Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Gąsienice hawajskich motyli z rodzaju Hyposmocoma zasłynęły parę lat temu po ujawnieniu, że polują na ślimaki. Teraz okazuje się, że u 12 gatunków potrafią one przez kilka tygodni żyć pod wodą. Co ciekawe, dotąd uznawano je za zwierzęta lądowe, ewentualnie półwodne, a nurkując, nie wynurzają się na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza. W ich tchawicy nie znaleziono żadnego "korka", nie powiodła się też akcja poszukiwania przez amerykański zespół choćby śladu skrzeli.

Daniel Rubinoff, biolog ewolucyjny z Uniwersytetu Hawajskiego w Honolulu, opowiada, że gdy natknął się po raz pierwszy na zanurzoną larwę, nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Każdy z tuzina gatunków żyje w dolinach strumieni na kilku wyspach archipelagu i zeskrobuje z wilgotnych kamieni glony oraz porosty.

Do rodzaju Hyposmocoma należy ponad 350 gatunków. Rubinoff spędził 7 lat na ich badaniu. Gąsienice przędą kokony, a dbając o idealny kamuflaż, jeden gatunek ozdabia je nawet ptasimi piórami. Nad strumieniami rozciągają się przypominające linki prowadzące jedwabne nici, które pomagają larwom wytrzymać ciśnienie rwącej wody.

Zwierzęta ziemnowodne potrafią przeżyć pod wodą dzięki zapasom tlenu, jednak co pewien czas muszą się wynurzyć, by zaczerpnąć tchu. Gąsienice wypatrzone przez Rubinoffa wcale się tak nie zachowują. Kiedy naukowiec wrzucał je wraz ze swoim współpracownikiem Patrickiem Schmitzem do stojącej wody, szybko tonęły. Oznacza to, że potrzebują wyższych stężeń tlenu, występujących w wodach płynących. Amerykanie przypuszczają, że larwy absorbują O2 bezpośrednio przez pory ciała.

Cecha ta pojawiła się w toku ewolucji kilka razy. Gdy przeanalizowano DNA 12 gatunków, badacze odkryli, że zdolność oddychania pod wodą rozwinęła się u 3 niezależnych linii motyli. Po co komu taka umiejętność? Niektórzy entomolodzy spekulują, że po przybyciu w nowe rzadko zamieszkane rejony nie trzeba się skupiać na walce o zasoby i można się swobodniej dostosowywać i rozprzestrzeniać po siedlisku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy nazwali nową grupę motyli, nawiązując do Saurona, władcy Mordoru z mitologii Śródziemia J.R.R. Tolkiena. Choć na razie znamy tylko 2 przedstawicieli rodzaju Saurona (Saurona triangula i Saurona aurigera), lepidopterolodzy uważają, że jest ich znacznie więcej.
      Oko Saurona to dobrze znany symbol, nic więc dziwnego, że gdy podczas prac nad uściśleniem/uporządkowaniem systematyki podplemienia Euptychiina natrafiono na motyle z pomarańczowymi końcówkami skrzydeł, na których widniały czarne „oczy”, badaczom od razu przyszedł do głowy bohater Tolkiena.
      Saurona to jeden z kilku (9) nowych rodzajów opisanych przez autorów artykułu z pisma Systematic Entomology i jeden z dwóch nazwanych przez dr Blankę Huertas, starszą kuratorkę działu motyli w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie (drugiemu nadała ze współpracownikiem nazwę Argentaria, ma to związek ze srebrnymi łuskami na skrzydłach).
      Nadanie tym motylom nietypowej [nawiązującej do popkultury] nazwy przyciąga uwagę do tej niedocenianej grupy. Pokazuje, że nawet wśród bardzo podobnie wyglądających gatunków można znaleźć coś wyjątkowego - podkreśla specjalistka.
      Choć motyle jako takie są jedną z najlepiej poznanych grup owadów, przeważnie badacze skupiają się na tych najbardziej charakterystycznych i barwnych.
      Wśród Euptychiina wyodrębnienie poszczególnych taksonów pozostawało jednak wyzwaniem. Wykorzystywane zwykle do tego celu cechy fizyczne, takie jak barwa i wzór na skrzydłach, były bowiem u wielu gatunków zbliżone. Te motyle są rozpowszechnione na tropikalnych nizinach Ameryk, a mimo to [dotąd] nie zostały dobrze zbadane - tłumaczy dr Huertas.
      Naukowcom przyszły w sukurs postępy w zakresie sekwencjonowania DNA. Wspominany wcześniej artykuł to ukoronowanie 10 lat pracy licznego zespołu specjalistów z całego świata, w tym z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie (NHM), Uniwersytetu Harvarda, Florydzkiego Muzeum Historii Naturalnej, Instytutu Zoologii i Badań Biomedycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Zoologisches Forschungsmuseum Alexander Koenig.
      Naukowcy przyjrzeli się 449 gatunkom motyli; składająca się z przeszło 5,5 mln okazów kolekcja motyli NHM okazała się tu nieoceniona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mimikra jest dobrze udokumentowanym zjawiskiem wśród dorosłych motyli (imago), jednak okazuje się, że uciekają się do niej również gąsienice, które upodabniając się pod względem ubarwienia do trujących larw, czyli uprawiając mimikrę batezjańską, mają nadzieję uniknąć zjedzenia przez drapieżniki.
      Keith Willmott z Uniwersytetu Florydzkiego badał dwie podrodziny motyli: danaidowate (Danainae) z Haiti i Ithomiinae ze wschodniego Ekwadoru.
      W USA gąsienice danaida wędrownego (Danaus plexippus) i monarcha rdzawego (Danaus gilippus) mają czarno-biało-żółte ubarwienie. Na Haiti te same larwy mogą się pochwalić o wiele szerszymi czarnymi pasami, przez co wydają się dużo ciemniejsze. Amerykanie zauważyli, że wzór z szerokimi pasami występuje u kilku toksycznych endemitów z Haiti. Oznacza to, że po przybyciu na wyspę D. plexippus i D. gilippus skopiowały umaszczenie trujących gatunków danaidowatych.
      Podczas badań w Ekwadorze biolodzy ustalili, że różne postaci ostrzegawczego ubarwienia występują u 22 z 41 gatunków Ithomiinae. W wielu przypadkach były to znowu czarno-biało-żółte pasy, lecz o mimikrze nie mogło być mowy ze względu na zbyt duże różnice oraz rozpowszechnienie.
      U 5 gatunków zauważono nieudokumentowany wcześniej wzór: żółte ciało z niebieskimi końcówkami. Willmott i inni sądzą, że gąsienice 4 nietoksycznych gatunków naśladują trujące Forbestra olivencia. Nie inwestując w wytwarzanie/pozyskiwanie toksyn, podszywają się pod ciężko pracujące koleżanki, jednak jak podkreśla Willmott, trik sprawdza się, jeśli jest wykorzystywany na tyle rzadko, że drapieżniki nie orientują się, że są oszukiwane. W innym razie zaczynają atakować częściej zarówno naśladowane, jak i naśladowczynie i konieczne staje się pozyskanie nowego wzorca ubarwienia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Entuzjasta sportów wodnych Franky Zapata z Marsylii pozazdrościł delfinom, które z wielką gracją ślizgają się po falach, dając od czasu do czasu nura. Francuz skonstruował Flyboard. Urządzenie działa jak plecak odrzutowy, tyle że na wodę.
      Stopy należy włożyć w przymocowane do platformy buty, spod których tryskają strumienie wody - to one zapewniają ciąg. Lot można stabilizować za pomocą sterowanych ręcznie dysz. Woda jest zasysana z morza czy oceanu za pomocą dużego węża. Flyboard przypomina urządzenie o nazwie JetLev, które trafiło do sprzedaży pod koniec 2009 r. To ostatnie pozwalało jednak wyłącznie na unoszenie się w górę i lekkie zanurzenie nóg, natomiast wynalazek Zapaty w pełni oddaje doświadczenia delfinów - można zanurzać się i raz po raz wyskakiwać na powierzchnię.
      Podczas gdy za JetLev trzeba zapłacić ponad 100 tys. euro, podstawowy model Flyboardu kosztuje "zaledwie" 4900 euro. Tutaj moc odrzutu kontroluje wyłącznie operator płynący z tyłu na skuterze. Nieco droższy model wymaga wyłuskania z kieszeni dodatkowych 900 euro, ale zapewnia niby-delfinowi udział w regulowaniu strumienia wody. Za 2-3 lata ma nastąpić premiera najdoskonalszego, całkowicie autonomicznego modelu.
      Wszystkie Flyboardy powstają w Zapata Racing w Bouches du Rhone koło Marsylii. Można je było podziwiać na Paris Boat Show.
      Wg krytyków, Zapata, który przez kilka miesięcy osobiście testował prototyp, musi być prawdziwym lekkoduchem, ponieważ ryzykuje nie tylko perforację błony bębenkowej, ale kto wie, może i złamanie karku.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=lM8kEHjQz9U
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niemieccy naukowcy opracowali największy jak dotąd atlas rozmieszczenia gatunków motyli w Europie. Pracami zespołu autorów kierował Otakar Kudrna. W środku można znaleźć kolorowe mapy dystrybucji wszystkich 441 gatunków europejskich motyli.
      Zaangażowanym w projekt osobom zależało nie tylko na zaprezentowaniu danych chorologicznych (czyli w tym przypadku dotyczących struktury fauny), ale także, a może przede wszystkim na wspomożeniu wysiłków entomologów walczących o zachowanie rodzimych gatunków Starego Kontynentu. Mapy współwystępowania pozwalają wytypować obszary i gatunki, którym powinno się poświęcić szczególną uwagę.
      W 2002 r. ukazała się pozycja pt. The Distribution Atlas of European Butterflies. Był to pierwszy atlas rozmieszczenia motyli na jakimkolwiek kontynencie. Ostatnio wydany atlas nie jest, jak zapewniają twórcy, zwykłym wznowieniem nakładu, ponieważ liczba danych niemal się potroiła do ok. 655 tysięcy. Same mapy wyglądają o wiele lepiej, dzięki wspomaganym komputerowo technikom kartograficznym.
      Pierwszy atlas był dziełem jednego człowieka - Otakara Kudrny. Teraz dobrał on sobie współpracowników reprezentujących inne dziedziny nauki. Pieniądze na realizację projektu pochodziły m.in. od Niemieckiego Stowarzyszenia Ochrony Natury (Naturschutzbund Deutschland, NABU). Atlas nie powstałby bez pomocy 272 ochotników, którzy dostarczyli podstawowe dane.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...