Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Spory o władzę nad internetem

Rekomendowane odpowiedzi

Komitet Senatu USA przegłosował ustawę, która, jak twierdzą jej krytycy, pozwoli prezydentowi na wyłączanie części internetu. Teraz ustawa trafi pod obrady Senatu.

Zwolennicy Protecting Cyberspace as a National Asset Act mówią jednak, że nowe przepisy w rzeczywistości ograniczają władzę prezydenta nad Siecią. Obecnie obowiązująca Communications Act z 1934 roku daje bowiem prezydentowi prawo do wyłączenia każdego urządzenia lub stacji komunikacyjnej na wypadek wojny.

Nowe przepisy przewidują, że prezydent ma prawo do podjęcia natychmiastowej akcji w celu ochrony krytycznych części internetu. Wykonując je prezydent może nakazać właścicielom infrastruktury, by w szczególnych sytuacjach podjęli konkretne działania w celu obrony sieci przed cyberatakiem. Ma on też prawo ogłosić, trwający maksymalnie 120 dni stan cyberzagrożenia. Przedłużenie tego stanu będzie możliwe jedynie za zgodą parlamentu.

Krytycy twierdzą jednak, że nowe przepisy bardziej zaszkodzą niż pomogą. Zwracają uwagę na fakt, że rynek zabezpieczeń najlepiej rozwija się bez interwencji państwa, dzięki konkurencyjności i rosnącym wymaganiom. Aż 24 organizacje walczące o wolności obywatelskie skierowały do Senatu list, w którym zauważają, że ustawa przewiduje powołanie Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa i Komunikacji, daje mu dużą władzę nad krytyczną infrastrukturą, ale nie definiuje, które części krytycznej infrastruktury podlegają tej władzy. Natomiast bez zdefiniowania krytycznej infrastruktury istnieje obawa, ze urzędnicy zyskają władzę nad elementami internetu, które są codziennie używane przez Amerykanów do korzystania z prawa do swobodnej wypowiedzi i dostępu do informacji. Potrzebne jest wprowadzenie zmian, które dadzą gwarancję, że cyberbezpieczeństwo nie będzie sprzeczne z wolnością słowa, prywatnością i innymi wolnościami obywatelskimi - apelują autorzy listu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest jakas patologia absolutna ... ten chory kraj - pod przykrywka demokracji - lamie wiele praw podstawowych i wolnosciowych. Dobrze, ze internet ma strukture zdecentralizowana, a jego pozostale obszary nie podlegaja zadnej jurysdykcji USA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka krajów i tak już wcześniej przebąkiwało o stworzeniu własnego internetu. Teraz temat pewnie powróci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka krajów i tak już wcześniej przebąkiwało o stworzeniu własnego internetu. Teraz temat pewnie powróci.

Oby! popieralbym taka inicjatywe :D OpenSourced Internet! :D w zasadzie to bylaby szansa dla wprowadzenia wolnych technologii na szeroka skale. Wtedy istnialby ten 'oplacany, komercyjny internet' z reklamami, a takze ten wolny, w ktorym funkcjonuja swiadomi ludzie. Naturalnie ci z 'platnego' traktowaliby innych jak sobie gorszych, ale kogozby to wtedy obchodzilo? ;) to oni traciliby najwiecej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest jakas patologia absolutna ... ten chory kraj - pod przykrywka demokracji - lamie wiele praw podstawowych i wolnosciowych. Dobrze, ze internet ma strukture zdecentralizowana, a jego pozostale obszary nie podlegaja zadnej jurysdykcji USA.

 

W każdym kraju są przepisy nadające władzy nadzwyczajne uprawnienia w pewnych sytuacjach. Róznica jest taka, w USA kwestie tego typu są szeroko dyskutowane, interesują się nimi media, dużo do powiedzenia mają liczne i bardzo potężne organizacje społeczne. Dzięki temu sytuacja jest jasne, a najważniejsze kwestie jawne. Skąd wiesz, jakie jest prawodawstwo w innych krajach? Założę się, że w zdecydowanej większości państw władze mają znacznie większe uprawnienia, chociażby dlatego, że społeczeństwo obywatelskie jest w nich znacznie słabsze, rynek mediów uboższy, więc władzy łatwiej jest robić to co chce.

A "krajowego internetu" nie stworzysz. Internet jest tym, czym jest dzięki temu, że nie jest "narodowy" a ponadpaństwowy. A że w USA znajdują się najważniejsze elementy struktury internetu, to wynika zarówno z historii - to w USA powstawał internet - jak i z faktu, że Amerykanie wykładają kasę na utrzymanie tej infrastruktury.

I nie łudź się, że działania władz USA nie wpłyną na internet w innych krajach. Obecnie w Internecie działa 13 root serverów. Aż 10 z nich znajduje się na terenie USA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A "krajowego internetu" nie stworzysz.

 

Sądzisz, że niemożliwe jest postawienie własnego systemu dns, obsługiwanego przez własne serwery? Niby dlaczego, skoro takie inicjatywy nawet są i działają (albo przynajmniej działały), oferując „nieoficjalne” TLD.

Spowodowałoby to oczywiście rozpad Internetu na logicznie oddzielne struktury. Kilka państw, niezadowolonych z kontroli USA nad siecią na poważnie przygotowywało plan stworzenia czegoś takiego. Jeśli dobrze pamiętam, nazwy domen miały być pozbawione TLD. Nie wiem, jak daleko zaszli w zamierzeniach, zanim nie doszli do wniosku, że to nieco mało sensowne. Ale wykonalne jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli robimy "internet" tylko za pomocą własnych polskich zasobów. Bez Google'a, YouTube'a, Facebooka, CNN, BBC i tysięcy innych witryn, tak? :D

Proponuję od razu odrzucić wszystkie inne amerykańskie imperialistyczne wynalazki, poczynając od tranzystorów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proponuję od razu odrzucić wszystkie inne amerykańskie imperialistyczne wynalazki, poczynając od tranzystorów...

Masz rację odnośnie nierealności fizycznej separacji sieci. Nawet jeżeli jest to teoretycznie możliwe, to jednocześnie oznacza też powrót do internetowej epoki kamienia łupanego. Jednak w odniesieniu do tranzystorów za wikipedią:

Julius Edgar Lilienfeld (ur. 18 kwietnia 1882  we Lwowie  zm. 28 sierpnia 1963) niemiecki fizyk pochodzenia żydowskiego, twórca tranzystora polowego (podstawowego elementu współczesnych układów cyfrowych).

 

dlaczego należy z nich rezygnować, skoro w USA zostały po prostu opatentowane... ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, szkoda, że nie zdążyłem z edycją posta, doczytałem i już wiem, że faktycznie pierwszy tranzystor został skonstruowany przez amerykańców :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdym kraju są przepisy nadające władzy nadzwyczajne uprawnienia w pewnych sytuacjach.

True. Warto podkreslic slowo "pewnych". ale nie pod pretekstem walki z terroryzmem, zacma, czy uzaleznieniem sie obywateli od medium.

 

Róznica jest taka, w USA kwestie tego typu są szeroko dyskutowane, interesują się nimi media, dużo do powiedzenia mają liczne i bardzo potężne organizacje społeczne. Dzięki temu sytuacja jest jasne, a najważniejsze kwestie jawne. Skąd wiesz, jakie jest prawodawstwo w innych krajach? Założę się, że w zdecydowanej większości państw władze mają znacznie większe uprawnienia, chociażby dlatego, że społeczeństwo obywatelskie jest w nich znacznie słabsze, rynek mediów uboższy, więc władzy łatwiej jest robić to co chce.

 

Jestes pewny, ze w USA jest to takie oczywiste, a organizacje sa swiadome? spoleczenstwo USA jest jednym z najmniej swiadomych spoleczenstw w swiecie ... [patrz arg. z odp. powyzej]

Spoleczenstwem swiadomym nazwalbym polskie spoleczenstwo, ktore - choc duzo mniejsze od USA - zareagowalo blyskawicznie na proby wprowadzenia indeksu stron zakazanych. Paradoksalnie wielkosc USA wplywa na ich niekorzysc. Takze ich podzial administracyjny rujnuje wiele inicjatyw ogolnokrajowych i warto o tym pamietac. Odmienne prawodastwo, ustawodastwo ... etc.

Nie podazajmy bezmyslnie tropem wyidealizowanego obrazu USA sprzedawanego w mediach. Rzeczywistosc jest odmienna. Ten kraj boryka sie z cala masa wewnetrznych problemow.

 

A "krajowego internetu" nie stworzysz. Internet jest tym, czym jest dzięki temu, że nie jest "narodowy" a ponadpaństwowy.

Dostrzegam sprzecznosc. Jesli ponadpanstwowy, to moze istniec i bez USA. USA moze sie sama wylaczyc zakladajac, ze cokolwiek kontroluje. Argument o [braku] jurysdykcji jest wciaz aktualny, Panie Mariuszu.

 

A że w USA znajdują się najważniejsze elementy struktury internetu, to wynika zarówno z historii - to w USA powstawał internet - jak i z faktu, że Amerykanie wykładają kasę na utrzymanie tej infrastruktury.

Sadzisz, ze trudno jest przeniesc 'centrum' czegos, co z racji swej natury jest zdecentralizowane? to, ze projekt DARPA zostal zainicjowany w USA nie oznacza, ze bez nich sie nie obejdzie ... :D ja moge sie obyc bez calego tego plastiku internetowego, z ktorego i tak nie korzystam - CNN, YT, Spolecznosciowki ... zasoby, ktore mnie interesuja znajduja sie na calym swiecie [sa rozlokowane na roznych serwerach]. Kwestie indeksowania globalnego i przegladania wynikow tez dalaby sie rozwiazac stosunkowo szybko.

Haslo klucz: decentralizacja. Poza tym nikt nie mowi o wycinaniu Polski z internetu. To amerykanie wycieliby sie z internetu, ale pozostale struktury wciaz by funkcjonowaly, jak punkty wielkiej pajeczyny ...

Technologicznie zatem jak najbardziej wykonalne.

 

I nie łudź się, że działania władz USA nie wpłyną na internet w innych krajach. Obecnie w Internecie działa 13 root serverów. Aż 10 z nich znajduje się na terenie USA.

Przeceniasz mozliwosci USA. Powrot do slowa-klucza - decentralizacja. Nie doceniasz zas uzytkownikow internetu nie bedacych de facto amerykanami ... :D a bedacych specjalistami i posiadajacymi srodki. Sadzisz, ze sieci akademickie, medyczne, bankowe, etc moglyby sobie pozwolic na paraliz? nie. To umocniloby jedynie -  po poczatkowej chwilowej panice - zdecentralizowana strukture internetu.

W swiecie OSS stworzenie infrastruktury nie wiaze sie juz z uzyskiwaniem pozwolen. Wystarczy sprzet, oprogramowanie i wiedza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@marc: odniosę się tylko do tej "świadomości" - na jakiej podstawie stwierdzasz, że obywatele USA są jednymi z najmniej świadomych? Dysponujesz jakimiś badaniami na ten temat?

 

Przykład z PL jest kompletnie nietrafiony. Co takiego niby zrobili obywatele - oprócz popyskowania sobie na forach, co robią codziennie i na najróżniejsze tematy - by cenzura internetu nie stała się faktem? Nic.

W USA istnieją tysiące organizacji społecznych, z czego kilka tak potężnych, że są w stanie wydać miliony na kampanie propagandowe, wynajęcie lobbystów czy w końcu spory sądowe z najpotężniejszymi koncernami na świecie lub administracją prezydencką. Masz w Polsce coś takiego?

 

No i najświeższy przykład z Polski - ostatnie naloty skarbówki na sklepy z dopalaczami. W USA takie działanie władz spotkałoby się z ostrym protestem w Kongresie, potężną awanturą w mediach, oskarżeniami o łamanie obywatelskich oraz procesami sądowymi.

Dlaczego? Ano dlatego, że to działanie typowe dla różnych dyktatur - władzy nie podobają się obywatele, więc szuka na nich haka, by ich zniszczyć (a raczej zniszczyć ich LEGALNIE DZIAŁAJĄCĄ firmę). W normalnym kraju, gdzie obywatel jest podmiotem, jest traktowany jak partner, takie działania są nie do pomyślenia. Władza nie może wyznaczać sobie obywateli, którzy jej się nie podobają i wysyłać do nich policję/skarbówkę/służby specjalne by znalazły coś, co pozwoli obywatela zniszczyć.

Pokaż mi, jak to się nasze wspaniałe społeczeństwo wykazało w tej sprawie świadomością?

 

Świadomość obywatelska nie polega na pyskowaniu na forach, bo to niczego nie daje. PO nie wycofało się z projektów cenzury internetu dlatego, że ktoś coś w internecie napisał. Podobnie jak nie wycofali się projektów płatnych obwodnic miast z tego powodu. Wszystko zbiegło się z terminem wyborów.

 

Świadomość obywatelska polega na tym, że obywatele walczą o swoje prawa, mają cele, które chcą zrealizować. Starają się kontrolować władzę. I pomagają sobie nawzajem.

 

O poteżnych organizacjach (np. ACLU) już wspominałem. Ale to się odbywa też na szczeblu lokalnym. Ot, prosty przykład. Ostatnio widziałem program o dziewczynce, która cierpi na jakieś tajemnicze zaburzenia polityki energetycznej organizmu. Niby jest zdrowa, ale jej organizm nie potrafi się chłodzić. W efekcie nie może wychodzić na słońce, temperatury powyżej dwudziestu kilku stopni są już dla niej zagrożeniem.

Dziewczynka mieszka w jakimś niewielkim miasteczku. Gdy o jej problemie dowiedzieli się sąsiedzi, lokalne kółko weteranów wojskowych zrobiło wśród swoich członków zrzutę i kupiło jej jakąś specjalistyczną kamizelkę chłodzącą używaną w wojsku. To jest społeczeństwo obywatelskie, a nie wielka polska akcyjność od przypadku do przypadku, gdy coś w telewizji nagłośnią i jedyny wysiłek, jak trzeba zrobić, to wysłać SMS-a.

Świadomość obywatelska polega na tym, że jak widzę syfiarza wywożącego śmieci do lasu, to dzwonię na policję, a nie odwracam się i udaję, że wszystko jest w porządku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czyli robimy "internet" tylko za pomocą własnych polskich zasobów. Bez Google'a, YouTube'a, Facebooka, CNN, BBC i tysięcy innych witryn, tak?

Nie mówiłem, że „robimy”, tylko że kilka krajów planowało. I nigdzie nie mówiłem, że „bez”.

 

Masz rację odnośnie nierealności fizycznej separacji sieci.

I nigdzie nie wspominałem o fizycznej separacji sieci, a nawet wyraźnie wręcz przeciwnie.

 

Nawet jeżeli jest to teoretycznie możliwe, to jednocześnie oznacza też powrót do internetowej epoki kamienia łupanego.

Alternatywne serwery DNS istnieją od dawna, kierując ruch wg własnych zasad i własnej listy TLD i jakoś nikt nigdzie się nie cofnął do internetowej epoki kamienia łupanego, a nawet przeciwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli idzie o "wyłączenie internetu" to jestem zdania ze jak by nie USA to by go nie było i jednak coś do powiedzenia w tej sprawie maja. GPS tez jest made in USA i tez mogą go w każdej chwili wyłączyć to ze korzysta z niego cały świat nie daje podstaw żeby się komuś wpieprzać z butami do ogródka. Co więcej nikt nie protestował jak amerykanie wprowadzali odbiorniki "w błąd" by zmniejszyć dokładność.

 

Kolejna sprawa "wyłączyć internet" co oni wyłącza? Sami siebie wyłączą domeny przestaną działać może. W najgorszym wypadku taki "wyłączony internet" będzie oferował to co narodowy w najlepszym. Przecież siec w Rumuni nie przestanie działać dlatego ze ktoś tam coś w USA wyłączył przecież ona miała przetrwać atak jądrowy. Open internet może i by mi się podobał ale to nie ma szans działać wydajnie o ile wcale. Nie te czasy jak by powstawał równolegle to tak dziś nic z tego nie będzie, poza tym nawet jak by coś takiego było technicznie możliwe to zostało by to ukręcone prawnie jeśli nie było by nad tym kontroli.

Wyobraźcie sobie ping Kraków Warszawa z data center do data center a wyobraźcie sobie taki ping lecący jakaś struktura rozproszoną otwarta po sieciach wifi lanach i tak dalej w ogóle jak to routować żeby się to nie rozsypało albo samo siebie nie zatkało?

A narodowy internet to pomysł tak genialny jak biblioteka tylko na to już ktoś wpadł. A jesli zakładamy dostęp do całej reszty natywnego internetu to cóż z grubsza to mniej wiecej w ten sposób działa. Przecież infrastruktura w Polsce nie jest własnością USA. Generalnie tu tez kwestia jest taka na jakim poziomie rozmawiamy o internecie.

 

Kolejna sprawa to my tez mieszkamy w rezerwacie. Jeszcze niedawno był bym skłonny spieprzać kajakiem do Australii ale nawet na to mi ochota ostatnio przeszła.

 

Służb mogących pchać się z buciorami w nasze życie jednym tchem nie wymienię

Ale kilka szybkich przykładów z głowy wolności w naszym państwie:

  • -UKE buduje system lokalizacji alarmowej telefonów o wydajności na minute o rząd większej niż wszystkich karetek jest w Polsce,
  • -Poczta polska loguje nadawców i odbiorców listów (i każdy większy operator ma taki obowiązek) wpadł RPO z GIODO na kontrole twierdząc ze to niedopuszczalne ale im musiały rurki zmięknąć bo w końcu stwierdzili ze wszystko jest w porządku http://www.giodo.gov.pl/1520001/id_art/2715/j/pl/
    Co ciekawe słyszałem o przypadku zwrotu listu z dwoma adresatami z tego samego adresu
  • -Według projektu zmiany prawa bankowego który nie wiem jak skończył prokurator miał móc uzyskać dostęp do konta osoby fizycznej prowadzącej działalność gosp bez nakazu
  • -Skarbówka ma uprawnienia do dostępu do danych operatorów telekomunikacyjnych w tym wspomnianych danych na poczcie
  • -Komornicy dostali dostęp do ksiąg wieczystych przez internet (ale zwykli ludzie na szczęście też co życie może ułatwić )
  • -Skoki z CBA maja umowę na kablowanie już jakiś czas
  • -Pod pretekstem marchewki pod tytułem prawa konsumenckie zgodnie z wyrokiem trybunału europejskiego wprowadzono rejestracje prepaidów na szczęście nieobowiązkową
  • -Państwowa inspekcja pracy też jakoś ostatnio dostała jakieś nowe uprawnienia
  • -CBA ma dostęp do danych Zus w zasadzie z tego co pamietam dość nieskrepowany
  • -A jak już jesteśmy przy internecie to szefem NASK jest były (przynajmniej taka należy mieć nadzieje) pracownik ABW a w komisji był jego były podwładny

 

I tak dalej i dalej a wy się martwicie tym ze sobie prezydent USA może Facebooka wyłączyć którego mógł wyłączyć zawsze. Może jak by nie miał guzika atomowego pozwalającego na wyłączenie świata to był by to problem wart zainteresowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@marc: odniosę się tylko do tej "świadomości" - na jakiej podstawie stwierdzasz, że obywatele USA są jednymi z najmniej świadomych? Dysponujesz jakimiś badaniami na ten temat?

Nie jestem badaczem socjologii, ale z takimi badaniami mozna sie zetknac na co dzien. Nie mam specjalnie czasu, aby w tej chwili szukac, jednak niejednokrotnie takowe widywalem i jasno stanowily one, ze poziom edukacji w USA jest nieporownywalnie mniejszy, niz w pozostalych krajach swiata, co wiecej - wciaz spada. Dlaczego mowie o edukacji? a no dlatego, ze przeklada sie ona na swiadomosc obywatelska niemal we wszystkich dziedzinach zycia.

 

Przykład z PL jest kompletnie nietrafiony. Co takiego niby zrobili obywatele - oprócz popyskowania sobie na forach, co robią codziennie i na najróżniejsze tematy - by cenzura internetu nie stała się faktem? Nic.

 

Hm, sadzilem, ze skoro odnosisz sie do tej kwestii, to zdajesz sobie sprawe z faktu debaty, ktora miala miejsce w tamtym czasie, a w ktorej uczestniczyl Donald Tusk, czesc oficjeli rzadowych i przedstawiciele srodowisk okolo-internetowych. Jesli nie - odsylam do google :D dyskusja byla interesujaca, choc wg mnie 'internet' nie byl w pelni doreprezentowany.

 

W USA istnieją tysiące organizacji społecznych, z czego kilka tak potężnych, że są w stanie wydać miliony na kampanie propagandowe, wynajęcie lobbystów czy w końcu spory sądowe z najpotężniejszymi koncernami na świecie lub administracją prezydencką. Masz w Polsce coś takiego?

Otoz w Polsce - w razie powaznych problemow - istnieje zjawisko pospolitego ruszenia, co mozna bylo zaobserwowac w przypadku wspomnianej proby wprowadzenia blokady internetu [mowiac w skrocie]

 

No i najświeższy przykład z Polski - ostatnie naloty skarbówki na sklepy z dopalaczami. W USA takie działanie władz spotkałoby się z ostrym protestem w Kongresie, potężną awanturą w mediach, oskarżeniami o łamanie obywatelskich oraz procesami sądowymi.

Dlaczego? Ano dlatego, że to działanie typowe dla różnych dyktatur - władzy nie podobają się obywatele, więc szuka na nich haka, by ich zniszczyć (a raczej zniszczyć ich LEGALNIE DZIAŁAJĄCĄ firmę). W normalnym kraju, gdzie obywatel jest podmiotem, jest traktowany jak partner, takie działania są nie do pomyślenia. Władza nie może wyznaczać sobie obywateli, którzy jej się nie podobają i wysyłać do nich policję/skarbówkę/służby specjalne by znalazły coś, co pozwoli obywatela zniszczyć.

Powoli ... widze, ze reprezentujesz taki oglad pojecia WOLNOSCI, ktory nie uwzglednia ODPOWIEDZIALNOSCI. Ten typ interpretacji tego pojecia jest przynalezny Amerykanom. Spoleczenstwo amerykanskie sadzi, ze ma prawo posiadac bron, ale juz kwestia wziecia odpowiedzialnosci za jej nieprawidlowe uzycie nie jest w ogole rozpatrywana przez jednostki. W Polsce sprawa wyglada na szczescie inaczej, bo tutaj WOLNOSC=WOLNOSC dzialania + ODPOWIEDZIALNOSC za siebie i innych. Jesli ktos takiej odpowiedzialnosci nie przejawia, to jest za to - slusznie - karany i nie jest to ograniczanie jego praw, lecz egzekwowanie szeroko pojetej sprawiedliwosci, a przynajmniej faktu, iz naruszyl on nietykalnosc innego czlowieka. Kwestia dopalaczy nie jest w ogole kontrowersyjna. Jesli handlujesz towarem, ktory szkodzi ludziom, a nie zostal dopuszczony do uzytku, to mozesz sie spodziewac nieprzyjemnosci i przymusowego zamnkniecia biznesu. Mowienie w tym przypadku o lamaniu prawa przedsiebiorcy jest niedorzecznoscia i odwroceniem zwiazku przyczynowo-skutkowego. To ty szkodzisz, wiec prawo cie powstrzymuje. Rozumiem, ze na handel bronia tez bys sie zgodzil? na czarno naturalnie ... 'ot, uczciwy handel bronia na ulicach Warszawy' ... dlaczego ktos mialby miec ci to za zle?

Nie mozna dochodzic do absurdow, gdy np prawa mordercy do zachowania anonimowosci, etc sa wazniejsze, niz prawa ofiary, lub jej rodzin. Ten blad czynia amerykanie wlasnie poprzez niewlasciwe rozumienie pojecia wolnosci, ktore pozbawione jest w ich przypadku odpowiedzialnosci.

 

Świadomość obywatelska nie polega na pyskowaniu na forach, bo to niczego nie daje. PO nie wycofało się z projektów cenzury internetu dlatego, że ktoś coś w internecie napisał. Podobnie jak nie wycofali się projektów płatnych obwodnic miast z tego powodu. Wszystko zbiegło się z terminem wyborów.

 

Świadomość obywatelska polega na tym, że obywatele walczą o swoje prawa, mają cele, które chcą zrealizować. Starają się kontrolować władzę. I pomagają sobie nawzajem.

Niepotrzebnie ostre slowa. Swiadomosc obywatelska polega na reagowaniu. W demokraji sluza temu celowi petycje, dzialania zbiorowe, manifestacje, protesty, projekty uchwal. Zgadzam sie z toba w kwestii reagowania na lamanie prawa - w pelnej rozciaglosci :D

 

Przyklad dziewczynki to dobry przyklad, a takich inicjatyw jest w Polsce, ale i na calym swiecie wiele. Nie za bardzo rozumiem dlaczego go w tym miejscu zastosowales. To oczywistosc.

 

 

W kwestii argumentu o pochodzeniu danego rozwiazania: to, ze internet zostal stworzony w USA [koncept] nie oznacza jeszcze, ze USA maja nad nim kontrole. Wiesc gminno-reklamowa glosi, ze wycieraczki samochodowe stworzyli Polacy, a mimo to nie kontrolujemy ich produkcji na calym swiecie. Znow brniemy w absurdy z takimi niedorzecznosciami, panowie. Po to internet powstal jako siec zdecentralizowana, aby bylo mozliwe komunikowanie sie nawet pomimo padu wiekszosci segmentow sieci. Sadzilem, ze to oczywiste dla osob znajacych historie powstania internetu, a tymczasem wciaz przetacza sie tutaj tez bezmyslny argument o pochodzeniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
I tak dalej i dalej a wy się martwicie tym ze sobie prezydent USA może Facebooka wyłączyć którego mógł wyłączyć zawsze. Może jak by nie miał guzika atomowego pozwalającego na wyłączenie świata to był by to problem wart zainteresowania. 

Nikt takiego guzika nie ma (to ściema) :D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@marc:

1. Poziom edukacji spada? Aha.... Harvard, Stanford, Princeton, MIT, UCLA, Caltech... rzeczywiście, tragedia. Dobrze, że w Polsce aż tak nie spadł, bo inaczej UJ nie wypuszczałby dziesiątkow noblistów.

 

2. I co z tej debaty? Powtarzam - przedwyborcza zagrywka. Robi się to tak: najpierw puszcza się głupi pomysł, który nie będzie się ludziom podobał. A potem KONKRETNA osoba, kojarzona z naszym środowiskiem, odwołuje pomysł. A lud szaleje z radości i wdzięczności. Popatrz sobie np. w sieci... tysiące ludzi narzeka na służbę zdrowia. Czy mamy w PL jakąkolwiek potężną organizację społeczną, która domaga się jej reformy? Czy mamy wielotysięczne demonstracje, wymuszające na rządzących zrobienia czegoś?

A zobacz co się dzieje w USA, gdy im się coś bardzo nie podoba. Kolosalne demonstracje za i przeciw wojnie, za i przeciw przymusowym ubezpieczeniom społecznym. Walka na każdym poziomie. Od demonstracji ulicznych, poprzez spory sądowe, po profesjonalny lobbing w parlamencie. Na tym właśnie polega społeczeństwo obywatelskie. Tego o nas nie ma.

 

3. Najwyraźniej różnimy się poglądem na to, czym jest wolność. Otóż w normalnym kraju dozwolone jest to, co nie jest zabronione. Sklepy handlujące dopalaczami nie łamią prawa. Handlują całkowicie zgodnie z prawem. Nie podobają się władzy, która szuka na nich haka.

A wolnosć to nie jest odpowiedzialność za INNYCH. To odpowiedzialność za SIEBIE. Jakie masz prawo do decydowania o tym, co jest dobre dla INNYCH? Żadne. I co znaczy odpowiedzialność za INNYCH? Ze ponosisz konsekwencje za czyny innych? To jesteś ich niewolnikiem. Że masz prawo decydować, co inni mogą robić - to oni są Twoimi niewolnikami. Odpowiadać możesz tylko za siebie i osoby pozostające pod Twoją opieką (dzieci).

Dałeś się nabrać na stare brednie władzy o tym, że robi to "dla dobra" innych. A co, jeśli ci inni nie chcą tego dobra? Dorosły człowiek ma prawo sobie szkodzić.

Zauważ, że taki sposób myślenia, jaki prezentujesz, daje władzy prawo do zrobienia dowolnej rzeczy. Mogą zabronić alkoholu, papierosów, tłustego jedzenia, ruchu samochodowego - przecież to wszystko zabija każdego roku dziesiątki tysięcy ludzi.

Natomiast dopalacze są sprzedawane w Polsce CAŁKOWICIE zgodnie z prawem. Gdyby tak nie było, toby władzuchna już te sklepy pozamykała. A tak nasyła służby państwowe, by szukały haków. Przy tak biernej postawie społeczeństwa, czy wręcz przy akceptacji takich działań, możemy wkrótce doczekać czasów, gdy coś napiszesz w Sieci, co nie spoodba się władzy i nagle skarbówka zacznie przyglądać się Twojemu majątkowi, inspekcja budowlana wpadnie Ci do domu poszukać jakichś nieprawidłowości, a drogówka dostanie prikaz, coby przy każdej możliwej okazji sprawdzać, czy masz w pełni sprawny samochód i wozisz ze sobą apteczkę.

W ogołe mieszasz pojęcia. To właśnie u nas najróżniejszego rodzaju bandyci są lepiej chronieni niż obywatele. To u nas gdy np. producent sprzedaje przeterminowaną, zepsutą żywność, to nazwa producenta nie jest nigdy podawana do wiadomości publicznej. Sanepid - państwowa instytucja zobowiązana do ochrony zdrowia społeczeństwa, ukrywa taką informację, a zatem szkodzi społeczeństwu.

To w USA obywatel może sprawdzić czy w jego okolicy nie mieszka pedofil i chronić dzięki temu swoje dzieci. W Polsce obowiązuje ochrona wizerunku bandytów i jest to uchylane wyjątkowo.

 

4. Co do pochodzenia. W praktyce jest tak, że USA w chwili obecnej sprawują kontrolę nad internetem. I taki jest fakt, niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie. Być może z czasem, gdy inne kraje będą na siebie przejmowały obowiązek utrzymywania istotnych segmentow sieci, to się to zmieni. Ale obecna pozycja USA jest taka a nie inna. To co zrobią z internetem odbije się na calym świecie. Podobnie jak to, co zrobią z gospodarką. Wypracowali sobie taką pozycję na świecie i ją mają. Inne kraje starają się o to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Otóż w normalnym kraju dozwolone jest to, co nie jest zabronione. Sklepy handlujące dopalaczami nie łamią prawa. Handlują całkowicie zgodnie z prawem. Nie podobają się władzy, która szuka na nich haka.

To mamy chyba po PRLu.

 

Jakie masz prawo do decydowania o tym, co jest dobre dla INNYCH?

W tym z kolei celują maniacy religijni.

 

Prawo bez sprawiedliwości może zachęcać do przestępstw. Sprawiedliwość bez prawa może owe przestępstwa pochwalać. Biada ludowi' date=' którego władca stosuje takie prawo i sprawiedliwość.[/quote']

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Poziom edukacji spada? Aha.... Harvard, Stanford, Princeton, MIT, UCLA, Caltech... rzeczywiście, tragedia.

Kazdy kraj ma kilka swietnych uniwersytetow i politechnik i to jeszcze o niczym nie swiadczy. Ponadto: warto zauwazyc, ze doktoranci. profesorowie i studencji amerykanskich uczelni to na ogol ludnosc naplywowa, imigranci. To nie czyni *amerykanow* bardziej swiadomymi jako narod, ale Panstwo amerykanskie lepiej rozwinietym. Warto miec na uwadze ten *drobny* fakt.

2. I co z tej debaty? Powtarzam - przedwyborcza zagrywka. Robi się to tak: najpierw puszcza się głupi pomysł, który nie będzie się ludziom podobał. A potem KONKRETNA osoba, kojarzona z naszym środowiskiem, odwołuje pomysł. A lud szaleje z radości i wdzięczności.

Jesli wszedzie doszukujemy sie ukladow i zagrywek, to tak. Jesli nie, to mozna smialo powiedziec - bez karmienia fobii i uprzedzen - ze bylo to demokratycznie wypracowane porozumienie. Warto tez dodac, ze projekt tej ustawy wyplywal z niewiedzy. Trudno zarzucic tutaj politykom zla, intencjonalnie zla wole. Mieli kiepskich doradcow. Calosc wyszla wlasnie w tej debacie, o ktorej wspominalem.

A zobacz co się dzieje w USA, gdy im się coś bardzo nie podoba. Kolosalne demonstracje za i przeciw wojnie, za i przeciw przymusowym ubezpieczeniom społecznym. Walka na każdym poziomie. Od demonstracji ulicznych, poprzez spory sądowe, po profesjonalny lobbing w parlamencie. Na tym właśnie polega społeczeństwo obywatelskie. Tego o nas nie ma.

Drogi Mariuszu, dostrzegam twoje zauroczenie amerykanskim modelem 'demokracji', ale zareczam ci, ze model ten jest polowiczna trescia opakowana w pelne i kolorowe opakowanie. Prawda jest nieco mniej optymistyczna - wyborcy amerykanscy na niewiele rzeczy maja wplyw, wybory sprowadzaja sie do powierzchownej oceny wygladu kandydatow i - z rzadka - dwoch sloganach, zas liczy sie 'marketing polityczny', a wiec cos, co powstalo wlasnie w Stanach ... trudno wiec mowic o swiadomosci amerykanow jako narodu. Amerykanie sa wciaz manipulowani, a zabieg, ktory zarzucasz Polskiemu rzadowi w sprawie blokady internetu [umowny skrot] wykonuja bezustannie na swoim podworku: rzuca sie haslo terroryzm, po czym pod pozorem walki z fikcyjnym zjawiskiem ogranicza sie podstawowe prawa i wolnosci obywateli, jednak ci nie buntuja sie, ze zaczyna sie kazdego z nich traktowac jak kryminaliste i potencjalnego zamachowca-samobojce, gdyz to 'w imie bezpieczenstwa kraju - Homeland Security' ... to bardzo slabe zagranie, ktore dostrzeze kazdy myslacy czlowiek. Amerykanie preferuja czuc - strach, radosc, wiare, dume; anizeli logicznie myslec. Szkoda mi tylko tej minimalnej warstwy amerykanskich intelektualistow, ktorzy znajduja sie w potrzasku populizmu i razacego naduzywania przez wladze kompetencji w imie walki 'ze zlem'.

Ameryka to kraj sprzecznosci: jednosc kraju przy podziale na 51 stanow [w jednym kara smierci obowiazuje, w innym nie, itd. Nie ma to jak jednomyslnosc], wolnosc bez udzialu odpowiedzialnosci ... itd.

3. Najwyraźniej różnimy się poglądem na to, czym jest wolność. Otóż w normalnym kraju dozwolone jest to, co nie jest zabronione. Sklepy handlujące dopalaczami nie łamią prawa. Handlują całkowicie zgodnie z prawem. Nie podobają się władzy, która szuka na nich haka.

Gdyby tak jeszcze mlodziez, ktora nie ma w pelni uksztaltowanej osobowosci i poczucia odpowiedzialnosci wiedziala, ze nie powinna w tych sklepach kupowac i zazywac srodkow, to nie byloby koniecznosci blokowania inicjatyw ich sprzedawania. A pojecie wolnosci 1 lub 0 jest nielogiczne. Mam rozumiec, ze jesli nie jest zabronione wykorzystywanie seksualne zwierzat, to mozna je wykorzystywac? gdzie w tym logika?

A wolnosć to nie jest odpowiedzialność za INNYCH. To odpowiedzialność za SIEBIE. Jakie masz prawo do decydowania o tym, co jest dobre dla INNYCH? Żadne. I co znaczy odpowiedzialność za INNYCH? Ze ponosisz konsekwencje za czyny innych? To jesteś ich niewolnikiem. Że masz prawo decydować, co inni mogą robić - to oni są Twoimi niewolnikami. Odpowiadać możesz tylko za siebie i osoby pozostające pod Twoją opieką (dzieci).

Widzisz, w gruncie rzeczy mowimy o tym samym, ale nie do konca sie rozumiemy. Otoz chodzi o to, ze konsekwencje moich czynow wplywaja na innych i w tym rozumieniu jestem za nich odpowiedzialny. Jesli kupie sobie bron i zaczne strzelac do ludzi [co ma - nota bene - czesty udzial w USA - poklosie opacznego rozumienia *wolnosci* i braku odpowiedzialnosci] to wyrzadzam im krzywde, jesli zrobilem to bez poczucia odpowiedzialnosci za swoje czyny, ktore wplywaja na innych, a wiec posrednio i za nich. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku prowadzenia samochodu, ktory stanowi kilkaset kg broni na kolkach usmiercajacej tygodniowo mnostwo osob - przez brak swiadomosci kierowcy, ze samochod to nie tylko wygoda i wolnosc, ale i odpowiedzialnosc za pieszych, za swoje dzialania, etc. Wolnosc to nie tylko bezmyslne szumienie, ale i odpowiedzialnosc.

Dałeś się nabrać na stare brednie władzy o tym, że robi to "dla dobra" innych. A co, jeśli ci inni nie chcą tego dobra? Dorosły człowiek ma prawo sobie szkodzić.

Zauważ, że taki sposób myślenia, jaki prezentujesz, daje władzy prawo do zrobienia dowolnej rzeczy. Mogą zabronić alkoholu, papierosów, tłustego jedzenia, ruchu samochodowego - przecież to wszystko zabija każdego roku dziesiątki tysięcy ludzi.

Ciesze sie, ze to zauwazyles, a przy tym popadles w sprzecznosc, Mariuszu. Pare linijek wyzej piszesz o bezpeczenstwie i odpowiedzialnosci za swoje dzieci, a kiedy Panstwo przychodzi ci z pomoca i chce zamknac dzialalnosc czlowieka, ktory naraza na szwank zdrowie i byc moze zycie twoich dzieci poprzez sprzedaz dopalaczy, to twierdzisz co nastapilo w tym akapicie.

Sugerowalbym, abys nie wydawal sadow na moj temat. Nie znamy sie. Ja uwazam sie za jednostke swiadoma i sam rezygnuje z tego, co mi szkodzi. Problem przytoczonego przez ciebie przykladu polega na tym, ze [w kontekscie wolnosci i odpowiedzialnosci] pijac, zazywajac narkotyki szkodzisz bezposrednio sobie, zas *handlujac* narkotykami [w tym dopalaczami jako dalekimi pochodnymi] szkodzi sie innym ludziom tak, jak szkodzisz im jezdzac nieumiejetnie samochodem, czy dostajac w USA bron do 'obrony wlasnej' nie bedac nawet przebadanym psychologicznie.

Natomiast dopalacze są sprzedawane w Polsce CAŁKOWICIE zgodnie z prawem. Gdyby tak nie było, toby władzuchna już te sklepy pozamykała. A tak nasyła służby państwowe, by szukały haków.

Alez Mariuszu - wladza wlasnie robi to, o czym napisales. Bada szkodliwosc, nowelizuje ustawy i zamyka dzialalnosc, ktora stwarza zagrozenie.W takich sytuacjach wazne jest szybkie reagowanie, bo twoje dzieci nie beda czekaly rok z zazywanieam chemii ze sklepiku osiedlowego do momentu, az rzad uchwali stosowna ustawe.

Przy tak biernej postawie społeczeństwa, czy wręcz przy akceptacji takich działań, możemy wkrótce doczekać czasów, gdy coś napiszesz w Sieci, co nie spoodba się władzy i nagle skarbówka zacznie przyglądać się Twojemu majątkowi, inspekcja budowlana wpadnie Ci do domu poszukać jakichś nieprawidłowości, a drogówka dostanie prikaz, coby przy każdej możliwej okazji sprawdzać, czy masz w pełni sprawny samochód i wozisz ze sobą apteczkę.

Mariuszu, 'ale to juz bylo' - za rzadow PiS ... kazdy byl z miejsca podejrzany, panstwo przybieralo niebezpieczne totalitarnego charakteru, wszedzie doszukiwano sie mitycznego 'klasowego wroga', pobudki o 6 rano, wejscie z bronia ... mozna mnozyc. Warto pamietac, naprawde. Nie chcemy chyba powtorki z IV Rzeszy Niemieckiej? Do tego prowadzi nieufnosc, strach, zawisc, frustracja i mania wielkosci.

W ogołe mieszasz pojęcia. To właśnie u nas najróżniejszego rodzaju bandyci są lepiej chronieni niż obywatele. To u nas gdy np. producent sprzedaje przeterminowaną, zepsutą żywność, to nazwa producenta nie jest nigdy podawana do wiadomości publicznej. Sanepid - państwowa instytucja zobowiązana do ochrony zdrowia społeczeństwa, ukrywa taką informację, a zatem szkodzi społeczeństwu.

Nie znam takich przypadkow, ale chetnie sie z nimi zapoznam, jesli dysponujesz konkretnymi przypadkami. Twoje uogolnienie wskazywaloby na to, ze jest to dzialanie nagminne i powszechne, na polkach sklepowych znajduja sie zatem - jak rozumiem - same towary, ktorych nie powinno tam byc?

To w USA obywatel może sprawdzić czy w jego okolicy nie mieszka pedofil i chronić dzięki temu swoje dzieci. W Polsce obowiązuje ochrona wizerunku bandytów i jest to uchylane wyjątkowo.

Pedofil jest wg ciebie pedofilem od urodzenia? jesli nim zostaje, to rejestruje sie w Urzedzie ODchylen Psychicznych? Nie kazdy pedofil siedzi 'od pierwszego dziecka' w wiezieniu, a wielu z nich to szanowane osobistosci - patrz, afera doktora S. ... Pomijam fakt, ze kazdy czlowiek ma swoje prawa podstawowe. Widze zatem kolejna sprzecznosc - mowisz o wolnosci jednostki do granic absurdu, ale odmawiasz jej pedofilom w rozumieniu sprawiedliwego osadu i mozliwosci kontynuowania zycia, ze sie tak wyraze, po odsiedzeniu swojego? bo to w USA problem, jak sam zauwazyles ...

4. Co do pochodzenia. W praktyce jest tak, że USA w chwili obecnej sprawują kontrolę nad internetem. I taki jest fakt, niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie. Być może z czasem, gdy inne kraje będą na siebie przejmowały obowiązek utrzymywania istotnych segmentow sieci, to się to zmieni. Ale obecna pozycja USA jest taka a nie inna. To co zrobią z internetem odbije się na calym świecie. Podobnie jak to, co zrobią z gospodarką. Wypracowali sobie taką pozycję na świecie i ją mają. Inne kraje starają się o to samo.

Nie moge sie zgodzic z ta opinia. Moge powtorzyc jedynie po raz kolejny haslo 'zdecentralizowany charakter stryuktury internetu' ...

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Pedofil jest wg ciebie pedofilem od urodzenia? jesli nim zostaje, to rejestruje sie w Urzedzie ODchylen Psychicznych? Nie kazdy pedofil siedzi 'od pierwszego dziecka' w wiezieniu, a wielu z nich to szanowane osobistosci - patrz, afera doktora S. ... Pomijam fakt, ze kazdy czlowiek ma swoje prawa podstawowe. Widze zatem kolejna sprzecznosc - mowisz o wolnosci jednostki do granic absurdu, ale odmawiasz jej pedofilom w rozumieniu sprawiedliwego osadu i mozliwosci kontynuowania zycia, ze sie tak wyraze, po odsiedzeniu swojego? bo to w USA problem, jak sam zauwazyles ...

 

Teraz Ty sam sobie przeczysz. Zauważ, że pedofile prawie zawsze są seryjni. Po drugie - gdyby umieli się kontrolować, to by ani razi nie trafili do więzienia i ochrona ich wizerunku byłaby zbyteczna. A rzecz najważniejsza, ostatnia: jako jednostka mam gdzieś dobro pedofila - ba, czerpałbym pewien rodzaj satysfakcji z jego niedoli, czasem nazywany "poczuciem sprawiedliwości".

 

Rozumiem, że każdy powinien mieć prawo nie zapinać pasów, jego życie. Ale drogi są wspólne, więc pijakom za kierownicą powinno się odbierać prawo jazdy, samochód i ew. dom, bo narażają na śmierć innych. Tak samo ja - i chyba spora grupa ludzi - postrzega problem pedofilii. Nawet 12-letnie dziecko wie, że pedofilia krzywdzi i że konsekwencją jest więzienie albo sterylizacja. Prawa jednostki = odpowiedzialność za swoje czyny.

 

Dlatego sądzę, że publikowanie danych pedofili - tych zweryfikowanych - jest jak najbardziej wskazane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz Ty sam sobie przeczysz. Zauważ, że pedofile prawie zawsze są seryjni. Po drugie - gdyby umieli się kontrolować, to by ani razi nie trafili do więzienia i ochrona ich wizerunku byłaby zbyteczna. A rzecz najważniejsza, ostatnia: jako jednostka mam gdzieś dobro pedofila - ba, czerpałbym pewien rodzaj satysfakcji z jego niedoli, czasem nazywany "poczuciem sprawiedliwości".

Zdecydujciez sie zatem - drodzy rozmowcy - chcecie anarchii i wlasnorecznego zarzynania wszelkich 'odchylen', czy tez oczekujecie, aby to Panstwo sprawowalo nad tym kontrole?

Chcecie samosadow i wieszaniu na drzewach, czy sprawiedliwego osadu przed trybunalem do tego powolanym?

 

Rozumiem, że każdy powinien mieć prawo nie zapinać pasów, jego życie. Ale drogi są wspólne, więc pijakom za kierownicą powinno się odbierać prawo jazdy, samochód i ew. dom, bo narażają na śmierć innych. Tak samo ja - i chyba spora grupa ludzi - postrzega problem pedofilii. Nawet 12-letnie dziecko wie, że pedofilia krzywdzi i że konsekwencją jest więzienie albo sterylizacja. Prawa jednostki = odpowiedzialność za swoje czyny.

Otoz to.

 

Dlatego sądzę, że publikowanie danych pedofili - tych zweryfikowanych - jest jak najbardziej wskazane.

Ja nie powiedzialem, ze nie. Osobiscie uwazam, ze tak, ale po osadzeniu. Moja odpowiedz i przyklad byla odpowiedzia na argumentacje Mariusza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla Mariusza:

 

The Internet has no centralized governance in either technological implementation or policies for access and usage; each constituent network sets its own standards.

 

Zasadniczo warto przeczytac calosc, by zrozumiec to, o czym pisalem wyzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla Mariusza:

 

Zasadniczo warto przeczytac calosc, by zrozumiec to, o czym pisalem wyzej.

 

Generalnie uwazam takze, ze tytul tego newsa powinien brzmiec nastepujaco:

 

"Spor o wladze nad amaerykanska czescia infrastruktury sieciowej"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alternatywne serwery DNS istnieją od dawna, kierując ruch wg własnych zasad i własnej listy TLD i jakoś nikt nigdzie się nie cofnął do internetowej epoki kamienia łupanego, a nawet przeciwnie.

Z erą kamienia łupanego chodziło o dostęp do zasobów, przykład z wikipedią - wyobraź sobie, że nagle masz dostęp tylko do polskiej wersji, oczywiście o ile wikipedia była by jeszcze dostępna, bo kraj z ich serwerami mógł się "odciąć" od reszty świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że o to ci chodziło, nie rozumiem tylko, skąd wziąłeś to „odcięcie”, skoro nic o nim nie pisałem? Ani wspomniana przeze mnie inicjatywa (głównie werbalna i traktowana jako argument przetargowy imho) nie planowała żadnego odcięcia, ani nie wynika ono z samej idei alternatywnych serwerów DNS/alternatywnej hierarchii domen. Istniejące obecnie lub w przeszłości takie inicjatywy, typu rozszerzenie sieci o „nieoficjalne” TLD nie powodowały żadnego odcięcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po ponad dwóch latach prac obie izby amerykańskiego Kongresu przyjęły CHIPS and Science Act, ustawę, która ma zachęcić do inwestycji w amerykański przemysł półprzewodnikowy. Przewiduje ona wydatkowanie z budżetu federalnego 52 miliardów USD w ciągu pięciu lat i zezwala na udzielenie 25-procentowej ulgi podatkowej na budowę lub rozbudowę zakładów produkujących półprzewodniki lub urządzenia do ich wytwarzania. Ustawa to część pakietu o wartości 280 miliardów dolarów, który ma zwiększyć konkurencyjność USA na polu nowych technologii.
      Ze wspomnianych 52 miliardów dolarów 39 miliardów przeznaczono na granty na budowę nowych fabryk, 11 miliardów trafi do federalnych programów badawczych zajmujących się półprzewodnikami, a 2 miliardy zostanie wydatkowane na projekty obronne związane z mikroelektroniką. Dodatkowo 200 milionów dolarów otrzyma Narodowa Fundacja Nauki, a pieniądze te mają zostać przeznaczone na promowanie wzrostu siły roboczej w przemyśle półprzewodnikowym. Departament Handlu ocenia, że do roku 2025 USA będą potrzebowały dodatkowych 90 000 osób pracujących w tym przemyśle. Twórcy ustawy przeznaczyli też 500 milionów dolarów na koordynację z zagranicznymi partnerami rządowymi rozwoju technologii bezpieczeństwa informatycznego, telekomunikacyjnego, działań na rzecz łańcucha dostaw w przemyśle półprzewodnikowym, w tym na rozwój bezpiecznych technologii komunikacyjnych, półprzewodnikowych i innych.
      Eksperci mówią, że ustawa będzie miała olbrzymi wpływ na rozwój przemysłu półprzewodnikowego w USA. Zwracają uwagę przede wszystkim na ulgę podatkową, dzięki której warunki budowy fabryki półprzewodników w USA będą podobne, jak budowa za granicą. Ustawa nie tylko ma stworzyć wiele dobrze płatnych miejsc pracy czy zapobiec w USA niedoborom półprzewodników, których cały świat doświadczył w związku z przerwaniem łańcuchów dostaw w czasie pandemii. Nie mniej ważne jest bezpieczeństwo. Obecnie 90% najbardziej zaawansowanych półprzewodników produkowanych jest na Tajwanie. Chiny uznają ten kraj za swoją zbuntowaną prowincję i ciągle grożą jej „odzyskaniem”. Dlatego też Państwo Środka z uwagę przygląda się wojnie na Ukrainie. Jeśli Zachód dopuści, by Rosja podbiła Ukrainę, może to zachęcić Chiny do ataku na Tajwan. Nawet jeśli taki atak by się nie powiódł, mógłby on wywołać długotrwałe problemy z dostawami półprzewodników.
      Wielcy producenci już od pewnego czasu zwiększają swoją obecność w USA. GlobalFoundries rozbudowuje kosztem 1 miliarda USD swoje zakłady w Malcie w stanie Nowy Jork, TSMC buduje kosztem 12 miliardów dolarów fabrykę w Arizonie, samsung planuje wydać 17 miliardów USD na fabrykę w pobliżu Austin i zapowiada, że w przyszłości może zainwestować w USA nawet 200 miliardów dolarów. Intel zapowiedział budowę fabryki w Ohio. Firma chce na nią wydać 20 miliardów USD, ale mówi wprost, że wielkość inwestycji będzie zależna od dofinansowania na podstawie CHIPS Act. Koncern zapowiedział też, że – przy odpowiednim wsparciu rządowym – jest gotów zainwestować kolejnych 100 miliardów USD w ciągu najbliższych 10 lat.
      Ustawa będzie miała olbrzymi wpływ na innowacje w USA, mówi Russell T. Harrison, dyrektor amerykańskiego oddziału Instytutu Inżynierów Elektryków i Elektroników, który od początku był zaangażowany w prace nad tym aktem prawnym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Stany Zjednoczone są najlepszym miejscem pracy dla inżynierów oprogramowania. Firma Codingame przeprowadziła ankiety wśród społeczności składającej się z 2 milionów programistów oraz osób zajmujących się rekrutowaniem pracowników na potrzeby sektora IT i wykazała, że w USA inżynierowie oprogramowania zarabiają najlepiej na świecie.
      Średnia pensja inżyniera oprogramowania pracującego w Stanach Zjednoczonych wynosi 95 879 dolarów rocznie. Co więcej, ponad 40% takich osób zarabia ponad 100 000 USD rocznie,  a zarobki 5% przekraczają 200 000 dolarów rocznie.
      Bardzo dobrze można zarobić też w Szwajcarii. Tam średnia pensja inżyniera oprogramowania wynosi 90 426 USD. Następna jest Kanada z pensją 71 193 dolarów, a na czwartym miejscu uplasowała się Wielka Brytania, gdzie przeciętny inżynier oprogramowania może liczyć na roczne zarobki wynoszące 68 664 USD. Nasi bezpośredni sąsiedzi, Niemcy, uplasowali się na 6. miejscu z przeciętnymi zarobkami 61 390 dolarów, na dziewiątej pozycji znajdziemy Francję (47 617 USD/rok), a pierwszą dziesiątkę zamyka Hiszpania (39 459 dolarów).
      Autorzy ankiety nie brali pod uwagę ani kosztów życia w poszczególnych krajach, ani specjalizacji, w których można najwięcej zarobić. Trzeba też pamiętać, że samo porównanie zarobków nie mówi nam wszystkiego. Koszt życia w Szwajcarii jest na przykład znacznie wyższy niż w Wielkiej Brytanii, więc mimo sporej różnicy w zarobkach, poziom życia inżynierów w obu krajach może być bardzo podobny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gliniana tabliczka sprzed 3600 lat z fragmentem tekstu Eposu o Gilgameszu, która była przedmiotem kilkuletniej batalii sądowej pomiędzy amerykańskimi władzami, domem aukcyjnym Christie's i siecią sklepów z antykami Hobby Lobby, została zwrócona Irakowi. Ceremonia przekazania zabytku odbyła się w Smithsonian Institution w Waszyngtonie.
      Przedstawiciele UNESCO uważają, że tabliczka z zapisaną językiem akkadyjskim sekwencją snu ze słynnego poematu, została ukradziona z muzeum w 1991 roku podczas Wojny w Zatoce. W 2003 roku w Londynie kupił ją amerykański handlarz antykami. W 2007 roku sprzedano ją z fałszywym świadectwem, na którym czytamy, że pochodzi ona „ze skrzyni z różnymi artefaktami z brązu” zakupionymi w 1981 roku. Tabliczka wielokrotnie zmieniała właściciela, trafiła z powrotem do Londynu. I to właśnie tam na aukcji w 2014 roku kupili ją przedstawiciele Hobby Lobby. Właściciel tej sieci, Steve Green wydał na zabytek niemal 2 miliony dolarów. W 2018 roku trafiła ona do założonego przez niego Muzeum Biblii, a rok później została zajęta przez amerykańskie władze i prokuratura wydała nakaz jej konfiskaty. Przedstawiciele Hobby Lobby nie sprzeciwili się nakazowi, gdy dowiedzieli się, że zabytek został dwukrotnie nielegalnie wwieziony na teren USA. Nielegalnie, gdyż z fałszywym świadectwem pochodzenia.
      Hobby Lobby wytoczyło jednak proces domowi aukcyjnemu Christie's twierdząc, że doszło do złamania warunków umowy, gdyż świadomie wystawiono na aukcję zrabowane dzieło sztuki. Sąd jednak nie znalazł dowodów na to, by przedstawiciel Christie's, kupując tabliczkę w 2007 roku wiedział, że istnieją podejrzenia co do jej pochodzenia.
      Hobby Lobby ma w ostatnich latach wyraźnego pecha odnośnie swoich zakupów. Przed rokiem okazało się, że wszystkie 16 rzekomych fragmentów zwojów znad Morza Martwego, będących w posiadaniu Muzeum Biblii, to fałszywki. Tutaj firma padła ofiarą oszustów. Natomiast w 2017 roku, gdy władze USA skonfiskowały firmie tysiące glinianych tabliczek i pieczęci, które na zamówienie Hobby Lobby trafiły do USA, okazało się, że przedsiębiorstwo wykazało się co najmniej niefrasobliwością, gdyż podczas transakcji działy się rzeczy, które od razu powinny wzbudzić podejrzenia. Ale nie wzbudziły. Efekt? Firma zapłaciła 1,6 miliona dolarów za ponad 5500 tabliczek, pieczęci i innych zabytków, zostały one skonfiskowane przez władze, na Hobby Lobby nałożono w ramach ugody grzywnę w wysokości 3 milionów USD i poddaną ją szczególnemu nadzorowi.
      Z kolei przed 3 miesiącami firma pozwała do sądu byłego profesora Uniwersytetu Oksfordzkiego twierdząc, że sprzedał on jej za 7 milionów dolarów egipskie papirusy, które wcześniej ukradł z uniwersyteckiego archiwum.
      Tabliczka fragmentem eposu o Gilgameszu to najważniejszy z ponad 17 000 zabytków, które władze USA przejęły w ostatnich latach na swoim terenie i zwróciły Irakowi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykański Departament Sprawiedliwości wydał nakaz konfiskaty starożytnej glinianej Tabliczki ze snem Gilgamesza. Przyczyną konfiskaty jest jej nielegalne wwiezienia na teren USA i sprzedaż firmie Hobby Lobby ze sfałszowanymi informacjami o pochodzeniu. Licząca około 3500 lat gliniana tabliczka z zapisaną językiem akkadyjskim sekwencją snu ze słynnego poematu. Tabliczka była wystawiana w Muzeum Biblii. To nie pierwszy problem prawny dotyczący zabytków, w który zamieszana jest firm Hobby Lobby.
      Konfiskata tabliczki to część działań, których celem jest zwrócenie do Iraku jak największej liczby zabytków ukradzionych w tym kraju od czasu amerykańskiej inwazji. Wiadomo na przykład, że w kwietniu 2003 w ciągu zaledwie 36 godzin z Muzeum Narodowego Iraku w Bagdadzie ukradziono co najmniej 15 000 przedmiotów. W najbliższym czasie samolotem premiera Iraku ma wrócić 17 000 przedmiotów, które z czasem w różny sposób trafiły do USA.
      Departament Sprawiedliwości poinformował w oświadczeniu, że wspomniana tabliczka została w 2003 roku kupiona przez amerykańskiego handlarza antykami w Londynie. Ten kupił ją od sprzedawcy monet. Tabliczka trafiła następnie do USA. Tabliczka była tak zanieczyszczona, że początkowo nie było wiadomo, co się na niej znajduje. Po oczyszczeniu eksperci zdali sobie sprawę, że mają do czynienia z fragmentem poematu o Gilgameszu. W 2007 roku tabliczka została sprzedana z fałszywym świadectwem pochodzenia, na którym czytamy, iż pochodzi ona ze „skrzyni z różnymi artefaktami z brązu” zakupionymi na aukcji w 1981 roku. Tabliczka jeszcze wielokrotnie zmieniała właściciela i powróciła do Londynu. Tam, w 2014 roku została zakupiona na aukcji przez przedstawicieli Hobby Lobby. Amerykańskie organy ścigania zajęły tabliczkę w 2019 roku, gdy była wystawiana w Muzeum Biblii. Teraz prokurator Jacquelin M. Kasulis ze Wschodniego Okręgu dla Nowego Jorku wydała oficjalny nakaz jej konfiskaty. W oświadczeniu DoJ czytamy, że Hobby Lobby zgodziła się na konfiskatę tabliczki, biorąc pod uwagę fakt, że została ona nielegalnie wwieziona na teren USA w roku 2003 i 2014.
      Warto w tym miejscu przypomnieć, że przed 4 laty władze skonfiskowały tysiące glinianych tabliczek i pieczęci, które zostały przywiezione do USA na zamówienie Hobby Lobby. Natomiast w ubiegłym roku okazało się, że wszystkie 16 zwojów pokazywanych w Muzeum Biblii jako fragmenty zwojów znad Morza Martwego, to współczesne fałszywki, za które firma słono zapłaciła.
      Prezes firmy Hobby Lobby, Steve Green, który jest inicjatorem Muzeum Biblii tłumaczył wówczas, że niewiele wiedział o zabytkach i zaufał nieodpowiednim ludziom. Jednak część ekspertów bardzo krytycznie podchodzi do działań Hobby Lobby. Papirolog Roberta Mazza z Manchester University mówiła w ubiegłym roku podczas konferencji Towarzystwa Literatury Biblijnej, że rodzina Greenów inwestuje miliony dolarów w legalny i nielegalny rynek zabytków, nie mają pojęcia o historii, zabytkach, wartości kulturowej i problemów z przechowywaniem takich obiektów. Pani Mazza nazwała takie działanie przestępstwem przeciwko kulturze i wiedzy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W latach 30. XX wieku Stany Zjednoczone doświadczyły Dust Bowl. Był to kilkuletni okres katastrofalnych susz na Wielkich Równinach i związanych z tym burz piaskowych. W wyniku Dust Bowl zginęło około 7000 osób, ponad 2 miliony ludzi zostało bezdomnymi, a około 3,5 miliona porzuciło dotychczasowe domy i przeniosło się w inne regiony USA.
      Produkcja pszenicy w latach 30. spadła o 36%, a kukurydzy o 48%. Do roku 1936 straty gospodarcze sięgnęły kwoty 25 milionów USD dziennie, czyli 460 milionów współczesnych dolarów.
      Dust Bowl był spowodowany nieprawidłową gospodarką ziemią na Wielkich Równinach. Wcześniejsze dekady to okres pojawiania się coraz większej ilości sprzętu mechanicznego w rolnictwie. To ułatwiło zajmowanie kolejnych obszarów pod uprawy. Pługi coraz głębiej wzruszały wierzchnią warstwę gleby, a naturalne dla tego obszaru trawy, których głębokie systemy korzeniowe zatrzymywały wilgoć w glebie, zostały zastąpione roślinami uprawnymi o płytkich korzeniach. Gdy w latach 30. nadeszła susza, gleba, której nie wiązały już korzenie traw, łatwo zamieniała się w pył, który z łatwością przemieszczał się z wiatrem. Nastała epoka wielkich burz pyłowych. Chmury pyłu zasypywały wszystko na swojej drodze, niszcząc uprawy. Dopiero gdy skończył się okres susz i zaczęło więcej padać, zakończył się też Dust Bowl.
      Naukowcy z Columbia University i NASA postanowili zbadać, jak na ponowny Dust Bowl zareagowałby obecnie rynek żywności. Trzeba bowiem pamiętać, że USA są wielkim producentem i eksporterem żywności. Chcieliśmy sprawdzić, jak wieloletni spadek produkcji u dużego eksportera wpłynąłby na międzynarodowy handel i dostępność pożywienia, mówi doktor Alison Heslin, główna autorka badań.
      We współczesnym zglobalizowanym systemie handlowym problemy pojawiające się w jednym miejscu nie są ograniczane granicami państwowymi. Załamanie produkcji może wpływać na partnerów handlowych, których bezpieczeństwo żywności zależy od importu, dodaje uczona.
      Naukowcy stworzyli dwie alternatywne symulacje światowego handlu pszenicą. Następnie wprowadzili do nich czteroletni okres Dust Bowl ograniczony wyłącznie do USA.
      W pierwszym z modeli kraje najpierw użyły swoich rezerw, a następnie skompensowały niedobory zwiększając import i zmniejszając eksport. W ten sposób doszło do rozniesienia się fali niedoborów. W drugim ze scenariuszów przyjęto, że USA początkowo zmniejszają tylko eksport, na czym cierpią wszyscy partnerzy, a następnie wszystkie kraje kompensują niedobory zwiększając import.
      Analizy wykazały, że obecny wpływ Dust Bowl byłby podobny jak podczas oryginalnego Dust Bowl.
      Okazało się, że w ciągu czterech pierwszych lat Dust Bowl USA wyczerpałyby 94% swoich rezerw żywnościowych. Również wszystkie bez wyjątku kraje, które kupują pszenicę w USA, wyczerpałyby swoje rezerwy, mimo tego, że same nie doświadczyłyby spadku plonów. Oczywiście zapasy te byłyby też uzupełniane, ale i tak wielkość posiadanych rezerw znacząco by się skurczyła w porównaniu ze stanem wyjściowym.
      Skupiliśmy się na całym zestawie możliwych wydarzeń, szczególnie na zmianach w handlu, użyciu rezerw strategicznych oraz spadkach w konsumpcji, wyjaśnia profesor Jessica Gephard, współautorka badań. Zauważyliśmy, że doszłoby do zmiany umów handlowych, kraje kupujące zboże w USA zaczęłyby kupować je gdzie indziej, a na całym świecie doszłoby do spadku strategicznych rezerw pszenicy. W wielu wypadkach rezerwy te zostałyby całkowicie wyczerpane. To wskazuje, że takie wydarzenie spowodowałoby nie tylko wzrost cen w USA, ale też daleko poza granicami Stanów Zjednoczonych, dodaje Gephart.
      Z symulacji wynika, że trwający 4 lata Dust Bowl spowodowałby, że światowe rezerwy pszenicy spadłyby o 31%. Pod koniec 4-letniego okresu na świecie byłoby od 36 do 52 krajów, których rezerwy skurczyłyby się o ponad 75% w porównaniu do okresu sprzed Dust Bowl. Z kolei 10 krajów o największych rezerwach (Chiny, USA, Indie, Iran, Kanada, Rosja, Maroko, Australia, Egipt i Algieria) doświadczyłyby spadku rezerw o 15-22%.
      Jako, że świat posiada duże zapasy zboża, początkowo Dust Bowl nie wpłynąłby na poziom konsumpcji. Nawet kraje, które nie posiadają rezerw zboża byłyby w stanie początkowo zapewnić niezmienny poziom dostaw na rynek.
      Nasze wyniki pokazują, że ryzyka związane ze zmianami klimatycznymi nie dotyczą wyłącznie samego klimatu i lokalnie występujących ekstremalnych warunków pogodowych. To również ich wpływ na światowy handel. W kontekście bezpieczeństwa żywności wykazaliśmy, że posiadane rezerwy mogą, na pewien czas, stanowić bezpieczny bufor, jednak w miarę ich wyczerpywania mogą pojawić się niedobory żywności, mówi Heslin.
      Obecnie USA są trzecim największym na świecie eksporterem pszenicy. Zapewniają 13,6% dostaw na światowe rynki. Większymi eksporterami są jedynie Rosja (21,1%) i Kanada (14,2%).

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...