Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W Wielkiej Brytanii rozpoczęły się testy technologii satelitarnej, która mierzy średnią prędkość pojazdów na długich odcinkach. System składa się z umieszczonych przy drogach kamer (na razie znajdują się one w dwóch miejscach) oraz z GPS. "SpeedSpike" ma za zadanie obliczyć średnią prędkość pojazdu pomiędzy dwoma dowolnymi punktami sieci. Przydrożne kamery rozpoznają tablicę rejestracyjną - a mają to robić niezależnie od pogody i pory dnia - a GPS określi, z jaką średnią prędkością poruszał się pojazd.

System przyda się zarówno do zarządzania ruchem i umożliwi rozładowywanie korków, jak i pozwoli na wyłapywanie piratów drogowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
System przyda się zarówno do zarządzania ruchem i umożliwi rozładowywanie korków, jak i pozwoli na wyłapywanie piratów drogowych.[/size] 

A co jeśli ktoś terenówką wykonał skrót polnymi drogami, albo wiózł żonę do porodu??

Kolejny sposób na dojenie kierowców i straszenie kamerami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumem tylko do czego GPS? Wydaje mi sie niepotrzebny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GPS do obliczenia prędkości na odcinku między kamerami i do obliczenia momentu w którym ma zrobić zdjęcie danej maszynie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyzby Anglicy wdrazali kolejna technike inwigilacyjna? :D w koncu nie od dzis wiadomo, ze maja na tym punkcie hopla :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GPS to chyba będzie w tym badziewiu przy drodze żeby znało swoje położenie bo to ma być jak mniemam mobilne. Wpakowanie GPS do samochodu powoduje konieczność budowy bramek które te dane z przejeżdżającego pojazdu odczytają. No i wiązało by się to z możliwością za ekranowania tego co informacje nadaje.

Równie dobrze można do tego wykorzystać dwa fotoradary rozpoznające tablice po ręcznym zdefiniowaniu miejsc gdzie się je rozstawia. Jest jeszcze jeden problem to znaczy droga miedzy dwoma punktami często nie jest dla pojazdu prosta. Przez to raz z punktu A do B będzie kilometr a raz 5 bo tak idzie droga

 

"Satelitarność" tego systemu jest tez nieco naciągana jeśli chodziło by tylko o  lokalizacje kamery. A tym bardziej o wymianę danych.

 

Jeśli natomiast odbiornik miał by być w pojeździe to inna bajka, chociaż po co wtedy kamery przecież urządzenie komunikujące sie z systemem i przesyłające dane z pojazdu musi mieć jakieś swoje ID w systemie.

 

Idąc dalej systemy tego rodzaju stosuje się co najmniej powszechnie, Z jednej strony sa to systemy wykorzystywane do monitoringu floty działające w oparciu o GPS+GSM mierzące przy okazji nawet poziom paliwa w baku i pozwalające na okresowe wysyłanie przebiegu trasy i innych parametrów np codziennie o określonej porze lub tez na żądanie. Po co dzwonić do kierowcy gdzie jest (i rozpraszać go czy nawet przerywać sen) skoro tej informacji może udzielić urządzenie w pojeździe odpytane o to poprzez jedno kliknięcie.

 

Drugim powszechnym wykorzystaniem technologi z tego pogranicza jest pobór myta na autostradach w UE. Myto zastępuje powoli winiety, winieta była opłatą w stałej wysokości opłacaną okresowo (oczywiście zróżnicowana z rożnych względów). Myto pobierane jest natomiast w określonym wymiarze (zależnie od rożnych parametrów) za przejechany kilometr płatnej drogi. Stosuje się do tego rożne urządzonka właściwe dla danych krajów. Możecie przyuważyć jak będziecie mieć blisko siebie jakąś ciężarówkę ze na przędnej szybie ma dużo rożnego rodzaju badziewia. To właśnie te urządzona. GPS tam raczej nie ma ale kto to tam wie. Działa to tak ze przejeżdżając przez bramkę zgłasza się urządzonko i jest naliczana opłata. W PL w 2012 tez ma być zamontowany system poboru opłat tego typu bo aktualnie mamy winiety w kazdym razie efekt tego będzie taki ze zapłaci za to konsument w sklepie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GPS do obliczenia prędkości na odcinku między kamerami i do obliczenia momentu w którym ma zrobić zdjęcie danej maszynie

Co do obliczenia prędkości to pewnie masz rację (zakładając że system ma być mobilny), ale zdjęcia to będzie robiło sobie każdemu pojazdowi (coś jak fotoradar ustawiony na 10km/h). Jeśli aplikacja do rozpoznawania numerów będzie się dobrze spisywać to spokojnie powiążą sobie 2 zdjęcia tego samego pojazdu z różnych punktów pomiarowych.

Jeśli chodzi o różnice pomiędzy punktami pomiarowymi - że droga może wieś raz tak, a raz inaczej to tym bym się nie przejmował. Przecież to będzie na jakichś płatnych drogach - vide autostrady - gdzie nie ma możliwości przejechania danego odcinka inaczej niż na wprost :D

Je

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o różnice pomiędzy punktami pomiarowymi - że droga może wieś raz tak, a raz inaczej to tym bym się nie przejmował. Przecież to będzie na jakichś płatnych drogach - vide autostrady - gdzie nie ma możliwości przejechania danego odcinka inaczej niż na wprost :D

Je

O automapie już słyszeliście? to jest taki program nawigacyjny, który posiada mapy dróg. [/koniec ironii]

Na poważnie: nie ma żadnego problemu w tym, aby poprawnie wyliczyć odległość nawet na zakręconych odcinkach, ba można zrobić myk w stylu "stawiam jedno pudło, włączam stoper i jadę maksymalną przepisową prędkością..." Dla chcącego nic trudnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodziło o zakręcone odcinki - tylko o to że istnieją alternatywne trasy pomiędzy punktami A i B.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ile nie słyszałem jakiś plot, to w Stanach korzystają już z czegoś podobnego - w sensie na pewnym odcinku robi się zdjęcia każdemu samochodowi przy wjeździe i wyjeździe i po rejestracji identyfikuje się czas przejazdu. Policzenie średniej prędkości to zadania dla gimnazjalistów :D A jeżeli chodzi o sczytywanie numerów, to przy wjeździe do Wrocławia od Warszawy i Kłodzka są tablice, które wyświetlają Twój numer jak za szybko jedziesz, więc nie jest to żadna technologia rodem z NASA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodziło o zakręcone odcinki - tylko o to że istnieją alternatywne trasy pomiędzy punktami A i B.

Bierzesz pod uwagę najkrótszą możliwą trasę. Dla chcącego nic trudnego. Poza tym możesz mieć odcinek 1-2km pomiędzy skrzyżowaniami, bez opcji "skręcenia w bok".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k0mandos Problem znany:

http://pokazywarka.pl/gxce2i/

 

rozwiązanie jeszcze prostsze :D

http://img255.imageshack.us/img255/3536/drsad.jpg

 

Nie z nami takie numery :D

Wiesz, no bazując na łamaniu prawa żaden taki system nie ma prawa działać ;) Musisz przyznać, że jednak większość kierowców ma odsłonięte tablice.

Problemem to nie jest, bo jest to tylko ostrzeżenie. Nie ma przed tymi tablicami ostrzeżenia o fotoradarze, więc urządzenia nie zbiera tych informacji, ew. się ich nie wykorzystuje do celów windykacyjnych.

O ile mi wiadomo w tych miejscach znajdują się wagi (przynajmniej od strony Warszawy) stąd jeżeli ciężarówka jest przepakowana wyświetla się zakaz wjazdu (kiedyś widziałem jak wyprzedzałem jedną). A czasami tam stoją służby celne lub coś w tym rodzaju i zawijają takich cwaniaczków. Bardzo dobrze, już tak strasznie zniszczony jest wjazd od tej strony do Wrocka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bierzesz pod uwagę najkrótszą możliwą trasę. Dla chcącego nic trudnego.

No to takie obliczenia można o kant D rozbić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są zbędne. Tak jak pisałeś, takie systemy mają rację bytu na prostych drogach, a nie w miastach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ruszasz na urlop? Wiesz, jak przygotować samochód do podróży? Przed wyjazdem w daleką trasę powinieneś dobrze sprawdzić stan techniczny pojazdu, a także zabrać ze sobą odpowiednie akcesoria. Niech nic nie zaskoczy Cię podczas wyjazdu, a na pewno wrócisz wypoczęty!
      Jak przygotować samochód na wakacyjną podróż?
      Oczywiście każdy samochód powinien być regularnie sprawdzany, nie tylko przed wyjazdami na wakacje. Jednak jak wiemy w praktyce, bywa z tym różnie. Pamiętaj, że kiedy wybierasz się daleko od domu, koniecznie powinieneś przygotować auto do trasy. Zwłaszcza jeśli zabierasz ze sobą rodzinę. Zapewnienie bezpieczeństwa podróżującym bliskim to absolutny priorytet każdego kierowcy. Przygotowanie samochodu nie polega wyłącznie na sprawdzeniu jego stanu technicznego, ale także zabraniu odpowiednich akcesoriów lub narzędzi. Powinieneś także upewnić się, jaki zakres ubezpieczenia obejmuje Twoje auto i podróżujące z Tobą osoby.
      Sprawdź pobliski warsztat na trasie Twojej podróży:
      https://motointegrator.com/pl/pl/warsztaty
      Sprawdzenie stanu pojazdu i krótki serwis przed wyjazdem
      Podróże zazwyczaj planowane są z odpowiednim wyprzedzeniem. Upewnij się więc wcześniej w jakim stanie są najważniejsze podzespoły Twojego pojazdu. Sprawdź poziom zużycia klocków hamulcowych, a także stan bieżnika opon. Jeśli cokolwiek budzi Twoje wątpliwości, udaj się do mechanika. Ważne jest także sprawdzenie poziomu płynu chłodniczego i oleju. Jeśli poziom jest minimalny, konieczne będzie ich uzupełnienie. W bagażniku warto wozić także zapasową butelkę oleju i płynu chłodniczego. Nigdy nie wiadomo, co spotka Cię po drodze. Dzięki przygotowaniu zapasu będziesz mógł uzupełnić stan płynów, aby bezpiecznie dojechać do warsztatu samochodowego w razie wycieków. Przed wyjazdem warto także udać się na szybki przegląd do mechanika. Podda weryfikacji także stan zawieszania oraz stan pasków osprzętu, które również lubią niezapowiedziane odmówić posłuszeństwa. Przy okazji warto także odgrzybić i „nabić” klimatyzację. W końcu czeka Cię kilkugodzinna podróż, a lato bywa upalne.
      Co zabrać ze sobą w wakacyjną podróż?
      Przede wszystkim, sprawdź koło zapasowe. Powinieneś mieć także ze sobą pasujący klucz i lewarek, za pomocą którego możliwe będzie podniesienie auta. Wiele samochodów nie przewiduje już miejsca na koło zapasowe. Wtedy konieczne jest wożenie tak zwanego „zestawu naprawczego” składa się on z pianki wypełniającej ubytki w oponie oraz kompresora, z pomocą którego możliwe jest napompowanie koła. W bagażniku pojazdu koniecznie powinien znaleźć się także trójkąt ostrzegawczy oraz ważna gaśnica samochodowa. Obowiązkowym wyposażeniem, choć często lekceważonym, jest kamizelka odblaskowa, którą powinieneś założyć podczas nieoczekiwanych postojów. W bagażniku powinno się również znaleźć miejsce na apteczkę, mimo, że nie jest ona wymagana w świetle przepisów.
      W podróż zabierz także podstawową skrzynkę z narzędziami. Powinny się w niej znaleźć: taśma izolacyjna, opaski zaciskowe, zestaw wkrętaków i kluczy płasko oczkowych i zapasowe żarówki. Choć w nowoczesnych autach niewiele można naprawić samodzielnie, warto mieć takie podstawowe narzędzia. Z ich pomocą możesz naprawić np. bagażnik dachowy. Poza tym przygotuj akcesoria ułatwiające jazdę. Powinien to być uchwyt do telefonu, a także ładowarka samochodowa. Jeśli nie korzystasz z map Google, powinieneś zabrać ze sobą również nawigację GPS. Mogą przydać się również okulary przeciwsłoneczne z polaryzacją, jeśli masz spędzić za kółkiem wiele godzin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy satelita się psuje, staje się bezużytecznym śmieciem krążącym po orbicie, który zagraża innym satelitom. W końcu spada w kierunku Ziemi i płonie w atmosferze.
      Profesor Ou Ma i jego zespół z University of Cincinnati pracują nad siecią robotów, które wspólnie będą naprawiały i tankowały satelity. Ma mówi, że milion rzeczy może pójść nie tak po wystrzeleniu satelity. A my nie jesteśmy w stanie zaradzić większości z nich. zatem kosztujące miliony dolarów urządzenia bezużytecznie latają nad naszymi głowami, gdyż uległy awarii lub skończyło im się paliwo.
      Najbardziej znaną kosmiczną awarią była ta, która dotknęła Teleskop Kosmiczny Hubble'a. Jednak teleskop był projektowany z myślą o serwisowaniu, więc wysłani w promie kosmicznym astronauci dokonali odpowiednich napraw. Jednak wysyłanie ludzi za każdym razem, gdy zepsuje się satelita, jest niezwykle kosztowne. Dlatego też profesor Ma, który pracował m.in. przy projektowanie robotycznego ramienia dla promów kosmicznych i Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, chce stworzyć satelity, które będą dokowały do innych satelitów i je naprawiały.
      Problemem nie są zresztą tylko awarie. Większość satelitów przestaje działać, bo skończyło im się paliwo. Odsyłamy na emeryturę sprawne satelity, bo wyczerpało im się paliwo, mówi John Lymer z firmy Maxar. NASA chce w 2022 roku wystrzelić na orbitę satelitę zdolnego do tankowania innych satelitów należących do amerykańskiego rządu. Projekt Restore-L ma być testem dla pomysłu automatycznej naprawy satelitów na orbicie.
      W laboratorium Ma trwają intensywne prace nad systemami nawigacji satelitów, które miałyby naprawiać i tankować inne satelity. To niezwykle ważna kwestia, gdyż zderzenie w kosmosie spowoduje, że satelity zaczną poruszać się w sposób niekontrolowany. Do tego może bardzo łatwo dojść, gdyż nic nie hamuje satelitów. Gdy satelita zacznie się niekontrolowanie obracać, może tak poruszać się bez końca, mówi Ma.
      Ma i jego zespół wykorzystują zaawansowane narzędzia do symulacji zachowania satelitów na orbicie. Przechwycenie czegoś w przestrzeni kosmicznej jestnaprawdę trudne. A złapanie czegoś, co się obraca jest jeszcze trudniejsze. Trzeba bardzo ostrożnie przewidywać ruch i wszystko precyzyjnie kontrolować, by uspokoić takiego satelitę i go delikatnie przechwycić, mów Ma.
      Z jednej więc strony grupa Ma prowadzi badania nad samym przechwytywaniem satelitów, w tym również takich, które poruszają się w sposób niekontrolowany, z drugiej zaś, rozwija technologie ich naprawy. W laboratorium działa kilka robotycznych ramion, z których każde jest wyposażone w siedem stawów, co daje im pełną swobodę ruchu. Ma chciałby, by w przyszłości powstały satelity serwisowe zdolne do wykonywania różnego rodzaju prac serwisowych. Dodatkowo roboty takie powinny mieć możliwość działania w grupie i wspólnego wykonywania najbardziej skomplikowanych zadań.
      W ramach swoich ostatnich prac naukowcy dali robotom zadanie przeciągnięcie przedmiotu na wskazane miejsce. Każdy z robotów kontrolował jeden sznurek, do którego umocowany był przedmiot, zatem jego przeciągnięcie wymagało współpracy. Dzięki algorytmom logiki rozmytej udało się przeciągnąć przedmiot na konkretne miejsce zarówno za pomocą trzech jak i pięciu robotów. Przy okazji okazało się, że grupa pięciu robotów jest w stanie wykonać zadanie nawet, gdy jeden z nich ulegnie awarii. To bardzo ważne w dużych grupach robotów, gdy możliwości jednego z nich okażą się mniejsze niż innych, stwierdzili uczeni.
      Profesor Ma zauważa, że przemysł kosmiczny jest coraz bardziej zainteresowany serwisowaniem satelitów. Przyznaje, że obecnie technologia jest zbyt mało zaawansowana, jednak w ciągu 5–10 lat będzie ona na tyle dojrzała, że z pewnością powstaną przedsiębiorstwa, które zajmą się świadczeniem takich usług. My nie pracujemy nad całą misją. Tworzymy jedynie technologię dla takich działań. Gdy już będzie gotowa NASA lub jakaś prywatna firma się nią zainteresują i na jej podstawie zbudują satelity, mówi Ma.
      Podobnego zdania jest Gordon Roesler, były dyrektor w DARPA (U.S. Defense Advanced Research Projects Agency). W żadnej innej dziedzinie nie robi się tak, że buduje się urządzenie warte pół miliarda czy miliard dolarów i nigdy się go nie dogląda, mówi.
      Specjaliści dodają, że już w najbliższej przyszłości właściciele satelitów będą musieli pomyśleć o umożliwieniu ich serwisowania. Obecnie wiele urządzeń jest tak delikatnych, że nie można nawet myśleć o ich przechwyceniu bez ryzyka uszkodzenia. Poza wzmocnieniem satelitów potrzebny będzie też jakiś rodzaj drzwi serwisowych, dających dostęp do ich wnętrza.
      Czasu na takie działania jest coraz mniej. Z każdym wystrzelonym i każdym nieczynnym satelitą niska orbita Ziemi jest coraz bliżej efektu Kesslera. To opracowana przez Donalda Kesslera teoria mówiąca, że z czasem zderzenia satelitów między sobą usieją orbitę tak olbrzymią liczbą szczątków, iż zagrozi to kolejnym satelitom. Musimy pamiętać, że zderzenie satelitów powoduje powstanie olbrzymiej liczby odpadków poruszających się z prędkościami przekraczającymi 20 000 km/h.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Miłośnicy selfie mają kolejny sposób na pokazanie się znajomym. Tym razem mogą użyć przy tym najdłuższego kija do selfie i wykonać swoje zdjęcie... z kosmosu. Pomoże im w tym witryna Spelfie.com i krążące na orbicie satelity.
      Pomysł na nowatorskie selfie jest niezwykle interesujący, a użyte do tego narzędzia zostały zaprezentowane w wyemitowanym przed kilkoma dniami programie dokumentalnym. Opowiadał on o prowadzonej na Bali kampanii na rzecz ochrony środowiska. Grupa ludzi ułożyła na plaży duży napis „Act Now”, a przelatujący nad ich głowami satelita wykonał zdjęcia. Zostały one skoordynowane z selfie robionymi jednocześnie na ziemi. Firma, która uczestniczyła w przedsięwzięciu chce współpracować z organizacjami turystycznymi różnych państw, które są zainteresowane rozpropagowaniem piękna swoich krajobrazów. Jednak Spelifie.com to witryna, która kieruje swoją ofertę do osób indywidualnych biorących udział w imprezach masowych. Kosmiczne selfie zostało przetestowane podczas Glastonbury Festival, jednego z największych na świecie festiwali muzycznych.
      Jeśli chcemy zrobić sobie selfie z kosmosu, musimy zainstalować aplikację i założyć konto na Spelfie.com oraz przesłać informacje, kiedy i w jakiej imprezie weźmiemy udział. Gdy już będziemy na miejscu otrzymamy dokładną informację z koordynatami, gdzie powinniśmy się ustawić i czasem, kiedy powinniśmy samodzielnie zrobić sobie selfie. W tym czasie satelita również wykona zdjęcie. Resztą zajmie się już Spelfie.com. Witryna jeszcze tego samego dnia dostarczy nam zarówno zdjęcie satelitarne z dokładnie zaznaczoną naszą lokalizacją oraz selfie, które sami sobie wykonaliśmy. Anthony Burr, rzecznik prasowy witryny, mówi, że w przyszłości możemy liczyć, iż kosmiczne selfie znajdzie się na naszym koncie w ciągu kilku minut.
      Obecnie Spelfie.com oferuje „obsługę” konkretnych imprez masowych. Jednak już wkrótce ograniczenie to zniknie. Będziemy mogli poinformować Spelfie o tym, gdzie oraz kiedy będziemy i jeśli w tym czasie satelita będzie przelatywał nad naszą głową, wykona zdjęcie i nas na nim oznaczy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Parkując samochód na zewnątrz, zwłaszcza w okolicy, gdzie występują wiewiórki, warto od czasu do czasu zapobiegawczo zajrzeć pod maskę. Przekonała się o tym Holly Persic z Pensylwanii, która wybrawszy się autem do biblioteki, poczuła swąd spalenizny i miała wrażenie, że SUV wydaje dziwne dźwięki. Kobieta zadzwoniła do męża, który poradził jej, by zajrzała pod maskę. Okazało się, że w środku znajduje się cała masa orzechów czarnych i trawy - jednym słowem, wiewiórcze zapasy na zimę.
      Wyjęcie ponad 200 orzechów zajęło prawie godzinę. Później małżonkowie pojechali do warsztatu. Tam po rozmontowaniu podwozia udało się wyjąć resztę orzechów (dobre pół wiaderka). Te, które leżały na bloku cylindrów, były czarne i miały charakterystyczną woń spalenizny - opowiada Chris Persic. Na szczęście nie doszło do jakichś poważniejszych uszkodzeń.
      Skarb spod maski wyjaśnił, co się stało z orzechami, które spadły z dużego drzewa. Na ziemi nie pozostało ich za dużo, a Chris zachodził ostatnio w głowę, gdzie się podziały...

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Satelita obserwacyjny Światowid i satelita-eksperyment KRAKsat, stworzone przez polską spółkę SatRevolution, zostały wypuszczone na orbitę z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Z oboma nanosatelitami udało się już nawiązać dwustronne połączenie. Po półgodzinnej ciszy radiowej systemy Światowida zostały automatycznie uruchomiane, a następnie radioamatorzy z różnych części świata zaczęli odbierać od niego sygnały i przesyłać je do firmy. W środę 17 lipca udało się odebrać pierwsze zdjęcie kalibracyjne, które umożliwiło sprawdzenie działania i dostrojenie systemów satelity. Wszystkie informacje potrzebne do nawiązania połączenia z satelitami oraz oprogramowanie służące do dekodowania danych, zostały publicznie udostępnione przez spółkę.
      Dzięki poprawionej predykcji położenia satelity jesteśmy coraz skuteczniejsi w nawiązywaniu kontaktu, czyli wysyłaniu i odbieraniu sygnału z urządzenia. Światowid został wypchnięty z ISS 3 lipca i jeszcze tego samego dnia nawiązaliśmy z nim dwustronne połączenie, więc podstawowa część misji zakończyła się sukcesem. Cała akcja silnie zaktywizowała też społeczność radioamatorów, którzy razem z nami przeżywali te fantastyczne emocje i dzielili się sygnałami ze Światowida. By pozyskać zdjęcia w najwyższej jakości, musimy mieć pewność, że systemy są odpowiednio skalibrowane. Udało nam się również nawiązać łączność z KRAKsatem. Możliwe było to dzięki współpracy KRAKsat Space Systems i SatRevolution z Przemysłowym Instytutem Automatyki i Pomiarów PIAP oraz z grupą doświadczonych krótkofalowców radioamatorów – komentuje Grzegorz Zwoliński, Prezes SatRevolution.
      Przywiezione na statku Cygnus N-11 nanosatelity, trafiły na ISS 19 kwietnia i spędziły tam ponad dwa miesiące, oczekując na przeładunek sprzętu i wypuszczenie z pokładu. Światowid to pierwszy polski satelita obserwacyjny Ziemi i technologia demonstracyjna spółki SatRevolution. Został stworzony na podstawie autorskiej platformy NanoBus – konstrukcji nośnej z zestawem podsystemów niezbędnych do funkcjonowania nanosatelity w kosmosie. Rozwiązanie to stanowi podstawę konstrukcji satelitów w standardzie CubeSat, czyli miniaturowego urządzenia, stosowanego w edukacji czy badaniach kosmosu.
      To właśnie Światowid ma stanowić podwaliny pod konstelację satelitów, służącą do obserwacji Ziemi w czasie rzeczywistym REC (Real-time Earth Observation Constellation). Na podstawie doświadczenia zebranego podczas jego misji powstanie satelita obserwacyjny ScopeSat, o znacznie lepszych parametrach – będzie w stanie wykonywać zdjęcia Ziemi z rozdzielczością 0,5 m.
      Razem ze Światowidem na orbitę wyniesiony został satelita KRAKsat, eksperyment naukowy. Jako pierwszy na świecie, do sterowania swoim położeniem będzie wykorzystywał ciecz magnetyczną. Mechanizm, który ma to umożliwiać – ferrofluidowe koło zamachowe – został zaprojektowany i zbudowany przez studentów AGH. Eksperci SatRevolution odpowiadali za projekt i wykonanie całej konstrukcji satelity, włącznie ze wszystkimi niezbędnymi podsystemami.
      Obecnie spółka współpracuje z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk nad realizacją autorskiego modułu optycznego.- Ukończony mamy już jeden etap, pozostały nam jeszcze dwa. Planujemy wyniesienie na orbitę prototypowego nanosatelity obserwacyjnego ScopeSat, bazowego elementu konstelacji REC w 2021 roku. W kolejnym powstanie pierwsza wersja konstelacji złożona z 16 satelitów. W 2023 r. na orbitę wystrzelonych będzie już 66 satelitów, wyposażonych w rozkładany moduł optyczny DeploScope – dodaje Grzegorz Zwoliński.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...