Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'chudnąć' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 4 wyniki

  1. Jeśli deser stanowi część zbilansowanego śniadania, które zapewnia ok. 600 kilokalorii i uwzględnia zarówno białka, jak i węglowodany, nie tylko nie prowadzi do tycia, ale w dłuższej perspektywie pomaga nawet schudnąć. Naukowcy z Uniwersytetów w Tel Awiwie i Jerozolimie tłumaczą, że słodka przekąska powinna trafić do porannego menu, bo wtedy metabolizm jest najintensywniejszy. Profesor Daniela Jakubowicz podkreśla, że całkowite eliminowanie słodyczy może wytworzyć psychologiczne uzależnienie od nich, a deser w ramach śniadania pozwala eliminować zachcianki na późniejszych etapach dnia. Choć niskokaloryczna i niskowęglowodanowa dieta jest początkowo skuteczna, ludzie często ją zarzucają przez symptomy przypominające odstawienie. Podczas 32-tygodniowego studium 193 otyłych, niechorujących na cukrzycę ochotników podzielono na dwie grupy. Jedna - eksperymentalna - jadała wysokobiałkowe i wysokowęglowodanowe śniadanie (600 kcal), a na nie obowiązkowo również słodycze: ciastka, ciasto lub czekoladę. Druga - kontrolna - spożywała niskowęglowodanowe śniadania (300 kcal), w których nie uwzględniano słodyczy. Dzienna energetyczność wszystkich posiłków była dla całej próby taka sama. Dla mężczyzn 1600 kcal, a dla kobiet 1400. Po 16 tygodniach przedstawiciele obu grup zrzucili średnio 15 kg. W drugiej połowie studium wszystko się jednak zmieniło. Członkowie z niskokalorycznymi śniadaniami przytyli średnio 10 kg, podczas gdy rozkoszujący się na śniadanie deserem nadal chudli - śr. 6,8 kg. Gdy porównania przeprowadzono po 32 tyg., okazało się, że grupa z obfitszymi i słodkimi śniadaniami schudła przeciętnie 18 kg więcej. Poza tym dłużej unikała efektu jo-jo. Mimo identycznej liczby spożytych kalorii, osoby z grupy niskowęglowodanowej były mniej usatysfakcjonowane i czuły, że nie osiągnęły sytości. Skutek? Zwiększona podatność na pokusy. Dla odmiany w grupie węglowodanowej, jeśli w ogóle w ciągu dnia pojawiały się jakieś zachcianki, to naprawdę niewiele. Prof. Jakubowicz opowiada, że śniadanie dlatego m.in. jest tak ważne, że ze wszystkich posiłków najsilniej obniża poziom hormonu głodu - greliny. Choć jego stężenie rośnie przed każdym posiłkiem, w czasie śniadania spada w największym stopniu.
  2. Otyli członkowie rodzin osób, które poddały się operacji wyłączenia żołądkowego (ang. gastric bypass), także chudną. Okazuje się, że często zaczynają zdrowiej się odżywiać i więcej ćwiczyć. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda uważają, że do głosu dochodzi tu społeczna zaraźliwość zmiany stylu życia. Okazało się, że rok po tym, jak 35 pacjentów przeszło zabieg wyłączenia żołądkowego metodą Roux (gdzie odcina się część podwpustową żołądka i łączy z jelitem cienkim), ich otyli dorośli krewni ważyli średnio 3,6 kg mniej. Poza tym zauważono, że dzieci z tych rodzin odnosiły korzyści z bliskiej relacji z pacjentem: miały niższy wskaźnik masy ciała niż można by oczekiwać na podstawie krzywej ich wzrostu. Zwyczajnie towarzysząc pacjentowi bariatrycznemu na wizytach przed- i pooperacyjnych [kiedy podaje mu się zalecenia odnośnie diety i trybu życia], członkowie rodzin byli w stanie zrzucić tyle zbędnych kilogramów, ilu mniej więcej pozbyliby się na medycznie kontrolowanej diecie - podkreśla dr John Morton. Autorzy studium podają, że kobiety z nadwagą, które przestrzegają np. diety Atkinsa czy Ornisha, w ciągu roku tracą między 2 a 5% masy ciała. W tym samym czasie otyłe kobiety i mężczyźni z rodzin chorych po wyłączeniu żołądkowym stracili 3% masy ciała. Po 12 miesiącach spadła nie tylko waga otyłych dorosłych krewnych. Zmniejszył się również obwód w pasie: średnio ze 119,3 cm do 111,7 cm. Spadek wagi u nieotyłych dorosłych członków rodziny był nieistotny statystycznie: chudli oni z 81,6 kg do 79,8 kg, a obwód pasa utrzymywał się na poziomie średnio 99 cm. Co ważne, bez względu na wagę, krewni ograniczali liczbę wypijanych napojów alkoholowych - z 11,4 do 0,8 miesięcznie. Amerykanie odnotowali, że dorośli członkowie rodzin pacjentów bariatrycznych znacząco zmienili swoje nawyki żywieniowe, m.in. ograniczając emocjonalne i niekontrolowane jedzenie. Zarówno dorośli, jak i dzieci zaczęli się więcej ruszać.
  3. Wyniki wstępnych badań sugerują, że otyli ludzie, którzy przez jakiś czas po prostu przebywają wysoko nad poziomem morza, bez dodatkowego wysiłku zrzucają kilka zbędnych kilogramów i efekt ten utrzymuje się po powrocie na niziny. Naukowcy z zespołu doktora Floriana Lippla z Uniwersytetu Ludwiga Maximiliana w Monachium uważają, że ma to coś wspólnego z rozrzedzonym powietrzem, które zmniejsza apetyt i nasila metabolizm. Oznacza to spalenie większej liczby kalorii bez ćwiczeń. Co więcej, Niemcy stwierdzili, że u badanych następował wzrost poziomu leptyny, hormonu odpowiedzialnego za uczucie sytości. Dotąd ustalono, że pobyt na wysokościach rzeczywiście powoduje utratę wagi, ale u sportowców czy alpinistów, którzy dużo się tam ruszają. Współpracownicy Lippla zaczęli się więc zastanawiać, czy podobne zjawisko wystąpi u ludzi prowadzących raczej siedzący tryb życia. Zwerbowali 20 mężczyzn w średnim wieku 56 lat ze średnim BMI równym 34. Na co dzień mieszkali oni w Monachium (530 m n.p.m.). Najpierw na małej wysokości przez tydzień monitorowano ich poczynania, odnotowując zjadane pokarmy i ilość ruchu. Potem ochotnicy spędzali 2 tygodnie w klimatyzowanym ośrodku badawczym z góry Zugspitze, zlokalizowanym na wysokości 2650 metrów n.p.m. Mogli jeść i pić, na co tylko mieli ochotę, ale nie wolno im było intensywnie ćwiczyć - ruch ograniczano do wolnych spacerów. Po powrocie na niziny obserwowano ich jeszcze przez miesiąc. Średnio wolontariusze stracili 1,5 kg. To stosunkowo niedużo, ale w porównaniu do wyjściowej wagi, różnica była istotna statystycznie. Pobyt w górach naturalnie zmniejszył łaknienie. Mężczyźni obcinali spożycie przeciętnie o 734 kalorie. Naukowcy zaznaczają jednak, że efektu nie można wyjaśnić wyłącznie dietetycznymi "restrykcjami". Dołączyło się do nich zintensyfikowanie metabolizmu, co pozwoliło spalić więcej kalorii w stanie spoczynku, bez dodatkowych ćwiczeń. Niemcy zmierzyli poziom leptyny. Gdy jest jej więcej, czujemy się najedzeni, a kiedy mniej, pojawia się głód. Ponieważ u otyłych badanych podczas pobytu w górskim ośrodku nastąpił wzrost stężenia hormonu, nie powinno dziwić, że zaczęli mniej jeść. Lippl i inni nie wiedzą, czemu się tak stało. Wspominają jednak o studiach, w ramach których wykazano, że ludzkie komórki umieszczone w środowisku z niską zawartością tlenu (rozrzedzonym powietrzem) wytwarzają więcej leptyny. Choć naukowcy się tego nie spodziewali, obniżona waga utrzymała się po powrocie do domu. Działo się tak być może dlatego, że badani nieco więcej chodzili. Przypisuje się to efektowi treningu na wysokościach. Po stresach wywoływanych niedoborem tlenu i wyzwaniach związanych ze wspinaczką otyłe osoby czuły się sprawniejsze fizycznie i zdolne wytrzymać intensywniejszy wysiłek. Lippl podkreśla, że w przyszłości trzeba będzie powtórzyć bardziej rozciągnięte w czasie badania na liczniejszej próbie.
  4. Aby schudnąć, trzeba się dostosować do urody swojego organizmu, a nie uciekać się do przypadkowo wybranych i często nieskutecznych diet. David Ludwig i jego zespół ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie wybrali do badań 73 młodych dorosłych. Część z nich miała przejść na dietę niskotłuszczowa, a część na dietę niskoglikemiczną. Przy tej ostatniej warunkiem było wyeliminowanie, a przynajmniej ograniczenie spożycia produktów, które zawierają szybko trawione węglowodany, wywołujące gwałtowny skok glukozy we krwi wkrótce po posiłku. Badani mogli jeść do woli, nie wyznaczano im nieprzekraczalnego pułapu liczby kalorii. Naukowcy zauważyli, że ludziom, których organizm naturalnie wytwarza dużo insuliny, lepiej służyła dieta niskoglikemiczna niż niskotłuszczowa (poziom cukru we krwi rośnie wtedy wolniej niż w przypadku menu z niewielką zawartością tłuszczu). Po 1,5 roku chudli oni średnio 5,8 kg, w porównaniu do 1,2 kg w przypadku osób z podobną "urodą biologiczną", które przestrzegały zaleceń drugiej z wymienionych diet. Dodatkowo ich ciało w większym stopniu się odtłuszczało (The Journal of the American Medical Association). Dieta niskoglikemiczna kontroluje poziom insuliny — komentuje Ludwig. Podkreśla też, że menu niskotłuszczowe jest szczególnie niekorzystne dla jednostek wytwarzających dużo tego hormonu, ponieważ często zawiera masę szybko rozkładanych węglowodanów. Plan dietetyczny należy dopasowywać do jednostki. Najpierw należy więc wykonać test tolerancji glukozy. Ekipa naukowców nie ujawniła, dlaczego jedni ludzie produkują więcej insuliny niż inni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...