Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dziewczynki' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 18 wyników

  1. Określone geny mogą zwiększać prawdopodobieństwo kompulsywnego wyrywania włosów, nazywanego trichotillomanią. Zaburzenie dotyczy od 3 do 5 procent populacji. U osób z trichotillomanią występuje znaczna utrata włosów, a nawet łyse placki. Towarzyszy ona różnym zaburzeniom psychicznym, takim jak zespół Tourette'a, depresja, lęk czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Badanie objęło 44 rodziny, w których jeden lub więcej ich członków chorowało na trichotillomanię. Naukowcy z Centrum Medycznego Duke University odkryli, że osoby z tym zaburzeniem mają dwie mutacje w genie SLITRK1. Nie odnaleziono ich w rodzinach, w których nie występuje trichotillomania. Gen SLITRK1 odgrywa pewną rolę w tworzeniu się połączeń między neuronami. Mutacje mogą powodować, że powstają wadliwe połączenia, a skutkiem tego jest trichotillomania. Badacze podkreślają jednak, że mutacje genu SLITRK1 odpowiadają za mały procent trichotillomanii. Odkrycia zespołu opisano w październikowym wydaniu Molecular Psychiatry. Jak do tej pory, nie ma specyficznej metody leczenia trichotillomanii. Niekiedy skutkują leki antydepresyjne i przeciwlękowe. Uważa się, że za trichotillomanię odpowiada nadaktywność układu serotoninergicznego. Odnotowuje się podwyższony poziom 5HIAA (kwasu 5-hydroksyindolooctowego). Zaburzenie może się pojawić w każdym wieku. Małe dzieci przechodzą je łagodniej. Pojawiają się dodatkowe symptomy, np. zachowania regresywne (m.in. moczenie nocne), a także koszmary senne. Przed 5. rokiem życia częściej chorują chłopcy, później dziewczynki oraz kobiety. Uważa się, że u dzieci trichotillomania jest przejawem lęku, tak jak ssanie kciuka czy obgryzanie paznokci. Włosy są wyrywane z dowolnych części ciała, najczęściej jednak z głowy, brwi, rzęs, przedramienia oraz owłosienia okołoodbytniczego i łonowego. Wyrywanie przyjmuje postać krótkiej czynności lub wielogodzinnego "procederu". Po usunięciu włosy są rolowane, łamane, żute czy zjadane. Czasem wyrywanie łączy się z sytuacją stresową, ale zdarzają się osoby usuwające włosy w sytuacji odprężenia, na przykład podczas oglądania telewizji. Ponieważ trichotillomania jest traktowana jak zaburzenie kompulsywne, wyrywaniu towarzyszy uczucie ulgi, a zaprzestanie wyrywania wzmaga napięcie.
  2. Najnowsze studium psychologów z University of Missouri przeczy powszechnemu przekonaniu, że chłopcy i mężczyźni chętnie podzielą się swoimi problemami, gdy będą się czuć swobodnie w czyimś towarzystwie. Okazało się bowiem, że opór przed dyskutowaniem o uczuciach to nie kwestia lęku przed okazywaniem słabości, ale przekonania, że tego typu rozmowy są stratą czasu. Przez lata psycholodzy twierdzili, że chłopcy i mężczyźni rozmawialiby o swoich problemach, ale powstrzymuje ich lęk przed zakłopotaniem czy lęk przed okazaniem się słabym. Kiedy jednak zapytaliśmy młodych ludzi, jak czuliby się, rozmawiając o kłopotach, chłopcy nie ujawniali lęku lub zdenerwowania w większym stopniu niż dziewczęta. Zamiast tego odpowiedzi chłopców sugerowały, że nie uważają rozprawiania o problemach za zbyt pożyteczną czynność – opowiada prof. Amanda J. Rose. Zespół Rose przeprowadził w sumie 4 badania, które obejmowały wywiady i obserwację ok. 2 tys. dzieci i młodzieży. Amerykanie zauważyli, że dziewczynki wiązały rozmowy o problemach z pozytywnymi uczuciami: byciem zrozumianą, mniej samotną czy odczuwaniem czyjejś troski. Chłopcy nie przejawiali więcej negatywnych emocji (zawstydzenia, obawy dot. wyśmiania czy uznania za niezdolnego do samodzielnego radzenia sobie) niż dziewczynki, ale dużo częściej wspominali, że przeprowadzając taką publiczną autoanalizę, czuliby się dziwnie albo marnowali czas. Wniosek jest taki, że rodzice powinni zachęcać dzieci do wybrania pośredniej ścieżki. W przypadku chłopców pomocne byłoby wyjaśnienie, że w przypadku niektórych problemów i od czasu do czasu rozmawianie o problemach nie jest stratą czasu. Rodzice muszą sobie też zdać sprawę, że mylą się, sądząc, że jeśli chłopcy poczują się bezpieczniej, będą się zwierzać. Z drugiej strony wiele dziewcząt pada ofiarą nadmiernego przedyskutowywania problemów, co wiąże się z depresyjnością i lękiem. Płci pięknej trzeba więc uświadamiać, że rozmawianie o kłopotach nie jest jedyną metodą radzenia sobie. Rose uważa, że odkrycia jej zespołu mają też spore znaczenie dla relacji w związkach. Kobiety mogą zmuszać swoich partnerów do ujawniania stłumionych emocji, ponieważ zgodnie z ich oczekiwaniami, mówienie sprawia, że ludzie czują się lepiej. Tymczasem ich partnerzy mogą nie być tym zainteresowani, bo spodziewają się, że inne mechanizmy radzenia sprawdzą się lepiej. Mężczyźni uważają raczej, że rozmawianie o czymś rozdmucha problem, podczas gdy zaangażowanie się w inne działania mogłyby odciągnąć od niego uwagę.
  3. Narażenie na bierne palenie, nawet na bardzo niskim poziomie, zwiększa ciśnienie krwi u chłopców. Co ciekawe, dziewczynki podlegające biernemu paleniu mają niższe ciśnienie od rówieśnic, które nie są wystawione na oddziaływanie tytoniu. Odkrycia te wspierają wcześniejsze badania, które sugerowały, że coś związanego z płcią żeńską zapewnia ochronę przed wywoływanymi biernym paleniem szkodliwymi zmianami naczyniowymi. Kolejnym ważnym krokiem jest zrozumienie, czemu się tak dzieje. Dzieci z podwyższonym ciśnieniem z większym prawdopodobieństwem będą cierpieć na nadciśnienie również jako dorośli. Dotąd jednak wiedza na temat czynników ryzyka tej przypadłości u maluchów była ograniczona. Badania z udziałem niepalących dorosłych wykazały istnienie związku między podwyższonym ciśnieniem a biernym paleniem i zanieczyszczeniem powietrza na zewnątrz. Niestety, nikt nie sprawdzał, czy podobna relacja występuje także u dzieci. Zespół dr Jill Baumgartner z University of Minnesota przeanalizował dane z czterech badań National Health and Nutrition Examination Surveys (NHANES), przeprowadzonych w latach 1999-2006 przez amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób. Naukowcy oceniali ekspozycję 6.421 młodych osób na bierne palenie. Pod uwagę brano stwierdzenia dotyczące mieszkania z palaczem, a także poziom kotyniny, czyli metabolitu nikotyny w organizmie. Okazało się, że chłopcy w wieku 8-17 lat, którzy byli narażeni na bierne palenie, mieli znacząco wyższe skurczowe ciśnienie krwi od chłopców niemających kontaktu z tytoniem. Choć wzrosty ciśnienia obserwowane u chłopców w naszym studium mogą być pozbawione klinicznego znaczenia z punktu widzenia jednostki, mają poważne konsekwencje dla populacji. Ponad 1/3 dzieci w USA i na świecie to ofiary biernego palenia w takim zakresie, jaki w naszym studium powiązano z niekorzystnymi zjawiskami sercowo-naczyniowymi – podkreśla Baumgartner. Baumgartner sądzi, że efekty sercowo-naczyniowe biernego palenia zaczynają się pojawiać już na wczesnych etapach życia. Nie wiadomo, czy są odwracalne, jeśli dziecko usunie się ze szkodliwego środowiska.
  4. Zgodnie z oczekiwaniami w społeczeństwach zachodnich, dziewczynki powinny ładnie i schludnie wyglądać i być grzeczne. Chłopcy mogą zaś łobuzować, brudząc się przy tym. Filozof Sharyn Clough z Uniwersytetu Stanowego Oregonu uważa, że różnice w stereotypach płciowych mogą prowadzić do wzrostu częstości pewnych chorób – czytaj astmy, alergii i chorób autoimmunologicznych - u dorosłych kobiet. Hipoteza higieny, sformułowana przez epidemiologa Davida P. Strachana w 1989 r. na łamach British Medical Journal, została dobrze udokumentowana. Postuluje ona istnienie związku między nadmierną sterylnością (higienicznością) otoczenia a wzrostem zapadalności na astmę, alergie i choroby autoimmunologiczne. Wśród kobiet wskaźnik zachorowalności na nie jest wyższy, lecz rolę płci w tym kontekście bada się raczej rzadko. W artykule z najnowszego numeru pisma Social Science & Medicine Clough wymienia wiele badań socjologicznych i antropologicznych, które wskazują, że nasze społeczeństwo inaczej socjalizuje dziewczynki i chłopców. Odmienności wychowania zaznaczają się szczególnie w zakresie brudzenia. W przypadku dziewczynek jest ono zabronione, a u chłopców bywa nawet wskazane. Dziewczynki są częściej ubierane w rzeczy nieprzeznaczone do zabrudzenia, częściej niż chłopcy bawią się też w pomieszczeniach, a podczas zabawy są bardziej nadzorowane przez rodziców. Mamy do czynienia ze znaczną różnicą w rodzajach i liczbie patogenów, z którymi stykają się dziewczynki i chłopcy. To z kolei może wyjaśnić pewne różnice zdrowotne między kobietami i mężczyznami – uważa pani filozof. Clough podkreśla, że nie chodzi jej o to, by rodzice zaczęli nakłaniać córki do zajadania się ziemią i zachowywania na chłopięcą modłę. Bardziej zależałoby jej na tym, by epidemiolodzy i klinicyści spojrzeli na wyniki dotychczasowych badań właśnie przez pryzmat płci. Wiele studiów wskazuje, że w miarę jak kraje stają się coraz bardziej uprzemysłowione i zurbanizowane, wzrasta wskaźnik astmy, alergii i chorób autoimmunologicznych. Zademonstrowano np., że gdy w Indiach poprawiają się warunki sanitarne i rośnie uprzemysłowienie, choroba Leśniowskiego-Crohna staje się coraz powszechniejsza. Z raportów amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (Centers for Disease Control and Prevention, CDC) wynika, że kobiety chorują na astmę częściej niż mężczyźni – 8,9% vs. 6,5%. Poza tym panie częściej na nią umierają. Ze statystyk Narodowych Instytutów Zdrowia (NIH) wynika zaś, że choroby autoimmunologiczne dotyczą kobiet 3-krotnie częściej niż mężczyzn. Ponad 90% komórek w naszym ciele jest raczej pochodzenia mikrobiologicznego niż ludzkiego. Wydaje się, że koewoluowaliśmy z bakteriami. Musimy badać tę relację w większym stopniu i nie tylko w kontekście jedzenia probiotycznego jogurtu. Wg Clough jesteśmy na razie na początku tej drogi, ale filozof nauki przyłącza się do grona ekspertów, którzy postulują, że odrobina brudu nikomu jeszcze nie zaszkodziła i warto od wczesnego wieku pozwalać dzieciom – zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom - na przebywanie na dworze tak często, jak to możliwe.
  5. Już w wieku 9 miesięcy dzieci są bardziej zainteresowane zabawkami stereotypowo łączonymi z ich płcią. I tak chłopcy wybierają koparki, samochody i piłkę, nie zwracając uwagi na misie czy lalki. Dziewczynki wręcz przeciwnie – preferują pluszaki lub zabawkowe wyposażenie kuchni. Doktor Brenda Todd i Sara Amalie O'Toole Thommessen z City University w Londynie zaprezentowały wyniki swoich eksperymentów na dorocznej konferencji Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego w Stratford nad Avonem. Panie pokazały 90 maluchom w wieku od 9 do 36 miesięcy 7 różnych zabawek: niektóre stereotypowo chłopięce (samochód, koparkę, piłkę i niebieskiego misia), niektóre dziewczęce (różowego misia, lalkę i zestaw do gotowania). Niemowlęta sadzano metr od zabawek, tak że mogły wybrać z zestawu coś w sam raz dla siebie. Odnotowywano wybory każdego dziecka i czas spędzany na zabawie danym przedmiotem. Brzdące wykazywały silną preferencję w stosunku do zabawek stereotypowo reprezentatywnych dla ich płci. W najmłodszej grupie (9-14 miesięcy) dziewczynki spędzały znacznie więcej czasu na zabawie lalkami niż chłopcy, a chłopcy o wiele intensywniej zajmowali się samochodem i piłką od rówieśnic. Nie miało znaczenia, jakie zabawki były przez rodziców uznawane za odpowiednie dla danej płci i jak wyglądał podział obowiązków w rodzinie. Z wiekiem preferencje były coraz silniej zaznaczone – 27-36-miesięczne dziewczynki przez 50% czasu zajmowały się lalkami, a miś zaczynał leżeć w kącie (zainteresowanie nim spadało praktycznie do zera), o innych zabawkach nie wspominając. Chłopcy przez 87% czasu bawili się zaś samochodem i koparką, ignorując lubianą wcześniej piłkę. Było całkiem oczywiste, że nawet najmłodsze dzieci szły "jak w dym" po typowe dla płci zabawki i kolory. Chłopcy decydowali się na piłki i czarne auto, a dziewczynki wolały misia i lalkę – opowiada O'Toole Thommessen. Todd dodaje, że wszyscy byli zaskoczeni, że różnice pojawiły się na tak wczesnym etapie rozwoju. Dzieci w tym wieku podlegają już silnym wpływom środowiskowym, lecz podobne rezultaty uzyskano w badaniach z udziałem małp. Nasuwa to skojarzenie, że być może opisywane zjawisko, przynajmniej częściowo, ma podłoże biologiczne. Na razie trudno jednak cokolwiek potwierdzić bądź wykluczyć. W latach 70. i 80. prowadzono sporo badań mających rozstrzygnąć spór "natura czy wychowanie", ale nie uzyskano rezultatów, które by na to pozwoliły. W dodatku w międzyczasie doszło do pewnego rozmycia ról: ojcowie coraz częściej zajmowali się dziećmi, a matki pracowały poza domem. Co ciekawe, zabawki dla dzieci cały czas reklamowano tradycyjnie. Wpływu środowiska z pewnością nie można pominąć, gdyż psycholodzy zaobserwowali, że nawet w niemowlęctwie ojcowie często bardziej zachęcają chłopców do aktywnej zabawy, łaskocząc ich i lekko poszturchując. Z dziewczynkami obchodzą się zaś delikatniej, trzymając je podczas przytulania bliżej własnego ciała. Oboje rodzice więcej mówią do córek niż do synów. Gdy dzieci podrastają, chłopcy są zachęcani do czynnego poznawania otoczenia, a dziewczynki raczej do spokojnej zabawy. Warto o tym pamiętać, by w swoim stylu bycia rodzicem osiągnąć rozsądną równowagę. Zabawki do brytyjskich badań wybrano po przeprowadzeniu wywiadów z 300 dorosłymi. Pytano o zabawkę, która jako pierwsza przychodzi na myśl, kiedy chodzi o dziewczynkę lub chłopca. Ok. 90% respondentów wybrało dla dziewczynek lalkę, a dla chłopców samochód. Zespół zastanawiał się, czy chłopcy wykazują pociąg do jakiegoś koloru, stąd pomysł na misia niebieskiego i różowego. Okazało się jednak, że w ogóle nie interesowali się pluszakami.
  6. Dziewczynki, które w dzieciństwie jedzą dużo mięsa, zaczynają miesiączkować wcześniej od rówieśnic. W ramach studium Brytyjczycy porównali dietę ponad 3 tys. dwunastolatek. Naukowcy z Uniwersytetu w Brighton wykazali istnienie silnego związku między wczesną menarche a spożywaniem w wieku 3 lat ponad ośmiu porcji i w wieku 7 lat aż dwunastu porcji mięsa tygodniowo. Wg nich, organizm traktuje dietę obfitującą w mięso jako przygotowanie do ciąży, co doprowadza do szybszego uruchomienia mechanizmów związanych z miesiączkowaniem. W ubiegłym stuleciu wiek pierwszej miesiączki bardzo się obniżył, obecnie obserwuje się jednak wyrównanie trendu. Specjaliści przeważnie uważają, że zjawisko to jest skutkiem lepszego odżywienia, a także otyłości i związanych z nią zmian hormonalnych. W najnowszym studium akademicy z Brighton posłużyli się danymi dzieci, których losy śledzono już od urodzenia. W wieku 12 lat i ośmiu miesięcy dziewczynki podzielono na dwie grupy, w zależności od tego, czy zaczęły już miesiączkować, czy nie. Podczas porównywania ich menu w wieku 3, 7 i 10 lat szybko stało się jasne, że spożycie mięsa we wczesnym dzieciństwie silnie korelowało z przyspieszeniem menarche. Wśród dziewczynek jedzących najwięcej mięsa w wieku 7 lat szanse na pojawienie się miesiączkowania do 12. roku życia były o 75% wyższe niż w podgrupie dziewcząt jedzących najmniej mięsa. Co ważne, odkryty związek nie zależał od masy ciała. Szefowa zespołu badawczego dr Imogen Rogers podkreśla, że waga nie może być jedynym czynnikiem regulującym wcześniejsze rozpoczęcie miesiączkowania, ponieważ średni wiek menarche nie spadł jeszcze bardziej pod wpływem wzrostu częstotliwości występowania otyłości. Mięso jest dobrym źródłem cynku i żelaza, na które istnieje duże zapotrzebowanie w czasie ciąży. Dieta obfitująca w mięso może być zatem postrzegana jako stworzenie odpowiednich warunków do zdrowej, prawidłowej ciąży.
  7. Sposób, w jaki dzieci korzystają ze swoich telefonów komórkowych, zależy od ich płci – twierdzi dr Shelia Cotten, socjolog z University of Alabama w Birmingham (New Media & Society). W ramach studium, które objęło ok. 1000 uczniów gimnazjum, dzieci proszono o ocenę częstości korzystania z różnych funkcji aparatu na skali od 0 (nigdy) do 5 (kilka razy w ciągu dnia). Badanie ujawniło, że chłopcy zdobywali więcej punktów niż dziewczyny, odnosząc się do używania komórek do gier, wymiany zdjęć i plików wideo, słuchania muzyki i/lub wysyłania e-maili. Działo się tak nawet po uwzględnieniu dwóch czynników: jak bardzo uczniowie lubili swój telefon i jak sprawnie się nim posługiwali. Ma to wiele wspólnego z socjalizacją typową dla płci. Chłopców uczy się często, by odkrywali świat, podchodzili kreatywnie do technologii i nie bali się demontowania różnych obiektów do elementów, z których je zbudowano. To dlatego młodzi mężczyźni sprawniej posługują się telefonami komórkowymi i mają tendencję do uznawania ich za gadżety. Dla dziewcząt częściej niż dla chłopców komórka była zaś książką telefoniczną/listą kontaktów. Kiedy wzięto pod uwagę wykorzystanie komórki do tradycyjnych celów, a więc do dzwonienia czy wysyłania SMS-ów, nie zaobserwowano różnic międzypłciowych. Dziewczyny rozmawiały średnio przez 2 godziny dziennie, a chłopcy 1,8 godz. Ujawniając te wyniki, nie mówimy rodzicom, by kupowali dziewczynkom aparaty z mniejszą liczbą aplikacji. Oznacza to raczej, że trzeba im poświęcić więcej czasu i uwagi, by pomóc w opanowaniu zaawansowanych funkcji komórek. Kobiety tradycyjnie postrzegają się jako osoby mniej uzdolnione technicznie, zwłaszcza w dziedzinie komputerów. Wybór telefonu dla dziecka cały czas pozostaje kwestią osobistego gustu oraz wieku i dojrzałości pociechy.
  8. Podczas badania, jak u dojrzewających dziewcząt zmieniają się wzorce atrakcyjności, naukowcy ze szkockiego Uniwersytetu św. Andrzeja zauważyli, że dla starszych niższe męskie głosy były pociągające, a dla młodszych przerażające (Evolution and Human Behaviour). Psycholodzy z zespołu dr Tamsin Saxton przebadali 300 dziewcząt w wieku od 11 do 15 lat. Posłużyli się zdjęciami mężczyzn, zwiększając bądź minimalizując cyfrowo ich męskość. Zmieniali także męskie głosy. Każdej dziewczynce odtwarzano dwie wersje głosu – niższą i wyższą. Zadanie polegało na ocenie ich atrakcyjności. Okazało się, że dla młodszych dziewczynek niższe głosy były straszne. Kojarzyły je z nieuczciwymi/złymi postaciami, jedna z badanych wspominała przy tej okazji o lordzie Vaderze. Dla starszych dziewcząt "grubsze", czyli niższe głosy stawały się z kolei atrakcyjne. Wraz z wiekiem rosła siła ich przyciągania. Saxton uważa, że kluczowym czynnikiem są ogromne zmiany fizyczne, zachodzące w organizmie w wieku kilkunastu lat. Chłopcy przechodzą mutację, z ich policzków znika dziecięcy tłuszcz, silniej zarysowują się żuchwy i pojawiają się zaczątki zarostu. Nic dziwnego, że dziewczynki odpowiadają w jakiś sposób na metamorfozę swoich rówieśników i reagują na kolegów, którzy są dojrzalsi płciowo. Psycholodzy zauważyli, że młodsze i starsze dziewczynki, także te preferujące niższe głosy, wolały chłopców o bardziej kobiecych twarzach. Świadczy to o tym, że dalsza zmiana gustów zajdzie dopiero po 15. roku życia. Gdy przetestowano chłopców, okazało się, że starszym odpowiadały bardziej męskie twarze niż młodszym.
  9. Chłopcy nie tylko biją się i przepychają, ale stosują także subtelniejsze formy agresji, które wcześniej uważano za charakterystyczne dla dziewczynek. Im także zdarza się rozpuszczać plotki i karać kogoś wykluczeniem z grupy rówieśniczej (Child Development). Noel A. Card z University of Arizona i zespół przeanalizowali 148 badań dotyczących agresji u dzieci i młodzieży. Stwierdzili, że stereotyp polegającego na sile fizycznej chłopca maskuje fakt, że płeć brzydsza równie chętnie jak koleżanki ucieka się do tzw. agresji społecznej. Powinno się to mieć na uwadze, stawiając diagnozę zaburzeń zachowania. Badania uwzględnione przez Amerykanów objęły ponad 73 tys. osób. Prowadzono je głównie w szkołach. Dotyczyły zarówno agresji bezpośredniej, najczęściej właśnie fizycznej, jak i agresji niebezpośredniej, czyli zachowania obliczonego na zniszczenie czyjegoś wizerunku społecznego. Wg psychologów, mit o dziewczętach agresywnych społecznie w większym stopniu niż chłopcy mocno utrwalił się w świadomości nauczycieli, rodziców i samych naukowców. Powodem są najprawdopodobniej oczekiwania, które wpaja się młodym kobietom (i ich otoczeniu) już od wczesnego dzieciństwa. Zamiast tego zespół Carda uważa, że dzieci, które przejawiają jedną z form agresji, są również bardziej skłonne do reagowania drugim jej rodzajem. Poza tym Amerykanie zauważyli, że istnieje związek między agresją bezpośrednią i społeczną a problemami z przystosowaniem. Konkretniej rzecz ujmując, agresja bezpośrednia łączy się z przestępczością, objawami charakterystycznymi dla ADHD, słabymi związkami z rówieśnikami oraz ubóstwem zachowań prospołecznych (takie dzieci rzadko pomagają czy się dzielą). Agresję niebezpośrednią powiązano z depresją i lękiem, a także z wysoko rozwiniętymi zdolnościami interpersonalnymi. Badacze sądzą, że przyczyna tego pozornego paradoksu jest dość prosta. By manipulować innymi, np. zachęcając do ostracyzmu, muszą przecież umieć to zrobić.
  10. Zmyślony przyjaciel, grzeczny czy niesforny, pozytywnie wpływa na rozwój emocjonalny, poznawczy i społeczny dziecka. "Kontakty" z nim przygotowują do realnego życia. "Nad relacją ze zmyślonym kolegą można w pewnym stopniu sprawować kontrolę, w związku z prawdziwym przyjacielem jest to niemożliwe. W ten sposób zdobywa się doświadczenie" — tłumaczy Stephanie Carlson z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Jedna trzecia dzieci w wieku przedszkolnym ma zmyślonego przyjaciela. Zgodnie z wynikami najnowszych badań Carlson i Marjorie Taylor, psycholog z Uniwersytetu Oregońskiego, ok. 1/3 tych postaci to wyobrażeni wrogowie. Odkrycia dwóch pań opisano w raporcie pt. Kreatywne umysły (British Academy). Badania z ostatnich 20 lat wykazały, że maluchów posiadających zmyślonego przyjaciela jest wiele, są one normalne i dobrze zdają sobie sprawę z tego, że piegowaty Wacek lub smok Klekot tak naprawdę nie istnieją. Zmyślony przyjaciel pojawia się zazwyczaj ok. 3. roku życia. Gdy dziecko dorasta, kumpel może się zmieniać wraz z nim i stawać się coraz bardziej złożony. Podobnie dzieje się w przypadku światów kreowanych przez chłopców w wieku przedpokwitaniowym. W wieku przedszkolnym dziewczynki mają zmyślonych przyjaciół częściej niż chłopcy, w szkole podstawowej różnica pomiędzy płciami znika. Wszystkie badania wykazują, że jest to zjawisko powszechniejsze wśród pierworodnych i jedynaków. Nieistniejący towarzysze zabaw przybierają wszelkie możliwe postaci. Są kosmitami, zwierzętami, bohaterami bajek, wyobrażonymi członkami rodziny. Ich osobowości bywają bardzo różne. Zmyśleni wrogowie pomagają rozwijać umiejętność negocjowania w sytuacjach konfliktowych. Pozwalają dziecku przywyknąć do rzeczywistości, gdzie nie wszystko idzie po naszej myśli. To twarda lekcja życia ze wczesnego dzieciństwa — uważa Carlson. Dzieci, które mają wyobrażonych wrogów, łatwiej pojmują, że inni ludzie mają odmienne poglądy i pragnienia niż one same. Niegrzeczny kolega testuje reakcje rodziców, pań w przedszkolu czy cioci i przydaje się jako kozioł ofiarny, gdy maluch coś zbroi. Nie należy się więc dziwić i surowo karać delikwenta, jeśli kiedyś oświadczy: Mamo, jakiś chłopiec porysował ci ścianę, ale to nie ja.
  11. Czy naprawdę dziewczynki lubią lalki, a chłopcy bawią się głównie samochodami? Wydawałoby się, że to stereotypy związane z płcią, lecz w czasie badań z udziałem rezusów okazało się, że samce tych naczelnych również preferują chłopięce zabawki. Wg Kima Wallena, psychologa z Centrum Badań nad Naczelnymi Yerkes w Atlancie, oznacza to, że wszystkie samce mają predyspozycje biologiczne do bawienia się sprzętami określonego rodzaju (Hormones and Behavior). W eksperymentach Amerykanów wzięło udział 11 samców i 23 samice. Samce wolały się bawić zabawkami z kołami, np. wywrotkami, niż pluszowymi, podczas gdy samice bawiły się i tymi, i tymi. Wallen podkreśla, że czynniki społeczne także, oczywiście, wpływają na dziecięce preferencje, ale zazwyczaj chłopcy są bardziej wybredni, jeśli chodzi o zabawki. Wiadomo też, że chłopiec, który woli się bawić z dziewczynkami lub ma swoją baterię lalek zamiast żołnierzyków, naraża się na kpiny ze strony rówieśników. Do badań wybrano trzymane w niewoli rezusy, ponieważ prymatolodzy przypuszczali, że w ich przypadku naciski kulturowe nie będą miały aż takiego znaczenia, a ujawnią się ewentualne uwarunkowania biologiczne. Wiek zwierząt był bardzo różny. Najliczniejszą część grupy stanowiły osobniki 1-4-letnie, ale uwzględniono też młodzież i dorosłych. Małpom dano do dyspozycji dwa rodzaje zabawek: 1) z kołami (samochody i inne pojazdy) oraz 2) pluszowe, np. lalki i maskotki Kubusia Puchatka. Dwie zabawki, po jednej z każdego rodzaju, umieszczano w odległości 10 metrów od małp. Na początku zwierzęta tworzyły dookoła nich krąg, ale w końcu jedno zbierało się na odwagę i porywało wybrany obiekt. Potem inne osobniki dołączały się do gry. Naukowcy nagrywali przebieg wydarzeń, a następnie oceniali, ile czasu każda małpa bawiła się każdym z typów zabawek. Naukowcy podkreślają, że do uzyskanych wyników trzeba podchodzić z pewną rezerwą. Może małpom wcale nie chodziło o męskość samochodów lub o kobiecość pluszaków, ale o inne cechy zabawek, np. kolor czy rozmiary. Wallen nie wyklucza też, że samce mogą po prostu szukać zabawek, którymi można więcej manipulować i wykazywać większą aktywność fizyczną w kontakcie z nimi. Opisane wyniki są jednak zgodne z rezultatami wcześniejszych eksperymentów z werwetami. Tam samce także wybierały zabawki uznawane powszechnie za męskie.
  12. Firma PopCap opublikowała kolejny raport dotyczący gier wideo. Z badań wynika, że aż 72% rodziców/dziadków nie pozwoliłoby swoim pociechom grać w brutalne gry. Zakaz nie obejmuje jednak w równym stopniu dziewcząt i chłopców. Chociaż niemal połowa (48%) opiekunów dzieci powyżej 14. roku życia przychylała się do wprowadzenia odpowiednich obostrzeń, de facto zakaz obejmował 60% dziewczynek i tylko 37% chłopców. Jak dr Carl Arinoldo, nowojorski psycholog, specjalista z zakresu relacji rodzice-dziecko, wyjaśnia ten przejaw nierównego traktowania płci? Rodzice nieco bardziej chronią swoje córki niż synów, dając chłopcom więcej swobody i niezależności. Choć to trochę już staromodne podejście, postępuje tak wielu rodziców. Co gorszego może się jednak stać córce niż synowi siedzącemu przed komputerem w domu? O tym PopCap nie wspomina...
  13. Mieszkająca w Austrii Brytyjka urodziła w poniedziałek identyczne genetycznie trojaczki jednojajowe. Dziewczynki, którym nadano imiona Zoe, Kim i Amy, przyszły na świat w 32. tygodniu ciąży w wyniku cesarskiego cięcia. Zabieg przeprowadzono w szpitalu w Feldkirch w zachodniej Austrii. Wszystkie siostry czują się dobrze, znajdują się pod opieką lekarzy z oddziału intensywnej terapii. Ważą po 1500 gramów i mierzą 40 cm. Przedstawiciele placówki medycznej poinformowali, że prawdopodobieństwo narodzin takich jednojajowych trojaczków wynosi 1 na 2 miliony. Zostały poczęte naturalnie, a 25-letnia matka nie leczyła wcześniej niepłodności. Trojaczki jednojajowe przyjdą na świat, gdy zapłodnione jajo (zygota) podzieli się na dwa, a następnie któraś z połówek podzieli się jeszcze raz.
  14. Izraelscy lekarze pobrali od chorych na raka dziewczynek komórki jajowe. Następnie doprowadzili do ich dojrzewania i zamrozili. Niektóre pacjentki miały tylko 5 lat. Dzięki temu po leczeniu chemio- i radioterapią będą one mogły w przyszłości zostać matkami. Wyleczalność dziecięcych nowotworów waha się w granicach od 70 do 90%. Niestety, agresywna chemioterapia skutkuje często niepłodnością. Wielu ekspertów uważa, że komórki jajowe z pęcherzyków Graafa dziewczynek, które nie weszły jeszcze w wiek pokwitania, są zbyt niedojrzałe, by można je było ekstrahować. Naukowcom z Hadassah University Hospital w Jerozolimie udało się jednak uzyskać jaja od chorych dziewczynek w wieku od 5 do 10 lat. Następnie prowadzili oni hodowlę komórkową. Ariel Revel zaprezentuje szczegółowe wyniki eksperymentów swojego zespołu na dorocznym spotkaniu Europejskiego Stowarzyszenia Medycyny Reprodukcyjnej i Embriologii w Lyonie. Revel podkreśla, że nie odmrożono jeszcze żadnej komórki jajowej, nie wiadomo więc, czy uda się je zapłodnić. Wg niego, przebieg badań jest jak do tej pory wyjątkowo zachęcający.
  15. Badania z USA wskazują, że z niewiadomych powodów otyłe dziewczynki wcześniej wchodzą w wiek pokwitania. Naukowcy ze szpitala dziecięcego Univesity of Michigan przez kilka lat śledzili losy 354 dziewczynek. Zauważyli, że te, które były grubsze w wieku 3 lat i jeszcze przytyły w ciągu następnych 3 lat, szybciej zaczynały dojrzewać (dojrzewanie definiowano jako rozwój piersi). Miało to miejsce do 9. roku życia. Nasze odkrycie, że zwiększone otłuszczenie ciała jest powiązane z wcześniejszym początkiem dojrzewania, dostarcza dodatkowych dowodów na potwierdzenie tezy, że wzrastająca liczba przypadków otyłości wśród dzieci [...] może umocnić zaobserwowany trend. Wcześniejsze studia także wykazywały, że dziewczęta, które wcześniej dojrzewały, miały zazwyczaj większy wskaźnik masy ciała. Nie było jednak wiadomo, czy to pokwitanie prowadzi do wzrostu wagi, czy też dodatkowe kilogramy przyczyniają się do wcześniejszego wchodzenia w okres dojrzewania. Nasze eksperymenty wykazały, iż raczej to drugie — tłumaczy szefowa projektu, dr Joyce Lee. Wcześniejsze dojrzewanie wiązało się także z wieloma niekorzystnymi zjawiskami, m.in.: zaburzeniami psychicznymi i deficytami w funkcjonowaniu psychospołecznym, wcześniejszym sięganiem po alkohol i rozpoczynaniem współżycia, ciążami wśród nastolatek, zwiększonym odsetkiem otyłości w wieku dorosłym oraz nowotworami układu rozrodczego.
  16. Naukowcy z USA przeanalizowali częstość rodzinnego przepisywania leków na ADHD. Okazało się, że rodzice maluchów z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi używają ich 10 razy częściej niż inni rodzice. Przyglądano się zażywaniu leków przez rodziny 107 tys. dzieci (studium objęło 2005 rok). W ok. 60% przypadków, jeśli i dziecko, i rodzic przyjmowali medykamenty na ADHD, maluchowi przepisano je jako pierwszemu. U dorosłych hiperaktywność ulega zazwyczaj poskromieniu, co wiąże się z niedostrzeganiem tego zaburzenia u starszych osób. ADHD diagnozuje się też rzadziej wśród dziewczynek, co może wcale nie oznaczać, że na nie nie cierpią, lecz że są po prostu nadaktywne w mniejszym stopniu niż chłopcy. Mimo że ADHD jest powszechniejsze u dzieci, dziedziczność jest tu ważna i powoduje, że zespół nadpobudliwości "przeciąga się" także na wiek dorosły. W dorosłości mija nadaktywność, ale nieuwaga pozostaje — tłumaczy Adelaide Robb, psychiatra dziecięcy z Childrens' National Medical Center w Waszyngtonie, która nie uczestniczyła w omawianych badaniach. Amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób szacuje, że na zespół nadpobudliwości psychoruchowej cierpi 8% dzieci. Ok. 25% bliskich krewnych także ma to zaburzenie, co przejawia się impulsywnością, nadpobudliwością i nieuwagą. Mniej więcej 2,5 mln dzieci zażywa leki, z których najpopularniejszy jest Ritalin firmy Novartis. W ramach omawianego studium przyglądano się 17,5 tys. bliźniąt niejednojajowych i odkryto, że jeśli jedno z nich zażywało leki, drugie także musiało je stosować z większym prawdopodobieństwem niż w innych parach rodzeństwa. Warto wspomnieć, że w zeszłym miesiącu amerykańskie FDA (Fodd and Drug Administration) poprosiło wszystkich producentów stymulujących leków na ADHD, by zawrzeć w ulotkach informacyjnych ostrzeżenie przez zagrożeniem nagłą śmiercią oraz poważnymi problemami z sercem.
  17. Prawdopodobnie inne geny są odpowiedzialne za autyzm u dziewczynek, a inne u chłopców. To może pomóc wyjaśnić, dlaczego to zaburzenie częściej występuje u osób płci męskiej. Na łamach Molecular Genetics naukowcy stwierdzają ponadto, że różne geny mogą także odpowiadać za wczesny i późny początek choroby. "Co ważne, znaleźliśmy dowody na istnienie dwóch genetycznych podtypów autyzmu, męskiego versus żeńskiego oraz z wczesnym i późnym początkiem" — mówi profesor psychologii Geraldine Dawson. Odkrycia te pomogą zrozumieć autyzm na poziomie molekularnym i szukać sposobów na zapobieganie mu, dodaje Dawson. Naukowcy zbadali DNA 169 rodzin, w których co najmniej dwoje rodzeństwa miało zdiagnozowany autyzm. Skanowali ponadto DNA 54 innych rodzin, których członkowie mieli autyzm i mniej poważne formy zaburzenia, takie jak zespół Aspergera (choroby z tzw. spektrum autyzmu). Otrzymano następujące rezultaty. Z całą pewnością na chromosomie 7. znajduje się gen autyzmu. Nieco słabsze, ale nadal istotne, dowody wskazują, że podobne geny można znaleźć na chromosomach 3., 4. i 11. — stwierdza szefujący badaniom Gerard Schellenberg, profesor medycyny na University of Washington. Jest wysoce nieprawdopodobne, by jeden gen powodował autyzm — powiedział Schellenberg w oświadczeniu. Może być 4-6 głównych genów i 20-30 innych, przyczyniających się do lżejszych postaci autyzmu. Ponieważ autyzm rzadziej występuje u kobiet, być może trzeba więcej tzw. genów ryzyka, by mogły zachorować. Może też być tak, że istnieją inne modele biologiczne autyzmu dla osób różnej płci. Badacze powiedzieli, iż szukali genów, które kwalifikowałyby dzieci do grup wyższego ryzyka zachorowania, co pomogłoby zacząć wczesne leczenie lub, pewnego dnia, nawet zapobiec autyzmowi. Kiedy odkryliśmy geny, odkryliśmy biologiczne podłoże autyzmu na poziomie molekularnym. Teraz można już opracowywać strategie zapobiegania autyzmowi, także medyczne — konkluduje Dawson.
  18. Nadaktywne dziewczynki częściej niż inne dzieci cierpią w późniejszym życiu na choroby serca. Naukowcy nie są jednak pewni, czy między tymi dwoma zjawiskami istnieje bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy. Fińskie badanie, śledzące losy 708 dzieci aż do wieku dorosłego, wykazało, że maluchy, które były hiperaktywne, społecznie wyizolowane i wykazywały inne problemy w relacjach z ludźmi, z większym prawdopodobieństwem niż inne dzieci zaczynały przejawiać zachowania szkodzące sercu, takie jak palenie tytoniu. Stan emocjonalny uczestników badań oceniano w wieku od 3 do 9 lat (miało to miejsce we wczesnych latach 80.). W 2001 i 2002 roku za pomocą USG zbadano stan tętnic młodych dorosłych. Pytano ich również o przyzwyczajenia mające związek ze zdrowiem, w tym o palenie. Ci, którzy jako małe dzieci byli nadaktywni, wyizolowani od innych dzieci i w większości przypadków przejawiali zły humor, mieli niską samokontrolę, a także zdarzały im się wybuchy agresji, częściej palili w wieku dorosłym. Jeśli problem ten dotyczył dziewczynek, miały one również częściej wysokie ciśnienie krwi i nadwagę. Studium wykazało, że wszystkie aktywniejsze niż inne dzieci dziewczynki — nie tylko te, u których zdiagnozowano ADHD — z większym prawdopodobieństwem zapadały na chorobę wieńcową (miały zaczopowane tętnice). Twierdzenie to pozostawało prawdą także po uwzględnieniu pozostałych czynników mogących wpływać na to zjawisko. To stres, a nie nadaktywność sama w sobie stanowi pewnie główny czynnik ryzyka — twierdzą naukowcy z Helsinek. Finowie spekulują, że hiperaktywne dzieci mogą być stresowane ciągłym napominaniem — nie rób tego, nie rób tamtego, czemu jesteś taki hałaśliwy, nie możesz wreszcie usiąść... Wyniki studium zostaną najprawdopodobniej opublikowane w kolejnym numerze Psychosomatic Medicine.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...