Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Panaceum - mityczny lek, uzdrawiający każdą chorobę. Poszukiwali go dawni alchemicy, ale może to współczesnej biotechnologii uda się go wynaleźć. Bo - chociaż wydaje się to nieprawdopodobne - pojawiła się terapia spełniająca nadzieje, których nie mogą wciąż spełnić obiecywane panacea: terapia genowa, czy komórki macierzyste. Terapia, mogąca wyleczyć większość chorób, której twórcą jest firma biofarmaceutyczna Alnylam.

Dziewiętnastu pacjentów z zaawansowanym rakiem wątroby, którym nie pomogła ani radioterapia, ani chemioterapia, dostało wyjątkową szansę na uniknięcie śmierci i powrót do zdrowia. Ta szansa to lek, który wprowadzono im do krwiobiegu. W ciągu następnych dni obrazy wątroby uzyskane przy pomocy rezonansu magnetycznego pokazywały, jak niepokonany dotychczas nowotwór przestaje się rozrastać, powoli dusi się i umiera, pozbawiony dopływu krwi. A wszystko to bez skutków ubocznych, bez niszczenia innych organów czy tkanek chorego. Ten „cud" to eksperymentalna terapia ALN-VSP, stworzona przez firmę Alnylam z Cambridge. Gdyby nowy lek był skuteczny tylko na raka wątroby, już byłby rewelacją. Ale prawie identyczną terapią można potraktować praktycznie każdy rodzaj nowotworu, a potencjalnie większość chorób nękających człowieka, w tym wiele dziś nieuleczalnych.

Lek ALN-VSP dostaje się z krwiobiegiem do wątroby i blokuje w komórkach nowotworu wytwarzanie protein koniecznych do budowy naczyń krwionośnych. Jak mówią twórcy metody, tradycyjna medycyna to jak sprzątanie mopem kuchni zalewanej z cieknącego kranu. Nowa terapia to jak dokręcenie kurka.

Tak właśnie działa ALN-VSP - lek zawiera sztucznie wytworzone podwójne nici RNA, odpowiadające „wyglądem" dwóm wytwarzanym masowo rakowym mRNA. W ten sposób zahamowane zostaje wytwarzanie dwóch protein: VEGF, wspomagającej tworzenie naczyń krwionośnych, oraz KSP, powodującej szybkie mnożenie się komórek. W komórkach wątroby te dwie cząsteczki mRNA wytwarzane są tylko przez komórki nowotworowe, ich wyłączenie oznacza natychmiastowe zablokowanie wzrostu i „udławienie" się guza, bez szkody dla zdrowych komórek.

Nie można jednak tak po prostu wprowadzić blokujących, sztucznych iRNA do organizmu - zaszkodziłyby równie skutecznie każdej tkance potrzebującej do działania białek VEGF i KSP. Mogłyby również zostać unieszkodliwione przez system odpornościowy organizmu. Naukowcy Alnylamu obeszli tę trudność pakując ALN-VSP w tłuszczowe otoczki, rozkładane tylko w wątrobie. W ten sposób lek trafia tylko tam, gdzie powinien.

Potencjał metody jest jednak daleko większy. Jak mówi Bruce Sullenger, biolog molekularny pracujący nad RNAi na Duke University, można tym sposobem precyzyjne wyłączyć ekspresję każdego, pojedynczego genu z dziesiątków tysięcy, jakie posiadamy. Sztucznie wywoływany mechanizm RNAi pozwoli zaatakować większość nowotworowych genów, na które nie ma dziś żadnego leku - jeśli tylko uda się precyzyjnie dostarczyć go do wybranych tkanek i komórek.

Sztuczne regulowanie ekspresji genów to jednak nie tylko leczenie raka, ale potencjalnie wielu innych chorób, nawet tych do dziś w ogóle nieuleczalnych. Naukowcy Alnylamu pracują już nad lekami na chorobę Huntingtona, wysoki poziom cholesterolu, zwyrodnienie plamki żółtej oka, dystrofię mięśni oraz HIV. Nad praktycznym wykorzystaniem procesu RNAi pracują również niemal wszystkie duże firmy farmaceutyczne.

Doskonałe wyniki pierwszych prób dały zielone światło: Alnylam zaczyna testowanie ALN-VSP na większej grupie pacjentów i zwiększanie podawanych dawek leku. Dzięki temu, że sprawa jest zasadniczo prosta, terapia RNAi powinna być gotowa do wprowadzenia na rynek w ciągu dwóch lat. A potem - być może czeka nas rewolucja w medycynie, porównywalna do tej, którą wywołało odkrycie antybiotyków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejne hurraoptymistyczne zapewnienia koncernów, czy może prawdziwy przełom? Ile to już razy słyszeliśmy o "pokonaniu" raka? Za 2 lata powinno się co nie co wyjaśnić, jeśli to prawda to pacjenci zapłacą każdą cenę za szanse wygrania z chorobą... może być nieciekawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam nadzieję, że jednak będzie to więcej niż 1% i nie tylko rak wątroby ale też i inne nowotwory chociażby rak trzustki cechujący dużą śmiertelnością. Pożyjemy zobaczymy. Ciekaw jestem też kosztów takiego leczenia bo chociaż życie ludzkie jest bezcenne to dla naszego NFZ już niestety tak nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kłania się Film : Jestem Legendą. Lekarstwo na raka i koniec świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W United Kingdom czy Norwegii polskiego emigranta chorego na raka wyleczą prędzej, niż w Polce i pieniędzy żałować nie będą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uwielbiam sformułowanie " jeśli tylko uda się" do tego można wszystko podciągnąć.

A szkoda, że nie wysilili się i nie zrobili tych liposomów dla innych tkanek i nawet pokusili się o sprawdzenie in vitro na jakiejś hodowli tkankowej czy te liposomy zadziałają jak trzeba.

 

Jestem trochę w tyle bo nie wiem co oni z tymi liposomami robili. Mnie na zajęciach z biolmol i hodowli tkankowych mówili, że odchodzi się od liposomów bo nie są wybiórcze. I robią się problemy po podaniu do krwiobiegu. Widać ktoś jedna jakoś sprytnie je opłaszczył i dorzucił jakiś receptor by trafiły w odpowiednie miejsce. Tylko, że nie ma o tym w notatce żadnej wzmianki ... a jest o ekspresji genów [co jest wiedzą z liceum].

 

Nic pogrzebie w internecie może zaspokoję swoją ciekawość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To są badania prywatnej firmy, a nie uniwersyteckie, więc poza ogólnymi notkami w dziale prasowym firmy zapewne nic nie znajdziesz, a na pewno nie szczegóły technologii. Chyba że dopiero, jak opatentują…

 

P.S. Wiedza z liceum jest umieszczona celowo — nie każdy się uczył, a jeśli uczył, to niekoniecznie pamięta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W przypadku raka każda taka wiadomość, to nadzieja, że wreszcie uda się opanować tę bestię. Choć od hurra-optymizmu do praktycznego leczenia droga wciąż długa. Jak widać, zasada leczenia, czy może naprawy funkcjonowania organizmu jest prosta, wąskim gardłem staje się sposób dostarczenia leku do chorej tkanki. Poza tym mówimy o raku w określonym miejscu - a co z przerzutami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie łudżmy się. Lekarstwa na wszystko nie będzie bo się nie opłaca.Koszmar koncernów farmaceutycznych, to zdrowi ludzie.Nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka (niepisana zasada: leczenie ma polegać na trwałym podtrzymywaniu w chorobie).

A przede wszystkim, zdrowie zależy od nas samych (współczuję jedynie nieszczęśnikom z chorobami genetycznymi).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie łudżmy się. Lekarstwa na wszystko nie będzie bo się nie opłaca.Koszmar koncernów farmaceutycznych, to zdrowi ludzie.Nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka (niepisana zasada: leczenie ma polegać na trwałym podtrzymywaniu w chorobie).

Powiadasz? Tja, nie spodziewałem się po tobie teorii spiskowej... Powiedz tylko dlaczego w takim razie istnieją antybiotyki o szerokim spektrum działania, dlaczego co jakiś czas ogłasza się "wymarcie choroby".

Pigułka "na wszystko" może powstać - po prostu wtedy jeden koncern przejmie wszystkie pozostałe. Samych chorych nigdy nie zabraknie + nie zawsze konieczne jest stosowanie tego najekstremalniejszego leku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem 100% wyznawcą tego co napisałem i nie jest to oczywiście całkowicie 100% prawda  :).

Ale coś w tym jest i już!!!

"Antybiotyki o szeroki spektrum" spowodowały powstanie superbakterii (poza tym,to wspaniałe lekarstwa).

"Wymarłe choroby" ???? Google nie znalazło żadnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czepiam się.Nie ma "wymarłych (wygasłych,zlikwidowanych,wyeliminowanych,wytępionych) chorób"-o liczbę mnogą mi chodziło  :).

BTW.Na to co jest z ospą prawdziwą,WHO używa słowa eradykacja, ospa już co prawda nie występuje,ale jej wirusy cały czas istnieją.

A o tym że polio jeszcze jest realną chorobą,jest opisane w załączonym przez Ciebie linku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czepiam się.Nie ma "wymarłych (wygasłych,zlikwidowanych,wyeliminowanych,wytępionych) chorób"-o liczbę mnogą mi chodziło  :).

Tak samo nie ma spisku, w którym koncerny farmaceutyczne próbują na siłę jedynie "podtrzymywać przy życiu" chorych zamiast ich leczyć. Była też inna choroba, która już prawie znikła, ale gdzieś tam u arabów się nie szczepili i z jednego rejonu pochodzi większość zakażeń...

 

A o tym że polio jeszcze jest realną chorobą,jest opisane w załączonym przez Ciebie linku.

Nie mniej jednocześnie link daje kłam jakoby koncerny wolały trzepanie kasy z pacjentów od ich leczenia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak czasami człowiek napisze coś prowokacyjnego, to cześiu   mu nie odpuści  :).

Z pewnością tak perfidnego spisku nie ma.Są jednak ekonomiczne mechanizmy działania producentów leków.Choroba jest tutaj "popytem", który oni zaspokajają (i dzięki im za to).Lek na wszystko ZAMKNĄŁBY pewien rynek.Widzę tu analogię do koncernów petrochemicznych,które pomimo posiadanych środków,nie przejawiają skutecznej aktywności w wdrażaniu paliw alternatywnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choćbyśmy unicestwili wszystkie choroby i znaleźli sposób na nieśmiertelność, odmładzanie, poprawianie zdrowia i urody, etc — zawsze będzie złotą żyłą. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem 100% wyznawcą tego co napisałem i nie jest to oczywiście całkowicie 100% prawda  :D .

Ale coś w tym jest i już!!!

Parafazując twoją wypowiedź "nie do końca wiem co chcę, ale muszę coś napisać, więc napiszę coś głupiego, na pewno ktoś zareaguje" ;P Powiedz tylko, w jakim procencie było to twoje przekonanie, a w jakim mojej złotej rybki, która na ciebie wpłynęła, abyś uwzględnił jej punkt siedzenia ;D

 

Jak czasami człowiek napisze coś prowokacyjnego, to cześiu   mu nie odpuści  :) .

To się nazywa zboczenie genetyczne i nie jesteś pierwszą osobą, która zauważyła, że moja prawda jest mojsza od twojszej :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"nie do końca wiem co chcę, ale muszę coś napisać, więc napiszę coś głupiego, na pewno ktoś zareaguje"

Głęęęboooko spłyciłeś,ale (bardziej) mniej (niż) więcej.

 

odmładzanie, poprawianie zdrowia i urody, etc — zawsze będzie złotą żyłą. :D

Można tę kasę zaoszczędzić czytając (i samemu wdrażając ) odkrycia na ten temat opisywane w KW  :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, to niezły nawet slogan reklamowy, dzięki. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już w poprzedniej dekadzie interesowano się zastosowaniem interferencji RNA (wyciszania lub wyłączania ekspresji genu przez dwuniciowy RNA) w leczeniu nowotworów. Cały czas problemem pozostawało jednak dostarczanie RNA o sekwencji zbliżonej do wyłączanego wadliwego genu. Naukowcy z MIT-u zaproponowali ostatnio rozwiązanie - zbitki mikrogąbek z długich łańcuchów kwasu nukleinowego.
      Skąd problem z dostarczaniem? Małe interferujące RNA (siRNA, od ang. small interfering RNA), które niszczą mRNA, są szybko rozkładane przez enzymy zwalczające wirusy RNA.
      Paula Hammond i jej zespół wpadli na pomysł, by RNA pakować w tak gęste mikrosfery, że są one w stanie wytrzymać ataki enzymów aż do momentu dotarcia do celu. Nowy system wyłącza geny równie skutecznie jak wcześniejsze metody, ale przy znacznie zmniejszonej dawce cząstek. Podczas eksperymentów Amerykanie wyłączali za pomocą interferencji RNA gen odpowiadający za świecenie komórek nowotworowych u myszy. Udawało im się to za pomocą zaledwie 1/1000 cząstek potrzebnych przy innych metodach.
      Jak tłumaczy Hammond, interferencję RNA można wykorzystać przy wszystkich chorobach związanych z nieprawidłowo funkcjonującymi genami, nie tylko w nowotworach.
      Wcześniej siRNA wprowadzano do nanocząstek z lipidów i materiałów nieorganicznych, np. złota. Naukowcy odnosili większe i mniejsze sukcesy, ale nadal nie udawało się wypełnić sfer większą liczbą cząsteczek RNA, bo krótkich łańcuchów nie można ciasno "ubić". Ekipa prof. Hammond zdecydowała się więc na wykorzystanie jednej długiej nici, którą łatwo zmieścić w niewielkiej sferze. Długoniciowe cząsteczki RNA składały się z powtarzalnych sekwencji nukleotydów. Dodatkowo segmenty te pooddzielano krótkimi fragmentami, rozpoznawanymi przez enzym Dicer, który ma za zadanie ciąć RNA właśnie w tych miejscach.
      Podczas syntezy RNA tworzy arkusze, które potem samorzutnie zwijają się w bardzo zbite gąbkopodobne sfery. W sferze o średnicy 2 mikronów mieści się do 500 tys. kopii tej samej sekwencji RNA. Potem sfery umieszcza się na dodatnio naładowanym polimerze, co prowadzi do dalszego ich ściskania. Średnica wynosi wtedy zaledwie 200 nanometrów, a to niewątpliwie ułatwia dostanie się do komórki. W komórce Dicer tnie długą nić na serię 21-nukleotydowych nici.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      By zwalczyć malarię, naukowcy stworzyli pozbawione plemników samce. Eksperymentując z Anopheles gambiae, obawiali się, że samice nie będą chciały kopulować ze zmodyfikowanymi genetycznie partnerami, na szczęście wszystko poszło po ich myśli.
      Wypuszczenie wysterylizowanych samców na wolność to obiecujący sposób kontrolowania rozprzestrzeniania malarii w sytuacji, gdy u coraz większej liczby gatunków komarów wykształca się oporność na insektycydy. Każda strategia, która obiera na cel spermę, jest bezpieczna – twierdzi autorka studium Flaminia Catteruccia, entomolog molekularna z Imperial College London.
      Zabieg sterylizowania samców przeprowadzano już wcześniej na innych owadach, np. szkodniku drzew owocowych owocance południówce. Tutaj długo się to jednak nie udawało, ponieważ by uzyskać wysterylizowanego samca, trzeba go napromieniować, a w przypadku komarów wiąże się to z obniżoną sprawnością fizyczną i zdolnością konkurowania z pozostałymi samcami.
      Dodatkowo - ze względu na ograniczoną wiedzę o reprodukcji komarów - nie było wiadomo, jak samice zareagują na zmodyfikowane samce. Brytyjczycy tłumaczą, że np. u muszki owocowej obecność plemników sprawia, że samica przestaje spółkować i składa jaja. Do testów Catteruccia wytworzyła 96 pozbawionych plemników komarów. Zastosowano technikę interferencji RNA (RNAi). Embrionom wstrzykiwano fragmenty RNA, które zaburzały działanie genu kluczowego dla rozwoju jąder. Nie wpływało to na wykształcanie i działanie pozostałych narządów. Pozbawione plemników samce zachowywały się dokładnie tak samo jak te z plemnikami. Nie zauważyliśmy różnic w zakresie zdolności do konkurowania.
      Kopulacja z bezpłodnym samcem w żaden sposób nie oddziaływała na składanie przez samice jaj ani nie skłaniała do odbywania kolejnych aktów płciowych. Około 74% samic kopulujących z wysterylizowanym partnerem wytwarzało jaja (średnio składały ich 58). Dla porównania naukowcy ujawnili, że jaja wytwarzało 83% samic spółkujących z płodnym samcem (średnia liczba jaj wynosiła 49, czyli mniej niż po kontakcie z bezpłodnym komarem).
      Na jakiej podstawie, skoro nie ma plemników, samice stwierdzają, że kopulacja skończyła się sukcesem? Catteruccia podejrzewa, że wskazówką jest obecność płynu nasiennego. Trzeba to jednak będzie potwierdzić w ramach przyszłych badań.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Hasło "broń biologiczna" wzbudza w nas niemały strach. Już niedługo może się jednak okazać, że właśnie taki rodzaj środków może... uchronić nas przed toksynami wytwarzanymi przez grzyby żyjące na naszej żywności. Wszystko dzięki nieszkodliwym dla ludzi drożdżom, które skutecznie blokują wzrost mikroorganizmów patogennych dla człowieka.
      Organizmem, który może już niedługo zacząć chronić nas przed ekspozycją na toksyny, jest przedstawiciel drożdży, Pichia anomala. Zespół Sui-Sheng Hua z Amerykańskiej Służby Rolniczej (ARS) postanowił wykorzystać ten pospolity mikroorganizm, by walczyć z jego szkodliwym krewniakiem, Aspergillus flavus, znanym ze zdolności do wytwarzania aflatoksyn - substancji silnie sprzyjających rozwojowi m.in. raka wątroby.
      Pomysł na wykorzystanie drożdży do ochrony żywności jest prosty. Badacze liczą, że nieszkodliwe drożdże mogłyby konkurować z patogennym grzybiem o substancje odżywcze, blokując tym samym jego wzrost. Metodą gwarantującą przewagę P. anomala mogłoby być zdaniem pani Hua rozpylanie pożytecznego mikroorganizmu na powierzchnię roślin lub samych plonów zagrożonych atakiem A. flavus.
      Wstępne testy nowej metody dały niezwykle obiecujące rezultaty. Eksperymenty przeprowadzone we współpracy z rolnikami uprawiającymi pistacje wykazały, że spryskanie drzew pistacjowych żywymi komórkami P. anomalia pozwoliło na zmniejszenie liczby osobników patogennego grzyba żyjących na zebranych później pistacjach aż o 97% w stosunku do pistacji zbieranych metodami tradycyjnymi. 
      Jak zaznacza pani Hua, opracowana metoda mogłaby posłużyć także do ochrony innych rodzajów plonów zagrożonych skażeniem aflatoksynami, takich jak orzechy czy kukurydza. Na tym jednak nie koniec, ponieważ P. anomala ma szansę sprawdzić się także jako środek ochronny przeciw wielu innym patogenom. Potwierdzenie tych przypuszczeń będzie jednak wymagało przeprowadzenia dalszych badań.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Queensland Institute of Medical Research (QIMR) zidentyfikowali białko odpowiedzialne za rakotwórcze oddziaływanie jednego z pasożytów wątroby na organizm człowieka. Odkrycie jest o tyle ważne, że nosicielami patogenu jest kilka milionow ludzi.
      O zdolności przywry Opisthorchis viverrini do wywoływania raka wątroby było wiadomo od dawna. Kilka lat temu udało się także określić, że nowotwory u nosicieli są wywoływane przez substancję wydzielaną przez pasożyta, lecz zidentyfikowanie jej pozostawało poza zasięgiem nauki.
      Przełom nastąpił dzięki dr. Michaleowi Smoutowi i dr. Alexowi Loukasowi z QIMR. Jak wykazały testy przeprowadzone na hodowlach komórkowych, jedno z białek wydzielanych przez O. viverrini, hormon z grupy granulin, posiada zdolność do wywoływania niekontrolowanego wzrostu i namnażania mysich fibroblastów (komórek biorących udział w wytwarzaniu tzw. macierzy międzykomórkowej) oraz ludzkiego nabłonka dróg żółciowych. Ta sama proteina służy samemu pasożytowi jako odpowiednik ludzkiego hormonu wzrostu.
      Odkrycie badaczy z australijskiej instytucji otwiera nowe drogi leczenia opistorchozy, czyli choroby wywołanej nosicielstwem O. viverrini. Na chorobę tę cierpi co najmniej kilka milionów ludzi, głównie mieszkańców Tajlandii i sąsiadujących z nią krajów.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...