Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Mimo że ostatnie epidemie ptasiej i świńskiej grypy powodowały gorączkę głównie u dziennikarzy, nie znaczy to, że następna pandemia nie okaże się naprawdę zabójcza. Odpowiednio szybkie przygotowanie szczepionek jest nierealne i drogie, dlatego tak ważne są badania nad słabymi punktami groźnych wirusów.

Rozprzestrzeniające się w powietrzu zarazki grypy, wbrew intuicji wolą chłód i suche powietrze, niż ciepło i dużą wilgotność. Wiadomo to od lat czterdziestych, ale wyniki badań były częściowo niespójne. Dlatego nową serię eksperymentów, mającą wyjaśnić rolę takich czynników, przeprowadzili badacze z amerykańskiej Environmental Protection Agency (Agencji Ochrony Środowiska) w ośrodku badawczym Research Triangle Park w stanie Północna Karolina. Nowością w badaniach było odniesienie do bezwzględnej wilgotności powietrza (ilości pary wodnej) zamiast dotychczas stosowanej względnej (ilości pary wodnej w powietrzu w odniesieniu do punktu nasycenia, który zależy od temperatury).

Mierzono czas, w jakim wirusy zachowują zdolność zarażania w różnych warunkach atmosferycznych i na różnych powierzchniach, w warunkach domowych i biurowych, ale także na fermach, ponieważ to ptactwo jest głównym źródłem nowych szczepów grypy.

Identyczne pod względem ilości zarazków ptasiej grypy próbki rozpylano na różnych powierzchniach: szkle, metalu, glebie i kurzych fekaliach. Umieszczano je w różnych warunkach: od temperatury pokojowej po zbliżoną do panującej w chłodziarkach, w wilgotności powietrza wahającej się od 15 do przekraczającej 90%.

W warunkach temperatury pokojowej i wysokiej wilgotności wirusy zachowywały zjadliwość najwyżej przez jeden dzień. Wraz ze spadkiem temperatury i wilgotności ich przeżywalność szybko wzrastała. Na odchodach zarazki przeżywały do czterech dni, zaś na szkle, metalu oraz glebie do końca badań, czyli przez przynajmniej trzynaście dni. W zasadzie ubytek zjadliwości bakterii na takich powierzchniach w niskiej temperaturze i wilgotności był wręcz znikomy.

Sprawdzono również wrażliwość wirusów na promieniowanie ultrafioletowe zbliżone do słonecznego. Na gładkich powierzchniach ginęły one w ciągu jednego dnia, ale na powierzchniach porowatych (fekalia, gleba), gdzie najwyraźniej mogły się schować przed promieniowaniem, przeżywały od dwóch do czterech dni.

W badaniach odwzorowujących warunki domowe lub biurowe rozprowadzano w powietrzu próbki wirusów analogiczne do ilości zarazków emitowanych przez kaszlące i rozmawiające osoby chore. Symulowano warunki zbliżone do zimowych, kiedy epidemie grypy atakują najczęściej. W pomieszczeniach z wymuszonym obiegiem powietrza ilość zarazków zmniejszała się o 20 procent przy włączonym nawilżaniu oraz o prawie jedną trzecią przy włączonym centralnym ogrzewaniu. Wyjątkiem były pomieszczanie ogrzewane piecami, które zmniejszają wilgotność powietrza.

- Nawilżacze powietrza mogą być istotnym czynnikiem zmniejszającym przeżywalność wirusów grypy w domach - podsumowują autorzy badań. Nie wszyscy uczeni zgadzają się z takim wnioskiem. Peter Salese z nowojorskiego Mount Sinai Medical Center uważa, że nawet redukcja ilości wirusów o jedną trzecią nadal pozostawia ich wystarczająco wiele, żeby zarażać ludzi. A ponadto zbyt duża wilgotność powietrza może powodować inne problemy, jak nadmierny rozwój pleśni.

Ale autorzy studium, Jeffrey Shaman z Oregon State University w Corvallis oraz Joseph Wood z the Environmental Protection Agency są innego zdania, prezentując dane liczbowe. Dla podtrzymania epidemii grypy konieczne jest, żeby każdy chory zarażał przynajmniej jedną osobę. Typowy wskaźnik infekcyjności to 1,4 nowego zarażonego przez każdego chorego. Zmniejszenie ryzyka zarażenia o 20-30% może zatem być wystarczające do zmniejszenia tego wskaźnika poniżej jedności, czyli wygaszenia epidemii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wirusy grypy sauny nie lubią

 

Informacja ciekawa jest to. ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli dobrze pamiętam lekcje, to HIV nawet w temperaturze pokojowej, poza ustrojem pada w ciągu godziny. Więc w porównaniu z grypą to cienias, skoro ta potrafi minimum dzień wytrzymać, w bardzo niekorzystnych warunkach. A w dobrych dni kilkanaście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tytuł ma się nijak do artykułu, sam w sobie sugeruje, że człowiek chodząc do sauny zmniejszy możliwość zarażenia się grypą.

Tymczasem to sam wirus bez człowieka ma chodzić do sauny  ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sauna = wysoka temperatura i wilgotność. Nie lubią.

Oczywiście, można jeszcze powiedzieć, że wirusy nie mogą lubić lub nie lubić. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nalewamy do czajnika 1litr wody , następnie otwieramy wieczko i odpalamy czajnik czekając aż 0,75litra się odparuje  :)  (metoda na zwalczanie wirusów i zimna rodem z akademika ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Artykuły naukowe dotyczące niebezpiecznych szczepów wirusa ptasiej grypy, o których ocenzurowanie prosiła amerykańska National Science Advisory Board for Biosecurity (NSABB), zostaną opublikowane w oryginalnej wersji w ciągu najbliższych miesięcy.
      Amerykanie obawiają się, że publikacja szczegółowych wyników badań umożliwi terrorystom wyprodukowanie niebezpiecznej broni biologicznej. Ponadto może zachęcić wiele laboratoriów do prac nad wirusami, co zwiększy ryzyko przypadkowego wydostania się mikroorganizmu.
      W ubiegłym tygodniu w Genewie, na prośbę Światowej Organizacji Zdrowia, zebrał się panel 22 specjalistów, którzy mieli zdecydować o losie artykułów. Eksperci niespodziewanie zdecydowali, że powinny się one ukazać w oryginalnej formie. WHO zapowiada stworzenie lepszego systemu nadzoru nad badaniami, których skutki mogą być potencjalnie niebezpieczne.
      Podczas wspomnianych badań stworzono odmiany wirusa A(H5N1), które rozprzestrzeniają się pomiędzy fretkami za pośrednictwem powietrza. Skoro wirus tak łatwo przenosi się pomiędzy ssakami, istnieje obawa, że może zarażać też i ludzi. Dotychczas znanych jest 600 przypadków zarażenia ludzi A(H5N1). Połowa zarażonych zmarła. Stąd też obawy, że artykuły mogą posłużyć do stworzenia broni biologicznej, którą będzie można produkować w formie areozolu.
      Obaj naukowcy, którzy prowadzili wspomniane badania mówią, że są zadowoleni z decyzji panelu WHO. Jestem miło zaskoczony tym, że podjęto jednogłośną decyzję dotyczącą większości omawianych zagadnień, a reszta uzyskała silną większość - powiedział Ron Fouchier z Centrum Medycznego im Erazma z Rotterdamu. Yoshihiro Kawaoka z University of Wisconsin-Madison powiedział, że spotkanie pozwoliło mu i Fouchierowi na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości dotyczących ich pracy, w tym opisanie sposobów monitorowania nowych szczepów oraz produkcji szczepionki.
      Początkowo Science i Nature zgodziły się odpowiednio zredagować artykuły, pod warunkiem jednak, że rząd USA znajdzie sposób, by powiadomić wszystkich zainteresowanych naukowców na świecie o brakujących szczegółach badań. Panel WHO stwierdził jednak, że byłoby to niepraktyczne, a potencjalne korzyści z opublikowania artykułów w całości są większe niż ryzyko z tym związane.
      WHO przedłużyło moratorium na prowadzenie podobnych badań. Będzie ono obowiązywało do czasu opracowania nowych zasad bezpieczeństwa.
      Zdaniem Davida Fidlera z Indiana University, eksperta specjalizującego się w amerykańskim i międzynarodowym prawie dotyczącym bezpieczeństwa, spotkanie wcale nie zakończyło się aż tak pozytywnie dla Fouchiera i Kawaoki. Wydaje się, że większość uczestników odrzuciła zastrzeżenia USA, ale zgodzili się na rozszerzenie moratorium i odroczenie publikacji w nadziei, że rząd USA zmieni zdanie.
      Uczestnicy panelu zdecydowali też, że zmutowane wirusy powinny pozostać w laboratoriach posiadających stopień bezpieczeństwa BSL-3 enhanced. To drugi pod względem spełnianych rygorów stopień bezpieczeństwa biologicznego. Wyposażenie takich laboratoriów jest bardzo podobne do miejsc z najwyższym stopniem bezpieczeństwa - BSL-4 - gdzie pracuje się nad patogenami, na które nie ma żadnego lekarstwa. W BSL-3 enhanced bada się też np. hiszpankę.
      Wśród specjalistów trwały też spory co do miejsc prowadzenia takich eksperymentów. Kanada zdecydowała, że mogą mieć one miejsce tylko w laboratoriach BSL-4. Didier Houssin z Francuskiej Agencji Oceny Badań i Edukacji Wyższej sprzeciwiał się takiemu podejściu argumentując, że to poważnie zaszkodzi badaniom, gdyż na świecie istnieje niewiele laboratoriów o najwyższym poziomie bezpieczeństwa. Przyznał jednocześnie, że laboratoria BSL-3 mają tak różne zabezpieczenia, iż trzeba starannie wybierać miejsca, w których zezwoli się na tego typu prace.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy w historii rząd USA poprosił magazyny naukowe - Science i Nature - o ocenzurowanie publikacji naukowych. Prośbę wystosowała National Science Advisory Board for Biosecurity (NSABB). Wszystko z obawy o to, że opublikowanie szczegółów badań może posłużyć terrorystom do produkcji śmiercionośnej broni biologicznej.
      Wspomniane artykuły dotyczą wirusa A(H5N1), powodującego ptasią grypę. Podczas eksperymentów w USA i Holandii natrafiono na niezwykle niebezpieczną formę tego wirusa. Prowadzone badania miały odpowiedzieć na pytanie, jakie zmiany genetyczne mogą spowodować, by wirus łatwiej się rozprzestrzeniał. Dzięki temu naukowcy zdobyli wiedzę, dzięki której, badając wirusy występujące u chorych, będą mogli stwierdzić czy dany szczep może spowodować pandemię.
      Przy okazji badań uczeni odkryli, że zmiana A(H5N1) w formę, która może wywołać pandemię jest niezwykle łatwa. Takiego wirusa można by rozprzestrzeniać w formie aerozolu.
      Teraz amerykańskie władze boją się, że wiedza ta wpadnie w ręce terrorystów. Pandemia ptasiej grypy mogła by być niezwykle niebezpieczna. Dotychczas wiadomo o 600 przypadkach zachorowań ludzi na ptasią grypę. Połowa chorych zmarła.
      Stąd prośba do Nature i Science o niepublikowanie części informacji. Sytuacja jest bezprecedensowa. Już pojawiły się głosy, że mamy do czynienia z cenzurą.
      Ze stanowiskiem takim nie zgadza się Bruce Alberts, wydawca Science. Nie nazwałbym tego cenzurą. To raczej próba uniknięcia niepotrzebnej cenzury. To próba zachęcenia środowiska naukowego, by było odpowiedzialne. To moment, który będzie precedensem, dlatego też musimy postępować bardzo ostrożnie.
      Prośba o ocenzurowanie artykułów została wysłana do Nature i Science pod koniec listopada. Alberts mówi, że poważnie zastanawia się nad jej spełnieniem, jednak pod warunkiem, że rząd znajdzie sposób na przekazanie brakujących danych naukowcom na całym świecie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niemal co sezon świat żyje doniesieniami o rozprzestrzenianiu się odzwierzęcych szczepów grypy. Grypa „świńska", grypa „ptasia" rzeczywiście są potencjalnym niebezpieczeństwem dla człowieka, ale przede wszystkim szkodzą hodowli zwierząt. Brytyjscy uczeni zademonstrowali kurczaki, które „zatrzymują" rozprzestrzenianie się wirusa grypy.
      Wynalazek, jeśli można to tak nazwać, powinni chętnie przywitać hodowcy zwierząt, którzy ponoszą nieraz duże straty spowodowane koniecznością wybijania całych hodowli w przypadku stwierdzenia infekcji. Dr Laurence Tiley, wykładowca wirusologii molekularnej na Wydziale Weterynarii University of Cambridge oraz profesor Helen Sang, z The Roslin Institute na University of Edinburgh, dokonując modyfikacji genetycznych stworzyły rasę kurczaków, które nawet chorując, nie zarażają innych osobników. Zmodyfikowane kurczaki po prostu „zatrzymują" infekcję w sobie tak skutecznie, że nawet zwyczajne kurczaki, zamknięte wraz z nimi w jednej klatce, nie łapią wirusa.
      Dokonano tego wprowadzając do genomu kurczaka nie istniejący tam wcześniej gen, produkujący specyficzną cząsteczkę-pułapkę. Mechanizm replikacyjny wirusa daje się na nią nabrać, uznając ją za wirusowy genom - a to zakłóca cykl rozrodczy wirusa. Co ważne, w odróżnieniu od szczepionek, które wymagają „aktualizacji" w przypadku każdego nowego szczepu, genetyczna pułapka rozbraja wszystkie szczepy wirusa.
      Odkrycie, chociaż jest tylko krokiem na drodze do stworzenia drobiu całkowicie odpornego na grypę, ma duży potencjał - w ten sposób można by skutecznie powstrzymywać rozprzestrzenianie się infekcji i epidemii. Mogłoby to wyeliminować straty hodowców związane z epidemiami, stanowiłoby oczywiście także dość skuteczną zaporę zapobiegającą przenoszeniu się „ptasich" wirusów na ludzi i krzyżowaniu szczepów grypy.
      Autorzy odkrycia zastrzegają, że genetycznie modyfikowane kurczaki są jedynie produktem eksperymentalnym i dowodem na trafność obranego kierunku badań, nie są w żadnym razie przeznaczone na rynek spożywczy.
      Praca „Suppression of avian influenza transmission in genetically modified chickens" ukazała się w magazynie Science z dnia 14 stycznia 2011.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA zleciła inżynierom z Oregon State University opracowanie nowego systemu kontroli cywilnego ruchu lotniczego. Nowy system ma korzystać z "inteligentnych" podpowiedzi, które będą sugerowały kontrolerom działania, mające na celu rozładowanie tłoku i zmniejszenie opóźnień. Oczywiście ostateczną decyzję będzie podejmował kontroler.
      Sprawa jest bardzo paląca. W samych Stanach Zjednoczonych koszty kontroli ruchu lotniczego wynoszą ponad 40 miliardów rocznie, a 5000 publicznych lotnisk przyjmuje codziennie 40 000 lotów. Specjaliści szacują, że z powodu opóźnień powstają straty w wysokości 19 miliardów dolarów w kosztach operacyjnych oraz 12 miliardów w utraconym czasie pasażerów.
      NASA ma nadzieję, że nowy system zmniejszy opóźnienia aż o 20%.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badaczom udało się zaobserwować zmiany, które prowadzą do coraz lepszej adaptacji wirusa ptasiej grypy do infekowania organizmu człowieka. Odkrycie może stać się istotnym narzędziem, dzięki któremu możliwe stanie się przewidywanie rozwoju nowej ewentualnej pandemii choroby.
      Wirus ptasiej grypy, należący do odmiany H5N1, został odnaleziony już w 45 krajach na trzech kontynentach. Pomimo jego wybitnej zdolności do rozprzestrzeniania (jest roznoszony i przekazywany ludziom przez ptaki migrujące), nie jest w stanie przenosić się bezpośrednio pomiędzy ludźmi ze względu na niedostateczne dopasowanie do naszych komórek. Okazuje się jednak, że zachodzące w wirusie mutacje stopniowo dostosowują go do transmisji pomiędzy ludźmi.
      Jak tłumaczy prof. Prasert Auewarakul z tajlandzkiego Mahidol University, wirusy przebywające w organizmie człowieka mogą mutować, a następnie może dojść do wyselekcjonowania tych, które w wyniku procesu uzyskają właściwości ułatwiające roznoszenie pomiędzy ludźmi. Aby to potwierdzić, przebadano próbki pobrane ze zwłok ofiar wirusa H5N1 w poszukiwaniu mutacji w genie kodującym jedno z białek wirusa, zwane hemaglutyniną, odpowiedzialne za wiązanie komórek gospodarza. Zespół prof. Auewarakula potwierdził odkrycie zmian, które mogą zwiększać prawdopodobieństwo adaptacji wirusa do efektywnego przenoszenia pomiędzy ludźmi.
      Niektóre wirusy, takie jak ten powodujący grypę, wykazują znaczną różnorodność. Przykładowo, wirus "ptasi" oznaczany jest jako H5N1, co oznacza, że na powierzchni jego cząstek występuje piąty (spośród dziewięciu znanych) wariant cząsteczki hemaglutyniny oraz pierwsza (z szesnastu) wersja cząsteczki drugiego białka, neuraminidazy. Dodatkowo w wyniku mutacji dochodzi do subtelnych zmian budowy obu tych białek. W efekcie tego zjawiska powstają tzw. podgatunki wirusa. Zespół tajlandzkich ekspertów zaobserwował, że niektóre mutacje w genach kodujących hemaglutyninę pojawiają się częściej od innych, co może sugerować, że dochodzi do stopniowej selekcji podgatunków wykazujących ułatwione wiązanie z komórkami dróg oddechowych człowieka.
      Nasze studium pokazuje, że H5N1 adaptuje się za każdym razem, gdy infekuje człowieka. Takie adaptacje mogą prowadzić do powstania wirusa, który może spowodować pandemię, wyjaśnia prof. Auewarakul. Jak tłumaczy, wyniki jego badań pokazują, jak bardzo istotne jest monitorowanie infekcji oraz sposobów przenoszenia wirusa na ludzi. Dzięki odpowiedniej kontroli tych procesów łatwiejsza będzie prewencja ewentualnej pandemii.
      Szczegółowe wyniki badań Tajlandczyków zostaną zaprezentowane w najbliższym numerze czasopisma Journal of General Virology.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...