Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Małpy zaraziły człowieka (a może człowiek małpy)

Rekomendowane odpowiedzi

Począwszy od maja zeszłego roku, populację małp titi z California National Primate Research Center (CNPRC) Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis atakował nieznany dotąd wirus. Z 24 zarażonych ssaków 19 zmarło, mimo że objęto je intensywną opieką medyczną. Zainfekował się także ich opiekun, u którego przez kilka tygodni utrzymywały się gorączka, suchy kaszel i bóle w klatce piersiowej.

O incydencie opowiedziano w ubiegły piątek (22 października) na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Chorób Zakaźnych w Vancouver. Badacz wyzdrowiał i wygląda na to, że nikt poza nim się nie zaraził – zapewnia Nicholas Lerche, główny weterynarz i zastępca dyrektora CNPRC.

Lerche ujawnił, że naukowca przebadano pod kątem obecności przeciwciał przeciwko małpiemu wirusowi. Testy dały pozytywny wynik. Wirusa nie wykryto u żadnego innego pracownika Centrum ani wśród krewnych zarażonego. Specjaliści z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco ustalili, że jest to adenowirus. Wedle naszej wiedzy, to pierwszy przypadek międzygatunkowej infekcji adenowirusem – podkreślał podczas wystąpienia Charles Chiu. Prowadzone są dalsze badania, czy to małpy zaraziły człowieka, czy też raczej człowiek małpy.

Władze Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis zapewniają, że o niczym nie wiedziały i o całym zdarzeniu dowiedziały się z mediów. Jako pierwsza informację podała Jenifer Goodwin, reporterka HealthDay.
Titi biorą udział w badaniach dotyczących zachowania. Kiedy prowadzone są studia związane z chorobami zakaźnymi, obowiązują o wiele wyższe standardy bezpieczeństwa. Lerche tłumaczy, że ludzie i naczelne są blisko spokrewnieni i dzielą ze sobą wiele patogenów. W połowie lat 80. ludzie zarazili małpy z Centrum w Davis odrą, a jak wiadomo, korzeni AIDS należy z kolei poszukiwać wśród naczelnych, podobnie zresztą jak gorączki krwotocznej.

Christian Sandrock z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis rozumie, jak badacz wchodzący w bliski kontakt z titi zaraził się adenowirusem, ale uważa, że jest on tak słabo przystosowany do ludzi, że prawdopodobieństwo zainfekowania innych osób jest bardzo niskie.

Z kolei Greg Gray z Uniwersytetu Florydzkiego, który bada pracowników kontaktujących się z indykami, psami i innymi zwierzętami, by sprawdzić, jakie wirusy są przenoszone na ludzi, wspomina, że ponad 70% patogenów pojawiających się w ubiegłych latach pochodzi właśnie od zwierząt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na tegorocznych targach CEATEC (Combined Exhibition of Advanced Technologies) w Tokio zaprezentowano ulepszonego robota myjącego włosy. Na czas toalety wyposażona w 24 palce maszyna firmy Panasonic może ponoć zastąpić opiekuna osób niepełnosprawnych czy starszych. Komentatorzy twierdzą jednak, że o ile wynalazek powinien się przyjąć wśród przywykłych do technicznych nowinek Japończyków, o tyle starzejące się społeczeństwa Zachodu będą się raczej odnosić do niego z rezerwą.
      Klient kładzie się na stanowisku przypominającym zwykły fotel przy fryzjerskiej myjce. Unowocześniona wersja 16-palczastego modelu sprzed roku przez 3 minuty moczy, myje włosy, masuje skórę głowy i spłukuje pianę. Potem następuje coś, czego wcześniej nie było: 5-minutowy etap nakładania odżywki i suszenia. Niektórzy twierdzą, że przez wykorzystanie charakterystycznych strumieni wodnych urządzenie przypomina myjnię samochodową. Robot dysponuje czujnikami, które pozwalają mu zeskanować kształt czyjejś głowy i określić siłę, z jaką podczas mycia/masażu powinno się przyciskać mechaniczne palce.
      Planujemy opracowanie większej liczby technologii do opieki nad starszymi czy niepełnosprawnymi osobami. Będziemy je eksportować do innych starzejących się społeczeństw, takich jak Korea Południowa czy Chiny - podkreśla Tohru Nakamura.
      A oto pierwotna wersja robota z 16 głowicami.
      Na razie robot do mycia włosów nie jest jeszcze dostępny dla konsumentów. Nie ustalono nawet jego przyszłej ceny. Panasonic planuje rozpoczęcie sprzedaży na 2012 r., głównie do domów opieki i szpitali.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=ulVUPEXVUKs
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Odkryto nowego adenowirusa, który przenosi się pomiędzy małpami a ludźmi. Wspomniany wirus nazwany titi monkey adenovirus (TMAdV) wywołał w 2009 roku epidemię wśród małpek titi miekszających w Kalifornijskim Narodowym Centrum Badań nad Naczelnymi (CNPRC). W czasie, gdy małpy były chore, jeden z opiekujących się nimi pracowników zapadł na infekcję górnych dróg oddechowych połączoną z gorączką. Zachorowało też dwóch członków jego rodziny, którzy nie mieli kontaktu ze zwierzętami.
      Teraz badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco (UCSF), pracujący pod kierunkiem doktora Charlesa Chiu potwierdzili, że zarówno małpy jak i ludzie padli ofiarą tego samego wirusa. Co ciekawe, jest on niemal niespotykany u titi i u człowieka.
      Ciągle nie wiadomo, czy to człowiek zaraził się od małp, czy małpy od człowieka. Specjaliści z UCSF prowadzą obecnie badania w Brazylii i Afryce. Chcą sprawdzić czy TMAdV występuje u dziko żyjących małp oraz czy nosicielami tego wirusa są lokalne społeczności ludzkie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Profilowanie geograficzne, wypróbowana metoda używana w poszukiwaniach seryjnych morderców, może pomóc w zwalczaniu chorób zakaźnych - twierdzą naukowcy z Queen Mary, University of London (Journal of Health Geographics).
      Mówiąc w skrócie, profilowanie geograficzne to analiza "przestrzennego" zachowania przestępcy oraz poszukiwanie związku między poszczególnymi miejscami zbrodni. Dzięki tej technice statystycznej śledczy są w stanie stwierdzić, gdzie morderca najprawdopodobniej mieszka i pracuje (większość poluje na ludzi w okolicach swojego domu, ponieważ dalekie podróże są zarówno drogie, jak i kłopotliwe; z drugiej strony rzadko wybierają oni bliskich sąsiadów). Pozwala to przeprowadzić selekcję wśród podejrzanych. Tego typu profilowaniem posługuje się m.in. Scotland Yard.
      Najnowsze badania doktora Stevena Le Combera ze Szkoły Nauk Biologicznych i Chemicznych Queen Mary wykazały, że opisaną metodę matematyczną można by również zastosować w mapowaniu ognisk choroby, by zidentyfikować jej źródło. We współpracy z kolegami z Uniwersytetu w Miami i Ain Shams University w Kairze oraz wynalazczynią profilowania geograficznego, byłą detektyw Kim Rossmo Le Comber przeanalizował wybuch epidemii cholery w Londynie w 1854 r. oraz niedawne przypadki malarii w Kairze. Okazało się, że w obu sytuacjach profilowanie pozwoliło trafnie zidentyfikować źródło choroby: pompę przy Broad Street w Londynie i miejsca rozrodu komarów Anopheles sergentii w Kairze.
      Na zidentyfikowanie źródła zakażenia pozwoliło mapowanie położenia ofiar śmiertelnych choroby (od lokalizacji ofiar wychodzi się także podczas policyjnego śledztwa), studium ujawniło bowiem, że stosowane w kryminologii pojęcie strefy buforowej, które oznacza teren wokół domu mordercy, gdzie przestępstwa rzadziej się zdarzają, ma odniesienie także do systemów biologicznych. Zakładając, że odpowiednie habitaty są losowo rozrzucone po okolicy, w miarę jak rośnie odległość od punktu zaczepienia (zazwyczaj domu lub pracy), wzrasta też ogólna liczba nadających się miejsc.
      Opisywane odkrycie ma wartość nie tylko teoretyczną, ale również, a może przede wszystkim ekonomiczną i ujmowaną w kategoriach efektywności. Dobrze to podsumowuje dr Le Comber: Interwencje mające oparcie w dowodach są o wiele skuteczniejsze, przyjazne środowisku i opłacalne finansowo od interwencji  bez określonego celu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pięćdziesięciodwuletnia Brenda Jensen może mówić po raz pierwszy od 11 lat, kiedy to podczas operacji uszkodzono jej krtań. Ostatnio przeszła pierwszy na świecie zabieg jednoczesnego przeszczepienia krtani i tchawicy. Była to jednocześnie druga operacja przeszczepienia krtani; poprzednia miała miejsce w Cleveland Clinic w 1998 r.
      W 1999 r. rurka tracheotomijna uszkodziła gardło Jensen, a tkanka bliznowata doprowadziła do niedrożności dróg oddechowych. Od tej pory konieczne było zastosowanie tracheostomy, przy której oddychanie odbywa się z pominięciem nosa, gardła i krtani. Pacjentka mogła się porozumiewać wyłącznie za pomocą syntezatora mowy.
      W październiku zeszłego roku chirurdzy z Centrum Medycznego Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis przeprowadzili u zmarłego dawcy laryngektomię (zabieg usunięcia krtani), pobrali też tarczycę i 6-centymetrowy fragment tchawicy. Zabieg wszczepienia ich Jensen i połączenia nerwów krtaniowego górnego i wstecznego oraz naczyń krwionośnych trwał aż 18 godzin.
      Po 13 dniach Amerykanka wypowiedziała pierwsze słowa: Dzień dobry. Chcę wrócić do domu. Jesteście wspaniali. Teraz może już mówić przez dłuższy czas i na nowo uczy się przełykania. Pani Jensen nie może się doczekać, aż ponownie będzie jeść, pić i pływać. Na razie ma jednak nadal tracheostomę, która zostanie ostatecznie usunięta po wzmocnieniu mięśni szyi. Na razie 52-letnia matka i babcia cieszy się odzyskanym powonieniem. Po ostatniej kontroli w czwartek (20 stycznia) pozwolono jej wypić pierwszą po przeszczepie szklankę wody.
      Ponieważ krtań jest bardzo skomplikowanym narządem, powodzenie kalifornijskiej operacji daje nadzieję na ulepszenie procedury przeszczepów twarzy.
      Przeszczep krtani traktuje się jak eksperymentalny zabieg, który poprawia jakość, ale nie ratuje życia. Bierze się też pod uwagę fakt, że pacjent musi już zawsze zażywać leki immunosupresyjne, zapobiegające odrzuceniu przeszczepu. Mogą one skracać życie, ale Jensen uznano za dobrą kandydatkę do transplantacji, gdyż i tak musiała to robić z powodu przeprowadzonego 4 lata temu przeszczepu nerki i trzustki.
      Jensen mówi głosem swoim, nie dawcy. Laryngolodzy tłumaczą, że jego brzmienie zależy od kształtu gardła, jamy ustnej, nosa i zatok.
      Zabieg nie jest refundowany przez ubezpieczalnie, więc gdyby nie to, że zespół medyczny zdecydował się na wolontariat, Jensen nie byłoby na niego w ogóle stać. Koszty zostały w dużej mierze pokryte przez Uniwersytet Kalifornijski.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=iWFebzW8EoI
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...