Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zemlin apeluje o "bajecznego" Linuksa

Rekomendowane odpowiedzi

Jim Zemlin, dyrektor Linux Foundation mówi, że głównym konkurentem na rynku smarfonów jest dla Linuksa firma Apple i wzywa linuksowych developerów, by tworzyli "bajeczny system".

Zdaniem Zemlina obecna sytuacja na rynku rozwiązań mobilnych jest nieco podobna do tej na rynku pecetów. Także i tutaj jest jeden główny przeciwnik. Nie jest nim jednak Microsoft, a Apple. Linux musi bardziej efektywnie konkurować ze Steve'em Jobsem i magią Apple'a. Bardzo ważne jest, by produkty opensource'owe oferowały użytkownikowi coś poza tym, że są po prostu za darmo - mówił Zemlin.

Zwrócił on szczególną uwagę na wygląd i funkcjonalność. Linux, jeśli chce skutecznie konkurować z rozwiązaniami koncernu Jobsa musi zerwać z obrazem ubogiego graficznie systemu z linią komend. Oprogramowanie opensource'owe też musi być bajeczne. Twórcy mobilnych Linuksów muszą zwiększyć inwestycje i uczynić każdy ich komponent takim, by użytkownik z przyjemnością z niego korzystał. To oznacza, że urządzenia na Linuksie muszą uruchamiać się szybciej, bezproblemowo łączyć się z siecią i dobrze wyświetlać grafikę - dodał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak naprawde to sie tyczy rownie dobrze desktopow. problem w tym, ze wiekszosc tych, co roznia rozne intefejsy pod linuxa albo maja jakis toporny gust i wydaja takiego np paskudnego z natury gnome, albo w ogole ida o krok za daleko z modyfikacja interfejsu nie tylko pod wzgledem wygladu, ale i funkcjonalnosci - i tworza takie np KDE, ktorego obslugi trzeba sie nauczyc, a rozwiazania dbajace zarowno o estetyke, jak i nie przeginajace z modyfikacja zasad dzialania interfjesu pozostaja troche uposledzone w swojej funkcjonalnosci, jak np taki LXDE...

 

z open source jest ten problem, ze tworzy je spolecznosc, a ta sklada sie z jednostek, z ktorych kazda ma inny gust i oczekiwania - i wez tu sie wtedy dogadaj i stworz jednolita wizje, tego, co chcesz osiagnac...tutaj produkty komercyjne jednak maja przewage, ze sa w nich profesjonalni designerzy, ktorzy wiedza, co robia, zamiast tworzyc "popisy" jak w nowym ubuntu, lub w ogole zostawic wszystko niejednolite, przemieszane...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie w tych profesjonalnych designerach szkopuł. Taki MS (Apple z pewnością też), o czym wielu nie wie, wydał grube pieniądze na badania nad funkcjonalnością GUI, reakcją użytkowników na różne rozwiązania, itp. Społeczność linuksowa robi wszystko na czuja, na dodatek – jak słusznie zauważyłeś – każdy po swojemu, a każdy ma inną wizję i co innego mu wygodne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak naprawde to sie tyczy rownie dobrze desktopow. problem w tym, ze wiekszosc tych, co roznia rozne intefejsy pod linuxa albo maja jakis toporny gust i wydaja takiego np paskudnego z natury gnome, albo w ogole ida o krok za daleko z modyfikacja interfejsu nie tylko pod wzgledem wygladu, ale i funkcjonalnosci - i tworza takie np KDE, ktorego obslugi trzeba sie nauczyc, a rozwiazania dbajace zarowno o estetyke, jak i nie przeginajace z modyfikacja zasad dzialania interfjesu pozostaja troche uposledzone w swojej funkcjonalnosci, jak np taki LXDE...

 

z open source jest ten problem, ze tworzy je spolecznosc, a ta sklada sie z jednostek, z ktorych kazda ma inny gust i oczekiwania - i wez tu sie wtedy dogadaj i stworz jednolita wizje, tego, co chcesz osiagnac...tutaj produkty komercyjne jednak maja przewage, ze sa w nich profesjonalni designerzy, ktorzy wiedza, co robia, zamiast tworzyc "popisy" jak w nowym ubuntu, lub w ogole zostawic wszystko niejednolite, przemieszane...

 

Jeśli chodzi o rynek pecetów, to powiem kiedy miałem lina a miałem kilka dystrybuji (po których zawsze wracałem z utęsknieniem do windy...ale to już inny temat) interface GNOME to k*pa, okropny fuj <lol>, KDE jest właśnie piękną nakładką na której z przyjemnością pracowałem ;P

Wracając do rynku mobilnego, to dodam, zajmuje się na codzień komórkami (testowanie to mojha praca) kiedy na androidzie widzę fony od motki, SE, Samsunga bez nakładki na interface to mówię sobie Jezus co za nuda, biorę HTC to aż robi się przyjemnie :D

Zapewne, na owej konferencji ten Pan miał na myśli by ulepszać to co niedoskonałe jak robi to HTC, mocne CPU, masa funkcji w sofcie firmowym + nakładka SENSE

Właśnie przymierzam się do zakupu HTC Desire, testowałem sprzęt i powiem szczerze, nie ma lepszego fona na rynku, zastanawiałem się jeszcze nad wstrzymaniem się do EVO 4 ale decyzja podjęta ;P A co Wy sądzicie o Desire?!

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość shadowmajk

I dlatego Winda zawsze będzie no. 1, ewentualnie Mac Osx.

 

Heh powinno być MacOs, ewentualnie windows ale tez nie wiem która wersja bo mimo ze w kazdej interface jest malo intuicyjny to i tak np taki win7/vista sprawia wiecej problemow we wspolpracy z uzytkownikiem niz np xp/2000

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość shadowmajk

Ciekawe co wyjdzie z tego pomysłu na "bajecznego" linuxa :D

 

Szczerze chciałbym godnego konkurenta dla macos ale sam interface to nie wszystko, jeszcze by musieli stworzyc dedykowane aplikacje na wysokim poziomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie w tych profesjonalnych designerach szkopuł. Taki MS (Apple z pewnością też), o czym wielu nie wie, wydał grube pieniądze na badania nad funkcjonalnością GUI, reakcją użytkowników na różne rozwiązania, itp. Społeczność linuksowa robi wszystko na czuja, na dodatek – jak słusznie zauważyłeś – każdy po swojemu, a każdy ma inną wizję i co innego mu wygodne.

 

I nic im z tego nie wyszło. Parę lat temu miałem okazję szkolić moją matkę na WXP. Starsza pani nigdy wcześniej nie miała kontaktu z komputerami. Z niedowierzaniem patrzyłem jak strasznie nie intuicyjny jest ten interfejs. Dziś trudno znaleźć osobę która nie miała kontaktu z komputerem i nie jest "skażona" więc mamy złudzenie intuicyjności.

 

Społeczność linuksowa robi wszystko na czuja, na dodatek – jak słusznie zauważyłeś – każdy po swojemu, a każdy ma inną wizję i co innego mu wygodne.

 

Akurat w wielości widzę pewną siłę. Możliwość dowolnego przekonfigurowania gwizdków i dzwonków jest dla wielu geeków bardzo ważna. Zwykły użytkownik i tak zostaje na defaultowych ustawieniach a te najczęściej kopiują wielkich(ego) producentów(ta).

 

Nie chcę rozpoczynać świętej wojny (ale muszę: ;)) , po latach z konieczności spędzonych z Mandrivą i KDE czuję dużą ulgę estetyczno-ergonomiczną na waniliowym* Ubuntu 10.04 :D <mode osiołek=true> Gnome jest super!</mode>

 

Ale, rzeczywiście, open source ma problem z estetyką. Brak dobrych grafików o nastawieniu społeczno-komunistycznym ?

 

* Wywaliłem tło pulpitu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest to, że twórcy linuksowych dekstopów nie potrafią się wcielić w rolę laika. Nowsze wersje KDE są bardzo estetyczne i spójne stylistycznie, więc na pewno ktoś nad tym ostro pracował. Do tego dają tam bardzo fajne narzędzia codziennego użytku, jak menedżer plików czy Kate. Ale co z tego, jeśli każdy "nowy" odpadnie na pojedynczych kliknięciach, a i kubuntu czasem się sypnie w głupi sposób. Nowe Gnome też jest bardzo ładne i dodano w nim różne ułatwienia. Ale co z tego, jeśli wszystkie popularne laptopy mają ekrany panoramiczne o stosunkowo niewielkiej wysokości w pikselach, a Gnome właśnie dostało grubaśne paski tytułu/menu w oknach, a do tego ma dwa poziome paski systemowe...

 

I do tego uniwersalne, fundamentalne niezrozumienie developerów, dlaczego ludzie uciekają na widok porad w stylu "przecież można napisać sudo apt-get install..."

 

Dziś dla początkujących sens może mieć taka ścieżka zapoznawania się z Pingwinami: YlmF, Ubuntu, Kubuntu. Najlepiej zacząć z instalatorem wubi, albo przy okazji reinstalacji Windows - wrzucić którąś z tych dystrybucji i potrenować. Niestety, czasem trzeba będzie też zajrzeć do internetu i poszukać pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[...]

I do tego uniwersalne, fundamentalne niezrozumienie developerów, dlaczego ludzie uciekają na widok porad w stylu "przecież można napisać sudo apt-get install..."

 

I to jest największa krzywda jaką marketing wyrządził IT. Wmówiono urzyszkodnikom, że wszystko zrobi się samo, że administrator jest niepotrzebny i w ogóle nie trzeba nic rozumieć.

Niestety, nawet jeśli obudujesz dpkg/apt-get setką odjazdowych skryptów i urzyszkodnik nie będzie widział różnicy to i tak prędzej czy później coś się zbiesi i te super, dopracowane na każdą okoliczność, skrypty zaczną zadawać kłopotliwe pytania o proxy, rutery, firewalle powodując u użytkownika szok i poczucie krzywdy kiedy przyjdzie do płacenia rachunku serwisantowi za uruchomienie badziewia. Parę razy znajomi prosili mnie o "nauczenie instalowania". Niezależnie od systemu odpadali na etapie partycjonowania dysku. Czyli dość wcześnie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest to, że twórcy linuksowych dekstopów nie potrafią się wcielić w rolę laika.

 

Ja mam wrażenie, że twórcy Linuksów nie potrafią się wcielić przede wszystkim w rolę użytkownika. Kogoś dla kogo system operacyjny jest tylko narzędziem (coś jak młotek), służącym innym celom niż grzebanie się w systemie operacyjnym.

 

Prosty przykład: ostatnio wysypało mi się Ubuntu. Właściwie to X-y. Błędu, który zobaczyłem, nie widziałem na Windzie od czasu Win98. No, ale oki. Poradziłem sobie, X-y wróciły. Potem chwila walki z rozdzielczością, ale też wróciła. Okazało się jednak, ze nie mam polskich znaków. Pozornie żaden problem. Ustawiłem odpowiednie opcje regionalne, opcje klawiatury i... dalej brak polskich znaków. Zacząłem szukać w sieci rozwiązania. Było pełno pytań o te polski znaki, i wszędzia takie same odpowiedzi - że trzeba opowiednie opcje klawiatury i regionalne ustawić, a jak coś idzie nie tak, to w jednym z plików powinny być konkretne wpisy. Zaglądam do pliku - wypisy są dokładnie takie, jakie powinny być. Wszelkie opcje poustawiane tak, jak powinno. I dalej nic. Z porad w sieci wynika, że nie tylko ja miałem taki problem, bo wiele osób, którym radzono co zrobić, miało dobrze wszystko poustawiane, a mimo to nie mieli polskich znaków.

Po kilku godzinach walki już miałem się poddać. Ale trafiłem przypadkiem na poradę, w której człowiek radzi co należy wpisać w terminalu (już nie pamiętam, dość skomplikowane rzeczy) i jak wówczas odzyska się polskie znaki,to trzeba ten kod przekleić do pliku i startować go przy każdym uruchomieniui kompa.

U mnie na szczęście poszlo i hula.

Ale z pewnością systemu, w którym prawidłowe ustawienia nie gwarantują prawidłowego działania tak podstawowej rzeczy jak klawiatura, nie można nazwać systemem zrobionym przez kogoś, kto ma pojęcie o tym, czym dla użytkownika jest system operacyjny.

 

Tutaj jest główna bolączka Linuksa moim zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale podobno wystarczy przeinstalować, zachowując sobie zawartość katalogu home... (:

 

Ja kiedyś próbowałem mythbuntu. Okazało się, że na dzień dobry (tzn. od razu po zainstalowaniu) trzeba coś naprawiać z SQL-em. Z drugiej strony, chciałbym w win takiego wykrywania urządzeń, jakie Linux ma prawie od zawsze. I takich czasów instalacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale podobno wystarczy przeinstalować, zachowując sobie zawartość katalogu home... (:

 

Potwierdzam. Tydzień temu zainstalowałem Ubuntu na MDK 2008 zachowując /home. Jakież było moje zdziwienie jak się okazało, że Gnome zaimportował całe ustawienia z KDE. Nie musiałem robić nic.

To co mi szwankuje we WSZYSTKICH dystrybucjach to mplayer. Zawsze kończy się na samodzielnej kompilacji bo waniliowe są "bez sęsu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale z pewnością systemu, w którym prawidłowe ustawienia nie gwarantują prawidłowego działania tak podstawowej rzeczy jak klawiatura

Ale przecież w Windows też są podobne kwiatki, na porządku dziennym.

 

chciałbym w win takiego wykrywania urządzeń, jakie Linux ma prawie od zawsze

To prawda, Windows tu się chowa. Zmiana elementu, która w Win wymagała skomplikowanej procedury deinstalacji i reinstalacji oraz kilka restartów pod Linuksem sprowadziła się do wyłączenia kompa, wymiany karty i włączenia. Reszta zrobiła się sama, a może nawet nie tyle zrobiła, bo nie było widać zadnych szczególnych efektów i procedur. Po prostu działało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przecież w Windows też są podobne kwiatki, na porządku dziennym.

 

W życiu.... podobnej "klasy" błędu nie widziałem w Windzie od co najmniej 10 lat.

A jeśli w Windzie posypie się coś równie podstawowego jak klawiatura to zrobisz to w odpowiednich opcjach, bez potrzeby szukania po forach, przeglądania wpisów w plikach czy korzystania z paska komend.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zainstalowałem kiedyś slax'a. Odpalam, na dzień dobry brak dźwięku i internetu. Restartuje i włączam windowsa. Szukam co trzeba zrobić. Restartuje, jest dźwięk, internetu jeszcze nie działa. Kolejny restart. Włączam z powrotem slax'a, konfiguruje i dział. Po dwóch godzinach zabawy :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[...]Włączam z powrotem slax'a, konfiguruje i dział. Po dwóch godzinach zabawy :]

 

Tak, to nieco bliższe moim doświadczeniom. Nie podzielam zdania wyrażonego powyżej jakoby linuks łatwo dawał sobie radę z wykrywaniem sprzętu. Używam linuksa od czasów W 95. W owym czasie jego wielką przewagą nad Wind* był... mplayer i kodeki. Takiego piekła jakie zgotował Gates windowsiarzom w dziedzinie odtwarzania wideo nie życzę nikomu. Ale co do wykrywania sprzętu to od czasów w98 linuks nie nadąża. Wie o tym każdy kto miał nieco nietypową kartę grafiki albo sieciową. Zwisy przy wykrywaniu sprzętu były nagminne. Obsługa skanerów i drukarek w ogóle pozostawia wiele do życzenia do tej pory. To powiedziałem ja, pryszczers i linuksiarz od więcej niż dziesięciu lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Journal of Experimental Psychology: General opublikowano wyniki badań, z których dowiadujemy się, że używanie urządzeń elektronicznych, takich jak smartfony, pomaga poprawić nasze zdolności pamięciowe. Z badań przeprowadzonych przez naukowców z University College London (UCL) wynika, że na urządzeniach przechowujemy bardzo ważne informacje, to zaś zwalnia naszą pamięć i ułatwia przywoływanie dodatkowych, mniej ważnych informacji. Wyniki badań stoją w sprzeczności z wcześniejszymi obawami neurologów, którzy sądzili, że nadużywanie nowoczesnych technologii może prowadzić do upośledzenia zdolności poznawczych i powoduje „cyfrową demencję”.
      Okazało się jednak, że wykorzystywanie urządzeń cyfrowych jako pamięci zewnętrznej pomaga nie tylko w zapamiętywaniu informacji zapisanych na tych urządzeniach, ale również w zapamiętywaniu niezapisanych informacji.
      Naukowcy z UCL opracowali specjalny test pamięci na tablety i komputery. Do badań zaangażowali 158 ochotników w wieku 18–71 lat. Uczestnikom pokazywano na ekranie do 12 ponumerowanych okręgów, a ich zadaniem było przeciągnięcie części z nich na prawą, a części na lewą stronę ekranu. Badani mieli zapamiętać numery okręgów, jakie przeciągnęli na każdą ze stron. Im więcej ich zapamiętali, tym wyższą wypłatę otrzymywali na koniec eksperymentu. Jedna ze stron ekranu była stroną o wysokiej wartości. Za zapamiętanie przeciągniętego tam numeru płacono 10-krotnie więcej, niż za zapamiętanie numeru przeciągniętego na stronę o niskiej wartości.
      Uczestnicy wykonywali test 16-krotnie. Przy połowie testów musieli polegać wyłącznie na własnej pamięci, przy połowie zaś mogli zapisywać wyniki na urządzeniach elektronicznych. Badani zwykle zapisywali na urządzeniach elektronicznych wartości okręgów przeciąganych do strony o wysokiej wartości. Okazało się, że gdy to robili, byli w stanie samodzielnie zapamiętać o 18% więcej liczb przeciągniętych do strony o wysokiej wartości. Ale to nie wszystko. Zapamiętywali też o 27% liczb przeciągniętych do strony o niższej wartości, mimo że tych liczb nie zapisywali.
      Jednak używanie urządzeń elektronicznych miało też i negatywną stronę. Gdy je bowiem uczestnikom badań zabrano, lepiej pamiętali liczby ze strony o niższej wartości. To wskazuje, że zapamiętywanie liczb o wyższej wartości powierzyli urządzeniu elektronicznemu i bardzo szybko o nich zapomnieli.
      Chcieliśmy zbadać, jak przechowywanie informacji na urządzeniu elektronicznym wpływa na zdolność do zapamiętywania. Odkryliśmy, że gdy ludzie mogą używać pamięci zewnętrznej, pomaga im to w zapamiętywaniu informacji, które zapisali. To nie było zaskoczeniem. Ale zauważyliśmy też, że lepiej zapamiętywali informacje, których nie zapisali. Działo się tak, gdyż używanie urządzenia elektronicznego zmieniło sposób, w jaki używali pamięci do przechowywania ważnych i mniej ważnych danych. Gdy musimy zapamiętać coś samodzielnie, używamy pamięci to przechowywania najważniejszych informacji. Ale gdy możemy użyć zewnętrznego urządzenia, najważniejsze informacje są na nim zapisywane, a naszą własną pamięć wykorzystujemy do zapamiętania tych mniej ważnych, mówi doktor Sam Gilbert.
      Uczony zauważa, że – wbrew obawom – urządzenia elektroniczne nie wywołują „cyfrowej demencji”, ale przyczyniają się do lepszego zapamiętywania informacji, których na nich nie zapisaliśmy. Musimy jednak ostrożnie przechowywać nasze najważniejsze dane. Gdy bowiem urządzenie elektroniczne zawiedzie, może się okazać, że w naszej pamięci zostały nam tylko i wyłącznie mniej ważne informacje, ostrzega uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Serwisy Apple zatrudniają w swoich szeregach wyłącznie posiadających odpowiednie kwalifikacje specjalistów, za sprawą których urządzenia Apple doprowadzane są do użyteczności. Większość spośród użytkowników, nie umie eliminować powstałych usterek w domowych warunkach. Lepiej samemu tego nie robić, gdyż nieodpowiedni zakres działań może prowadzić do jeszcze poważniejszego uszkodzenia. Warto udać się do autoryzowanego serwisu, dzięki czemu zyska się pewność, iż z urządzeniem nie stanie się nic nieodpowiedniego.
      Wymiana uszkodzonej szybki w iPhonie
      Jak pokazują statystyki, jednym z najczęściej kupowanym produktów firmy Apple, są iPhony. Wzbudzają one spore emocje i stały się symbolem bycia wyjątkowym. Posiadają własny system, który ma zwolenników oraz przeciwników, niemniej jednak patrząc na to obiektywnie, iOS to system działający bardzo sprawnie. Konieczność wymiany szybki w iPhonie, jest nierzadkim problemem - wystarczy trochę nieuwagi i telefon znajdzie się na ziemi. To kłopot wielu użytkowników, ponieważ pojedynczy upadek przynosi zwykle przykre efekty, niemniej jednak serwis Apple w Poznaniu, na pewno sobie z tym poradzi (zakres usług serwisu sprawdzisz na stronie https://flixapple.com/serwis-poznan/.
      Zalanie Macbooka
      Popularny Macbook jest komputerem znacznie różniącym się od reszty. Wykorzystuje się go nierzadko do pracy albo wykonania projektów graficznych. Nierzadko jest to urządzenie użytkowane przez artystów, którzy nie chcą pracować na systemie Windows, niemniej mają zaufanie do Macbooka. Możemy powiedzieć na jego temat całkiem sporo, ale prawda będzie taka, iż awarii nie da się uniknąć. Zalanie Macbooka jest jedną z najczęściej występujących awarii poza koniecznością wymiany klawiatury albo baterii. Kwestia jego naprawy wygląda identycznie, jak w wypadku smartwatcha - najlepszym rozwiązaniem będzie udanie się do dedykowanego serwisu.
      Konieczność wymiany baterii w smartwatchu
      Smartwatche są zegarkami, z których korzysta się coraz częściej. Nie można się temu dziwić, gdyż ułatwiają nam one monitorowanie aktywności, a poza tym są po prostu zwykłymi czasomierzami. Nie dość, iż są to nowoczesne produkty łączące się z telefonami, to także za ich sprawą możemy podnosić swój sportowy poziom. Niemniej jednak, jak w każdym zegarku, zaistnieć może konieczność wymiany jego baterii. Taka wymiana winna być przeprowadzona w zatrudniającym odpowiednich fachowców serwisie Apple. Jest to sprzęt o sporej wartości, zatem oddanie go w nieodpowiednie ręce, w tym także do zwykłego salonu, może zakończyć się przykrymi konsekwencjami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Rosji doszło do kilku przypadków usunięcia przez religijnych radykałów logo z produktów Apple'a i zastąpienia go prawosławnym krzyżem. Religijni radykałowie twierdzą podobno, że nadgryzione jabłko symbolizuje grzech pierworodny i jest antychrześcijańskie.
      Całą sprawa byłaby zaledwie ciekawostką, gdyby nie fakt, że rosyjski parlament ma wkrótce głosować nad ustawą, która chroni uczucia religijne oraz narodowe i duchowe wartości przed znieważaniem. Jeśli ustawa taka zostanie przyjęta, ortodoksi będą mogli oskarżyć Apple'a o obrazę uczuć religijnych. To z pewnością utrudni koncernowi sprzedaż jego produktów w Rosji.
      W historii Apple'a nie zdarzyło się jeszcze, by firma została oskrażona przez chrześcijan o to, że jej logo obraża uczucia religijne.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dla większości kupujących aparat fotograficzny to, obok baterii, jeden z najważniejszych elementów smartfona. Jakość uzyskanych zdjęć oraz filmów jest istotna, a na obecnym poziomie zaawansowania technologii, nawet stosunkowo niedrogie telefony oferują bardzo dobre możliwości.
      Xiaomi jest marką, która stara się zadowolić swoich klientów, nie tylko tych nabywających smartfony klasy Premium, ale również modele budżetowe. Dlatego użytkownicy urządzeń Xiaomi mogą liczyć na dobrej jakości zdjęcia, wydając na telefon nawet mniej niż 1000 zł.
      Redmi Note 9 Pro - świetny aparat w dobrym smartfonie za niewysoką cenę
      Xiaomi Redmi Note 9 Pro zaopatrzony został w aż 4 obiektywy na tylnym panelu oraz oczywiście aparat do selfie (16 Mpix ze światłem 2.5) z przodu. Bazowy obiektyw ma 64 Mpix i światło 1.9, natomiast towarzyszący mu szerokokątny ma 8 Mpix i 119 stopniowe pole widzenia oraz światło 2.2. Kolejnym obiektywem jest 5 Mpix macro ze światłem 2.4 pozwalający na wykonywanie zdjęć z bliskiej odległości oraz rejestrator głębi 2 Mpix. Całość uzupełnia pojedyncza dioda doświetlająca ulokowana poniżej wysepki z aparatami na „pleckach” smartfona.
      Użytkownicy Redmi Note 9 Pro chwalą aparat główny za naturalnie wyglądające zdjęcia o dobrym odzwierciedleniu kolorów, a także za możliwość rejestrowania filmów w rozdzielczości 4K (z prędkością 30 klatek na sekundę). Nagrywanie „z ręki” daje dobry efekt, dzięki cyfrowej stabilizacji obrazu a szybki auto focus doskonale łapie ostrość.
      Dodając do zalet aparatu pozostałe atuty Xiaomi Redmi Note 9 Pro, czyli m.in.:
      •            ośmiordzeniowy procesor Snapdrgon 720 G od Qualcomma,
      •            wysoki stopień personalizacji telefonu, dzięki nakładce MIUI 11,
      •            ciekawy design i świetną jakość wykonania obudowy,
      •            bardzo dobrze działający czytnik linii papilarnych,
      •            pojemną baterię, dzięki której telefon może pracować nawet 3 dni bez ładowania,
      otrzymujemy smartfon klasy Premium w więcej niż przystępnej cenie.
      Niedrogi i dobry smartfon z 4 obiektywami – Redmi Note 8T
      W grupie cenowej, w jakiej plasuje się smartfon Redmi Note 8T, 4 obiektywy oferuje tylko marka Xiaomi. Główna matryca ma 48 Mpix i jasność 1.8. Domyślna rozdzielczość to 12 Mpix, ale oczywiście można ją zwiększyć aż do wspomnianych 48 Mpix. Do dyspozycji użytkownika jest tryb nocny, przy pomocy którego można uzyskać naprawdę dobrej jakości zdjęcia.
      Poza aparatem głównym użytkownik skorzysta również z 8 Mpix obiektywu szerokokątnego, a także z dwóch dodatkowych. W Redmi Note 8T znajduje się 2 Mpix obiektyw macro, którym można zrobić bardzo wyraźne zdjęcia z niewielkiej odległości. Druga 2 Mpix matryca służy do pomiaru głębi.
      Xiaomi Redmi Note 8T wyposażony jest oczywiście również w aparat do selfie. 13 Mpix matryca o jasności 2.0 od razu koryguje naszą cerę, a zdjęcia wypadają naprawdę ładnie. Dobrej jakości są również filmy nakręcone za pomocą Redmi Note 8T. Oczywiście aparat nie jest jedynym atutem tego smartfona. Użytkownicy cenią go również za świetny dźwięk, a także ogólny bardzo dobry stosunek jakości do ceny.
      48 Mpix w przystępnym cenowo Xiaiomi Redmi Note 7
      Gradientowa budowa Xiaiomi Redmi Note 7 prezentuje się designersko. Z przodu i z tyłu smartfon pokryty jest szkłem Gorilla Glass 5 generacji, a jego ekran wynosi 6,3 cala oraz obsługuje rozdzielczość 2340x1080.
      Telefon może zaimponować głównym aparatem 48 Mpix. Dodatkowo jego dużym plusem jest matryca pomocnicza 5 Mpix, sztuczna inteligencja, która pomoże nam w upiększeniu zdjęcia, a także dobieranie ustawień adekwatnych do fotografowanego kadru. Przedni aparat telefonu ma 13 Mpix i robi niezłe zdjęcia selfie.
      Każdy z obiektywów działa w trybie HDR. Tylny, wyposażony jest w czujnik głębi, auto focus, a także tryb panoramiczny. Aparat tego smartfonu dorównuje niemałej ilości droższych modeli.
      Jak na swoją niewielką cenę, Redmi Note 7 jest zaopatrzony w ciekawe funkcjonalności oraz niezłej klasy podzespoły. Procesor Snapdragon 660 od Qalcomma, jest wykorzystywany w wielu droższych telefonach. Pamięć RAM wynosi 4 GB, natomiast pamięć wewnętrzna to 64 GB. Pojemność baterii w tym telefonie imponuje, podobnie jak aparat. Ogniwo ma aż 4000 mAh, a przy tym obsługuję funkcję szybkiego ładowania.
      Xiaomi Redmi Note 7 jest dobrym rozwiązaniem dla osób, które nie chcą wydawać dużej kwoty na smartfon, a oczekują dobrej jakości sprzętu w porównaniu do jego ceny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Apple opublikował poprawki dla trzech dziur zero-day w systemach operacyjnych iPhone'a, iPada oraz Apple TV. Dziury znajdujące się w iOS, iPadOS oraz tvOS były aktywnie wykorzystywane przez cyberprzestępców. Poprawiono je wraz z wersjami 14.4 wszystkich wspomnianych systemów.
      Luka CVE-2021-1782 pozwalała złośliwym aplikacjom na zwiększenie uprawnienie. To dziura typu race condition. Takie luki występują, gdy program dopuszcza wykonanie wielu operacji jednocześnie, a wynik zależy od właściwej kolejności ich wykonywania. Przestępcy, zaburzając tę kolejność, mogą wywołać pojawienie się błędu i go wykorzystać.
      Z kolei CVE-2021-1871 i CVE-2021-1870 występują w silniku przeglądarki WebKit dla iPadOS-a oraz iOS-a. Dziury pozwalają napastnikowi na wykonanie dowolnego kodu.
      Dziury występują w urządzeniach iPhone 6s i nowszych, iPad Air 2 i nowych, iPad mini 4 i nowszych, iPod touch 7. generacji, Apple TV 4K oraz Apple TV HD. Producent odmówił podania informacji, jak wiele urządzeń padło ofiarą cyberprzestępców.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...