Search the Community
Showing results for tags 'El Niño'.
Found 5 results
-
Zmiany klimatyczne zbliżają się do punktu, w którym na Oceanie Indyjskim może pojawić się zjawisko podobne do El Niño, ostrzegają naukowcy z University of Texas w Austin. Jeśli tak się stanie, możemy spodziewać się większych i bardziej regularnych powodzi, burz i susz, które uderzą przede wszystkim w najuboższych ludzi na świecie. Modelowanie komputerowe przeprowadzone w Instytucie Geofizyki przez zespół Pedro DiNezio wykazało, że w drugiej połowie wieku zmiany klimatyczne mogą zaburzyć temperatury wód powierzchniowych Oceanu Indyjskiego. Spowoduje to bardziej gwałtowne niż obecnie wzrosty i spadki tych temperatur. To z kolei pociągnie za sobą pojawienie się zjawiska bardzo podobnego do El Niño, które występuje na Pacyfiku. Nasze badania pokazały, że podniesienie lub obniżenie globalnych temperatur o kilka stopni spowoduje, że Ocean Indyjski będzie zachowywał się tak samo jak inne tropikalne oceany, z mniej jednorodnymi temperaturami wód powierzchniowych na równiku, bardziej zmiennym klimatem i własnym El Niño, mówi DiNezio. Jeśli obecne trendy klimatyczne będą kontynuowane, to indyjski odpowiednik El Niño może pojawić się już w 2050 roku. Nie będzie to jednak zjawisko nowe dla naszej planety. W ubiegłym roku ten sam zespół poinformował, że w muszlach otwornic żyjących 21 000 lat temu znalazł dowody, na istnienie w przeszłości „indyjskiego El Niño”. Wówczas jednak za ziemi panowała epoka lodowa. Naukowcy chcieli się dowiedzieć, czy zjawisko to może mieć miejsce również w cieplejszym klimacie. Przeprowadzili zatem szereg symulacji komputerowych, kategoryzując je w zależności od tego, na ile dobrze oddają one zjawiska, które obserwujemy obecnie. Okazało się, że najbardziej dokładne z tych symulacji wskazują, iż w warunkach globalnego ocieplenia odpowiednik El Niño na Oceanie Indyjskim pojawi się przed rokiem 2100. Ocieplający się klimat tworzy nam planetę, która będzie zupełnie inna od tej, jaką znamy obecnie, czy jaką znaliśmy w XX wieku, mówi DiNezio. Badania jego zespołu przynoszą zatem kolejne w ostatnich latach dowody wskazujące, że Ocean Indyjski ma znacznie większy potencjał wywoływania wahań klimatycznych niż jest to obecnie widoczne. To zaś oznacza, że w rzeczywistości to obecny stan Oceanu Indyjskiego jest czymś niezwykłym, stwierdza Kaustubh Thirumalai, główny autor badań, w ramach których odkryto istnienie w przeszłości „indyjskiego El Niño”. Współcześnie Ocean Indyjski jest bardzo spokojny, doświadcza niewielkich zmian klimatu z roku na rok. Dzieje się tak, gdyż przeważają na nim łagodne wiatry z zachodu na wschód, które utrzymują stałe warunki klimatyczne na tym akwenie. Jednak symulacje wykazały, że globalne ocieplenie może odwrócić kierunek wiatru, zdestabilizować klimat nad Oceanem Indyjskim i spowodować, że pojawią się na nim nieregularne okresy ocieplenia i ochłodzenia, jak El Niño i La Niña na Pacyfiku. To zaś będzie oznaczało pojawienie się nowych ekstremów i całkowite zaburzenie dotychczasowych wzorców klimatycznych, w tym monsunów nad Afryką Wschodnią i Azją, od których zależy byt milionów ludzi. Jeśli emisja gazów cieplarnianych będzie postępowała tak, jak obecnie, to do końca bieżącego wieku kraje otaczające Ocean Indyjski, takie jak Indonezja, Australia, kraje Afryki Wschodniej, doświadczą coraz potężniejszych ekstremów klimatycznych. Nawet w obecnych warunkach klimatycznych wiele państw tego regionu jest bardziej narażonych, mówi oceanograf Michael McPhaden z NOAA, pionier badań nad zmiennością klimatu tropikalnego. Z pracą zespołu DiNezio można zapoznać się na łamach Science. « powrót do artykułu
-
El Niño (po hiszpańsku „dzieciątko") to okresowy fenomen pogodowy, nazwany tak na cześć narodzin małego Jezusa. Pojawia się on co trzy do pięciu lat i stanowi ważny czynnik ziemskiego klimatu. Utworzenie się nowego El Niño to rewolta w systemie klimatycznym Ziemi. Pojawienie się nowego, drugiego El Niño, które od lat 90. ubiegłego wieku rośnie w siłę i pojawia się coraz częściej, może być bardzo niebezpieczne dla globalnej pogody i klimatu. Odchyły od normalnej temperatury i wysokości wód Pacyfiku, mierzone przez satelity NOAA, jednoznacznie wskazują na istnienie tego zjawiska. Największe jego natężenie zaobserwowano w ostatnich dwóch latach. Konieczne są dalsze badania nad przyczynami zjawiska oraz jego możliwymi skutkami. Ponieważ jednak cyrkulacja wiatrów i prądów morskich na Ziemi stanowi jeden mechanizm, zakłócenie jego funkcjonowania będzie mieć bardzo poważne skutki dla klimatu całej Ziemi. Naukowcy obawiają się, że drugie El Niño stanowi zarówno skutek ocieplania się klimatu, jak i spowoduje przyspieszenie nadchodzących zmian.
-
- NASA/JPL
- Michael McPhaden
- (and 6 more)
-
Podczas pierwszych 500 lat n.e. przedstawiciele kultury Nazca radzili sobie doskonale, tworząc świetnie prosperujące społeczeństwo. Co doprowadziło więc do wojny o surowce i upadku? Niektórzy naukowcy obwiniali za to silny El Niño, który nawiedził rejon mniej więcej w tym właśnie czasie, lecz ekipa doktora Davida Beresforda-Jonesa z University of Cambridge twierdzi, że Nazca "wyeliminowali się" sami, przez lata wycinając lasy pod uprawy. Archeolodzy zebrali pozostałości roślinne z doliny rzeki Ica i w ten sposób zdobyli dowody, że przez pokolenia tubylcy karczowali lasy pod pola. Badanie pyłków, przeprowadzone przez współpracującego z Brytyjczykami Alexa Chepstowa-Lusty'ego z Francuskiego Instytutu Badań Andyjskich w Limie, wykazało, że jadłoszyn huarango (Prosopis limensis) stopniowo zastępowano roślinami uprawnymi, np. bawełną i kukurydzą. Huarango nie było po prostu drzewem, lecz stanowiło kluczową część kruchego pustynnego ekosystemu: zwiększało żyzność i nawodnienie gleby oraz pomagało utrzymać wydajny system kanałów irygacyjnych. W pewnym momencie wycięto jednak aż tyle Prosopis limensis, że ekosystem został nieodwracalnie uszkodzony. Autorzy artykułu opublikowanego w piśmie Latin American Antiquity nie twierdzą, że potem nie nastąpił katastrofalny El Niño, wręcz przeciwnie, po raz pierwszy udało się znaleźć twarde dowody, że miał on w ogóle miejsce. Zauważyli jednak, iż wpływ powodzi byłby dużo mniejszy, gdyby wcześniej nie zniszczono lasów. Huarango to niezwykłe wiążące azot drzewo, które stanowiło ważne źródło pożywienia, paszy, budulca i paliwa dla tutejszej ludności. Co więcej, jest ono gatunkiem kluczowym ekologicznie w strefie pustynnej, ponieważ zwiększa żyzność i wilgotność gleby, pod koroną jego liści panuje korzystny mikroklimat, a jeden z najgłębiej sięgających systemów korzeniowych wzmacnia równiny zalewowe – tłumaczy dr Beresford-Jones. Niestety, doszło do przekroczenia progu ekologicznego, który w przypadku takich pustynnych środowisk jest ostro zarysowany. W wyniku tego krajobraz zaczęły kształtować wiatry pustynne i związane z El Niño powodzie. Dowody zebrane w ramach innych studiów wskazują, że pokolenia, które żyły potem, radziły sobie gorzej od poprzedników: wzrosła śmiertelność niemowląt i spadła średnia długość życia. Zmieniła się też struktura upraw, rośliny hodowane wcześniej zniknęły, prawdopodobnie przez suszę. Dzięki opisywanym badaniom po raz kolejny okazało się, że prekolumbijskie cywilizacje południowoamerykańskie same się wyniszczały, doprowadzając do katastrof ekologicznych. Przypomnijmy, że parę miesięcy temu ujawniono informację, że Majom zaszkodziło wyczerpanie surowców naturalnych. Odkrycia akademików z Cambridge są też o tyle istotne, że w tym rejonie Peru nadal prowadzona jest podobna gospodarka, a huarango wykorzystuje się do rabunkowego pozyskiwania węgla drzewnego.
-
Zjawisko El Niño mogło przyczynić się do wielu śmiertelnych ofiar podczas... epidemii hiszpanki w 1918 roku. Tak przynajmniej wynika z badań przeprowadzonych przez oceanografa, profesora Benjamina Giese z Texas A&M University. El Niño powoduje zmiany kierunku pasatów wiejących nad równikiem i zmiany układu prądów morskich. Ze zjawiskami tymi związane są zmiany temperatury wód oceanicznych, występowanie olbrzymich opadów w jednych częściach globu i susze w innych. Giese i jego zespół przeprowadzili komputerową symulację stanu oceanów na początku XX wieku i odkryli, że El Niño z lat 1918-1919 był jednym z najsilniejszych zjawisk tego typu. Przeczy to rozpowszechnionej tezie, iż globalne ocieplenie przyczynia się do zwiększenia gwałtowności El Niño. Naukowcy skorzystali z danych z pomiarów wykonanych w 1918 roku. Nasz model pokazuje, że El Niño był silniejszy na centralnym Pacyfiku i słabszy u wybrzeży - mówi Giese. A to właśnie u wybrzeży zbierano wówczas dane. Stąd też dzisiejsze przekonanie, że bardzo silne El Niño z lat 1982-1983 i 1997-1998 były spowodowane ociepleniem klimatu. Tymczasem, jak twierdzą uczeni z Teksasu, w latach 1918-1919 El Niño był co najmniej tak samo silny. Jak wiadomo, w 1918 roku El Niño przyczynił się do zaburzenia monsunów w Indiach, co wywołało jedne z najbardziej katastrofalnych susz na subkontynencie. Susze dotknęły też Australię, a nad Atlantykiem zanotowano bardzo mało huraganów. Akademicy zwracają też uwagę na to, iż El Niño mógł przyczynić się do znacznego zwiększenia liczby ofiar grypy hiszpanki. Na całym świecie zmarło na nią od 25 do 100 milionów osób. Liczbę ofiar w samych tylko Indiach szacuje się na około 17 milionów. Zdaniem Giese, było ich tak dużo, ponieważ głód wywołany suszą spowodowaną przez El Niño bardzo osłabił organizmy mieszkańców Indii, którzy stali się przez to podatni na zachorowania. Naukowiec zauważa kilka interesujących podobieństw pomiędzy rokiem 1918 a 2009. Zima i wiosna 1918 były niezwykle mroźne w Ameryce Północnej i mniej więcej w tym samym czasie w środku kontynentu zaczęła rozprzestrzeniać się grypa. Później miało miejsce wzmacnianie się El Niño i susze w Indiach. Gdy jesienią 1918 roku El Niño był już bardzo silny, epidemia hiszpanki ogarnęła cały świat. Obecnie mamy do czynienia ze wzmacnianiem się El Niño nad Pacyfikiem, a epidemiolodzy coraz częściej mówią o możliwym powrocie wirusa H1N1, tego samego, który wywołał hiszpankę.
-
Międzynarodowa grupa naukowców pod kierownictwem uczonych z Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych (NCAR) postanowiła odpowiedzieć na jedno z najtrudniejszych pytań meteorologii - jak zmiany podczas 11-letniego cyklu słonecznego mogą wpływać na zmiany pogody na Ziemi, skoro ilość energii docierająca ze Słońca na Ziemię waha się w tym czasie zaledwie o 0,1%. Okazało się, że zmiany są wywołane wpływem gwiazdy na dwa pozornie niepowiązane rejony - stratosferę i Ocean Spokojny. Skład chemiczny stratosfery oraz temperatura wód powierzchniowych Pacyfiku reagują na różnicę w aktywności Słońca tak, że jej wpływ na planetę jest większy, niż wynikałoby to tylko z 0,1-procentowej różnicy w docierającej energii. Zmiany w stratosferze i na Oceanie spokojny mają wpływ na wiatry, opady, powstawanie chmur i temperaturę oceanów, co w efekcie znacznie wpływa na pogodę na całej planecie. Słońce, stratosfera i oceany są połączone tak, że wpływa to na przykład na zimowe opady w Ameryce Północnej - mówi Gerald Meehl z NCAR. Dzięki zrozumieniu roli cyklu słonecznego możemy dostarczyć naukowcom nowych narzędzi, które pozwolą im lepiej przewidywać regionalne wzorce zmian pogodowych przez kilka najbliższych dekad - dodaje. Zespół Meehla najpierw potwierdził teorię mówiącą, że niewielka zmiana ilości energii docierającej w czasie szczytu, jest absorbowana przez ozon stratosferyczny. Prowadzi to do ogrzania stratosfery nad tropikami i jednocześnie do powstawania dodatkowych ilości ozonu, który absorbuje dodatkowe ilości energii słonecznej. Stratosfera ogrzewa się nierównomiernie i do największego nagrzania dochodzi na niższych szerokościach geograficznych. W efekcie tego procesu dochodzi do zwiększenia opadów w tropikach. Jednocześnie Słońce ogrzewa powierzchnię oceanów. Najbardziej nagrzewa się ona na obszarach subtropikalnych, gdzie i tak jest mało chmur. To prowadzi do zwiększonego parowania i wytworzenia się chmur, które gnane pasatami przesuwają się nad ląd. Tam dochodzi do opadów. Mamy więc do czynienia z dodatkowym wzmocnieniem efektu ze stratosfery. To co dzieje się wyżej, wpływa na niższe obszary atmosfery, a to co dzieje się na powierzchni oceanów - wpływa na wyższe obszary. Im intensywniej świeci Słońce nad suchszymi regionami, tym bardziej napędzane są pasaty, które zabierają ze sobą wilgoć i powodują bardziej intensywne opady w regionach tropikalnych. Taki mechanizm ma z kolei wpływ nie tylko na monsun w Indiach, ale również na zjawiska La Niña i El Niño.