Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Purdue University i University of New South Wales postanowili wyliczyć najwyższą tolerowaną przez człowieka temperaturę mokrego termometru (wet-bulb temperature, WBT). Przy okazji dowiedzieli się, że w nadchodzących stuleciach niektóre obszary Ziemi mogą nie nadawać się do zamieszkania przez ludzi.

Temperatura mokrego termometru odpowiada temperaturze odczuwanej, gdy mokra skóra jest wystawiona na działanie poruszającego się powietrza. Pod uwagę brana jest zatem zarówno sama temperatura jak i wilgotność.

Jak informuje Matthew Huber, współautor badań, z wyliczeń wynika, że dla człowieka i większości ssaków śmiertelna jest sześciogodzinna lub dłuższa ekspozycja na temperaturę mokrego termometru przekraczającą 35 stopni Celsjusza.

Naukowcy informują, że jeśli spełnią się najgorsze z rozsądnie przewidywanych scenariuszy dotyczących globalnego ocieplenia, to, po raz pierwszy w historii ludzkości, pewne tereny naszego globu nie będą się nadawały do zamieszkania właśnie ze względu na zbyt wysokie temperatury. Obecnie tego typu warunki zdarzają się np. u wybrzeży Arabii Saudyjskiej, gdzie gorące bardzo wilgotne powietrze znad oceanu napływa nad gorący ląd. Na szczęście jest to zjawisko krótkotrwałe.

Uczeni nie sprawdzali prawdziwości scenariuszy dotyczących zmian klimatycznych na Ziemi, ale skupili się nad ich wpływem na człowieka. Niekorzystne warunki mogą przejściowo panować na terenie całych krajów, powodując, że niezbędna stanie się adaptacja do nich. Można to uczynić np. dzięki szerszemu rozpowszechnieniu systemów do klimatyzacji. To jednak oznacza, że zapotrzebowanie na energię będzie okresowo bardzo rosło i tu pojawia się pytanie, czy kraje Trzeciego Świata będą w stanie zapewnić ją swoim obywatelom. Trzeba pamiętać, że nawet wówczas narażone będą zwierzęta hodowlane, od których zależy nasz los, a ponadto w takich warunkach każda praca na zewnątrz będzie obarczona poważnym ryzykiem - mówi Huber.  Profesor Steven Sherwood z Climate Change Research Centre na University of New South Wales wyjaśnia, że graniczna temperatura mokrego termometru to po prostu punkt, w którym przegrzejemy się nawet wówczas, gdy staniemy nago w cieniu przed włączonym olbrzymim wiatrakiem i będziemy sączyli napoje.

Wyliczyliśmy, że wzrost średnich temperatur o 7 stopni Celsjusza spowoduje, że na niektórych obszarach globu zostanie przekroczony limit temperatury mokrego termometru, a przy wzroście o 12 stopni Celsjusza połowa Ziemi nie będzie nadawała się do zamieszkania. Jeśli rozważamy ryzyko związane z emisją węgla, to taki najgorszy scenariusz powinniśmy brać pod uwagę. To jak różnica pomiędzy ruletką a rosyjską ruletką. Czasami ryzyko jest zbyt wielkie, nawet jeśli szansa przegranej jest bardzo mała - dodaje Huber.

Same procesy metaboliczne w naszych ciałach generują około 100 watów podczas spoczynku. Aby schłodzić ciało konieczne jest, by skóra była chłodniejsza od jego wnętrza i by otoczenie było chłodniejsze od skóry. Jeśli warunki te nie zostaną spełnione i temperatura mokrego termometru uniemożliwi skórze oddawanie ciepła, istnieje ryzyko śmiertelnego przegrzania organizmu.

Profesor Huber zauważa, że temperatury uniemożliwiające życie człowieka panowały na Ziemi przed około 50 milionami lat, niewykluczone zatem, że znowu się pojawią. Stąd też, jego zdaniem, przy rozważaniu możliwych konsekwencji zmian klimatycznych powinniśmy brać pod uwagę i tego typu scenariusz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w rodzaju punktu nagiego termometru,w celach doświadczalnych, można uzyskać kąpiąc się w wannie z wodą o temp.ok.37oC.Ponieważ doświadczenie jest niebezpieczne,nie róbcie tego w domu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"scenariuszy dotyczących globalnego ocieplenia"

 

Zaraz mnie coś chwyci. Ile jeszcze będą się trzymać tego "globalnego ocieplenia" i konstruować na nim kolejne niestworzone teorie? Nie mogę zrozumieć dlaczego tak łatwo wszyscy uwierzyli w jego istnienie, a teraz, kiedy co rusz wychodzą na jaw kolejne przeczące mu badania (i nie tylko badania - vide sprawa machlojek przy ogłaszaniu nieprawdziwych danych), to jakoś do nikogo to nie dociera: nadal bulimy ogromną kasę za emisję CO2 i wszyscy politycy gadają jakby doświadczali na co dzień globalnego ocieplenia co najmniej w swoich domowych lodówkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest maj, były trzy ciepłe dni w tym roku i bardzo zimna zima. Gdzie tu globalne ocieplenie? Należy zamienić globalne ocieplenie na g. oci...nie. Sorry, ale zanieczyszczenie środowiska a globalne ocieplenie to dwie różne sprawy.

Oczywiście już rozmyśla się nad wprowadzeniem w PL podatku CO2 na samochody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nadejdzie globalne ocieplenie, to wysadzimy jeden duży wulkan w powietrze - pyłu w atmosferze będzie tyle że przez cały rok temperatura spadnie o kilka stopni... wiem że ucierpi gospodarka, ale cel w postaci ochłodzenia zostanie osiągnięty...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodajmy, że wspaniali naukowcy napisali "scenariusz dotyczący globalnego ocieplenia", a w nim wzrost temperatury o absurdalną wartość 7 stopni ;) Teraz czas napisać scenariusz, w którym oceany zaczynają wrzeć, a ludzie umierają z powodu braku ciekłej wody :D

 

BTW ciekawe jaki będzie wpływ wulkanu z Islandii na klimat (lub raczej na pogodę) :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodajmy, że wspaniali naukowcy napisali "scenariusz dotyczący globalnego ocieplenia", a w nim wzrost temperatury o absurdalną wartość 7 stopni ;) Teraz czas napisać scenariusz, w którym oceany zaczynają wrzeć, a ludzie umierają z powodu braku ciekłej wody :D

 

BTW ciekawe jaki będzie wpływ wulkanu z Islandii na klimat (lub raczej na pogodę) :D

 

Ja wiem! I w tym roku nie planuję urlopu. Co prawda to nie Tambora ale i tak będzie zima!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w tym widzę inne ciekawostki do przemyślenia. Chodzi mi o ewolucję. Jak zapodano w tym artykule, wysokie temperatury przeważały na Ziemi przed 50 mln lat. Wtedy zdaje się rządziły na Ziemi zmiennocieplne gady. Im wysokie temperatury nie przeszkadzają zbytnio. Dlatego nie musiały się ewolucyjnie przystosowywać do niskich temperatur poprzez stałocieplność. Dla przetrwania okresowego spadku temperatury wystarczy gadom hibernacja. Ta jednak nie jest właściwa wyłącznie gadom. Hibernację należy zatem widzieć jako element strategii ewolucyjnej. Innym wynalazkiem ewolucji jest karmienie potomstwa mlekiem (ssaki). Tu także znaczenie mogły mieć temperatury, ale już dla zwierząt stałocieplnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy zapomnieli jeszcze o punkcie zlodowacialego termometru. Odkrycia tego dokonal nastolatek wracajacy po pijanemu z dyskoteki w Supraślu, pewnej grudniowej nocy. Okazało się bowiem, że w okolicach Supraśla istnieją takie warunki klimatyczne, które powodują przy dłuższej ekspozycji na nie, brak możliwości wyprodukowania przez organizm dostatecznej ilości ciepła i w efekcie zgon. Na szczęście lokalny oddział Straży Miejskiej zdołał pomóc nastolatkowi zanim doszedł on to stanu terminalnego.

Naukowcy zorientowali się z przerażeniem, że w przeciwieństwie do temperatury mokrego termometru, temperatury zlodowaciałego termometru już występują powszechnie na terenach powyżej 50 równoleżnika zarówno na północnej jak i południowej półkuli. Istnieje poważne zagrożenie, że niektóre państwa na tych terenach nie będą w stanie zapewnić dostatecznej ilości energii do ogrzania pomieszczeń mieszkalnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w rodzaju punktu nagiego termometru,w celach doświadczalnych, można uzyskać kąpiąc się w wannie z wodą o temp.ok.37oC.Ponieważ doświadczenie jest niebezpieczne,nie róbcie tego w domu. 

Hm, mozesz powiedzieć, co jest w tym groźnego? i zapomniałeś podać czas, przez jaki taka temperatura wody ma być utrzymywana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla człowieka i większości ssaków śmiertelna jest sześciogodzinna lub dłuższa ekspozycja na temperaturę mokrego termometru przekraczającą 35 stopni Celsjusza

Grozi udar cieplny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grozi udar cieplny.

dla 35 stopni i 6h, ty natomiast mówiłeś o niebezpieczeństwie kąpieli w 37 stopniach, co jest totalnym absurdem... sam moczę się w gorętszej wodzie i wychodzę po godzinie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to w drugą strone:

W wodzie o temperaturze 20oC umiera się z wychłodzenia po ok.24h

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ty dalej swoje bla bla bla. kolejne uniknięcie wytłumaczenia

Coś w rodzaju punktu nagiego termometru,w celach doświadczalnych, można uzyskać kąpiąc się w wannie z wodą o temp.ok.37oC.Ponieważ doświadczenie jest niebezpieczne,nie róbcie tego w domu.

traktuję jako odwracanie kota ogonem, które zminusuję. Już pomijam saunę mokrą/suchą w której też masz wyższe temperatury, a jednak poza drobnymi przeciwwskazaniami zdrowotnymi przebywanie weń nie stanowi zagrożenia w stylu "to niebezpieczne, dlatego nawet nie próbujcie w domu"...

 

Ponawiam moje pytanie - co jest niebezpiecznego w moczeniu się w wodzie o temperaturze 37 stopni, szczególnie skoro ludzie miewają wyższą gorączkę i nic im się nie dzieje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest niebezpieczne, że temperaturę 37 stopni utrzymujesz tylko dlatego, że powietrze dookoła Ciebie jest znacznie zimniejsze. Jeżeli znajdziesz się w wodzie (a więc środowisku o znacznie większym cieple właściwym), na dodatek o temperaturze 37 stopni, wówczas całkowicie uniemożliwiasz organizmowi odprowadzanie ciepła. Efekt jest potencjalnie nawet znacznie gorszy, niż np. gorączka rzędu 40 stopni w otoczeniu zimnego powietrza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ ja to wiem mikroos, mnie interesuje to co ma 3grosze do napisania w temacie. Szczególnie że w saunie suchej/mokrej masz wyższe temperatury, wszystko rozbija się o czas. To czego nie łapię dlaczego moczenie się w wodzie o temp 37 stopni (a moczę się w cieplejszej, niestety bez możliwości pełnego zanurzenia) jest od razu na dzień dobry "niebezpieczne" - ludzki organizm posiada tyle mechanizmów obronnych, że jedynie osoby z problemami krążenia ryzykują zdrowie przebywając w saunie.

 

Jak dla mnie zabrakło informacji po jakim czasie tych 37 stopni wody staje się zabójcze, raczej na pewno nie jest to 5 minut, chociażby dlatego że zawsze twarz/głowa wystaje z wody, a przez głowę ucieka ~1/3 ciepła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzki organizm posiada tyle mechanizmów obronnych

ale nie o niewyczerpalnych możliwościach.Twoje mechanizmy termoregulacji wysiądą gdy wypocisz z siebie za dużo wody.Ale fakt, kąpiel w wodzie o temp.37oC mało przemawia do wyobrażni i przedłuża kąpiel.Podwyższmy ją tylko o 2oC.Jaśniej?

sam moczę się w gorętszej wodzie i wychodzę po godzinie...

niezdrowo bo zaburzasz spermatogenezę,a czy w gorętszej to sprawdż termometrem,bo subiektywne wrażenie może być fałszywe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ ja nie mówiłem o mechanizmach termoregulacji, tylko fizycznym odczuciu "coś jest nie tak". Spróbuj sobie kiedyś w saunie siedzieć do utraty przytomności, albo choć znacznego przegrzania organizmu...

 

Ty dalej migasz się od odpowiedzi - "żeby było jaśniej "nie interesuje mnie temperatura o 2 stopnie wyższa" tylko twoja wypowiedź, w której się z leksza zbłaźniłeś mówiąc "można też to na własnej skórze sprawdzić mocząc się w wodzie 37 st, tylko nie róbcie tego, bo to niebezpieczne"...

 

BTW kończ waść i wstydu oszczędź: http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,57901,69411.html

"Czas kąpieli nie powinien przekraczać 30 minut, jeżeli temperatura wody waha się od 35 do 40 st. C. Jest to kąpiel ciepła." (...) "Szczególne znaczenie dla organizmu mają kąpiele gorące w wodzie o temperaturze ok. 45 st. C. Gorąca woda powoduje obfite wydzielanie potu, wraz z którym wydalane są substancje toksyczne z organizmu. Tafla gorącej wody powinna znajdować się poniżej serca, a kąpiel taka może trwać kilka do kilkunastu minut."

 

I nie, nie odpuszczę sobie, bo jak dla mnie straszenie kąpielą w ciepłej wodzie, bez podania czasu jest co najmniej śmieszne.

Dobra, ok 3 grosze załóżmy że te 39 zamiast 37 stopni bardziej do mnie przemawia - PO JAKIM CZASIE TA KĄPIEL STANIE SIĘ "NIEBEZPIECZNA"?! mówisz A, czyli "kąpiel w X st jest niebezpieczna", to powiedz też B czyli "po XX minut".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorki czesiu  :D, ale jednak nie wiem jak odpowiedzieć abyś był usatysfakcjonowany, a jednocześnie nie narobić bigosu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem jak odpowiedzieć abyś był usatysfakcjonowany, a jednocześnie nie narobić bigosu.

Spoko, każdy tak czasami ma, że cokolwiek napiszesz będzie "źle". Nie tyle chodziło mi o zgnębienie ciebie (choć tak to wygląda) co chodź zapodanie jakiegoś odnośnika, skąd czerpałeś wiedzę przy tym zdaniu. Own research i "common sense" to czasami za mało.

 

Swoją drogą odnosząc się do artykułu naszło mnie kilka przemyśleń.

Być może osoby, które żyją w takich gorących warunkach będą w stanie się zaadaptować do temperatury. Na zasadzie podobnej do sybiraków, którzy w kawałach przyjeżdżają w zimie do polski się opalać.

 

Zawsze może też powrócić moda na ziemianki, gdzie również zwierzęta zostaną przestawione na "tryb nocny".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zdaniem naukowców z University of Cambridge, wpływ wulkanów na klimat jest mocno niedoszacowany. Na przykład w najnowszym raporcie IPCC założono, że aktywność wulkaniczna w latach 2015–2100 będzie taka sama, jak w latach 1850–2014. Przewidywania dotyczące wpływu wulkanów na klimat opierają się głównie na badaniach rdzeni lodowych, ale niewielkie erupcje są zbyt małe, by pozostawiły ślad w rdzeniach lodowych, mówi doktorantka May Chim. Duże erupcje, których wpływ na klimat możemy śledzić właśnie w rdzeniach, mają miejsce najwyżej kilka razy w ciągu stulecia. Tymczasem do małych erupcji dochodzi bez przerwy, więc przewidywanie ich wpływu na podstawie rdzeni lodowych prowadzi do mocnego niedoszacowania.
      Z badań przeprowadzonych przez Chim i jej zespół wynika, że modele klimatyczne nawet 4-krotnie niedoszacowują chłodzącego wpływu małych erupcji wulkanicznych. Podczas erupcji wulkany wyrzucają do atmosfery związki siarki, które gdy dostaną się do górnych jej partii, tworzą aerozole odbijające światło słoneczne z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Gdy mamy do czynienia z tak dużą erupcją jak wybuch Mount Pinatubo w 1991 roku, emisja związków siarki jest tak duża, że spadają średnie temperatury na całym świecie. Takie erupcje zdarzają się rzadko. W porównaniu z gazami cieplarnianymi emitowanymi przez ludzi, wpływ wulkanów na klimat jest niewielki, jednak ważne jest, byśmy dokładnie uwzględnili je w modelach klimatycznych, by móc przewidzieć zmiany temperatur w przyszłości, mówi Chim.
      Chim wraz z naukowcami z University of Exeter, Niemieckiej Agencji Kosmicznej, UK Met Office i innych instytucji opracowali 1000 różnych scenariuszy przyszłej aktywności wulkanicznej, a następnie sprawdzali, co przy każdym z nich będzie działo się z klimatem. Z analiz wynika, że wpływ wulkanów na temperatury, poziom oceanów i zasięg lodu pływającego jest prawdopodobnie niedoszacowany, gdyż nie bierze pod uwagę najbardziej prawdopodobnych poziomów aktywności wulkanicznej.
      Analiza średniego scenariusza wykazała, że wpływ wulkanów na wymuszenie radiacyjne, czyli zmianę bilansu promieniowania w atmosferze związana z zaburzeniem w systemie klimatycznym, jest niedoszacowana nawet o 50%. Zauważyliśmy, że małe erupcje są odpowiedzialny za połowę wymuszenia radiacyjnego generowanego przez wulkany. Indywidualne erupcje tego typu mogą mieć niemal niezauważalny wpływ, ale ich wpływ łączny jest duży, dodaje Chim.
      Oczywiście erupcje wulkaniczne nie uchronią nas przed ociepleniem. Aerozole wulkaniczne pozostają w górnych warstwach atomsfery przez rok czy dwa, natomiast dwutlenek węgla krąży w atmosferze znacznie dłużej. Nawet jeśli miałby miejsce okres wyjątkowo dużej aktywności wulkanicznej, nie powstrzyma to globalnego ocieplenia. To jak przepływająca chmura w gorący słoneczny dzień, jej wpływ chłodzący jest przejściowy, wyjaśnia uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na łamach Nature opublikowano artykuł, którego autorzy wykazali istnienie związku pomiędzy ewolucją człowieka a naturalnymi zmianami klimatu powodowanymi przez zjawiska astronomiczne. Od dawna podejrzewano, że klimat miał wpływ na ewolucję rodzaju Homo, jednak związek ten trudno udowodnić, gdyż w pobliżu miejsc występowania ludzkich skamieniałości rzadko można znaleźć wystarczająco dużo danych, by opisać klimatu w czasie, gdy ludzie ci żyli.
      Dlatego też naukowcy z Korei Południowej, Niemiec, Szwajcarii i Włoch wykorzystali model komputerowy opisujący klimat na Ziemi na przestrzeni ostatnich 2 milionów lat. To pozwoliło na określenie klimatu, jaki panował w miejscu i czasie, w którym żyli badani przez naukowców ludzi. W ten sposób opisano warunki klimatyczne preferowane przez poszczególne gatunki homininów. Stalo się to punktem wyjścia do stworzenia ewoluującej w czasie mapy z obszarami potencjalnie zamieszkanymi przez naszych przodków.
      Nawet jeśli różne grupy archaicznych ludzi preferowały różny klimat, to wszystkie one reagowały na zmiany klimatu wywoływane takimi zjawiskami astronomicznymi jak zmiana nachylenia ekliptyki, ekscentryczność orbity czy precesję. Zmiany takie mają miejsce w okresach od 21 tysięcy do 400 tysięcy lat, mówi Axel Timmermann, główny autor badań i dyrektor Centrum Fizyki Klimatu na Uniwersytecie Narodowym Pusan w Korei Południowej.
      Uczeni, żeby sprawdzić, czy związek pomiędzy zmianami klimatu a ewolucją rzeczywiście istnieje, powtórzyli swoją analizę, ale zmieniali dane dotyczące datowania poszczególnych skamieniałości, przypadkowo je między sobą podmieniając. Jeśli zmiany klimatu nie miały związku z ewolucją, to takie podmienienie danych nie powinno wpłynąć na wyniki analizy. Okazało się jednak, że wyniki analizy dla danych prawdziwych i przypadkowo wymieszanych zasadniczo się między sobą różniły. Wyraźnie widoczne były różnice we wzorcach wyboru habitatów przez Homo sapiens, Homo neanderthalensis i Homo haidelbergensis. Wyniki te pokazują, że co najmniej na przestrzeni ostatnich 500 000 lat zmiany klimatu, w tym okresy zlodowaceń, odgrywały kluczową rolę w wyborze habitatu przez te gatunki, co z kolei wpłynęło na miejsca znalezienia skamieniałości, mówi Timmermann.
      Postanowiliśmy też poznać odpowiedź na pytanie, czy habitaty różnych gatunków człowieka nakładały się na siebie w czasie i przestrzeni, dodaje profesor Pasquale Raia z Università di Napoli Federico II w Neapolu. Na podstawie tak uzyskanych danych dotyczących nakładających się habitatów, zrekonstruowano drzewo ewolucyjne człowieka. Wynika z niego, że neandertalczycy i denisowianie wyodrębnili się z eurazjatyckiego kladu H. heidelbergensis około 500–400 tysięcy lat temu, a H. sapiens pochodzi z południowoafrykańskiej populacji H. heidelbergensis, od której oddzielił się około 300 tysięcy lat temu.
      Nasza bazująca na klimacie rekonstrukcja drzewa ewolucyjnego człowieka jest więc dość podobna do rekonstrukcji wykonanej w ostatnim czasie na podstawie danych genetycznych lub danych morfologicznych. Dzięki temu możemy zaufać uzyskanym przez nas wynikom, cieszy się doktor Jiaoyan Ruan z Korei Południowej.
      Niezwykłej rekonstrukcji dokonano za pomocą południowokoreańskiego superkomputera Aleph, który pracował nieprzerwanie przez 6 miesięcy, by stworzyć największą z dotychczasowych symulacji przeszłego klimatu. Model obejmuje aż 500 terabajtów danych. To pierwsza ciągła symulacja ziemskiego klimatu obejmująca ostatnie 2 miliony lat i uwzględniająca pojawiania się i znikanie pokryw lodowych czy zmiany w stężeniach gazów cieplarnianych. Dotychczas paleoantropolodzy nie używali tak rozległych modeli paleoklimatycznych. Nasza praca pokazuje, jak przydatne są to narzędzia, dodaje profesor Christoph Zollikofer z Uniwersytetu w Zurichu.
      Uczeni mówią, ze w swoich danych zauważyli interesujący wzorzec dotyczący pożywienia. Wcześni afrykańscy hominini żyjący pomiędzy 2 a 1 milionem lat temu preferowali stabilne warunki klimatyczne, co ograniczało ich do wąskich habitatów. Przed około 800 tysiącami lat doszło do zmiany klimatu, w wyniku której grupa znana pod ogólnym terminem H. heidelbergensis dostosowała się do szerszego spektrum źródeł pożywienia, dzięki czemu mogli wędrować po całym globie, docierając do odległych regionów Europy i Azji, dodaje Elke Zeller z Korei. Nasze badania pokazują, że klimat odgrywał kluczową rolę w ewolucji rodzaju Homo. Jesteśmy, kim jesteśmy, gdyż przez wiele tysiącleci udało nam się dostosowywać do powolnych zmian klimatu, wyjaśnia profesor Timmermann.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Profesor Nishant Malik z Rochester Institute of Technology opracował model matematyczny, który dowodzi, że to zmiany klimatyczne były prawdopodobną przyczyną rozkwitu i upadku cywilizacji doliny Indusu. Ta pierwsza wysoko rozwinięta cywilizacja na terenie subkontynentu indyjskiego, zwana też kulturą Mohendżo Daro lub kulturą harappańską (od Harappy), istniała równocześnie z cywilizacją starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Jak twierdzi Malik, zagładę przyniosły jej zmiany wzorca monsunów.
      Malik stworzył nowy model matematyczny służący do pracy z danymi paleklimatycznymi. Informacje na temat klimatu z przeszłości możemy zdobyć badając np. obecność izotopów. Na przykład do odtworzenia ostatnich 5700 lat historii klimatu w regionie, że rozwijała się cywilizacja Mohendżo Daro, naukowcy wykorzystują izotopy obecne w stalagmitach Azji Południowej. Na ich podstawie można bowiem odtworzyć wzorce opadów.
      Malik zauważył, że narzędzia matematyczne używane obecnie do analizowania takich danych są bardzo niedoskonałe. Zwykle otrzymujemy krótkie serie danych, pełne różnego typu zakłóceń i obarczonych sporym marginesem niepewności, mówi uczony. Klimat i pogoda to systemy dynamiczne. Jednak matematyczną teorię systemów dynamicznych trudno jest zastosować do danych paleklimatycznych. Nowa metoda pozwala uzupełnić luki pomiędzy krótkimi seriami dostępnych danych, stwierdza uczony.
      Istnieje kilka różnych teorii dotyczących upadku cywilizacji Doliny Indusu. Mówi się o inwazji, trzęsieniach ziemi, zmianach klimatu. Ta ostatnia przyczyna jest uważana za najbardziej prawdopodobną, jednak to dopiero badania Malika dostarczają pierwszego matematycznego dowodu na jej prawdziwość. Przeprowadzone przez niego analizy wykazały, że do zmian wzorca monsunów doszło bezpośrednio przed pojawieniem się tej cywilizacji, a bezpośrednio przed jej upadkiem wzorzec monsunów ponownie uległ zmianie.
      Opracowana przez Malika metoda łączy w sobie trzy różne sposoby analizy nielinearnych serii danych: układów rekurencyjnych (recurrence plot), eigenmaps Laplace'a oraz informacji Fishera.
      Metodę tę zastosowano do danych paleoklimatycznych z Azji Południowej, obejmujących okres ostatnich 5700 lat. Jednym z najbardziej istotnych wydarzeń, jakie miały miejsce w tym czasie było pojawienie się i upadek cywilizacji doliny Indusu. Rozkwitała ona mniej więcej w latach 3300–1300 przed Chrystusem. Jest ona znana z infrastruktury miejskiej czy opracowania zaawansowanych systemów pomiaru długości i masy. Ostatnie badania wskazują, że mogła ona obejmować 5 milionów osób i rozciągała się od północno-wschodniego Afganistanu po północno-zachodnie Indie. Ewolucję tej cywilizacji można podzielić na trzy fazy: wczesną (3300–2600 p.n.e.), dojrzałą (2600–1900 p.n.e.) oraz późną (1900–1300 p.n.e.). Lata 1300–700 p.n.e. to okres postharappański po całkowitym upadku cywilizacji doliny Indusu. Na załączonej grafice widać, jak zmieniała się liczba osad w poszczególnych okresach i do jak dramatycznego spadku doszło w okresach końcowych.
      Specjaliści wymieniają trzy możliwe przyczyny upadku cywilizacji doliny Indusu. Są to inwazja plemion indo-aryjskich, trzęsienia ziemi oraz zmiana klimatu. Na inwazję nie mamy zbyt wielu dowodów, jednak istnieją dowody na trzęsienia ziemi, które mogły zmienić bieg systemów rzecznych zapewniających istnienie cywilizacji. Ostatnio jednak zaczęło pojawiać się coraz więcej dowodów wskazujących na zmiany klimatyczne jako przyczynę jej upadku.
      Malik i jego zespół podkreślają, że większość osad cywilizacji doliny Indusu było zlokalizowanych w systemie rzecznym Ghaggar-Hakra, który jest zasilany przez monsun. Dlatego też zmiany klimatu od dawna były brane pod uwagę jako przyczyna upadku cywilizacji. Brakowało jednak na to jednoznacznych dowodów.
      Dzięki nowej analizie danych paleoklimatycznych naukowcom udało się wykazać, że około 1500 lat przed naszą erą (± 88 lat) doszło do radykanej zmiany wzorca monsunów. Zmiana ta zbiega się w czasie z upadkiem cywilizacji. Jednak to nie wszystko. Wcześniej, bo około 3259 lat przed Chrystusem (± 88 lat) również zaszła zamiana. Ona z kolei zbiega się z pojawieniem się badanej cywilizacji. Wszystko wskazuje więc na to, że cywilizacja Mohendżo Daro pojawiła się i rozwijała pomiędzy dwiema zmianami wzorca monsunów, które zasilały system Ghaggar-Hakra.
      Co więcej, uczeni zaobserwowali też trzy zestawy danych odpowiadające trzem różnym dynamikom monsunu i różnym etapom ewolucji cywilizacji doliny Indusu. Jako, że opady monsunowe są wrażliwe na albedo Ziemi, naukowcy sądzą, że do pierwszej zmiany monsunów, która umożliwiła powstanie cywilizacji, przyczynił się koniec holoceńskiego optimum klimatycznego. Koniec ocieplania się klimatu spowodował pojawienie się korzystnego wzorca monsunów. Przez kolejnych 2000 lat monsuny były silniejsze i zasilały system rzeczny, nad którym rozwinęła się cywilizacja. Po tym czasie, prawdopodobnie z powodu zmian w zasięgu lodowców, monsuny osłabły, dolina Indusu zaczęła wysychać i nie była w stanie utrzymać dużej cywilizacji rolniczej.
      Badania Malika zostały opisane w artykule pt. Uncovering transitions in paleoclimate time series and the climate driven demise of an ancient civilization.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zmiany klimatyczne spowodowały, że na niektórych obszarach Ziemi coraz częściej panują warunki zabójcze dla człowieka. Amerykańsko-brytyjski zespół naukowy informuje, że w porównaniu z rokiem 1979 dwukrotnie zwiększyła się częstotliwość występowania temperatury mokrego termometru (TW) pomiędzy 27 a 35 stopni Celsjusza. Co prawda granicą śmierci przy temperaturze mokrego termometru jest 35 stopni, jednak poważne uszkodzenia ciała i zgony mogą mieć miejsce w niższych temperaturach, dlatego uwzględniono je w analizie.
      Szczegółowo o wyliczeniach dotyczących śmiertelnej dla człowieka temperatury mokrego termometru informowaliśmy przed 10 laty. Przypomnijmy, że temperatura mokrego termometru to temperatura odczuwana, gdy mokra skóra wystawiona jest na działanie poruszającego się powietrza. Brana jest zatem pod uwagę temperatura i wilgotność. Dla człowieka i większości ssaków śmiertelna jest 6-godzinna ekspozycja na TW przekraczającą 35 stopni Celsjusza. Przy tej temperaturze, w połączeniu z dużą wilgotnością, organizm przestaje się chłodzić. Same procesy metaboliczne w naszych organizmach generują podczas spoczynku około 100 watów. Aby schłodzić organizm konieczne jest, by skóra była chłodniejsza od jego wnętrza, a otoczenie było chłodniejsze od skóry. Chłodzimy się wydzielając pot, który odparowuje z powierzchni skóry. Przy takich warunkach jak wspomniane, odparowywanie potu staje się niemożliwe.
      Jak już wspomniano, tą śmiertelną granicą jest 35 stopni Celsjusza w połączeniu z duża wilgotnością. Jednak niższe temperatury też są niebezpieczne. Fala upałów, która w 2003 roku zabiła w Europie tysiące osób, nigdy nie przekroczyła 28 stopni Celsjusza TW. Dlatego też podczas obecnych badań pod uwagę wzięto zakres 27–35 stopni TW.
      Dotychczas sądzono, że na wyraźnie częstsze pojawianie się śmiercionośnej TW będzie trzeba poczekać do drugiej połowy obecnego wieku. Jednak założenia takie robiono przy badaniach biorących pod uwagę dość duże obszary. Naukowcy z Colin Raymond (Jet Propulsion Laboratory, Columbia University), Tom Matthews (Loughborough University) i Radley M. Horton (Columbia University) skupili się na analizie danych z 7000 stacji pogodowych.
      Analiza danych ze stacji pogodowych pokazuje, że w niektórych nadbrzeżnych obszarach subtropikalnych już zaczęłą pojawiać się TW wynosząca 35 stopni Celsjusza a ogólna częstotliwość występowania ekstremalnego gorąca i wilgotności zwiększyła się ponaddwukrotnie od 1979 roku. Ostatnie doniesienia o miejscowym przekraczaniu przez wody powierzchniowe oceanów temperatury 35 stopni tylko uwiarygadniają te dane, czytamy w pracy The emergence of heat and humidity too severe for human tolerance opublikowanej na łamach Science.
      Większość przypadków zbliżania się do niebezpiecznej granicy ma miejsce w Zatoce Perskiej, Indiach, Pakistanie i na południowym-zachodzie Ameryki Północnej. Natomiast w miejscach takich jak Jacobabad (Pakistan) i Ras al Khaimah (Zjednoczone Emiraty Arabskie) 35 stopni Celsjusza TW została przekroczona po raz pierwszy w historii.
      Na szczęście wydarzenia takie są wciąż krótkotrwałe, większość ludzi może więc uniknąć niebezpieczeństwa, tym bardziej, gdy można schronić się w pomieszczeniu. Jednak tego typu fale upałów będą miały miejsce częściej i nie tylko w tropikach. Część specjalistów zwraca uwagę, że nie powinniśmy przywiązywać się do granicy 35 stopni C TW, gdyż na różnych ludzi temperatura i wilgotność powietrza mają różny wpływ. Z pewnością bardziej zagrożone są osoby starsze i chore.
      Fale upałów będą wymagały zmiany sposobu funkcjonowania wielu ludzi. Coraz częściej będzie zdarzało się, że rolnicy czy robotnicy budowlani będą musieli – dla własnego bezpieczeństwa – poczekać z pracą aż temperatura spadnie. O tym, że nadmierne ciepło może być zabójcze niech świadczy fakt, że w USA, gdzie mieszkańcy mają powszechny dostęp do klimatyzacji, upały zabijają już więcej ludzi niż mrozy, powodzie czy huragany.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Celowa działalność rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej miała większy wpływ na lasy na wschodnim wybrzeżu niż klimat, wynika z badań przeprowadzonych przez profesora Marca Abramsa z Pennsylvannia State University.
      Rdzenni Amerykanie świetnie zarządzali szatą roślinną i możemy się w tym względzie wiele od nich  nauczyć. Wiedzieli, jak doprowadzić do regeneracji roślin, którymi się żywili, jak zapewnić pożywienie zwierzętom, na które polowali. W tym celu regularnie wypalali lasy, mówi uczony.
      Abrams od 30 lat bada jakość obecnych i dawnych lasów na wschodzie Stanów Zjednoczonych. Zauważył, że od co najmniej 2000 lat lasy te były regularnie wypalane, co doprowadziło do zdominowania ich przez gatunki drzew zaadaptowane do obecności ognia. Gdy rdzenni mieszkańcy tych terenów zostali z nich wyparci, a mieszkańcy USA przestali wypalać lasy, rozpoczęły się zmiany, które doprowadziły do tego, że gatunki takie jak dąb, orzesznik i sosna zaczęły zanikać.
      Wciąż trwa spór o to, czy skład lasów został zdeterminowany głównie przez klimat czy działalność człowieka, ale nowe badania dowodzą, że celowe pożary powodowane przez człowieka były głównym czynnikiem decydującym o tym, jak wyglądały lasy na Wschodzie. To bardzo ważna wiedza, gdyż obecnie zmiany klimatyczne coraz bardziej zaprzątają uwagę naukowców, stwierdza Abrams.
      Uczony podkreśla, że wyniki jego badań nie mają odniesienia do innych regionów. Na zachodzie USA to klimat decydował o składzie lasów. Tamten region doświadczał bowiem większych upałów i większych susz.
      W czasie swoich badań Abrams i jego zespół analizowali pyłki i węgiel drzewny przed setek i tysięcy lat, a uzyskane wyniki porównywali ze współczesnymi danymi dotyczącymi składu lasów. Przyjrzeli się siedmiu typom lasów występujących w północnych i centralnych regionach wschodu Stanów Zjednoczonych.
      Badacze zauważyli, że w lasach najbardziej wysuniętych na północ współczesne dane wskazują na znaczące zmniejszenie się liczby buków, sosen, choin i modrzewi, a znaczny wzrost populacji klonu, jesionu, dębu i jodły. Z kolei lasy położone bardziej na południe były historycznie zdominowane przez dąb i sosnę, a w czasach współczesnych doszło do spadku liczby dębów i kasztanów, zwiększyła się za to liczebność klonu i brzozy.
      Współczesne lasy są zdominowane przez gatunki które są lepiej przystosowane do chłodnego klimatu, lepiej tolerują cień, nie radzą sobie z suszą i ogniem. Liczebność takich gatunków ulega zmniejszeniu gdy las jest regularnie wypalany. Gatunki takie jak dąb zajmują obszary, gdzie dochodzi do pożarów lasów. Co więcej, współczesne zmiany składu lasów powodują, że są one bardziej podatne na susze i pożary, mówi uczony.
      W czasie badań naukowcy wykorzystali też dane dotyczące liczebności populacji. Okazało się, że po setkach lat dość stabilnego poziomu wypalania lasów przez niewielką populację Indian w tym regionie doszło do gwałtownego zwiększenia liczby pożarów, a zjawisko to było związane z europejskim osadnictwem w XIX wieku. Ponadto, jak się okazało, nieliczni rdzenni mieszkańcy tych terenów byli w stanie wypalać duże obszary i robili to regularnie.
      Po roku 1940 doszło do znacznego ograniczenia liczby pożarów, to znacząco wpłynęło na lasy. Od czasu, gdy zaczęto regularną kampanię zapobiegania pożarom lasów, niemal przestało do nich dochodzić, co w znaczny sposób odbiło się na lasach. Przeszliśmy od umiarkowanej liczby pożarów, poprzez zbyt dużą ich liczbę do niemal zaniku pożarów lasów. Musimy wrócić do umiarkowanego wypalania w celu lepszego zarządzania szatą roślinną, mówi uczony.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...