Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Najmniejszy chłopiec-wcześniak

Rekomendowane odpowiedzi

Lekarze ze Szpitala Uniwersyteckiego w Getyndze ujawnili przypadek najmniejszego na świecie chłopca-wcześniaka, który przeżył, mimo że po urodzeniu w wyniku cesarskiego cięcia w czerwcu zeszłego roku ważył zaledwie 275 gramów. Tomcio Paluch, bo tak o nim mówią medycy, był mniejszy od kartki papieru (mierzył 27 cm) i dopiero w grudniu specjaliści orzekli, że jest stabilny, ponieważ osiągnął masę 3,7 kg, uznawaną w Niemczech za przeciętną wagę noworodka.

Dziecko przyszło na świat w 25. tygodniu ciąży. Życie zawdzięcza najnowszym osiągnięciom medycyny neonatalnej. Jak ujawnia rzecznik szpitala Stefan Weller, chłopiec spędził pół roku na oddziale intensywnej terapii. Teraz ma 9 miesięcy i lekarze zezwolili rodzinie z Eighsfeld w Turyngii na powrót do domu.

Eksperci z Getyngi przejrzeli historie przedwczesnych porodów z całego świata i stwierdzili, że nie ma danych o mniejszym zdolnym do życia chłopcu. Odnaleziono przypadki 3 mniejszych dziewczynek (jednej z USA, której masa urodzeniowa wynosiła jedynie 244 g), ale najdrobniejszy chłopiec ważył 297 g.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I co teraz? Pan Buk pewnie będzie szczęśliwy, bo każde życie święte... szkoda, że nikt nie ma odwagi napisać o tym, ile wad wrodzonych mają dzieciaki o skrajnie niskiej wadze urodzeniowej.

 

Jak na ironię, środowisko ginekologów/położników całkowicie odcina się od autorów takich "sukcesów".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli coś jest wykonalne, to będzie to zrobione. A ty co, selekcję jakąś proponujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ano. Selekcję negatywną zidiociałych lekarzy, dla których publikacja w żurnalu jest ważniejsza od zdrowia i dobra dziecka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli coś jest wykonalne, to będzie to zrobione. A ty co, selekcję jakąś proponujesz?

Tak, selekcję w tym wypadku biorąc pod uwagę możliwe - wg mikroosa pewne - komplikacje zdrowotne zdecydowanie korzystniejszym rozwiązaniem była by aborcja i ponowne zajście w ciążę bądź adopcja. Tutaj nawet nie chodzi o to, że państwo będzie ponosiło przez X lat koszty leczenia, tylko o to, że ten człowiek nawet będąc geniuszem na miarę Talesa czy da Vinci-ego  będzie do końca życia kaleką.

 

Po prostu po przekroczeniu pewnej granicy koszty są niewspółmierne do osiągniętego *sukcesu*.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jeszcze o tym "sukcesie": http://www2.tygodnik.com.pl/tp/2820/main01.php

Profesor Janusz Gadzinowski, szef poznańskiej Kliniki Neonatologii (również uczestnik poznańskiego programu), codziennie spotyka się z pytaniem, czy dziecka, które i tak umrze za dwa dni, nie odłączyć już dzisiaj. Opowiada: "Podchodząc do inkubatora z takim dzieckiem pytam siebie, gdzie jest granica uciążliwej, beznadziejnej terapii, przed którą przestrzega w swoich pismach nawet Papież".

 

Dziś w jego klinice podejmuje się próby ratowania nawet wcześniaków urodzonych w 22. tygodniu ciąży, podczas gdy realną granicą przeżycia jest 25. tydzień ciąży, a nawet dzieci urodzone w 27. tygodniu, choć przeżywają, płacą za to straszną cenę, najczęściej trwałego kalectwa. "I tu mam pierwsze pytanie: czy naprawdę męcząc to dziecko rurkami, wtłaczając w nie tlen, kłując igłami i uzyskując za to dla niego kolejne dwie doby cierpienia, mam prawo mówić, że to zwycięstwo medycyny?" - mówi profesor Gadzinowski. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzieci urodzone zbyt wcześnie narażone są na zwiększone ryzyko problemów z uczeniem się oraz rozwoju ADHD. Jednak badania przeprowadzone przez Brigham and Women’s Hospital oraz South Australian Health and Medical Research Institute wskazują, że istnieje na to rada. Okazuje się bowiem, że wcześniaki, które otrzymywały więcej mleka matki – zarówno podczas  jak i po pobycie na oddziale intensywnej terapii – mają później wyższe IQ, lepiej radzą sobie z nauką i rzadziej występuje u nich ADHD.
      Naukowcy przyjrzeli się 586 dzieciom urodzonym przed 33. tygodniem ciąży w jednym z 5 australijskich centrów opieki nad noworodkami. Losy dzieci śledzono przez 7 lat. Uczeni wzięli pod uwagę ilość mleka matki, jakie dzieci otrzymywały każdego dnia oraz jak długo każde z dzieci było nim karmione. Wyniki badań skorygowano m.in. o czynniki zdrowotne czy społeczne. Uczonych interesowały postępy w nauce, inteligencja, rozwój mowy, zachowanie, objawy ADHD i inne elementy świadczące o rozwoju dziecka.
      Badania wykazały, że większa ilość mleka matki podawanego dziecku powiązana była z wyższą inteligencją, lepszym rozwojem mowy i większymi zdolnościami matematycznymi. Jednocześnie dzieci, które spożywały więcej mleka matki, wykazywały mniej objawów ADHD. Ważny był też czas podawania takiego pokarmu. U dzieci, które karmiono mlekiem matki do 18. miesiąca życia stwierdzono wyższe umiejętności czytania, liczenia i lepszy rozwój mowy. Korzystne skutki podawania mleka matki były szczególnie widoczne u dzieci urodzonych przed 30. tygodniem ciąży.
      Autorzy badań podkreślają, że było to studium obserwacyjne, nie są więc w stanie określić związku przyczynowo-skutkowego, nie mogą też wykluczyć istnienia innych czynników wpływających na związek pomiędzy spożywaniem mleka matki a rozwojem dziecka.
      Szczegóły badań zostały opisane w artykule Associations of Maternal Milk Feeding With Neurodevelopmental Outcomes at 7 Years of Age in Former Preterm Infants.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z Keio University Hospital w Tokio wypisano chłopca, którego waga urodzeniowa wynosiła zaledwie 268 gramów. Dziecko przyszło na świat w sierpniu w wyniku cesarskiego cięcia. Stało się to w 24. tygodniu ciąży.
      Chłopczyk przebywał 5 miesięcy na oddziale intensywnej opieki medycznej. Ze szpitala wyszedł 2 miesiące po planowanym terminie porodu. Jego waga sięgnęła 3,2 kg. Teraz je już normalnie.
      Mogę tylko powiedzieć, że jestem szczęśliwa, że tak urósł, bo po prawdzie nie byłam pewna, czy przeżyje - podkreśla mama chłopca.
      Dr Takeshi Arimitsu, który zajmował się leczeniem wcześniaka, opowiada, że zgodnie z obejmującą cały świat bazą danych najmniejszych dzieci z Uniwersytetu Iowy, Japończyk jest najmniejszym chłopcem, jaki kiedykolwiek opuścił po leczeniu szpital. Jest więc nadzieja, że dzieci będą wypisywane ze szpitala w dobrym stanie zdrowia, nawet jeśli ich waga urodzeniowa będzie skrajnie niska.
      Poprzednim rekordzistą był chłopiec z Niemiec, który ważył 274 g. Urodził się on w 2009 r. Getyndze. Ze szpitala wypisano go po 6 miesiącach z wagą 3,7 kg. Najmniejsza dziewczynka również urodziła się w Niemczech, w Witten. Przyszła na świat w 2015 r. w 25. tygodniu ciąży.
      Keio University Hospital poinformował, że w Japonii wskaźnik przeżywalności dzieci z wagą urodzeniową nieprzekraczającą kilograma wynosi ok. 90% Kiedy jednak waga plasuje się poniżej 300 gramów, wartość ta spada do ok. 50%.
      W grupie najmniejszych dzieci wskaźnik przeżywalności jest u chłopców niższy niż u dziewczynek. Specjaliści nie wiedzą, czemu się tak dzieje, ale podejrzewają, że chodzi o wolniejszy rozwój płuc.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chłopcy dojrzewają płciowo coraz wcześniej. Trend ten był dotychczas bardzo trudny do uchwycenia. Zobrazował go dopiero dokładnie Joshua Goldstein, dyrekot Insytutu Maksa Plancka ds. Badań Demograficznych w Rostoku (MPIDR). Goldstein wykorzystał dane o śmiretelności, dzięki czemu zauważył, iż od połowy XVIII wieku chłopcy osiągają dojrzałość płciową o 2,5 miesiąca wcześniej na każdą dekadę.
      Przyczyną wcześniejszego dojrzewania płciowego u chłopców, podobnie jak u dziewcząt, jest prawdopodobnie lepszy dostęp do żywności oraz mniejsze ryzyko zachorowań - mówi Goldstein. Od dawna obserwowano, że dziewczęta coraz wcześniej mają pierwszą miesiączkę. W odniesieniu do chłopców trudniej było zauważyć moment osiągnięcia dojrzałości.
      Goldstein wykorzystał dane o śmiertelności, gdyż u płci brzydkiej po osiągnięciu maksimum produkcji hormonów płciowych wzrasta ryzyko śmierci. Zjawisko to jest dobrze udokumentowane statystycznie i istnieje niemal we wszystkich społecznościach. Na podstawie informacji o zgonach młodych mężczyzn Goldstein odkrył, że od połowy XVIII wieku wraz z każdą dekadą moment zwiększonego ryzyka przesuwa się o 2,5 miesiąca. Uczony wykorzystał dane ze Szwecji, Danii, Norwegii, Wielkiej Brytanii i Włoch.
      Podobny wzrost ryzyka zauważono też np. u młodych samców małp. Zwiększony poziom testosteronu powoduje bowiem, że angażują się one w bardziej ryzykowne zachowania.
      Na podstawie swoich badań Goldstein stwierdził, że dzisiejsi 18-latkowie wykazują podobny poziom dojrzałości płciowej co 22-latkowie z roku 1800. Zauważa również, że zwiększenie ryzyka śmierci można obserwować na długo przed pojawieniem się samochodów, co oznacza, że nie jest ono związane np. z rozwojem techniki czy zmianami aktywności, w jakie angażuje się społeczeństwo, a jest czynnikiem biologicznym.
      Uczony zauważa jeszcze jedno zjawisko. W sensie biologicznym młodzieńcy stają się dorosłymi coraz częściej, a to oznacza, że coraz więcej czasu mija pomiędzy osiągnięciem dojrzałości płciowej, a uznaniem kogoś za dorosłego i nadanie mu pełnych praw społecznych i ekonomicznych - mówi Goldstein. Ludzie, którzy już osiągnęli dojrzałość płciową nie tylko muszą dłużej czekać na to, aż zostaną oficjalnie uznani za pełnoletnich. Coraz bardziej opóźnia się też ich prawdziwe wejście w dorosłość, czyli finansowe uniezależnienie się od rodziców, zawarcie małżeństwa i posiadanie dzieci.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzieci przychodzące na świat w wyniku ciąży pojedynczej matek bliźniąt są cięższe (Biology Letters).
      Naukowcy z Uniwersytetu w Sheffield analizowali dane zebrane w ciągu 40 lat w Gambii, gdzie występują sezonowe wahania w ilości dostępnego pożywienia. W okresie niedoboru pokarmów ciąże bliźniacze są niebezpieczne dla matek i dzieci, a mimo to się zdarzają. Zespół doktora Iana Rickarda postanowił więc sprawdzić, dlaczego się tak dzieje i czemu u ludzi, tak jak u innych ssaków, niektóre kobiety zachodzą w ciąże bliźniacze częściej od pozostałych. Skorzystano z danych gambijskich, ponieważ w kraju tym wskaźnik urodzeń jest wyższy i dlatego odnotowuje się więcej przypadków "bliźniakowania".
      Gdy Brytyjczycy i Gambijczycy przejrzeli dane z 4 dekad, zauważyli, że kobiety, które rodziły bliźnięta, wydawały na świat cięższe dzieci niebędące bliźniętami – ich waga urodzeniowa była o ok. 100 g wyższa. Okazało się też, że gdy pożywienia było mało, różnica w wadze między dziećmi matek bliźniąt i matek zachodzących w ciąże pojedyncze zanikała.
      Wiedzieliśmy od jakiegoś czasu, że jeśli trzeci trymestr przypada na okres między lipcem a październikiem, waga urodzeniowa dziecka jest mniejsza – tłumaczy Rickard, który podejrzewa, że powstawanie bliźniąt może być "skutkiem ubocznym" wpływu doboru naturalnego na wagę urodzeniową.
      Akademicy sądzą, że przyczyną, dla której pewne kobiety częściej rodzą bliźnięta, jest dynamika systemu insulinopodobnego czynnika wzrostu (IGF). Założono tak, ponieważ reguluje on m.in. wzrost płodu. Testując tę hipotezę, międzynarodowa ekipa stwierdziła, że wśród niebliźniąt, które in utero doświadczyły działającego na ich korzyść środowiska, czyli urodziły się między styczniem a czerwcem, narodziny przed i po bliźniętach wiązały się z wagą urodzeniową wyższą o, odpowiednio, 134,07 i 226,41 g (w porównaniu do dzieci niebliźniakujących matek). Zaobserwowane zjawisko nie miało związku z cechami antropometrycznymi matek, a więc ich wzrostem, wagą itp.
      Pewnym potwierdzeniem roli spełnianej przez IGF u ludzi są obserwacje poczynione na zwierzętach. Wiadomo np., że u krów rodzących bliźnięta poziom insulinopodobnego czynnika wzrostu jest 1,5 raza wyższy. Myszy z wyższym poziomem polipeptydu także wydają na świat większe mioty.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wystawienie podczas życia płodowego na oddziaływanie nawet niewielkich ilości pewnych pestycydów wiąże się najprawdopodobniej ze zmniejszeniem wagi urodzeniowej. Zespół z Centrum Zdrowia Publicznego w Walencji zbadał pod kątem pozostałości pestycydów krew pępowinową 494 noworodków, które przyszły na świat w latach 2003-2006. Hiszpanie skupili się na DDT oraz trzech innych węglowodorach chlorowanych: heksachlorobenzenie (HCB), DDE i β-heksachlorocykloheksanie (β-HCH).
      Obecnie te pestycydy starszego typu są zakazane w wielu krajach rozwiniętych (w kontekście Konwencji Sztokholmskiej mówi się nawet o "parszywej dwunastce"). Mimo to są nadal obecne w środowisku, ponieważ np. DDT akumuluje się w łańcuchu pokarmowym oraz tkance tłuszczowej ludzi i zwierząt (stąd jego obecność w nabiale i tłustych rybach). Z czasem rozkłada się do DDE i DDD, które mają podobne właściwości fizyczne oraz chemiczne co ono.
      Maria-Jose Lopez-Espinosa i jej zespół wyliczyli, że każdy 10-krotny wzrost stężenia jakiegokolwiek z 4 badanych pestycydów we krwi pępowinowej oznacza wagę urodzeniową obniżoną o 0,05-0,1 kg. Dodatkowo okazało się, że wyższe stężenia DDT zmniejszają obwód głowy, a HCB wiąże się ze zmniejszeniem długości ciała dziecka przy narodzinach. Przy stężeniu DDT powyżej wartości środkowej (mediany) dzieci miały obwód głowy o 0,1 cm mniejszy od noworodków z poziomem DDT poniżej mediany. W przypadku heksachlorobenzenu każdy 10-krotny wzrost stężenia we krwi pępowinowej wiązał się ze spadkiem długości urodzeniowej o 0,2 cm. Wszystkie 4 pestycydy chloroorganiczne powiązano ze zmniejszeniem wagi urodzeniowej.
      Na razie nie udowodniono, że to pestycydy upośledzają wzrost płodu. Mimo to Hiszpanie potrafią wskazać mechanizm, za pośrednictwem którego pestycydy mogłyby ograniczać rozwój płodu. Sugerują oddziaływanie na hormony tarczycy. Trzeba zaznaczyć, że badane kobiety miały w ciąży umiarkowaną styczność z węglowodorami chlorowanymi, dlatego ewentualny związek między rozmiarami noworodków a pestycydami nie oddaje skutków ekstremalnej ekspozycji.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...