Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Samochody elektryczne i hybrydowe są przez wielu uważane za ekologiczne zbawienie świata. Wciąż są mało popularne, ale ich sprzedaż dość szybko rośnie, a niektóre modele stają się bardzo lubiane. Ich ekspansję hamuje między innymi niewielka ilość punktów, w których można by im naładować akumulatory. Potrzebna jest szeroko dostępna sieć dystrybutorów energii, umiejscowionych nawet na dalekim odludziu. Kto może mieć odpowiednią infrastrukturę? Ładowanie samochodu to ponad sześć godzin, elektrycznego skutera, czy roweru - kilkadziesiąt minut.

Zbudowanie takiej sieci dystrybucji to przede wszystkim olbrzymie koszty. Koszty, które nie będą się zwracać, póki nie pojawi się wystarczająca liczba samochodów z napędem elektrycznym i hybrydowym. A te się nie upowszechnią, póki nie powstanie sieć. Kwadratura koła. Zbudowanie takiej sieci od zera jest bardzo wątpliwe, nikt nie jest skłonny wydać takich ilości pieniędzy. Głównymi kandydatami są sieci stacji paliwowych. A poza nimi? Okazuje się, że... firmy telekomunikacyjne. Brzmi zaskakująco, ale austriacki narodowy operator telefoniczny - Telekom Austria, uważa, że posiadana przez niego infrastruktura, czyli archaiczne już nieco uliczne budki telefoniczne, jest odpowiednia do tego celu. Zamierza stworzyć z nich sieć dystrybutorów pozwalających na doładowanie akumulatorów

Projekt wydaje się ryzykowny: na grubo ponad cztery miliony samochodów w tym kraju, są zaledwie 223 (tak, dwieście dwadzieścia trzy) samochody czysto elektryczne, oraz około trzy i pół tysiąca z napędem hybrydowym. W ciągu dziesięciu lat jednak, według prognoz VoeC - Austriackiego Towarzystwa Samochodowego, liczba ta ma wzrosnąć do ponad czterystu tysięcy. Służyć by im mogło wówczas ponad trzynaście tysięcy zamienionych w stacje doładowania budek telefonicznych.

Na razie otwarto jedną taką: przed siedzibą spółki Telekom Austria. Do końca roku ma ich być trzydzieści. Jakie będzie tempo wdrażania pomysłu i ile będzie punktów docelowo, jeszcze nie wiadomo. Na razie pomysłodawcy zamierzają projekt przetestować i zebrać opinie. W okresie testowym doładowanie ma być darmowe, w dalszej perspektywie opłatę kilku euro będzie się przelewać przy pomocy telefonu komórkowego.

Pomysł może stanowić ratunek dla istnienia budek telefonicznych: upowszechnienie się telefonów komórkowych skazało je na powolną likwidację i zapomnienie. Jeśli pomysł okaże się udany, być może pozostaną na naszych ulicach, oferując dodatkową funkcję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze będzie można jeszcze tam podładować komórkę , laptopa czy sprzęt elektroniczny który sporo żzera prądu , jak dla mnie ten pomysł jest niezły :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
umiejscowionych nawet na przysłowiowym zadupiu.

Mogłeś to inaczej napisać :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Obecnie na świecie jeździ ponad 7 milionów samochodów elektrycznych. To olbrzymia zmiana w porównaniu z 20 tysiącami sprzed dekady, jednak zdaniem naukowców z Wydziału Inżynierii Uniwersytetu w Toronto samo przechodzenie na transport elektryczny nie wystarczy, by sektor transportowy przestał przyczyniać się do zmian klimatycznych.
      Wiele osób sądzi, że wystarczy masowo przesiąść się do samochodów elektrycznych, by rozwiązać problemy klimatyczne powodowane przez sektor transportowy. Jednak trzeba spojrzeć na to w inny sposób. Masowy transport elektryczny jest niezbędny, jednak sam w sobie niewystarczający, mówi Alexandre Milovanoff, główny autor artykułu opublikowanego na łamach Nature Climate Change.
      Naukowcy z Toronto postanowili przyjrzeć się wpływowi, jaki na emisję węgla będzie miało przechodzenie na transport elektryczny. Rządy wielu krajów intensywnie promują ten rodzaj transportu. Na przykład w Norwegii, gdzie już w tej chwili samochody elektryczne stanowią połowę wszystkich sprzedawanych pojazdów, rząd chce, by do roku 2025 zaprzestać sprzedaży samochodów z napędem spalinowym. Rząd Holandii chce taki zakaz wprowadzić w roku 2030, a rządy Francji i Kanady w roku 2040.
      Uczeni z University of Toronto przeprowadzili swoje analizy dla USA. Wybraliśmy ten rynek, gdyż Amerykanie używają dużych, ciężkich pojazdów, liczba samochodów w przeliczeniu na mieszkańca jest tam wysoka, a właściciele pojazdów dużo nimi podróżują. Ponadto w USA zbieranych jest dużo danych wysokiej jakości na temat całego sektora transportowego, więc stwierdziliśmy, że analizy dla tego rynku dadzą nam najlepsze odpowiedzi, mówi Milovanoff.
      Stworzono więc model komputerowy, by zbadać, ile samochodów elektrycznych musi być wykorzystywanych w USA by globalne ocieplenie pozostało do roku 2100 na poziomie nie wyższym niż 2 stopnie Celsjusza powyżej epoki preindustrialnej.
      Z wyliczeń wynika, że do roku 2050 po amerykańskich drogach powinno poruszać się około 350 milionów samochodów elektrycznych. Innymi słowy, aż 90% amerykańskiej floty pojazdów powinno wykorzystywać silniki elektryczne. Żeby uświadomić sobie skalę problemu trzeba wiedzieć, że obecnie samochody elektryczne stanowią w USA 0,3% całej floty, mówi Milovanoff. To prawda, że sprzedaż rośnie szybko. Ale nawet najbardziej optymistyczne scenariusze zakładają, że w roku 2050 samochody elektryczne będą stanowiły 50% całego amerykańskiego parku samochodowego, dodaje uczony.
      Rozwojowi motoryzacji opartej na silnikach elektrycznych towarzyszą nie tylko bariery w postaci preferencji użytkowników. Flota 350 milionów samochodów elektrycznych wymagałaby 1730 TWh rocznie więcej niż obecnie. To oznacza wzrost zapotrzebowania na energię o 41% ponad obecny poziom. Tę dodatkową energię trzeba będzie wyprodukować i dostarczyć. To zaś wymaga olbrzymich inwestycji zarówno w zakłady produkujące energię, jak i w sieci przesyłowe.
      Olbrzymia flota samochodów elektrycznych zmieni też krzywą zapotrzebowania na energię. Szczyty zapotrzebowania na nią będą wyglądały inaczej niż obecnie. To zaś oznacza, że zarządzanie przesyłem stanie się jeszcze bardziej skomplikowane niż obecnie. Jakby jeszcze tego było mało, pozostaje wyzwanie w postaci zapewnienia odpowiedniej ilości surowców do produkcji samochodów elektrycznych, takich jak kobalt, lit czy mangan.
      Kanadyjscy naukowcy stwierdzają, że osiągnięcie do roku 2050 poziomu 90% nasycenia rynku USA samochodami elektrycznymi jest nierealne. Ich zdaniem nie wystarczy propagować samochodów elektrycznych. Należy jak najwięcej osób zachęcać do rezygnacji z indywidualnych środków transportu na rzecz transportu zbiorowego. To zresztą też będzie wymagało wielu zmian. Do większej liczby pasażerów trzeba będzie dostosować linie autobusowe, pociągowe, metro. Konieczne będzie też przemyślenie architektury miast tak, by łatwiej było po nich przemieszczać się pieszo czy na rowerze.
      Musimy przemyśleć nasze zachowania, przeprojektować nasze miasta, a nawet pewne aspekty naszej kultury. Każdy musi wziąć za to odpowiedzialność, mówi współautorka badań, Heather MacLean.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Profesor Jeff Stein z University of Michigan chciałby w przyszłości wykorzystywać samochody do... dystrybucji energii elektrycznej. Naukowiec zauważa, że przez większość czasu pojazdy stoją bezczynnie, a tymczasem mogłyby, oczywiście o ile są to samochody elektryczne, sprzedawać energię do sieci. Dzięki temu infrastruktura zasilana energią elektryczną mogłaby powstać tam, gdzie obecnie jej tworzenie jest nieopłacalne. Mogłyby też posłużyć do dystrybucji energii odnawialnej. Jeśli np. dach naszego garażu pokryjemy ogniwami słonecznymi, z których naładujemy samochód, a następnie pojedziemy do miasta na zakupy, będziemy mogli sprzedać tam część energii. Miliony takich samochodów mogą mieć olbrzymie znaczenie dla systemu produkcji i dystrybucji energii.
      Oczywiście należy brać pod uwagę różne aspekty tego typu działań. Grupa profesora Sterna zastanawia się m.in. jak taki sposób dystrybucji może wpłynąć na żywotność akumulatorów. Pytanie to jest też o tyle istotne, że większość właścicieli pojazdów elektrycznych będzie starało się doładowywać je "przy okazji", korzystając np. z faktu, że minęły godziny szczytu, czy też, że znajdują się w okolicy, w której energia jest nieco tańsza, niż w ich rodzinnej miejscowości.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...