Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Odszkodowanie za pracę w MacDonaldzie

Rekomendowane odpowiedzi

Odszkodowania ze strony pracodawcy za nieszczęśliwe wypadki, zaniedbania czy utratę zdrowia przez pracownika to rzecz dość powszechna. Dlaczego by zatem nie pozwać sieci restauracyjnej za przybranie na wadze podczas wykonywania pracy?

Tak właśnie zrobił Brazylijczyk, którego tożsamości nie ujawniono. Przez kilkanaście lat pracy na stanowisku szefa w restauracji sieci MacDonald's przytył trzydzieści kilogramów, co, jak mówi, odbiło się na jego zdrowiu. Winą za przybranie na wadze obarcza politykę sieci, która oferuje pracownikom darmowe lunche, ponadto sprawdza jakość usług podległych lokali poprzez podstawianych klientów-kontrolerów, Brazylijczyk, jako szef, czuł się więc zobowiązany do osobistej degustacji wszystkich dań, żeby czuwać nad ich jakością.

Wczoraj sąd w Porto Alegre, pod przewodnictwem sędziego Joao Ghisleni Filho, przyznał powodowi rację i przyznał mu jednorazowe odszkodowanie w wysokości 17,5 tysiąca dolarów USA.

Sieci MacDonald's przysługuje jeszcze prawo do odwołania od wyroku i - jak stwierdza oficjalne stanowisko głównego szefostwa firmy w USA - „rozważają taką możliwość". Oficjalne oświadczenie przypomina, że sieciowe restauracje oferują „szeroki wybór opcji i zbalansowane menu, które można dopasować do dietetycznych potrzeb pracowników" i że dostępna jest u nich również zdrowa żywność.

To chyba pierwszy przypadek pozwania pracodawcy z powodu darmowych posiłków i chciałoby się rzecz „takie rzeczy to tylko w Brazylii". Wątpliwe jest, żeby firma przyjęła ten wyrok bez walki, bo wystarczy pomyśleć, co by się stało, gdyby orzeczenie brazylijskiego sądu spowodowało globalną lawinę roszczeń ze strony aktualnych i byłych pracowników, którym „się utyło".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem czemu McDonald robi za "zuo tego świata". Hamburgery i inne tego typu potrawy sprzedaje cała masa sieci restauracyjnych i co niby Burger Kingi czy inne są niby zdrowsze? Wobec McDonalda stosuje się jakiś czarny PR, a ten śmieszny koleś z pozwem, to kim on był? Niewolnikiem zmuszonym pod karabinem do pracy w McDonaldzie czy menadżerem? Herszt mafii McDonalda - "WIELKI MAK" łaził za nim i pilnował by ten nie był aktywny fizycznie, tylko siedział i patrzył jak mu d*pa rośnie? Rozumiem, że go też oślepili i biedak zorientował się dopiero po 30 kilogramach.

 

PS. Ktoś powinien oskarżyć też krzesła za siedzący tryb życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smacze hamburgery ale czasem kolejka za duża. Trzeba przeliczyć kalorie odpowiednio tylko, a jak sie zje za dużo to przepalić nadmiar energii i tyle. Najważniejsze to poznać swj metabolizm i dietę do stylu życia dostosować. Sam jadł i pożywienia mu nikt na siłę nie wkładał do aparatu gębowego, ajak sam próbować chciał to mu zapewne smakowało i sam jest winny. U nas tak samo, można przytyć jedząc maniakalnie boczki, golonki czy smalec ze skwarkami, cebulą i soląc go na posmarowanym pieczywie białym zalewając to wszystko 8 piwami (2000 tyś kalorii ok piwa 0.5 L wspaniale nagazowanego i chłodnego).

Liczy się chrzezściajński umiar (miarkowanie w jedzeniu i piciu), bo napuchniemy jak balony czy to od wódki samej czystej i czips'ów na zagrychę.

Można iśc do budki z zapiekankami na odmiankę, raz na kebaba, drugi raz coś w domu ugotować lub pizzałkę dla odmiany, tajską zupkę pikantną, kiszeczkę ziemniaczaną w barze mlecznym, serniczka kawałek z cukierni, pizzerinkę z piekarni a'la spagetti mini, flaczki w barze, suróweczki, owocka przekąsić, warzywko, soku zrobić w sokowirówce warzywno-owicowego.

Nie znamy też jego BMI, ani wzrostu i wieku to dużo powiedziec nie możemy z jakiej rodziny pochodzi i jakie wykształcenie ma. Sportu nie lubił widocznie skoro pojadać wolał i przestraszył się z wagą dopiero jak zdrowie szwankować zaczęło.

Jesc lubiał ale kto nie lubi se podjeść? Jadłowstręt jest mniejszy w społeczeństwach, niż obżarstwo.

Tylko obiad darmowy? A gdzie śniadanko i kolacja? Zresztą nie na samym lunch'u takiej masy nabrał jak z posta wynika.

Mi tam wiele rzeczy smakuje.

 

A 17,5 tysiący dolarów USA wyda na pokarmy u konkurencji, czyli w . . . Burger King, Pizza Hut albo KFC zapewne z zemsty - wtedy kasa od MC pójdzie do konkurencji . . . ale to by były jajca, ze HO HO HO!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to są "dolary USA"? Nigdy nie widziałem takiego zwrotu...

Prawny środek płatniczy w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda że nie pozwał miejscowej siłowni, za to że go nie zmusiła do trenowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Duża ilość tłuszczu z mieszanego fastfoodowego posiłku ma negatywny wpływ na poziom testosteronu w surowicy mężczyzn z nadwagą bądź otyłością.
      Naukowcy z Flinders University i Uniwersytetu Australii Południowej odkryli, że w ciągu godziny od spożycia wysokotłuszczowy fast food powoduje 25% spadek poziomu testosteronu w surowicy. Stężenia poniżej wartości wyjściowej hormonu na czczo utrzymują się nawet przez 4 godziny.
      Spadkom dotyczącym testosteronu nie towarzyszyły znaczące zmiany w zakresie poziomu gonadotropin w surowicy. Najniższy poziom testosteronu poprzedzał o kilka godzin poposiłkowy wzrost stężenia interleukin IL-6/IL-17 w surowicy, co oznacza, że przyczyną opisywanego zjawiska nie jest stan zapalny. Australijczycy stwierdzili także, że dożylne podanie tłuszczu nie miało wpływu na stężenie testosteronu, zaś identyczna dawka doustna powodowała supresję testosteronu.
      Wyniki, które opisano na łamach periodyku Andrologia, sugerują, że tłuszcz nie upośledza bezpośrednio komórek śródmiąższowych Leydiga. Wydaje się raczej, że przejście tłuszczu przez przewód pokarmowy indukuje odpowiedź, która nie wprost wywołuje poposiłkowy spadek testosteronu.
      Taki spadek może mieć kliniczne znaczenie dla otyłych lub starszych mężczyzn z niskim wyjściowym poziomem androgenu. Jeśli tacy ludzie często spożywają posiłki i przekąski bogate w tłuszcz, mogą się wprowadzać w stan permanentnego hipogonadyzmu. Będzie to mieć oczywisty negatywny wpływ na dobrostan fizyczny i psychiczny, a niewykluczone, że i na potencjał rozrodczy - opowiada prof. Kelton Tremellen.
      Nasze wyniki sugerują, że by zoptymalizować funkcję jąder, mężczyźni z tej grupy powinni zminimalizować swoje spożycie tłuszczu i unikać podjadania między posiłkami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analiza oferty restauracji typu fast food z 30 lat pokazała, że choć menu stało się bardziej rozbudowane, wzrosła zawartość soli i kaloryczność, a porcje stały się większe.
      Analiza, której wyniki ukazały się w Journal of the Academy of Nutrition and Dietetics, objęła ofertę 10 najpopularniejszych restauracji fastfoodowych w USA w 1986, 1991 i 2016 r. Okazało się, że z biegiem lat przystawki, dodatki i desery stały się bardziej kaloryczne i zawierały więcej sodu. Poza tym w przypadku przystawek i deserów wzrosła wielkość porcji.
      Naukowcy wykazali, że choć różnorodność przystawek, dodatków i deserów powiększyła się przez 30 lat aż o 226%, to nowe i pojawiające się czasowo produkty/dania były przeważnie mniej zdrowe niż te dostępne w ofercie stałej (obecne podczas całego studium).
      Nasze badanie daje pewien wgląd w to, w jaki sposób fast food może napędzać utrzymujący się w USA problem otyłości i powiązanych z nią chorób przewlekłych. Mimo wielkiej różnorodności oferowanych dań, wśród których można, oczywiście, znaleźć zdrowsze opcje, z czasem ogólna kaloryczność, wielkość porcji i zawartość sodu pogorszyły się, czyli wzrosły, i pozostały wysokie - podkreśla dr Megan A. McCrory z Uniwersytetu Bostońskiego.
      Zespół McCrory analizował zmiany, jakie zaszły między 1986 a 2016 r. w zakresie energetyczności (kaloryczności), wielkości porcji, gęstości energetycznej (liczby kilodżuli na jednostkę masy pokarmu), zawartości sodu, żelaza i wapnia w 1) przystawkach, 2) dodatkach i 3) deserach oferowanych w 10 najpopularniejszych restauracjach typu fast food w USA (popularność określano w oparciu o sprzedaż). Dane pozyskano z wydań The Fast Food Guide Michaela F. Jacobsona i Sarah Fritschner z lat 1986 i 1991. W 2016 r. wykorzystano informacje ze źródeł internetowych.
      Ustalono, że ogólna liczba przystawek, deserów i dodatków wzrosła o 226% lub, inaczej mówiąc, o 22,9 produktu rocznie. Kaloryczność podniosła się we wszystkich 3 badanych kategoriach dań. Największe wzrosty odnotowano w przypadku deserów (62 kcal na dekadę). Za nimi uplasowały się przystawki (30 kcal na dekadę). Wzrosty te wydają się wynikiem głównie powiększania porcji, które było istotne statystycznie właśnie dla przystawek (13 gramów na dekadę) i deserów (24 gramy na dekadę). Zawartość sodu powiększyła się znacząco we wszystkich 3 analizowanych kategoriach. Dane nt. wapnia i żelaza były dostępne w 4 z 10 uwzględnionych restauracji. Zawartość wapnia wzrosła znacząco w przystawkach i deserach, a poziom żelaza powiększył się znacząco w deserach.
      McCrory cieszą wzrosty dotyczące wapnia i żelaza, gdyż są one istotne dla masy kostnej i zapobiegania anemii. Podkreśla jednak, że istnieją lepsze ich źródła z niższą zawartością sodu i kalorii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niektórzy pacjenci po zawale serca postępują rozsądnie i zrywają z dotychczasowymi (złymi) nawykami żywieniowymi, jednak spora ich część, przynajmniej w USA, pół roku po hospitalizacji nadal przyznaje się do kulinarnych grzechów – odwiedzania fast foodów co najmniej raz w tygodniu (American Journal of Cardiology).
      Zespół Johna Spertusa z University of Missouri przeprowadził w szpitalu wywiady z ok. 2,5 tys. chorych. Trzydzieści sześć procent (884) przyznało, że w miesiącu poprzedzającym zawał często odwiedzało fast foody (często zdefiniowano jako raz w tygodniu lub częściej). Gdy Amerykanie zbadali tę samą grupę po upływie pół roku, okazało się, że 503 osoby nadal odwiedzają restauracje z niezdrową żywnością.
      Pół roku po hospitalizacji spożycie "śmieciowego jedzenia" spadło wśród pacjentów po przebytym zawale mięśnia sercowego, ale określone populacje, w tym młodsi chorzy, mężczyźni, pracujący i słabiej wykształceni, z większym prawdopodobieństwem jadali fast food co najmniej raz w tygodniu. Lekarze sugerują, że by wyeliminować to zjawisko, powinno się opracować nowe metody interwencji, wykraczające poza tradycyjne poradnictwo dietetyczne. Spertus podkreśla, że podczas zawału do ludzi dociera masa bodźców i nie ma praktycznie szans, by zapamiętać sporą ich część.
      Skoro już wiadomo, kto częściej sięga po fast food, kto w takim razie zaczyna odżywiać się zdrowiej? Badania Spertusa pokazały, że pół roku po pobycie w szpitalu fast foodu unikają osoby starsze i po operacji wszczepienia bypassów, czyli tzw. pomostowaniu aortalno-wieńcowym.
      Minus wywiadu polega na tym, że chorych nie pytano, co konkretnie wybierają z restauracyjnego menu, a ludzie z branży i nie tylko oni podkreślają, że uwzględnia się tam nie tylko frytki i burgery. W odpowiedzi na te zarzuty autorzy studium ujawniają jednak, że osoby gustujące po zawale w fast foodzie miały przeważnie profile zdrowotne spójne z tendencją do wybierania mniej zdrowych opcji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na coraz gorszy zmienia się klimat... wokół fast-foodów i serwujących niezdrowe dania sieci restauracji. Do zaostrzanych regulacji prawnych dochodzą pozwy osób prywatnych. Zdesperowana matka z Kalifornii pozwała MacDonalda za zabawki w zestawach dla dzieci.
      Happy Meal to jedna ze sztandarowych marek sieci MacDonald's. Zestawy dla dzieci z atrakcyjnymi zabawkami, zwykle nawiązującymi do znanych kreskówek, przyciągają rzesze najmłodszych konsumentów. Matka dwójki dzieci z Kalifornii uznała, że to nieuczciwe i postanowiła wytoczyć sieci pozew, oskarżając ją o rozmyślne kształtowanie w małych dzieciach niezdrowych nawyków żywieniowych. Pozew został złożony w Sądzie Najwyższym Kalifornii w San Francisco.
      Na podjęcie decyzji zapewne miały pływ decyzje dwóch kalifornijskich miast, które zakazały „zabawkowych" promocji posiłków nie spełniających odpowiednich standardów żywieniowych. W kwietniu uczyniła to rada miejska w Santa Clara, w zeszłym miesiącu - właśnie San Francisco.
      Monet Parham, autorka pozwu, argumentuje, że jako matka chce dbać o zdrowie i prawidłowe nawyki żywieniowe swoich dzieci, zaś sieć nie tylko jej to utrudnia, ale wręcz bezprawnie miesza dzieciom w głowach, wpływając na ich wybory żywieniowe.
      MacDonald's zamierza zdecydowanie bronić swojej idei Happy Meal. Rzecznik sieci, Bridget Coffing, akcentuje, że zestawy dla dzieci są najlepszej jakości i są dopasowane do ich wieku pod względem rozmiaru posiłku. Uważa też, że są dobrym elementem zbalansowanej diety.
      Bojowa matka zyskała wsparcie Center for Science in the Public Interest (Centrum Nauk w Interesie Publicznym), które uważa, że używanie zabawek w roli wabików na małe dzieci przez duże sieci restauracji wykorzystuje słabości rozwojowe i poznawcze małych dzieci, które nie potrafią jeszcze oceniać intencji reklamowych. Steve Gardner, przedstawiciel CSPI uważa, że jest to bezprawne i narusza prawa dziecka, a także szereg stanowych praw konsumenckich. Argumentem są wyniki badań Institute of Medicine and the American Psychological Association.
      Sprawa jest kontrowersyjna i z pewnością zaangażuje się w nią wiele instytucji i firm, po obu stronach sporu. Mimo pozornego absurdu, walka z restauracyjnym gigantem nie jest bez szans (na pewno ma większe szanse od Brazylijczyka, które pozwał MacDonalda za przybranie na wadze podczas pracy), w wielu krajach (na przykład w Polsce) funkcjonuje zakaz emitowania reklam określonego typu lub w określonych kontekstach, skierowanych do dzieci.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Imperial College London zaproponowali, by sieci fast foodów oferowały swoim klientom za darmo statyny - leki obniżające poziom złego cholesterolu LDL we krwi. W artykule, który ukazał się właśnie w piśmie American Journal of Cardiology, dr Darrel Francis i zespół wyliczają, że zapewniany przez nie spadek ryzyka chorób sercowo-naczyniowych równoważy wzrost zagrożenia zawałem w wyniku spożycia tłustych pokarmów.
      Statyny nie niwelują wszystkich szkodliwych skutków spożycia burgerów i frytek. Lepiej w ogóle unikać jedzenia tłustych pokarmów. Odkryliśmy jednak, że w kategoriach prawdopodobieństwa wystąpienia zawału zażycie statyn zmniejsza ryzyko w mniej więcej takim samym stopniu, w jakim fast food jest podwyższa.
      W Wielkiej Brytanii bez recepty można już kupić tabletki z niskimi dawkami jednej ze statyn – simwastatyny. W Polsce nadal musi być ona przepisywana przez lekarza. Jak wyjaśnia Francis, kiedyś ze względu na koszty leki te ordynowano w przypadkach szczególnego zagrożenia zawałem serca czy udarem. Teraz jednak cena tabletek mocno spadła, dlatego z ekonomicznego punktu widzenia ubezpieczycielowi bardziej opłaca się refundować medykament niż wizytę u lekarza. Jak na ironię, ludzie mogą wziąć w restauracji tyle saszetek z niezdrowymi sosami i dodatkami, ile tylko będą chcieli, a korzystne dla serca statyny muszą być przepisywane. Brytyjczycy podkreślają, że statyny są bardzo bezpiecznymi lekami. Poważne skutki uboczne występują u niewielkiego odsetka pacjentów, którzy je regularnie zażywają. Dla przykładu – problemy z wątrobą i nerkami stwierdza się u 1:1000-1:10.000 osób.
      Wszyscy wiemy, że fast food jest dla nas niezdrowy, ale ludzie nadal jedzą [hamburgery, frytki czy kurczaki], bo są smaczne. Jesteśmy genetycznie zaprogramowani, by wybierać wysokokaloryczne pokarmy i dlatego sieci restauracji będą nadal sprzedawać swoje niezdrowe potrawy, bo opisane zjawisko gwarantuje im zbyt. Ma duży sens, by zmniejszające zagrożenia zdrowotne suplementy były równie łatwo osiągalne jak darmowe ketchup czy majonez. W przeliczeniu na klienta będą zresztą kosztować mniej więcej tyle samo co one.
      Francis argumentuje, że gdy obywatele angażują się w inne ryzykowne zachowania, np. jeżdżą samochodem lub palą papierosy, zachęca się ich, by zapinali pasy czy wybierali wyroby tytoniowe z filtrem. Przyjmowanie statyn to racjonalny sposób na ograniczenie zagrożeń związanych z jedzeniem tłustych dań. Akademicy z Imperial College London posłużyli się danymi z wcześniejszych badań populacyjnych, by wyliczyć, jak zwiększa się jednostkowe ryzyko zawału serca wskutek spożycia określonej ilości tłuszczu, a zwłaszcza tłuszczów trans. Następnie porównali uzyskane w ten sposób liczby z wartościami spadków wywoływanych przez statyny (ich metaanaliza objęła 7 randomizowanych studiów). Okazało się, że większość schematów terapii statynami kompensowała relatywny wzrost ryzyka chorób serca, związany ze spożyciem cheeseburgera i małego koktajlu mlecznego.
      Naukowcy podkreślają, że w przyszłości należałoby ocenić skutki (i zagrożenia) swobodnego zażywania statyn bez nadzoru lekarza.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...