Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dowcip' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 4 wyniki

  1. Żarty wydają się śmieszniejsze, jeśli sądzimy, że opowiada je znany komik czy kabareciarz. Do takich wniosków doszedł dr Andy Johnson z Coventry University, w którego eksperymentach wzięło udział kilkuset ochotników. Postrzeganie śmieszności zależy więc od źródła, a nie od jakości samego materiału. Czterysta trzydzieści osób podzielono na dwie grupy. Miały one ocenić serię dowcipów na skali od 1 do 100 (np. Jak spowodować, by drzwi się roześmiały? Połaskotać ich gałkę). Przedstawicieli pierwszej grupy poinformowano, że żarty są na co dzień opowiadane przez znanych komików, członkowie drugiej sądzili, że ich autorami są celebryci niebędący komikami, np. znany kucharz Jamie Olivier. Okazało się, że ludzie, którzy sądzili, że wykorzystany dowcip zapożyczono od komika, oceniali go wyżej (wg nich, był średnio o 50% lepszy) niż osoby z drugiej grupy, mimo że w rzeczywistości treść była identyczna. Brytyjscy psycholodzy zauważyli też, że efekt silnie zależał od rodzaju dowcipu - czy była to gra słów, żart bazujący na niezgodności, czy też dowcip bezsensowny, np. Czemu małpa spadła z drzewa? Bo była martwa - nie miał jednak związku z tym, jak bardzo badani lubili celebrytów. W kolejnym eksperymencie ochotnicy dostawali żart z usuniętym imieniem i nazwiskiem komika/celebryty. Tym razem nie zaobserwowano różnic w ocenie, jak śmieszny był dowcip. Sądzimy, że wykorzystanie nazwiska osoby uważanej za śmieszną wytwarza oczekiwanie, że dowcip, który słyszymy, również będzie śmieszny. Stąd różnica w odbiorze żartu z komediowego i niekomediowego źródła. Publiczność z większym prawdopodobieństwem będzie się śmiać z kiepskiego żartu opowiedzianego przez superkomika, podczas gdy najlepszy dowcip świata przejdzie niemal bez echa, jeśli opowie go ktoś niezwiązany z branżą rozrywkową.
  2. Helga Kotthoff z Uniwersytetu we Fryburgu Bryzgowijskim uważa, że humor stanowi formę agresji, a wywoływanie u innych śmiechu to zakamuflowana w mniejszym lub większym stopniu informacja: "stoję w hierarchii społecznej wyżej od was". Umiejętność rozbawienia słuchaczy daje kontrolę, wykorzystywaną przez osoby dominujące do zademonstrowania władzy (Journal of Pragmatics). Przedstawiciele społecznej wierchuszki mają większe prawo rozśmieszać innych oraz przyzwolenie na bycie bardziej agresywnymi. Często też stroją sobie żarty czyimś kosztem. Żartowanie/wygłupianie się oznacza przejmowanie kontroli nad sytuacją od ludzi zajmujących wysokie stopnie hierarchii społecznej. To niebezpieczne dla osób o niskim statusie, co oznacza, że przed latami 60. XX wieku kobiety rzadko rozśmieszały innych – nie mogły sobie na to pozwolić. Ciągnąc dalej wątek, Kotthoff utrzymuje, że zarówno komedia, jak i satyra bazują na agresywności i byciu niemiłym. Nic dziwnego, że przed wyzwolonymi latami 60. i rewolucją seksualną żarty uznawano za niekobiece zachowanie (grzeczne dziewczynki się tak nie zachowują), lecz nawet teraz panie żartują raczej swoim kosztem, a panowie czyimś. Niemka dowodzi, że różnice między męskimi a kobiecymi zdolnościami komediowymi uwidaczniają się już we wczesnym dzieciństwie - pięcioletni chłopcy wygłupiają się o wiele więcej niż ich rówieśnice, które ograniczają się do chichotania z kolegów. Będąc nieco starsze, kobiety stają się zabawniejsze, ponieważ przypisują sobie większe prawo do niebycia damami. Dla Kotthoff humor stanowi swoistą mieszaninę "wiązania i dogryzania", co stanowi kolejną przyczynę międzypłciowych odmienności w żartowaniu. Kobiety skupiają się na pierwszej z możliwości oferowanych przez dowcipkowanie – w ten sposób zbliżają się do swoich przyjaciół i tak właśnie zacieśniają znajomości, podczas gdy mężczyźni często traktują humor jako metodę dawania ujścia frustracji. W latach 80. przeprowadzono np. badania, które wykazały, że kawały o podtekście seksualnym są często opowiadane, by "słownie rozebrać" kobiety odrzucające zaloty danego mężczyzny. Obie płcie wykorzystują żarty do kontrolowania innych. Nie bez kozery lekarze opowiadają dowcipy pacjentom, to dzięki nim mogą kogoś uspokoić lub spacyfikować, gdy chory wie o chorobie za dużo i wydaje mu się, że jest lepszy od specjalisty. Pielęgniarki i położne także śmieją się z pacjentów, ale nie w obecności lekarza. Kiedy ktoś zaczyna opowiadać żart, zostaje zignorowany, jeśli ośmiela się to robić przy kimś o wyższym statusie społecznym.
  3. Opowiadanie dowcipów to przyjemność, ale i ogromne ryzyko, zwłaszcza gdy są kiepskie. Okazuje się bowiem, że publika reaguje na nietrafione żarty sporą wrogością. Nic dziwnego, że komicy mówią o umieraniu na scenie... Nancy Bell, lingwistka z Washington State University, zaczęła swoje badania w 2007 roku. Sprawdzała, co się stanie, gdy słuchacze nie doczekają się obiecanej dawki dobrego humoru. Najgorzej zachowywała się publika najbliższa opowiadającemu, tzn. przyjaciele i rodzina. Ataki miały na celu społeczne wykluczenie lub poniżenie opowiadającego zły dowcip. Okazjonalnie przerywały je wulgarne uwagi, piorunujące spojrzenia, a czasem nawet solidne uderzenia w ramię. Warto mieć świadomość, jakim żartem posłużyła się w badaniach Bell. Nie miał w sobie nic obraźliwego ani niepoprawnego politycznie. Był dziecinnie naiwny. A oto on: Co powiedział duży komin do małego? Odpowiedź: Nic, bo kominy nie mówią. Głucha cisza to najlepszy wariant zachowania "wdrażanego" po wysłuchaniu głupiego żartu. Niemal połowa badanych osób (44%) zareagowała czymś pomiędzy bezczelnymi uwagami a bezpośrednią agresją słowną. Wg pani profesor, chęć ukarania kiepskiego komika wynika z pogwałcenia kilku zasad, które regulują kontakty międzyludzkie. Po pierwsze, dowcip zakłóca naturalny przebieg rozmowy. Zazwyczaj tolerujemy takie wtręty, ponieważ nagrodą jest porcja dobrej zabawy. Gdy kawał zawodzi, stanowi to odstępstwo od pewnej umowy społecznej. Kara stanowi sposób powiadamiania "przestępcy" o złamaniu zasad. Skutecznie odwodzi go też od ponawiania podobnych prób w przyszłości. Po drugie, zaliczenie do grona osób odpowiednich do wysłuchania głupiego żartu bezpośrednio obraża słuchaczy, a właściwie ich poczucie humoru. Trzeba więc ostro zareagować w obronie swojej dobrej reputacji. Czemu najostrzej reagują najbliższe osoby? Ponieważ są mocno, w dodatku od wielu lat związane z kiepskim kawalarzem i tak najprawdopodobniej pozostanie. Nie zatrudnia się niemądrze żartującej siostry, nie można jej zatem zwolnić. Nagana to komunikat w rodzaju: Słuchaj, nie chcę spędzić kolejnych 10 lat na wysłuchiwaniu twoich nędznych dowcipów. Na siłę i szybkość reakcji wpływa też wiek. "Im młodsi i bliżsi wiekiem jesteśmy pseudokomikowi, tym większe prawdopodobieństwo, że go zaatakujemy po nieudanej próbie rozbawienia audytorium". Wcale nie dziwi też zdecydowane krytykowanie przez dzieci nieśmiesznych "popisów" rodziców. Rozprawa doktorska Bell dotyczyła posługiwania się humorem przez osoby, dla których angielski jest drugim językiem. Potem lingwistka zajęła się zagadnieniem nietrafionego dowcipu. Eksperymentalny kawał wybrała spośród wielu równie złych, rozpowszechnianych za pośrednictwem Internetu. W realizacji zadania pomagali jej studenci, którzy wplatali go do rozmów. W sumie kominowy dowcip pojawił się w 207 pogawędkach.
  4. Badacze z University of Wolverhampton pracowali pilnie przez dwa miesiące. Przejrzeli wiele tomów, zwojów i innych zapisków, by sporządzić listę 10 najstarszych dowcipów świata. Nie brakuje wśród nich humoru farmerskiego, szczypty seksizmu i nawiązań do fizjologii. Numer jeden pochodzi z 1900 roku p.n.e. Stworzyli go Sumerowie. Najstarszy kawał jest de facto przysłowiem: Coś, co nie zdarzyło się od niepamiętnych czasów: młoda kobieta, która nie puszcza wiatrów w łono męża. Zespół doktora Paula McDonalda twierdzi, że różne wersje tego powiedzenia widniały na tablicach wykuwanych w okresie starobabilońskim. Niewykluczone więc, że niektóre z nich powstały nawet ok. 2300 r. p.n.e. Wg Brytyjczyków, dowcip ma podobny sens do wypowiedzi Johna Barrymore, dziadka znanej chyba wszystkim Drew: Miłość jest wspaniałym okresem pomiędzy spotkaniem pięknej dziewczyny a odkryciem, że wygląda jak kaszalot. Od żartów nie stronili też faraonowie. Jeden z nich powstał w 1600 r. p.n.e. i oświecał dworzan, jak najlepiej zabawić znudzonego władcę. Jak? Należy spławiać w dół Nilu łódź pełną piękności ubranych tylko w sieci i zachęcać ziemskie wcielenie boga Ra do udania się na połów... Taka sugestia pojawia się w papirusie Westcar i dotyczy ponoć faraona Snofru. Trzeci z najstarszych dowcipów opowiada o trzech poganiaczach bydła z Adabu, starożytnego miasta w środkowej Mezopotamii. Jest on o 400 lat młodszy od żartu egipskiego (1200 r. p.n.e.). Pasterze byli spragnieni. Jeden miał byka, drugi krowę, trzeci ładunek wozu. Właściciel byka nie chciał przynieść wody, bo obawiał się, że jego podopieczny zostanie w tym czasie pożarty przez lwa. Posiadacz krowy także odmówił, obawiając się, że zbiegnie ona na pustynię. Opiekun wozu też się nie zgodził, ponieważ sądził, że pod jego nieobecność ktoś wykradnie ładunek. Postanowili więc pójść razem. W tym czasie byk zapłodnił krowę. Urodzony potem cielak zjadł towar z wozu. Problem do rozwiązania: do kogo należy cielę? Forma żartów zmieniała się z upływem czasu. Na niektóre składały się formalne pytania i odpowiedzi, podczas gdy inne były dowcipnymi przysłowiami czy zagadkami. Ich cechami wspólnymi były chęć poradzenia sobie z tabu i pewien rodzaj buntowniczości – wylicza McDonald. Bardzo wcześnie zaczęto wykorzystywać grę słów i tzw. humor fizjologiczny. Badania przeprowadzono na zlecenie kanału telewizyjnego Dave.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...