Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Bruce Schneier, jeden z najbardziej znanych specjalistów ds. bezpieczeństwa ostrzega, że jeśli teraz nie zaczniemy dbać o wprowadzanie przepisów chroniących naszą prywatność w cyfrowym świecie, wkrótce może być już za późno. Jego zdaniem, im dłużej tego typu przepisy nie są wprowadzane, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek się pojawią i będą skuteczne. Uważa on, że młodzi ludzie, którzy już teraz przyzwyczaili się, iż olbrzymia ilość danych na ich temat krąży w Sieci, nigdy nie będą mogli cieszyć się takim poczuciem prywatności, jak wcześniejsze pokolenia.

Nie zrozumieją też, że brak prywatności oznacza oddanie większej władzy w ręce rządów i biznesu. Obecnie, zdaniem Schneiera, mijają ostatnie chwile, by to zmienić. Kolejne pokolenia nie będą zmianami zainteresowane, gdyż wyrosną w świecie bez prywatności, nie zrozumieją więc problemu.

Obecnie żyjemy w czasach gdy przechowywanie informacji (z transakcji kartami płatniczymi, serwisów społecznościowych, wyszukiwarek czy witryn WWW) jest łatwiejsze i tańsze, niż ich posortowanie i wykasowanie. Dlatego też informacja cyfrowa nigdy nie znika.

Mamy więc do czynienia z zupełnie nową sytuacją. Przez całą historię ludzkości dysponowaliśmy niewielkimi ilościami informacji lub wręcz żadnymi, na temat indywidualnego człowieka. A to, co mieliśmy, bywało zapominane. Jesteśmy gatunkiem, który zapomina. Nie wiemy, jak to jest żyć w świecie, który nigdy nie zapomina - mówi Schneier.

Przykładem tego, jak łatwo rezygnujemy ze swojej prywatności, mogą być serwisy społecznościowe. Na 43 tego typu witryny w Wielkiej Brytanii wszystkie były skonstruowane tak, by znalezienie i zrozumienie ustawień dotyczących prywatności było trudne. Z tego też względu zdecydowana większość ich użytkowników pozostawała przy ustawieniach domyślnych, a więc zdradzających olbrzymią ilość danych.

Zarówno rządom jak i biznesowi taka sytuacja jest na rękę. Jesteśmy produktem Google'a, który Google sprzedaje swoim klientom. Mamy tyle prywatności, na ile pozwoli nam Facebook - stwierdził Schneier. Ekspert zauważa, że to nie tylko nasze dane, ale nasze życie, nad którym powinniśmy mieć kontrolę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam kont na serwisach społecznościowych nie zakładam, ale jeśli przyszłe pokolenia nie będą chciały prywatności to ich wybór, niech sobie nawet DOBROWOLNIE  kamerki w łazienkach pozakładają jak chcą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam kont na serwisach społecznościowych nie zakładam, ale jeśli przyszłe pokolenia nie będą chciały prywatności to ich wybór, niech sobie nawet DOBROWOLNIE  kamerki w łazienkach pozakładają jak chcą :D

 

Tiaaa, jeszcze niecałe 250 lat temu człowiek nie był przypisany do określonego państwa - jeśli chciał, zmieniał miejsce zamieszkania i "nikomu nic do tego". Dzisiaj tak nie jest i po prostu nikt już nie wie, jakie to było uczucie, móc zamieszkać gdzie indziej - bez "zielonych kart", rezygnacji/starania się o obywatelstwa, itd.

 

Ale ktoś w tych czasach mogł podobnie powiedzieć: "A niech sobie robią granice, stawiają pograniczników jeśli chcą. Nie chcą mieć swobody - to ich wybór".

 

witrak()

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamy tyle prywatności, na ile pozwoli nam Facebook

 

Nie zgodzę się. Te dane nie pojawiły się znikąd. Zatem mamy tyle prywatności, co rozsądku, przezorności i odpowiedzialności. Nie musimy robić nic na siłę, tylko po to żeby być fajnymi wśród znajomych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na 'społeczniakach' wszelakich jest przecież masa kont założonych przez kogoś innego na czyjeś dane. Tego nikt nie sprawdza, dopiero jeśli dojdzie do przestępstwa to policja i prokuratura za IP się bierze. eNKkej taki to jest getto zamknięte, bo z google tam fotek nie obejrzysz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tiaaa, jeszcze niecałe 250 lat temu człowiek nie był przypisany do określonego państwa - jeśli chciał, zmieniał miejsce zamieszkania i "nikomu nic do tego". Dzisiaj tak nie jest i po prostu nikt już nie wie, jakie to było uczucie, móc zamieszkać gdzie indziej - bez "zielonych kart", rezygnacji/starania się o obywatelstwa, itd.

 

Ale ktoś w tych czasach mogł podobnie powiedzieć: "A niech sobie robią granice, stawiają pograniczników jeśli chcą. Nie chcą mieć swobody - to ich wybór".

 

witrak()

Kiepskie porównanie, granice dotyczyły wszystkich zaś to będzie dotyczyć tylko tych co:

1)założą konto na takim czy innym serwisie

2) podadzą tam wszystkie i prawdziwe dane

 

Wspomniany facebook będzie wiedział o nas tyle ile sami mu podamy, a co za tym idzie nie udostępni więcej

 

Tak więc sytuacja tak bardzo się nie zmieni, dzisiaj ludzie wiedzą o nas tyle ile im powiemy, zaś w przyszłości będą wiedzieć tyle ile im powiemy/napiszemy na profilu (tak czy siak mamy kontrolę nad danymi prywatnymi, nie da się udostępnić czegoś czego się nie posiada. Niezależnie od tego czy udostępniającym będzie człowiek, wyszukiwarka czy serwis społecznościowy.

 

Nie przekazywać nikomu i niczemu informacji których nie chcemy upubliczniać, i już "specustawa" zbędna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiepskie porównanie, (...)

Jak sam zauważyłeś, być albo nie być w portalach społecznościowych to nasz wybór. Problem może się pojawić, gdy za jakiś czas nic nie będziesz w stanie załatwić nie udostępniając swoich danych osobowych. E-urzędy, e-sklepy, e-banki, e-biblioteki -  wszytko to będzie zbierało Twoje dane (nie tylko osobowe - ale też Twoje zainteresowania, transakcje, załatwiane sprawy) i nimi obracało. Od tego już tylko kroczek do orwellowskiej inwigilacji - tym gorszej, że za naszym przyzwoleniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@sig: nie zgodzę się z Twoją diagnozą. Jak zauważył Schneier, jest to kwestia zmieniającej się świadomości. A, niestety, społeczeństwo coraz chętniej samo się ubezwłasnowolnia i coraz chętniej oddaje resztki wolności urzędnikom i politykom licząc na to, że ci będą o nich dbali i zwolnią ich z wszelkiej odpowiedzialności. Podam Ci świeżutki przykład:

- na gazeta.pl jest tekścik o "e-dyskryminacji" jaką to uprawia rzekomo MS, bo nie udostępnia w Polsce usługi Xbox Live. Tekst jest lamentacją w stylu "dyskryminują nas, urzędy powinny coś z tym zrobić". Komentarze pod tekstem są w stylu: "MS oszukuje, bo przecież klient nie musi czytać encyklopedii na temat Xboksa, nie musi wiedzieć, że Live nie ma w Polsce. Więc użytkownik kupuje konsolę i nagle dowiaduje się, że z Live nie skorzysta, a więc został oszukany. Urzędnicy powinni nakazać uruchomienie Live w Polsce". Innymi słowy komentujący chcą zostać zwolnieni nawet z odpowiedzialności za wybór, którego dokonują w sklepie. Chcą, by urzędnicy spowodowali, by oni sami nie musieli myśleć.

I tak jest w coraz większej liczbie dziedzin życia. Jest też tak w dziedzinie ochrony prywatności. Ludzie w Europie są w stanie oddać wolność za to, by ktoś (czyli urzędnik) powiedział im, co jest dla nich dobre. Powoli oduczają się decydować o podstawowych sprawach. Stają się zatem robotami, reagującymi na impulsy zakładając, że te impulsy są dla nich korzystne.

Mnie to przeraża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kazdy czlowiek odpowiada za podejmowane przez siebie wybory w sferze prywatnosci w internecie. Jesli komus brakuje wyobrazni, by uzmyslowic sobie, ze swiat 'wirtualny' jest analogia swiata prawdziwego, a nawet sie z nim przenika [w tym sensie, ze informacje z jednego mozna wykorzystac w drugim], to jest to problem tych ludzi. To nie moje dane mozna znalezc via google, nie moje dane lacza sie piramidowo z mailem, imieniem, nazwiskiem, upodobaniami, zdjeciami, calym zyciem. Ich nieswiadomosc, ich ignorancja = ich sprawa.

Byc moze naprawde trzeba dzis byc specjalista ds. bezpieczenstwa IT, by zdawac sobie z tego wszystkiego sprawe, choc osobiscie w to nie wierze. Jestem zdania, ze o zachowaniu bezpieczenstwa decydujemy my sami, nasze wybory, nasza podstawowa, ludzka ostroznosc, ktora wiekszosc zatracila rzucajac sie ufnie i bezrefleksyjnie, bo bezmyslnie - w wody internetu, ktory jest jednak akwenem pelnym rekinow ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@sig: nie zgodzę się z Twoją diagnozą. Jak zauważył Schneier, jest to kwestia zmieniającej się świadomości. A, niestety, społeczeństwo coraz chętniej samo się ubezwłasnowolnia i coraz chętniej oddaje resztki wolności urzędnikom i politykom licząc na to, że ci będą o nich dbali i zwolnią ich z wszelkiej odpowiedzialności.

Mnie to przeraża.

Mnie też ta niechęć do samodzielnego myślenia przeraża. Tyle że jako wolnościowiec uważam że należy ponosić konsekwencje swoich decyzji. Jeśli ktoś dobrowolnie podaje swoje dane na takim czy innym portalu to jego prywatno-publiczna sprawa, ucierpi na tym on a nie ci którzy nie korzystają z serwisów społecznościowych. Po szoku jakiego dozna po dojściu do "prawdy" że informacja raz umieszczona w i-necie zostaje tam na zawsze może nawet wyjść na ludzi.Swoją drogą akurat takie a nie inne zachowanie społeczeństwa jest bardzo na rękę władzom, między innymi dlatego reformy systemu szkolnictwa (obecny został stworzony w połowie 19 wieku celem kształcenia robotników wykonujących cały czas te same nużące czynności) są czysto kosmetyczne, mimo że ze względu na niedzisiejsze (od wspomnianych nużących czynności mamy roboty) podstawy pilnie tego wymaga. Szkoła samodzielności nie nauczy, rodzice zbyt zapatrzeni w telewizor, i młody człowiek nie ma gdzie i jak zdobyć potrzebnych do samodzielnego decydowania o sobie umiejętności.

 

Co do zakładania kont na cudze osoby nowe prawo też nie jest potrzebne, zapadł w ubiegłym roku wyrok w sprawie fałszywego konta na naszej klasie w którym sąd wyraźnie stwierdził że jeśli ktoś nie zakładał konta, to regulamin go nie obowiązuje a co za tym idzie "fałszywe" konto portal musi usunąć niezależnie od tego w jaki sposób skomunikowała się z nim osoba na którą to konto założono (i nie obyło się przy okazji bez odszkodowania).

 

ps xbox-live w Polsce działa. Trzeba tylko nomen omen wirtualnie "przeprowadzić się' do naszej ambasady np w Chicago albo Dublinie (przy okazji spotkamy tam masę innych użytkowników tej konsoli,wśród tych którzy ciągle jeszcze przejawiają aktywność szarych komórek to dość popularna metoda). Nie ma filtru na IP starczy więc wiedzieć co wpisywać formularzu przy okazji zakładania konta.

 

ps konsoli nie mam, ale to i owo się na necie czytało.

 

pps ale się rozpisałem pozostaje mieć nadzieję że komuś będzie się chciało te wypociny przeczytać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgodziłbym się z Wami i z tą odpowiedzialnością, jest tylko jedno ale...

 

Ale... przecież o tym piszę... ludzie chcą, by ich zwolniono z odpowiedzialności, a politycy chętnie to robią, przy okazji zwalniając przymusowo innych. Jeśli np. ludzie z mojego przykładu o Xbox Live domagają się, by urzędnicy wymusili na MS wprowadzenie usługi na rynek, na którym się ona jeszcze nie pojawiła (a więc najwyraźniej jest uznawana za nieopłacalną dla firmy na tym rynku - przynajmniej w tej chwili), to oznacza, że dają urzędnikom prawo do decydowania o sposobie prowadzenia biznesu i zmuszania firmy do podejmowania niekorzystnych decyzji. Stad krok do ręcznego sterowania całą gospodarką. A jak się to kończy, to już wiemy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że dają urzędnikom prawo do decydowania o sposobie prowadzenia biznesu i zmuszania firmy do podejmowania niekorzystnych decyzji. Stad krok do ręcznego sterowania całą gospodarką. A jak się to kończy, to już wiemy...

Pytanie czy faktycznie tego chcą... jak wiadomo człowiek + anonimowość (a internet daje pozory takowej) = pisanie bez sensu. Papier jest cierpliwy i zniesie wszystko, posty też mają tą zaletę i dodatkowo można pobłaznować "na widoku" a przy okazji prawie jak anonimowo. Weź taki onet np jak by to co tam userzy wypisują brać na poważnie to sławny zakład w tworkach powinien już objąć cały kraj.

 

Inna sprawa że urzędnicy mogą wsiąść ten trolling na poważnie i uznać że np ludziom nie chce się już decydować kiedy wstawać i potrzebne odgórne regulacje w tej kwestii :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja tylko króciutko o Xbox live i urzędnikach/ludziach którym się nie chce decydować...

Okno wyboru przeglądarki w Windowsach :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja tylko króciutko o Xbox live i urzędnikach/ludziach którym się nie chce decydować...

Okno wyboru przeglądarki w Windowsach :D

O tak ze szczególnym uwzględnieniem górnej belki ;) ale w przypadku wymuszenia tego okna winna jest opera a nie eurokraci. Zwyczajnie nie potrafili uczciwie wygrać z konkurencją, więc się do przepisów odwołali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mieszkaniec jednej z francuskich wiosek pozwał Google’a o naruszenie prywatności i domaga się 10 000 euro odszkodowania. Francuzowi nie podobalo się, że w serwisie Google Maps  znalazło się jego zdjęcie wykonane w chwili gdy sikał we własnym ogrodzie. Twarz mężczyzny została co prawda zamazana, jednak mieszkańcy wioski z łatwością go poznali i stał się on przedmiotem żartów. Teraz domaga się odszkodowania i usunięcia zdjęcia z serwisu. wyrok w tej sprawie zapadnie 15 marca.
      Google Maps od dawna powoduje kontrowersje, a koncern Page’a i Brina wiele razy był oskarżany o naruszenie prywatności. W Japonii firma musiała powtórzyć zdjęcia w 12 miastach, gdyż mieszkańcy skarżyli się, że aparaty umieszczono zbyt wysoko i fotografowały one to, co znajdowało się w za płotem prywatnych posiadłości.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Francuski CNIL, urząd odpowiedzialny za pilnowanie przestrzegania praw dotyczących prywatności danych, stwierdził, że nowa polityka prywatności Google’a może być niezgodna z przepisami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Niedawno Google wywołał kontrowersje ogłaszając, że chce uporządkować kwestie dotyczące polityki prywatności. Koncern stosuje różne zasady dla różnych produktów. Teraz uznał, że najwyższy czas opracować jedną spójną politykę, która od 1 marca będzie dotyczyła 60 jego produktów.
      Swoje zastrzeżenia zgłosili eurourzędnicy, którzy domagają się, by Google wstrzymał się z wdrożeniem zmian. Unia chce je najpierw przeanalizować.
      Teraz CNIL oświadczył, że nowa polityka budzi poważne zastrzeżenia i że jest niezgodna z European Data Protection Directive.
      CNIL zgłaszał swoje obawy na początku bieżącego miesiąca. W związku z tym został poproszony przez The Article 29 Working Party - ciało doradcze skupiające przedstawicieli narodowych urzędów zajmujących się ochroną danych - o bliższe przyjrzenie się nowej polityce Google’a.
      Francuzi stwierdzili obecnie, że są głęboko zaniepokojeni połączeniem danych z różnych usług i będą kontynuowali śledztwo wraz z przedstawicielami Google’a.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzisiaj administracja prezydenta Obamy ma oficjalnie zaprezentować zarys dokumentu [PDF] określanego jako Bill of Rights (Karta Praw) prywatności. To oczywiste nawiązanie do konstytucyjnego Bill of Rights, czyli dziesięciu pierwszych poprawek do Konstytucji USA, które gwarantują podstawowe wolności obywatelskie.
      Zdaniem urzędników z Białego Domu nowe przepisy powinny gwarantować użytkownikom prywatność w internecie. Mają się one opierać na następujących zasadach:
      - indywidualnej kontroli. Użytkownik ma prawo do kontrolowania danych zbieranych na jego temat przez firmy oraz powinien być poinformowany, w jaki sposób są one używane.
      - przejrzystości. Użytkownik powinien posiadać łatwy dostęp do napisanej w sposób dlań zrozumiały polityki prywatności i bezpieczeństwa.
      - zachowanie kontekstu: Użytkownik ma prawo oczekiwać, że firmy będą zbierały, używały i ujawniały dane w sposób, który jest zgodny z kontekstem, w jakim dane zostały im dostarczone.
      - bezpieczeństwo: Użytkownik ma prawo oczekiwać, że dane będą przechowywane w sposób bezpieczny i odpowiedzialny.
      - dostęp i dokładność: Użytkownik ma prawo dostępu i poprawiania swoich danych, które powinny być mu prezentowane w sposób umożliwiający przeprowadzani takich informacji. Zmiana danych powinna odbywać się tak, by informacje pozostawały bezpieczne i by uwzględniać ryzyko związane z pojawieniem się niedokładnych danych.
      - precyzja: Użytkownik ma prawo do ograniczenia ilości informacji, jakie na jego temat firmy zbierają i przechowują.
      - odpowiedzialność: Użytkownik ma prawo oczekiwać,że jego dane będą zbierane tylko przez firmy, które posiadają odpowiednie mechanizmy zapewniające, że Consumer Privacy Bill of Rights będzie przestrzegane.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy w ubiegłym tygodniu pojawiły się informacje, że Google obchodzi zabezpieczenia Safari mające chronić użytkowników przeglądarki przed śledzeniem, koncern tłumaczył, że miało miejsce nieporozumienie, a problem ograniczony jest tylko do przeglądarki Apple’a.
      Teraz Dean Hachamovitch, odpowiedzialny w Microsofcie za rozwój Internet Explorera, informuje, że Google obchodzi zabezpieczenia prywatności użytkownika. W swoim blogowym wpisie Hachamovitch stwierdza: Gdy zespół IE dowiedział się, że Google obchodzi zabezpieczenia prywatności użytkownika Safari, zadaliśmy sobie proste pytanie: czy Google obchodzi też zabezpieczenia prywatności użytkowników Internet Explorera? Odkryliśmy, że odpowiedź brzmi - tak.
      Hachamovitch wyjaśnia, że Google omija P3P (Platform for Privacy Preferences Project). To protokół, który pozwala witrynom na zadeklarowanie, w jaki sposób będą wykorzystywały informacje, które zbierają o użytkowniku. W IE cookies stron trzecich są domyślnie blokowane, chyba, że strona wyświetli informacje P3P na temat sposobu wykorzystywania danych o użytkowniku oraz zadeklaruje, że nie będzie śledziła użytkownika. Tymczasem, jak twierdzi Hachamovitch, stosowana przez Google’a polityka P3P (CP - compact policy) powoduje, że IE akceptuje cookies, nawet bez deklaracji dotyczących intencji koncernu.
      Z wpisu wiceprezesa Microsoftu wynika, że Google oszukuje przeglądarkę, nadużywając opracowanego przez W3C standardu P3P. Blokowane są bowiem cookies z tych witryn, których twórca nie dodał do nagłówka specjalnego kodu dotyczącego polityki prywatności. Gdy taki kod znajduje się na witrynie, jest on sprawdzany przez przeglądarkę. Blokowany jest taki CP, który jest „niesatysfakcjonujący“ z punktu widzenia prywatności.
      Firmy odkryły jednak, że można po prostu kłamać w CP. Okazało się ponadto, że błąd w IE powoduje, iż ustawienie nieważnego opisu powoduje ominięcie blokady.
      Google ustawiło zatem następujący metatag: P3P:CP="This is not a P3P policy! See http://www.google.com/support/accounts/bin/answer.py?hl=en&answer=151657 for more info."
      Okazuje się jednak, że podobnie robi wiele dużych witryn. Badacze z Carnegie Mellon University odkryli tysiące witryn, które po prostu omijają politykę Internet Explorera. W Facebooku wygląda to tak: P3P:CP="Facebook does not have a P3P policy. Learn why here: http://fb.me/p3p".
      Podobną sztuczkę stosował Amazon, jednak firma została pozwana przez jednego ze swoich klientów. Co prawda pozew oddalono, gdyż powód nie stwierdził, że odniósł jakąś szkodę, jednak koncern Bezosa ma już właściwą politykę P3P.
      Witryny korzystające z tego typu sztuczek tłumaczą, że P3P i tak jest martwym standardem, a cookies pozwalają na pełne korzystanie ze wszystkich funkcji witryny.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Komisja Europejska zaproponuje jutro przepisy, które dadzą użytkownikom prawo do domagania się od serwisów społecznościowych i innych firm usunięcia wszelkich informacji na ich temat. Przedsiębiorstwa będą musiały spełnić takie żądanie, chyba, że istnieje „uzasadniony“ powód, by odmówić usunięcia danych.
      Eurourzędnicy mówią, że nowe przepisy mają pomóc przede wszystkim młodym ludziom w kontrolowaniu informacji na swój temat. Oczywiście, jak wyjaśnił rzecznik prasowy Komisarz ds. Sprawiedliwości, nie będzie można żądać usunięcia danych policyjnych czy medycznych. Dodał przy okazji, że już co prawda obecne przepisy przewidują zasadę „minimalizacji danych“, teraz jednak zasada zostanie wzmocniona poprzez ogłoszenie jej „prawem“.
      Nowe przepisy przewidują też, że w razie włamania i kradzieży danych przedsiębiorstwa będą musiały poinformować poszkodowanych o tym fakcie „tak szybko jak to możliwe“. Komisarz ds. Sprawiedliwości stwierdziła, że w normalnych okolicznościach informacja powinna zostać przekazana w ciągu 24 godzin.
      Firmy muszą też uzyskiwać zgodę na przetwarzania danych osobowych, nie mogą opierać się na zasadzie domniemania zgody. Ponadto internauci mają być informowani w jakim celu zbierane są informacje na ich temat. Jednocześnie od zasady tej będą istniały wyjątki. „Dobrym przykładem jest tu chociażby tworzenie archiwum artykułów prasowych. Oczywistym jest, że prawo do ‚bycia zapomnianym’ nie może być prawem do całkowitego usunięcia z historii“ - mówi komisarz Reding.
      Jeśli nowe przepisy zostaną uchwalone, powstanie ogólnoeuropejski zestaw przepisów dotyczących prywatności. Będą one obowiązywały również wszystkie firmy działające na terenie UE, nawet jeśli dane przechowywane są na serwerach poza Unią.
      Microsoft i Facebook już oświadczyły, że przepisy mogą być zbyt restrykcyjne i poprosiły o wyjaśnienie, jakie dane i w jakim stopniu mogą być kontrolowane przez użytkownika. Google i Yahoo odmówiły na razie komentarzy.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...