Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Burmistrz Wenecji uważa za pomyłkę pomysł, by w mieście kanałów i gondoli zainstalować ruchome bariery chroniące zabytki przed zalaniem.

Rząd zaaprobował wart 5,5 mld dol. projekt montażu zawiasowych barierek na dnie morskim Wenecji. Osłony można by podnosić przy wyższym poziomie wód, by nie dopuścić do zalania placu św. Marka przez fale (co obecnie zdarza się nader często).

Projekt nosi "kryptonim" Mojżesz. Analogia jest oczywista: w końcu biblijnemu prorokowi udało się ujarzmić Morze Czerwone.

Niektórzy ekolodzy oprotestowali pomysł, który jest już wstępnie zatwierdzony przez rząd Silvia Berlusconiego. Obawiają się bowiem, że miasto dożów zamieni się w sadzawkę zastałej wody, ponieważ zakłóceniu ulegną naturalne rytmy pływów.

Na wszelkie sposoby próbowaliśmy uświadomić rządowi, że projekt jest zły — twierdzi burmistrz Wenecji Massimo Cacciari.

Zwolennicy projektu, który ma zostać w pełni zrealizowany do 2010-2011 roku, argumentują, że bariery muszą się pojawić, jeśli zatapiane miasto ma uniknąć katastrofalnej powodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ledwie 2 miesiące temu informowaliśmy o rekordowej powodzi w Wenecji. Tym razem miasto ma inny problem – wyjątkowo niski stan wód. Tak niski, że po wielu kanałach nie da się pływać.
      W pewnym momencie poziom wody był nawet 45 centymetrów poniżej poziomu morza. Niski poziom wody zdarza się w Wenecji, jednak jest to zjawisko wyjątkowe. To jednak poważny problem dla miasta. Już po listopadowej powodzi rezerwacje w hotelach spadły o kilkadziesiąt punktów procentowych. Wyschnięcie kanałów i krążące w internecie zdjęcia słynnych gondoli spoczywających w mule z pewnością nie pomogą w ponownym przyciągnięciu turystów.
      Powódź z listopada przyniosła olbrzymie straty. Arcybiskup Wenecji, Francesco Moraglia, poinformował, że w Bazylice Św. Marka doszło do zniszczeń w dolnej części. Kościół został bowiem zalany. Zdarzyło się to dopiero po raz 6. od 1200 lat. Powódź zabiła 2 osoby i zalała 80% miasta. Straty oceniono na ponad miliard euro.
      Teraz mamy do czynienia z wręcz przeciwną sytuacją. Na szczęście obecnie brak doniesień o jakichkolwiek stratach czy zniszczeniach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sala obrad rady regionu Wenecja Euganejska, której stolicą jest Wenecja, została po raz pierwszy w historii zalana przez powódź. Ironią losu do zalania doszło dosłownie 2 minuty po tym, jak radni odrzucili uchwałę o podjęciu działań mających na celu zapobieganie globalnemu ociepleniu.
      Woda zaczęła napływać do sali obrad w Pałacu Ferro Fini około godziny 22.00, gdy rozpoczęły się debata na temat przyszłorocznego budżetu. Salę zalało dwie minuty po tym, jak rządząca większość składająca się z Ligi Veneta, Forza Italia i Fratelli d'Italia odrzuciła nasze poprawki dotyczące walki ze zmianami klimatu, poinformował na Facebooku radny Andrea Zanoni, wiceprzewodniczący komitetu ds. ochrony środowiska.
      Odrzucone poprawki zakładały przyznanie funduszy na rozwój odnawialnych źródeł energii, zastąpienie w miejskich autobusach silników diesla rozwiązaniami bardziej wydajnymi i mniej zanieczyszczającymi środowisko, likwidację pieców grzewczych oraz zmniejszenie zanieczyszczenia plastikiem.
      Rzecznik prasowy rady, Alessandro Ovizach, potwierdził, że sala została zalana wkrótce po dyskusji nad poprawkami do przyszłorocznego budżetu. Nie chciał jednak powiedzieć, o jakie poprawki chodziło.
      Wenecja zmaga się z największą powodzą od 50 lat. Warto tutaj przypomnieć, że od kilkudziesięciu lat Wenecja czeka na system MOSE, które ma ją chronić przed zalewaniem. System ten ma składać się ze specjalnych bram, które mają być podnoszone, gdy będzie nadchodziła fala powodziowa. Prace nad tym projektem rozpoczęto w 1987 roku. W 2003 roku rozpoczęto budowę bram, które mają uniemożliwić zalanie miasta nawet gdy poziom morza wzrośnie o 3 metry. Bramy miały zacząć działać w roku 2011. Koszty projektu ciągle rosną, zaangażowane w niego osoby dopuszczają się korupcji, a MOSE jest ciągle opóźniany. Obecnie przewiduje się, że bramy zaczną działać do końca 2021 roku. Całkowity koszt projektu wyniesie zaś nie, jak planowano, 1,6 miliarda euro, a 5,5 miliardów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Włoska policja i straż przybrzeżna próbują rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia 3,5-tonowej figury świętego Franciszka z Paoli, która stała na dnie morza u wybrzeży Kalabrii.
      Wotywna figura z brązu mierzy ponad 2 metry (2,2 m). Umieszczono ją na głębokości 29 metrów na betonowym postumencie. Jak można się domyślić, kradzież lub zmycie przez prąd morski byłyby bardzo trudne. Obecnie stróże prawa sprawdzają hipotezę, że rzeźba została wyrwana za pomocą sieci rybackich. Jeśli ktoś łowił na tym terenie nielegalnie, wyjaśniłoby się, czemu nie zgłoszono takiego incydentu.
      Policja bierze też pod uwagę doniesienia mieszkańców Paoli, którzy twierdzą, że po zniknięciu figury, które miało miejsce 30-31 grudnia, na pace ciężarówki widziano przypominający ją ładunek. Oznaczałoby to, że święty Franciszek został ukradziony na zamówienie.
      Włosi rozmieszczają rzeźby wzdłuż brzegu, by chronić w ten sposób rybaków, żeglarzy i wszystkich innych, którzy na co dzień mają do czynienia z morzem. Choć wydarzenie zasmuciło mieszkańców, przyczyniło się do bezcennego odkrycia. Nurkowie badający miejsce domniemanego przestępstwa odkryli wrak 15-metrowej łodzi sprzed kilkuset lat.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Krokodyl różańcowy, największy współcześnie żyjący gad, surfuje pomiędzy wyspami. Naukowcy z University of Queensland, którzy przeprowadzili eksperyment częściowo zaprojektowany i sfinansowany przez tragicznie zmarłego Steve'a Irwina, ustalili, że Crocodylus porosus przemieszczają się nawet o 10 km, ale będąc krótkodystansowcami, a nie wytrzymałościowcami, wyprawę rozpoczynają tylko wtedy, gdy prąd powierzchniowy może je zanieść w kierunku obranego celu.
      To wyjaśniałoby, jak krokodyle, których habitat rozciąga się na wiele tysięcy kilometrów w obrębie południowo-wschodniego Pacyfiku, opanowały tak duże terytorium i dlaczego gady z grup zamieszkujących różne wyspy nie stały się odrębnymi gatunkami jak np. zięby Darwina. Ich pula genetyczna pozostaje dobrze wymieszana właśnie dzięki surfowaniu.
      Krokodyle różańcowe, które spędzają większość życia w słonej wodzie, nie są uznawane za zwierzęta morskie, ponieważ polegają na wodzie i pokarmie z lądu. W ramach eksperymentu dr Hamish Campbell złapał 20 okazów zamieszkujących rzekę pływową North Kennedy w Queensland.
      Dzięki nadajnikom GPS Australijczycy ustalili, że w czasie trwania studium 8 krokodyli różańcowych wybrało się na otwarte wody oceanu. Jeden minął ujście North Kennedy i dotarł do zachodniego brzegu półwyspu Jork. Po podliczeniu daje to 590 km w ciągu 25 dni. Aby tego dokonać, surfer musiał skorzystać z usług prądu występującego jedynie w okresie letnich monsunów w obrębie Zatoki Karpentaria.
      Inny wielki samiec (4,84 m) przebył w 20 dni ponad 411 km ze wschodniego wybrzeża półwyspu Jork, przez Cieśninę Torresa, do rzeki Wenlock na zachodnim brzegu półwyspu Jork. Kiedy krokodyl znalazł się w cieśninie, silne prądy płynęły w kierunku przeciwnym do obranego, dlatego zwierzę poczekało na ich zmianę.
      Poza 20 wspomnianymi wyżej krokodylami zespół Campbella oznakował też 27 kolejnych okazów. Gady zostały wyposażone w nadajniki akustyczne wielkości małego palca oraz czujniki utrwalające temperaturę i głębokość wody. W rzece umieszczono odbiorniki, które umożliwiały śledzenie poczynań wybranych krokodyli. Dane zbierano przez rok. Okazało się, że regularne wyprawy w dół i w górę rzeki odbywały zarówno samce, jak i samice. C. porosus oddalały się nawet o 50 km "domu". Początek podróży zbiegał się w czasie ze zmianą pływu, gdyż najprawdopodobniej pozwalało to gadom złapać falę. Gdy warunki stawały się niekorzystne, zwierzęta wychodziły na brzeg i czekały na lepsze czasy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tonącą w Adriatyku Wenecję może uratować... tłuszcz podobny do oliwy z oliwek. Tak przynajmniej twierdzą specjaliści pracujący nad projektem "Future Venice". Jest wśród nich dwóch architektów z University College London. Rachel Armstrong z UCL wyjaśnia: Ta technologia bazuje na właściwościach chemicznych oleju i wody, dzięki którym dwutlenek węgla może zostać zmieniony w substancję podobną do wapienia.
      Uczeni proponują wykorzystać odpowiednio "zaprogramowany" olej, który po wpuszczeniu do wody przereaguje z obecnym w niej dwutlenkiem węgla tworząc niewielkie kamyki, które mogą zapobiec zapadaniu się Wenecji.
      Proces ten trwa od dawna, a rosnący poziom oceanów może go tylko przyspieszyć. Armstrong mówi, że proponowana technologia znajduje się co prawda w fazie badań laboratoryjnych, ale może być znacznie lepszą propozycją niż montowanie olbrzymich wrót, za pomocą których można kontrolować ruch wody w lagunie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...