroczyła 10 milionów. Zdaniem części analityków oznacza to, że Google w końcu, po wielu próbach, ma szansę na zaistnienie na rynku serwisów społecznościowych.
      Jednak o tym, że Google+ ma ponad 10 milionów użytkowników jako pierwszy poinformował Paul Allen [nie mylić ze współzałożycielem Microsoftu - red.], założyciel serwisu Ancestry.com, który doszedł do takich wniosków na podstawie danych statystycznych na temat liczby mieszkańców USA i danych dotyczących popularności różnych nazwisk na Google+.
      Allen prognozował również, że po najbliższym weekendzie liczba użytkowników nowego serwisu Google'a może się podwoić.
      Google+ ma być bezpośrednim konkurentem Facebooka i mimo że do portalu Zuckerberga, który ma 750 milionów użytkowników, dzieli go przepaść, to błyskawiczny serwisu Google'a musi być brany przez Facebooka pod uwagę.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Serwis muzyczny Spotify poinformował, że ma już milion subskrybentów w samej tylko Europie. To dobrze wróży mu na przyszłość tym bardziej, że jej twórcy, Martin Lorentzon i Daniel Ek, zebrali już od inwestorów 50 milionów USD na uruchomienie serwisu w Stanach Zjednoczonych.
      Z oferowanej na Spotify muzyki można korzystać w dwojaki sposób. Albo płacąc miesięczny abonament, albo też oglądając reklamy. Jednak dochody są generowane tylko przez tych użytkowników, którzy zdecydują się na rezygnację z reklam w zamian za opłacanie abonamentu.
      Być może Spotify znalazło sposób na poradzenie sobie na rynku. Wcześniejsze podobne inicjatywy upadały, jak słynny SpiralFrog, który oferował muzykę w zamian za oglądanie reklam.
      Pozyskanie milionowego użytkownika może też pomóc Spotify w uruchomieniu serwisu w USA. Data premiery ciągle się opóźnia, gdyż wielkie koncerny muzyczne nie wierzą w sukces takiego modelu biznesowego. Teraz Spotify może ich przekonać.
      Jeszcze w ubiegłym roku subskrybenci stanowili jedynie 7-8 procent korzystających ze Spotify. Teraz jest ich około 15%.
      Z serwisu regularnie korzysta około 6,7 miliona osób.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma tygodniami Google dokonało jednej z największych zmian w swoim algorytmie wyszukiwania. Zmiany te odbijają się już na finansach tysięcy przedsiębiorstw, zwiększając dochody jednych i zmniejszając innych.
      Wpływ Google'a na gospodarkę najlepiej oddaje to, czego obecnie doświadczają liczne firmy działające przede wszystkim w internecie. Na przykład Online Publishers Association, organizacja zrzeszająca wiele z największych światowych koncernów (w tym np. CNN) informuje, że dzięki zmianom w Google'u jej członkowie zarobią w ciągu roku dodatkowy miliard dolarów. Z kolei firma Mahalo.com zwolniła 10% pracowników z powodu "znacznego spadku ruchu i wpływów".
      Przesunięcie witryny na wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania ma olbrzymi wpływ na liczbę odwiedzających ją osób. Zdaniem Adama Dunna, dyrektora ds. SEO w Greenlight Search, aż 20-30% osób klika na pierwszy wynik w wyszukiwarce. Znalezienie się na drugim lub trzecim miejscu oznacza dla firmy przyciągnięcie uwagi 5-10% osób wyszukujących dany termin. Dalsze pozycje przyciągają mniej niż 1% odwiedzających. To oznacza, że np. witryna, która przed zmianą algorytmu była pokazywana jako pierwsza, a po jego zmianie spadła na czwartą pozycję, zanotuje olbrzymi spadek liczby odwiedzin.
      Zmiany algorytmu najbardziej dotknęły tzw. content farms, czyli witryny, które gromadzą treści innych stron. Jak twierdzi firma Sistrix, na takich witrynach ruch zmniejszył się o ponad 75%. Jednak nie wszędzie takie zmiany zaszły. Mahalo.com, Wisegeek.com czy należący do Yahoo! Associated Content zanotowały olbrzymie spadki. Tymczasem Demand Media, jedna z najbardziej krytykowanych content farms, nie zanotowała większych zmian, a na jednej z jej witryn - eHow.com - pojawiło się nawet więcej odwiedzających.
      Google twierdzi, że najwięcej na zmianach skorzystały witryny oferujące treści wysokiej jakości, czyli informacje nt. badań naukowych, dogłębne analizy itp.. I rzeczywiście. Członkowie OPA już w ciągu pierwszej doby zauważyli wzrost ruchu o 5-50 procent.
      Wyszukiwarkowy koncern zapewnia, że zmiany są dobre dla konsumentów, internetu i twórców treści wysokiej jakości.
      Jednak najwyraźniej nie wszystko poszło po myśli Google'a. Max Spankie, twórca witryny My3cents.com informuje, że stracił znaczną część użytkowników. Jego witryna umożliwia konsumentom pozostawianie recenzji i opinii na temat towarów i usług. W przeciwieństwie do witryn, które po zmianie algorytmu znalazły się wyżej niż strona Spankiego, My3cents.com moderuje wszystkie opinie i jest bardzo poważana. Amerykańska Federacja Konsumentów uznała ją za najlepszą tego typu witrynę w USA, a z My3cents.com korzystają setki firm, które dzięki witrynie kontaktują się z niezadowolonymi klientami i wyjaśniają spory. Myślę, że coś zrobili źle. Ciężko pracowaliśmy, by stworzyć witrynę najwyższej jakości, a teraz wygrywają z nami strony, które o jakość nie dbają - mówi Spankie.
      Problemy zauważył też Morris Rosenthal, autor podręczników nt. naprawy laptopów. Mówi, że po zmianie algorytmu gdy wyszukujemy jego książkę "Laptop Repair Workbook" na pierwszym miejscu znajdziemy sklep Amazona, w którym jest sprzedawana, jednak już na drugiej pozycji jest witryna, która pozwala na jej nielegalne pobranie.
      Osoby takie jak Spankie czy Rosenthal nie są, na szczęście, pozostawione same sobie. Właściciele witryn, który uważają, że niesprawiedliwie ucierpieli na zmianie algorytmu, mogą o tym poinformować Google'a na firmowym forum. Co prawda żadne ręczne zmiany w wynikach wyszukiwania nie zostaną wprowadzone, jednak jeśli skarga będzie zasadna, Google może poprawić swój algorytm tak, by wartościowa witryna znalazła się na wyższych pozycjach listy wyszukiwania.
      To system przewidujący, że jesteś winny, póki nie udowodnisz niewinności - mówi Rosenthal i dodaje, że Google nie udostępniło żadnej opcji dwustronnej komunikacji, która pozwoliłaby na wyjaśnienie wątpliwości.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Apple opublikował plany dotyczące sprzedaży subskrypcyjnej treści dla aplikacji sprzedawanych za pośrednictwem App Store. Koncern Jobsa chce, by sprzedawcy treści rozpowszechniający je na zasadzie subskrypcji oddawali mu 30% z pieniędzy płaconych przez klientów. Uderza to przede wszystkim w wydawców gazet czy w Amazona, sprzedającego książki dla urządzeń produkowanych przez Apple'a.
      Nasza filozofia jest prosta. Jeśli aplikacja zyskuje sybskrybenta dzięki Apple'owi, Apple zarabia 30%. Jeśli to wydawca zachęca nowego lub istniejącego subskrybenta do korzystania z aplikacji, zatrzymuje sobie 100%, a Apple nie ma z tego nic - stwierdził Steve Jobs.
      Jednocześnie wydawcy będą musieli usunąć z aplikacji wszelkie odnośniki umożliwiające zakup ich treści poza App Store. To oznacza, że np. Amazon ze swojej aplikacji do e-booków, którą obecnie rozprowadza na App Store, będzie musiał usunąć istniejące tam odnośniki. Ponadto cena subskrypcji oferowana przez wydawcę poza App Store nie może być niższa niż w App Store. Wszelkie płatności za subskrypcje będą przetwarzane przez Apple'a, który od razu zatrzyma sobie 30 procent ceny.
      Na razie nie wiadomo, od kiedy twórcy aplikacji będą musieli wprowadzić zmiany wymagane przez Apple'a.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzie, którzy spędzają dużo czasu w Sieci, częściej mają objawy depresji. Psycholodzy z Uniwersytetu w Leeds stwierdzili, że u niektórych osób wykształcił się przymus korzystania z Internetu (kompulsja), przez co czaty i serwisy społecznościowe zastąpiły kontakty z realnego życia.
      Wielu z nas korzysta z Internetu, by zapłacić rachunki, kupić coś czy wysłać maile, ale niewielki podzbiór populacji ma problem z kontrolowaniem czasu spędzanego online, co w pewnym momencie zaczyna kłócić się z codziennymi zadaniami i czynnościami – wyjaśnia dr Catriona Morrison. Uzależnieni spędzają proporcjonalnie więcej czasu, przeglądając zawartość witryn erotycznych czy grając online. Angażują się też w życie społeczności internetowych, ale płacą za to wysoką cenę. Brytyjczycy zauważyli bowiem, że w grupie tej częściej niż wśród nieuzależnionych występuje średnio nasilona i głęboka depresja. Nasze badanie wskazuje, że nadmierne korzystanie z Internetu jest związane z depresją, ale nie wiemy, co pojawia się pierwsze – czy to ludzie z depresją są przyciągani przez Sieć, czy to raczej Internet powoduje depresję. Jedno jest jasne, w przypadku niewielkiej grupy ludzi intensywne korzystanie z Sieci może być sygnałem ostrzegawczym o istnieniu tendencji depresyjnych.
      Studium psychologów z Leeds wykazało, że młodzi ludzie z większym prawdopodobieństwem uzależniają się od Internetu niż użytkownicy nieco starsi. Średnia wieku w uzależnionej grupie wynosiła 21 lat. Nasilenie depresji i zakres korzystania z Internetu badano u 1319 osób. Miały one od 16 do 51 lat. U 1,2% tej grupy stwierdzono uzależnienie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...