Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Ludzie nie są w stanie znieść osób, które zawsze jako pierwsze zgłaszają się na ochotnika do realizacji najuciążliwszych zadań czy podejmują się czegoś, z czym nikt nie chciał się zmierzyć choćby z powodu przytłaczającej monotonii. Przykładów odrzucenia nie trzeba daleko szukać, ale psycholodzy z Washington State University jako pierwsi wyjaśnili, dlaczego się tak właściwie dzieje (Journal of Personality and Social Psychology).

Craig Parks i Asako Stone stwierdzili, że bezinteresowni koledzy byli wykluczani z grupy, ponieważ podnosili poprzeczkę obowiązującą wszystkich. W rezultacie współpracownicy takiego kogoś czuli, że nowy standard stawia ich w złym świetle. Nieważne, że interesy grupy miały się lepiej, a bieżące zadanie wykonano sprawniej dzięki czyjemuś poświęceniu. To, co jest obiektywnie dobre, postrzegamy jako subiektywnie złe – objaśnia Parks. Amerykanie ustalili także, że ludzie uznają dobroczyńców na ochotnika za dewiantów łamiących reguły i rozdających np. pieniądze podczas gry w Monopol, by ktoś mógł nie odpaść.

W ramach eksperymentów studentom przyznawano pewną pulę punktów, które można było zachować lub wymienić na kupony na jedzenie. Wszystkich poinformowano, że dokonywanie wymiany zwiększa szanse całej grupy na otrzymanie nagrody pieniężnej. Badani współpracowali w fikcyjnych 5-osobowych zespołach. Większość nieistniejących innych oferowała jeden punkt za jeden voucher, lecz pewien osobnik zachowywał się dziwacznie: brał dużo kuponów, nie pozbywając się w ogóle punktów albo dla odmiany oferował wiele punktów, a korzystał z niewielu karnetów.

Większość studentów powiedziała, że nie chciałaby potem pracować z zachłannym kolegą (tego się spodziewano na podstawie wyników wcześniejszych badań). Wielu wolontariuszy przyznało jednak, że nie odpowiadałabym im również współpraca z osobą bezinteresowną. Tłumacząc swoje decyzje, ludzie wspominali m.in. o stawianiu w złym świetle. Poza tym społecznika podejrzewano o ukryte motywy.

W przyszłości Parks chce zbadać, jak ktoś bezinteresowny reaguje na wykluczenie z grupy. Choć niektórzy rzeczywiście zatajają coś przed otoczeniem, reszta pracuje na rzecz organizacji czy zespołu. W przypadku tych ostatnich odrzucenie może więc prowadzić do załamania albo, co bardziej prawdopodobne, zintensyfikowania wysiłków.

Akademicy z WSU podkreślają, że rezultaty ich badań odnoszą się do firm, oddziałów wojskowych czy organizacji charytatywnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzam, działanie na rzecz grupy spotyka się z szykanami, jednak czego nie zauważyli w artykule, wcale nie musi być bezinteresowne. Po prostu dla niektórych osób ważny jest interes grupy bardziej niż własny. Jak napisano w artykule wywołuje to szykany. Tylko powody bym podał inne:

-podnoszenie ogólnego poziomu grupy wywołuje strach przed złą oceną ze strony grupy, stąd działania zmierzające do tego napotykają na sprzeciw i ataki na osobę która tak działa.

-nie lubienie osoby która stara się być lepsza od innych, tak jest odbierana osoba działająca na rzecz grupy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z metodologii badan naukowych,tej najbardziej elementarnej wiadomo,że powyższe badania można wyrzucic do kosza;

ani związek przyczynowy nie został ustalony ,ani żadne prawo-nawet statystyczne...he.he

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Praca w grupie? Miej to w d00pie! Tyś nie cham, więc rób sam!". Dewiant to określenie zbyt mocne i nadużywane przez najmniej obeznane w sprawie jednostki - padają z ust matórzystów jak i ludzie dojrzałych niby wiekowo ale mających to tylko wpisane w dowodzie osobistym.

Większa pracowitośc czy motywacja w grupie jest zawsze zagrożeniem dla reszty i utratą swej pozycji czy to marnej ale przez siebe uważaną za wysoką czy wręcz czucie się staniem na "szczycie drabiny".

W grupie balans pracy nie jest nigdy rozłożony równomiernie i żeruje ktoś na kimś niczym giez na krowie czy żona na mężu lub mąż na żonie.

To jak z jednego człowieka zrobią zlodzieja to już będzie do śmierci podejrzewany o kradzieże i w koncu stanie się aspołeczny pogrążajac się bez szans na odbicie! A kto podejrzewa najcześciej? A no osoby najbardziej spatologizowane, które zakładają wszedzie, bo same w czystości nie żyją i znają to lepiej, niż nie jedni fachowcy!

Motywem były pieniądze czyli korzyść łatwa.

Ratunkiem czasem jest nie wchodzic do grup do ktorych jest się werbowanym, a i nie odchodzić od innych,gdy sie z nimi związku, żadnego nie czuło, a reszcie sie zdawało, że członkostwo było dla opuszczajacego grupę wyróżnieniem.

Jeśli grupa jest pijacka czy post-szkolna, "naszo-klasowa" lub bliska zamieszkaniem to członek chcący abstynentem chcący zostać jak i zlewajacy lata szkolne i nie utożasamiajacy się ze szkolami do których uczeszczał musi się odciac od tej ekipy (nie odpisywac na komunikatorach, nie odwiedzać, zmienić numer telefonu lub go zlikwidować na stałe). Wszystkie grupy to nie małżenstwo jak i braterstwa krwi tam nie ma czy umowy podpisanej, żadnej.

Jesli trzech pelnoletnich mężczyzn kibicuje reprezentacji w piłkę kopaną czy też rzucaną to czwarty zlewający sport na mecze nie będzie zaparaszny.

Ten co  wgrupie najwięcej pracy wykona to z korzyścią dla reszty większa, niż dla siebie ale to gwarancji nie da, że wszystko nie przepadnie i praca będzie syzyfowa i nie wyjdzie z korzyścią dla nikoga, w ręcz na zero lub z maluteńką przewagą dodatności czy ujemności!

Po pierwsze to omijać pracy na czarno, bo praw się żadnych nie ma ale już jak uszkodzenie ciała będzie to i tak za opiekę medtyczną czy hospitalizację podatnik zapłaci (urazy głowy, złamania kończyn wylewy wewnętrzne, uczulenia i w dodatku na alergię badań nikt nie sprawdza).

Wszystko to prowadzi do jednego, a mianowicie . . . do rozpłodu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tych badaniach jest ale ja był tego źródła szukał gdzieś indziej.

 

Jak to mówią nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. A takie zachowani maja dla mnie podłoże w instynkcie samozachowawczym jednostki który bierze górę nad instynktem że tak powiem stadnym.

W wojsku mawiają hu.owo ale jednakowo. I to jest jakaś tam kwintesencja stada jeśli mamy jakąś grupę to wszelkie odchyły in plus i in minus są źle widziane. Jeśli się ktoś wychyla nie ważne czy w interesie swoim czy grupy to odstaje i to jakie są tego konsekwencje dla wszystkich jest mało ważne bo patrzymy na to jako stado.

 

Zycie tez uczy nas niechęci do takich zachowań bo najczęściej ktoś chce coś osiągnąć. To jest takie naturalne zabezpieczenie przed dupowłazami. Jeśli ktoś coś tam robi niby dla wszystkich to kiedyś może chcieć coś w zamian i niekoniecznie bilans wyjdzie dla nas na zero.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nadgorliwość nie jest gorsza od faszyzmu. To tylko powiedzenie nadużywane i powtarzene jak durne do bólu cytaty i męczące. Problemem jest jak grupa opóźnia, a tempo za szybkie lub za wolne też złe jest, bo jeden nie nadąży za nim, a drugi się zwolni.

 

Przykładowo stado bydła rozrywające pastuchy i lecące na oślep tempo rożne trzyma (już nie pamętam tego, bo dawno widziałem). Zapewne nowych pastwisk szukały instynktownie?

 

W takim razie podkarmiacze też są dewiantami i jakieś zaburzenia mają jak i osoba podkarmiana przyjmująca posiłek czy odmawiająca? Natomiast gracz handlujący przedmiotami z gry komputerowej jest już biznesmenem i nie ma mowy o dewiacji tylko sposobie zarobkowania? Jak i zapewne uzależnieniu od gry?

 

Dewiacją nie jest dawanie strzelania goli w grze komputerowej FIFA np. grając z żywym czy to internetowym przeciwnikiem by radował się z goli podczas, gdy dla gracza zwisa wynik jak i cała piłka nożna. Nadmierne emocje z bramek czy akcji mogą być spowodowane używkami czy zwykłym uzależnieniem od "degustacji danego kodu" wyświetlanego na ekranie.

 

Sprzedawca sklepu namawiający złośliwie na kupno alkoholu mocniejszego jeśli się chcę piwo wypic to już dewiację zwiastuje i to cholerną (rozpijanie klienta, a może i zemsta, bo alkohol dal mu samemu popalić zdrowo albo i jeszcze jet to przed nim?). 3 patologie tutaj mamy w tym działaniu sprzedawcy (rozpijanie, zlość lub charakteropatia, cheć zarobku, bo utargi są mniejsze, niż się spodziewał). Problemu alkoholowego widocznego czyb utajonego w stanie rozpoznać nie jest nawet.

 

Czyli podejrzany jeśli uczciwy byl to, moze z konfidentami do czynienia miał albo z jeszcze goszymi aparatami, niż sobie to moze wyobrażac?

 

Skoro społeczniak jest podejrzewany to grupa musi działać taka bardziej aspołecznie, niż on. Jeśli on nikomu nie szkodzi i to w fundacji charytatywnej to juz jest dewiacja i patologia naraz, bo ten pomocny najbardziej wychodzi na minus [w przenośni, bo nie jest tam po korzysci aterialne] i zrujnowany zostanie, a "dobrze chciał"!

 

Nie dość, że jest skazany na pracę w grupie to jeszcze od nich po zadzie dostaje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
z metodologii badan naukowych,tej najbardziej elementarnej wiadomo,że powyższe badania można wyrzucic do kosza;

Nie myślałeś nad tym, żeby posłać swoje wypociny w tym samym kierunku? na każdym kroku wiecznie biadolisz, krytykujesz i dokuczasz. Wyluzuj trochę - polecam kontakt z prawdziwymi ludźmi - a od razu znajdziesz więcej pozytywów w życiu. Albo chociaż przestań trollować, bo robisz się coraz bardziej wkurzający.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest prawda sam sie o tym przekonałem na własnej skórze...

Prawda robilem to dla grupy a pan

zbigniew miller to troll, zaprzecza wszystkiemu co isę tu pisze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Natężenie tendencji do błądzenia myślami zależy od pojemności pamięci roboczej.
      Daniel Levinson i Richard Davidson z University of Wisconsin-Madison oraz Jonathan Smallwood z Max Planck Institute for Human Cognitive and Brain Science prosili ochotników o wykonywanie jednej z prostych czynności. Należało naciskać klawisz, gdy na ekranie wyświetlała się dana litera albo naciskać guzik w tempie odpowiadającym oddechowi. Później psycholodzy porównywali natężenie błądzenia myślami.
      Celowo posłużyliśmy się zadaniami, które nie pochłaniają całej naszej uwagi. Zastanawialiśmy się przy tym, co ludzie robią z wolnymi zasobami - wyjaśnia Smallwood.
      Naukowcy co pewien czas pytali badanych, czy koncentrują się na zadaniu, czy myślą o czymś innym. Na końcu zmierzono pojemność pamięci roboczej. Należało zapamiętywać serie liter, które poprzeplatano łatwymi pytaniami matematycznymi.
      Ludzie z większą pojemnością pamięci roboczej częściej przyznawali się do błądzenia myślami w czasie wykonywania prostych zadań, przy czym poziom wykonania nie ulegał wcale obniżeniu.
      Studium wydaje się sugerować, że kiedy pozwalają na to okoliczności realizacji zadań, ludzie z dodatkowymi zasobami pamięci roboczej wykorzystują je do myślenia o czymś innym niż aktualnie wykonywana czynność - podkreśla Smallwood.
      Co ciekawe, gdy ludziom da się równie łatwe, ale wypełnione "rozpraszczami" (podobnie ukształtowanymi literami) zadanie, związek między pamięcią roboczą a błądzeniem myślami zanika. Skupienie całej uwagi na doświadczeniu wzrokowym zrównuje ludzi i eliminuje błądzenie myślami [...] - podkreśla Levinson.
      Psycholodzy sądzą, że mózg stara się po prostu alokować zasoby, by zająć się najbardziej palącymi problemami. Zdarza się jednak, że daje się on sprowadzić na manowce. Kiedy podczas czytania orientujemy się, że dziwnym trafem nie zrozumieliśmy ani jednego słowa z kilku stron książki, jest trochę tak, jakby uwaga została tak mocno wciągnięta w bujanie w obłokach, że zabrakło zasobów, by zapamiętać, że to czytanie jest celem - wspomina Levinson.
      Osoby z dużą pamięcią roboczą nie są wcale skazane na błądzenie myślami. Stanowi ona pewien zasób i należy go po prostu dobrze wykorzystać. Jeśli twoim priorytetem jest utrzymanie uwagi na zadaniu, możesz do tego wykorzystać pamięć roboczą.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Korzystanie z telefonu komórkowego sprawia, że chwilę potem ludzie stają się mniej prospołeczni.
      Prof. Anastasiya Pocheptsova i Rosellina Ferraro oraz student Ajay T. Abraham z University of Maryland przeprowadzili serię eksperymentów, w których ustalili, że po krótkim okresie korzystania z telefonu komórkowego badani wykazywali mniejszą chęć zostania wolontariuszem w lokalnej służbie społecznej, gdy ich o to poproszono. Poza tym szybciej przestawali się zajmować rozwiązywaniem zagadek słownych, mimo że wiedzieli, że poprawne odpowiedzi przekładają się na datek dla organizacji charytatywnej.
      Ograniczenie tendencji do skupiania się na innych następowało nawet wtedy, gdy uczestników studium proszono o narysowanie własnych telefonów komórkowych i pomyślenie o korzystaniu z nich.
      W eksperymentach wzięło udział kilka grup studentów college'u, a więc kobiety i mężczyźni tuż po dwudziestce. Możemy się [jednak] spodziewać podobnych efektów w innych grupach wiekowych. Biorąc pod uwagę coraz większe rozpowszechnienie komórek, należy się liczyć ze skutkami społecznymi na szeroką skalę - uważa Ferraro.
      Skąd bierze się spadek tendencji prospołecznych? Telefon komórkowy bezpośrednio wywołuje uczucie łączności z innymi, zaspokajając podstawową ludzką potrzebę przynależności. Później nie trzeba więc już podejmować wysiłków, by funkcjonować jako część społeczności czy pomagać innym. Psycholodzy ustalili, że łączność jest tu kluczem. Kiedy w jednym z eksperymentów porównywano użytkowników telefonów oraz Facebooka, okazało się, że za pośrednictwem komórki ludzie czuli się bardziej związani z otoczeniem.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Małpy Nowego Świata (szerokonose) mają bardziej skomplikowany wzór na pysku, jeśli żyją w małych grupach lub dzielą obszar występowania z większą liczbą innych gatunków, co oznacza stosunkowo niewielkie prawdopodobieństwo spotkania swoich, a wysokie obcych, którzy mogą być przecież groźni.
      Ukari szkarłatne, których stada składają się niekiedy nawet ze 100 osobników, mają charakterystyczne jednolicie czerwone pyski, natomiast ponocnica mirikina, która żyje w małych grupach rodzinnych z partnerem i potomstwem, ma wokół oczu białe obwódki. Widać je tym lepiej, że usadowiły się na ciemnym tle.
      Wg Sharlene Santany z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, u małp tworzących niewielkie stada rozbudowany wzór pomaga w odróżnianiu gatunków, zaś u małp tworzących duże grupy jednolite twarze ułatwiają rozpoznawanie poszczególnych osobników, o zwiększeniu skuteczności komunikacji za pomocą mimiki nie wspominając.
      Amerykanie sfotografowali pyski 129 gatunków małp szerokonosych. Uszeregowali je pod względem złożoności barwnego wzoru, pigmentacji skóry, a także długości i barwy włosów. Zestawili to z danymi dotyczącymi życia społecznego i ekologii każdego gatunku, uwzględniając związki ewolucyjne, które mogły doprowadzić do powstania podobnego wzoru u dwóch spokrewnionych gatunków.
      Tak jak przewidywano, habitat określał ubarwienie i owłosienie pyska, bo małpy żyjące w mrocznych, wilgotnych lasach Amazonii miały ciemniejsze brody i włosy na obwodzie mózgoczaszki. Naukowcy sądzą, że pomaga to we wtopieniu się w otoczenie. Dla odmiany małpy występujące na obszarach intensywnego promieniowania ultrafioletowego odznaczały się ciemniejszymi wzorami wokół oczu ("okularami"), co chroniło je przed szkodliwym wpływem UV. Pyski zwierząt zajmujących oddalone od równika chłodniejsze habitaty porastały za to dłuższymi włosami.
      W kontekście presji ewolucyjnej związanej z kontaktami społecznymi naukowcy wspominają o kontrastowym ubarwieniu pyska sajmiri boliwijskiej (Saimiri boliviensis) z jasną oprawą oczu i ciemną kufą. Ponieważ małpy te nieczęsto się spotykają, charakterystyczny wygląd pozwala od razu wypatrzeć rozsianych rzadko po lesie pobratymców. Dla małp tworzących duże stada od wzoru i koloru ważniejsze są kształty i rozmiary poszczególnych elementów pyska - bo tym właśnie różnią się od siebie poszczególni członkowie grupy. Poza tym mniej skomplikowane wzory eksponują mimikę, a bez właściwego jej odczytywania trudno mówić o harmonii i przestrzeganiu zasad życia społecznego.
      W przyszłości zespół Santany zamierza się przyjrzeć ewentualnemu wpływowi życia społecznego na wygląd pysków innych małp i ssaków.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Zgubiony wagon towarowy pędzi na pięciu ludzi, którzy nie mają jak uciec. Bohater historii może jednak zmienić bieg wydarzeń i wagonu, kierując go na tor, gdzie znajduje się tylko jedna osoba. Okazuje się, że mając taki wybór, ok. 90% badanych poświęci jednostkę dla grupy.
      Psycholodzy z Uniwersytetu Stanowego Michigan (MSU), którzy pracowali pod przewodnictwem Carlosa Davida Navarrete, przedstawili ochotnikom taki właśnie dylemat moralny. Oglądane przez okulary do rzeczywistości wirtualnej, wszystko wyglądało bardzo realistycznie. Poruszając dżojstikiem, można było skierować pociąg na drugi tor, po którym poruszał się jeden, a nie pięciu autostopowiczów. Bardzo szybko okazało się, że większość badanych decyduje się na pogwałcenie normy moralnej, jeśli oznacza to mniejsze zło.
      Dylemat wagonika (nazywany też dylematem zwrotnicy) to eksperyment myślowy w etyce. Został wprowadzony przez Philippę Foot. Później zajmowało się nim wielu filozofów, a obecnie także neurobiolodzy. Psycholodzy z MSU jako pierwsi zdecydowali się na eksperyment behawioralny w środowisku wirtualnym, z widokami, odgłosami i konsekwencjami działań [...].
      Ochotnicy wkładali hełmy z okularami 3D, a do ich palców przymocowywano czujniki pozwalające zmierzyć stopień pobudzenia emocjonalnego. Każdy z badanych siedział koło zwrotnicy i widział przed sobą rozgałęziające się tory. Po prawej w uniemożliwiającym ucieczkę wąskim żlebie szło 5 osób, a po lewej, także w wąskim korytarzu, tylko jedna. Gdy na horyzoncie pojawiał się wyładowany węglem wagonik, badany mógł nie zrobić nic i pozwolić, by wagon zabił 5 piechurów albo pociągnąć wajchę, przypieczętowując los jednego podróżnego.
      Na 147 badanych aż 133 (90,5%) sięgało po dżojstik. Czternastu decydowało, że wagonik ma uderzyć w 5 ludzi: 11 nie przestawiało zwrotnicy, a 3 przestawiało, a potem powracało do pierwotnego ustawienia.
      Ochotnicy, którzy nie ratowali grupy, byli silniej pobudzeni emocjonalnie. Navarette uważa, że dla niektórych perspektywa wyrządzenia komuś krzywdy była tak przytłaczająca, że ostatecznie trudno było zrobić cokolwiek. Sądzę, że ludzie mają wrodzoną awersję do krzywdzenia innych, którą trzeba czymś znieść, usprawiedliwić. Da się to zrobić za pomocą racjonalizacji - np. myśląc o ocalonych osobach. Dla niektórych wzrost lęku może być jednak tak silny, że nie mogą podjąć utylitarnego wyboru dla mniejszego zła.
      Warto dodać, że eksperyment w świecie wirtualnym dał podobne rezultaty jak wcześniejsze badania.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Porzucenie instynktownej rywalizacji na rzecz współpracy przynosi samcom delfinów butlonosych korzyści w postaci większej liczby samic, z którymi uprawiają seks. Jo Wiszniewski z Macquarie University zaobserwował, że te samce, które podejmują współpracę z innymi, tworząc grupy w celu poszukiwania samic, odnoszą większe sukcesy. To pokazuje, że delfiny mogą współpracować w celu zmaksymalizowania korzyści reprodukcyjnych - mówi Wiszniewski.
      Naukowiec informuje, że grupy liczą od 2 do 4 samców. Niektóre „sojusze" są zawierane na jeden sezon, inne trwają całymi latami. Zawieranie tego typu sojuszy jest bardzo złożonym procesem, gdyż wymaga wysokiego poziomu wzajemnej tolerancji, współpracy i koordynacji działań.
      Już wcześniej obserwowano takie zachowania wśród ssaków, jednak nie było wiadomo, dlaczego podejmują one współpracę. Odkryliśmy, że większość samców, którzy zostali ojcami, była członkami współpracujących grup - mówi Wiszniewski.
      Takiego poziomu współpracy jak u delfinów nie obserwujemy u większości zwierząt. Te badania pokazują nam, jak działają tego typu związki - dodaje uczony.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...