Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Dwudziestego pierwszego października na festiwalu robotów w Kobe zaprezentowano kałamarnicopodobnego pływającego robota. Został on zaprojektowany przez naukowców z Uniwersytetu w Osace. Ma długi, płaski korpus, by łatwo przeciskać się przez wąskie szczeliny. Sztuczna kałamarnica należy do grupy robotów biomimetycznych, ponieważ naśladuje wygląd występującego w naturze zwierzęcia.

Robot nie porusza się jednak jak prawdziwa kałamarnica, która wyrzuca do tyłu silny strumień wody i sama przemieszcza się w wyniku tego do przodu. Po obu stronach urządzenia z przodu i z tyłu umieszczono długie kauczukowe płetwy. Są one rytmicznie kurczone, co pozwala robotowi płynąć przed siebie.

Według Departamentu Architektury Morskiej i Inżynierii Oceanicznej, roboty podwodne mogą być wykorzystywane do szerszego zakresu zadań niż androidy, czyli dwunożne maszyny budowane na podobieństwo człowieka.

Opracowano precyzyjne mechanizmy kontroli ruchu oraz utrzymywania odpowiedniej postawy w skrajnie niestabilnych warunkach. Inżynierowie zaprojektowali też nowe systemy poruszania się. Dzięki temu podwodne roboty będą mogły z powodzeniem monitorować środowisko naturalne morza lub oceanu czy poszukiwać surowców kopalnych.

Kałamarnica nie jest jedynym zwierzęciem wykorzystanym w robotyce. Powstały już sztuczne żółwie, robaki, kraby, a nawet trąba słonia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Adam

Dzięki ja wam baaaaaardzo!!! Nie uwieżycie, ale wiadomość o tym, jak porusza się kałamarnica (nigdzie nie mogłem jej znależć, dopiero żem yu ją wykopał ;D) potrzebna mi była na... FIZYKĘ. porażka... 

Swoją drogą fajne pomysły mają ci naukowcy... Pozdrawiam i jeszcze raz baaardzo dziękuję! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zdolność przełączania typu kamuflażu to u pewnej kałamarnicy i ośmiornicy kwestia życia i śmierci. Wersja przezroczysta i lekko odbijająca światło dobrze sobie radzi z drapieżnikami, które polując na głębokości 600-1000 m, wypatrują zarysu sylwetki swoich ofiar, natomiast ubarwiona stanowi odpowiedź na metody polowania ryb wyposażonych w fotofor (narząd świetlny).
      Przezroczystość to tryb domyślny zarówno u ośmiornicy Japetella heathi, jak i kałamarnicy Onychoteuthis banksii. Widziane od dołu na podświetlonym tle prawie idealnie wtapiają się w otoczenie. Oczy i jelita, które nie mogą stać się przezroczyste, odbijają światło. Gdy jednak pojawi się błysk błękitnego światła, takim właśnie posłużyłyby się ryby świetlikowate, w skórze następuje uaktywnienie chromatoforów (komórek barwnikowych) i po chwili zwierzęta stają się czerwonobrązowe.
      W zeszłym roku dr Sarah Zylinski z Duke University prowadziła eksperymenty na terenie Rowu Atakamskiego. Osobniki z obu wymienionych wcześniej gatunków wyławiano z oceanu, a po umieszczeniu w zlewce kierowano na nie niebieskie światło LED. Wtedy zwierzęta stawały się nieprzezroczyste. Kiedy światło wyłączano, kałamarnica/ośmiornica natychmiast wracała do trybu domyślnego. W czasie ekspedycji z 2011 r. Zylinski mierzyła współczynnik odbicia ośmiornic z Zatoki Kalifornijskiej i stwierdziła, że u wersji przezroczystej jest on 2-krotnie wyższy niż po uaktywnieniu chromatoforów.
      Amerykanka prowadziła badania na 20 różnych gatunkach głowonogów, ale tylko J. heathi i O. banksii reagowały na niebieskie światło. W odróżnieniu od głowonogów żyjących na mniejszych głębokościach, nie zmieniały kamuflażu pod wpływem przepływających nad nimi cieni drapieżników czy potencjalnie niebezpiecznych obiektów.
      W przyszłości Zylinski zamierza prześledzić zależność między przezroczystością a głębokością, na której znajduje się habitat. Mniejsze młode zwierzęta znajdują się wyżej w kolumnie wody i mają mniej chromatoforów, dlatego bardziej polegają na przezroczystości. Ma to sens, ponieważ na tych głębokościach nie ma ryb wykorzystujących fotofory. Dojrzałe osobniki występują natomiast głębiej i mają więcej chromatoforów.
      Artykuł dr Zylinski i dr. Sonke Johensena ukazał się w piśmie Current Biology.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=f0-_tSgtQsA
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ika Tokkuri to tradycyjne japońskie bukłaki na sake, wytwarzane z wysuszonych na słońcu skór kałamarnic. Ostatnio znowu cieszą się sporą popularnością, niektórzy mówią nawet o ich renesansie.
      Władze Takahamy w prefekturze Fukui powołały specjalny komitet ds. przywrócenia tego tradycyjnego sposobu przechowywania wina ryżowego. Pomysł na pewno spodoba się osobom dbającym o środowisko, ponieważ bukłaki nie tylko można poddawać 5-6-krotnemu recyklingowi, ale i... zjadać. Gdyby ktoś nie miał ochoty ani na jedno, ani na drugie, zawsze pozostaje wyrzucenie skóry, która jako produkt organiczny stosunkowo szybko się rozłoży.
      Schwytane kałamarnice oczyszcza się i suszy na słońcu. By nadać im odpowiedni kształt, do środka wsypuje się ryż bądź inne zboże. Kiedy skóra ma już złotobrązowy kolor, nadaje się do wykorzystania. Po napełnieniu Ika Tokkuri gorącą lub zimną sake alkohol przechodzi smakiem mątwy, przez co staje się gładszy i łagodniejszy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z British Geological Survey znaleźli liczące sobie 155 milionów lat skamieniałości kałamarnicy. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że szczątki były zachowane tak dobrze, iż udało się pozyskać z nich atrament, który posłużył do narysowania zwierzęcia.
      Doktor Phil Wilby, szef zespołu badawczego, mówi: Proces rozkładu ciała oznacza, zwykle zachowują się tylko twarde części zwierzęcia. Wyjątkowo rzadko znajdujemy zachowane miękkie części. Nazywamy to efektem Meduzy - zwierzę kamienieje w ciągu kilku dni, zanim się rozłoży.
      Zwierzę z gatunku Belemnotheutis antiquus jest bardzo podobne do współczesnych kałamarnic. Skład jego atramentu był identyczny ze współcześnie żyjącymi zwierzętami. Znaleziony atrament był skamieniały, ale udało się go rozpuścić w amoniaku i wykorzystać do wykonania rysunku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Olbrzymia 495-kg samica kałamarnicy, schwytana w zeszłym roku przez przypadek w sieć rybacką w wodach Antarktyki, nie była, jak pierwotnie sądzono, agresywnym potworem, ale ospałą maszyną do rozmnażania z poważną nadwagą.
      Wielkie gatunki mają opinię agresywnych i niebezpiecznych drapieżników, dlatego też w przeszłości obawiano się ich i rozpowszechniano na ich temat nieprawdziwe informacje. Tymczasem moje badania wskazują, że Mesonychoteuthis hamiltoni nie są tyranozaurami mórz, a jako dojrzałe osobniki stają się wyjątkowo uległe. To fenomen, który naprawdę zaskoczył naukowców - opowiada Steve O'Shea, biolog morski z Politechniki w Auckland.
      Z wiekiem samica stawała się coraz krótsza i szersza. Zmieniała się w kulę z galarety, służącą do przechowywania i przenoszenia tysięcy jajeczek. Jej kształty znacząco wpłynęły na zachowanie i zdolność do polowania. Nie umiem sobie wyobrazić, że mogłaby się z dużą prędkością poruszać na zasadzie odrzutu. Była też zbyt galaretowata, aby stać się maszyną do walki i zabijania. Bardziej prawdopodobny jest za to inny scenariusz. Samica żerowała na dnie, szukając tam odpadków i martwych ryb, a na polowania udawał się w tym czasie jej partner.
      Kałamarnicę złowiono w zeszłym roku, ale długi czas przebywała w chłodni na statku i dopiero w kwietniu odtajała na tyle, by można ją było badać. Miała oczy wielkości piłek plażowych, największe w świecie zwierząt. Pomagały jej zlokalizować ofiarę na głębokości przekraczającej 1000 metrów.
      Biolodzy sądzą, że w wodach otaczających Arktykę pływają jeszcze większe kałamarnice. Przypuszczają, iż ich waga może sięgać nawet 750 kg, ale na razie nie zdobyli na to dowodów.
      Pod koniec roku kałamarnicę będzie można podziwiać w muzeum Te Papa w Wellington.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mitsutaka Uchikoshi, który zaginął ostatnio w zachodniej Japonii, przeżył ponad trzy tygodnie bez jedzenia i picia w temperaturze bliskiej zera. Udało mu się to, ponieważ, jak twierdzą lekarze, zapadł w stan przypominający hibernację.
      Kiedy pod koniec października odnaleziono go na górze Rokko (Rokkō-san), mężczyzna miał niemal niewyczuwalny puls, jego narządy wewnętrzne nie pracowały albo działały na zwolnionych obrotach, a temperatura ciała spadła do ok. 21 stopni Celsjusza. Po 24 dniach od zaginięcia pacjent trafił do głównego szpitala w Kobe (Kobe City General Hospital).
      Drugiego dnia było pochmurno. Byłem na dworze i czułem się bardzo dobrze. To moje ostatnie wspomnienie, potem musiałem zapaść w sen — wspominał 35-letni Uchikoshi przed powrotem do domu.
      Uchikoshi jest urzędnikiem miejskim z sąsiedniego Nishinomiya. Przyjechał w góry na przyjęcie grillowe. Po utracie przytomności jego metabolizm bardzo szybko zwolnił (leżał na ziemi przy temperaturze 10 stopni).
      Znalazł się w stanie podobnym do hibernacji. Jego narządy wewnętrzne pracowały na zwolnionych obrotach, a mózg był zabezpieczony. Uważam, że odzyskał 100-procentową jego wydajność — powiedział mediom dr Shinichi Sato. Uchikoshi był leczony z powodu wyziębienia organizmu (hipotermii), zaburzeń w pracy wielu organów, a także spowodowanej upadkiem utraty krwi. Medycy nadal nie wiedzą, jak udało mu się przeżyć.
      Zwierzęta, np. wiewiórki czy niedźwiedzie, zapadają w sen zimowy. Zmniejsza się wtedy ilość tlenu potrzebnego do przeżycia komórek. W ten sposób narządy wewnętrzne, w tym mózg, są zabezpieczane przed uszkodzeniem.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...