Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Instytucje rządowe Wielkiej Brytanii odpowiadające za jakość żywności badają doniesienia, jakoby mleko pochodzące od klonowanych krów było sprzedawane w sklepach. Spór, czy mleko i mięso od klonów i ich potomstwa jest bezpieczne, rozgorzał na dobre.

Sprawa zaczęła się, gdy prasa brytyjska ujawniła, że mleko pochodzące od potomstwa klonowanego bydła znalazło się w powszechnej sprzedaży. Piątkowy numer dziennika International Herald Tribune cytował brytyjskiego farmera, który przyznał, że mleko krowy urodzonej przez klona szło do sklepów razem z całym udojem. Rolnik ten nie zgodził się na ujawnienie swojej tożsamości, obawiając się, że uprzedzenia względem klonowania spowodują bojkot mleka z jego farmy,

Sądząc po dyskusjach, jakie rozgorzały, jego obawy były słuszne. Podczas kiedy przedstawiciele przemysłu mleczarskiego zapewniają o absolutnej nieszkodliwości mleka „od klonów" Brytyjska agencja zajmująca się kontrolą standardów żywności (Food Standards Agency, FSA) wszczęła dziś w tej sprawie dochodzenie.

FSA stoi na stanowisku, że mięso i produktu pochodzące od klonowanych zwierząt oraz ich potomstwa są „nową żywnością" i jako taka muszą zostać przez nią oficjalnie dopuszczone do spożycia. Tymczasem nikt o taką autoryzację nie wnosił, zatem sprzedaż jest naruszeniem przepisów o bezpieczeństwie żywności.

Oburzona jest również broniąca praw zwierząt hodowlanych organizacja Compassion in World Farming. Jej przedstawiciel, Peter Stevenson, zaapelował o całkowity zakaz obrotu produktami pochodzącymi od klonowanych zwierząt oraz natychmiastowe wycofanie wzbudzającego kontrowersje mleka ze sklepów. Uważa on, że klonowanie zwierząt hodowlanych to przysparzanie im cierpienia. Swoje dorzuca też Soil Association - kampania na rzecz żywności organicznej. Jej rzeczniczka, Emma Hockridge argumentuje, że istnieje wiele wątpliwości co do bezpieczeństwa takiej żywności. Ponadto klonowanie jej zdaniem zmniejsza genetyczną różnorodność.

Przedstawiciele Dairy UK, organizacji reprezentującej brytyjski przemysł mleczarski stoją na stanowisku, że ani mięso, ani przetwory mleczne od klonowanych zwierząt i ich potomstwa nie stwarzają najmniejszego ryzyka. Takie samo jest zdanie European Food Safety Authority (EFSA), odpowiedzialnej za regulacje na szczeblu unijnym. Oficjalne stanowisko EFSA podkreśla, że nie ma absolutnie żadnej różnicy pomiędzy produktami pochodzącymi od zwierząt klonowanych i hodowanych tradycyjnie.

Spór zapewne będzie trwał długo, zarówno na poziomie argumentów prawnych, jak i na poziomie naukowym i etycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Rolnik ten nie zgodził się na ujawnienie swojej tożsamości, obawiając się, że uprzedzenia względem klonowania. Obawiał się, że klienci zbojkotują mleko pochodzące z jego farmy,
w tym fragmencie tekstu cos jest nie tak, ciezko go zrozumiec, a to koncowka akapitu...

 

a co do ew szkodliwosci - nie rozumiem, jak idealna kopia czegos nieszkodliwego moze byc szkodliwa...

oraz jeszcze wieksza bzdura - w jaki sposob klonowanie przysparza cierpien? ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za czujność, poprawiłem ten kawałek. Przeoczenie przy zmianie konstrukcji zdań. :D

 

Co do meritum – no ja się w pełni zgadzam, że szkodliwość mleka czy mięsa klonowanych zwierząt to bzdura. Ale ludzie też boją się GMO, „bo ma geny”. I weź tłumacz…

Co do przysparzania cierpień to też nie brzmi to dla mnie sensownie. No chyba że chodzi o to, że klonowane zwierzęta żyją krócej i szybciej się starzeją (przynajmniej chyba na początku tak było, czy jest nadal, nie mam pojęcia). Ale ich potomstwa to i tak już chyba nie dotyczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do meritum – no ja się w pełni zgadzam, że szkodliwość mleka czy mięsa klonowanych zwierząt to bzdura. Ale ludzie też boją się GMO, „bo ma geny”. I weź tłumacz…

A ja rozumiem dlaczego ludzie się boją. Wbrew pozorom żywność modyfikowana może mieć jakieś oddziaływanie na ludzi. A klony właśnie są taką żywnością modyfikowaną. Podkreślam, że może, ale nie znaczy to, że musi. Rzecz w tym, że nikt tego nie wie, bo widoczne skutki mogą się pojawić dopiero w przyszłych pokoleniach. Dlatego zanim wprowadzi się taką żywność do obrotu powinna ona przejść szereg badań i testów.

Wg mnie strach - tutaj akurat wynikający z ludzkiej niewiedzy - w tym konkretnym przypadku jest całkiem uzasadniony.

Nauki biologiczne na obecnym etapie nie są w stanie jednoznacznie odpowiedzieć czy GMO jest bezpieczna, czy nie. Zdania naukowców są podzielone, a przekonywających dowodów jak do tej pory brak.

 

Co do przysparzania cierpień to też nie brzmi to dla mnie sensownie. No chyba że chodzi o to, że klonowane zwierzęta żyją krócej i szybciej się starzeją (przynajmniej chyba na początku tak było, czy jest nadal, nie mam pojęcia). Ale ich potomstwa to i tak już chyba nie dotyczy.

Mylisz się. Klonowanie ma to do siebie, że kopia nigdy nie jest idealnie taka jak oryginał. W teorii oczywiście klon ma być taki sam, ale praktyka pokazuje, że w trakcie klonowania materiał genetyczny właściwie zawsze ulega pewnym uszkodzeniom, w dodatku całkiem sporym. Dlatego nie jesteśmy w stanie sklonować zwierzęcia w 100% idealnie. Wynikiem tych uszkodzeń jest błędna ekspresja białek. Większość takich uszkodzonych genów może być nawet niezauważona, bo mimo, że białka, które powstają w wyniku ekspresji tych uszkodzonych genów są zbudowane z nieco innych aminokwasów, to istnieją w komórce białka, które "pilnują" aby takie błędne białko posiadało odpowiednią konformację przestrzenną i mogło pełnić nadal swoją rolę. To naturalny mechanizm dzięki któremu nie wszystkie mutacje są od razu letalne.

Rzecz w tym, że w organizmach klonów takich uszkodzeń jest znacznie więcej niż u przeciętnych przedstawicieli tego samego gatunku, powstałych na drodze "tradycyjnej". Część tych uszkodzeń ujawnia się w postaci chorób i wad genetycznych, powodujących niejednokrotnie cierpienia zwierząt. W dodatku potomstwo takich klonów z dużym prawdopodobieństwem odziedziczy wady swoich rodziców i będzie również obarczone chorobami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
żywność modyfikowana może mieć jakieś oddziaływanie na ludzi.

Chciałbym je poznać, bo jak dotąd nie ma na to dowodów. Poza tym w ten sposób możemy się też bronić przed elektrycznością, samochodami i komputerami - nigdy nie wiadomo, więc na wszelki wypadek nie rozwijajmy się!

A klony właśnie są taką żywnością modyfikowaną.

Ok, od tego momentu możesz skończyć i wrócić do książek, skoro nie rozróżniasz inżynierii genetycznej i klonowania.

Dlatego zanim wprowadzi się taką żywność do obrotu powinna ona przejść szereg badań i testów.

Pół miliarda euro w samej UE i zero dowodów. Ile jeszcze potrzeba? Czyżby tak długo, aż w końcu znajdzie się choćby pojedynczy dowód na poparcie ustalonej z góry tezy, że jednak szkodzą? Poza tym ponawiam moje pytanie: skąd w ogóle pomysł na mieszanie inżynierii genetycznej i klonowania?!

Wg mnie strach - tutaj akurat wynikający z ludzkiej niewiedzy

Wygląda na to, że także Twojej własnej.

Nauki biologiczne na obecnym etapie nie są w stanie jednoznacznie odpowiedzieć czy GMO jest bezpieczna, czy nie. Zdania naukowców są podzielone, a przekonywających dowodów jak do tej pory brak.

Błagam Cię, przestań, bo to jest szukanie na siłę dowodu na poparcie ustalonej z góry tezy. Jak dotąd najsilniejsze "dowody" na szkodliwość GMO pochodzą z badań prowadzonych przez ludzi pokroju Pusztaia, który zmodyfikował genom ziemniaka poprzez dodanie do niego genu dla znanej toksyny, a potem ogłosił światu, że GMO szkodzą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Klonowanie ma to do siebie, że kopia nigdy nie jest idealnie taka jak oryginał. W teorii oczywiście klon ma być taki sam, ale praktyka pokazuje, że w trakcie klonowania materiał genetyczny właściwie zawsze ulega pewnym uszkodzeniom, w dodatku całkiem sporym. Dlatego nie jesteśmy w stanie sklonować zwierzęcia w 100% idealnie. Wynikiem tych uszkodzeń jest błędna ekspresja białek. Większość takich uszkodzonych genów może być nawet niezauważona, bo mimo, że białka, które powstają w wyniku ekspresji tych uszkodzonych genów są zbudowane z nieco innych aminokwasów, to istnieją w komórce białka, które "pilnują" aby takie błędne białko posiadało odpowiednią konformację przestrzenną i mogło pełnić nadal swoją rolę. To naturalny mechanizm dzięki któremu nie wszystkie mutacje są od razu letalne.

Rzecz w tym, że w organizmach klonów takich uszkodzeń jest znacznie więcej niż u przeciętnych przedstawicieli tego samego gatunku, powstałych na drodze "tradycyjnej". Część tych uszkodzeń ujawnia się w postaci chorób i wad genetycznych, powodujących niejednokrotnie cierpienia zwierząt. W dodatku potomstwo takich klonów z dużym prawdopodobieństwem odziedziczy wady swoich rodziców i będzie również obarczone chorobami.

Tu macie argument dlaczego klonowanie przysparza cierpień.

 

Jeśli przyjąć, że zmiana genomu może być niebezpieczna (pewnie może choć z piekielnie niskim prawdopodobieństwem, choćby wytworzenie toksycznego białka) to powinniśmy badać każde zwierze hodowlane czy aby nie zmutowało w niebezpieczny sposób. Jeśli zagrożenie zmianą/uszkodzeniem genomu ma być argumentem w tej dyskusji to raczej jest to argument na korzyść klonowania. Dopracowanie technologi pozwoli na jedzenie jednorodnego genetycznie pokarmu.

 

Jeśli posługujemy się argumentem ilości zmian w genomie to GMO GMO-u nie równe, a ilości spożywanych trucizn może się kumulować, co przy spontanicznych mutacjach jest zminimalizowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym je poznać, bo jak dotąd nie ma na to dowodów. Poza tym w ten sposób możemy się też bronić przed elektrycznością, samochodami i komputerami - nigdy nie wiadomo, więc na wszelki wypadek nie rozwijajmy się!

Mnie nie chodzi o to, żeby wstrzymać całkowicie rozwój badań nad GMO. Chodzi o kontrolę tego co trafia na rynek. Napisałam wyraźnie, że GMO MOŻE mieć wpływ, ale nie musi. Tego nikt nie wie. A obecny rozwój technologiczny nie pozwala na uzyskanie jednoznacznych odpowiedzi. Może za kilka lat to się zmieni. Ja mam jak na razie więcej pytań niż odpowiedzi.

 

Ok, od tego momentu możesz skończyć i wrócić do książek, skoro nie rozróżniasz inżynierii genetycznej i klonowania.

Przyznaję - mój błąd. Przepraszam.

 

Pół miliarda euro w samej UE i zero dowodów. Ile jeszcze potrzeba? Czyżby tak długo, aż w końcu znajdzie się choćby pojedynczy dowód na poparcie ustalonej z góry tezy, że jednak szkodzą? Poza tym ponawiam moje pytanie: skąd w ogóle pomysł na mieszanie inżynierii genetycznej i klonowania?!

Wiesz, gdyby znalazł się taki dowód, to byłoby to całkiem niezłe uzasadnienie:D Trochę sobie żartuję, bo nie o to chodzi, ale o to, że obecnie nie jesteśmy w stanie określić takiego wpływu, o czym już pisałam wcześniej.  Widoczne skutki mogą (i znowu: NIE MUSZĄ) ujawnić się chociażby za kilkadziesiąt lat. Nikt tego nie wie. A dlaczego nie wie? Bo obecna nauka nie pozwala wyciągnąć w tej kwestii ostatecznych wniosków. Dlatego należy prowadzić badania.

Oczywiście możesz znowu pytać po co dalej badać GMO, skoro nie widać żeby była szkodliwa? Albo inaczej: jeśli nie widzimy biegunki po GMO to mamy spocząć na laurach i zaprzestać badań?

Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie byłoby to zatrzymanie rozwoju GMO.

 

A co do mieszania - odpowiadałam na posta Jurgi, który o GMO wspomniał. Ile jeszcze mam się kajać za swój błąd?

 

Wygląda na to, że także Twojej własnej. Błagam Cię, przestań, bo to jest szukanie na siłę dowodu na poparcie ustalonej z góry tezy. Jak dotąd najsilniejsze "dowody" na szkodliwość GMO pochodzą z badań prowadzonych przez ludzi pokroju Pusztaia, który zmodyfikował genom ziemniaka poprzez dodanie do niego genu dla znanej toksyny, a potem ogłosił światu, że GMO szkodzą...

 

To nie jest ustalona z góry teza. Nie twierdzę, że GMO są szkodliwe. Twierdzę jedynie, że nie możemy tego jednoznacznie powiedzieć na obecnym poziomie rozwoju nauki i techniki. Każdego dnia niemal są odkrywane nowe fakty i stawiane nowe hipotezy, a ja opisałam jedynie swoje wątpliwości, które - mam taką nadzieję - pewnego dnia nauka rozwieje. Ale błaganie mnie teraz, żebym przestała (mieć wątpliwości!?), to jakby zaprzeczać samej idei nauki.

 

Trochę oczywiście prowokuję :D

Pozdrawiam i miłego dnia życzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Chodzi o kontrolę tego co trafia na rynek.

I jak najbardziej ta kontrola jest, a badania są ciągle prowadzone. Natomiast Ty cały czas tworzysz taką atmosferę, jakby badań nie prowadzono, a zły żydomasoński spisek zastawiał na nas pułapkę i wykorzystywał naszą niewiedzę.

Napisałam wyraźnie, że GMO MOŻE mieć wpływ, ale nie musi. Tego nikt nie wie.

No więc jeszcze raz, specjalnie dla główek opornych na informację: sama tylko Unia Europejska wydała na badania nad bezpieczeństwem GMO ponad pół miliarda euro i nie wykryła żadnego szkodliwego wpływu na ludzi. Czy teraz jest dostatecznie jasno? Bo ja mam wrażenie, że uparcie mimo wszystko stawiasz z góry tezę i pomimo fortuny wydanej na badania zakładasz z góry, że popełniono błąd.

 

Jednocześnie przypominam, że w UE mamy aktualnie (i nic nie zapowiada zmiany tej sytuacji) obowiązek znakowania wszystkich produktów spożywczych zawierających białka lub kwasy nukleinowe pochodzące od GMO. Masz więc prawo wyboru, a do tego prowadzone są dalsze badania, więc nie marudź!

A obecny rozwój technologiczny nie pozwala na uzyskanie jednoznacznych odpowiedzi.

W takim razie powtarzam jeszcze raz: nie rozwijajmy technologii komputerowych, bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś czegoś nie przeoczył!

Przyznaję - mój błąd. Przepraszam.

Tu nie ma co przepraszać, tylko trzeba trochę się douczyć, zanim się zabiera głos w sprawie.

Widoczne skutki mogą (i znowu: NIE MUSZĄ) ujawnić się chociażby za kilkadziesiąt lat. Nikt tego nie wie. A dlaczego nie wie? Bo obecna nauka nie pozwala wyciągnąć w tej kwestii ostatecznych wniosków. Dlatego należy prowadzić badania.

W takim razie jeszcze raz odpowiadam: zatrzymajmy rozwój technologii, GMO i medycyny, a tak w ogóle to odejdź już od komputera, bo nigdy nie wiesz, czy nie wyparuje Ci zaraz mózg! Przecież nigdy nie wiadomo, akurat mija kilkadziesiąt lat od pojawienia się pierwszych komputerów i możesz być pierwszą ofiarą... Ja bym uważał!

Oczywiście możesz znowu pytać po co dalej badać GMO, skoro nie widać żeby była szkodliwa?

Wskaż mi chociaż jedno słowo, w którym mówię o przerwaniu badań. Cały czas mówię jedynie o tym, żeby nie histeryzować, skoro wydano gigantyczne pieniądze i wykazano nic, null, zero!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jak najbardziej ta kontrola jest, a badania są ciągle prowadzone. Natomiast Ty cały czas tworzysz taką atmosferę, jakby badań nie prowadzono, a zły żydomasoński spisek zastawiał na nas pułapkę i wykorzystywał naszą niewiedzę.

Odsyłam do głównego artykułu. Jak widać nie wszystko jest takie jednoznaczne, a konsument niekoniecznie na opakowaniu ma wypisane z jakiego źródła co pochodzi, nawet jeśli istnieją odpowiednie przepisy :D

 

No więc jeszcze raz, specjalnie dla główek opornych na informację: sama tylko Unia Europejska wydała na badania nad bezpieczeństwem GMO ponad pół miliarda euro i nie wykryła żadnego szkodliwego wpływu na ludzi. Czy teraz jest dostatecznie jasno? Bo ja mam wrażenie, że uparcie mimo wszystko stawiasz z góry tezę i pomimo fortuny wydanej na badania zakładasz z góry, że popełniono błąd.

Znaczy teraz już nie mogę mieć nawet wątpliwości? To po co w takim razie to forum, skoro wszelkie wątpliwości są wyśmiewane albo uważane za tworzenie atmosfery spisku? Nigdzie nie napisałam o żadnych błędach w badaniach ani tym bardziej o żadnym spisku itp. To są Twoje słowa, nie moje. Napisałam jedynie o braku wiedzy na ten temat i związaną z tym ostrożnością w wysuwaniu pochopnych wniosków. I tyle. Reszta to już Twoje implikacje. To również Twoje słowa mogą sugerować, że pół miliarda euro to dość. W poprzednim poście pytasz: "Ile jeszcze?" To nie moja wypowiedź :D

 

Jednocześnie przypominam, że w UE mamy aktualnie (i nic nie zapowiada zmiany tej sytuacji) obowiązek znakowania wszystkich produktów spożywczych zawierających białka lub kwasy nukleinowe pochodzące od GMO. Masz więc prawo wyboru, a do tego prowadzone są dalsze badania, więc nie marudź!

 

W takim razie powtarzam jeszcze raz: nie rozwijajmy technologii komputerowych, bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś czegoś nie przeoczył!

A czy ja mówię żeby coś wstrzymywać??? W którym miejscu??? Jak dotąd wyraziłam JEDYNIE swoje wątpliwości, co powtarzam i powtarzam...

Tu nie ma co przepraszać, tylko trzeba trochę się douczyć, zanim się zabiera głos w sprawie.

Palnęłam głupstwo. Przyznałam się do tego i przeprosiłam. Co w tym złego?

 

W takim razie jeszcze raz odpowiadam: zatrzymajmy rozwój technologii, GMO i medycyny, a tak w ogóle to odejdź już od komputera, bo nigdy nie wiesz, czy nie wyparuje Ci zaraz mózg! Przecież nigdy nie wiadomo, akurat mija kilkadziesiąt lat od pojawienia się pierwszych komputerów i możesz być pierwszą ofiarą... Ja bym uważał!Wskaż mi chociaż jedno słowo, w którym mówię o przerwaniu badań. Cały czas mówię jedynie o tym, żeby nie histeryzować, skoro wydano gigantyczne pieniądze i wykazano nic, null, zero!

Znowu mam się powtarzać? Mam wrażenie, że usilnie starasz się wtłoczyć do moich wypowiedzi coś, czego tam nie ma. Próbujesz mi też przypisać poglądy, których nie podzielam.

Nie jestem entuzjastką GMO, to prawda, ale też nie jestem przeciwniczką. Czy to źle, że nie przyjmuję GMO bezkrytycznie, tylko staram się zadawać pytania i chciałabym aby chociaż kilka osób też się nad nimi zastanowiło? Albo spróbowało znaleźć odpowiedzi? Dla mnie to nie jest wyraz paranoi ani histerii, ale raczej zdrowego rozsądku. No ale w końcu to ja jestem ta niedouczona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba przesadziłem z formą wypowiedzi, za co przepraszam. Prawdopodobnie miało to związek z pojawieniem się równocześnie dwóch wątków nt. GMO, z których jeden był bardziej racjonalny, a drugi nie, i Tobie - jako osobie IMHO w tym momencie bardziej racjonalnej - dostało się rykoszetem.

 

Nie zmienia to jednak faktu, że potwornie irytuje mnie rozsiewanie atmosfery strachu, który - jak wskazują dostępne dane - jest bezpodstawny. Oczywiście, że należy badać, ale z drugiej strony naprawdę nie pojmuję, w jaki sposób GMO mają szkodzić ludziom wbrew ich woli, skoro istnieje obowiązek jasnego znakowania żywności. Podobnie nie rozumiem, dlaczego straszy się nas na każdym kroku GMO i klonami, a nie rozsiewa się paniki choćby wokół komputerów. Moim zdaniem ta selektywność śmierdzi na odległość grubymi pieniędzmi i manipulacją, ale oczywiście jest to tylko moje przypuszczenie.

 

Co do znakowania - zwróć uwagę, że Twoje słowa dotyczyły GMO, a odsyłając mnie do artykułu odsyłasz mnie do wątku klonowania, który z GMO ma tyle wspólnego, że jedno i drugie robi się w laboratorium i "coś tam się robi z DNA".

 

Chciałbym jeszcze nieśmiało zauważyć, że klonowanie wcale nie jest bardziej groźne od chowu wsobnego (a przynajmniej nic na to nie wskazuje), a chów wsobny jest przecież podstawową techniką stosowaną z powodzeniem w rolnictwie. W zasadzie powiem nawet więcej - większa częstotliwość mutacji może w tym przypadku być bardzo korzystna, bo prowadzi do różnorodności genetycznej, która w przypadku chowu wsobnego szybko zanika (i w tym właśnie momencie argument o zanikającej różnorodności, propagowany przez rolników wolących zamiast tego stosować chów wsobny, jest wręcz idiotyczny). Nie widzę więc najmniejszego powodu, dla którego żywność pochodząca od zwierząt klonowanych miałaby być oznakowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba przesadziłem z formą wypowiedzi, za co przepraszam. Prawdopodobnie miało to związek z pojawieniem się równocześnie dwóch wątków nt. GMO, z których jeden był bardziej racjonalny, a drugi nie, i Tobie - jako osobie IMHO w tym momencie bardziej racjonalnej - dostało się rykoszetem.

Nie ma sprawy. Nawiasem mówiąc to jedyne chyba forum na którym można wypracować porozumienie z dyskutantami, nawet jeśli zdania są różne :D

Nie zmienia to jednak faktu, że potwornie irytuje mnie rozsiewanie atmosfery strachu, który - jak wskazują dostępne dane - jest bezpodstawny. Oczywiście, że należy badać, ale z drugiej strony naprawdę nie pojmuję, w jaki sposób GMO mają szkodzić ludziom wbrew ich woli, skoro istnieje obowiązek jasnego znakowania żywności. Podobnie nie rozumiem, dlaczego straszy się nas na każdym kroku GMO i klonami, a nie rozsiewa się paniki choćby wokół komputerów. Moim zdaniem ta selektywność śmierdzi na odległość grubymi pieniędzmi i manipulacją, ale oczywiście jest to tylko moje przypuszczenie.

Co do rozsiewania atmosfery strachu to zgadzam się jak najbardziej, ale można to poniekąd zrozumieć. Podejrzewam, że bardzo niewielki odsetek społeczeństwa jest na bieżąco z nowymi odkryciami naukowymi, a jeszcze mniejszy je rozumie. Chcę przez to powiedzieć, że współczesna nauka stała się bardzo skomplikowana dla przeciętnego Kowalskiego, stała się czymś bardzo odległym i niezrozumiałym. A skoro coś jest nieznane, to rodzi się przed tym obawa. A potem robi się z igły widły i powstaje jakieś pseudonaukowe s-f.

Co do znakowania - zwróć uwagę, że Twoje słowa dotyczyły GMO, a odsyłając mnie do artykułu odsyłasz mnie do wątku klonowania, który z GMO ma tyle wspólnego, że jedno i drugie robi się w laboratorium i "coś tam się robi z DNA".

Fakt, ale chodziło mi o to, że z tym podawaniem na opakowaniach to różnie bywa po prostu :D

 

Chciałbym jeszcze nieśmiało zauważyć, że klonowanie wcale nie jest bardziej groźne od chowu wsobnego (a przynajmniej nic na to nie wskazuje), a chów wsobny jest przecież podstawową techniką stosowaną z powodzeniem w rolnictwie. W zasadzie powiem nawet więcej - większa częstotliwość mutacji może w tym przypadku być bardzo korzystna, bo prowadzi do różnorodności genetycznej, która w przypadku chowu wsobnego szybko zanika (i w tym właśnie momencie argument o zanikającej różnorodności, propagowany przez rolników wolących zamiast tego stosować chów wsobny, jest wręcz idiotyczny). Nie widzę więc najmniejszego powodu, dla którego żywność pochodząca od zwierząt klonowanych miałaby być oznakowana.

To bardzo mocny argument ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wbrew pozorom żywność modyfikowana może mieć jakieś oddziaływanie na ludzi.

Tak samo, jak i żywność niemodyfikowana. Cokolwiek zjesz, ma na ciebie oddziaływanie…

 

w trakcie klonowania materiał genetyczny właściwie zawsze ulega pewnym uszkodzeniom

Podobnie jak podczas rozmnażania. Na tym generalnie opiera się ewolucja…

 

Nawiasem mówiąc to jedyne chyba forum na którym można wypracować porozumienie z dyskutantami, nawet jeśli zdania są różne

O ile dyskusja nie dotyczy religii, bo wtedy to już gorzej. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
O ile dyskusja nie dotyczy religii, bo wtedy to już gorzej. :)

Otóż to! Czy to nie jest uroczy paradoks, że niemal każda religia głosi dążenie do pokoju i jednocześnie religia jest przyczyną większości wojen? To tylko pokazuje, jak wiele jest w religii hipokryzji i jak niebezpieczne skutki może mieć głoszenie światu czegoś, czego natury nie można jasno ustalić, z fanatycznym wręcz przekonaniem o własnej racji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ooo, czyżby prowokacja  :D do rozpoczęcia kolejnej dyskusji o religii, na której jak zawsze:

można wypracować porozumienie z dyskutantami, nawet jeśli zdania są różne :)

Miłego dnia wszystkim.Trza się szykować do pokojowej krucjaty z niewiernymi (to jest żart).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkopuł właśnie w fanatyzmie, który może wyrosnąć z każdej ideologii.

Znam osoby głęboko wierzące, stuprocentowych katolików, którzy potrafią dyskutować rzeczowo i mają szacunek dla innych, nawet skrajnie dla nich niewygodnych poglądów. Ale to na palcach można policzyć. Jedną z nich był ksiądz, z którym miałem zajęcia z filozofii na studiach. Nigdy nawet jednym słowem czy grymasem nie okazał dezaprobaty dla osób, które w dyskusjach prezentowały postawy antyklerykalne, ateistyczne, opowiadały się za dowolnością aborcji czy eutanazją. Nigdy też nawet jednym słowem czy aluzją nie próbował nikogo nawracać ani przekonywać, nigdy nie okazywał wyższości.

Przyznam, że mi wręcz tym zaimponował. Również tym, że filozofię skończył na Sorbonie. A poza tym można było z nim inteligentnie porozmawiać na każdy temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leciutki offtopic - z tego, co słyszałem, Sorbona wcale nie stoi tak dobrze w rankingach :) Poza renomą - z tego co mówił mi kolega, który rozglądał się za ofertami studiowania w ramach Erasmusa m.in. właśnie tam - uczelnia ta ma w dzisiejszych czasah niewiele do zaoferowania. Chociaż kto wie, może filozofię faktycznie prowadzą wspaniale, w każdym razie z ekonomią i nauka ścisłymi radzą sobie dość kiepsko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Profesor Jay Stock z kanadyjskiego Western University twierdzi, że konsumpcja mleka w niektórych regionach świata w okresie od 7000 do 2000 lat temu doprowadziła do zwiększenia masy i rozmiarów ciała ludzi. W tym samym czasie w innych regionach świata dochodziło do redukcji wielkości ludzkiego organizmu. Stock i jego zespół zauważyli, że do zwiększenia rozmiarów ciała H. sapiens doszło tam, gdzie z przyczyn ewolucyjnych częściej występowały geny pozwalające dorosłym ludziom na trawienie mleka.
      Naukowcy porównali 3507 szkieletów z 366 stanowisk archeologicznych. To szczątki ludzi, którzy żyli na przestrzeni ostatnich 25 000 lat. Dowiedzieli się, że pomiędzy 15 a 10 tysięcy lat temu u ludzi z Eurazji i Afryki Północno-Wschodniej doszło do zmniejszenia rozmiarów i masy ciała. W tym mniej więcej czasie w różnych regionach świata zaczęło rozwijać się rolnictwo, a wcześni rolnicy zabierali ze sobą nasiona roślin oraz zwierzęta hodowlany i wkraczali z nimi na tereny eurazjatyckich łowców-zbieraczy. Jednak w niektórych regionach, w tym w centrum i na północy Europy rośliny udomowione w zachodniej Azji nie chciały się przyjąć. Tamtejsze społeczności zaczęły przechodzić z produkcji serów i jogurtów na rzecz bezpośredniej konsumpcji mleka, która ma więcej laktozy. Możliwość trawienia laktozy oznaczała, że ludzie w większym stopniu byli w stanie wykorzystać mleko, by zaspokoić swoje potrzeby energetyczne. W wyniku tych procesów ludzie z północy Europy częściej tolerują mleko, niż ludzie z południa i są od nich wyżsi.
      Badania bazowały głównie na szkieletach pochodzących z Europy, ale prawdopodobnie ten sam mechanizm można by zauważyć w innych częściach świata. Picie mleka to ważne kulturowo zjawisko na różnych kontynentach i do dzisiaj widzimy ślady genetyczne tego zwyczaju. U ludzi z zachodu Afryki, Wielkich Rowów Afrykańskich, czy Rogu Afryki oraz niektórych części Arabii i Mongolii częściej występują geny pozwalające dorosłym na trawienie laktozy. Sądzę, że ten mechanizm napędzał też różnice regionalne we wzroście w Afryce. Na przykład Masajowie są bardzo wysocy i mają bogatą kulturę picia mleka. Niestety, brakuje mi obecnie danych, by przetestować tę hipotezę, mówi Stock.
      Uczony dodaje, że zmniejszanie rozmiarów ludzkiego ciała nie miało miejsca – jak się uważa – w związku z pojawieniem się rolnictwa. Zachodziło ono już wcześniej. Z uzyskanych danych wynika, że ludzie stawali się coraz mniejsi po maksimum ostatniego zlodowacenia, gdy środowisko naturalne było mniej produktywne. W wyniku zlodowacenia żywność stała się mniej dostępna i mniej zróżnicowana. Pojawienie się rolnictwa również negatywnie wpłynęło na zróżnicowanie pożywienia, z którego korzystali ludzie. Jednocześnie jednak rolnictwo zapewniło obfite i stabilne źródła pożywienia.
      Widzimy z tego, że pojawienie się rolnictwa miało w różnych częściach świata różny wpływ na biologię i zdrowie człowieka. Globalne różnice w rozmiarach ciała są częściowo odbiciem tych procesów, dodaje Stock.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University of Toronto i innych kanadyjskich instytucji naukowych stwierdzili, że dzieci pijące pełnotłuste mleko są narażone na mniejsze ryzyko wystąpienia u nich nadwagi i otyłości, niż dzieci pijące mleko o zmniejszonej zawartości tłuszczu.
      Kanadyjscy naukowcy przejrzeli 5862 raporty naukowe, poszukując w nich studiów zajmujących się związkiem pomiędzy zawartością tłuszczu w mleku spożywanym przez dzieci w wieku 1–18 lat a występowaniem nadwagi i otyłości. Zidentyfikowali 28 takich badań, które poddali dalszej analizie.
      Wyniki ich pracy ukazały się w The American Journal of Clinical Nutrition.
      Uczeni stwierdzili, że autorzy 18 studiów zauważyli związek pomiędzy spożyciem pełnotłustego (3,25% tłuszczu) mleka a zmniejszonym ryzykiem nadwagi i otyłości w porównaniu z dziećmi, które piły mleko odtłuszczone (0,1–2% tłuszczu). W przypadku 10 studiów ich autorzy nie zauważyli takiego związku.
      Wyniki tych badań podważają obecne zalecenia dietetyczne stosowane w wielu krajach. Zaleca się w nich bowiem podawanie dzieciom mleka ze zmniejszoną zawartością tłuszczu. Większość dzieci w Kanadzie i USA codziennie pije krowie mleko, które jest znaczącym źródłem spożywanego przez nie tłuszczu, mówi jeden z głównych autorów badań, doktor Jonathon Maguire ze Szpitala Św. Michała. Z naszych badań wynika, że dzieci, które piły mleko o zmniejszonej zawartości tłuszczu, w wieku dwóch lat nie były szczuplejsze, niż dzieci pijące mleko pełnotłuste, stwierdza.
      Uczony zastrzega, że wszystkie analizowane badania były studiami obserwacyjnymi, zatem nie można być pewnym, czy to pełnotłuste mleko zmniejsza ryzyko nadwagi i otyłości. Może być ono związane z innymi czynnikami, które obniżają to ryzyko. Maguire zauważa, że tę wątpliwość mogłyby rozstrzygnąć randomizowane kontrolowane badania, jednak nie udało się na takie natrafić w literaturze przedmiotu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      To historia całkiem jak z "Epoki lodowcowej". Rosyjscy naukowcy wyhodowali rośliny z owoców sprzed ponad 30 tys. lat, ukrytych przez susła północnego jako zapasy na czarną godzinę. Zachowały się one w wiecznej zmarzlinie na brzegu Kołymy, co zrodziło skojarzenia z zamrożoną pulą genową i naturalnym kriobankiem.
      Uzyskane dzięki klonowaniu (mikropropagacji) rośliny reprezentują gatunek Silene stenophylla, który do dziś występuje we wschodniej Syberii. Profesor David Gilichinsky i jego zespół z Instytutu Fizykochemicznych i Biologicznych Problemów Nauk o Glebie Rosyjskiej Akademii Nauk opisali swoje dokonania w prestiżowym periodyku Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS). Padło tam m.in. stwierdzenie, że pewne wczesne formy życia, które dawno zniknęły z powierzchni ziemi, mogą być nadal przechowywane w formie tkwiących w zmarzlinie resztek. Pojawia się także nadzieja, że w przyszłości uda się ożywienie uśpionych form życia np. z Marsa.
      Podczas badań w terenie Rosjanie natrafili na brzegu rzeki na około 70 suślich norek hibernacyjnych. Wszystkie [sfosylizowane] norki znaleziono na głębokości 20-40 m od współczesnej powierzchni w warstwie zawierającej kości dużych ssaków, takich jak mamut, nosorożec włochaty, bizon, koń czy jeleń [...].
      Obecność pionowych klinów z lodu świadczy o tym, że były one przez cały czas zamrożone. Susły umieściły zapasy - liście, nasiona i owoce - w najzimniejszej części norki, która później trwale zamarzła, prawdopodobnie pod wpływem lokalnego ochłodzenia klimatu. Norki były idealnym miejscem do przechowywania, bo po wykopaniu susły wyścieliły je sianem i futrem.
      Naukowcom nie udało się wyhodować roślin z całych nasion. Sukces zapewniły dopiero fragmenty owocu. Później wystarczyło posłużyć się klonowaniem. Rosjanie uważają, że tkanka owocu okazała się lepsza od nasienia, ponieważ w jej komórkach znajdują się różne związki wykorzystywane przez kiełkującą roślinę, w tym sacharoza. To bardzo istotne, ponieważ cukry są konserwantami. Od jakiegoś czasu prowadzi się nawet badania nad wykorzystaniem ich do przechowywania szczepionek w Afryce, gdzie nie ma dostępu do lodówek.
      Kiedy porównano współczesne i wyhodowane z tkanek sprzed ponad 30 tys. lat okazy S. stenophylla, okazało się, że występują drobne różnice w kształcie i płci kwiatów. Nasiona z wiecznej zmarzliny były zaś nieco mniejsze od dzisiejszych.
      Datowanie radiowęglowe wykazało, że susły zrobiły swoje zapasy 31.500-32.100 lat temu. Co ważne, z tkanki z plejstocenu pozyskano zdolne do rozmnażania rośliny. S. stenophylla zakwitły i wydały owoce rok po rozpoczęciu eksperymentu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Codzienne picie odtłuszczonego mleka, które wzbogacono dwoma występującymi w nabiale związkami: glikomakropeptydem (GMP) i ekstraktem tłuszczu mlecznego G600 (G600), ogranicza częstotliwość ataków dny moczanowej.
      Przed rozpoczęciem własnego studium naukowcy z zespołu Nicoli Dalbeth z Uniwersytetu w Auckland zwrócili uwagę na wyniki wcześniejszych badań epidemiologicznych, które pokazały, że ryzyko artretyzmu jest większe u osób jedzących niewiele nabiału. Dodatkowo w ramach eksperymentów ustalono, że GMP i G600 tłumią reakcję zapalną na kryształy kwasu moczowego.
      Akademicy przez 3 miesiące oceniali częstotliwość ataków dny u 120 pacjentów. Wszystkie wybrane do badań osoby przeszły w ciągu 4 poprzednich miesięcy co najmniej 2 zaostrzenia choroby. Przeprowadzono losowanie do 3 grup. Jednej podawano proszek laktozowy, drugiej zwykłe odtłuszczone mleko w proszku, a trzeciej odtłuszczone mleko w proszku z dodatkiem glikomakropeptydu i G600 (SMP/GMP/G600). Porcję proszku mieszano z 250 ml wody, otrzymując napój o smaku waniliowym. Ani badani, ani naukowcy nie wiedzieli, kto trafił do jakiej grupy. Chorzy co miesiąc przychodzili na konsultacje, podczas których decydowano o dalszym przebiegu leczenia i przeglądano dziennik dotyczący objawów (ból oceniano na specjalnej skali).
      Na początku studium grupy nie różniły się pod względem częstotliwości ataków dny, natężenia bólu czy zażywanych leków. W czasie studium częstotliwość ataków zmniejszyła się we wszystkich grupach., ale w grupie SMP/GMP/G600 spadek był o wiele większy, podobnie zresztą jak w przypadku ograniczenia dolegliwości bólowych. Co więcej, codziennemu spożyciu koktajli SMP/GMP/G600 towarzyszyło zwiększone wydalanie nerkowe kwasu moczowego.
      Kwas moczowy - końcowy produkt przemiany puryn - musi być wydalany z moczem, inaczej dochodzi do hiperurykemii - zwiększenia stężenia kwasu moczowego w surowicy. W wyższych stężeniach dochodzi do wytrącania kwasu w płynach ustrojowych. Proces ten zachodzi szybciej w tkankach chłodniejszych (słabo unaczynionych i nieunaczynionych), na pierwszy ogień idą więc ścięgna, więzadła i chrząstka.
      W podsumowaniu artykułu opublikowanego w piśmie Annals of the Rheumatic Diseases akademicy podkreślili, że mleko wzbogacone GMP i G600 nie prowadziło do przyrostu wagi ani niekorzystnych zmian w profilu lipidowym krwi.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rosyjscy i japońscy naukowcy spróbują sklonować mamuta. Włochate olbrzymy mogą powrócić na Ziemię dzięki znalezionej przed kilkoma miesiącami kości udowej, w której odkryto dobrze zachowany szpik.
      W przyszłym roku rozpoczną się próby klonowania. Specjaliści przeniosą jądro komórkowe ze szpiku do jaja słonia, z którego wcześniej zostaną usunięte oryginalne jądra komórkowe. Tak stworzony embrion będzie wprowadzony do macicy, gdzie ma się rozwinąć i umożliwić narodzenie zwierzęcia, które wyginęło 10 000 lat temu.
      Próby klonowania mamutów prowadzone są od lat 90. ubiegłego wieku. Dotychczas żadne się nie powiodły, gdyż jądra komórkowe zachowane w znajdowanych szczątkach były w bardzo złym stanie.
      Tymczasem jądra komórek w niedawno odnalezionym szpiku są w doskonałej kondycji, a w ciągu ostatnich lat znakomicie rozwinęła się technologia klonowania, co daje nadzieję na odniesienie sukcesu.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...