Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Rośnie świadomość ekologiczna, coraz więcej ludzi zwraca uwagę na dbałość o środowisko. Produkty „naturalne", „organiczne" są coraz bardziej popularne, można nawet powiedzieć, że są w modzie. Również rządy wielu państw wspierają takie produkty i technologie, czy to przy pomocy przepisów, czy to przy pomocy dotacji finansowych. Niestety, bezmyślne pójście za prostym hasłem naturalności może przynieść więcej szkody, niż pożytku, na przykład w rolnictwie - co wykazali naukowcy z kanadyjskiego Uniwersytetu Guelph.

Profesor Rebecca Hallett, wykładowczyni nauk o środowisku oraz doktorantka Christine Bahlai przeprowadziły badania porównawcze popularnych syntetycznych i organicznych pestycydów. Skupiono się na zwalczaniu popularnych szkodników: mszyc. Porównano sześć różnych pestycydów, stosowanych do walki z tymi pluskwiakami: dwa klasyczne, sztuczne środki, dwa nowoczesne, o zmniejszonej szkodliwości i dwa organiczne - oparty na oleju mineralnym, duszący mszyce oraz zawierający grzyby infekujące te szkodniki.

W części teoretycznej badania skorzystano z dużej bazy danych na temat różnych substancji i związków chemicznych, zawierającej szczegółowe dane o ich szkodliwości dla środowiska, flory i fauny, kumulacji w glebie, szkodliwości dla człowieka (działanie na skórę, kumulowanie się w pożywieniu), itd. Sprawdzono w ten sposób wszystkie składniki badanych środków owadobójczych. W części doświadczalnej sprawdzano ich skuteczność i działania uboczne na eksperymentalnym polu soi, w szczególności wpływ na naturalnych wrogów mszyc: biedronki i pluskwiaki z rodziny dziubałkowatych. W obu częściach badania wykazano, że naturalne, organiczne pestycydy są bardziej szkodliwe dla środowiska od czysto chemicznych środków.

Ponieważ środek oparty na oleju mineralnym działa poprzez zaduszanie szkodników, wymaga stosowania go w dużych ilościach. Oba badane organiczne pestycydy działały mniej skutecznie od syntetycznych, ponadto zabijały bardzo dużo biedronek i dziubałkowatych - naturalnych sprzymierzeńców człowieka w walce z mszycami. Zmniejszenie populacji tych drapieżników wymaga z kolei dalszego zwiększenia ilości stosowanych środków mszycobójczych.

Ostatecznie okazało się, że środki organiczne były dużo mniej efektywne zarówno od nowych, jak i klasycznych środków chemicznych. Stwarzały także większe zagrożenie dla środowiska. Nie można zatem automatycznie zakładać, jak podkreślają autorki badania, że organiczne oznacza lepsze i zdrowsze dla środowiska i człowieka. Należy szczegółowo analizować działanie konkretnych produktów i porównywać je. Powinni to wziąć pod uwagę zarówno rolnicy, jak i władze, tworzące przepisy środowiskowe.

Również przeciętny konsument powinien uświadomić sobie, że naturalny niekoniecznie oznacza zdrowszy i nie działać jedynie pod wpływem reklamy i proekologicznych haseł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I dużo tutaj racji. Nie tylko jeśli chodzi o ochronę roślin, ale też w przypadku chemii jadalnej czy innej. Naturalne substancje i środki mają określone działanie, ale przychodzą też wraz ze swoimi skutkami ubocznymi oraz innymi substancjami o różnym działaniu. Tymczasem selekcjonowane substancje chemiczne produkowane w laboratoriach są "projektowane" poprzez doświadczenia tak żeby ograniczyć ich szkodliwe, niepożądane działanie. Są też pozbawione innych, nieznanych substancji o nieznanym bliżej działaniu. Tak naprawdę większość ekobzdur można włożyć między bajki.

Owszem, trzeba dbać o planetę, ale nie przez postulaty powrotu na drzewa i pełnej naturalności. A poprzez działania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie nie zgadzam się z wnioskami dziewczyn,że:

"naturalne, organiczne pestycydy są bardziej szkodliwe dla środowiska od czysto chemicznych środków." 

w odniesieniu do porównania mechanicznie działającego na szkodniki oleju mineralnego, a aktywnie działających na metabolizm szkodnika syntetycznych pestycydów.

Wg lasek,cała szkodliwość "naturalsów" to to,że:

"zabijały bardzo dużo biedronek i dziubałkowatych"

- syntetyczne pestycydy mszycobójcze nie działają wybiórczo i  też zabijają cały owadzi świat,

- mechanizm działania syntetycznych pestycydów to TRUCIE (nie będę wchodził w szczegóły) żywego organizmu,

- mechanizm działania naturalnego środka to UTOPIENIE (zalany tłustą cieczą dusi się) szkodnika

- najpowszechniej stosowany w ochronie roślin "naturalny" mszycobójczy środek,to 2% roztwór oleju parafinowego, w zasadzie dla człowieka nie szkodliwy - możliwe działanie przeczyszczające,ale tylko dlatego że "poślizg" zwiększa  :D,

- przy całej sympatii do biedronek,ich wpływ (dokładniej ich larw) na populację mszyc jest znikomy. 

 

 

      Bronię oleju, bo w tym roku wreszcie pozbyłem się ochojnika (taka mszyca) na świerkach  :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że na roślinach żyje jeszcze kilkaset innych gatunków owadów, które są skutecznie likwidowane tymże olejem. Olej parafinowy jest teraz mocno propagowany, ale sądzę, że selektywne środki są bezpieczniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sądzę, że selektywne środki są bezpieczniejsze.

              Żle sądzisz.

 

Oto "nieszkodliwość" uznawanego za wysoce selektywny insektycydu PIRIMOR (na mszyce):

- z ulotki producenta:

Mieszanina niebezpieczna - klasyfikacja metodą obliczeniową z uwzględnieniem wyników badań Xn – Mieszanina szkodliwa z przypisanym określeniem rodzaju zagrożenia: R20 - Działa szkodliwie przez drogi oddechowe T – Mieszanina toksyczna z przypisanym określeniem rodzaju zagrożenia: R25 - Działa toksycznie po połknięciu Xi – Mieszanina drażniąca z przypisanym określeniem rodzaju zagrożenia: R36 - Działa drażniąco na oczy N - Mieszanina niebezpieczna dla środowiska z przypisanym określeniem rodzaju zagrożenia: R50/53 - Działa bardzo toksycznie na organizmy wodne; może powodować długo utrzymujące się niekorzystne zmiany w środowisku wodnym Inne zagrożenia: Produkt jest inhibitorem cholinoesterazy. Osoby, u których występują stwierdzono przeciwwskazania do pracy z takimi związkami nie powinny stosować tego preparatu Pyły produktu mogą tworzyć z powietrzem łatwopalne mieszaniny .

INFORMACJE TOKSYKOLOGICZNE

Toksyczność ostra

Toksyczność ostra drogą pokarmową

LD50:

Szczury(samce i samice): 87 mg/kg Klasyfikacja GHS: Kategoria 3

Toksyczność ostra przez drogi oddechowe:

LC50:

Szczury (samice i samce) : 1,41 mg/l, 4 godz. Klasyfikacja GHS: Kategoria 4

 

Teraz poprosze o informacje o szkodliwości oleju parafinowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz poprosze o informacje o szkodliwości oleju parafinowego.[/size] 

oto one:

1. nie da się opatentować.

2. powszechnie dostępny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      JW-1, przeciwutleniacz występujący w soi, może znaleźć zastosowanie w zapobieganiu sercowo-naczyniowym skutkom ubocznym palenia marihuany i stosowania leków na bazie konopi.
      Pewne badania pokazywały, że palenie marihuany wiąże się z podwyższonym ryzykiem zawału i udaru. U osób, które przyjmują zawierające syntetyczną wersję THC leki na bazie konopi, także mogą występować sercowo-naczyniowe skutki uboczne w postaci zmian tętna i ciśnienia. Te leki są przepisywane, by zmniejszać mdłości i wymioty wywołane chemioterapią i by poprawić apetyt u określonych osób z AIDS. Celem naszych badań jest zbadanie mechanizmów uszkodzeń wywoływanych przez marihuanę i opracowanie leków, które by im zapobiegały - podkreśla prof. Tzu-Tan "Thomas" Wei z Narodowego Uniwersytetu Tajwańskiego.
      THC działa za pośrednictwem receptorów kannabinoidowych CB1 oraz CB2, które znajdują się m.in. w mózgu.
      W najnowszym badaniu naukowcy wykorzystali komórki śródbłonka pozyskane z komórek macierzystych 5 zdrowych osób. Gdy wystawili je na działanie THC, wystąpiły stan zapalny i stres oksydacyjny, które obejmując śródbłonek, mogą zwiększać ryzyko chorób układu krążenia (stan zapalny śródbłonka odgrywa kluczową rolę w rozwoju miażdżycy). Co istotne, korzystne efekty dała terapia JW-1, przeciwutleniaczem z soi.
      By określić odpowiedź mysich naczyń na THC, naukowcy przeprowadzili miografię. Dzięki temu zaobserwowali, że JW-1 blokuje negatywny wpływ THC na funkcje śródbłonka.
      Wcześniej w Europie zatwierdzono do terapii otyłości lek blokujący receptory CB1. Wycofano go jednak ze względu na ciężkie psychiatryczne skutki uboczne. Dla odmiany jako przeciwutleniacz JW-1 może wpływać neuroochronnie. Zważywszy na szybki wzrost wykorzystania konopi na świecie, odkrycie pozbawionych psychiatrycznych skutków ubocznych sposobów zabezpieczania naczyń krwionośnych może mieć duże znaczenie kliniczne.
      Obecnie naukowcy rozszerzają badania, testując komórki pozyskane od osób regularnie sięgających po konopie, a także od tych, które palą zarówno marihuanę, jak i papierosy. Dodatkowo specjaliści chcą się zainteresować wpływem nie tylko THC, ale i kannabidiolu (CBD), niedziałającego psychoaktywnie składnika konopi.
      W międzyczasie radzimy: jeśli masz jakąś chorobę serca, nim sięgniesz po marihuanę lub jeden z leków zawierających syntetyczne THC, skonsultuj się z lekarzem - podsumowuje Wei.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Białko sojowe pomaga w niewielkim, ale znaczącym stopniu obniżyć poziom złego cholesterolu LDL.
      Ponieważ amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) planuje usunąć soję z listy produktów dobrych dla serca, naukowcy ze Szpitala św. Michała w Toronto postanowili przeprowadzić metaanalizę 46 "sojowych" badań z grupą kontrolną. W ten sposób specjaliści chcieli sprawdzić, czy decyzja instytucji ma pokrycie w postaci danych.
      Wśród 46 badań 43 zapewniały wystarczająco dużo danych do metaanalizy; 41 dotyczyło wpływu białek soi na zły cholesterol LDL, a wszystkie 43 zapewniały dane nt. całkowitego cholesterolu.
      Okazało się, że u dorosłych białko soi zmniejszało poziom złego cholesterolu o 3-4%. Jak podkreśla dr David Jenkins, spadek jest może niewielki, ale istotny.
      Badania objęły dorosłych (kobiety i mężczyzn), u których wyjściowe stężenie krążącego cholesterolu LDL wynosiło 110-201 mg/dL. Ich autorzy oceniali, jak białko sojowe wpłynie na LDL i cholesterol całkowity; porównań dokonywano do białka niesojowego. Mediana (wartość środkowa) dawki białka sojowego wynosiła 25 g dziennie. Losy ochotników monitorowano średnio przez 6 tygodni. Okazało się, że w tym czasie poziom LDL spadł nawet o 4,76 mg/dL, a cholesterolu całkowitego o 6,41 mg/dL.
      Jeśli oprócz diety uwzględniającej soję zastosuje się zdrowsze zastępniki tłuszczów nasyconych i mięsa bogatego w cholesterol, spadki poziomu cholesterolu mogą być większe. Istniejące dane i nasze analizy sugerują, że białka soi sprzyjają zdrowiu serca.
      Mamy nadzieję, że opinia publiczna nadal będzie brać pod uwagę diety roślinne jako zdrowe opcje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Takao Furuno, właściciel kilkuhektarowego pola we wsi Keisen na japońskiej wyspie Kiusiu, zrezygnował z nawozów sztucznych i pestycydów, powierzając ich zadania kaczkom. Metoda wcale nie jest nowa, wystarczyło powrócić do korzeni...
      Hodowane przez niego kaczki, na których dodatkowo zarabia, sprzedając ich mięso, żywią się owadami i chwastami. Nie ruszają przy tym ryżu. Pływając i brodząc, wprowadzają do wody tlen i wzruszają glebę, a ich odchody stanowią naturalny nawóz.
      Sześćdziesięciojednolatek obniżył koszty produkcji rolnej. W porównaniu do sąsiadów, osiąga o 1/3 wyższe plony. Furuno jest nawet autorem podręcznika nt. tradycyjnej uprawy z pomocą ptaków pt. Moc kaczki. Wydał też książkę kucharską z przepisami na kaczkę w wielu wydaniach.
      Choć zaczęto o nim intensywniej pisać dopiero w zeszłym roku, ekologicznym rolnictwem para się już od 1978 r. Na początku w uprawę musiał wkładać dużo wysiłku. Szczególnie uciążliwe było pielenie ryżu. W 1988 r. odkrył jednak metodę swoich przodków - hodowlę kaczek na polach. Gdy poradził sobie z chorobami ptaków i atakami ze strony błąkających się psów, szybko zaczął osiągać imponujące rezultaty.
      Drobni rolnicy z Tajlandii, Laosu czy Kambodży, którzy poszli w jego ślady, podwoili swoje przychody, a wydajność ich pól wzrosła aż o 30%. Ważne jest to, że "kaczy" ryż można sprzedać o 20-30% drożej od zboża spryskiwanego pestycydami i podlewanego nawozami. Specjaliści podkreślają, że ryzyko ekonomiczne związane z wprowadzeniem kaczek nie jest duże, bo ich hodowla pozwala zdywersyfikować źródła przychodu. Pionier szacuje, że "jego" metodę wdrożono w 75 tys. farm na terenie Azji, w tym w ponad 10 tys. japońskich.
      Furuno nie tylko sam napisał książkę, ale i trafił na karty opracowania pt. 80 ludzi, którzy zmienili świat autorstwa Sylvaina Darnila i Mathieu Le Roux. Podążając tropem ciekawostek na jego temat, nie można nie wspomnieć, że w 2002 r. wystąpił na forum ekonomicznym w Davos.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pszczoły zabezpieczają ule przed skażeniem pestycydami. Zapieczętowują propolisem komórki wypełnione zanieczyszczonym chemicznie pyłkiem.
      Jeff Pettis, entomolog z amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, opowiada, że pyłek z zalepionych komórek zawiera o wiele więcej pestycydów i innych groźnych dla zdrowia związków niż wykorzystywana do karmienia larw zawartość sąsiednich spiżarni. To nowe odkrycie, w dodatku bardzo uderzające. Sugeruje, że pszczoły wyczuwają pestycydy i dosłownie je zapieczętowują. Normalnie tego nie robią.
      Wszystko wskazuje jednak na to, że pomysłowy zabieg, niestety, nie pomaga. Zapieczętowanie występuje w wielu ulach, które następnie obumierają. Obecność zaklejonych komórek to najważniejszy pojedynczy prognostyk śmierci kolonii. Mamy do czynienia z mechanizmem obronnym, który zawiódł. Pettis uważa, że przystępując do opieczętowywania, takie roje już znajdują się w trudnej sytuacji, a pestycydy stanowią tylko jedną z wielu powiązanych przyczyn poniesionej porażki. Wśród potencjalnych winowajców wymienia się, m.in.: choroby, ułatwiającą ich rozprzestrzenianie globalizację, skażenie środowiska oraz intensywną uprawę roli i związaną z tym utratę habitatów (pszczoły muszą zrezygnować z wielu źródeł pokarmu na rzecz jednego, mniej zasobnego w składniki odżywcze).
      Poza pestycydami przyniesionymi z zewnątrz, pszczoły odcinają w zamkniętych komórkach substancje stosowane do walki z ich pasożytami, np. wywołującymi warrozę Varroa destructor. Pettis tłumaczy, że co prawda tego typu preparaty usuwają szkodniki, ale wpływają też niekorzystnie na same pszczoły. Dlatego dbając o ul, należy jak w wielu innych przypadkach pamiętać o złotym środku.
      Amerykanin podkreśla, że pestycydy stanowią problem, ale nie są na pewno problemem wiodącym. Niektóre mogą nawet polepszyć byt pszczół. Przez lata owady te unikały okolic plantacji bawełny, ponieważ stosowano tam wiele chemikaliów. W ciągu 5 ubiegłych lat się to jednak zmieniło, ponieważ zastąpiono je tzw. pestycydami systemowymi.
      Zjawisko pieczętowania opisano po raz pierwszy przed 2 laty w piśmie Journal of Invertebrate Pathology (jednym z autorów opracowania był właśnie Jeff Pettis). Od tego czasu intensywnie je badano, wciąż uzyskując podobne rezultaty. Pettis wyjaśnia, że pszczoły zbieraczki nie wykrywają wysokiego poziomu pestycydów w pyłku. Wydaje się więc, że przechodzi on jakieś zmiany w trakcie przechowywania i reagują na nie dopiero robotnice. Entomolog podejrzewa, że brak aktywności mikrobiologicznej, w porównaniu do mniej zanieczyszczonego pyłku, działa jak wyzwalacz. Potwierdzeniem, że skażony pyłek jest tylko jednym z wielu czynników wpływających na sytuację pszczół, może być fakt, że gdy larwy i dorosłe owady karmiono zapasami z zapieczętowanych komórek, nic im się nie działo.
      Pettis odwiedził ostatnio Wielką Brytanię i rozmawiał na temat masowego ginięcia pszczół z tutejszymi entomologami.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Izoflawony z soi zwiększają wpływ radioterapii na komórki raka płuc. Podczas badań naukowcy posłużyli się preparatem, w którym znalazły się 3 główne izoflawony ziaren soi: genisteina, daidzyna oraz glicytyna (Journal of Thoracic Oncology).
      Aby ulepszyć radioterapię dla komórek raka płuc, badamy potencjał naturalnych nietoksycznych składników soi izoflawonów w zakresie zwiększania efektów promieniowania w przypadku komórek nowotworowych, przy jednoczesnej ochronie normalnych komórek płuca przed uszkodzeniem – wyjaśnia dr Gilda Hillman z Wydziału Naświetlania Onkologicznego Wayne State University.
      Naturalne izoflawony sojowe mogą uwrażliwiać komórki nowotworowe na działanie radioterapii, hamując mechanizmy przeżycia, które uruchamiają, by się chronić [ostatnio naukowcy zademonstrowali, że blokują mechanizmy naprawy DNA uszkodzonego przez promieniowanie]. W tym samym czasie związki te działają w prawidłowej tkance jak przeciwutleniacze, chroniąc ją przed niepożądanym uszkodzeniem przez radioterapię.
      Komórki linii A549 niedrobnokomórkowego raka płuc, które w ramach eksperymentu potraktowano przed radioterapią izoflawonami, wykazywały więcej uszkodzeń DNA i mniej aktywności naprawczej od komórek poddanych wyłącznie napromienianiu.
      Wcześniej akademicy wykazali, że czysta genisteina wykazuje w liniach ludzkich komórek niedrobnokomórkowego raka płuc efekt przeciwnowotworowy, ale jak pokazano ostatnio, w przypadku zastosowania mieszanki z soi jest on silniejszy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...