Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Imperial College London zaproponowali, by sieci fast foodów oferowały swoim klientom za darmo statyny - leki obniżające poziom złego cholesterolu LDL we krwi. W artykule, który ukazał się właśnie w piśmie American Journal of Cardiology, dr Darrel Francis i zespół wyliczają, że zapewniany przez nie spadek ryzyka chorób sercowo-naczyniowych równoważy wzrost zagrożenia zawałem w wyniku spożycia tłustych pokarmów.

Statyny nie niwelują wszystkich szkodliwych skutków spożycia burgerów i frytek. Lepiej w ogóle unikać jedzenia tłustych pokarmów. Odkryliśmy jednak, że w kategoriach prawdopodobieństwa wystąpienia zawału zażycie statyn zmniejsza ryzyko w mniej więcej takim samym stopniu, w jakim fast food jest podwyższa.

W Wielkiej Brytanii bez recepty można już kupić tabletki z niskimi dawkami jednej ze statyn – simwastatyny. W Polsce nadal musi być ona przepisywana przez lekarza. Jak wyjaśnia Francis, kiedyś ze względu na koszty leki te ordynowano w przypadkach szczególnego zagrożenia zawałem serca czy udarem. Teraz jednak cena tabletek mocno spadła, dlatego z ekonomicznego punktu widzenia ubezpieczycielowi bardziej opłaca się refundować medykament niż wizytę u lekarza. Jak na ironię, ludzie mogą wziąć w restauracji tyle saszetek z niezdrowymi sosami i dodatkami, ile tylko będą chcieli, a korzystne dla serca statyny muszą być przepisywane. Brytyjczycy podkreślają, że statyny są bardzo bezpiecznymi lekami. Poważne skutki uboczne występują u niewielkiego odsetka pacjentów, którzy je regularnie zażywają. Dla przykładu – problemy z wątrobą i nerkami stwierdza się u 1:1000-1:10.000 osób.

Wszyscy wiemy, że fast food jest dla nas niezdrowy, ale ludzie nadal jedzą [hamburgery, frytki czy kurczaki], bo są smaczne. Jesteśmy genetycznie zaprogramowani, by wybierać wysokokaloryczne pokarmy i dlatego sieci restauracji będą nadal sprzedawać swoje niezdrowe potrawy, bo opisane zjawisko gwarantuje im zbyt. Ma duży sens, by zmniejszające zagrożenia zdrowotne suplementy były równie łatwo osiągalne jak darmowe ketchup czy majonez. W przeliczeniu na klienta będą zresztą kosztować mniej więcej tyle samo co one.

Francis argumentuje, że gdy obywatele angażują się w inne ryzykowne zachowania, np. jeżdżą samochodem lub palą papierosy, zachęca się ich, by zapinali pasy czy wybierali wyroby tytoniowe z filtrem. Przyjmowanie statyn to racjonalny sposób na ograniczenie zagrożeń związanych z jedzeniem tłustych dań. Akademicy z Imperial College London posłużyli się danymi z wcześniejszych badań populacyjnych, by wyliczyć, jak zwiększa się jednostkowe ryzyko zawału serca wskutek spożycia określonej ilości tłuszczu, a zwłaszcza tłuszczów trans. Następnie porównali uzyskane w ten sposób liczby z wartościami spadków wywoływanych przez statyny (ich metaanaliza objęła 7 randomizowanych studiów). Okazało się, że większość schematów terapii statynami kompensowała relatywny wzrost ryzyka chorób serca, związany ze spożyciem cheeseburgera i małego koktajlu mlecznego.

Naukowcy podkreślają, że w przyszłości należałoby ocenić skutki (i zagrożenia) swobodnego zażywania statyn bez nadzoru lekarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Naukowcy z Imperial College London zaproponowali, by sieci fast foodów oferowały swoim klientom za darmo statyny

 

Zaproponowano by ludzie przy zakupie hamburgera byli zmuszani do zakupu tabletek.

 

Manipulatorów powinno się wywalać na zbity pysk z instytucji naukowych. Jeśli, ktoś mówi, że sieć handlowa da coś za darmo, to albo jest kłamcą, albo idiotą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, ale sami się na to zgadzamy.

Skoro oddajemy państwu prawo do decydowania o naszym życiu i śmierci (przymusowe państwowe systemy emerytalne i przymusowe państwowe systemy zdrowotne to nic innego, jak oddawanie swojego życia na łaskę i niełaskę urzędników) to logicznym jest, że administracja będzie się domagała prawa do innych decyzji. Tym bardziej, że trudno odmówić logiki stwierdzeniu, że skoro leczysz się "za państwowe", to państwo ma prawo do pilnowania, byś nie szkodził swojemu zdrowiu. A zatem ma prawo narzucić fastfoodom obowiązek dodawania "zdrowych" rzeczy do sprzedawanej żywności. Oczywiście zapłaci za to konsument. A zarobi... budżet państwa i sieci fastfoodów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie rozumiem dlaczego cukier jest legalny. Przecież to cichy morderca, w dodatku silnie uzależnia (niektórych - tak jak z papierosami). A co do jedzenia fastfoodów - chętnie bym zjadł coś szybkiego i zdrowego tylko, że niestety w tym kraju budki z takim żarciem to tylko w snach ewentualnie. Chyba jak sobie sam nie otworzę własnej budki to nie będzie... Swoją drogą - dobry pomysł na duży biznes, bo zapotrzebowanie na to jest ogromne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, ale sami się na to zgadzamy.

Skoro oddajemy państwu prawo do decydowania o naszym życiu i śmierci (przymusowe państwowe systemy emerytalne i przymusowe państwowe systemy zdrowotne to nic innego, jak oddawanie swojego życia na łaskę i niełaskę urzędników) to logicznym jest, że administracja będzie się domagała prawa do innych decyzji. Tym bardziej, że trudno odmówić logiki stwierdzeniu, że skoro leczysz się "za państwowe", to państwo ma prawo do pilnowania, byś nie szkodził swojemu zdrowiu. A zatem ma prawo narzucić fastfoodom obowiązek dodawania "zdrowych" rzeczy do sprzedawanej żywności. Oczywiście zapłaci za to konsument. A zarobi... budżet państwa i sieci fastfoodów.

 

Czemu piszecie w liczbie mnogiej? Oddajemy, zgadzamy, robimy kupę ...

 

To jest komuna. Zgadzamy się, oddajemy, posiadamy. Czy ktoś mnie pytał o zdanie czy ja się zgadzam? Nie wy, tylko ja do cholery. Czy ktoś mnie pytał czy chcę się z wami bawić w państwo? Chrzanicie coś o umowie społecznej, której nikt mi nie dał do podpisu. Zgodnie z prawem nie można nałożyć obowiązku na osobę, która nie jest stroną umowy. Tak, wiem, że nie weźmiecie tego pod uwagę, bo każda ideologia źle znosi istnienie elementów spoza swojego zakresu. Uznacie zatem, że podejście legalistyczne w tym przypadku jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego (tfu). Wiem, że wy uważacie, że byłoby lepiej dla mnie, gdybym miał inne zdanie i że jeśli nie rozumiem tak oczywistych oczywistości, to chyba jestem wariatem kwalifikowanym do leczenia z tytułu lewakofobii. No i dobrze. Przynajmniej wariatem będę indywidualnie, ale to tylko dzięki temu, że brzydzicie się w tym wyjątkowym przypadku liczby mnogiej - "jesteśmy wariatami".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tylko kalorie! mamy przecież suroweczkę często!

To do wódki trzeba dawać lek na kaca (kolejny alkohol do kliniwania lub zimne piwko by się poprawiło i przestało wszystko boleć). Jeśli kupuje się dopalacze i czuje źle na drugi dzień to jaki lek trzeba dać? Nie masz gwarancji, ze ktoś do hamburgera nie napluje . . .

Ale hamburger jest zdrowszy, niż już smalec ze skwarkami czy cebulą własnej produkcji podany z białym pieczywem i posolonym (zdrowie wysiądzie bardziej, niż od Fast-food'a!).

Przecież pizzę, można zjeśc na pół tak samo jak piwa można wypić pól butelki lub kilka ML wódki czy kieliszeczek winka!

Pijaństwo i obżarstwo to grzechy główne wpływające na nasz zdrowie i życie!

Jest alkohol zalegaliozwny, nikotyna i dopalacze (nikt nie każe nikomu tego spożywać czy kupować jak pokarmów z dużą zawartością kalorii).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu piszecie w liczbie mnogiej? Oddajemy, zgadzamy, robimy kupę ...

 

To jest komuna. Zgadzamy się, oddajemy, posiadamy. Czy ktoś mnie pytał o zdanie czy ja się zgadzam? Nie wy, tylko ja do cholery. Czy ktoś mnie pytał czy chcę się z wami bawić w państwo? Chrzanicie coś o umowie społecznej, której nikt mi nie dał do podpisu. Zgodnie z prawem nie można nałożyć obowiązku na osobę, która nie jest stroną umowy. Tak, wiem, że nie weźmiecie tego pod uwagę, bo każda ideologia źle znosi istnienie elementów spoza swojego zakresu. Uznacie zatem, że podejście legalistyczne w tym przypadku jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego (tfu). Wiem, że wy uważacie, że byłoby lepiej dla mnie, gdybym miał inne zdanie i że jeśli nie rozumiem tak oczywistych oczywistości, to chyba jestem wariatem kwalifikowanym do leczenia z tytułu lewakofobii. No i dobrze. Przynajmniej wariatem będę indywidualnie, ale to tylko dzięki temu, że brzydzicie się w tym wyjątkowym przypadku liczby mnogiej - "jesteśmy wariatami".

 

Dlatego, że w państwie, które uważa się za wolne, obywatele sami i na własną odpowiedzialność powinni decydować co biorą, a czego nie biorą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszędzie się z butami pchają i za mnie chcą decydować. Wolę opychać się smakowitymi niezdrowymi posiłkami niż katować się dietami cud i żyć 10 lat dłużej. Nie ważne ile trwa życie i jak zdrowotnie ono przebiega, grunt by było szczęśliwe.

Wystarczy spojrzeć obok jak kobiety z otoczenia katują się głodując i odmawiając różnorakiego jedzenia po to by wyglądać "jak z obrazka" co się przekłada na relacje interpersonalne, zamiast...trochę poćwiczyć...albo ważę 50 kg, muszę zrzucić wagę by schudnąć. Waga z talią ma powiązanie, ale bez przesady.

 

@Alek

Czyżbyś wyznawał poglądy kosmopolityczne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie ta moda na "zdrowy styl życia" to jedna wielka manipulacja. Tak jak w tym artykule jest napisane, jesteśmy genetycznie zaprogramowani do spożywania takich pokarmów. Dlaczego? Bo są dla nas dobre. Jeżeli coś nam smakuje to znaczy że jest zdrowe.

Moim zdaniem ta cała moda na jedzenie sałatek i "zdrowe odżywianie" to manipulacja ze strony firm farmaceutycznych, które zbiły fortunę na suplementach diet i właśnie tych tabletkach ze statynami. Wciskają ludziom ściemę o jakimś złym i dobrym cholesterolu co jest totalną głupotą bo cholesterol jest tylko jeden, a ludzie w to wierzą bo już się tak utarło i nikt nie mów inaczej.

Chciałbym też zobaczyć jakieś konkretne badania, które faktycznie pokazałyby jaki jest związek między otyłością, poziomem cholesterolu a zawałami serca, bo szczerze mówiąc to jest już uznane za pewnik, że jak ktoś ma wysoki cholesterol to pada na zawał ale na ofiarami zawałów są też przecież ludzie z normalną posturą.

Moim zdaniem wystarczy mniej jeść (nie ważne co) i więcej się ruszać (nieważne jak) żeby zdrowo żyć, cholesterol nie ma nic do gadania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak w tym artykule jest napisane, jesteśmy genetycznie zaprogramowani do spożywania takich pokarmów. Dlaczego? Bo są dla nas dobre. Jeżeli coś nam smakuje to znaczy że jest zdrowe.

a wiec batoniki typu mars czy snickers to samo zdrowie, a frytki z McDonaldsa czy chińskie zupki to już danie wprost dietetyczne, ze względu na to że smakują *większości* osób, które je jadły. JUPI...

 

Moim zdaniem ta cała moda na jedzenie sałatek i "zdrowe odżywianie" to manipulacja ze strony firm farmaceutycznych, które zbiły fortunę na suplementach diet i właśnie tych tabletkach ze statynami.

No to wróć, przeczytaj i oświeć mnie, jaki związek z "zdrowymi sałatkami" mają firmy farmaceutyczne, w których interesie przecież nie jest abys się zdrowo odżywiał. Przecież dla kogoś kto sprzedaje "naprawiacze" najważniejsze jest, abyś ich jak najwięcej potrzebował. Zresztą odnośnie apetyczności jedzenia słyszałeś już o takim "złym" wynalazku jak http://pl.wikipedia.org/wiki/Glutaminian_sodu

 

Wciskają ludziom ściemę o jakimś złym i dobrym cholesterolu co jest totalną głupotą bo cholesterol jest tylko jeden, a ludzie w to wierzą bo już się tak utarło i nikt nie mów inaczej.

Chciałbym też zobaczyć jakieś konkretne badania, które faktycznie pokazałyby jaki jest związek między otyłością, poziomem cholesterolu a zawałami serca, bo szczerze mówiąc to jest już uznane za pewnik, że jak ktoś ma wysoki cholesterol to pada na zawał ale na ofiarami zawałów są też przecież ludzie z normalną posturą.

Tja, a o miażdżycy i jej efektach już słyszałeś? To że ktoś jest otyły oznacza, że przesadza z kaloriami, o ile oczywiście nie ma choroby genetycznej. A przesadzić z cholesterolem równie dobrze może osoba chuda jak szczapa z beznadziejną, tłustą dietą.

Moim zdaniem wystarczy mniej jeść (nie ważne co) i więcej się ruszać (nieważne jak) żeby zdrowo żyć, cholesterol nie ma nic do gadania.

:):D I z tym się zgadzam, jeżeli twoim celem jest stracenie kilku kilogramów, jednocześnie jednak warto też swoją dietę zrewidować - waga nie bierze się z powietrza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tja, a o miażdżycy i jej efektach już słyszałeś? To że ktoś jest otyły oznacza, że przesadza z kaloriami, o ile oczywiście nie ma choroby genetycznej. A przesadzić z cholesterolem równie dobrze może osoba chuda jak szczapa z beznadziejną, tłustą dietą.

Tylko że zwężenie naczynia następuje poprzez proces powstawania płytki z miażdżycowej z lipidów w tym cholesterolu wewnątrz ściany tego naczynia krwionośnego a nie poprzez osadzanie się cholesterolu z przepływającej krwi. Więc poziom cholesterolu we krwi nie ma wpływu na powstawanie miażdżycy.

 

Nie mam nic przeciwko zielonemu jedzeniu, ale faszerowanie sie do tego jakimiś tabletkami to już gruba przesada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie ta moda na "zdrowy styl życia" to jedna wielka manipulacja. Tak jak w tym artykule jest napisane, jesteśmy genetycznie zaprogramowani do spożywania takich pokarmów. Dlaczego? Bo są dla nas dobre. Jeżeli coś nam smakuje to znaczy że jest zdrowe.

Moim zdaniem ta cała moda na jedzenie sałatek i "zdrowe odżywianie" to manipulacja ze strony firm farmaceutycznych, które zbiły fortunę na suplementach diet i właśnie tych tabletkach ze statynami. Wciskają ludziom ściemę o jakimś złym i dobrym cholesterolu co jest totalną głupotą bo cholesterol jest tylko jeden, a ludzie w to wierzą bo już się tak utarło i nikt nie mów inaczej.

Chciałbym też zobaczyć jakieś konkretne badania, które faktycznie pokazałyby jaki jest związek między otyłością, poziomem cholesterolu a zawałami serca, bo szczerze mówiąc to jest już uznane za pewnik, że jak ktoś ma wysoki cholesterol to pada na zawał ale na ofiarami zawałów są też przecież ludzie z normalną posturą.

Moim zdaniem wystarczy mniej jeść (nie ważne co) i więcej się ruszać (nieważne jak) żeby zdrowo żyć, cholesterol nie ma nic do gadania.

 

częściowo się zgadzam, ponieważ jesteśmy codziennie okłamywani nie tylko przez polityków, ale także przez 'naukowców' i wszystkich dookoła. W jednych artykułach piszą, że mleko trzeba pić bo zawiera wapń - gówno prawda, mleko z wodą które nam sprzedają koło wapnia nawet nie leżało, chyba, że jest jako dodatek np wapń + witamina D. Takie mleko jest dostępne tylko w JEDNYM z kilkunastu hipermarketów (od początku jak się urodziłem miałem wrażenie, że mieszkamy w 40 milionowej wsi - dzisiaj wiem, że to prawda).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wśród ludzi młodych niepokojąco wzrasta liczba udarów mózgu – alarmują eksperci w ramach ogólnopolskiej kampanii #MłodziPoUdarze. W Polsce udary zajmują trzecie miejsce pod względem ogólnej śmiertelności oraz stanowią pierwszą przyczynę trwałej niepełnosprawności wśród osób po 40. roku życia. Coraz częściej występują jednak również u osób młodych, w wieku dwudziestu i trzydziestu kilku lat.
      W ramach kampanii edukacyjnej #MłodziPoUdarze, realizowanej przez Stowarzyszenie Udarowcy – Liczy się Wsparcie, eksperci zwracają uwagę, że nigdy nie należy bagatelizować objawów udaru mózgu, nawet u osób młodych. Szybkie rozpoznanie udaru i wezwanie pomocy decyduje o powodzeniu leczenia, co ma szczególne znacznie u ludzi młodych.
      Z danych przedstawionych w ramach kampanii wynika, że błyskawiczna pomoc i leczenie w specjalistycznej placówce aż czterokrotnie zwiększa szanse pacjenta na przeżycie udaru mózgu i późniejsze normalne funkcjonowanie. W takich placówkach chory powinien mieć zapewnioną kompleksową opiekę medyczną, realizowaną przez zespół neurologów, fizjoterapeutów, pielęgniarki oraz logopedów.
      Każdy z nas powinien umieć rozpoznać podstawowe objawy udaru, a także wiedzieć, jak zareagować, jeśli zaobserwujemy takie objawy u siebie lub u swoich bliskich – przekonuje w informacji przesłanej PAP prof. Mariusz Baumgart z Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy.
      Objawy udaru można zapamiętać, wykorzystując chociażby akronim słowa UDAR: U – utrudniona mowa, D – dłoń/ręka opadająca, A – asymetria ust, R – reaguj natychmiast! Dzwoń pod 999 lub 112.
      Prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, prof. Konrad Rejdaka, wyjaśniał podczas webinarium dla dziennikarzy, że udar mózgu to ogniskowe uszkodzenie mózgu, wywołane zatkaniem światła naczyń lub ich pęknięciem, którego skutkiem jest nagły deficyt neurologiczny. Skutkiem tego mogą być niedowłady prawej lub lewej strony ciała, a nawet porażenie, a także zaburzenie mowy, utrata zdolności wypowiadania sensownych treści i ich rozumienia. Zdarzają się zaburzenia przytomności, gdy dojdzie np. do uszkodzenia pnia mózgu, albo naprzemienne niedowłady prawej i lewej strony ciała.
      Według organizatorów kampanii #MłodziPoUdarze, szybkość rozpoznania pierwszych objawów i natychmiastowe udzielenie pomocy medycznej może znacząco ograniczyć uszkodzenia układu nerwowego i zakres niepełnosprawności dotkniętych udarem mózgu osób.
      Ważne jest też wczesne wdrożenie fizjoterapii po udarze, jeszcze w szpitalu, kiedy tylko jest to już możliwe. Rehabilitacja zwiększa szanse odzyskania sprawności i powrotu do aktywnego życia zawodowego i społecznego.
      Udarom mózgu można też zapobiegać. Trzeba przede wszystkim leczyć nadciśnienie tętnicze krwi, zaburzenia rytmu serca, zmniejszyć spożycie alkoholu i pozbyć się nałogu palenia tytoniu. Są to najczęściej występujące czynniki ryzyka udaru, ale też innych chorób sercowo-naczyniowych, zwiększających ryzyko zachorowania na udar mózgu.
      Wiele zależy od nas samych. Prawie 90 proc. wszystkich czynników ryzyka jest modyfikowalnych, czyli takich, na którą mamy realny wpływ. Właściwy styl życia, który niweluje ryzyko udaru mózgu, w dużej mierze bazuje na prawidłowej diecie, aktywności fizycznej, zaniechaniu używek, a także regularnym wysypianiu się – przekonuje Prezes Stowarzyszenia Udarowcy – Liczy się Wsparcie dr Sebastian Szyper.
      Specjalista podkreśla, że wzrost liczby udarów mózgu wśród ludzi młodych jest szczególnie niepokojący. W dobie pandemii niezwykle ważne jest, aby szukać zarówno szybkiej pomocy lekarskiej, jak i dostępu do wczesnej rehabilitacji po udarze mózgu - dodaje dr Sebastian Szyper.
      Do udaru mózgu co roku dochodzi u prawie 90 tys. Polaków, spośród których 30 tys. umiera w ciągu pierwszego miesiąca od zachorowania, z kolei pacjenci, którzy przeżyli, są często niepełnosprawni; 85 proc. wszystkich udarów mózgu stanowią udary niedokrwienne, spowodowane ostrym zamknięciem lub krytycznym zwężeniem tętnicy wewnątrzczaszkowej lub domózgowej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Każdego roku zawał zabija niemal 10 mln, a udar ponad 6 mln ludzi na całym świecie. Wiadomo, że niedokrwienie wywołuje martwicę. Dopiero teraz okazało się jednak, czemu do tej martwicy dochodzi. Przyczyną jest nagromadzenie pewnego lipidu, który blokuje funkcje komórkowe.
      Szwajcarsko-francuski zespół naukowców stwierdził, że pod nieobecność tlenu dochodzi do akumulacji sfingolipidu: 1-deoksydihydroceramidu. Blokując jego syntezę u myszy z zawałem, naukowcy byli w stanie zmniejszyć uszkodzenia tkanki aż o 30%. Wyniki, które opisano na łamach Nature Metabolism, sugerują nowy model leczenia pacjentów z zawałem bądź udarem.
      Prof. Howard Riezman podkreśla, że nie wszystkie zwierzęta są tak wrażliwe na brak tlenu. Żółwie słodkowodne, a szczególnie żółw malowany (Chrysemys picta), są najlepiej tolerującymi anoksję, czyli warunki beztlenowe, kręgowcami oddychającymi powietrzem. Te zwierzęta mogą przeżyć eksperymentalne beztlenowe zanurzenia w temperaturze 3 stopni Celsjusza, które trwają nawet do 5 miesięcy. To dlatego szukaliśmy związku między brakiem tlenu i martwicą tkanek u ssaków.
      U nicieni Caenorhabditis elegans stwierdzono, że w warunkach beztlenowych gromadził się pewien lipid - wspomniany wcześniej 1-deoksydihydroksyceramid. Co istotne, przy zawale synteza deoksydihydroceramidu także wzrasta. [...] Zaobserwowaliśmy, że ten ceramid blokuje pewne kompleksy białkowe, a także wywołuje defekty cytoszkieletu i zaburza funkcję mitochondriów, powodując martwicę - dodaje Reizman.
      By potwierdzić, że to rzeczywiście deoksydihydroceramid odpowiada za martwicę, naukowcy z Genewy badali C. elegans z mutacją wywołującą rzadką chorobę - HSAN typu I. W ten sposób zwiększono poziom sfingolipidu. Skutkiem tego zabiegu była nadwrażliwość na brak tlenu.
      Zespół Michela Ovize'a z Uniwersytetu w Lyonie tuż przed zawałem wstrzykiwał myszom inhibitor syntezy ceramidów. Okazało się, że u gryzoni, którym podano zastrzyk z inhibitorem, martwica tkanki była o 30% mniejsza niż u zwierząt z grupy kontrolnej (po iniekcji bez inhibitora). Ten spadek jest imponujący - cieszy się Riezman.
      Wg akademików, szczególnie zachęcające są wyniki uzyskane podczas eksperymentów na myszach. Inhibitor syntezy ceramidów to dobrze znana substancja, którą testowano na modelach zwierzęcych. Niestety, hamuje syntezę wszystkich ceramidów - wyjaśnia Thomas Hannich. Z tego powodu naukowcy pracują teraz nad inhibitorem, który obiera na cel specyficznie deoksydihydroceramid. Powinien on mieć mniej skutków ubocznych i zachowywać normalne funkcje ceramidów w organizmie. To ogromnie ważne, gdyż jak wyjaśnia Hannich, ceramidy są absolutnie koniecznymi dla organizmu lipidami. Bez nich nie dałoby się realizować paru ważnych funkcji, np. nasza skóra mogłaby całkowicie wyschnąć.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Duża ilość tłuszczu z mieszanego fastfoodowego posiłku ma negatywny wpływ na poziom testosteronu w surowicy mężczyzn z nadwagą bądź otyłością.
      Naukowcy z Flinders University i Uniwersytetu Australii Południowej odkryli, że w ciągu godziny od spożycia wysokotłuszczowy fast food powoduje 25% spadek poziomu testosteronu w surowicy. Stężenia poniżej wartości wyjściowej hormonu na czczo utrzymują się nawet przez 4 godziny.
      Spadkom dotyczącym testosteronu nie towarzyszyły znaczące zmiany w zakresie poziomu gonadotropin w surowicy. Najniższy poziom testosteronu poprzedzał o kilka godzin poposiłkowy wzrost stężenia interleukin IL-6/IL-17 w surowicy, co oznacza, że przyczyną opisywanego zjawiska nie jest stan zapalny. Australijczycy stwierdzili także, że dożylne podanie tłuszczu nie miało wpływu na stężenie testosteronu, zaś identyczna dawka doustna powodowała supresję testosteronu.
      Wyniki, które opisano na łamach periodyku Andrologia, sugerują, że tłuszcz nie upośledza bezpośrednio komórek śródmiąższowych Leydiga. Wydaje się raczej, że przejście tłuszczu przez przewód pokarmowy indukuje odpowiedź, która nie wprost wywołuje poposiłkowy spadek testosteronu.
      Taki spadek może mieć kliniczne znaczenie dla otyłych lub starszych mężczyzn z niskim wyjściowym poziomem androgenu. Jeśli tacy ludzie często spożywają posiłki i przekąski bogate w tłuszcz, mogą się wprowadzać w stan permanentnego hipogonadyzmu. Będzie to mieć oczywisty negatywny wpływ na dobrostan fizyczny i psychiczny, a niewykluczone, że i na potencjał rozrodczy - opowiada prof. Kelton Tremellen.
      Nasze wyniki sugerują, że by zoptymalizować funkcję jąder, mężczyźni z tej grupy powinni zminimalizować swoje spożycie tłuszczu i unikać podjadania między posiłkami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na MIT powstał sterowany za pomocą pola magnetycznego robot podobny do nici, który może przemieszczać się w wąskich poskręcanych naczyniach krwionośnych, np. w naczyniach w mózgu. W przyszłości tego typu roboty, po połączeniu z innymi dostępnymi technologiami, mogą zostać użyte do szybkiego leczenia zatorów cy uszkodzeń w mózgu.
      Udar mózgu jest obecnie piątą przyczyną śmierci i główną przyczyną niepełnosprawności w USA. Jeśli leczenie ostrego udaru rozpocznie się w ciągu pierwszych 90 minut, to szanse pacjenta na przeżycie znacząco rosną, mówi profesor Xuanhe Zhao. Jeśli mielibyśmy urządzenie, które pozwoliłoby na usunięcie zatoru w ciągu tej „złotej godziny”, moglibyśmy potencjalnie uniknąć uszkodzenia mózgu. Z taką właśnie nadzieją pracujemy.
      Obecnie w celu usunięcia zatoru w mózgu zwykle przeprowadza się procedurę polegającą na wprowadzeniu do tętnicy udowej cewnika, który dociera do mózgu. Później wykorzystywany jest jeszcze stent, za pomocą którego usuwa się skrzep.
      To długotrwała procedura, wymagająca obecności specjalnie przeszkolonego chirurga, który ponadto otrzymuje podczas niej dawkę promieniowania, służącego do obrazowania przebiegu operacji. To wymagający zabieg. Nie ma wystarczająco dużo chirurgów, którzy potrafią go wykonać. Szczególnie na terenach podmiejskich i wiejskich, mówi Yoonho Kim, jeden z autorów badań. Procedura wymaga ręcznego sterowania narzędziami, które wykonane są z metalu pokrytego polimerem. Ten z kolei może uszkadzać wyściółkę naczyń krwionośnych.
      Zespół z MIT postanowił pójść inną drogą. Naukowcy przez ostatnie lata pogłębiali swoją wiedzę na temat hydrożeli oraz produkowanych technologią druku 3D materiałach sterowanych za pomocą pola magnetycznego. Teraz połączyli swoją wiedzę i stworzyli sterowaną magnetycznie pokrytą hydrożelem nić, którą podczas testów przeprowadzili przez dokładny model 1:1 naczyń krwionośnych mózgu.
      Rdzeń robotycznej nici jest wykonany z nitinolu, czyli stopu niklu i tytanu. To materiał jednocześnie giętki i sprężysty. Został on pokryty specjalnym tuszem połączonym z nitinolem za pomocą cząstek magnetycznych, a całość pokryto hydrożelem, materiałem, który jest biokompatybilny, gładki, nie uszkadza naczyń krwionośnych i nie wpływa na reakcję leżących pod nim cząstek magnetycznych. Następnie za pomocą dużego magnesu wykazali, że są w stanie precyzyjnie sterować urządzeniem.
      Stworzyli też silikonowy model naczyń krwionośnych mózgu, który wypełnili płynem o podobnej lepkości co krew, a następnie przeprowadzili swoją robotyczną nić przez naczynia.
      Kim mówi, że ich nić można wyposażyć w różnego typu funkcje. Może ona np. dostarczać do miejsca zatoru leki rozpuszczające zakrzep czy rozbijać go za pomocą lasera. Na potrzeby badań uczeni zastąpili nitinol światłowodem i wykazali, że są taki robot również może dotrzeć do miejsca zakrzepu, a oni są w stanie aktywować laser na żądanie.
      Przeprowadzono też porównanie robotycznej nici pokrytej i niepokrytej hydrożelem. Okazało się, że żel ułatwiał przemieszczanie się i zapobiegał utknięciu nici w wąskich naczyniach.
      Jednym z wyzwań chirurgii jest nawigowanie przez złożoną sieć naczyń krwionośnych mózgu, które mogą mieć taką średnicę, iż dostępne cewniki nie są w stanie tam dotrzeć. Te badania dają nadzieję na rozwiązanie tego problemu i przeprowadzenie operacji bez konieczności otwierania czaszki, mówi profesor Kyujin Cho, z Narodowego Uniwersytetu Seulskiego.
      Kolejna dobra wiadomość jest taka, że skoro chirurg nie musi fizycznie popychać cewnika, gdyż nić jest sterowana za pomocą pola magnetycznego, nie musi on przebywać w sąsiedztwie źródła promieniowania wykorzystywanego do obrazowania przebiegu operacji. Już istniejące rozwiązania pozwalają na jednoczesne zastosowanie pola magnetycznego i fluoroskopii, więc lekarz może przebywać w innym pomieszczeniu, a nawet w innym mieście, kontrolując pole magnetyczne za pomocą dżojstika. Mamy nadzieję, że w kolejnym etapie badań będziemy mogli przetestować naszą technologię in vivo, cieszy się Kim.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analiza oferty restauracji typu fast food z 30 lat pokazała, że choć menu stało się bardziej rozbudowane, wzrosła zawartość soli i kaloryczność, a porcje stały się większe.
      Analiza, której wyniki ukazały się w Journal of the Academy of Nutrition and Dietetics, objęła ofertę 10 najpopularniejszych restauracji fastfoodowych w USA w 1986, 1991 i 2016 r. Okazało się, że z biegiem lat przystawki, dodatki i desery stały się bardziej kaloryczne i zawierały więcej sodu. Poza tym w przypadku przystawek i deserów wzrosła wielkość porcji.
      Naukowcy wykazali, że choć różnorodność przystawek, dodatków i deserów powiększyła się przez 30 lat aż o 226%, to nowe i pojawiające się czasowo produkty/dania były przeważnie mniej zdrowe niż te dostępne w ofercie stałej (obecne podczas całego studium).
      Nasze badanie daje pewien wgląd w to, w jaki sposób fast food może napędzać utrzymujący się w USA problem otyłości i powiązanych z nią chorób przewlekłych. Mimo wielkiej różnorodności oferowanych dań, wśród których można, oczywiście, znaleźć zdrowsze opcje, z czasem ogólna kaloryczność, wielkość porcji i zawartość sodu pogorszyły się, czyli wzrosły, i pozostały wysokie - podkreśla dr Megan A. McCrory z Uniwersytetu Bostońskiego.
      Zespół McCrory analizował zmiany, jakie zaszły między 1986 a 2016 r. w zakresie energetyczności (kaloryczności), wielkości porcji, gęstości energetycznej (liczby kilodżuli na jednostkę masy pokarmu), zawartości sodu, żelaza i wapnia w 1) przystawkach, 2) dodatkach i 3) deserach oferowanych w 10 najpopularniejszych restauracjach typu fast food w USA (popularność określano w oparciu o sprzedaż). Dane pozyskano z wydań The Fast Food Guide Michaela F. Jacobsona i Sarah Fritschner z lat 1986 i 1991. W 2016 r. wykorzystano informacje ze źródeł internetowych.
      Ustalono, że ogólna liczba przystawek, deserów i dodatków wzrosła o 226% lub, inaczej mówiąc, o 22,9 produktu rocznie. Kaloryczność podniosła się we wszystkich 3 badanych kategoriach dań. Największe wzrosty odnotowano w przypadku deserów (62 kcal na dekadę). Za nimi uplasowały się przystawki (30 kcal na dekadę). Wzrosty te wydają się wynikiem głównie powiększania porcji, które było istotne statystycznie właśnie dla przystawek (13 gramów na dekadę) i deserów (24 gramy na dekadę). Zawartość sodu powiększyła się znacząco we wszystkich 3 analizowanych kategoriach. Dane nt. wapnia i żelaza były dostępne w 4 z 10 uwzględnionych restauracji. Zawartość wapnia wzrosła znacząco w przystawkach i deserach, a poziom żelaza powiększył się znacząco w deserach.
      McCrory cieszą wzrosty dotyczące wapnia i żelaza, gdyż są one istotne dla masy kostnej i zapobiegania anemii. Podkreśla jednak, że istnieją lepsze ich źródła z niższą zawartością sodu i kalorii.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...