Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Od czego zależy wierność w małżeństwie? Według badań socjolożki Christin Munsch, niewierności mogą sprzyjać różnice wysokości wypłat. Jeśli mężczyzna zarabia dużo mniej od swojej partnerki, czuje się niespełniony i skłonny jest do skoku w bok, żeby poprawić swoje samopoczucie.

Christin Munsch, socjolog na Cornell University, przeprowadziła badania na temat związku wierności w małżeństwie z dysproporcją wypłat partnerów. Sześcioletnie studium objęło ponad tysiąc mężczyzn i ponad półtora tysiąca kobiet z różnych grup etnicznych, wszyscy pozostawali w małżeństwie przynajmniej przez rok w czasie okresu badań. Przez ten czas 7% mężczyzn zdarzyło się oszukiwać partnerkę (z nieco wyższym odsetkiem wśród Afroamerykanów i Latynosów niż osób białych), wśród kobiet było to jedynie 3%.

Znaczącą przyczyną niewierności wśród mężczyzn były zarobki znacząco niższe, niż współmałżonki i związane z tym poczucie niesprawdzenia się w roli „macho" i żywiciela rodziny. Flirt i zdrada miały na celu podniesienie poczucia męskości we własnych oczach - nic tak nie podnosi męskiego ego niż seksualne podboje.

Dla odmiany, niższe od partnera zarobki kobiet zmniejszają skłonności do zdrady. Kobieta, czująca się bardziej zależną finansowo, mniej chętnie będzie oszukiwać i flirtować.

Oszukiwaniu i niewierności sprzyjają również zarobki większe od zarobków partnera. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet, z tym że kobiet o połowę mniej. To zjawisko może się wiązać z charakterem pracy - osoby zarabiające dużo znacznie częściej zostają w pracy po godzinach, podróżują służbowo, etc.

Ryzyko niewierności rosło wraz z niskim poziomem edukacji (ale tylko u mężczyzn, nie u kobiet), malało wraz ze satysfakcją ze związku oraz silną religijnością.

Autorka badań podkreśla jednak, że mowa tu o bardzo niewielkich liczbach i sam fakt, że na przykład partner zarabia mniej (lub więcej) od nas nie stanowi sam w sobie żadnego powodu do niepokoju. Zawsze jednak warto zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości, a będziemy mogli być bardziej pewni jego wierności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez instytucji małżeństwa,byłoby dużo kobiet samotnie wychowujących dzieci lub z co kilka lat zmieniającymi się "wujkami".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez instytucji małżeństwa,byłoby dużo kobiet samotnie wychowujących dzieci lub z co kilka lat zmieniającymi się "wujkami".

Ja tam jestem odmiennego zdania. Bo tak naprawdę wszystko jest kwestią norm społecznych a nie "papierka". A jak jeszcze pomyślisz jakie piekło mają dzieci "bo ślub" to już lepiej aby co parę lat był nowy wujek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rada jest prosta by rozwodu nie było to nie trzeba się żenić!

Dzieciaka nie swojego nikomu się wychowywać nie opłaca - jakby tak było to by nie trzeba było domów dziecka wcale.

Tak to jest, ze kobieta mieszkająca w miejscowości, gdzie jest dom dziecka zamiast adoptować zdrowego dzieciaka potzebującego miłości stamtąd to rodzi swoje z wadą genetyczną dziedziczną i poważną.

Pijacka ciąża z wpadki nie jest z miłości jak i nieumiejętność zabezpieczenia się przed zapłodnieniem nie chcianym. Jeśli kopulują nie mając stałej pracy czy uczą się jeszcze to potem ślub lub rozwód z alimentamu czy aborcja albo oddanie noworodka do szpitala czy pozostawienie na śmietniku. Ileż ślubów jest nagłych, bo wpadka była? Branża porno śmieje się z małżeństwa już do bólu. Jak małżeństwo jest planowane to pojawia się dylemat czy intercyzę podpisywać jeśli ktoś się wpieniądze w żeniał ze stron, a jak wspólnota majątkowa to potem sądownie wszystko dzielone będzie. Jeśli dom wspólny to albo pod młotek chata (może być w kredycie) albo jedno z partnerów won z kwatery, bo np. matka z dzieckiem chawirę zgarnia.

Zresztą jak kto na co patrzy. Patologią dla jednego będzie kawalerstwo, staro panienstwo, konklubinat czy małżeństwo - co kto lubi.

Przykładowo Polki robiące aborcję w UK powinny za nią płacić po połowie z partnerem, który je zapłodnił, a jak nie wiedzą kto tatusiej jest to sama obciążona powinna być dożywotnio kosztami zabiegu, który oplaca podatnik angielski.

Przecież dziecko wychowa się bez ojca to partner czy małżonek wcale potrzebny nie jest.

Ojcowie, synowie czy partnerzy matek obecnych lub przyszłych z usług prostytutek korzystają czy kochanek i to nie z myślą o rozpłodzie i nie wązne w jakim wieku mają wlasne potomstwo. Jednak tutaj bierze instynkt zwierzęcy górę nad kletem i sądownictwem oraz prawem!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
obciążona powinna być dożywotnio kosztami zabiegu

A teraz dla normalnych żeby zrozumieli to słowo w tym kontekście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podziwiam, że chciało ci się ten bełkot od 23 czytać... niestety nie warto, bo gość żyje w swoim wyimaginowany świecie.

 

Odnośnie "wujka" - nigdy tak na nikogo nie mówiłem, ani nie było to wymagane, choć matka zmieniała partnerów jak rękawiczki...

 

W sytuacji bezmałżeńskiej w pewnym momencie faceci nie będą mieli wyboru, tylko wiązać się z kobietami z dzieckiem, zresztą jednym jest porzucenie kobiety w ciąży a drugim finansowanie dziecka, które mimo wszystko powinno być obligatoryjne, na zasadzie "nie chcesz wychowywać - ok, ale w takim razie za wychowanie zapłacisz".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy jeśli wychowuję własne uśmiechnięte dziecko z kobietą, z którą się ożeniłem, jestem szczęśliwym i spełnionym facetem, mam fajną robotę, zarabiam dwie średnie krajowe, mam plany na przyszłość ..... to znaczy ze chorym psychicznie odmieńcem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W sytuacji bezmałżeńskiej w pewnym momencie faceci nie będą mieli wyboru, tylko wiązać się z kobietami z dzieckiem, zresztą jednym jest porzucenie kobiety w ciąży a drugim finansowanie dziecka, które mimo wszystko powinno być obligatoryjne, na zasadzie "nie chcesz wychowywać - ok, ale w takim razie za wychowanie zapłacisz".[/size]   

w Stanach zwłaszcza w dużych miastach (NY) na absolutnie "czarnych dzielnicach" radzą sobie następująco z tym problemem:

Dziewczyna zmienia facetów jak rękawiczki (od imprezy do imprezy) jeśli zajdzie w ciąże to tata jest nieznany (nawet jak jest znany) dostaje zasiłek na dziecko (po przekroczeniu 4 dzieci z zasiłku i dopłat do mieszkania można już całkiem swobodnie żyć nie pracując) . Ponieważ wszystkie dzieci są poczęte z dużej namiętności (może nawet  miłości) są zdrowe a ponieważ sprawa dotyczy całych dzielnic NY łatwo tworzą podwórkowe grupy rywalizujące ze sobą (gangi ok. 400 w 1989r w NY) które pilnują porządku od wewnątrz i to dość brutalnie wymuszając kult ciała i bycie maczo co napędza w/w proces. Kiedy kobieta przestanie odczuwać chęć prowadzenia takiego życia (ok. 30 - 35lat) wybiera ostatniego partnera na męża rodzi mu dziecko a on resztę dzieciaków traktuje jak swoje ( tym bardziej że gdzieś tam na sąsiednim podwórku biegają jego geny i mówią tato do jego kolegi).

Stąd kopiowanie przez Polską młodzież muzyki, stylu bycia, nawyków z tego kulturowego tygla jest bez sensu (małpowaniem) bo w naszych warunkach "panna z 3 dzieci" jest bez szans na przeżycie, a  realia finansowe, społeczne , religijne ogólnodostępnych facetów skutecznie ich przed założeniem stałego i formalnego związku powstrzymują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu

Fakt:związek przypieczętowany papierem jest zawsze trudniejszy w rozpadzie.Papier wymusza przetrwanie kryzysu chociażby ze względu na kłopotliwe formalności.Z drugiej strony przedłuża agonię toksycznego układu (doświadczyłem  :D ).

Fakt:związek nieformalny może się rozpaść z błahego  powodu.Pod wpływem emocji mówi się baj i następuje głupi koniec (doświadczyłem  :D ).

Fakt:związek nieformalny jest ciągłym "staraniem się",jesteśmy razem,bo cały czas CHCEMY być razem (doświadczam  :) ).

 

Niektórym szczęściarzom,jak JakinBooz, udaję się od razu  :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
związek przypieczętowany papierem jest zawsze trudniejszy w rozpadzie.

 

Są różne papiery. Znajomy twierdzi: po kij nam ślub, skoro jesteśmy związani mocniejszym węzłem – wspólnym kredytem hipotecznym? :))

 

w pewnym momencie faceci nie będą mieli wyboru, tylko wiązać się z kobietami z dzieckiem

 

A czy to takie złe? Kumpel tak się związał i sobie chwali. Ja też myślę, że to może być niezły sposób: omija człowieka przewijanie i nocne płacze. :D)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to takie złe? Kumpel tak się związał i sobie chwali. Ja też myślę, że to może być niezły sposób: omija człowieka przewijanie i nocne płacze. :))

Nigdy nie twierdziłem, że to złe rozwiązanie, po prostu stwierdziłem fakt. Zresztą już w tej sytuacji jaką przedstawiłeś są pokazane korzyści - ludzie są ze sobą BO CHCĄ, a nie bo MUSZĄ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Małżenstwo nie grwarantuje, że się lepszego partnera spotka albo bardziej dopasowanego. A jeśli w związku idzie o pieniądze to już się to "miłością" nie nazywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórym szczęściarzom,jak JakinBooz, udaję się od razu  :).

Właśnie, że nie. Problemy mam czy miałem jak każdy inny. mniejsze czy większe. Mnie się wydaje, że nawet większe. Jednak staram się je rozwiązywać bez oglądania się na innych (bo to jak widać z postów niektórych, bardzo zły przykład), bez unoszenia się dumą czy walczenia o honor (mężczyzny) za cenę integralności rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Motyw szukania towarzysza życia, chwili ślubu i samego małżeństwa pojawia się w literaturze, teatrze i kinie niezwykle często. Szczególnie dla komediopisarzy tematyka małżeńska jest niezwykle wdzięcznym tematem. Bo partnerskie kłótnie, sprzeczki i zaloty inspirują oraz bawią do łez.
      “Ożenek”
      Gogol napisał “Ożenek” w 1842 roku i od razu wywołał niegasnące dyskusje o bohaterach sztuki. Ta śmieszy, ale też ujawnia fałsz i hipokryzję ludzką.
      W komedii granej w Och-Teatrze, w postać chcącego ożenić się Podkolesina wciela się Paweł Domagała. Jednak bohatera bardziej interesuje posag wybranki, niż przyszła małżonka.
      Agafia, w której rolę wciela się Julia Wyszyńska również poszukuje męża. Pogrąża się w marzeniach o idealnym mężczyźnie, a to, co liczy się dla niej najbardziej to atuty zewnętrzne.
      “Mayday”
      Komedia Raya Cooneya z lat 80. “Mayday” bawi publiczność od lat na całym świecie. Główny bohater jest taksówkarzem, który prowadzi podwójne życie.  
      W dwóch różnych miastach mieszkają jego dwie żony, które nie wiedzą o swoim istnieniu. Jednak zbieg okoliczności sprawia, że zorganizowane życie wymyka się mężczyźnie spod kontroli.
      Mąż musi ukryć swoją prawdziwą twarz nie tylko przed żonami, ale też przed policją i mediami. A im więcej kłamie, tym sytuacja bardziej się komplikuje, powodując szereg komicznych zdarzeń.
      “Oszuści”
      W “Oszustach” Michelle chce pobrać się z Allenem, jednak ten nie jest pewny tej decyzji. Aby rozwiać wątpliwości, partnerzy postanawiają spotkać się z rodzicami.
      Nie są jednak świadomi, że ich rodzice już się znają, a co więcej - mają ze sobą romanse.
      Spektakl to zarówno zabawne, jak i skłaniające do refleksji dialogi i sytuacje, a także krytyczne spojrzenie na miłość, związki i relacje par w różnym wieku.
      Chcielibyście poznać cały opis małżeńskich komedii w Och-Teatr? Spektakle znajdziecie na portalu ewejsciowki.pl.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osoby w związkach małżeńskich są silniejsze fizycznie niż osoby stanu wolnego, wynika z najnowszych badań przeprowadzonych na University College London. W swoich badaniach uczeni skupili się na porównaniu możliwości fizycznych osób powyżej 60. roku życia. Dane do badań pochodziły od ponad 20 000 osób z Wielkiej Brytanii i USA, które w 2008 roku wzięły udział w English Longitudinal Study of Ageing oraz w US Health and Retirement Study z roku 2006 i 2008.
      Z wcześniejszych badań wiemy, że osoby w związkach małżeńskich żyją dłużej i cieszą się lepszym zdrowiem fizycznym oraz psychicznym, jednak mamy ograniczoną liczbę dowodów na istnienie związku pomiędzy stanem cywilnym a możliwościami fizycznymi, mówi główna autorka badań, doktor Natasha Wood.
      Zespół naukowy mierzył dwa wskaźniki możliwości fizycznych osób po 60. roku życia – prędkość chodzenia oraz siłę uścisku dłoni. To dobre wskaźniki niezależności w życiu codziennym oraz wskaźniki przyszłych potrzeb co do opieki nad nimi oraz śmiertelności. Osoby ze słabszymi dłońmi mają więcej problemów np. z otwarciem słoika, a osoby, które wolniej chodzą, mogą nie zdążyć na przejściu dla pieszych przed zmianą światła na czerwone.
      Szczegółowe badania wykazały, że mężczyźni, którzy byli w pierwszym małżeństwie mieli o 0,73 kg silniejszy uścisk niż wdowdy i o 0,61 kg silniejszy uścisk niż ci, którzy nigdy się nie ożenili. W USA uścisk dłoni mężczyzn w pierwszym małżeństwie był o 0,80 kg silniejszy od uścisku dłoni wdowców i o 1,45 kg silniejszy niż tych, którzy nigdy żony nie mieli. Z kolei mężczyźni, którzy mieli więcej niż jedną żonę mieli też uścisk dłoni silniejszy od mężczyzn, którzy poprzestali na jednej żonie. Różnica ta wynosiła 0,61 kg w przypadku Anglii i 0,22 kg w przypadku USA.
      Jeśli zaś chodzi o prędkość poruszania się, to w Anglii mężczyźni pozostający w pierwszym małżeństwie chodzili o 8 cm/s szybciej niż wdowcy i o 11 cm/s szybciej niż wieczni kawalerowie. W USA różnica ta wynosiła, odpowiednio, 7 cm/s i 4 cm/s.
      Zaobserwowano też, że żonate kobiety w Anglii chodziły o od 5 do 8 cm/s szybciej niż ich koleżanki, które nigdy nie wyszły za mąż. W USA różnica ta wynosiła 4–5 cm/s. Osoby, które powtórnie się ożeniły lub wyszły za mąż chodziły równie szybko jak ci w pierwszych małżeństwach.
      Jako, że z innych badań wiadomo, iż za lepsze zdrowie osób w związkach małżeńskich odpowiada w pewnym stopniu fakt, iż są one bogatsze, mają więc lepsze warunki życia, naukowcy wzięli pod uwagę status majątkowy badanych. Po jego uwzględnieniu różnice w sile i prędkości poruszania się niemal zniknęły.
      Doktor Wood komentuje: Jako, że w wiek sędziwy wkracza coraz więcej osób, które nigdy nie były w związku małżeńskim lub w nim nie są z powodu rozwodu lub owdowienia, uzyskane przez nas wyniki mogą oznaczać, że w przyszłości starsi ludzie będą coraz gorzej sobie radzili z codziennymi czynnościami. Jako, że wiele z różnic fizycznych pomiędzy osobami w związkach małżeńskich i tymi, którzy nigdy w nich nie byli, da się wytłumaczyć statusem majątkowym, można wysnuć wniosek, że ochrona i poprawa statusu majątkowego osób nieposiadających małżonków może pomóc im w osiągnięciu podobnej sprawności fizycznej jaką mają ludzie w związkach małżeńskich.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli para albo jeden z partnerów (nadmiernie) ceni dobra materialne, cierpi na tym stabilność relacji oraz wrażliwość na potrzeby drugiej strony.
      Psycholodzy z Brigham Young University badali 1734 małżeństwa z USA. Każda para wypełniała kwestionariusz dotyczący jakości relacji. W jednym z pytań proszono o ocenę ważności "posiadania pieniędzy i wielu przedmiotów".
      Analiza uzyskanych wyników pokazała, że pary twierdzące, że pieniądze nie są ważne, uzyskiwały 10-15% więcej punktów w skali stabilności małżeństwa (w porównaniu do par, gdzie jeden lub oboje partnerzy byli nastawieni materialistycznie). Pary, gdzie oboje małżonkowie byli materialistami, wypadały gorzej w niemal wszystkich ocenianych przez nas aspektach. Wszędzie występował ten sam wzorzec, bez względu na to, czy chodziło o szwankującą komunikację, słabą umiejętność rozwiązywania konfliktów czy niską reaktywność na drugą osobę - podkreśla prof. Jason Carroll.
      Jedna na pięć badanych par przyznawała się do silnego umiłowania pieniędzy. Często okazywało się, że dobra materialne stanowiły dla nich podstawowe źródło konfliktów. Sposób postrzegania finansów wydaje się ważniejszy dla stanu małżeństwa od rzeczywistej sytuacji materialnej - podsumowuje Carroll.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zarówno małżeństwo, jak i rozwód powodują wzrost wagi. Po zbadaniu 10.071 osób naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio stwierdzili, że ryzyko przybrania na wadze wzrasta w ciągu 2 lat od początku i końca małżeństwa. Amerykanie stwierdzili, że najbardziej zagrożone dużym skokiem wagi są świeżo poślubione kobiety.
      Akademicy z Ohio śledzili losy ponad 10-tysięcznej próby od 1986 do 2008 roku. Wykorzystano dane z National Longitudinal Survey of Youth '79. Badanych podzielono na 4 grupy: 1) tych, u których BMI spadło o co najmniej 1 kg/m2 w ciągu 2 lat od zmiany stanu cywilnego, 2) ludzi doświadczających w takiej sytuacji niewielkiego wzrostu BMI, 3) osób doświadczających dużego wzrostu wagi oraz 4) takich, których waga nie zmieniała się. Poza zmianami we wskaźniku masy ciała (BMI) brano też pod uwagę stan cywilny. Porównywano BMI osób biorących ślub lub rozwodzących się z tymi, którzy pozostawali w związku małżeńskim lub byli stale singlami. Okazało się, że nawet po uwzględnieniu takich czynników, jak stan zdrowia, wykształcenie, zatrudnienie, ciąża czy ewentualne ubóstwo, nadal obserwowano wzrost wagi związany ze ślubem lub rozwodem.
      U kobiet ślub zwiększał ryzyko małego wzrostu wagi (do 3 punktów w BMI) o 33%, a dużego (powyżej 3 punktów w BMI) aż o 48%. Zakończenie związku podwyższało ryzyko niewielkiego wzrostu wagi rozwódek o 22%. U mężczyzn prawdopodobieństwo małego skoku wagi wzrastało o 28% po zawarciu związku małżeńskiego i o 21% po rozwodzie.
      Wszystkie zmiany stanu cywilnego działają jak szok wagowy, zwiększając częstość niewielkich wzrostów masy ciała […]. Rozwody u mężczyzn, a u kobiet do pewnego stopnia małżeństwo sprzyjają przyrostom wagi, które wystarczają, by zdrowie było zagrożone – twierdzi szef zespołu badawczego Dmitry Tumin.
      Jeśli chodzi o duże skoki wagi, wpływ zmiany stanu cywilnego jest u kobiet i mężczyzn diametralnie różny. Panie tyją mocniej po ślubie, a panowie po rozwodzie. Prawdopodobieństwo tego rodzaju dużych skoków masy ciała rośnie głównie w przypadku osób po 30. roku życia. W grupie dwudziestokilkulatków [w połowie 3. dekady życia] nie ma zbyt dużej różnicy w prawdopodobieństwie przytycia między kimś, kto właśnie wziął ślub a osobą, która nigdy nie brała ślubu. Na późniejszych etapach życia różnica staje się o wiele większa.
      Tumin przeprowadzał swoje badania we współpracy z prof. Zhenchao Qianem. Panowie zaprezentowali swoje ustalenia na dorocznej konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Socjologicznego. Podkreślają, że większość wcześniejszych badań dot. wagi po ślubie lub rozwodzie brała pod uwagę średnie zmiany masy ciała, co wg nich, maskowało rzeczywiste trendy. Ocenialiśmy wpływ zmiany stanu cywilnego na prawdopodobieństwo wzrostu lub spadku wagi dla różnych kategorii ludzi, dopuszczając możliwość, że nie każdy ma takie same doświadczenia - tłumaczy Qian.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jaki jest klucz do szczęśliwego małżeństwa? Dobra komunikacja, zaufanie, a może udane życie erotyczne? Okazuje się, że nie, a przynajmniej nie wyłącznie, bo usatysfakcjonowaniu obu płci wydaje się sprzyjać żona szczuplejsza od męża (Social Psychological and Personality Science).
      Przez 4 lata Andrea Meltzer, doktorantka z University of Tennessee, śledziła losy 169 świeżo zaślubionych par. Stwierdziła, że mężowie są początkowo bardziej zadowoleni, a żony stają się coraz bardziej usatysfakcjonowane z czasem, kiedy kobieta ma niższy wskaźnik masy ciała (wskaźniki satysfakcji zestawiano z parami, gdzie BMI kobiety było wyższe od BMI mężczyzny).
      Społeczeństwo wywiera na kobiety sporą presję, by osiągnęły często nierealistycznie niską wagę. Wyniki naszego studium pokazują, że kobieta w każdym rozmiarze może być szczęśliwa w związku z właściwym partnerem. Liczy się bowiem relatywna waga, a nie waga absolutna.
      Meltzer przypuszcza, że atrakcyjność i waga są ważniejsze dla mężczyzn, dlatego satysfakcja lub niezadowolenie z BMI partnerki ujawnia się na samym początku małżeństwa. Stosunek męża do żony zaczyna zaś wpływać na nią dopiero w nieco dłuższej perspektywie czasowej. Amerykanie podkreślają, że zarysowany trend w satysfakcji obojga płci utrzymuje się nawet po uwzględnieniu potencjalnego wpływu innych małżeńskich stresorów, np. depresji czy dochodów.
      Psycholog ma świadomość, że istotność relatywnej wagi małżonków może się różnić pomiędzy kulturami (tutaj 94% próby stanowiły osoby białe) oraz parami w różnym wieku (w studium Meltzer wszystkie pary miały mniej niż 35 lat). Ponieważ atrakcyjność odgrywa [z czasem] mniejszą rolę, być może relatywna waga także w mniejszym stopniu wpływa na satysfakcję.
      Wszystkie pary wypełniały kwestionariusz satysfakcji małżeńskiej, poddawały się też pomiarom wagi i wzrostu. Studium nie precyzuje, czy szczęście wynika z bycia szczuplejszym od partnera, czy też podtrzymywanie zdrowej wagi i zdrowego stylu życia to pokłosie bycia szczęśliwszą osobą w ogóle.
      By zrozumieć, jak cechy partnerów kształtują relacje takie jak małżeństwo, warto spojrzeć na parę jako całość niż analizować wkład/wpływ każdego człowieka z osobna.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...